piątek, 19 stycznia 2018

Stracone kościelne pokolenie (i misja Strachówki)


kontemplacja prawdy
na skrzydłach wiary i rozumu
nas tutaj (do)prowadziła
(jk)

Pokolenie kościelnych doktrynerów brzmiałoby chyba za ostro? Stracone? - jest łagodne, refleksyjne, niektórych zmusza wręcz do pytań. Straceni dla kogo, czego? Dla dialogu, przede wszystkim. Czyli, w konsekwencji, dla wspólnoty, dla owocnejobecności w świecie człowieka. Czyli - dla Kościołą w świecie wspólczesnym. Żyją w swoim zamkniętym świecie i Kościele (nie)Powszechnym, jakimś wsobnym, swojsko-ludowym, narodowo-(nacjonalistyczno)-katolicko-jakimś?

O świecie myślą to, co myślało się przed Soborem Watykańskim II. Bez wnikania, poznawania zawiłości (realności) wolności, osoby, kultury, przemian. Doktryna sprzed Soboru mówi im jasno, prosto, do serca, władzę ich szanując i umacniając. Jakiś Rok 1989? A co to? A po co? Wiara i rozum? Toż jawne niebezpieczeństwo samowoli! Centesimus annus? - w imię czego, jakich rocznic... Moje życie, może nawet życie jakiejś części mojego pokolenia, było i pozostaje medytacją o Janie Pawle II. Z nim pozostaliśmy złączeni, w postawie miłości intelektualnej.

Tracić można na różne sposoby. Można być straceńcem Bożym. Nie napiszę, że ci inni, to źli ludzie. Ale nie o świętych (samotnikach) tu piszę. No i każdy z nas może się nawrócić. Nawet tuż, tuż przed. Na krzyżu? Ale kiedy wychowa się ludzi na złej metafizyce, we wrogości do realnego człowieka, świata, ba! Boga - bez szukania aspektów istotowych i konstytutywnych, bez wysiłku zrozumienia (w pocie swego czołą) i opisu dostępnego homo sapiens w najprostszej fenomenologii, czyli tak, jak ten świat się ukazuje, przedstawia, dzieje... coraz trudniej o świętość. Czyż świętość nie jest  dobrowolnym darem? Dla innych, bez wybierania targetu sobie, dla siebie, dla swoich wizji! Nie dla doktryny.

Piszę ze smutkiem. Nie jestem krytykantem, ale żywą cząstką tego ciała - tym bardziej jestem wezwany do dawania świadectwa. Nie jestem obcym, ani przechodniem. Jestem współdziedzicem królestwa prawdy, życia, wieczności i miłosierdzia. W Kościele Powszechnym wszyscy żyjemy dla świadectwa. Smutno musi być każdemu, kto jest metodycznie, doktrynersko przemilczany. Ani brat, ani siostra, ani... Bez dialogu zrywane są więzi społeczne. Brak dialogu przeczy znanym definicjom czlowieka: jako homo sapiens i homo socialis. Brak dialogu służy doktrynerom i ich wyznawcom.

Możliwe, że powinienem mówić o trzech obliczach Kościoła, za jednego życia Józefa K. Z tym, że to pierwsze, z dzieciństwa i pierwszej młodości, jest bezkrytycznym doświadczeniem Kościoła wychowania, nakazanego posłuszeństwem i tradycją. Dwa następne - z osobistego wyboru i poznania rozumnego.

Drugie oblicze Kościołą Powszechnego jest moim Kościołem - najlepszym. Najlepszym doświadczeniem. Sensu, miłości, jedności, wspólnoty - jest wielką i żywą przypowieścią o Bożym Miłosierdziu i ludzkiej braterskiej wspólnocie. Wybuchło. Objawiło się. Na wieki wieków data pozostanie w historii, świata, Polski, Kościoła - 16 października 1978. Miałem 25 lat. Studiowałem filozofię przyrody na Akademii Teologii Katolickiej (nomen omen).

Wolność, wybuch wolności w Duchu Świętym nas opanował, zbratał. Pamiętam spowiedź nad ranem, u karmelitów w Krakowie, czekając na Mszę Dziejów na Błoniach. O 3.00 rozmawiałem przez kratki, z kimś, kto był mi bratem, przyjechał z afrykańskiej misji na ten czas. Potem zdrzemnąłem się na katafalku w kruchcie. Kto nie przeżył tego jako Polak, i jako ciało z ciała, duch z ducha, w Kościele - ten wiedzieć nigdy nie będzie?! Chyba, że zechce przyjąć moje/nasze świadectwo.

"6 czerwca 1979 roku Jan Paweł II podczas pierwszej pielgrzymki do Polski przyjechał do Krakowa. Na Błoniach czekały tłumy. Pierwszą noc w Krakowie Papież spędził w swoim dawnym pokoju przy Franciszkańskiej. Nic tam nie zmieniano od czasu, gdy wyjechał na konklawe. Tego wieczoru po raz pierwszy pojawił w oknie krakowskiej kurii, by porozmawiać z młodzieżą. Zgromadzeni pod oknem młodzi ludzie śpiewali, nie dali spać papieżowi. W końcu pojawił się w oknie, stanął na parapecie, żeby lepiej było go widać. Żartował, przekrzykując śpiewy: "Trudno być papieżem w Rzymie. Ale w Krakowie byłoby jeszcze gorzej, bo musiałbym cały czas stać przy tym oknie i nie miałbym czasu ani spać, ani myśleć". 

Podczas tej samej pielgrzymki tłumy młodzieży czekały na papieża również wokół kościoła na Skałce. Atmosfera była napięta. Ludzie krzyczeli: „Zostań z nami! Zostań z nami!”. Ojciec Święty odpowiedział: "Teraz jesteście mądrzy, ale jest już za późno. Gdzie byliście 16 października? (...) Nie było was, by mnie bronić. Jak to Polacy, mądrzy po szkodzie" (tutaj).

Tamten zachwyt, wręcz uniesienie prorockie, rodził (nasze) czyny. Zrodził - przez dziesięcioletnie konsekwencje - Wolną Polskę, a jakże, we współdziałaniu z papieskim Kościołem. Niech zstąpi Duch Twój powtarzaliśmy gorliwie.  Byliśmy z Nim na gorąco. Na żywo - live, online - w przestrzeni duchowo-intelektualnej, przed epoką Internetu. Wyczytywałem każde papieskie słowo z L'Osservore Romano.
Służby "bezpieczeństwa" starego ustroju się wściekały. Działały tajne, jawne, dwupłciowe, mniej lub bardziej okrutnie. Wyrywali, nawet pielgrzymom na papieskich szlakach, oporniki z ubrań. Z serc, z duszy, z wiary i rozumu - nie mogli.
Jeździliśmy za naszym papieskim głosem wolności, sumień, kultury, prawdy... po Polsce. Rzesze pojedyńczych Polek i Polaków i zorganizowani w grupy, z polskimi dusz-pasterzami zbratani. Nikt nie czuł się lepszym, gorszem... Nikt wtedy nie mógł czuć się panem i kierownikiem naszym. Mieliśmy Jednego.

W tym duchu trzeba zobaczyć, usłyszeć, dotknąć naszej polskiej i kościelnej rzeczywistości lat osiemdziesiątych. Trzeba Gierymskich i Wajdy, żeby pokazać. Przyszłość człowieka zależy od kultury. Człowiek jest drogą Kościołą.
Scenariusz do takich obrazów i dzieł żyje we mnie. Jeszcze. Legenda polska końca XX wieku. Nie tylko Festiwal Solidarności 1980/81, ale i to, co go poprzedziło i co z niego (w nas) pozostało. Scena za sceną, epizod za epizodem, w aspektach istotowych i konstytutywnych.

Strachówka, przełom 1980/81. Idę na plebanię, do ksiedza proboszcza Mieczysława Iwanickiego, świętej pamieci, szukać rady.
- Czy moja osoba, studenta z Warszawy, letniskowego mieszkańca Annopola i gminy, może na coś się tu przydać? Chcę iść po wsiach, od domu do domu, głosić wolność, godność, wspólnotę?!
- Idź! Gdyby nie sutanna, sam bym poszedł z Tobą. Z serca Ci błogosławię!
...
I była w tym Polska - od zenitu
Wszechdoskonałości dziejów
Wzięta tęczą zachwytu -
- Polska - przemienionych kołodziejów!
Taż sama - zgoła
Złoto-pszczoła...
(Poznał-ci-że-bym ją - na krańcach bytu!...)

Ta sama melodia grała w nas. Ta, którą usłyszał Norwid - komponowaną i graną przez Chopina. Wieszczowie. Polski duch. Polscy bohaterowie narodowi. Świadomość narodowa. I samoświadomość Kościoła Powszechnego.

Oczywiście, byli w tym samym czasie inni Polacy, Polki. Świeccy, księża, biskupi. Nieszczęśnicy, tajni współpracownicy władzy. Miałem szczęście, chyba nie spotkałem żadnego, któż wie - przecież po kilkudziesieciu latach od-poznałem, że nie ominąłem, niestety, pedofili w sutannach. Czas świadomości, samoświadomości, nigdy nie jest skończony.

Legionowo, koniec sierpnia 1982, stan wojenny. Z ambony w parafii Świętego Jana Kantego (profesora UJ) pada ogłoszenie:
- proboszcz, parafia, Kościół potrzebują katechety "aby był z polską młodzieżą". Dotarło do mnie, uchodźcy z Annopola i gminy Strachówka, tam się pokazać nie mogłem, szukali mnie. Proboszcz mi zaufał. Nie wiem, co przeważyło: Taize, filozofia na ATK, czy Solidarność RI - czy wszystko razem. Norwidowych i Prusowych rodowodów i jeszcze większej świadomości/tożsamości nie mieliśmy. Aż do dzisiaj. (Tylko, że dzisiaj nie ma takich księży).

Moja matczyna parafia (tam byłem chrzczony itd.) zasłynęła patriotycznym duchem, wspólnotą i pracą. I w niej były odprawiane "Msze za Ojczyznę", i z niej jeździły zorganizowane grupy duszpastertstwa ludzi pracy na msze księdza Popiełuszki, na nieodległy Żoliborz.
Mnie, proboszcz Schabowski dał całe duszpasterstwo młodzieżowe, w tym grupy studenckiej i modlitewnej, organizację dla nich rekolekcji, przygotowanie do bierzmowania, w okresie przed wielkanocnym, także rodziców do chrztu. Parafia była wielka, budowa kościoła na takąż miarę, wszyscy mieli co robić. Kościół był pod wezwaniem Ducha Świętego. Pod koniec naszej współpracy zostałem tzw. świeckim asystentem proboszcza w ramach spotkań roboczych tzw. duszpasterstwa wielkomiejskiego (parafii warszawskich i pod-).

Nic dziwnego, z dzisiejszego punktu widzenia, że służby bezpieczeństwa ustroju i państwa PRL chciały mnie zwerbować na donosiciela przeciwko proboszczowi i ATK, bo tam jeszcze bywałem, pisząc - po śmierci promotora, ks. prof. K. Kłósaka - drugi projekt pracy magisterskiej.

Legionowo 1982 - 1989 (Kodeń, Jarocin itd.) - prócz katechez, życia we wspólnocie parafialnej, kościelno-"apostolska" ruchliwość, wyjazdy na Spotkania Ekumeniczne do Kodnia, Noce Czuwań w podziękowaniu za wakcje, podczas których cuda się działy: m.in. na Żabim Rogu (z o. A. Madejem, R. Szmydki, póżniejszym prowincjałem OMI i obecnym podsekretarzem Kongregacji ds. Ewangelizacji Narodów w Watykanie), na Ewangelizację podczas Koncertów Rockowych w Jarocinie, bluesowych w Brodnicy, turystów w Łebie... wszędzie za i z ojcem Andrzejem, dzisiejszym Apostołęm Turkmenistanu. Na nasze Noce Czuwań zjeżdżało do i ponad 400 młodych z całej Polski, ze swoimi duszpasterzami.

W Legionowie spotykaliśmy się także "po domach" na modlitwach spontanicznych, wstawienniczych, bywało trzech wikarych, z trzech różnych parafii. Spotykaliśmy się na dywanie i z późniejszym Rektorem seminarium diecezjalnego. Nad Biblią i Nową Ewangelizacją, i żywymi formami katechetycznymi (np. myślą pedagogiczną Marii Montessori) itp. itd.

Pisaliśmy Listy do Papieża, o sobie, o naszym Kościele, odpowiadając na Jego List do Młodych, w „Międzynarodowym Roku Młodzieży” (1985). Traktowaliśmy Go jak starszego brata w wierze, przewodnika w całym Kościele Powszechnym. Nie tylko, jak jakąś władzę hierarchiczo-daleką. Taki to był Żywy Kościół, braterstwa, wspólnoty, dialogu, modlitwy i Nowej Ewangelizacji - bez barier i podziału na "my" i "oni". Jeden Lud Boże w drodze do wieczności. Kościół w świecie współczesnym, radości, przyjaźni (na "ty", bo najpiękniejszym tytułem jest imię nadane przy chrzcie), nadziei, entuzjazmu, porwany pięknem, które zachwycało do pracy... aby się Zmartwychwstało (Soborowy bardzo, Piotrowy i Norwidowy, święty i apostolski).”.

Strachówka 1990-94. Nowa funkcja wójtowska w odrodzonym polskim samorządzie dawała wielkie nadzieje na wyznaczanie nowych szlaków patriotycznej, oświatowo-kulturalnej, religijnej, wszelakiej współpracy u podstaw Rzeczypospolitej. Organicznikowskiej, w tradycji polskiej kultury i narodowego społecznikostwa.
Dla proboszczów, a także dla biskupów i ich kurii, wójtowie byli mile widzianym partnerami. Tak, partnerami, na szczeblu władzy lokalnej. A jeśli wójtowie mieli obycie kulturowe i większą świadomość narodową, z elementami samoświadomości Kościołą, działy się rzeczy piękne. Może i wielkie, na pewno niebywałe. Spotkania Trzech Króli, Gminne Spotkania Oświatowe, rejonowe spotkanie samorządowców z biskupem Ordynariuszem (kluczem: jak budować wspólnotę).

Annopol 1995. Ksiądz biskup Ordynariusz (ba, Ojciec Założyciel diecezji), nawiedził - jak się mówi w takich przypadkach, ale można również, że "pielgrzymował" - Matkę Bożą w Annopolu. A i - oczywiście, bo to, co Bóg złączył, pozostaje nierozdzielne - stary rodzinny nasz Dom w Ogrodzie, z wielką tradycją II RP - Bolesława Prusa wpierw. Rzeźba Chrystusa Króla planowana w Warszawie na pl. Trzech Krzyży 1939 i pomnik Kilińskiego w Warszawie i Orląt 1020 na Powązkach, i Muzeum Techniki w Warszawie i Pierwsza Narodowa Pilegrzymka do Ziemi Świętej (1929) i msze liczne przed figurą MBA i w onym domu... się biskupowi skłoniło za wdzięczną pamieć i oczywiście osoby: twórcy, artyści, zamordowany w Katyniu płk. Jackowski i por. Osiński, ksiądz dziekan z Małogoszcza, i ci, co chcieli tutaj być święci (pamietnik z 11.11.1900).

Pamięć Kościoła jest niezniszczalna. Pamiętam więc także, gdy biskupa Kazimierza witałem w imieniu katechetów w Legionowie u św. Jana Kantego, w dolnej kaplicy, głowny kościół nad nią był jeszcze w budowie. Jeszcze wtedy była jedna arcydiecezja warszawska.
Pamięć Kościoła POwszechnego jest niezniszczalna, bo co do lokalnego, to hmm...
Ksiądz dziekan jadowski Marian przywiózł nam kiedyś pamięć i wsparcie w kopercie od biskupa Ordynariusza. Dziekan, który kiedyś też sprawował - tak się mówi - mszę święta w naszym domu, pod gobelinem Matki Bożej Włodzimierskiej (wyk. Katarzyna Bala), stanął wtedy tylko w progu i przekazał. Dziekan bywał też na naszych (ponad)gminnych Spotkaniach Oświatowych. Polska się odradzała.

Biskup Ordynariusz ustanowił - pod koniec swojej służby - stypendium diecezjalne dla dzieci z licznych, ubogich rodzin. Nasz Jan-Maria był jej pierwszym wyróżnionym. Spłacił ją dobrze, w służbie liturgiczno-muzycznej w duszpasterstwie akademickim w Glasgow, stażem w COMECE w Brukseli (i blogiem tam pisanym), wierną przyjaźnią biskupowi Paisley... Na służbę nieskończoną w Kościele błogosławił jemu i żonie, nowożeńcom, Papież w Watykanie (2015). Zbieram ułamki chleba dobroci i łaski, łąmanego w Kościle Powszechnym. Nie dla "chwalb myta" (St. Jackowski w wierszu dla siostry Marii, która chciała być świętą, 1911). Nie mogę nie dawać świadectwa. Żeby prawdę kontemplować na dwóch skrzydłąch, wiary i rozumu, trzeba chcieć i móc ją poznać. Samoświadomość jest skarbem nie tylko dla osób, ale i wspólnot.

"Sobór Watykański II (1962–1965) poznaje Kościół w świetle Objawienia, a  równocześnie osadza go i  ugruntowuje w  doświadczeniu ludzkości... Wychowawczy potencjał w  dokumentach Soboru Watykańskiego II... Odczytywane, poznawane i  przyswajane teksty należące do spuścizny Soboru Watykańskiego II, jako miarodajne i  normatywne teksty Magisterium należące do Tradycji Kościoła, mogą stanowić busolę wskazującą drogę w  stuleciu, które się rozpoczęło. Codzienna praktyka życia przynosi wiele problemów, które musi podejmować społeczność chrześcijańska, poszukując rozwiązań zgodnych z  postawą wynikającą z  przyjęcia Objawienia, ale także odpowiednich dla określonego czasu i kultury.

Pół wieku, które minęło od ogłoszenia Deklaracji o  Wychowaniu Chrześcijańskim Gravissimum educationis Soboru Watykańskiego II (1965 r.) może stać się impulsem do poszukiwania podstaw wychowania w inspiracji chrześcijańskiej. Myślenie, które jest wpisane w  inspirację chrześcijańską – jak stwierdza ks. prof. Marian Nowak [w książce "Podstawy pedagogiki otwartej"]– „nie jest zamknięte, czy raz na zawsze opracowane, lecz tak, jak pojedynczy chrześcijanin w swoim życiu nie jest nigdy tym, który już »osiągnął«, lecz musi być ciągle otwarty na zmiany i ciągle czuwać, tak też pedagogika inspirowana przez chrześcijaństwo (zarówno przez teologię, jak i  praktykę Kościoła) musi być z natury rzeczy »otwarta«, gdyż jest ona ciągle w drodze, nie stoi w  miejscu, ani nie jest jak ktoś, kto już doszedł. Wierność Chrystusowi powinna chrześcijan działających w  zakresie spraw wychowania i pedagogiki inspirować do wierności człowiekowi i tym mocniejszego ukierunkowania się na problemy antropologii wychowania”(ks. dr hab. Stanisław Chrobak prof. UKSW)

Otóż, myśląc i pisząc o straconym kościelnym pokoleniu w Polsce, wcale nie zacząłem od siebie i naszych rodzinnych dziejów. Impuls do większego myślenia i pisania dała nauka, polska i światowa. Nauki teologiczne, historyczne (historia Kościoła, do której przyczynkiem jest także ten tekst), nauki o literaturze (R. Zajączkowski, Głos prawdy i sumienia. Kościół w pismach Cypriana Norwida)...
Jestem tylko naocznym świadkiem tego, czym zajęły się owe dziedziny nauki. O czym wczoraj czytałem. Teksty pochodzą z Francji i Polski. Szacowne instytucje: KUL, Międzynarodowy Przeglad Teologiczny itd.

SOBÓR-JAN-PAWEŁ-II-I- NORWID
konkordancja!

Tego już się nie da odkręcić, ani zamieść pod dywan. Kamienie wołać będą. Ale dlaczego o tym mają nas uczyć Francuzi, Amerykanie...?! Bo bardzo pragną poznać głębię, z której wyrósł Karol Wojtyła. Bo prawda - Sobór, Papież, Norwid - jest/są wartością uniwersalną, mają zasięg (misję) globalną. A my w nich, z nimi.
Dlaczego to, jak dotąd, nie pociąga polskiej inteligencji, tak świeckiej, jak i kościelnej? Jak dotąd, wolimy nazywać Nim ulice i stawiać Mu pomniki. Ale żeby tak pocić swoje czoła ciężką pracą myślenia? Otwartego na innych!!!
Nie lubimy tego - ubolewał Norwid, może i Prus. Ubolewam ja, katecheta-świadek-czasu. Ubolewa Rzeczpospolita Norwidowska, pozostajac w półmroku elit (zwłaszcza tzw. dusz-pasterskich). Bez zrozumienia ludzi i idei otwartego świata. Łatwiej śpiewać hosanna, alleluja i do przodu, od Torunia, po gór szczyty. Myślenie? Osoba? Wolność? Nawet Jego encyklika FeR nas (jeszcze) nie przekonała. Cóż dopiero Sobór Watykański i ... Norwid, IV Wieszcz.

Ale już w świecie pierwsze jaskółki ćwierkają, niedługo zejdą na poziom Facebooka i Twittera! ;-)
Nowych ludzi plemię - prowadzone przez Ducha Świętego, pardon, ducha czasu (i miejsca). 

"Przez wszystko do mnie przemawiałeś - Panie,
Przez ciemność burzy, grom i przez świtanie;
Przez przyjacielską dłoń w zapasach z światem,
Pochwałą wreszcie - ach! - nie Twoim kwiatem..."

I ja się tak modlę, z Poetą-Wieszczem. Nie tylko prywatnie. Także podczas uroczystych liturgii w norwidowe rocznice (- także już za ks. prob. Jerzaka, który ważył sie wynieść Wota Wdzięczności za Wolność, Godność, Wiarę i Rozum mojego solidarnościowego pokolenia. Mówi, że aż do czasu, jak my się ułoży w głowie nowa koncepcja. Koncepcja... wystroju kościołą (z małej litery). O wystrój idzie? Nie o prawdę, kontemplowaną na dwóch skrzydłach!

Dlatego tak piszę, jak piszę, "bo nie może mnie nie obchodzić... bo to jest moja Matka, ta ziemia! Bo to jest moja Matka, ta Ojczyzna" (JPII, Kielce 1991).

Ta ziemia, nazwana przez nas Rzeczpospolitą Norwidowską, powiedziała nam TO wszystko.  Nie muszą Francuzi i inne narody, choć za ich zrozumienie i pracę wdzięczność moja/nasza nie zna końca. Bez nich, zadziobały by nas tutaj kruki, wrony. Wrogość klasowa? Po-klasowa? Bezmyślność, bliższa naszemu narodowi (społecznościom) niż inteligencja?! Niech badają socjologowie, psychologowie społeczni, antropologowie kultury, teologowie też, skorośmy ponoć "katolickim narodem" - przynajmniej ochrzczonym.

Francuz napisał, Père Pascal Ide, że rozumie jak bardzo "the decisive influence on Karol Wojtyła of the Polish poet Cyprian Kamil Norwid... Wojtyła began reading his poetry in high school and learned several of his works by heart. He once recited Norwid’s great mystical and philosophical poem Promethidion onstage, in a recitation contest in 1936, when he was only 16 years old. As pope, John Paul II referred to Norwid on several occasions, and many of the central themes that he developed were deeply indebted to the Polish poet, as he himself acknowledged with gratitude.”

My to wiemy. Ale spytajcie naszych (polskich) księży! Zwłaszcza na Norwidowej Ziemi (i Rzeczypospolitej), ziemi urodzenia, nabycia tożsamości kulturowej (Z. Dambek), ziemi matczynej miłości i wspomnień. A przecież - wydawałoby się - że Papież-Polak wskazał im i nam to expressis verbis przed NASZĄ katedrą (13.6.1999).
Dla ignorancji nie ma usprawiedliwienia! Zwłaszcza, gdy uchodzi się za polskich dusz-pasterzy! Ta ignorancja jest groźna (zabójcza). Przyszłość człowieka zależy od kultury!
Jakie sobie wyznaczyli ramki, granice? Od seminarium po kurię biskupią? Jak bardzo nas zranili ignorancją, raczej złą wolą, w ramach ŚDM 2016! Nie, by jeden z najwięszych chrześcijańskich myślicieli Europy, był szerzej poznany. Bo mają inne koncepcje, nie tylko na wystrój naszych świątyń! Bez łączenia wiary z rozumem! W tardycji, prostszej, może prościutkiej.

I cóż, że nazwą mnie wrogiem kościołą? Przecież w swoim zaślepieniu mówili już o mnie/nas, że "posługujemy się papieżem". Ciekawe, kim/czym oni?! Ślepym posłuszeństwem? - czyli zaślepieniem! Z nauką jednak już przegrali. Boże, wybacz im, bo nie wiedzą, co czynią!

EPILOG:

Skoro napisałem już tyle, to muszę do końca. Posumowująco. Nie przypisuję sobie zbytniej chwały. Po prostu wykonałem - bez lęku - pracę mi zadaną. Przez Opatrzność. Rodziną, zamieszkaniem, profesją-powołaniem. Talentami i słabościami naznaczony. Jak każdy myślący homo sapiens.
W ten sposób, na koniec muszę wyznać, całkiem niespodziewanie posunałęm naprzód sprawę Jana Pawła II w Polsce. W polskiej kulturze, w świadomości narodowej i samoświadomości Kościołą. Gdzieżbym kiedykolwiek pomyślał?

Ja tylko tutaj, Annopol-Strachówka, przyjeżdżałem z rodziną na wakacje. Do starego Domu w Ogrodzie z wielką tradycją. To musiało powodować czyn solidarnosciowy, Solidarności z 3 Maja w gminie Strachówka. Odkrycie związków z Norwidem przyszło dużo później, w Nowym Tysiacleciu, i nie jest moim. Ja tylko uchwyciłem się tego niebywałego faktu, który śmielej wyszedł na powierzchnię, bo kochałem Norwida od licealnej młodości. Ani bym pomyślał... Wyrosła z tej miłości Rzeczpopsolita Norwidowska, projekt nie tyle geograficzno-historyczny, co kulturowy, ponadgraniczny. Aż po odbudowującą się za moich dni świadomość narodową. Bo - samoświadomość kościelną mam od Soboru i katechez w Legionowie. Tutaj, w Strachówce, nie wszystko się zaczęło, ale wszystko się połączyło.

Ziemia zadała nam myślenie. Kultura - zakorzeniona jest w ziemi. Kultura i cywilizacja zaczyna się od uprawy. By żyć, by nie umrzeć z głodu. Życie first. By lepiej, coraz lepiej żyć. Z coraz większą świadomością. Bez której nie ma homo sapiens, ani prawdy, którą można kontemplować, z pomocą dwóch skrzydeł (co wiemy od świętego JPII i Jego nauczania, encyklik, homilii, medytacji). On dał nam natchnienie, siłę, dumę, chwałę... o ile je wraz Nim podjęliśmy.

Nie można zrozumieć Papieża Wojtyły bez Norwida. Nie można bez nich zrozumieć pewnych tropów wpisanych w dokumenty Soboru Watykańskiego II. Bez nich nie można rozumieć naszej kultury, świadomości narodowej, samoświadomości Kościołą, nawet gminy Strachówka i Europy.
Człowiek-Polak nie może zrozumieć sam siebie... ani kim jest, ani jakie sa jego największe powołąnia. Ani świata współczesnego.

Nasza misja w Strachówce - jako Rzeczpospolita Norwidowska - ma promieniować na cały świat i Kościół - niepojęta godność. Lumen gaudium. Gaudium et spes. Dignitatis humanae. Redemptor hominis. Dives in misericordia. Fides et ratio. List do rodzin i medytacja o bezisteresownym darez z siebie.... stanowiło Jego, nasz czas, mnie... A to Polska właśnie. Ponad wszelkie partyjne i wyznaniowe granice i intelektualne ograniczenia, teczą zachwytu brana od zenitu Wszechdoskonałości dziejów (czyli od Alfy i Omegi, Redemptor hominis).  Karol Wojtyła wpisał Norwida w dokumenty Soboru, czyli na wieczność. Można ich tam łątwo znaleźć - sam papież wskazał na Norwida, "jakby prekursora Soboru".

Co można zrobić, by PRAWDA zapisana w tym norwidowo-soborowym zdaniu - „Chrystus, nowy Adam (...) objawia w pełni człowieka samemu człowiekowi i okazuje mu najwyższe jego powołanie,” dotarła na cały świat?!

Załącznik numer 1:
"the decisive influence on Karol Wojtyła of the Polish poet Cyprian Kamil Norwid"

Załącznik numer 2:
Jest rozwinięciem pierwszego - "This article demonstrates the decisive influence Norwid had, both as a poet and as a man, on his fellow countryman who would one day become pope: on the latter’s understanding of work, art, suffering, heroism, Poland, and the role of the Church in the world." (o artykule prof. Kazimierza Brauna, w przypisie 6, tutaj)  - co można skonfrontować z osobistą wypowiedzią Jana Pawła II do Norwidologów z 2001. Żadna zagadka.

PS.1
Na środkowym zdjęciu w kolażu św. pp. JPII i o. Andrzej Madej OMI przekazują sobie i nam znak pokoju podczas koncelebry Oazy Rodzin w Watykanie 1979. Andrzej Madej zwócił mi uwagę na soborową "obecność" (uobecnienie) Cypriana Norwida, z posługą duchowo-intelektualną biskupa Karola Wojtyły, Soborowego Ojca.

PS.2
Zdjęcie ze strony Communio z linkiem na papieską medytację.

2 komentarze:


  1. Są i w Polsce rozumni księża, ale w mniejszości!

    https://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/ksiadz-alfred-wierzbicki-w-faktach-po-faktach,807678.html

    OdpowiedzUsuń

  2. Fb przypomniał. "Dzisiaj, 19 stycznia 2013, jest to On i Ona, a nawet Ono. On - mój Rozmówca. Ona - Osoba. Ono - największe, o Czym (Kim) myślę. We wszystkich trzech formach gramatycznych - Najwyższa Instancja Rzeczywistości, z jaką mam do czynienia. Moje absolutne dopełnienie, wypełnienie, ale rozłączne, nieustanna i nieustająca Asystencja..." <3

    https://strachowka.blogspot.com/2013/01/moj-bog.html

    OdpowiedzUsuń