piątek, 31 grudnia 2010

Chronologia nocy i dni 1, 2, 3 i extra 4








1.
Myśli czasem przychodzą oddzielnie, a czasem w pakietach. Jeśli przyjdą do poduszki, dobrze czepnąć się którejś bardziej, żeby nie zapomnieć. Najlepiej zapisać, ale komu by się chciało wychodzić spod kołdry w ciemną i zimną noc domową. Czarne myśli przed zaśnięciem są tylko z nazwy. Dorosłem i na noc wybieram sobie myśli jasne. O sensie. Jadę po bandzie, po całości. Żeby korowód myśli zaprowadził mnie w razie czego do wieczności celu.
Rano poszukuję, grzebię w swoim storage. Ziarnko do ziarnka powstają chronologie.

1. Jak znaleźć rozwiązanie matematycznej zagadki naszego osobowego życia (w rodzinie), tego wyjątkowego wzoru - było u wczorajszego dnia końca, nocy początku, życia ciągu, strumienia świadomości continuum.
2. Perłą jedną, jedyną - nazywam ten trafiony, niezrównany - jeśli kiedyś się uda - opis. Ten wzór naszego zrównania wielu osobowych żyć. Tym rodzina JEST.
3. Adoracja, kontemplacja, nawet medytacja - dostępne, osiągalne dla każdego homo sapiens - są punktem życia wewnętrznego, który bliski jest sednu spraw. Jest także najlepszym rozwiązaniem ciszy i ciemności nocnej. Jest zanurzony, musi, w kulturze. W najwyższej kulturze człowieka-homo sapiens.
4. Aktywista nareperuje samochód i zarobi na węgiel, non-aktywista zapisze parę myśli, co pewnie i tak nie nowe....
5. Nie lubię Sylwestra, nigdy nie lubiłem. Żebym coś lubił musi mieć komponent duchowy, no powiedzmy religijno-filozoficzny, a nie tylko ubaw po pachy.

Jak to dzisiaj będzie? Będę dopisywał.

***
2. Darek Kokoszka zadzwonił, wójt jadowski. Dzwonił w swoim imieniu i Wpólnoty Samorządowej. Są życzenia na Nowy Rok! Jest zaproszenie na spotkanie dziękczynienia 8 stycznia! JEST ZNAK NOWEGO ŚWIATA W BLISKIEJ NAM OKOLICY.
Na to liczyłem, na to czekałem. Wraca normalność. Kiedyś sąsiedzkie spotkania samorządowo-oświatowo-religijne były normą. Były światłem, co w ciemnościach świeci i ciemność go nie ogarnie. Nie ogarnęła, nie zwyciężyła.
Dlaczego tak się cieszę? Dlaczego obwieszczam całemu światu? Dlaczego jest we mniue tak ogromna radość, nadzieja i satysfakcja? Bo czekaliśmy na powrót normalności tak długo. Ci co nic nie robili (Strachówka), albo robili, ale w swoich kręgach (Jadów) - byli dalecy od samorządowych ideałów. Ideał kieruje się słynnym stwierdzeniem Vaticanym Secundum, powtarzanym nieustannie przez (umiłowanego!?) Jana Pawła II - jakie motywy życia i nadziei przedkładacie rządzonym społecznościom???????

I przy okazji wytknę raz jeszcze proletariacką pryncypialność tym, którzy uchwalali najniższe stawki wójtom, tak w Strachówce, jak i w Jadowie. Wielkoduszność jest lepszym początkiem współpracy niż mało-. Nie chodzi mi o pieniądze. Bardziej chodzi mi o -duszność! Takie są moje rachuby i wyrachowania :-).

Kolejne dopiski sygnalizuję rosnącą liczba w tytule.

***
3.
Przypominam uchwałę o zarobkach wójta, bo idzie wbrew moim nadziejom i sposobowi myślenia (o przyszłości). Chciałbym, żeby jak najwięcej ludzi wiązało z przyszłością nadzieję. Ale także, żeby jak najwięcej ludzi myślało o tym, co się dzieje w gminie. Żeby upadła kurtyna milczenia, zamilczania wprost spraw wspólnych. Żeby zniknął wszechobejmujący lęk przed wypowiadaniem swoich i opinii i poglądów. Ja mam takie zdanie, ktoś inne, i to jest normalne. Nienormalne jest milczenie w tzw. przestrzeni publicznej. Nienormalne jest utrzymywanie zwyczaju z poprzedniej epoki, że o sprawach podejmowanych np. w uchwałach rady gminy, dyskutuje (jeśli w ogóle) tylko rada. A o sprawach szkoły - tylko rada pedagogiczna. Kompetencje uchwałodawcze to jedna sprawa, a sprawy przez nie definiowane tj. nasze życie we wspólnocie lokalnej - to druga. Im większe zainteresowanie nimi i publiczna dyskusja wokół, tym lepsze uchwały. Tym lepsza wspólnota lokalna.

Z podobnych powodów zamieszczam ciągle zdjęcia z wyjazdu do Viessmanna. To nie był wyjazd prywatny, ale w ramach programu LGD. LGD ma być sposobem na rozwój terenów wiejskich i aktywizację mieszkańców. Filozofia LEADERA jest zbieżna z moim myśleniem. Jak tylko potrafię - chciałbym aktywizować do dyskusji i działania. Wyjazd był - ze wszech miar - pouczający. Chciałbym dzielić się jego owocami. Pytajcie, zapraszajcie, zaglądajcie na strony www.

SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU 2011! A TOUTES ET TOUS! - zajrzyjcie, przeczytajcie List z Chile. O tym też chciałbym rozmawiać i nie tylko na katechezach :-)

***
4.
Zakończyłem już działalność pisarską na dziś, a tu masz ci los! Zaglądam do czytlit i odnajduję zdanie, które już zacytowałem! No i właściwie jest ostatnia godzina :-)

czwartek, 30 grudnia 2010

Onomastyka, genealogia i istota rzeczy






Noc, śnieg sypie, zasypuje. Zosia z Krzyśkiem utknęli na początku Rozalina. Wymiękli. Nie wierzą w naszą opowieść, że kiedyś przez wieś nie było nawet żwirówki. A i kiedy już była, brnęliśmy często po błocie, albo przez zaspy. Bywało, że samochód zostawialiśmy u sąsiadów Biernatów, tam gdzie kończy się dziś asfalt i nieśliśmy dzieci nocą na barana, próbując nie wywalić ich w rów.
Ale życie to nie ta gruntówka, inna żwirówka, albo asfaltówka. Jedynymi prawdziwymi przeszkodami w prawdziwym życiu, kłodami pod nogi, są grzechy. Jedynym prawdziwym brakiem tego życia jest grzech i niewiara w Miłosierdzie, miłosierne rozwiązanie każdego problemu i ostateczne Zbawienie. Żyć bez tej perspektywy – to dopiero jest tragedia.

Post tworzył się zimną nocą. Rano było domowe ekstremum – 13 stopni Celsjusza. Węgla już nie ma, dom stary. Przez święta nie mieliśmy bieżącej wody. Dzisiaj jest bez automatyki, z obejściem „na krótko”. Samochód (26-letni) – na kołkach. Trudno usnąć, trudno spać. Krótkie miewaliśmy w życiu okresy bez-troski. Troski materialne to nasza specjalność, co chyba nie dziwi. Po tygodniu ze mnie choroba wyłazi, w Grażynie siedzi, w Olku, Heli i Andrzeju ma różne stadia. W Jasku też, ale w Legionowie. Śnieg do kolan, dobrze, że koparko-spychacz przejechał.

Może bym i zapomniał o kulminacyjnym momencie myśli wielko-(pół-i-po)-nocnej, tzn. o grzechu, gdybym wysuszony nie odczuł potrzeby zroszenia się Słowem. A tam grzech się przypomniał. I adresat – ojcowie. I młodzi, i Zły i dychotomia świata i Ojca. Dziwne? -
„Piszę do was, dzieci, że dostępujecie odpuszczenia grzechów ze względu na Jego imię. Piszę do was, ojcowie, że poznaliście Tego, który jest od początku. Piszę do was, młodzi, że zwyciężyliście Złego. Napisałem do was, dzieci, że znacie Ojca, napisałem do was, ojcowie, że poznaliście Tego, który jest od początku, napisałem do was, młodzi, że jesteście mocni i że nauka Boża trwa w was, i zwyciężyliście Złego. Nie miłujcie świata ani tego, co jest na świecie! Jeśli kto miłuje świat, nie ma w nim miłości Ojca. Wszystko bowiem, co jest na świecie, a więc: pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha tego życia nie pochodzi od Ojca, lecz od świata. Świat zaś przemija, a z nim jego pożądliwość; kto zaś wypełnia wolę Bożą, ten trwa na wieki. (1 J 2,12-17)”.

Samochodu nie nareperuję, na węgiel nie zarobię. Jeśli zbliżę się do sedna, przez opis dookolnego świato-życia wypełnię swoje powołanie i może znajdę usprawiedliwienie. "Ponad wszystkie wasze uroki - Ty! poezjo, i ty, wymowo - Jeden wiecznie będzie wysoki - Odpowiednie dać rzeczy słowo!".

Żeby sprawy drugorzędne nie pochłaniały całej naszej energii i nie zabrakowało jej na istotę spraw, musimy mówić „tak-tak, nie-nie”. Żadnego kręcenia, czyli owijania w bawełnę. Mam w tej kwestii ciężkie doświadczenia. Nawet ks. prof. Bernard Hałaczek nie chciał przejąć po ks. prof. Kazimierzu Kłósaku mojej dysertacji nt. „Istota człowieka w pracach Romana Ingardena”. Jadę dalej z tym koksem.
W pewnym miejscu i w pewnym sympatycznym składzie osobowym wywiązała się ciekawa rozmowa tycząca imion i zdrobnień. Miała oczywiście w podszewce lokalną egzemplifikację. W rozmowie pojawiły się nawet interpretacje senne. Józef, sny i imiona idą w parze, nawet w trojce. Jak onomastyka, genealogia i istota rzeczy. A może bardziej metafizyka, ontologia i antropologia?
Imię w tradycji biblijnej wyraża istotę noszącej je osoby.
Chcę odpowiednie dawać rzeczom i osobom słowa. Pisząc np. o byłym wójcie używałem Kazik i Kazimierz. Bo Kazior, Kaziuch itp. nie występują w naszej mowie :-)
Tak, czy siak - Kazi (niszczyć) i mir (pokój). Jedna forma imienia mówiła o stosunku do urzędnika, który swoimi decyzjami tworzył warunki naszego życia, druga o osobie, którą poznałem wcześniej i osobiście i po imieniu.
Tak samo jest w tym drugim, bardziej aktualnym przypadku. Jest urzędowa forma każdego imienia, są różne zdrobnienia, jedne miękkie, drugie twarde. Wybór i użycie zależy od nas. Przecież znamy to z życia rodzinnego. Łazarz – to i Łazik, i Łazarek, Łazar, zwany bywa też Kazikiem (?). Hela – Helenora. Aleksander, Olek, Oluś, Oluch. Józef to Ziutek i Józiek. Grażyna, Gracha, Grażka itd. Jedne imiona tworzą liczne formy, inne są nieugięte.

Wzmiankowana egzemplifikacja daje formy na -ia -cha i -ka. Tych ostatnich jest znacznie więcej. Ja używam tej, która podkreśla mój dystans, nie tyleż do osoby, co do jej działań i poglądów. Lubię, czy nie lubię, nie jest tu najważniejsze. Dystansuję się wobec działań (przecie, że nie wszystkich) i metod. Tylko tyle. Ani to obraźliwe, tym bardziej nie poniżające. Nie chcę nawet dotknąć, raczej skłonić (wszystkich) do szczerej dyskusji. Przecie-m nie potwór. Czarnoleskiej ja rzeczy chcę, czyli bogatego języka polskiego. Ot i wszystko. Naciski na mnie, bym używał tej, lub innej formy odbieram jako atak na moja wolność. Użycie języka – to bardzo wysoki urok życia.
Nie wolno mi tylko łamać prawa i obrażać.

Szukając w Internecie znalazłem takie przykłady odmian i zdrobnień popularnych imion -
- Magdalena to Magda, Magdzik, Madzik, Magdziszon, Madzieńka, Magdusia, Magdalenka, Madzia, Magdzia, Madziusia, Magduś, Magdulka (tak na imię ma moja siostrzenica z warszawy)
- Krystyna to Krychna, Krysia, Krysieńka, Krystka, Krystynka, Krzycha, Krzysia, Kryśka (tak ma na imię moja ciotka ze Szczucina)
- Anna to Andzia, Aneczka, Ania, Anka, Anula, Anulka, Anusia (tak ma na imię moja siostra)

No i chwatit. Starczy. Das ist alles.

środa, 29 grudnia 2010

Posłańcy Bożego Narodzenia, pensja wójta, gody i profesor na WP

I













II

Nie wiem, czy są to ważne sprawy, czy tylko ja tak je przedstawiam? Osądźcie sami.

Rada Gminy przyznała nowemu wójtowi Piotrkowi najniższą stawkę. Była inna, bardziej życzliwa i zachęcająca propozycja, ale przepadła. Przeważyły głosy z "grupy Łapki" (7 radnych) i "grupy Kryśki" (2). Sąsiednia gmina przyjęła podobną taktykę. Jadów ma swój rozum. Zajmę się Strachówką.

Radni maja swoje argumenty, ja swoją ocenę. Oni twierdzą, że w ten sposób sprawują kontrolę nad władzą wykonawczą, ja uważam, że kierują nimi resentymenty i proletariacka pryncypialność. Niektórymi - którzy przegłosowywali najwyższe stawki i każdą podwyżkę, nagrodę, premię itd. dla poprzednika, który cofał w rozwoju i kompromitował gminę - pewnie nawet złośliwa satysfakcja. Maja wątpliwe poczucie sprawiedliwości.

Ja żyję nadzieją. Nadzieja nie ma ceny. Nadzieja zawieść nie może :-)

III

O godach słuchałem przed zaśnieciem. Audycję w kontrowersyjnej stacji prowadziła pani etnograf. Gody, to okres od Bożego Narodzenia do Trzech Króli (25.12-6.6 - 12 dni). Gody to czas świętowania. Kiedyś - zwyczaj zachowywany na wsi, w różnych regionach Polski. Dzisiaj częściej interesujemy się pogodą panującą w te dni, jako prognozą całoroczną, niż głębią świętowania. Inne nazwy używane dla tego okresu roku to - koladka, dwunastnica, Szczodre dni, Świętne Dni, Boże Wieczory.
Pani etnograf opowiada o dawnych formach pobożności z wyraźnym zachwytem. Ja słucham z biblijnym dystansem. Różnimy się w ocenie żywotności i przydatności poszczególnych zwyczajów. Przeżywanie Bożego Narodzenia jako tu i teraz, w naszym kościele, jest dla mnie mocno dyskusyjne. Na katechezach uczę, że Jezus z Nazaretu urodził się raz w Betlejem. Bóg się rodzi zaś w każdym miejscu i o każdej porze. W człowieku, który chce odebrać ten poród.
Elementem godów było chodzenie przebierańców - Kolędników , Podłaźników czy też Herodów. Kiedyś chodziły duże grupy mieszkańców, dzisiaj raczej dzieci.
Zwyczaje są ważne i dla mnie, ale nie maja absolutnej wartości. Taką ma tylko prawda, poszukiwana i znajdywana całym swoim osobowym bytem.

IV

Na portalu wp.pl ukazał się dzisiaj felieton profesor Jadwigi Staniszkis pt. "To nieodkryta tajemnica naszego kraju". Nie zawsze zgadzam się z panią profesor, ale zawsze znajduję u niej ciekawe twierdzenia. Zacytuję ją z niewielkimi zmianami - "Przed nami zadanie odkrycia Strachówki na nowo i stworzenia z niej dynamicznej całości. Wbrew stereotypom. Takie zadanie rozpoczęto na naszym terenie najpierw w okresie Solidarności, w 1981 roku, potem w I kadencji samorządu, 1990-94, ale stan wojenny gen. Jaruzelskiego, a później 16 lat władzy Kazimierza Łapki brutalnie je przerwało. Może ten trud odkrywania na nowo Polski, Strachówki - i siebie - połączy nas dziś jako społeczeństwo? W imię wykorzystania wszystkich zasobów, materialnych i duchowych, dla przyszłości. Bo wiele z tamtych błędów powielamy do dziś".

******

Oczywiście, że każdy może czytać mojego bloga. Dlatego dołożę jeszcze cytat z czyjegoś, o sprawach bliższych uczniom i nauczycielom:

"Dziś do pokoju nauczycielskiego jedno ciało pedagogiczne z krzykiem na ustach wepchnęło uczennicę:
- I co ty robiłaś?! No, powiedz wszystkim, co!!! - krzyczało zczerwieniałe na twarzy ciało ped. nr 1, po czym w ułamku sekundy odpowiedziało sobie samo:
- Gryzłaś kolegę!
- Czy to prawda?- zapytało ostro ciało ped. nr 2, na co uczennica, że ona tylko złapała kolegę, bo ją "wyzywał".
- Ale czym go złapałaś? - dociekało ciało nr 2.
- Zębami".

*******

Żyje się nie w teorii, ani w Internecie, ale w realu. Sama teoria, np. neurofilozofia itp. jest sucha, antyseptyczna. Antyseptyka zapobiega gniciu i nie dotyczy przedmiotów. Dopóki ziarno nie obumrze, nie wyda owocu (życia). Sens może przyjść tylko z dziedziny życia. Sensu nie da nauka!!! Może co najwyżej pomóc w jego zrozumieniu. Dać go może tylko Życie samo i ten, który mówi o sobie, że jest Drogą-Prawdą-i-Życiem. Via, Verum, Vitae - co widnieje nawet w herbie Uniwersytetu w Glasgow. Sama nauka jest niczym. Nauka jako narzędzie poznawcze człowieka jest wielkim, kulturotwórczym i cywilizacyjnym darem.

wtorek, 28 grudnia 2010

Rzeczywistość i języki






Rzeczywistość to jedno, sposób jej opisu - to drugie. Boże Narodzenie 2010 tez rozgrywało się na wielu poziomach: medialnym, domowym, tradycji, przeżyć religijnych itd. Mój sposób przeżywania tego czasu wyznacza "Fides et Ratio".

W święta czytałem i słuchałem Benedykta 16, kompendium o neurofilozofii, skąd skoczyłem do Alfreda Tarskiego i jego definicji prawdy. Przy okazji przypomniałem sobie formuły tomaszowe "verum est adaequatio rei et intellectus", "ens et verum convertuntur".

Wikipedia dopowie, że przeciwieństwem prawdy może być:

- nieprawda
- niedorzeczność
- bzdura
- kłamstwo
- fałsz

Fałsz, to brak prawdy (obiektywnej). Natomiast kłamstwo to zdanie niezgodne z przekonaniami osoby je wypowiadającej.

Antynomia w zdaniach jest wynikiem stosowania "ubogiej" logiki, czy też używanego języka. Paradoks powstaje, gdyż tworzące go zdanie orzeka o sobie samym. Sposobem uniknięcia tego rodzaju paradoksów w logice jest rozróżnianie języka i metajęzyka, służącego do opisu tego pierwszego języka.

Wszystkie teorie weryfikuję od pewnego czasu swoją teorią sensu. A raczej jego doświadczeniem. Nie robię z niego teorii. Jestem, żyję i - w obrębie własnego życia - doświadczam dostępnego mi świata. Jestem jednością, całością. Sens jest powiązany z tą jednością i całością. Nie wiem, jak jest u innych, ale im życzę tego samego - postawienia jedności jak najwyżej w hierarchii wartości.

Byłem na III sesji Rady Gminy. Krótko, ale nie chodziło mi o czas, który i tak wyznaczyło co innego, niż program obrad. Alternator. Zaparkowałem pod "gminą" nie wyłączając silnika.
Bardzo chciałem tam być, pomimo kłopotów technicznych. To jest moja gmina, moja wspólnota lokalna. Po 16 latach! Jechałem bez nastawień, tym bardziej - uprzedzeń. Chcę być, patrzeć, słuchać i pisać. Ćwiczę się przez całe życie w sztuce czytania (języka) faktów. Jestem czasem jak barometr.

Daj swojemu dziecku (kolegom, koleżankom, mieszkańcom gminy...) szansę odkryć swoją duszę! Lobe den HERRN, meine Seele, und was in mir ist, seinen heiligen Namen! Lobe den HERRN, meine Seele, und vergiss nicht, was er dir Gutes getan hat - wyśpiewywałem kiedyś na spotkaniu ekumenicznym w Niemczech. Małe spotkanie polsko-niemieckie zorganizowałem kiedyś w Annopolu. Wtedy śpiewaliśmy kanon "Herr, gib uns Deinen Frieden...". Dzisiaj rozpoczęło się Spotkanie Młodych w Rotterdamie. Czemu nie pomarzyć :-)

niedziela, 26 grudnia 2010

Po kolei




1.Jestem bratem wielu, bo daję się wszystkim poznać do dna duszy i w ten sposób zapraszam do wspólnego wędrowania w perspektywie największego sensu.
2. Przenikasz i znasz mnie Boże. Wiesz kiedy siedzę i wstaję. Znasz mnie na wskroś, serce i nerki, i każdą myśl i słowo... Taka była osnowa watykańskich rekolekcji przed-papieskich kardynała Karola Wojtyły.
Lubię mówić o sobie, że po to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Wierzę, że kto dotrze w tym świadczeniu do kresu, pozna Boga. Więc piszę. Nikt jeszcze nie opisał bytu,jakim jest nasze życie rodzinne. Więc próbuję.
To tylko jest nieudolna próba. Essay. Heidegger mawiał, że naszym celem jest "troska o to, co istnieje i wyznawanie się Jestestwa"
3. Rewelacyjny jest link na neurofilozofię. Taki skrótowy wgląd. Kto jest przyzwyczajony do takiego języka, rzuci tylko okiem. Kto nie, musi przetrawić tekst parę razy. Warto.
Dla mnie był to punkt kulminacyjny i kwintesencja Bożego Narodzenia 2010. Jakbym dostał drugie życie, na poziomie neuronowym. I znów mam podobna refleksję, jak po wyjeździe do Viessmanna - cóż znacza te nasze lokalne sprzeczki???
4. Jestestwo, struktura świadomości, istota człowieka u R.Ingardena itd. - to moje zainteresowania. Niewyraźnie od dzieciństwa. Wyraźnie od Tomasza Manna, studiów na ATK.
5. Mam świadomość, że dobry ostatni dałem post! I ile w nim pedagogicznych odniesień (Hermenetyka, Fenomenologia, neurofilozogia, NLP, OK, moje PP...) - o tym bym chciał permanentnie dyskutować na radach pedagogicznych, szkoleniowych itd. Tzn. o człowieku,antropologii, która jest matka pedagogik wszelakich. Bez badania i rozumienia człowieka (samego siebie) nie ma szkoły, ani religii, ani samorządnej wspólnoty lokalnej. Przez 27 lat załatwiał to za nas, czyli za świadome, nowoczesne, rozwijające się społeczeństwo, JPII!!! Po nim znów jest pustka.
6. Specyficzne stany mózgu, i reszty organizmu.... tworzą podstawę świadomego przeżywania przeze mnie mojego Bożego Narodzenia 2010. Bo dla świata narodził się raz, w Betlejem.
7 Korelaty Boga... Właściwie jest jeden, ale w rozmowach używamy nazwy w różnych znaczeniach: kościelno-powszechno-poboznościowym, biblijno-teologiczno-rozumnym, filozoficzno-abstrakcyjnym... Mnie najbardziej odpowiada środkowe.
8. Nowonarodzone dzieciątko... - męczy mnie taka mowa. Jeśli mogę, wychodzę.

***

Przed III sesją Rady Gminy zagladam na strony NGO - "Program współpracy to dokument opisujący zasady, formy i przede wszystkim zakres współpracy między samorządem a organizacjami pozarządowymi. Określa on priorytetowe zadania publiczne, a nowelizacja ustawy wprowadziła ponadto obowiązek zapisania w programie wysokości środków przeznaczanych na współpracę.

Istotą tworzenia programu współpracy jest proces konsultacji jego treści z organizacjami pozarządowymi. Jeśli dokument powstanie w wyniku wspólnych rozmów obu stron – samorządowej i pozarządowej – będzie istniała większa szansa na efektywną współpracę w danej społeczności lokalnej".

Dzisiaj życie urzędników jest łatwiejsze. Wszystko można ściągnąć z Internetu. Łatwo jest o literę prawa, jak zawsze trudno jest zrozumieć jego ducha. Temu służą liczne inicjatywy, np. w Małopolsce „Samorządowa Akademia Współpracy”. Rzeczpospolita Norwidowska powołała Uniwersytet Obywatelski LGD "Równina Wołomińska". Jest szansa. Jest nadzieja :-)

9. W Rotterdamie jutro rozpocznie się kolejne Spotkanie Młodych. Szkoda, że nasi młodzi nie maja kasy na wyjazd. Chętnie zamieniłbym fundusze wyjazdu studyjnego LGD na Taize, ale to różne programy i różne finansowania ;-(
JAK INWESTOWAĆ W MŁODYCH, W LEPSZĄ PRZYSZŁOŚĆ ŚWIATA?

sobota, 25 grudnia 2010

Boże Narodzenie i neuroteologia

Msza święta w radio. Zasłyszałem ulotnie, przechodząc przez kuchnię. Niby chwila, niby przypadek, a ile mi dały! Jaką szansą jest każda msza - wsłuchać się w teksty stałe i czytania biblijne, rozszerzyć horyzont spraw i swojego życia w przyjacielskiej wspólnocie, życzliwej, przeżywającej i szukającej tego samego. Największy wymiar życia dostępny jest we wspólnocie przeżywającej największe nadzieje i tajemnice. Jest w tym wieczność i niezniszczalność. Nawet śmierć nie jest wtedy problemem. "Śmierci, gdzie jesteś o śmierci, gdzie jest twe zwycięstwo".

Taka myśl przyszła, lekka, wątła jak nitka babiego lata. Każda myśl ma swój przedmiot (zewnętrzny) i proces kognitywny (wewnętrzny). Takie nitki zawiewają co i rusz, ale kto na nie zważa? Kto oderwie się od swoich zajęć, albo wstanie z łóżka, żeby je zapisać? I ulatują skarby. Gdyby wszyscy przykładali wagę i starali się pieczołowicie notować nitki babiego lata, formę prywatnego objawienia, świat byłby nieskończenie bogatszy i szczęśliwszy. A tak, ciągle dominuje ekonomia i inne technokracje!
Idę o zakład, że nasza świadomość wykorzystywana jest w niewielkim stopniu. Pojawiają się na jej ekranie (niczym kliszy fotograficznej) niezliczone ślady nieskończoności, ale je przepuszczamy, gubimy, pochłonięci samymi sobą. A w tej warstwie świadomościowej naszego życia są ślady wieczności Boga. Obraz i podobieństwo. Choćby pozaczasowość. Przecież moje "ja" także jest zbudowane z było, jest i będzie. W każdym moim "teraz" jest było, jest i będzie.

W neuroteologii bada się neurologiczne procesy stanów modlitewnych (mistycznych?). Opisy badań można znaleźć pod hasłem "God helmet". Boże Narodzenie 2010 może być bogate techniką i nauką. Ale Biblia się nie starzeje i nie traci nic na aktualności :-)

piątek, 24 grudnia 2010

W bardzo świątecznym (rodzinnym) klimacie

Czym jest dla mnie Boże Narodzenie?
Okazją do większego myślenia. Niczym innym. Jak życie samo.
Na katechezach mówiliśmy, że Jezus z Nazaretu urodził się raz, ok. 2000 lat temu. Odtąd każdy dzień jest dobry, by stawiać takie pytanie. No, może nie tak od razu. Pytanie rozchodziło się kręgami powolutku na cały świat.

Stawiając to pytanie jesteśmy w kręgu pewnej religii i pewnej kultury. Trzeba najpierw uwierzyć, że Bóg jest, że jest osobowy, że ma plan wobec człowieka (nie jest mu obojętny), że się objawia, i że Jezus jest spełnieniem obietnic i oczekiwań z czasu Starego Testamentu. Trzeba mieć jakąś rozumną koncepcję tego wszystkiego. Tak jest w chrześcijaństwie.

Jak to wygląda w moim życiu? Zostałem wychowany w rodzinie wierzącej, nasiąkłem wiarą i jej stylem życia. Trudno przecenić tę domową szkołę formative assesment, czyli OK - pedagogiki podmiotowej. Później przez resztę zycie nasiąkam kulturą śródziemnomorsko-biblijno-personalistyczną.

Jej osią jest wiara, że człowiek nie żyje w obcym sobie wszechświecie, wrogim, w którym zostanie unicestwiony. Przeciwnie. Wierzymy, że przynajmniej świat człowieka jest pełen sensu, sensu najwyższego - miłości, akceptacji kochającej, rozumiejącej, wybaczającej. Uff, co za ulga. Ta miłość, prawda, sens daje się nam! Ona jest poza mną, ponad mną i nieskończenie mnie przerasta. Ale równocześnie jest we mnie?! Co niniejszym potwierdzam. Owszem, sam jej nie wymyśliłem, ja tylko się na nią otwieram, przyjmuję. Ona odpowiada moim najgłębszym tęsknotom. Ona staje się moja drogą, życiem.

Co bym nie pisał, i ile bym nie pisał, wszystko będzie się kręcić wokół powyższych wyznań. To jest moje Boże Narodzenie, o każdej porze dnia i nocy. Bez względu na kartki w kalendarzu. Daty sa tylko pretekstem do intensywniejszego myślenia :-)

Ważne zdarzenia poprzedzające 24.12.2010

1. Wyjazd do Viessmanna, Allendorf, Frankenberg 15-17.12.2010
Propozycja przyszła tuż przed. Mogłem, pojechałem. Cieszyłem się na kon-tekst. W szkole wybuchł smród zgniłego jaja. Mieliśmy się nim zająć akurat po powrocie. Dostałem ponad 1000 kilometrową i kilkudniową perspektywę. Co za dobrodziejstwo. Nie tylko dla mnie, dla wszystkich, bo miałem szansę zdystansować się. Cóż znaczy mały konflikt lokalny, wobec procesów globalizacyjnych. Europeizacja Europy, w obie strony. Swój świat wiozę tam, na ich świat szeroko otwieram oczy i obiektyw aparatu. Przy takich okazjach wystarczy słuchać głosu wewnętrznego i notować. po kartke i długopis sięgnąłem już w samolocie.
"Jedyną sensowna filozofią jest filozofia na "tak". Bo cokolwiek bym o rzeczywistości nie myślał i nie pisał, to ona najpierw "JEST". Stary problem realizmu metafizycznego rozstrzygnięty. Jakież stąd konsekwencje! Ktoś mnie chce, jedność życia ... Cóż zostało dla mnie? Patrzeć, doświadczać, z rosnącym podziwem i dawać świadectwo. Ktoś już to powiedział! "Ja na to przyszedłem na świat, żeby dać świadectwo prawdzie". Dziękuję, mam takie samo przeświadczenie. Czyli - spokojnie mogę powiedzieć, że dociera do mnie przy różnych okazjach, że mam Go naśladować. Mam naśladować swego Mistrza. To nic odkrywczego, ale dalszy ciąg samolotowych refleksji mnie zaskoczył. Być jak On? No ładnie, to nic dziwnego, że każdy kto tak myśli ze zrozumieniem musi się poczuć grzesznikiem. Widać gołym okiem. Mam cię Andrzeju, ty tak zawsze myślałeś, nawet wspominasz tę perspektywę własnej grzeszności w ostatnim liście z Kazachstanu/Turkmenistanu, z Kościoła na Wschodzie".

Wszystko, dla człowieka uważnie przeżywającego życie, się łączy. Dawanie świadectwa wróciło w Allendorf, w przerwie między prezentacjami i stworzyło powiązanie z drugim człowiekiem. Nie pamiętałem wtedy tego, co zanotowałem w samolocie! Bo i nie dla mnie ważne było wtedy to stwierdzenie, użyte w zupełnie innym zastosowaniu, co jeszcze ujawni się w innych postach.

Na kartce (odwrotna strona wydruku biletu elektronicznego) mam jeszcze:
"Ten wyjazd jest ważny w każdej chwili i każdym aspekcie: obrazków za oknem, krajobrazów,spotkanych ludzi, przelotnych słów, zdań, tu i tam - wszystko jest tekstem kulturowym. We własnej - znaczy LOT-u - gazecie przeczytałem o ojcu Ludwiku Wiśniewskim, z którym się jednoczę, w gazecie od sąsiada z lewej strony, jak się potem okazało z Ujazdu, o "Samotności katechety", przedruku z Polityki w Angorze.

Ogromne znaczenie wyjazdowi nadaje kontekst samorządowej historii lokalnej. Strachówka, Jadów i Tłuszcz zmieniły wójtów i burmistrza. Jedziemy w tym samym kierunku. Jestem częścią tego nowego układu, Wspólnoty Samorządowej, i jadę na spotkanie wyzwań, jakie niesie kontakt z wielka firmą globalną (globalnego docieplenia :-). Wierzę, że mój wyjazd jest potrzebny wszystkim nowocześnie myślącym mieszkańcom i przyniesie nam korzyść. Jest znakiem. Zdaję sobie sprawę, że może nikt nie będzie chciał (ani gotów) go odczytać.
To jedno. Drugie, to konflikt w szkole. Nie personalny, między mną i..., ale całej szkoły. Koncepcji szkoły w wyzwolonym świecie! Bo jak ma wyglądać nasza normalność uwolniona od zagrożeń władzy gminnej? Wierzę, że wszystko można rozwiązać z pożytkiem, pod warunkiem szczerości i otwartej dyskusji, a nie podrzucania gorącego kartofla, lub zgniłego jajeczka, ot tak, w przelocie. Cóż to jednak znaczy z takiej odległości? A nawet z wysokości 10 tys. metrów, na których odbywał się lot!

Jak nie myśleć o rodzinie - z góry? Czułem się prawie jak Bruce wszechmogący i do tego w przeddzień świąt. Boże Narodzenie i rodzina - muszę dać świadectwo dzieciom i wspólnotom, w których przyszło mi żyć.

Te same sprawy życia i śmierci, innym światłem i powietrzem opływają tu i tam. Bo w każdym wyjeździe coś nowego widzimy, coś innego jemy, kogoś ciekawego spotykamy - ale najważniejsze jest tam: dom, rodzina, szkoła, katecheza..."

Tak pisałem w samolocie "Embroer", na trasie Warszawa-Frankfurt nad Menem.

Potem był "Die Sonne Frankenberg Hotel", lepsze poznanie grupy fajnych ludzi. Oczywiście prezes SKPR jako osoba wiodąca, dalej burmistrz, wójtowie, inni prezesi i vice płci obojga, przedsiębiorca z Tłuszcza, a nawet poetka. Wszyscy kompetentni i z poczuciem humoru. Można z nimi robić kabarety i inne scenariusze.
W Akademii Viessmanna też coś notowałem, ale na inną okazję. Dzisiaj wyłowię tylko wątki bożonarodzeniowe.
"Choinki i świąteczne dekoracje były wszechobecne. Najbardziej mnie ujęły trzy świece adwentowe przed wejściem do hotelu i oczywiście Biblia w hotelowej szufladzie w trzech językach. Kto chce,może być chrześcijaninem w wolnym świecie i modlić się do woli.

Główny grzech świata pozostaje ten sam od początku stworzenia: nie będę służył. Odkrycie? Nie, konsekwencja sekwencji zdarzeń. Budzę się, wstaję,biorę prysznic ... i nadal kiepsko. Włączam medytację. I tu najważniejsze "MOGĘ, NIE MUSZĘ!! Mogę medytować, mogę się modlić, nikt mnie nie przymusza. Ja chcę szukać Prawdy, chcę służyć. Chcę znaleźć Miłość. Ustawiam się świadomie i z pełną zgodą, jako proszący. Ustawiam się niżej w hierarchii bytów. Proszę i dostaję. W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
Podkreśliłem, że jest to "bardzo ważne spostrzeżenie poranne".

2. Rada Pedagogiczna - początek odnajdywania się w nowych okolicznościach.
3. II Zwyczajna Sesja Rady Gminy, zaprzysiężenie wójta Piotrka - początek nowej ery samorządowej.

***

Wczoraj przeczytałem od początku środowy post, coś tam poprawiłem, a przede wszystkim dołączyłem ważne linki. Wiele godzin siedziałem także nad zdjęciami ze szkolno-gminnej wigilii. Celebrowałem każde, choć nie byłem ich autorem.
Wystarczy na nie spojrzeć, żeby ujrzeć ogrom pracy, jaki ją poprzedzał. Nie, nie - nie myślę tylko o wypiekach i gotowaniu. Myślę o latach konsekwentnej pracy w zespole, dla ludzi, w każdym wieku, bez względu na poglądy i przynależność!! Wbrew szkodnikom!
Wczoraj "naczynie" było już gotowe, należało je tylko wypełnić treścią. Boże, ile trzeba było wiary przez lata (16), żeby nie zwątpić. Ślady walki wewnętrznej i prawdziwej ceny za Rzeczpospolita Norwidowską widać nawet w poście Grażyny z 9 grudnia. Ile skarbów jest zakopanych jeszcze w naszej ziemi. Ile pereł!
Filmiki z wiekim trudem wpycham na fb :)

czwartek, 23 grudnia 2010

III Sesja Rady Gminy

Jeśli chcemy wiedzieć, co teraz robić w Strachówce, słuchajmy dyskusji o Białorusi i Turkmenistanie. Świat przychodzi nam z pomocą. Cały wolny świat dyskutuje, jak pomóc sąsiadom zza wschodniej granicy. O kościele w Turkmenistanie pisze o Andrzej. Jak można pomóc społeczeństwu, które nie czuje potrzeby zmian, ani wolności? Świat rozważa sankcje, z pełną świadomością trudności i wątpliwości z tym związanych.

Wszyscy zgadzają się, że bez rzetelnych informacji, czyli bez wolnych mediów mentalność i co za tym idzie system władzy nie ulegnie zmianom. Wśród tych informacji jest m.in. wiedza o majątku, jaki zgromadził Łukaszenko, jak każdy dyktator.

To, o czym mówi świat, Polacy znają od dawna. Jeśli zrobili choć maturę. Każdy maturzysta musiał poznać "Głos wolny, wolność ubezpieczający" dzieło powstałe w kręgu króla Stanisława Leszczyńskiego w 1743 roku. Jest to traktat polityczny o potrzebie reform.

Ja - póki życia - nie zamilknę. Bo wy możecie mnie łajać, gorzej gdybym na Sąd Ostateczny poszedł z grzechem zaniechania.

Mam w ręku program najbliższej sesji rady. Z podpisem przewodniczącej, nie grupki radnych. Nic to nadzwyczajnego, choć w naszej gminie musieliśmy czekać na tę normalność 16 lat! W Markach na budynku magistratu wisi wielki ekran, a na nim wyświetlają się komunikaty dla mieszkańców, m.in. zapraszające na sesję rady miasta i informujące o najważniejszych punktach obrad. Większość gmin w Polsce umieszcza video-relacje z sesji. W wielu gminach idą transmisje obrad na gorąco, w Internecie, lub w telewizjach kablowych. U nas zewsząd słyszę krytykę, kiedy o wszystkim piszę (informuję mieszkańców). Przeżyję. Najwyżej nie będę uczestniczył w biesiadnych spotkaniach. Niech opisują je inni.

W miarę możliwości będę chodził na sesje rady. Ba, uważam, że powinienem dostawać nawet wołanie-prośby-misję z różnych stron - "idź, słuchaj, oserwuj i pisz, pomożesz nam w budowie społeczeństwa obywatelskiego". Rola prasy, mediów jest nie do zastąpienia.
Wierzę, że każda sesja będzie wydarzeniem. Że nie będzie kontynuacją poprzedniego systemu przegłosowywania gotowców (z burzliwymi wyjątkami, gdy jakaś grupa miała swój interes). Wiem, że jest to największa trudność obecnej kadencji. I znów, choć może to brzmi sarkastycznie, światowa dyskusja o Białorusi może przyjść nam z pomocą. Oni tam też mają 16 lat pseudo demokracji za sobą.

Najpierw są ludzie, potem struktury społeczne, szczeble władzy itd. Musimy przypomnieć sobie podstawowe definicje: gmina jako wspólnota mieszkańców, dobro wspólne, samorządność, zasada pomocniczości, solidarność, miejsce i rola szkoły w społeczności lokalnej, europejskie prawo do dobrej administracji itd.itp. Z racji wykształcenia i doświadczeń życiowych chcę być zapleczem intelektualnym nowej władzy. Chcę służyć. Być czymś w rodzaju amerykańskiego wynalazku "think-tanku". Nauka społeczna kościoła (nb. rozdz.13) jest nieocenionym i niedocenionym dotychczas w Polsce narzędziem. Śmiało sięgnijmy po nie. Możemy nadrobić stracony czas i być prekursorem w kategorii "wspólnota gminna". W dziedzinie inwestycji będzie trudniej.
Generalnie, w Polsce rozmowa publiczna, dyskusja o wspólnych sprawach, stoi na niskim poziomie. Wskazówki i przykład ludzi nauki są bardzo potrzebne. Po to powstał projekt Uniwersytetu Obywatelskiego LGD "Równina Wołomińska", z o. Andrzejem Madejem OMI, jako rektorem. Andrzej Madej jest takim bogactwem, że powinniśmy codziennie z nim i za niego śpiewać "Gloria in excelsis Deo, et in terra pax hominibus bonae voluntatis". Możemy go spotkać i czytać na setkach (tysiącach) stron internetowych.
Tekst Romana Ingardena w "Książeczce o człowieku" pt. "O rozmowie owocnej słów kilka" jest lekturą prostą i owocną. Napisałem o tym do "Patrii", ale chyba dotąd nie opublikowali. Dołączyłem ten artykuł do dossier dla wojewody, które wręczyłem w czwartek 2.12.2010 w sali OSP, tuż przed II turą wyborów samorządowych.

Bez głosu wolnego, wolność ubezpieczającego, żadne społeczeństwo nie może się rozwijać i żadna władza sobie nie poradzi. Niech ten głos wolnych ludzi, świadomych swojej wolności, ubezpieczających wolność wszystkich, zwłaszcza najsłabszych, narodzi się obficie w tych dniach w gminie Strachówka: w Radzie Gminy, szkołach, parafiach, w urzędzie, w stowarzyszeniach, sołectwach, kołach gospodyń, strażakach z OSP, instytucjach państwowych, firmach prywatnych, i wszystkich ludziach dobrej woli :-)

PS. Zaraz dam na fb zapowiadane filmiki z opłatka FDNT i opłatka w Zespole Szkół Rzeczpospolitej Norwidowskiej :-)

środa, 22 grudnia 2010

Dzień szkolnej wigilii (1)









Filmiki będą jutro. Tu, lub na fb :-)

Zdjęcia obrazują większe sprawy niż się wydaje. Widać, kto buduje wspólnotę i działa ze wszystkimi i dla wszystkich, a kto nie. Ci drudzy jeszcze nie raz będą chcieli dzielić i skłócać.

Dzień szkolnej wigilii (2)











Wigilia to dzień przed. Czuwanie, oczekiwanie na. Kiedyś miał dla mnie znaczenie, czułem odświętność. Dzisiaj nie czekam w szkole na nic. Więc byłem w jej budynku dopóki musiałem. Lekcje skończyłem, zdjęcia zrobiłem, Zygmunt zadzwonił, że samochód zrobiony. Wróciłem do domu uwożąc choinkę, którą nam wczoraj kupił pan Krzysiek.

Zygmuntowi wieczna chwała. Wczoraj nas odwiózł, dzisiaj po nas przyjechał zaraz po godz. 7.00, samochód nareperował. Jak się nadziękować, wywdzięczyć?

Do szkoły jechać musiałem. Ważyłem wewnętrznie kilkadziesiąt ton, nie zaciągnąłby mnie i w sto koni, ale Zygmunt potrafi.
Noc była pusta, ale mnie już chyba nie zwycięży. Dałem sobie radę. Grażyna znosi to gorzej. Rozmyślam w ciemności, teraz bardzo jasnej, księżycowej, z wielka wprawą. Mógłbym zagrać Bilbo w Rivendell. Byle duch się miał o co zahaczyć, a mój od dłuższego czasu ma. Żywot dopełniony nie ma tu co więcej szukać, chyba, że to dla was bardziej pożyteczne.

Myśli kręcą się wokół tego samego - jak łatwo manipulować ludźmi, którzy boją się objawić. Niektórzy sami wtedy zaczynają atakować, byle obronić swoje status quo i swój sposób myślenie, a może raczej nie-myślenia. To nie jest problem Kapaona(ów). Nie uciekniecie przed nim. Wcześniej, czy później, jak się rozprawią z nami, wezmą się za innych. Po trupach dążą do władzy. Tego problemu nie rozwiążą żadne dwustronne rozmowy. Kogo z kim? Ktoś wie? Bo ja nie.
Zawsze piszę swoje własne zdanie, za które jestem gotów ponieść całkowitą odpowiedzialność. Podaję fakty, albo osobiste refleksje.

Wiele osób mówi, że nie czytało mojego bloga, ale wszyscy wiedzą, że źle piszę i nie mogę mieć racji. Mimo, że wyliczam fakty! Wiele osób w gminie wie, że Kapaon nigdy nie może mieć racji, bo tak mówił były wójt przez 16 lat. Młodzi wychowali się w takiej plotce. Łapki nie ma, metodologia pozostała. Ktoś następny się nią posłuży. Już to odczułem. Ale chociaż to we mnie walą, większość interpretatorów stosuje zasadę "kowal ukradł, młynarza powiesili". Mnie obsmarowują do kuratora, skarżą do sądu za wyimaginowane łamanie ciszy wyborczej, włamują na konto w Internecie, zmawiają się za plecami, aby wystąpić o zmianę nauczyciela itd.itp. Mnie atakują, a kto inny czuje się atakowany i pokrzywdzony! Paradne. Tak było też za czasów Łapki, on ustalił zasady współżycia w gminie. Na jak długo?! Co bym wtedy na niego nie powiedział, a był zdrajcą, oszustem, krzywoprzysięzcą, to i tak ja byłem winien, bo o tym pisałem. Ba, oskarżają mnie, że zniszczyłem człowieka i jego rodzinę. Ktoś nawet namawiał Grażynę przed II turą, żeby porozmawiała ze starym wójtem i się z nim dogadała. Dziś mnie każą się dogadywać, z innym graczem na scenie lokalnych rozgrywek. Nic nie rozumieją. Tak samo ci, którzy powtarzają formułkę - "że ja szkodzę Grażynie". Po raz pierwszy usłyszałem ten slogan na początku października. Powtarzają do dziś. A nie łatwiej spytać Grażyny, kto jej pomaga, a kto szkodzi?!

Sens mojego bycia w szkole ratują niektóre klasy, z którymi można poszukiwać prawdy. Wspólnie, nie będąc wcale zmuszonym do bycia super i prawie nad-nauczycielem. Wystarczy być sobą i szanując się nawzajem otwierać na większe perspektywy poznawcze.

Lubię chodzić po korytarzu z wielką zapalona świecą, zdegradowanym paschałem. Niosę światło Chrystusa. Jesteśmy (świeca i ja) znakiem.

Klasie piątej kazałem rozpoznawać fakty i mity wokół Bożego Narodzenia. Robili tabelkę. Sam miałem w ręku wydruk z komputera: co jest w Ewangelii u św. Łukasza, a co u Mateusza. Co można wiedzieć o czyimś dzieciństwie po kilkudziesięciu latach? Nawet własnego ojca i matki, nie mówiąc o pradziadkach. Nie ma wiary bez myślenia. Niech przeszukają swoje domowe biblioteki i pół Internetu. Pod choinką i na talerzu raczej nowych faktów nie znajdą i Bóg im się nie narodzi :-(
SZUKAJCIE A ZNAJDZIECIE!

W przerwie zaszedłem po okulary do gabinetu dyrektora i zesztywniałem jeszcze bardziej. Grażyna odbierała telefon. Każdy telefon niesie grozę. Taki jest dla mnie klimat obecnej szkoły. Łapki nie ma, klimat jeszcze trwa. Takie są fakty, spisałem je niejeden raz. Donosy, anonimy, telefony, wizytacje, pretensje rodziców, fałszywe usmiechy niektórych, ich próby ustawiania nauczycieli, ataki na Grażynę i na mnie. Taki jest dla mnie (nas?) klimat. Taka jest cena, którą płacimy za Rzeczpospolitą Norwidowską - nasze dobro wspólne. Czyje? Przecież pięć lat czekaliśmy na zaakceptowanie przez radę gminy - co samo w sobie jest bezsensem - nazwy. Czy wszyscy się z tym faktem pogodzili?

Brakowało mi punktu zaczepienia do tego posta, do czasu reakcji jaką wywołał we mnie głupi telefon do dyrektora. Brakowało przez długie nocne godziny, a i potem. Po telefonie złapałem kartkę, był punkt zaczepienia, był początek posta.

Nie poszedłem do "0", sorry Mirka. Poszedłem na zastępstwo do czwartej, na j.polski. O dziwo, dużo łatwiej prowadzić język polski, niż religię. Choć metodę zastosowałem tę samą (coś podobnego stosuję również na blogu). Prowokowanie do myślenia i dzielenie się ze sobą jego owocami.
Temat z podręcznika - "Na podwórku". W książce trzy obrazki i wiersz Anny Kamieńskiej. Skoro trzy, to niech szukają podobieństw i różnic. Tak dochodzi się w fenomenologii do rozróżniania i definicji bytów. Do czego są podobne, w czym różne. Taki punkt jest we wszystkich testach z języka angielskiego, w części ustnej (FCE itd.)Uczniowie spróbowali sami i wyszło. To prosta metoda określania, czym coś jest. Trzeba rozróżniać byty, po to mamy rozum. Hermeneutyka i fenomenologia są stosowane w pedagogice. Tak samo w dziedzinie wiary. Wiara bez myślenia staje się zabobonem.
Wprowadziłem także na lekcji jedno nowe słowo - "rekreacja". Zdefiniowaliśmy je słownikowo, zaczynając od przedrostka "re" - coś czynić ponownie, jak renowacja, rekolekcje, ale nie rekin. Kreacje dziewczyny znają - stworzyć coś z ubrania na specjalne okazje. Jest kreator, a przede wszystkim Creator. I to poszło łatwo, przyjęli ze zrozumieniem. Wiem, popełniłem błąd zaniedbania, powinienem zdefiniować na co najmniej trzy sposoby. Tego uczyli nas w Krakowie, Mary i Amber z Gonzaga University, USA. Potem jeszcze przeczytaliśmy na lekcji wiersz o tym, że nikt nie musi wszystkiego wiedzieć i wszystkiego rozumieć. Nie musisz, ale próbuj. Metoda różnicowania jest bardzo pomocna. Podobała mi się lekcja, dała mi dużo do myślenia. Ale i tak wiem, że ani oficjalna szkoła, ani oficjalny kościół nie potrzebują filozofującego katechety.

Opisane wyżej problemy nie są tylko problemami Kapaonów. To jest problem genetyczny Rzeczpospolitej Norwidowskiej. Każdy kto się w dzieje nasze wczyta, powie o naszej idei "niepospolita". Brzmi zagadkowo?

Na radzie zabrakło mi takiego rozwinięcia naszej rozmowy, które poszłoby torem definiowania przez różnicowanie, żebyśmy doszli do konsensusu. Możemy się różnić wyznaniowo, politycznie, materialnie i światopoglądowo, ale mamy wspólne metody (m.in. OK - Ocenianie Kształtujace, co ja nazywam na swój użytek PP - Pedagogiką Podmiotową). Od dawna suszę głowę Grażynie-dyrektorowi, że konieczne jest wypracowanie większego konsensusu. Kto kogo lubi, a kogo nie - ma mniejsze znaczenie. Ja "znak pokoju" każdemu podam (tak jak byłemu wójtowi 11 Listopada) i nawet opłatkiem się połamię, życząc wszystkim darów Ducha Świętego (sobie też)- DAR MĄDROŚCI na przykład -
1/ Uzdalnia nas do tego, że potrafimy przeżywać swoje życie w świetle ostatecznego celu. Ujawnia nam prawdziwy sens naszego życia. Ukierunkowuje nasze serce i działanie ku Bogu, ku ostatecznemu celowi. Umiejętność patrzenia na świat, drugiego człowieka, na siebie samego przez pryzmat wiary. Czyli tak, jak na rzeczywistość ziemską patrzy Pan Bóg. Ostatecznym celem człowieka jest zbawienie, jest zjednoczenie z Bogiem.
Dzięki temu chrześcijanin zawsze ma poczucie sensu życia
2/rozumu,
3/rady,
4/męstwa,
5/umiejętności,
6/pobożności,
7bojaźni Bożej.

Jasełka były nietypowe, bo gimnazjalne. Prawdziwe dla wieku wykonawców. Jak wśród ich codzienności odnaleźć dobre duchy i wzory mądrych kolegów i koleżanek. Jak przeciwstawić się złym podszeptom. Jak być sobą w każdym środowisku i żadnemu nie ulec. Mieć kręgosłup. Wymagać od siebie, nawet gdyby inni nie wymagali od nas. To mógłby być mój scenariusz, chętnie bym się pod nim podpisał. Było w nim echo metody ignacjańskiej "rozeznawania duchów". Pedagogika ignacjańska też jest warta dyskusji na naszych radach pegagogicznych.

Po ostatnich warsztatach nt. jak radzić sobie ze soba i z pokusami, gimnazjaliści, w tym nasz syn Andrzej, mieli kolejna okazję dorastać do życia. Dięki wychowawczyni Renacie, dzięki pedagogom. Widziałem i słyszałem u własnego syna, jak to było ważne i jak nas sprawdzał, czy uważnie oglądaliśmy ich występ.
To było piękne oblicze naszej szkoły. Oblicze konsekwentnie wypracowywane przez lata i przez świadome decyzje kadry zarządzającej!!! I cóż, że jest grupka warchołów w gminie, która próbuje go niszczyć. I cóż, że nawet w kuratoriach mogą nie wszystko rozumieć!!!

Potem był opłatek szkolny w dwóch odsłonach. Najpierw z uczniami.

O godz. 14.39 była wieczerza wigilijna szkolno-gminna dla nauczycieli, pracowników szkoły i urzędu gminy, dla rodziców, dla starszych mieszkańców. Wigilia była ponad podziałami, z wójtem, przewodniczącą rady gminy, radnymi, sołtysami. Jasełka były te same. Nauczyciel języka angielskiego Paweł Styś poszedł na całość i dał przy klawiaturze koncert kolęd. Każdy ma jakiś talent, byle chciał się objawić i nim dzielić! Hurra!
Widzę, że są kolejne filary pod budowę jawności i przejrzystości życia szkolnego. Takich nam trzeba, tych którzy wychodzą poza rytynowe "dzień dobry", "dziękuję", żarciki w pokoju nauczycielski i lekcje wpisane do dziennika. Idzie nowych ludzi plemię (kard. St.Wyszyński - Prymas Tysiąclecia, więc mogę cytować jego proroctwo :-). Hurra.

Wracając do domu, zatrzymałem się przed ogłoszeniami na ścianie "po-żydowskiej" karczmy. Wśród nich wyczytałem zaproszenie dwóch strachowskich radnych na II Sesję Rady Gminy. Ja miałem zwyczajne zaproszenie od przewodniczącej Rady. Gdybym widział to drugie, czułbym się jeszcze bardziej świątecznie. Wiemy że komitetów było pięć, a nawet sześć. Wiemy, że w drugiej turze Grażyna, Magda, Piotrek i nawet Jarek przyjęli jeden front, aby pokonać Łukaszenkę naszej Białopolski. Przyniosło to sukces. Wiemy, że komitet Sylwka i Kryśki stanął z boku, albo postawili na przegranego konia. Mają jakieś swoje plany. To może być groźne dla społeczeństwa obywatelskiego. Trzeba być czujnym.
Trochę sobie dworuję z tego ogłoszenia i nie ja pierwszy się nim zainteresowałem, skorzystałem z podpowiedzi. Jest ono z gatunku "straszno i śmieszno". Jest sygnałem dziwnych działań - może na wzór Ślązaków albo Basków. Na ile sposobów można dzielić ludzi? W nieskończoność.

Na część biesiadną opłatka szkolno-gminnego nie zostałem. Nie miałem nastroju. Po poniedziałkowej radzie, na której nie zrozumieliśmy się. Mam żal, że nie udało się uchwycić wyższego poziomu rozmowy o szkole, w świetle zagrożeń, które omawialiśmy. Wymiana zdań była zbytnio spersonalizowana i nie sięgnęła istoty rzeczy. Mogę o tym pisać, bo tego nie było. Nie wolno mi tylko pisać o tym, co było.
Jednym z podstawowych warunków szkoły jest nie tyle program ministerialny, co konsensus poglądów każdego z nas na wspólne "dziecko", jakim jest szkoła. Żadna szkoła nie wzleci w niebiosa, jeśli na zewnątrz będzie miło, a wewnątrz będą drzemały demony. Nawet przy zrealizowaniu wszystkich programów przedmiotowych. Dyskusja jest możliwa. Żyjemy w kulturze dialogicznej. To jest warunek rozwoju, albo stagnacji.
Jeśli z kimś nie układa mi się rozmowa, to - tym bardziej - nie będę siadał z nim do stołu biesiadnego.
Trochę smutny był dla mnie koniec tego dnia. Ale może Nowy Rok przyniesie jakieś zmiany na lepsze?

wtorek, 21 grudnia 2010

Zaćmienie księżyca i trędowaci

Wróciłem z kościoła. Na parę minut zaćmił się nasz księżyc - usłyszałem za plecami, w trelewizorze. Czasem nawet literówki czemuś służą, tak wyszło "trele".

Byliśmy na mszy dziękczynnej za wybory samorządowe. Intencję zamówił Komitet Wyborczy Wyborców "Wspólnota i Dziękczynienie". Nasz komitet nie miał jedynie celów wyborczych. Chcemy kierować się Duchem Świętym i nauką społeczną kościoła. Sobór Watykański II, a potem wszyscy papieże realizujący jego wskazania, powtarzają, że każda władza - i aspirujący do niej - powinni podawać wyborcom i obywatelom - czyli członkom wspólnot lokalnych i narodowych, państwowych - "motywy życia i nadziei". Naszymi motywami są wspólnota i dziękczynienie.

Dzisiaj na mszy poczułem, że dla mnie, dopiero podczas liturgii dziękczynnej i adwentowej odbyło się właściwe zakończenie procedur wyborczych. Moje myślenie i postrzeganie świata kształtowane jest w szkole biblijnej.
"Czyż nie dziesięciu zostało uzdrowionych?... Z bardziej codziennych przykładów. To załóżmy, że osobiście pomogłeś odbudować domy 10 ludziom którzy stracili swój majątek w powodzi. Tylko jedna osoba podziękuje a pozostałe 9 nawet tego nie zrobi. Co gorsza za jakiś czas, lub nawet po chwili staną się twymi wrogami, przestaną szanować, wyzywać, lżyć. Czy dalej byśmy byli pełni optymizmu, pewnie zaczęły by się pojawiać myśli, na co to wszystko robimy ?"

Nie chcę, oczywiście, nikogo obrażać, nikomu przysrywać. No, może kołtunom i Dulskim. Ja opisuję swoje życie, nie wasze. To ja tak myślę o życiu, i tym się kieruję. Wyjaśniam, bo ciągle ktoś się czuje przeze mnie obrażony, do czego zresztą najchętniej przyznaje się anonimowo.

Uważam, że w naszej gminie obowiązują dwie narracje (modne słowo) obrazujące życie wspólnoty lokalnej. Jedna moja, jawna, odwołująca się do ostatnich 30 lat, solidarnościowa, zakorzeniona w jeszcze starszych czasach, sięgających 1910 roku, Katynia i... Adama i Ewy. Druga narracja znana jest tylko z zachowań niektórych ludzi i anonimowych, obraźliwych wpisów na naszych blogach. Można się tylko domyślać, że zbudowana jest na krótszej tradycji i niejasnych wartościach. Na anty-wartościach.
Życie samo, i wartości , na których jest zbudowane, dochodzi do głosu tylko w najtrudniejszych chwilach. Wtedy nie liczy się wiek, uroda, stan posiadania, układy znajomych itd., tylko wartości, w których zostaliśmy wychowani, i które przyjęliśmy jako swoje. Całe życie mi to potwierdza, zwłaszcza doświadczenie autostopu po Europie w 1979 i 1980 roku, zatrzymanie przez SB i jazda "w nieznanym kierunku" z kajdankami na rękach i lufą wetknięta w żebra, a nawet przesłuchanie w charakterze świadka wczoraj w prokuraturze wołomińskiej. Jeśli chcemy być pewni swojej prawdy, musimy się zgodzić na najcięższe sprawdziany!
Mówię to nie pierwszy raz. Wczoraj z goryczą słuchałem jak łatwo jest niektórym oskarżać mnie o nic, ot, z kapelusza. Bo podobno źle piszę! Ale nikt nie przytacza cytatów!

Piszę to, nie abym rozpamiętywał wczorajsze rozmowy, ale dlatego, że przy jakichś skojarzeniach, pytałem sam siebie, jak zachowałyby się w trudnych sytuacjach nasze dzieci. O nich mi bardziej chodzi, nie o was i o wasze sądy. Jestem przekonany, że nasze dzieci poradziłyby sobie z wyzwaniem. Że wchłonęły w siebie wystarczająco dużo zasad, słów, przykładów, żeby stawić czoła trudnościom. CZŁOWIEKI SIĘ SPRAWDZA W TRUDNYCH SYTUACJACH, NIE W ŁATWYM GADANIU. Pokaż mi swoje czyn, swoje życie, a będę wiedział, kim jesteś. Nie musisz nic mi mówić.

Całe życie mierzę w najwyższe cele. Nagroda Nobla, świętość, życie dane na świadectwo, obumrzeć jak ziarno - nic mniejszego mnie nie zadowoli. Przypominam sobie także inną wskazówkę, jak nie zejść z drogi pokory. Tak wyznaczam sobie - za moją mamą i innymi mistrzami życia - dwa tory, po których chcę zmierzać do wieczności.

Tomek Kaczorowski otworzył konto na fb - hurra! Tomek, to mój dobrodziej, który stworzył stronę www.strachowka.republika.pl. Tomek się nie obruszy za użycie imienia i nazwiska. Tutaj zaraz podniósłby się straszny rwetes. Tomek ma dużo dzieci i jest wychowany w tej samej szkole co my. Nie gminnej - polskiej, światowej, Bożej.
Cały świat mówi dzisiaj o mentalność białoruskiej. Politycy, socjologowie i największe autorytety moralne zastanawiają się, jak to jest możliwe i jak takie schorzenie leczyć. Na politycznego rówieśnika Łukaszenki głosowało 43,69% naszych mieszkańców. Piotrka i nas wszystkich czeka ciężkie zadanie.

Czekam, że ktoś zacznie ze mną poważnie rozmawiać. Jestem kulturotwórczy. Warto.
Napisałem do Łącznika Mazowieckiego nowy tekst, jestem bardzo zadowolony. Jego tezy znane są z treści apelu, który od 12.12 wisi w Internecie.

Muszę napisać pismo do Mazowieckiego Kuratora Oświaty o rehabilitację szkoły, dyrektora i nauczycieli. Nikt wczoraj nie podjął tego wątku. To jest bardzo ważna sprawa i pierwszoplanowe zadanie związków zawodowych. Takiej reakcji oczekuję od wszystkich zainteresowanych. W obronie godności pracowniczej i ludzkiej. Takie myślenie leżało u podstaw Solidarności. Nie można żyć w izolacji. Tym, co nas łączy, jest najpierw ludzka godność.

Jasiek wrócił. Nie widzieliśmy się, bo mamy kłopoty z samochodem. Cieszyliśmy się na wspólna wigilię klasową, rodzinną, w klasie Łazarza. Wymyśliła ją ich wychowawczyni, zastępująca prof. Krzysztofa Kuśmierczyka. Prosty i genialny pomysł. Jesteśmy rodziną ludzką, ale ilu jest takich, co tak myślą? Nie pojedziemy. Z tego samego powodu. Jasiek będzie nas reprezentował.

I w ten sposób znów nie opisałem wizyty w Allendorf, ślicznym Frankenbergu i jego słonecznym hotelu. Muszą poczekać.

poniedziałek, 20 grudnia 2010

Wspólnota i Dziękczynienie

Chyba ważny był to dzień. Prawda się objawia w faktach. Spiszę fakty po kolei.
Dojechaliśmy do szkoły! Policjant czekał, wyjaśnienia przyjął, spisał, podpisałem. Ktoś mnie podał do sądu za łamanie ciszy wyborczej. Nic mi o tym nie wiadomo, ale oczywiście, dla kogoś, kto nigdy nie ujawnia swoich poglądów, i Broń Boże nigdy nie podpisze się imieniem i nazwiskiem, wszystko łamie ciszę, w której trwa - i to egzystencjalnie. Po same uszy i duszę.

Do prokuratury w Wołominie jakoś dojechałem, przez Jadów, Postoliska, Tłuszcz - była zawierucha. Dwie godziny składałem wyjaśnienia. Byłem przesłuchiwany w charakterze świadka na okoliczność szalbierstw wyborczych byłego wójta, Kazimierza Łapki. Sprawa jest ważna społecznie. Dla całej Polski. Takie sytuacje jak u nas, nie maja prawa zdarzyć się już nigdy, nigdzie. Gdyby nie mobilizacja wszystkich kandydatów i zgodne współdziałanie przeciw szalbierstwom, kto wie, czy Kazimierz Łapka nie świętowałby dzisiaj razem z Łukaszenką kolejnego zwycięstwa. Zaczynali swą niechlubna karierę w tym samym czasie (16 lat temu!).

Przesłuchanie nie jest komfortową sytuacją, nawet dla świadka, ale poczułem jej ciężar gatunkowy (egzystencjalny). Nie chodzi o moje samopoczucie, chodzi o prawdę. Miałem nawet metafizyczne doznanie. Poczułem się bytem duchowym. Albo doświadczyłem prawdy kryjącej się w papieskich sformułowaniach o "ciele uduchowionym" i "duchu ucieleśnionym". Bo. Bo nieważny byłem ja, ociężały 57 letni gość, ze słabnącym wzrokiem i ciut-ciut starganych nerwach. Liczyło się tylko to, że prawda chce się objawić z moim udziałem i pani prokurator i procedur wymiaru sprawiedliwości. Cała ludzka działalność ma służyć objawieniu się prawdy, ale rzadko zdajemy sobie z tego sprawę. W prokuraturze liczyło się tylko to. To było odkrycie, jak "niematerialne" mieszka w nas i w każdej chwili może się odsłonić, ale nie przyzwalamy. Kryjemy swoje życie w niezliczone zasłony.

Za oknem gabinetu na piątym pietrze, pokój 507, wypiętrzał się kościół pw. Matki Bożej Królowej Polski. W pewnym momencie wyszło Słońce. Potem spowiły je chmury, ale przez ich firany promieniście przechodziło światło. Pięknymi smugami, snopami, wstęgami. Promienie, niczym na świętych obrazkach, obejmowały cały wymiar horyzontu. Pięknie było. Nawet pani prokurator zwierzyłem, że gdybym miał aparat to pstrykałbym zdjęcia. Przyznała, że piękne widoki.

Nawet w gabinecie prokuratorskim nie mogłem powstrzymać się od robienia notatek. Na drugiej stronie zawiadomienia o stawienie się przed obliczem Temidy. Właśnie o metafizyce. O tym, że dopiero w trudnych sytuacjach poznaje się człowieka i własną podszewkę. Tam, gdzie nie chodzi o zgrywy, dowcipy i żarciki. Gdzie chodzi o samo życie. Jego fundamenty i zasady. Nie o konkretna sprawę, ale o zasady rządzące życiem. Bo życie jest jedno. I kiedyś się kończy. Tylko prawda zostaje.

Spieszyłem się z powrotem, żeby zdążyć na posiedzenie Rady Pedagogicznej. Porozmawialiśmy trochę. Po 16 latach musimy nauczyc się być normalna wspólnota lokalną, także szkolną. Jawność, szczerość, przejrzystość wszystkich spraw i procedur jest podstawą demokratycznego społeczeństwa. Oczywiście, że obywatelskiego, czyli obywateli-mieszkańców świadomych swoich praw. Także do posiadania własnych poglądów i publikowania ich w dowolnej formie. Internet jest dobrodziejstwem, najbardziej dla ludzi, którzy "chcą się objawiać". Anonimy mogą mieć wieczne wyrzuty sumienia. Ale oni są zakałą społeczeństwa.
Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli. Rozmawiajmy, dyskutujmy na blogach, Facebooku itp - z wielką korzyścią dla naszych uczniów. Bo inaczej oni pójdą górą, a my doliną. Czasu cofnąć się nie da.
Pisząc bloga staram się wypełnić tę przepaść. Jeśli źle piszę, pokażcie - co. Jeśli zaś dobrze - "dlaczego mnie bijecie". Muszę was trochę drażnić i prowokować. Taka jest funkcja każdej formy twórczej. A na pewno nie jest nią schlebianie przyzwyczajeniom i samozadowoleniu. Przecież ja, aż w nieba łonie trwam, gdy ono duszę mą przenika. I bardzo walczyłem o utrzymanie waszych stanowisk pracy i możliwości twórczego (i osobistego) rozwoju. Nasłużyłem się tej szkole, oj, nasłużyłem :-)

Łukaszenko mówi "odczepcie się od Łukaszenki". My prawie to samo usłyszeliśmy od wielu osób. Nie, nie odczepimy się, bo gdybyśmy tak zrobili, może byśmy nadal mieli Łapkę, albo kogoś, kto wszystkim powtarza, że jest zawsze w porządku, a nawet bardziej niż w porządku.
Nie ważne jest to, co kto mówi o sobie, ale fakty, które za nim stoją i idą i pozostaną. Dla mnie, na przykład, wiarygodne jest "echo serca".

Blogu, jakis ty jest ważny. Do ciebie przybiegłem od razu po powrocie ze szkoły. Tobie się wyżalę, tobą się pocieszę. Przecież czytelnicy są z całego kraju i na pewno jest większość tych, których śmieszą nasze małe konflikty, a szukają życia samego, metafizyki i prawdy. Obiecuję, że nigdy was nie zdradzę. Bo z rzeczy świata tego zostaną dwie tylko, poezja i dobroć i więcej nic. Więc nie cały umieram :-)

Znów muszę przełożyć notatki z Allendorf, z Viessmanna, z miejsca, gdzie panuje "climate of innovation". Nawet szkoły mogą wiele się od nich nauczyć, zwłaszcza w dziedzinie usprawnienia procesów dydaktycznych, tworzenia zgranego zespołu, kontroli i ciągłego doskonalenia. I może coś jeszcze dopiszę po seminarium, po opłatku FDNT. No i dam zapowiedziane filmiki.

Piszę sobie a muzom. Piszę wobec Boga i wieczności. Amen.
Jutro o 7.30 zostanie odprawiona msza święta dziękczynna za wybory samorządowe w Strachówce. Mszę zamówił komitet "Wspólnota i Dziękczynienie" zaraz po I turze wyborów.

PS.
Dziękujemy ekipie odśnieżającej. Dzięki waszej pracy mogliśmy dojechać do domu :-)

niedziela, 19 grudnia 2010

Jak Ci dziękować... Dawco życia

Żeś mi dał tak wiele - jak napisał Staff, jak mówią wszyscy mądrzy ludzie. Wszystko, co najważniejsze, jest darem - jak powtarza Andrzej Madej.

Jakie to niesamowite, że tu i teraz mogę oglądać świat, rozmawiać z dziećmi, pomachać ręką znad klawiatury do żony. Dlaczego w ogóle żyję, istnieję w swojej uduchowionej cielesności i ucieleśnionego ducha? Bo ktoś mnie chciał. Czy tylko Helena i Jan Kapaon? Wiara mówi, że Bóg też.
A cóż to jest wiara? To uznanie za całkowicie prawdziwe i przyjęcie - jako drogi życia - tego, co zapisane w Piśmie Świętym. Nieznajomość Pisma Świętego to nieznajomość Boga. Znać, poznawać, czytać, myśleć, rozumieć. Nie ma wiary bez myślenia.

Pismo mówi, że jesteśmy napełnieni Duchem Świętym. Że w Nim poruszamy się, oddychamy i jesteśmy. Że bez Niego nic się nie stało z tego, co się stało. Że jest Alfą i Omegą. Że nie jestem nimi ja. Dzięki temu mogę odetchnąć - nie jestem pępkiem świata. Jestem za to chrześcijaninem od 2 tysięcy lat. Nie jestem uwikłany w dzisiejsze stronnictwa w polskim kościele, choć bliżej mi do reformatorów uformowanych biblijnie, soborowo i ekumenicznie. Wiary uczę się od apostołów, ojców kościoła i JPII. Dzięki Bogu.

Kim jest Bóg? Głównym bohaterem Pisma Świętego. Objawiającym się i kochającym Bytem ponad wszystkie byty. Sam niczego nowego nie wymyślę. Staram się tylko uważnie patrzeć, słuchać, myśleć, zapisywać. Zdaję sobie sprawę, że łapię tylko odprysk tego, co się dzieje wokół mnie. A wy, jak uważacie?

Wczoraj o godz. 0.50 wylądowałem na Okęciu. Wyjazd do Niemiec, do Viessmanna, dał wiele. Wszyscy uczestnicy powtarzali to samo. Mam coś zanotowane, coś w pamięci, w sposobnej chwili spiszę. Do pisania potrzebny jest czas i pusty dom.










Dzisiaj byliśmy na spotkaniu opłatkowym stypendystów Dzieła Nowego Tysiąclecia, którzy zostali zaproszeni wraz rodzicami. Spotkanie miało godną oprawę. Miejsce: Seminarium duchowne diec. warszawsko-praskiej, warszawa, ul. Mehoffera. Gospodarzem był rektor ks. prof. Piotr Klimek. Wszyscy zwątpili w obecność zapowiedzianego abp. Henryka Hosera ze względu na ingres nowego biskupa polowego, ks. Guzdka. Ależ było zdziwienie, gdy jednak biskup przyjechał. Przemówił, złożył życzenia i odjechał na ingres. Cały kościół rośnie takim świadectwem.

Rektora pamiętam z legionowskich czasów. Spotykaliśmy się u niego, siadaliśmy na dywanie, modliliśmy się i rozmawialiśmy o wierze, Biblii i katechezie. Jego matka prowadziła szkołę stosująca pedagogikę Mari Montessori. Przypomniałem się. Przedstawiłem Łazarza i Helę.

Ksiądz kanclerz Wojciech Lipka pochodzi z Połazia, ksiądz rektor Piotr Klimek był wikarym w Legionowie, księdza proboszcza Andrzeja Duszę pamiętam z czasów maturalnych... itd.itd. Kościół jest wspólnotą. Ba, ma być nawet czymś więcej - braterską wspólnotą, rodziną "dzieci Bożych", sióstr i braci Jezusa z Nazaretu. Często się o tym zapomina. Nawet dzisiaj, w seminarium. Robiłem zdjęcia aparatem księdza kanclerza. Kanclerz celebrował mszę świętą. Chciałem oddać fotografią ducha spotkania więc próbowałem złapać moje ulubione ujęcie, zza ołtarza, pokazać fundacyjna rodzinę w perspektywie Pisma Świętego i stołu ofiarnego. Młody kleryk podleciał i powiedział "tutaj nie wolno". Zobaczyłem w nim strażnika Arki Przymierza ze Starego Testamentu. Wolę kościół braci Jezusa, według Nowego Testamentu. Dla braci Jezusa nie ma miejsc zakazanych w Jego kościele. Nie jesteśmy już przecież przechodniami i obcymi, ale dziedzicami i współuczestnikami (tajemnicy) Ojca, Syna i Ducha Świętego :-).

Ksiądz Jan z FDNT wręczył akt oddania stypendystów MBCz. przygotowany na rekolekcje stypendystów w 10-lecie tego "żywego pomnika Jana Pawła II", które odbyły się w lipcu na Jasnej Górze.
Filmiki ze spotkania w seminarium dam później na fb :-)