Rano zobaczyłem pęknięte społeczeństwo. Naród? Podskórnie tego się bałem, ale chciałem wierzyć, że nie aż tak.
Jest Polska, i jest partia, która chce być Polską. Najbardziej to widać w symbolach. Ci, którzy w partii chcą widzieć Polskę, zdewaluowali symbol, jakim był Wawel. Wykreowano nowy - Krakowskie Przedmieście.
Czym jest fenomen Krakowskiego Przedmieścia jeszcze ostatecznie nie wiadomo. Zbierali się tam ludzie pchani impulsem serca po wiadomości o katastrofie. Zbierali się przed Pałacem Prezydenckim, jednym z symboli władzy państwowej (krzyż postawiono później i nie o krzyż tu chodzi - to jeden z przykładów manipulacji). Dzisiaj jest tam trochę serca, trochę manifestacji i show.
Zaraz po wypadku 10 kwietnia 2010 każdy szedł w (znajdował) miejsce, które dla niego dużo znaczyło i było najbliższe. Ja pojechałem pod kościół w Strachówce (choć w Ogrodzie mamy 100-letnią figurę Matki Bożej). Myślałem - "jeśli będzie otwarty i będą inni, to się pomodlimy w ciszy, tak lub inaczej". Jak Bóg da. Pod kościołem jest też krzyż upamiętniający wypadek lotniczy w zawodach sportowych sprzed wielu lat. Kościół był zamknięty, ludzi nie było. Pomodliłem się, objechałem wieś, wróciłem. Inne znaki nie były mi dane. Staram się patrzeć otwartymi oczami, czytać i rozumieć rzeczywistość. W najbardziej wewnętrznych poruszeniach chcę rozpoznać znaki Ducha Świętego. Weryfikacją jest Biblia i tradycja Kościoła. Nie należę do tych, którzy - "Tak samo kochają Pana Boga, jak ojczyznę". To są dwie oddzielne rzeczywistości.
Pęknięcie Polski, zapisane w symbolach, będzie trwać przez pokolenia. O to chyba chodzi Jarosławowi Kaczyńskiemu (Kraków i Warszawa). Dotąd myślałem, że tylko o zyski w aktualnej perspektywie politycznej. Silne akcentowanie podziałów było jego stałą strategią, przynajmniej od początku PC (Porozumienia Centrum - żadne jego porozumienie nie trwa długo!).
Grzech pierworodny nowej Polski - nieposkromione ambicje braci-bliźniaków - w tragicznej śmierci jednego z nich znalazł jeszcze trwalszą oprawę, niż władza na dwóch najwyższych stanowiskach w (dużym europejskim) państwie za życia.
Jakiego nowego Karola Wojtyły - Jana Pawła II będzie trzeba, żeby zasypać podziały i wyleczyć po nich blizny?
Media maja ogromny wpływ w kreowaniu nowej Polski. Media nie tylko relacjonują, ale i jakoś naświetlają. Każdy przeżywa po swojemu życie i jego zdarzenia szczególne. Kiedy kamery śledzą Jarosława Kaczyńskiego robi się narracja. Brat jest jednocześnie prezesem partii. Kto złączył to w przeznaczenie? I robi z tego jakby przeznaczenie dużego europejskiego kraju? On jest tylko, aż bratem. On jest tylko prezesem partii opozycyjnej, w tym momencie dziejów. Na Krakowskim Przedmieściu prezes zostawia brata na Wawelu.
W uroczystościach państwowych uczestniczą wybrani przedstawiciele władzy, są symbole i ciągłość państwa, są przedstawiciele hierarchii kościelnej, upoważnione przedstawicielstwa krajów i organizacji świata (potwierdzające nasze miejsce we wspólnocie narodów). Nuncjusz apostolski reprezentuje papieża i Watykan. W nich jest też historia.
Partyjne uroczystości, są tylko partyjnymi. Jeśli uczestnicy maja tego świadomość, wszystko jest OK. Jeśli im się to myli, zaciera - wychodzi uzurpatorstwo.
W konsekwencji pęknięcia będzie pewnie dzisiaj wiele dziennikarskich i politycznych prób unikania nazywania prawdy. NAZYWANIE PRAWDY NIE JEST OBRAŻANIEM.
Na Cmentarzu Powązkowskim pięknie przemówiła żona śp. Andrzeja Przewoźnika. Z serca i poetycko.
Państwowe - znaczyło dzisiaj ekumenicznie, pojednawczo. Ma to wszystko ręce i nogi - utwalony ceremoniał. Nawet groby były na swoim miejscu. Na Krakowskim Przedmieściu - transparenty i okrzyki przypominają o małości i zaślepieniu.
Czym jest pamięć osób i zdarzeń? Jak ją najpiękniej wyrazić? Jan Paweł II prosił - "nie stawiajcie mi pomników, zróbcie coś dla ludzi".
Nie mam nic przeciwko tablicom. Jedne ładne, inne mniej. Byle nie narodził się kult tablic. Byle wzniosłość nie przerodziła się w grę pozorów. Gdy Jarosław Kaczyński, godzinę po uroczystościach państwowych, pojawił się na Powązkach, można było co najwyżej unieść brwi. Gdy jednak sam musiał ułożyć wszystkie wieńce i wszystkie wiązanki i wszystkie znicze, plącząc się w nich - trudno było nie uśmiechnąć się pod wąsem.
Niektórzy politycy popełniają błędy, żaden jednak w tak spektakularny sposób nie przekreślił państwa polskiego. Rola go przerosła. Niech nie uczy nas później - gdzie nasza ojczyzna i czym jest państwo.
Nie piszę nic o rozsądnych ludziach, którzy ulokowali serce i myśli przy Jarosławie Kaczyńskim i jego partii. Nie wiem, co czują, co myślą. Nie będę wiedział, dopóki mi nie powiedzą.
Jestem z takich, którzy ciągle czemuś się dziwią. Kiedy słyszę, że prezydent Komorowski będzie miał jutro problem, gdzie położyć kwiaty w Smoleńsku, to mnie delikatnie mówiąc "szlag trafia". Gdzie się kładzie kwiaty w takich sytuacjach? Tam, gdzie zginęli ludzie. Tablice i tabliczki robimy sobie.
W naszym domu, i w tysiącach innych polskich domów, też są tablice. Film "Katyń" Andrzeja Wajdy też jest tablicą, na wieki wieków.
Szlachectwa ducha nie bierzemy z tablic, ani z rodowodów. "Kto nie ma Ducha Chrystusowego, ten do Niego nie należy". Nikt nie jest wykluczony ze wspólnoty ducha, o ile sam się nie wykluczy. Możemy być nie tylko Jego braćmi i siostrami, ale nawet matką - "każdy, kto słucha słowa Bożego i wypełnia je". Tylko tu jest źródło prawdziwego szlachectwa.
Arcybiskup Stanisław Gądecki ciekawym, wielowątkowym kazaniem w archikatedrze warszawskiej - na uroczystościach państwowych - przypomniał mi (przy okazji) wczorajsze myśli spod kołdry. Miałem je dzisiaj zapisać.
Czym stał się dla mnie wypadek pod Smoleńskiem? Przypomnieniem i nauką - "życie może się skończyć w ułamku sekundy". Można spaść z nieba. Pamiętaj (Józiu) żyj i pisz tak, aby każde twoje słowo i zdanie mogło być twoim słowem i zdaniem ostatnim. By się za ciebie nie wstydzili ci, którzy zostaną. By nie wprowadzały w nich jeszcze większego zamętu, niż takie, które zazwyczaj występuje w podobnych przypadkach. Żyj w pokoju i miłości i takoż umieraj :-)
PS.
Jaki ja jestem naiwny. Myślałem że eucharystia żałobna w archikatedrze św. Jana w Warszawie jest punktem kulminacyjnym Godnym, świętym zakończeniem rocznicy.
O naiwny! Przypadkiem włączyłem TVp Info. Przecierałem oczy. Sala Konferencyjna w PKiN odgrzała demona monachijskiego. O biedni Polacy. Nie mam złudzeń. Ten diabeł podzieli nas na amen. Nie wiem nawet jak ma na imię. Demonologia nie jest moją specjalnością. Może czeka że rzucimy się sobie do oczu, że wydrzemy sobie serca. Trzeba egzorcyzmów nad Polską.
niedziela, 10 kwietnia 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz