Zapowiadam dramat w trzech aktach.
1) Korespondując z Prezydentem RP
2) Liturgia jako służba publiczna
3) (Nie)korespondencja z SPS
I
Myślałem, ze naprawdę nic dziś nie będę pisał, po tym, jak
chwyciło mnie i wypisało na blogu biblijnym. Ale żywa pamięć o wczorajszym wydarzeniu mszalnym nie daje spocząć na laurach. GŁOŚ! - nie daję Siebie dla satysfakcji osobistej nikomu, tym bardziej dla zabawy. GŁOŚ – JA JESTEM. Jest prawda, bo jest (stworzona) rzeczywistość, która nie jest domeną niczyją. Dlaczego stworzona w nawiasie? Bo nie chodzi o rozróżnianie sensów teologicznych, filozoficznych i życiowych. Tylko o życiowy, przede wszystkim. Rzeczywistość samoistna? A niech by sobie była, fizykalnie. W świecie osobowym jest nielogiczna, bo w samoistności podkreślona jest samoistność, a w świecie człowieka-osoby (świecie osobowym) – wola. Musi Ktoś zechcieć, by się coś stało. Prawda też musi bardziej się dawać, niż być odkrywana (przecie, że nie wymyślana, ani projektowana).
Więc tak zadziałała myśl o mszy wczorajszej, ale chronologicznie najpierw był list z Kancelarii Prezydenta RP. Bardzo jest na czasie i a propos wszystkiego, co się u nas dzieje. Musiałem dobę odczekać, by się oswoić z sytuacją, że rozmawiam z Polską, bo tak konstytucyjnie jest usytuowana służba publiczna Prezydenta.
Musiałem ochłonąć i pozwolić rzeczywistości, żeby przemówiła i działała. NAJPIERW RZECZYWISTOŚĆ (jest i działa). Jak wiecie, rozumiem ją osobowo, to znaczy nie jej przejawy i manifestacje, ale ŹRÓDŁO I CEL – OSOBOWE. Tak mi „mówi” rozum i wiara, które są moimi najważniejszymi (nierozdzielnymi) narzędziami poznawczymi. Rozum chce nas prowadzić najdalej, jeśli pozwolimy mu działać. Wiara dorzuca coś spoza danych zmysłowych i prostej logiki. Jest zbudowana na intuicji wrodzonej i świadectwie osób nam najbliższych i źródeł, z których i oni czerpali (są przeżycia źródłowe i poznanie źródłowe).
W odpowiedzi z Biura Listów i Opinii Obywatelskich Kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej jest nota małymi literami:
”Ta wiadomość i jakiekolwiek pliki przesłane wraz z nią, przeznaczone są wyłącznie do użytku osób i jednostek, do których wiadomość została adresowana. Jeśli wiadomość została otrzymana pomyłkowo, prosimy zawiadomić administratora systemu. Jeśli nie jesteś wymienionym adresatem tej wiadomości, nie powinieneś jej rozpowszechniać, rozsyłać ani kopiować. Prosimy o natychmiastowe powiadomienie, za pośrednictwem poczty elektronicznej, nadawcy o pomyłkowym otrzymaniu tej wiadomości i usunięcie jej z komputera. Jeśli nie jesteś zamierzonym odbiorcą tej wiadomości, informujemy, że jej ujawnianie, kopiowanie, przesyłanie lub podejmowanie jakichkolwiek działań w związku z treścią tej wiadomości jest surowo wzbronione.” To - też musiałem przemyśleć. Jestem zamierzonym odbiorcą (prawnie).
ZAMIERZONYM ODBIORCĄ? - jest poprawne także teologicznie :-)
Co mnie ucieszyło najbardziej? Że dostałem odpowiedź. Że jest prawda, bo jest sprawa. Najpierw jest rzeczywistość.
Potem wczytując się i wmyśliwując wynajduję coraz poważniejsze argumenty, by się sprawą (i listem) dzielić. Nie szukając siebie i własnej chwały, ale służąc publicznie prawdzie.
List z BliOO Kancelarii Prezydenta RP wskazuje w pierwszej kolejności na
„Forum Debaty Publicznej”, które z założenia ma być „areną dyskusji o modernizacji Polski”.
Bardzo potrzebne jest każde dostępne forum nam, mieszkańcom gminy, w której żadnej poważnej propozycji (formuły) na wymianę poglądów na wspólne sprawy nie funkcjonuje. Cóż dopiero forum na stronie Kancelarii Prezydenta RP. Otwierają się przed nami drzwi
rozmowy o Rzeczpospolitej! Przed nami, mieszkańcami Rzeczpospolitej Norwidowskiej!
Mój głos w debacie, w postaci listu otwartego
„O deprawacji publicznej” mówi głównie o zagrożeniach, ale jego intencją (i całego mojego życia) jest służba Dobru, Pięknu i Prawdzie, bez ograniczeń i specyfikacji. W największym wymiarze.
Odnajduję się w każdym z wymienionych na „FDB” tematów: solidarne społeczeństwo, bezpieczna rodzina, kapitał społeczny, potencjał obszarów wiejskich, służebność państwa, samorządność, gospodarka, twórczość, dziedzictwo kulturowe i przyrodnicze, prawdziwe (kulturowo-religijne, pozagospodarcze) bogactwo Polski. W każdej z tych dziedzin maczałem palce, mamy swoje osiągnięcia, o których trzeba głośno mówiuć, debatować, bo ZŁO chce je przemilczeć i zagłuszyć, robiąc miejsce pod nowe, falszywe tradycje. Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy. Póki żyje to pokolenie, które widziało cud wyboru kardynała Karola Wojtyły na Papieża, nie tylko kościoła, ale całego świata, cud Solidarności i wolnej Polski (ozyskanej wolności i Ojczyzny), 27 lat pontyfikatu, który odmienił oblicze ziemi, naszej, Jedynej Ziemi w Kosmosie.
Nasza gmina miała swój udział w pochodzie Prawdy przez ten niezwykły czas i przestrzeń, daliśmy się porwać i prowadzić Duchowi Świętemu. Choć politycznie (samorządowo) i gospodarczo przegraliśmy, daliśmy się zwyciężyć krętactwu, zdradzie, małości, anty-demokracji, anty-wartościom i anty-myśleniu, to zwyciężyliśmy. Zwyciężyła Polska, wiara i rozum, dziedzictwo kulturowe - POWSTAŁA RZECZPOSPOLITA NORWIDOWSKA. Można by napisać oddzielny rozdział w każdym z wymienionych na stronie Prezydenta tematów, jest na to specjalne miejsce
„Witryna Obywatelska”. Niech to zrobią inni obywatele mojej/naszej gminy, bo... „Samorząd terytorialny stwarza możliwości bezpośredniego udziału mieszkańców w realizacji zadań publicznych i rozwiązywaniu problemów na poziomie lokalnym. Ta współpraca władz, obywateli, organizacji samorządowych buduje kapitał społeczny naszych „małych ojczyzn”. Zapoczątkowałem rozmowę, wprowadziłem na salon.
II
Ja mam teraz inne, bardziej pilne i swoje tematy. Na przykład „Liturgia jako służba publiczna”, z wczoraj, bo „najbliżej z brzega”. Mógłbym zakrzyknąć pytaniem „Liturgio, czemuś taka wielka i znaczna w świecie
homo sapiens” i zamilknąć. Bo tu raczej traktat trzeba by napisać, albo sięgnąć do wyższych półek.
Liturgia to słowa i znaki w służbie wielkiej nadziei, wielkiej tęsknoty, największym potrzebom człowieka na ziemi –
dotknięcia Boga i przez Niego całego naszego życia, zwłaszcza chorób i cierpień. Nie, przede wszystkim zgromadzenie wyborców, choć i politycy lubią się pokazywać w kościele. Im większe zgromadzenie, tym oni chętniejsi do modlitwy.
Wczorajsza liturgia mszy świętej roratniej kończyła akcję Małego Gościa Niedzielnego „Poszli w ciemno za światłem”. Roraty gromadziły garstkę dzieci, od trzech do siedmiu. Dorosłych niewiele więcej. Wczoraj było liczniej, modlitwa za koleżankę, o jej wzrok, przyprowadziła całą klasę i kilku nauczycieli. „Gdy trwoga, to do Boga” - dobrze, że jeszcze to tak rozumiemy i nie został zepsuty ten odruch serca, wiary i rozumu. Kościół nie ma odnosić sukcesów na masową skalę. Ma(my) być świętą resztą. Solą ziemi. Tak rozpowiadał śp. profesor Stefan Świeżawski, świecki audytor (ekspert) Wielkiego Świętego Soboru Watykańskiego II.
Trzy kolejne msze mam nie opowiedziane, karteczek przybywa, mogę się pogubić i bezpowrotnie stracić. Po jakimś czasie nie wiem, co chciałem przekazać, słowa są tylko znakami, trzeba po nich dotrzeć do źródła i sprawę rozpisać. Po jakimś czasie są tylko karkami papieru i oderwanymi słowami.
Na przykład „Bóg zstępuje na mszy”? Jeszcze uratowałem – chodzi w nich, nie o niezwykłość mszy, ale zstępowanie Boga, który chce się dawać wszędzie i zawsze, także w naszych spotkaniach, rozmowach. Msza jest darem, ale nie zastąpi życia. Bóg jest i chce być powszechny i uniwersalny, a nie tylko liturgiczny. Po cóż byłby zapis, żeśmy na Jego obraz i podobieństwo. To jest piękna okazja – msza święta – byśmy Nim zapięknieli, ale nie jedyna.
Tomasz Morus zawsze mnie wzruszał, dobrze, ze Marysia i Olek byli ze mną tego dnia w kościele. Ksiądz wspomniał listy Morusa do córki Małgorzaty. Olkowi ksiądz dał jego portret do przyklejenia na bannerze. Ja, czułem poryw serca lecz się bałem robić zdjęcia w takiej chwili, co miało ciąg dalszy. Zupełnie z nieoczekiwanej strony.
Serendepitous – Lucy akurat tego dnia się odezwała, dając link na artykuł ulubionego biskupa o świętym Angliku, patronie polityków. Kiedy więc przed nią się wyspowiadałem z przeżyć na mszy świętej, ona mnie zrugała „powinieneś był zrobić”. Więc zaciągnąłem winę wobec Ameryki. Ale wobec mnie duża grupa osób w mojej gminie i parafii, którzy gaszą ducha w innych. Są specjalistami tej anty-sztuki. Mają anty-talent. Diabelski, rzec można, bo ewangelicznie jest „ducha nie gaście”. W nikim, zwłaszcza w tym najmniejszych. Bo gorszycielom lepiej by było kamień młyński uwiązać lub się nie urodzić.
Następnego dnia jednak sam ksiądz ducha mi obudził do zrobienia zdjęcia, kiedy Olka zatrzymał w pół drogi z zakrystii do bannera - „stań i pokaż wszystkim”. Nie mogłem nie usłyszeć wołania ZRÓB ZDJĘCIE I POKAŻ OGŁOŚ TO PO GÓRACH, że Jezus się narodził w Betlejem i ciągle się rodzi w każdym (w każdej gminie, szkole i parafii), kto uwierzył i daje się prowadzić duchowi. Tak sfotografowałem
Baghitę z Ugandy i małżonków Marii i Luigi Quattrocchi z Włoch.
Nawet Wikipedia głosi -
"świętość dwojga", [które] oficjalnie uznane zostało za nowy model świętości oraz przełom w duchowości chrześcijańskiej. Małżonkowie liturgicznie czczeni są 25 listopada, na pamiątkę zawarcia przez nich sakramentalnego związku małżeńskiego w przeciwieństwie do świętych indywidualnych, których pamięć czczona jest w rocznicę ich śmierci. Kościół uzasadnia ten wybór przekonaniem, iż "narodziny dla nieba" Luigiego i Marii miały miejsce właśnie tego dnia, zaś drogą do świętości stała się dla nich zwykła codzienność rodzinna w duchu wartości chrześcijańskich.”
O Baghicie dowiedziałem się z ust naszego księdza, że miała - tak jak Jan Paweł II - zwyczaj całowania chrzcielnicy, przy której otrzymała Życie Boże. Mnie się zdarzyło 13 grudnia ucałować mojego Anioła Stróża Ziemi Wołomińskiej, akt spontaniczny i nieoczekiwany, choć wiąże się z legendą, której byłem uczestnikiem. Musiałem ucałować, żeby w ogóle wyjść z kościoła, dał ruch, poruszenie, jakby czułe pożegnanie, uruchomił nogi.
Banner z tymi, którzy poszli w ciemno za światłem otwiera dziecko, zamyka małżeństwo, dając wielką perspektywę spojrzenia na sprawę człowieka na ziemi. Abraham jest chyba początkiem globalnej współczesnej kultury, jest pierwszym z tych, którzy dali się prowadzić.
W czwartek, zaraz po Roratach, była ponad-szkolna Wigilia. Wiedziałem, że nie zostanę na wspólnotę stołu i wieczerzowania, bo nie ma między nami prawdziwej wspólnoty. Doświadczam zbyt boleśnie wyizolowania w poglądach na kulturę, wiarę, rozum, kościół, gminę, Polskę i świat. Piszę sobie a muzom, więc skoro nie ma nikt ochoty ze mną rozmawiać to jak mam zasiadać do wspólnego stołu. Mógłbym skwasić atmosferę. „Jam widział krew”.
A jednak nie miałem wyrzutów sumienia. Na przedstawieniu byłem, bardzo mi się podobało, cenię i podziwiam talenty uczniów i Renaty, która konsekwentnie postawiła na budowanie zespołu teatralnego i jego pozycję także wśród młodzieży. Teatr ma wielką siłę oddziaływania i wychowawczą. Mamy w żywej pamięci osiągnięcia z młodszymi klasami urlopowanej Agnieszki.
Nie mogę mieć wyrzutów sumienia skoro tuż przed szkolnym wydarzeniem uczestniczyłem w globalnym wydarzeniu łamania chleba eucharystycznego. To nie zawsze tak jest, ż emnie gdzieś nie ma. Często, to inych nie ma tam, gdzie jest Bóg. Zaproszeniu do wspólnej modlitwy i rozmowy serio o życiu, świętości, człowieku, kulturze... nigdy nie odmówię.
Z tym Aniołem, który jest moim stałym towarzyszem w kościele - a czasem zaprasza wręcz do ziemsko-niebieskich medytacji - rzecz jest (nie)zwykła. Lucy pomogła mi to sobie uświadomić, kiedy dopytała, czy to ten ze zdjęcia profilowego na Facebooku. Tak, ten. Ale czego on jest symbolem? Dlaczego, aż tak wielkim? Co się wtedy działo? Co się stało we mnie? W Polsce? W gminie? Poszedłem za głosem. Nie mogłem inaczej?! Całe życie się wtedy zadecydowało. Nieczęsto się chyba zdarzają takie ingerencje z nieba, które nieodwołalnie terminalnie ostatecznie determinują... masło maślane, głos z nieba to wieczność, już tutaj, na ziemi. Znaki, którym do dzisiaj wielu sprzeciwia się i sprzeciwiać się będzie. Legenda pozostanie. „Płomień rozgryzie malowane dzieje, skarby mieczowi spustoszą złodzieje [i politycy, i cóż, że lokalni], pieśń ujdzie cało”. A może wyrośnie jeszcze jakiś konkurs na lampiony, tych, którzy dają się światłu prowadzić w kolejne Adwenty?
Z Adwentu'12 zrobila się historia, która chce być opowiedziana. Świat nie stanął w miejscu, żeby ktoś mógł zabłyszczeć. Nieoczekiwanie za to rozbłysły trzy razy - jak komety betlejemskie - kanony z Taize, przypominając ile mocy jest w nie wpisane. Nutami, świecami modlitw i głosami dziesiątków (setek) tysięcy młodych ludzi, którzy odnaleźli nadzieję i siłę do życia nią w nizliczonych maciupeńkich punktach kuli ziemskiej. Może kiedys komitet noblowski dostrzeże w nich zbiorowego kandydata do Pokojowej Nagrody.
Najbardziej mnie przyszpiliła wymowa „
Z Tobą ciemność nie będzie ciemna wokół mnie...” i „
Pan jest mocą swojego ludu... nie jestem sam”, w kontekście zagrożonego wzroku Andżeliki i gestu wspólnej obecności i modlitwy z nią i za nią jej klasy. Te kanony przyszły drogą duchowego natchnienia i kazały się śpiewać. Ich treść doszła do mnie w trakcie. Po drodze, którą daję się prowadzić.
III
Z tym trzecim punktem z SPS jest najgorzej. Smutny obraz naszej tzw. wspólnoty lokalnej. Przykro czytać, przykro pisać, przykro publikować. Ale odpowiedzialność nakazuje. Nie przechodź obok zła obojętnie. Zwłaszcza zła o takich konsekwencjach społecznych.
Wczoraj, na naszych oczach zrobili (kto? On? Ona? Oni? - nie wiadomo, administrator tej strony nie ujawnia imienia) wielką mistyfikację . W ramach manipulacji opinią publiczną usunęli ze strony stowarzyszenia wszystkie moje wpisy, w rozmowie, w którą sami mnie wciągnęli. Zaczęło się od mojego grzecznościowego wpisu - „Spotkajmy się w jakimś punkcie przestrzeni i czasu!”, pod albumem ze zdjęciami z ich projektu. Staram się zawsze tak robić, nie zostawiam postów znajomych bez życzliwej reakcji. Dalej tak to leciało:
Stowarzyszenie Przyjaciół Strachówki - "Przyjaciele są jak anioły, którzy podnoszą nas gdy nasze skrzydła zapomniały latać". Rozumiemy, że o słowach o nas: "reżimowcy starej daty", "łajdactwo " draństwo" "robienie IIII rozbioru gminy" i innych "miłych" też porozmawiamy? No to kiedy i gdzie Pan się chce z nami spotkać. Zapraszamy do siedziby naszego stowarzyszeni w dniu 29 grudnia- mamy wówczas zebranie noworoczne. Prosimy o wcześniejsze uzgodnienie telefoniczne obecności.
Ja - Wszędzie, zawsze i o wszystkim. Czekam z niecierpliwością, choć muszę przyznać, że nie znam podanych cytatów (chyba raczej (nad)interpretacji). Gotów jestem uzgodnić wszystko, co niezbędne, byle się z Wami spotkać i rozmawiać. Pozdrawiam
SPS - To są cytaty Pana słów.Wykręcanie się od odpowiedzialności za to,co się napisało, nie wróży niczego dobrego dla celu spotkania.A tak naprawdę to go nie znamy. Prosimy o podanie celu spotkania z członkami organizacji.
Ja - To są słowa na pewno skądś wzięte, na pewno ze słownika języka polskiego, nie mogę wiedzieć skąd, nikt nie wie, jeśli nie powiecie Cytaty wymagaja lokalizacji! Nie mogę brać odpowiedzialności za słowa nie wiadomo, gdzie i kiedy użyte, tylko za swoje poglądy i czyny. "Nic dobrego" od spotkania nie oczekujecie? Każde spotkanie ratuje sens ludzkiego świata, zależy od obu stron. Przecież ja sie nie wpraszam. Bedę głosic za życia i po śmierci sens spotkania i rozmowy, sens POWAŻNEGO DIALOGU, ludzi tego samego terenu, kultury, wiary...
SPS - "Spotkajmy się w jakimś punkcie przestrzeni i czasu!"- nie wprosił się Pan?
Ja - Proszę nie manipulować ludźmi. Nie tak wygląda cytowanie czyichś rzekomych wypowiedzi! To nie na autorze pomawianym o niegodziwości ciąży powinność udowadniania, że coś źle powiedział (jakiegoś dnia, o jakiejś godzinie?!), albo nie powiedział, ale na tym (tych), którym się coś nie podoba w czyjejś wypowiedzi. To, po pierwsze. Po drugie, chcecie cos udowadniać w tej sprawie czytelnikom profilu, a nie oskarżonemu!?! Przedziwne rozumienie sprawiedliwości! Tak skoncentrowane na sobie, że aż przesłania obiektywny świat. Po trzecie czynicie mi zarzut "wypierania sie własnych słów i myśli", których nie potraficie przytoczyć! Po czwarte, chcecie nakładać kaganiec rozmówcy! - w przestrzeni publicznej!. Po piąte, jakie wątpliwości mam uzgadniać i z kim?! Skoro możliwa miałaby byc rozmowa telefoniczna z niewiadomym rozmówca, to dlaczego nie chcecie rozmowy tutaj, w publicznej przestrzeni profilu stowarzyszenia działającego "na prawie polskim"? Przecież to nie jest prywatny profil! Po szóste, w czym widzicie moje naleganie?! I właściwie kto? Administrator strony Waszego SPS? W imieniu całego stowarzyszenia, czy tylko swoim własnym? Macie jakąś uchwałę regulująca tę sprawę? ? Kto może się tak (dość) autorytarnie wypowiadać za innych?! Po siódme, jak można życzliwy komentarz - "Spotkajmy się w jakimś punkcie przestrzeni i czasu!", interpretować jako narzucanie się!!!! Jak widzisz PT Administratorze/Administratorko potrafię kulturalnie rozmawiać, nikogo nie obrażając słowem, ani intencją. Nie trzeba mnie unikać, a tym bardziej się bać. Ja tylko rzetelnie stawiam kwestie (także pytania). Potrafię uważnie i cierpliwie słuchać i rozmawiać. Umiejętność spotykania się i prowadzenia dialogu (także sporu), czasem - owszem - trudnego, jest potrzebne i nam i Polsce. Pozdrawiam.
SPS - Ile otrzymaliśmy agresji na słowa prawdy! Mamy dowody na cytowane przez nas słowa przez w.w. autora, więc zakrzykiwanie nas nie ma sensu. Ze strony rozmówcy padło ponad 260 słów w odpowiedzi na: prośbę o podanie celu spotkania, o zaprzestanie niemiłej publicznej dyskusji, na podanie cytatów i dat wypowiadanych myśli autora. Cytaty i podane godziny napisanych słów zaczerpnięte zostały z fb Pana Kapaona (grudzień ubiegłego roku). Tu w tym miejscu życzymy spokoju na nadchodzące święta i Nowy Rok (to i pamięć szybciej wróci).
I tu mnie wycięli, ocenzurowali, skasowali, usunęli. Na amen, wieki wieków, kropka.
Teraz „rozmawiają” już tylko ze sobą, tzn. autorka, autor (zwana(y) administratorem) o kimś nieobecnym, ale winnym jakiś strasznych czynów (werbalnych). Dokonują sądu zaocznego, za plecami. Ich strona wygląda teraz tak, „w tym temacie”:
SPS - "Przyjaciele są jak anioły, którzy podnoszą nas gdy nasze skrzydła zapomniały latać". Rozumiemy, że o słowach o nas: "reżimowcy starej daty", "łajdactwo " draństwo" "robienie IIII rozbioru gminy" i innych "miłych" też porozmawiamy? No to kiedy i gdzie Pan się chce z nami spotkać. Zapraszamy do siedziby naszego stowarzyszeni w dniu 29 grudnia- mamy wówczas zebranie noworoczne. Prosimy o wcześniejsze uzgodnienie telefoniczne obecności.
SPS - To są cytaty Pana słów.Wykręcanie się od odpowiedzialności za to,co się napisało, nie wróży niczego dobrego dla celu spotkania.A tak naprawdę to go nie znamy. Prosimy o podanie celu spotkania z członkami organizacji.
SPS - Ten słownik to słownik słów użytych przez Józefa Kapaona. Słowa były napisane w dniu 17 grudnia 2012 r. o godz. 20.44, 16 grudnia 2012 o godz.15.00, 15 grudnia 2012 o godz. 14.21 na FB. Jesteśmy to w stanie udowodnić czytelnikom naszego profilu. I Panu też. Nieładnie się wypierać własnych słów i myśli. Prosimy o zakończenie tej dyskusji w przestrzeni publicznej. Prosimy o uzgodnienia telefoniczne wątpliwości i podanie celu spotkania na które Pan nalega.
SPS - "Spotkajmy się w jakimś punkcie przestrzeni i czasu!"- nie wprosił się Pan?
SPS - Ile otrzymaliśmy agresji na słowa prawdy! Mamy dowody na cytowane przez nas słowa przez w.w. autora, więc zakrzykiwanie nas nie ma sensu. Ze strony rozmówcy padło ponad 260 słów w odpowiedzi na: prośbę o podanie celu spotkania, o zaprzestanie niemiłej publicznej dyskusji, na podanie cytatów i dat wypowiadanych myśli autora. Cytaty i podane godziny napisanych słów zaczerpnięte zostały z fb Pana Kapaona (grudzień ubiegłego roku). Tu w tym miejscu życzymy spokoju na nadchodzące święta i Nowy Rok (to i pamięć szybciej wróci).
TO NIE JEST NOWA SZTUKA STANISŁAWA MROŻKA! To jest nasze życie, w gminie RP 2012.
Można robić różne dobre (ładne) rzeczy i jednocześnie demoralizować. To jest przykład deprawacji publicznej. W tym samym czasie szkoła uczy dzieci i młodzież „
Dziesięciu Przykazań Etyki Komputerowej”:
1. Nie będziesz używał komputera w celu krzywdzenia innych osób.
2. Nie będziesz zakłócał komputerowej pracy innych.
3. Nie będziesz manipulował plikami komputerowymi innych osób.
4. Nie będziesz używał komputera do kradzieży.
5. Nie będziesz używał komputera do dawania fałszywego świadectwa.
6. Nie będziesz kopiował ani używał oprogramowania, za które nie zapłaciłeś.
7. Nie będziesz używał zasobów komputerowych innych bez ich zgody lub rekompensaty.
8. Nie będziesz przywłaszczał sobie pracy intelektualnej innych.
9. Będziesz myślał o konsekwencjach społecznych programu, który piszesz, lub systemu,
który projektujesz.
10. Będziesz zawsze używał komputera w sposób, jaki spodobałby się twym bliźnim
Nie będę się pastwił nad nimi, ale Polska nie może liczyć na nich na polu budowy społeczeństwa obywatelskiego,
społeczeństwa otwartego (na dialog, na innych, na fundamentalne idee współczesnej kultury). Szkoła, gmina, parafia nie znajdzie wśród nich mistrzów otwartego umysłu i osobowości (choć muszą być wśród nich ludzie trzeźwo myślący i otwarci, ale pewnie nie mają szansy przeciwstawić się liderom). Czy przyjdzie otrzeźwienie, refleksja, zaproszenie do rozmowy (nawet trudnej), czy pójdą w zaparte eliminując wszędzie, gdzie mają wpływy, samodzielnie lub inaczej od nich myślących. Najgorsze przykłady? Jak obrońcy układów, starego świata, własnych (con)dominiów uciszyli, usunęli, ocenzurowali głosicieli innej, niż ich, prawdy? Najbliższe znane nam przykłady: Sokrates, Jezus z Nazaretu, Gandhi, ksiądz Popiełuszko.