niedziela, 16 lutego 2014

Fraszka o Rzeczpospolitej Norwidowskiej


                 SIŁA ICH

Ogromne wojska, bitne generały,
Policje - tajne, widne i dwu-płciowe - 
Przeciwko komuż tak się pojednały? 

Przeciwko kilku myślom... co nienowe!

                                          (C.K. Norwid)

Czemu ten post? W niedzielę!
Odpowiedzi trzeba szukać w symultanicznym życiu i pisaniu. Także w historii literatury polskiej, a nawet naszej diecezji.
Jesteśmy od 1992 r. na mocy papieskiej bulli „Totus Tuus Poloniae populus”, w diecezji warszawsko-praskiej, a od 1999 roku w powiecie wołomińskim. Gdzieś przypisani, mamy budować wspólnotę życia, wiary i rozumu.


Czemu ten post?
Wyszedłem nakarmić psa. Na werandę obszerną, w ogrodzie u Matki Boskiej Annopolskiej (1910). Napadła mnie znienacka myśl - szukali na mnie haków w archiwum diecezjalnym, z wizytacji nauczycielsko-kurialnej ho! ho! sprzed ponad 10 lat?! Niepojęta pamiętliwość? mściwość? konsekwencja? tajność! Bo coś w raporcie zostało napisane, czego ani ja, ani szkoła nie widziała. O co tu chodzi? KONTRREWOLUCJA TUTAJ NIE PRZEJDZIE!

Symultaniczność - pies, weranda, Matka Boża (oni wtedy mówili Boska) w Ogrodzie, wielka nasza historia rodzinna, życiowa... Nie widziałem, co prawda i na szczęście, za życia walki do krwi, ale widziałem bój o wolność i godność człowieka-osoby. Jam widział cuda ostatniego 36 lecia. Dla mnie zaczyna się ten czas, nasz czas, polski czas... 16 października 1978. Duch szalał wcześniej, od zawsze. Od Abrahama itd. Od świętego Jana XXIII i Soboru Watykańskiego II. Itd. itp. Boga żaden czowiek (nawet kurie) człowiekowi nie odbiorą.

"JEZUS  OBJAWIA  NAM   BOGA,   A  TYM  SAMYM   OBJAWIA  CZŁOWIEKOWI  CZŁOWIEKA". Wiedział o tym nasz Poeta, którego kardynał Wojtyła "wkręcił" w dokumenty soboru. Znał też gorsze strony polskiej duszy i natury, na której łaska buduje. Że zanim uznają czyjś sukces, muszą go im wybaczyć. Nie za życia, po śmierci może? 

Osoby tajne, widne i dwu-płciowe - przeciwko komuż tak się u nas pojednały? 
Przeciwko kilku myślom... co nienowe! W katechezie, wizji szkoły, oświaty, wspólnoty lokalnej...


czwartek, 13 lutego 2014

Kontrrewolucja i pisanie symultaniczne



Tytuł ostry, chcę więc pisać łagodnie. Mam jeszcze zadania na tym świecie, w mojej tzw. wspólnocie lokalnej, niedokończone. Póki my żyjemy.

Czy pisać prozą, czy wierszem? Na Facebook'u w notatkach, czy na blogu? Tylko te mam wątpliwości. Zaczynałem w Łączniku Mazowieckim w roku jubileuszowym, norwidowskim, na papierze. Tomek K. zrobił z tego stronę www, w 2004. W ogóle to wcześniej, wierszykami w 1977? innymi notatkami... Na Facebooku od 2009, bo Jasiek wybył daleko i było najłatwiej tak.

Na blogu zacząłem samodzielnie po latach publikować, bo się uwziąłem i z html sobie poradziłem, ale już dalej w klasy i style mi się nie chciało. Więc frycowe płacę, dlatego też umykam w notatki na Fb, bo łatwiej, mniej pułapek, wcale prawie. Ale coś za coś. Mniejsza stabilność? Regularność, zobowiązanie...

Dzisiaj chciałem też tam, ale chyba za dużo i pewne aspekty umykają. Dwupasmowość pisania, relacji. Tam się kondensuję i znika bardzo ważny aspekt - okoliczności symultaniczne. Pisanie symultaniczne! Nie tylko kierunek jazdy, ale i opis drogi. Żeby sobie poradzić jakoś z zasadą nieoznaczoności Heisenberga w dziedzinie przeżyć człowieka. Nie tylko co już mam w głowie, co zostało mi dane, ale także to, co w każdej nowej chwili jest dawane, dopakowywane. Bo wieczność, wszechświat i...

"Ludzkości-pół na globie współ-śni ze mną; 
Dopomaga mnie - i cicho, i głęboko, 
I uroczyście, i ciemno: 
Jak - wszech-oko!" 
    (C.K. Norwid, Kolebka pieśni) 

Nikt nie żyje i nie umiera dla siebie. Nie jestem sam. Jest prawda. Prawda jest poznawalna. Jest możłiwa postawa miłości intelektualnej poznająca to co jest istotą rzeczy. Co jest. I jest konstytutywne, nie jakieś tam, względne, modne lub nie.

Tym się różni postawa wiary i rozumu idących łącznie? Kontrewolucja zatem, czym jest. Ta tytułowa. Ta tytułowa jest obserwacją lokalną. Gdzież mi pisać o wielkich kulturowych sprawach. Ani potrzebnego wykształcenia nie mam, ani doświadczenia, ani otoczenia... 

Zanim zacząłem wyłuskiwać swoją/naszą kontrewolucję przeczytałem z posta ojca profesora jezuity w Gościu Niedzielnym tekst o "Zderzeniu cywilizacji". Wpisałem komentarz - "Dla mnie bardzo na czasie, choć lokalnie zderzenie mamy także w ramach jednego kościoła. I tu bywają "kontrrewolucje". Dołączyłem "buźkę" zasmuconą, w podkówkę dolną. Tu także doszła do głosu symultaniczność mojego pisania.

Niech się, gdzieś tam, zderzają cywilizacje. Gorzej, że i u nas, co najbardziej zaiskrzyło na kościelnym podwórku. Okablowania biegną teraz przeważnie pod ziemią, w glebie, blisko fundamentów, dróg ludzkich losów, chodników dla młodych i starych.
Albo, zamiast 'zaiskrzyło' - wybombelkowało (patrz, czekolada Nestle). Nierówno się chodzi, ale nikt nie płącze, wręcz przeciwnie - chcą sie bawić. Można się ubawić? (kto tu z życia robi literaturę? teologię? antropologię i kulturę zawsze!).
Mogę, powinienem(?) wytłumaczyć, dlaczego to, co się (u nas) dzieje nazywam aż kontrrewolucją? (Inna religia? Inne życie, inny świat)

Bo nie dotyczy powierzchni. Bo nie odsłania się w jakimś jednym zdarzeniu. Bo zaczyna podkopywać naszą całość. Całość życia społeczno-polityczno-oświatowo-kulturalno-religijno... itd. Bo wstrząsnęło już niejedną osobą, rodziną! Wieloma nami, także tymi, którzy mocno wrośli w glebę tzw. wspólnoty lokalnej i są jej kreatywnymi jednostkami, strażnikami nawet jej pamięci i tożsamości. Bo przerasta nawet Igrzyska Olimpijskie w Soczi w moim/naszym domu z 1908 roku. MAMY IGRZYSKA BYT-OWE. EGZYSTENCJALNE? METAFIZYCZNE :-)

To, co było i jest naszym fundamentem, nagle zostało zepchnięte na margines. Przemilczane, niezrozumiałe. Zanegowane?!
I w to miejsce wciska się (nam) coś nowego, nienazwanego nawet, cóż dopiero -zdefiniowanego, czyli amorficznego, czyli szkodliwego. Nie wiadomo skąd, dlaczego? Można się tylko domyślać. Bo za ich wciskaniem stoją osoby. A za osobami instytucje? Trendy modne gdzie indziej. Odwieczne ludzkie ambicje władzy, znaczenia, popularności, kariery, pieniędzy, zemsty, podobania się przełożonym, ślepego posłuszeństwa literze prawa...?

I oto absolutnie dla nas nieprawdopodobnie NIE DO POJĘCIA dzieje się. Utwierdziły się na naszych oczach, za dni naszych, dwa światy. Jeden - wkorzeniony w tradycję wolnościową. W Polskę braną tęczą zachwytu od zarania dziejów. Której wyniesieniem, świętem? wybuchem? był 3 MAJA 1981 w naszej gminie i kościele parafialnym pw. Świętego Antoniego w parafii Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. 
Drugi - jw.

To, co najbliżej, boli najbardziej. Oznaki kontrrewolucji widać na różnych polach i w wielu większych perspektywach. Nie będę się silił na chronologię, wartościowania, systematyzację:


- kiedy zaczynałem pracę w kościele, usłyszałem i poszedłem na jego wezwanie, byliśmy sobie potrzebni, "oni" i "my", wiązało nas partnerstwo. Z księżmi, siostrami, pracownikami. Bo był komunistyczny PRL (1980-1989). Dzisiaj to pieśń przeszłości. Znów są oni i my. Bez cudzysłowu. 

- Sobór Watykański był wiatrem i wichurą, którą czułem w żaglach każdego dnia, godziny, każdej chwili, w modlitwie, myśleniu, byciu... był i jest moim światopoglądem. Wiarą i rozumem, nim papież napisał taką encyklikę, ale On tez był w wieczność zachwycony soborem i... pewnym wielkim chrześcijańskim Poetą myślicielem. Dla żadnego księdza, wśród których żyłem. Owszem, są tacy, daleko, daleko. Bliscy sercem, duchem, internetem. W tym gronie, która jest prawdziwą resztą tego świata, żyjemy wspólnotą i osobą, chcemy siostrzano-braterskiego Kościoła Powszechnego Apostolskiego globalnego.

- oni, bez cudzysłowu, chcą zaś zachować rząd dusz i swoją pozycję nadrzędną względem nas, hierarchiczną aż do bólu zębów, no bo, łaskawie nam uzasadniają „wy nie macie przygotowania teologicznego”, a papier z pieczątką (kancelaryjną, kurialną...) jest warunkiem porawnych relacji z Bogiem??!!! 

- my żyjemy normalnym życiem w tym i na tym świecie, obowiązkiem-powinnością utrzymania rodziny, wypełnienia obowiązków wynikających z umowy o pracę... Oni - żyjąc czym innym, sprawami liturgicznego kultu, który jest ich codziennością, a poza tym? któż z nas może wiedzieć? - hobby? gadżetami współczesności?... chcieliby nadal odczytywać i interpretować nam kulturę, znaki czasu i wzory życia... bez dialogu partnerskiego, równościowego, wolnego... a nawet próbując negocjować(?), reglamentować powszechne prawa osoby, zapisane w Powszechnej Deklaracji ONZ... np. zabierania publicznie głosu w każdej sprawie, która nas dotyczy, WOLNOŚCI SŁOWA, publikowania... które sa nie tak dawną zdobyczą Ludzkości i "jedną z najwznioślejszych wypowiedzi ludzkiego sumienia naszych czasów" (JPII).

- lokalne paradygmaty kulturowe? Tak, to się rzadko, ale gdzieniegdzie i ówdzie zdarza. Zdarzyło się także wśród nas - Rzeczpospolita Norwidowska, z błogosławieństwem, którego, głęboko wierzę, udzielił nam święty Jan Paweł II. 

– lokalne kulturowe paradygmaty stają się solą w oku, muszą - znając polskie przywary - niestety, komu? tylko na dole? czy także wyżej, wyżej...

- spór o rozumienie i praktykowaie IV przykazania kościelnego jest tylko czubkiem góry lodowej. To jest kontrrewolucja lokalna, cząstka większej. Czy młodzież, nasze dzieci, mają się oprzeć wielkiej medialnej pressji świata i odwrócić się od ich przecież, bardziej niż naszej, współczesności (wyalienować), i wybierać z jakąś nadśwaidomością religijno-moralną post, pokutę, przyoblekając smutek na młode radosne oblicze, epifanię, ich i czegoś sponad nich, twarzy - NA JAKIEJ PODSTAWIE? Jakiej edukacji? Jakiego wychowania? Skąd mają wziąć siłę - której my nie mamy? Bo ja przez całe życie miałem w głowie "w czasie zakazanym zabaw hucznych nie urządzać". A czasem zakazanym był Wielki Post, no i w mniejszym stopniu Adwent. Ale to wszystko się zmienia, i nie jest wcale aż takie ważne - sprawa bardziej dyscypliny, niż metafizyki. Nie może być miara pobożności, godności... człowieka-osoby... na obraz i podobieństwo?!

Ktoś, kto chce odkrywać? proponować? wprowadzać nowe paradygmaty musi mieć za sobą nadprzyrodzoność? Kto dzisiaj chce wprowadzić kulturę w oparciu o dwa święte dni, niedzielę i piątek? Niedzielę - rozumiem. Była i pozostanie wielką propozycją. Zmieniła znaczenie, ale i tak mało kto z nas-chrześcijan pamięta, że już nie jest pamiątką stworzenia, ale dzieła zbawienia przez... najważniejszej tajemnicy, granicznej dla rozumu - zmartwychwstania! Piątek z nią nie ma szans. Mam szacunek dla wszystkich mających pobożność pokutną, postną, wynagradzającą...

Dużo można i trzeba rozmawiać o tych sprawach. Dorośli i młodzi. W dialogu nieustannym ze sobą i z kulturą. Bez dialogu nic nie ma, nic udać się nie może, w świecie człowieka-osoby. 
Nie chcemy religii, nie chcemy kościoła bez dialogu. Rzeczywistość niedalogiczna hamuje rozwój osób i wspólnot, jest pustynnieniem obszarów wiejskich, jest wstecznictwem. Wierzę, że nie chce takiego kościoła papież Franciszek i wszyscy pobożni myślący chrześcijanie, przytomnie obecni w świecie 2014. Chcemy kościoła i pasterzy pachnących owcami. Nieżyjących na dystans, jakby z zewnątrz naszego życia i świata.

Muszę się spieszyć z zakończeniem i opublikowaniem posta. Błedy będę poprawiał jeszcze długo. Żeby zdążyć, nim zacznie sie - zwłaszcza nim się zakończy - nadzwyczajne posiedzenie Rady Pedagogicznej Zespołu Szkół im. Rzeczpospolitej Norwidowskiej. Chcę sie wypowiedzieć, niczego nie ukrywając z tego, co jest mi wiadomo. To moja (i każdego w naszej szkolnej społeczności i poza?) powinność. NIEZALEŻNIE OD TEGO, JAKI BĘDZIE TENOR I WYNIK POSIEDZENIA W SZKOLE. Prawda przegląda się w wielu lustrach - oby się przejrzała, oby jak najwięcej z nas podzieliło się swoim myśleniem !!

Czuję przez skórę, że dla niektórych to posiedzenie "zabiera" tylko czas, zmusza do wysiłku przyjazdu, może być trudna, ale wierzę i wiem, że jest też zaszczytem i nobilitacją. Kto, która szkoła w ramach swojej pracy i misji musi rozważać kluczowe sprawy kultury i Polski 2014! Do tego nas doprowadził paradygmat lokalny kultury dziedzictwa podjętego i zobowiązującego. Do tego doprowadził i zobowiązuje ideał szkoły-wspólnoty. "Kto pracował na miłość, ten z miłościa potem pracować będzie. To jest szczęściem prawdziwym. Tutaj innego szczęścia nie masz".

Będę towarzyszył im serdeczną myślą i modlitewnym duchem. 

Za ostre sformułowania w tym poście przepraszam, ale nie użyłem ich przeciwko komuś, jeśli - to tylko przeciwko przemilczaniu i w sprawie. Nie wierzę, że wszystko jest zrozumiałe - bez DIALOGU. Na dialog jestem gotowy, będę wyjaśniał, usprawiedliwiał się, tłumaczył z każdego sformułowania, ale przede wszystkim z głównej myśli, więc nich nikt się znów nie obraża, tylko dialogujmy, najlepiej publicznie. W Realu i w Internecie!

Linków moge podać więcej:
- mamy skarby duchowe i intelektualne, które możemy wnieść do skarbca Polski, Europy i świata 
- "Dziedzictwo kulturowe nie jest martwym zespołem symbolicznych znaczeń zawieszonym w próżni społecznej, przeciwnie – ewoluuje a zarazem w ogromnym stopniu wpływa na tożsamość regionalną." 
KULTURA A ROZWÓJ LOKALNY - albo stagnacja, miałkość, wycofanie mentalne i pochodne
- o wspólnocie, z serca kościoła napisał nowicjusz jezuita, zniknęło mi, ale już odnalazłem :-)



środa, 12 lutego 2014

Wehikuł wieczności :-)



Odkrywanie wieczności i poznawanie jej jest możliwe między innymi i na przykład w małżeństwie. Najpierw musi być faza zakochania, zaczynająca się od wrażeń wzrokowo-zmysłowo pociągających. Przyciągających. Pierwsze wzięcie za rękę. Pierwsze objęcie. Pierwszy pocałunek. Przez nie manifestuje(my) się sobie nawzajem, to znaczy osoby nasze. 

Osoby fascynują. 

Ale sakramentalne wyznanie i przyrzeczenie przenoszą na zupełnie inny grunt. Już nie tylko dobre chęci i piękne słowa. Są wcześniejsze deklaracje, wyznania, prywatne - we dwójkę? - postanowienia. Niektórzy poprzestają. Ja jednak wierzę, że instytucjonalne zapisanie wobec świadków wielkiej wiary w Ideał daje coś jeszcze. Co?

Inną ziemię. Planetę. Istnienie. Kosmos? Wszech... Na imię jej/jego wieczność, nieskończoność. Jeśli naprawdę wiemy, co czujemy, poznajemy, wyznajemy, przyrzekamy. Jeśli jesteśmy otwarci (nawet głodni) istoty rzeczy. Każda budowla może się zawalić, gdy na złych fundamentach. Niestabilna od początku. Czego może zabrakować? Samoświadomości? Wiedzy? Wiary i rozumu idących w parze? Jeśli świat oszukał, sąd biskupi wolność może przywrócić... katolikom.



PS.
Koło jest kształem w jakiś sposób doskonałym. Dwa? - wehikułem wieczności? Doskonałości możliwej na tej drodze życia i ISTNIENIA. Jest czymś więcej, niż biologią, psychologią, kulturą, antropologią... Jest ontologiczna i metafizyczna.

Dla wierzących także teologiczna. Jest jeszcze wyzwanie wiązania dwoma krzyżami?!

wtorek, 11 lutego 2014

Z konta Internauty


Z konta Facebook'a 10 lutego 2014: 
ks. prof. Piotr Kieniewicz, MIC, Rzecznik Prasowy, Licheń Stary

John Donne - Holy Sonnet X

Death, be not proud, though some have called thee
Mighty and dreadful, for thou art not so ;
For those, whom thou think'st thou dost overthrow,
Die not, poor Death, nor yet canst thou kill me.
From rest and sleep, which but thy picture[s] be,
Much pleasure, then from thee much more must flow,
And soonest our best men with thee do go,
Rest of their bones, and soul's delivery.
Thou'rt slave to Fate, chance, kings, and desperate men,
And dost with poison, war, and sickness dwell,
And poppy, or charms can make us sleep as well,
And better than thy stroke ; why swell'st thou then ?
One short sleep past, we wake eternally,
And Death shall be no more ; Death, thou shalt die.


                                            ***
Śmierci, próżno się pysznisz; cóż, że wszędy słynie
Potęga twa i groza; licha w tobie siła,
Skoro ci, których — myślisz -jużeś powaliła,
Nie umrą, biedna Śmierci; mnie też to ominie.
Już sen, który jest twoim obrazem jedynie,
Jakże miły: tym bardziej więc musisz być miła,
Aby ciała spoczynek, ulga duszy była
Przynętą, która ludzi wabi w twe pustynie.
Losu, przypadku, królów, desperatów sługo,
Posłuszna jesteś wojnie, truciźnie, chorobie;
Łatwiej w maku czy w czarach sen znaleźć niż w tobie
I w twych ciosach; więc czemu puszysz się tak długo?
Ze snu krótkiego zbudzi się dusza człowieka
W wieczność, gdzie Śmierci nie ma; Śmierci, śmierć cię czeka.

(Tłumaczenie Stanisław Barańczak)


poniedziałek, 10 lutego 2014

Obiektywizacja (bezprzymiotnikowa :)


Ten post powstał na potrzeby notatki na Facebooku "Tyle dobrego...", z połączenia dwóch wcześniejszych postów na tym blogu. Życie rządzi, życie pędzi - jak szalone :-)
I
Facebook zrobił nam prezent, jedno-minutowe filmiki z materiałów udostępnianych na naszych profilach od czasu rejestracji. A look back! S-U-P-E-R :-)

1. Grażyny 

2. i moim 

Prawda, że rewelacyjne! Dzięki Facebooku! To uzasadnia doszukiwania się wszędzie nie tylko merkantylizacji naszego świata, ale i filozofizacji (epifania twarzy) :-)
II
Do wczorajszego posta dołączam dwa inne obrazy i linki, żeby mieć rodzinę pod ręką:

1) film "A look back" Jaśka (z jego konta na Fb)

2) i zdjęcie Łazarza ze strony "Gość Niedzielny" 

W końcu obaj (i wszyscyśmy) to DUMNI STRACHOWIANIE, jak wielu, wielu z nas. Rodzice, napewno :-)



czwartek, 6 lutego 2014

Dwaj goście ;-)


Do wczorajszego posta dołączam dwa inne obrazy i linki, żeby mieć rodzinę pod ręką:

1) film "A look back" Jaśka (z jego konta na Fb)


2) i zdjęcie Łazarza ze strony "Gość Niedzielny" 

W końcu obaj to DUMNI STRACHOWIANIE, jak wielu, wielu z nas. Rodzice, napewno :-)



środa, 5 lutego 2014

Obiektywizacja maszynowa :-)


Facebook zrobił nam prezent, jedno-minutowe filmiki z materiałów udostępnianych na naszych profilach od czasu rejestracji. A look back! S-U-P-E-R :-)

1. Grażyny 

2. i moim 

Prawda, że rewelacyjne! Dzięki Facebooku! To uzasadnia doszukiwania się wszędzie nie tylko merkantylizacji naszego świata, ale i filozofizacji (epifania twarzy) :-)

wtorek, 4 lutego 2014

Zacznijmy od nowa Rok Wiary i Rozumu :-)




On mówi za mnie! Za nas? Ilu z nas w kościele polskim myśli tak samo? 
Dlaczego zmarnowaliśmy en general Rok Wiary i Rozumu? Dlaczego pomimo moich próśb i napraszania się (Wam) nie chcieliście podjąć tej rozmowy???
- BOJKOT SOBORU WATYKAŃSKIEGO II TRWA? 

Nie ma włoskiego, europejskiego, polskiego... wzoru na katolicyzm właściwy! Nie ma wzoru włoskiego, europejskiego, polskiego... na papieża i papiestwo. 

Nie chcemy nowego, współczesnego polsko-narodowego katolicyzmu!!! 
Resztę mówi kardynał Maradiaga, tłumacząc jak kawę na ławę, jak osłu na miedzy, czym był Sobór i jakie sa konsekwencje dla nas wszystkich wierzących w KK dzisiaj, 50 lat od jego błogosławionego (świętego) początku i prac. A i tak wielu mówi, że Sobór zatrzymał się w pół drogi :-)

niedziela, 2 lutego 2014

Kardynale, niech gra muzyka




Jak to dobrze, jaki cud, że Duch Święty na konklawe i papież Franciszek uwolnili nas-Kościół od europejskiej hegemonii. Na przykład taki Maradiaga kardynał... istna skarbnica, poczytajcie :-)