tag:blogger.com,1999:blog-6553291657197120387.post5678005274469516211..comments2023-04-27T13:03:09.019+02:00Comments on Osobny świat 🔥❤️💙💛🇵🇱🇪🇺🇺🇦🇻🇦🇺🇳 : Msza - zbawcze działanie, spektakl, czy kabałaOsobny świathttp://www.blogger.com/profile/03121271662127860446noreply@blogger.comBlogger2125tag:blogger.com,1999:blog-6553291657197120387.post-34892578012429364972011-10-31T20:46:27.828+01:002011-10-31T20:46:27.828+01:00- Ostatnio przeczytałem jakiś artykuł o Niebie i p...- Ostatnio przeczytałem jakiś artykuł o Niebie i poruszył mnie pewien problem, mianowicie coś takiego, co roboczo mógłbym nazwać "argumentacją metafizyczną". Artykuł pochodzi z Gościa Niedzielnego, chodzi mi głównie o fragmenty typu:<br />"A: W niebie będą też inne kolory? B: Jasne!"<br />"A: Niebo to kreatywność na maksa? B: A dlaczego nie?"<br />"A:(...)na półkuli południowej ludzie nurkują na rafie koralowej. (...) W niebie będą jeszcze większe atrakcje? B: A dlaczego nie?"<br />"A: Znajomej przyśnił się zmarły ojciec. Podróżował po Oceanii. "A skąd wiesz?" - powiedział jej spowiednik. "Może Pan Bóg spełnia właśnie jego marzenia?"" B: I być może tak właśnie zrobi."<br />Przykłady można by mnożyć. I chodzi mi o to, że... wygląda to tak, jakby o Bogu można było powiedzieć niemal wszystko, co tylko nie jest sprzeczne z Jego doskonałością. Że prawdą będzie, jeśli powiemy o Bogu, że jest kochającym ojcem, dobrym przyjacielem, maksymalnym dobrem, rozwinięciem i zwinięciem wszystkiego, sensem wszystkiego... Czyli że jest "doskonały", a tą doskonałość to niech każdy sobie interpretuje jak chce. Tak samo z Niebem - "W niebie będzie nam dobrze", i niech to sobie każdy interpretuje po swojemu, każda interpretacja jest dobra, grunt żeby nie była sprzeczna z tym, w co wierzymy. A mi się wydaje, że niesprzeczność z założeniami nie oznacza, że dane twierdzenie jest prawdziwe "z automatu". Niesprzeczność z założeniami to dopiero pierwszy krok, który trzeba wykonać badając prawdziwość twierdzenia. Gdzie się podziały pozostałe kroki?<br /><br />- Czy Eucharystia jest ofiarą tylko Chrystusa, czy także naszą? Bo z tekstu mszy świętej odnosiłem zwykle wrażenie, że to jest też nasza ofiara. Pech chciał, że podczas mszy zbiega się to w czasie ze zbieraniem na tacę, i kuszące jest rozumienie tej "ofiary" tylko w znaczeniu materialnym, wręcz finansowym. A jednak mam przeczucie, że kryje się za tym coś więcej. Tylko... co?<br /><br />- Słyszę sprzeczne opinie na temat przyjmowania Eucharystii, raz że "lepiej przyjąć Komunię niż nie przyjąć" a innym razem że "Komunia przyjęta w stanie grzechu jest mega-grzechem", i sam już nie wiem, co o tym myśleć, zwłaszcza powołując się na przytoczone przez Pana cytaty. Ja musiałbym mieć ogromne, przytłaczające poczucie swojej grzeszności żeby odmówić sobie Eucharystii. Ale może to nie jest najlepsze myślenie... co Pan o tym sądzi?<br /><br />-Czy z tymi niekonsekwencjami Biblia-praktyka nie można walczyć, pokonywać ich? Może np. wino mszalne w pastylkach? Jak Kościół, poza względami praktycznymi, jest w stanie wytłumaczyć to, że tylko księża piją Krew Chrystusa podczas mszy? I - o co chodzi z przyjmowaniem "do ręki"?<br /><br />Celowo nie nawiązuję do samego przedstawienia, ponieważ nie wiem nawet, o co pytać, nie widziałem go... Ale może jest jeszcze grane i warto byłoby się wybrać :)Mizinhttps://www.blogger.com/profile/11470497544695069882noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6553291657197120387.post-25419158648865523582011-10-31T20:44:13.467+01:002011-10-31T20:44:13.467+01:00Ponownie chciałbym zadać kilka pytań, do których p...Ponownie chciałbym zadać kilka pytań, do których postawienia natchnęła mnie lektura tego wpisu :) <br /><br />- Jakie jest Pana zdanie w kwestii uczestnictwa dzieci we Mszy Świętej? O co mi chodzi: Generalnie dzieci nie pałają zwykle gorącym uczuciem do coniedzielnych mszy, chyba z tego prostego powodu, że jest to dla nich ceremonia niezwykle niezrozumiała i tajemnica, a także "niedziecięca" z uwagi na styl i charakter śpiewanych pieśni i głoszonych tekstów. Dlatego z takim zniecierpliwieniem wyczekują końca mszy, a dodatkowo w kościele trzeba być przecież cicho, a dzieci roznosi energia, wola życia, którą rodzice często skutecznie zdławiają "żeby nie przeszkadzać innym". I jest w tym trochę racji, bo niesforne dzieci, szczególnie te małe, bardzo małe i w wózkach, lubią sobie bez powodu popłakać czy pokrzyczeć, co naprawdę przeszkadza. Osobiście uważam, że z wózkiem do kościoła przychodzić się nie powinno, ale rozumiem, że czasem nie ma innego wyjścia. Podobnie z małymi dziećmi - czy nie lepiej byłoby uczynić z "pierwszego pójścia na mszę" jakiś ważny moment w życiu dziecka i nie zabierać go na nią tak po prostu od najmłodszych lat, leż jakoś bardziej uroczyście wprowadzić go w ten zwyczaj? Mnie się to wydaje rozsądniejsze, a jednak... Małe, żywe dzieci w kościele zawsze poprawiają mi humor, chyba z tego dziwnego powodu, że innych drażnią swoją nad-żywością. Ale prędzej czy później przychodzi ten smutny moment, kiedy rodzic karci dziecko i każe mu "być cicho", i mi też się wtedy jakoś smutno robi. A dziecko, uciszone, zaczyna wyczekiwać z utęsknieniem końca "tej nudnej mszy", ceremonii której nie rozumie. Zresztą, nie tylko małe dzieci tak mają ;). Więc - jak się Pan zapatruje na sprawę chodzenia dzieci na mszę?<br /><br />- Utkwiło mi w głowie takie, z chrześcijańskiego punktu widzenia smutne, hasło: "Prayer - a way to do nothing and still think you're helping". I nie umiem go od siebie odrzucić... bo czy modlitwa nie służy bardziej modlącemu niż temu, za kogo się modlimy? I ta myśl wróciła do mnie czytając fragment "(...)msza jest realnym działaniem. Jest realną aktywnością w świecie." Jak to rozumieć? Dla mnie w sumie msza to "tylko" msza: wspomnienie ofiary Chrystusa na krzyżu, pogłębianie znajomości Pisma Świętego przez czytania i kazania, moment refleksji nad sobą, swoją wiarą i grzesznością oraz możliwość "wyśpiewania" swojej miłości do Boga, jakiegoś przeżycia, doświadczenia boskości, a przy okazji Komunia "gwarantuje nam" stan łaski na najbliższy tydzień i (mam nadzieję) w jakiś tajemniczy, nadnaturalny sposób zbliża nas do Boga. Więc... jak to - działanie? Czemu realne?Mizinhttps://www.blogger.com/profile/11470497544695069882noreply@blogger.com