CZASY (C. Norwid)
— Czasy skończone! — Historji już niema,
Tworzenie tylko w bezbrzeżnej otchłani.
Wiwat!... Lecz czemuż to ogromne tema
Ludzie, kształtami ras napiętnowani,
I usta, mową zaprawne rozliczną,
I serca głoszą, w kraj cieknące styczną?
— O, nieskończona dziejów jeszcze praca,
Jak bryły w górę ciągniecie ramieniem:
Umknij, a już ci znów na piersi wraca —
Przysiądź, a głowę zetrze ci brzemieniem...
O, nieskończona dziejów jeszcze praca,
Nieprzepalony jeszcze glob sumieniem...
Redaktor Łoś (hr. herbu Dąbrowa?) przyjechał, spojrzał i zobaczył. Dotknął i w "pocie swego czoła", w świetle swojej ogromnej wiedzy zrozumiał. Dał tytuł notatce "Doświadczenie o imieniu Strachówka".
Dzieci, stare byki (21, 18) śpiewają właśnie w kuchni hymn Polski, ćwiczą sobie a muzom, w świetnym humorze, wśród śmiechu i dogadywań. Po hymnie ciągną repertuar patriotyczny. Skąd się to wszystko bierze.
Wcześniej miałem monolog w takichże granicach mentalno-duchowo-... wobec córki najstarszej, cierpliwie pijącej kawę, to znaczy ja jej kawę dopijałem. Dopiero pewne konstelacje tworzą - raczej tylko odsłaniają/objawiają nasze wszechświaty. W innych okolicznościach, sekwencjach tego, niby samego, się nie zobaczy. Cząstki elementarne nas tworzą, przenika nas kosmiczne promieniowanie, fakty historii są znane, a jednak dopiero osoba może doświadczyć sensów, całości, jedności... Używa się czasem określenia "tożsamość patchworkowa", ale brzmi to zbyt frywolnie i wieloznacznie. Prus miał powiedzieć, co prawda o powieści, że jest "jak las, który trzeba przejść, by zrozumieć, co które drzewo znaczy". Życie jest powieścią. Chyba mogę zastosować tę paralelę do siebie, i do prozy i uniesień życia mojego pokolenia.
Umysł to bardzo wrażliwa struktura. Jedna chmura nadciągnie, wiele gwiazd zakryje. Coś może powróci, coś może już nigdy. Natchnienia? Hypothesis non fingo!
Dałaś (dajesz) nam do myślenia Ojczyzno. Przez wydarzenia i osoby. Przez dzieje, przez kulturę, przez naturę. Duchem splatasz, duchem prowadzisz, duchem wszechobecnym, do odkrywania, rozplątywania, utożsamiania. A kimże jest ów duch? Nowoczesne urządzenia pomiarowe jeszcze nie wychwytują tych impulsów. Człowiek, osoba świadoma, homo nieustannie sapiens, tylko on. Człowiek, to ten, kto zna siebie. Dzieje zapisują się kulturą. Przyszłość człowieka od niej zależy. Wiara i rozum pozwalają prawdę kontemplować na dwóch skrzydłach.
Z podpowiedzi Redaktora posłużę się w niniejszej rekonstrukcji podziałem na etapy (bardzo nierównomierne):
I etap
- XIX wiek
- XIX wiek
Co wydarzyło się w Puławach, niejako w granicach Pałacu Czartoryskich, oraz Aleksandryjskiego Instytutu Wychowania Panien, w których mieszkała i pracowała babka Bolesława Prusa i mojej prababki Emilii, w Wigilię 1856? Wigilijne wydarzenie miało miejsce w w domu ciotki Prusa, Wiktorii Cymanówny, która z mężem mieszkała tuż obok.
Puławy miały wtedy zmienioną nazwę - "W następstwie klęski powstania listopadowego zostały skonfiskowane przez władze carskie, zaś w 1846 r. zmieniono ich nazwę na Nowa Aleksandria". Bolesław Prus miał wtedy ok 10 lat. To, czym owa wigilia była dla niego, opisał po 25 latach w Kronikach Tygodniowych - widać zostawiła niezatarte przeżycie. Było to duże spotkanie rodzinne, może była i moja prababcia? Jeśli była, to zbyt mała, by pamiętać i utrwalić się w pamięci innych? Miała wtedy cztery lata. A jej przyszły mąż dorastał gdzieś między Kutnem a Sochaczewem? Był starszy od niej o cztery lata. Jego ród pieczętował się herbem Gozdawa.
Puławy były nazywane także polskimi Atenami. Co znaczą? "Szczyt rozwoju i funkcjonowania w Puławach ośrodka kultury oświeceniowej przypada na przełom XVIII i XIX wieku, za sprawą wielostronnej działalności Izabeli i Adama Kazimierza Czartoryskich. Zgromadzili oni na puławskim dworze liczne grono znakomitych malarzy (Jan Piotr Norblin, Zygmunt Vogel, Kazimierz Wojniakowski, Józef Richter), pisarzy (Franciszek Dionizy Kniaźnin, Jan Paweł Woronicz, Julian Ursyn Niemcewicz), architektów (Piotr Aigner, Joachim Hempel), muzyków (Wincenty i Franciszek Lesslowie). Okres świetności pałacu rozpoczął się w 1785, kiedy książę Adam Kazimierz Czartoryski i jego żona Izabella z Flemingów przenieśli się na stałe do Puław."
Czym był Aleksandryjski Instytut? "Aleksandryjsko-Maryjski Instytut Wychowania Panien był drugą w hierarchii prestiżu, po Cesarskim Uniwersytecie Warszawskim, instytucją edukacyjną w Królestwie Polskim. Instytut był pod bezpośrednim protektoratem cesarzowej i zwierzchnictwem Namiestnika Królestwa Polskiego i miał ułatwiać rusyfikację arystokracji Królestwa Polskiego. Polskie dziewczęta, przebywając wśród Rosjanek, miały przejmować ich poglądy i kulturę". Po przeniesieniu z Puław do Warszawy mieścił w dzisiejszych zabudowaniach Parlamentu RP, przy ulicy Wiejskiej. Ta część dzisiejszej stołecznej metropolii była jeszcze wsią. "W latach 1779-1782 przy Wiejskiej wybudowano Biały Pałacyk, zaś u zbiegu z ul. Górnośląską działała elegancka kawiarnia podmiejska Szymona Chovota dla wyższych sfer - Wiejska Kawa.". W tych okolicach w swoim czasie zamieszkiwali i Prusowie i Kapaonowie.
Nieznany mi dotąd Aleksandryjski Instytut Wychowania Panien wszedł do domu naszego sąsiada właściciela Korytnicy, skądinąd także przyjaciela Bolesława Prusa - "W ostatnich dniach września 1884 r. Łuniewski znalazł wreszcie swój ideał poznając Marię Izabelę Boglewską, córkę prezydenta miasta Płocka. Odtąd wszystko poszło w tempie błyskawicznym. „Piękność, rozum, uprzejmość trafiły mi do serca, a że przeczułem, że podobałem się wzajemnie, oświadczyłem się i zostałem przyjęty” – wspominał. Ślub odbył się 25 października w Warszawie i młoda para odjechała do Korytnicy. „W żonie mojej Bóg dał mi istotę wyborną pod każdym względem; rozumna, łagodna, rozsądna, wyborna żona, matka, sąsiadka i Pani dla służby” – po kilkunastu latach zapisał w pamiętniku119. W dwanaście lat młodszej od siebie absolwentce Aleksandrowsko- -Maryjskiego Instytutu Panien znalazł Łuniewski nie tylko dobrą żonę i matkę, ale również pomocnika w pracach pisarskich i gospodarstwie." (Arkadiusz Kołodziejczyk Tymoteusz Łuniewski (1847 - 1905) Ziemianin – Pisarz rolniczy – Patriota..., Zeszyty korytnickie).
Ciotki wielkiej polskiej uczonej Marii Skłodowskiej: Bronisława ur. w 1835 r., Wanda ur. 1837 r. Wisława ur. 1843 r.) były absolwentkami Instytutu Aleksandryjskiego w Puławach. Wanda i Bolesława biegle władały francuskim, rosyjskim i niemieckim (czwarta uczyła się w Petersburgu). Wujowie Przemysław, Władysław, Zdzisław też byli wysoko-wykształceni. Są świetnym przykładem, jak to Polki i Polacy z zubożałej szlachty w pozytywistyczną inteligencję się przekształcali. Gniazdo rodowe Skłodowskich, znajduje się ciut dalej za Korytnicą, we wsi Skłody Piotrowice w gminie Zaręby Kościelne.
Bolesław Prus (matka Apolonia z Trembińskich, ojciec Antoni Głowacki herbu Prus) zapisał, że "O ile sobie przypominam, kiedym był małym chłopakiem, listy od Babki [Marcjanny Trembińskiej] i Ciotki [Domicelli z Trembińskich Olszewskiej] zawsze na mnie dobry wpływ wywierały”. W ten sposób, aby zrozumieć Marię Królową z Annopola – a chyba także Jackowskich i Kapaonów - cofnęliśmy się aż do roku 1800. Może nawet dalej, ale będą na razie to tylko wnioski i domysły. Czas pokaże, odsłoni więcej? Bardzo możliwe. Prace genealogów, historyków, heraldyków prawie codziennie poszerzają naszą wiedzę... Pokrewieństwo duchowe prababci Emilii i Bolesława Prusa każe domyślać się szczególnego klimatu w domu ich dziadków, bo tych mieli wspólnych, Franciszka i Marcjanny z Załuskich Trembińskich (dla mnie pra-pra-pradziadków).
Pradziadkowie moi Emilia z Trembińskich i Aleksander KALIKST dawali ciekawe drugie chrzcielne imiona: Emilia Spiridiona (babcia Kapaonowa), Zofia Telesfora, Jadwiga Zuzanna. Któraś była chyba także na drugie Prakseda (może ta córka, która żyła najkrócej, zmarła na ospę). Nie doczytałem jeszcze pobożnego zwyczaju u Polek i Polaków XIX wieku dawania imion świętych starożytnych. Nie chce się rozpędzać, ale czyżby szukali ostoi... stemplowali swoje większe aspiracje... Jackowscy, Olszewscy... w różnych stronach zamieszkiwali. Coś łączy nas bardziej, niż do tej pory wiemy, odkryliśmy, odsłoniło/objawiło się nam?!
Dom Jackowskich pulsował miłością do rodziców. Do Ojca - Ojcowizny! Do Matki, Rodzicielki...! Tak wychowano pokolenie mojej babci Emilii Spiridiony. „Najdroższy Ojcze! Bóg dał mi życie - dał serce mogące czuć i kochać i umysł badający wszystko co wyszło z rak Stwórcy. Któż jednak na świecie kształci to serce, rozwija umysł skarbem nauki i własnym przykładem uczy jak żyć należy? To wszystko daje ojciec, który po Bogu jest pierwszym dobroczyńcą swego dziecka... Dziś mam tylko dla Ciebie serce bijące uczuciem najświętszej miłości dziecka” (1889). Takiej miłości do ojca i matki uczyła swoje dzieci prababcia Emilia. "Najdroższa Matko! Pragnę Cię uczcić najukochańsza nasza Matko, jako w dniu Twych Imienin - a dla nas najradośniejszym w roku, z brzaskiem jutrzenki w imieniu braci mych i sióstr młodszych – jako najstarsza córka, pragnę u stóp Twych najdroższych, złożyć Ci serdeczne życzenia, życzenia pochodzące z prawdziwego przywiązania (1886).
Prababcia wywiera swój wpływ także na nasze życie – dosłownie na klimat - późnych prawnuków. Nie tylko, że wychowała naszą babcię i Marię Królową, ale w dużym stopniu zdecydowała o kształcie tzw. Ogrodu w Annopolu. „W Ogrodzie rośnie 80 chojaków – zapisała Maria Królowa w pamiętniku w 1927 r. - posadzonych za rządów śp. Mateńki naszej najdroższej, która duszę swoją w to arcydzieło wkładała”. Część tych drzew przetrwała do naszych czasów. Prababcia zmarła w 1922 r. Rok później Maria poświeciła jej wiersz-wspomnienie:
„Dzięki Ci Matuniu miła
za Twe piękne wychowanie,
Tyś nas kochać nauczyła (...)
Twoje plony siew wydały (...)
Więc Twój wizerunek święty
Jest wśród nas niezmyty (...)” (w: O miłości do Annopola, Strachówki, Polski i Kościoła, Wstęp, str. 6/7, Annopol 2015").
Prusowie dokładali swoje "trzy grosze" do wychowania córek i synów Jackowskich, a zatem i przyszłych Kapaonów z Warszawy, Legionowa, i Annopola w gminie Strachówka, powiat wołomiński. W dniu Maryjnym-Imieninowym 8 września 1896 16-letnia Marysieńka (późniejsza Królowa), dostała od Oktawii Głowackiej modlitwę:
Z Panem Jezusem niech cię krzyż złączy
Bo krzyż to godło miłości
Dla każdej duszy z niego się sączy
Najczystsze źródło świętości
Krzyż cię nie zwiedzie krzyż nie omami
Bo krzyż prowadzi do Pana
A będziesz świętą lecz w każdej chwili
Bądź z Panem ukrzyżowana
I nigdy sama nigdy z twej woli
Nie zstępuj z krzyża twojego
Lecz gdy na krzyżu bardzo zaboli
Myśl kto cię przybił do niego
Oczekuj w świętej serca cichości
Aż przyjdzie twój oblubieniec
On ci zamieni krzyż na radości
A ciernie na rajski wieniec.
[Wtręt teologiczno-(a)historyczny! - Krzyżem z legionowsko-annopolskiego domu Kapaonów (kościoła domowego, Sanktuarium Matki Bożej Annopolskiej), na schodkach do kościołą w Strachówce 2017, błogosławiła nowożeńców Norwidów, w inscenizacji ślubu szlacheckiego z 1818 roku, podczas "Vademecum - w korowodzie weselnym Rodziców Cypriana Norwida", uczennica gimnazjum w Zespole Szkół im. Rzeczpospolitej Norwidowskiej, grająca rolę prababki Poety Hilarii Sobieskiej. A Słowo staje się i dzisiaj Ciałem pośród nas.
... "Bo to jest moja Matka, ta ziemia! Bo to jest moja Matka, ta Ojczyzna!"(św. Jan Paweł II, Kielce 1991). Amen!]
II etap
- czasy II Rzeczypospolitej,
Pierwsze Zmartwychwstanie Ojczyzny w trakcie/biegu/nurcie XX-wiecznej Historii Polski
Syn niepiśmiennego chłopa z Annopola, Józef Król, zostaje magistrem świętej teologii na Petersburskiej Akademii Duchownej. "Akademia kształciła polskich duchownych katolickich z obszarów Cesarstwa Rosyjskiego, jej pełna nazwa brzmiała Cesarska Akademia Duchowna Rzymskokatolicka w Petersburgu. Powstała w 1842 roku po przeniesieniu do Sankt-Petersburga z Wilna tamtejszej Akademii Duchownej, utworzonej z byłego Wydziału Teologicznego zlikwidowanego w roku 1832 Uniwersytetu Wileńskiego. W roku 1918, wobec groźby zamknięciu Akademii przez władze bolszewickie po Rewolucji Październikowej, rektor ks. Idzi Radziszewski podjął decyzję przeniesienia Akademii z powrotem na terytorium Polski. Rozważał lokalizacje w Płocku, Włocławku, ale ostatecznie wybrał Lublin. W ten sposób powstał późniejszy Katolicki Uniwersytet Lubelski, a przeniesiony księgozbiór Akademii stał się zaczątkiem Biblioteki uniwersytetu. Ksiądz Idzi pozostał w polskiej historii i kulturze znany jako ostatni rektor Akademii Duchownej w Petersburgu i pierwszy rektor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. W młodości studiował w Louvain, pracował w bibliotece British Museum, wizytował uniwersytety w Oksfordzie i Cambridge, podróżował po Francji i Włoszech. Wydał pracę „Geneza religii w świetle nauki i filozofii”, założył miesięcznik "Ateneum Kapłańskie" poświęcony teologii i filozofii.
Akademia w Petersburgu w ciągu stosunkowo niedługiego działania wydała świętych (abp Zygmunt Szczęsny Feliński), kandydatów na świętych (bohater spod Ossowa ks. Ignacy Skorupka), biskupów (27), kardynała i Prymasa Polski (kard. Aleksander Kakowski), rektorów, poetów (Antoni Baranowski biskup, polski i litewski poeta), znaczących biskupów Kościoła Starokatolickiego Mariawitów." (jw.)
W 1918 do Macierzy wróciło z Cesarstwa wielu księży, między innymi bohater narodowy (i miejmy nadzieję, przyszły święty KK) ksiądz Ignacy Skorupka i ksiądz Józef Król, skierowany na koniec swojej posługi do Małogoszcza, gdzie pełnił funkcję dziekana, a w czasie II Wojny Światowej skrywał przed okupantem bibliotekę tajnego nauczania.
Jaki duch panował/formował Polki i Polaków dwudziestolecia międzywojennego?
1) kapral Józef Czerwiński, mieszkaniec wsi Księżyki w gminie Strachówka zasłynął brawurową akcją w wojnie 1920 roku. Jest notatka w dzienniku Mecenasa Andrzeja Króla pod datą "poniedziałek 25.9.39". Bogu dzięki, nie mógł nie wspomnieć, wszak chodzi o kogoś z jego najbliższej rodziny - "Niejaki Czerwiński z Księżyk, zięć Julci, z oddziałkiem, w składzie 14 żołnierzy, wziął do niewoli 900 żołnierzy bolszewickich, którzy potem czapkami rzucali o ziemię, że się tak dali podejść. To było podczas wojny bolszewickiej. Dostał za to „Virtuti Militari” i dzisiaj jest pracownikiem na komorze warszawskiej, ale znowu poszedł na wojnę z Niemcami". TEN BOHATER, GODNY ZAISTE CUDU NAD WISŁĄ, NAD OSOWNICĄ NIE DOCZEKAŁ SIĘ DOTĄD UPAMIĘTNIENIA, OD MIESZKAŃCÓW, WŁADZ SAMORZĄDOWYCH ANI KOŚCIELNYCH, ni w granicach gminy, przez którą płynie Osownica, ni w parafii, powiecie, diecezji CUDU NAD WISŁĄ! Wybiórcza jest nasza pamięć, tożsamość, wdzięczność! Jak dotąd! "O nieskończona jeszcze dziejów praca. Nie przepalony jeszcze glob sumieniem"(C.Norwid, ale można znaleźć także w ciekawym kontekście naszych spraw na moim blogu).
2) Modlitwy i aforyzmy Andrzeja Króla - a) Chryste Jezu, Panie i Królu nasz, któryś zakreślił narodowi naszemu być przedmurzem chrześcijaństwa i Tobą samym wśród narodów, my – dzieci tego narodu, prosimy Cię bardzo, daj nam moc i siłę do wykonania tej misji świętej. Użal się Panie nad nami i spraw, aby Boskie Twoje prawo zapanowało w duszach niepodzielnie. Oby Twoje przykazanie miłowania społecznego (*) było szczególnie w nas silne i żadna niezgoda i waśnie wśród nas nie powstały. Podstawą wszelkich poczynań zarówno nas samych jak i kierowników naszych, niech będzie miłość i umiejętność oparta na Twojej świętej nauce.
Spraw o Panie, któryś trzem naszym zaborom po latach niewoli zezwolił zmartwychpowstać, abyśmy mogli nie tylko utrzymać się nadal w mocy i potędze, lecz pomnażali się w łasce Twojej świętej i zwyciężyli świat, jako i Ty, najdroższy Zbawicielu nasz. Amen. (24.4.1932)
(*) Św. Jana, rozdział XV wiersz 12 i 17.
b) Modlitwa dzieci (25.4.1932)
Panie Jezu Chryste, co również kiedyś byłeś małem dzieciątkiem, którem kierowali i opiekowali się słabi ludzie, my od zarania życia naszego Twoje dzieci, prosimy Cię, kieruj, prowadź i opiekuj się nami, abyśmy nie wpadali w pokuszenie, ale wiernie i wytrwale wypełniali Twoje rozkazania, pracowali gorliwie, Kościół Twój święty katolicki, rodziców, rodzeństwo i rodaków naszych miłowali, a Ciebie, jako najwyższe dobro, uwielbiali. Amen.
c) Dziś mężczyźni muszą stać się po trosze kobietami, czyli nabrać ich zalet, a kobiety mężczyznami. Zresztą one już się nimi stają, jako lekarki, adwokatki, urzędniczki itd. Mężczyźni z konieczności muszą przejmować tradycyjne zajęcia gospodarskie kobiet. Coraz bardziej będzie się to przejawiało i nikogo niebawem nie będzie raziło gotowanie strawy przez mężczyznę, jak dzisiaj nie razi stanowisko kucharzy w restauracjach i wielkich domach. Organizacja życia naszego przekształca się: im kto prędzej zrozumie te przeobrażenia i zastosuje się do nich, temu lepiej będzie na świecie. Pozatem dawne stare zasady naszych przodków coraz wyraźniej uwydatniają się również na tle współczesnego życia. Dawna skromna zasada, iż żadna praca nie hańbi, powtarzana dość często, lecz niechętnie stosowana, dziś wybija się na pierwszy plan. Nie słowa głupich, lecz osobista moc i siłą każdego człowieka mają znaczenie w życiu. Uczcie się pracować, a pracując uczcie się i doskonalcie, a będziecie mieli zadowolenie z życia, co daj Wam Boże. (jw.)
3) Jackowscy i Królowie doświadczyli zmartwychwstania państwa polskiego. Współtworzyli je, w ramach swoich talentów i zadań zawodowych – w dziedzinie prawa, własności państwowej, sztuki, wojskowości, odnowie życia religijnego i budowaniu wspólnoty narodowej i religijnej II RP... Życia i kultury nie można jednak pokawałkować na resorty, poglądy polityczne, wyznaniowe itd.
Kazimierz Jackowski, po zakończeniu kariery wojskowej, z inspiracji sławnego ojca chrzestnego (Bolesława Prusa) stworzył Muzeum Techniczne w Warszawie (dzisiaj - do likwidacji!)... w historii są nasze korzenie i tożsamość. Polskie dzieje, dzieje polskich rodzin tłumaczą nas, nasz los do dziesiątego pokolenia, a może jeszcze dalej, wyżej, głębiej... Niezbadane są wyroki Opatrzności. Z pokolenia na pokolenie Bóg rozdaje swoje łaski, wiedzieli o tym przed tysiącami lat prorocy i psalmiści. O naszych polskich - tylko tysiącletnich - najpiękniej napisał Cyprian Norwid, Czwarty Polski Wieszcz, w „Fortepianie Chopina”. Na klawiaturze można także wygrać wariacje i przetworzenia tematu i na temat.
Mój ojciec Jan-Chrzciciel Nepomucen (1912) urodził się w czerwcu, Prus zmarł 19 maja tego samego roku. Ojciec często opowiadał z wielką dumą i czcią, że był... na pogrzebie Pisarza. Tak, był, ale w łonie matki, po którą, z powodu w zaawansowanej ciąży, podstawiono specjalny powóz. W każdym domu i mieszkaniu rodzin Jackowskich, Królów, Kapaonów stały popiersia Pisarza, wisiały zdjęcia, portrety fotograficzne lub szkice piórkiem, węglem, ołówkiem. Miłość do Bolesława Prusa góry przenosi w rodzinie. Także genetycznie. Kiedy nasz syn Łazarz miał 6 lat, wracając z pierwszych naszych parafialno-szkolno-diecezjalnych kolonii Caritas w Krasnobrodzie, które prowadziłem jako kierownik, zwiedzał z całą grupą Muzeum Pisarza na terenie sanatorium w Nałęczowie (ukochane przez Prusa miejsce do pracy i wypoczynku) podarował mi ojcu wielkie przeżycie... właśnie „genetyczne”. Załatwiałem formalności przy kasie, w pewnej chwili doszedł mnie głośny krzyk - „Tata, ciocia Marysia”. Zdumiony, bo co miałaby tam robić moja siostra Maria, podszedłem do ekspozycji, przed która stał syn. Na zdjęciu była, jako żywo moja siostra, w stroju cokolwiek jednak staroświeckim – dokładniej, z kochanej-rodzinnej annopolsko-warszawskiej II RP - stała z drugą czcigodną damą przy grobowcu z napisem „SERCE SERC”. To jest grobowiec Bolesława Prusa na Powązkach, tyle to wiedziałem. Przy nim stała wdowa po Pisarzu z moją... babcią Emilią, podobieństwo ogromne, także w wyglądzie przechodzi z pokolenia na pokolenie. Mój ojciec i jego siostra Jadwiga mieli skądinąd identyczny charakter pisma.
Grobowiec Prusa jest autorstwa brata babci, Stanisława, rzeźbiarza, znanego bardzo w swoim czasie. Zaprojektował on także tablicę ku czci Pisarza w kościele Świętego Krzyża w Warszawie, tym, w którym jest także serca Chopina, i są upamiętnione inne wybitne postaci w polskiej historii i kulturze. Na Wojskowych Powązkach znajduje się również płaskorzeźba jego autorstwa, w pomniku Bohaterów 1920 roku. Pomnik prawie w cudowny sposób cudowny przetrwał czasy PRL-u, UB. Żaden "mściciel" z czerwonego NKWD nie zabłądził tutaj. Pomnik nie został "rozstrzelany" jak to miało miejsce w Ossowskiej nekropolii. Został tylko przesunięty o 100 metrów w bok, tuż obok kwatery braci powstańczej z 1863r.
Stanisław Jackowski jest najbardziej znany z pomnika Kilińskiego na Podwalu. Pomnik odsłonięto na Placu Krasińskich 19 kwietnia 1936 w obecności Prezydenta RP Ignacego Mościckiego. Prezydent Mościcki był także na otwarciu Muzeum Techniki. Umiejscowienie pomnika najsławniejszego Szewca, pierwotne przy kl. Krasińskich, po wojnie, przy ul. Podwale, uzasadnione jest tym, że w jego pobliżu znajdowała się siedziba ambasadora rosyjskiego w czasie insurekcji kościuszkowskiej. Jan Kiliński dowodził szturmem mieszkańców Starego Miasta na tę rezydencję 17 kwietnia 1794. Cokół pomnika został wykonany z granitu pochodzącego z rozebranego soboru, monumentalnej katedry św. Aleksandra Newskiego na placu Saskim (w pierwotnym cokole znajdowała się płaskorzeźba Kilińskiego prowadzącego lud Warszawy do ataku). Budowa soboru-katedry (1894-1908), jak i jej rozebranie 12 lat później miały cechy oddziaływania politycznego, rusyfikacji z jednej strony i antyrosyjskich nastrojów po odzyskaniu niepodległości. Sama historia nazewnictwa Placu Saskiego wiele mówi, był to kolejno: Plac Saski (1814–1928), Plac Marszałka Józefa Piłsudskiego (1928–1940), Adolf-Hitler-Platz (1.09.1940 – 17.01.1945), Plac Saski (1945–1946), Plac Zwycięstwa (1946–1990), Plac Marszałka Józefa Piłsudskiego (1990), Plac marsz. Józefa Piłsudskiego (2012).
Dzisiaj dawny plac Saski jest głównie znany ze znajdującego się na nim Grobu Nieznanego Żołnierza i organizowanych na nim wielkich uroczystości, tak państwowych, jak i religijnych. Na tym placu rozległy się słowa, których moc jest na zawsze powiązana z odzyskaniem Wolności przez Polskę i obecną III Rzeczpospolitą - „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze tej ziemi”, które wypowiedział święty Jan Paweł II, 2 czerwca 1991 roku. Miałem szczęście stać wtedy u wejścia na plac, przy ulicy Trębackiej, jako porządkowy, dowódca odcinka ze strony kościelnej (moim vis-a-vis ze strony państwowej był major Milicji Obywatelskiej, z którym prowadziłem długie spory na temat zarządzania masami, tłumem i pielgrzymami, w podszewce był spór o rozumienie Ojczyzny).
Odsłonięcie pomnika Kilińskiego stało się okazją do wielkiej patriotycznej manifestacji warszawiaków. Po zakończeniu uroczystości ulicami Warszawy przeszedł uroczysty pochód przedstawicieli wszystkich cechów warszawskich, z których każdy niósł symbol swego zawodu. Podczas okupacji, po przeniesieniu przez Niemców pomnika do Muzeum Narodowego, by ukryć go przed Polakami, Alek - Aleksy Dawidowski, instruktor harcerski, członek Szarych Szeregów, jeden z bohaterów książki Aleksandra Kamińskiego „Kamienie na szaniec”, dokonał małego sabotażu i wypisał na murach Muzeum „Jam tu. Ludu Warszawy. Kiliński Jan!”. Ostrzeżony o możliwym aresztowaniu Alek musiał potem uciekać z Warszawy, ukrywał się pod Górą Kalwarią.
4) Maria Królowa pielgrzymowała do miejsc świętych - można powiedzieć, że Polska w niej i z nią pielgrzymowały:
- w 1929 w I-szej Narodowej Pielgrzymce do Ziemi Świętej (5 kwietnia – 12 maja). "Brało w niej udział 96 osób, a mianowicie 52 księży, 30 pań i 14 panów cywilnych. Na czele polskiej narodowej pielgrzymki stał Ksiądz Biskup Okoniewski z Pelplina na Pomorzu, a dyrektorem był Ksiądz Doktor Czeszewski z Poznania. Stroną techniczną podróży zajmowało się polskie biuro podróżnicze, istniejące od dwóch lat w Nicei, a w Afryce i Azji wzięli nas pod opiekę Ojcowie Assumpcjoniści"
- pielgrzymki na Kongres Eucharystyczny w Kartaginie (od 23 kwietnia do 17 maja 1930 rok). Opis Maria Królowa rozpoczyna cudownym/natchnionym zdaniem "Przed rokiem w tymże czasie miałam szczęście być w Ziemi Świętej i widziałam Betlejem, gdzie się narodził Zbawiciel, Nazaret, gdzie pracował, Kafarnaum, gdzie nauczał, Kalwarię, gdzie mękę poniósł i Jerozolimę, gdzie zmartwychwstał, a teraz oglądałam chwałę Jego w Najświętszym Sakramencie na Kongresie Eucharystycznym w Kartaginie nad Morzem Śródziemnym... Wyjechaliśmy z Katowic na Śląsku po nabożeństwie i błogosławieństwie na drogę szczęśliwą w liczbie 150 osób. Kapłanów było 80, pań 30 i panów cywilnych 40. Towarzyszyło nam kilku Biskupów: Okoniewski, Kubicki, Radoński, Łukomski i Przeździecki z Prymasem Polski kardynałem Augustem Hlondem na czele"
- Na Pierwszy Polski Kongres Eucharystyczny w Poznaniu pojechała w czerwcu 25-29 czerwca 1930
- W 1931 Związek Kobiet Katolickich zorganizował pielgrzymkę do Wiednia, Padwy, Mediolanu, Paryża i Lisieux - w którym też uczestniczyła i opisała, dorzucając swoje świadectwo do skarbca polskiej i kościelnej świadomości. Jeszcze nie odkryli - nawet sąsiedzi/rodacy w gminie Strachówce, w której leży Annopol. To cóż dalej...
5) Z rodziną Bądzyńskich, pochodzącą z Wilna, z którego musieli uciekać do rodziny w Zielonce, też jesteśmy spokrewnieni przez Prusa i Trembińskich. Należeli do wileńskiej inteligencji. Władysław Bądzyński był prawnikiem, radcą tamtejszego oddziału Prokuratorji Generalnej, został aresztowany przez NKWD zaraz po wejściu Armii Czerwonej w 1939. Można mówić o jego cudownym uwolnieniu. Nie czekał/li na powtórkę, przeszli granicę, schronili się tutaj, w powiecie wołomińskim. "Ostatnie przejścia nadszarpnęły jego słabe serce. Jego syn Geniuś ma 13 lat" - zapisała Andrzej Król w 1941. Geniuś, czyli nasz Wuj Eugeniusz przeszedł przez piekło Dachau. Też został cudownie ocalony i to trzykrotnie, o czym daje świadectwo słowem i piórem.
Wuj jest z tego pokolenia Polek iPolakó, o których można mówić niezłomni, niezniszczalni! Jest co roku w naszej gminie z kombatantami z Zielonki i powiatu na uroczystościach patriotycznych na grobach powstańców w Boruczy i Kątach Wielgi.
6) W 1920 roku urodził się nasz starszy brat/wuj, bratanek babci Aleksander, syn Aleksandra i wnuk Aleksandra, a syn chrzestny Andrzeja Króla - Profesor i papież polskich antropologów kultury, Aleksander Jackowski "Jacek", komendant wojenny prawobrzeżnej Warszawy, prawie półwieczny redaktor "Kontekstów", spec i przyjaciel artystów zwanych naiwnymi, w tym Nikifora. "wolał ich nazywać artystami ”osobnymi”, dla których sztuka była przede wszystkim ekspresją indywidualną, a twórczość – rodzajem konieczności... Dla niektórych ludzi – powiedział kiedyś – jestem promyczkiem światła w ciemności".
III etap
- II WOJNA ŚWIATOWA
2) W obozie w Neumünster koło Hamburga poznali się Helena i Jan, moi Rodzice (pobrali się w 1948). Całą "pielgrzymkę" do obozu w Niemczech, po wygnaniu z Warszawy po Powstaniu Warszawskim, opisała siostra Ojca, Jadwiga (której wierszyki są także w Annopolskich Kronikach). Ojciec, jak to on, zawsze z artystycznymi zapędami, pisał tam wierszyki, na poważnie i kabaretowo, po wyzwoleniu, czekając na pierwszy możliwy termin do repatriacji występował w obozowym teatrzyku i służył do mszy świętych (tak zdobył zaufanie Mamy, pobożnej dziewczyny z rolniczej rodziny pod Tarnowem, w okolicach św. Karoliny Kózki):
DUCH POLSKI (Jan Kapaon)
Polsko nasza ukochana
coś tyle lat była w niewoli
wyglądamy cię co rana
chcemy ulżyć twej niedoli
Ty, coś tyle lat brodziła
znana światu ze swych czynów,
zawsześ jednak prym wodziła
za brawurę swoich synów
....
Ile wróg użył przemocy
by osłabić hart Polaka
zamęczał go w dzień i w nocy
czy złamał ducha wojaka?
O, nie złamał i nie złamie,
na nic są jego starania
bo Polacy ramię w ramię
są gotowi do działania.
Nie zgniecie ich przemoc wroga
pewni są w swoje zwycięstwo
ufność pokładają w Boga
a dewizą - honor, męstwo
Jak więc chcecie tak się rządźcie
taj jak sława, pieniądz minie
tego jednak pewni bądźcie
że Duch Polski nie zginie.
(Neumünster, 1944) - wpisałem go do mojego świadectwa "Mój 13 grudnia 1981"
3) W sierpniu 1944 umiera siostra babci, mieszkanka Domu w Annopolu, a więc mieszkanka gminy Strachówka, Zofia Telesfora Jackowska, która miała piękną duszę. Pisała piękne wiersze, w tym o psie-przyjacielu zastrzelonym 17.stycznia.1942, przez policję z Jadowa, z obawy przed wścieklizną. Jej brat Stanisław wykonał jej portret-płaskorzeźbę umierającej siostry "Ostatnie chwile". Zachowało się także jej zdjęcie. Jest też wiersz jej poświęcony przez mojego dziadka Władysława Kapaona "Kronenberczyka". Jej śmierć trafiła tutaj, do rozważań i świadectwa o polskości, ze względu na celebransa jej pogrzebu. 14.6.1944 – w liście Do Cioci Wandzi Dworzyńskiej, Andrzej Król wpisał "Zosiunia miała piękny pogrzeb przy udziale zespołu muzycznego, akompaniamencie marsza żałobnego Nideckiego i nabożeństwie kompozytora ks. Plewko-Plewczyńskiego". Ow kapłan był Kapelanem Przybocznym w Adiutanturze Generalnej Naczelnika Państwa i Naczelnego Wodza. Był kapelanem Piłsudskiego także w okresie wojny polsko-bolszewickiej.
IV etap
- PRL
1) Przyjeżdżając na wakacje do Annopola czuliśmy się uwolnieni z biedy rodziny wielodzietnej, jak i z całego realizmu socjalistycznego i przeniesieni do jakiejś bliżej nieokreślonej - ale bardzo konkretnej - krainy wolności, starości wręcz starożytności naszej i większej, bo Matka Boża stała w Ogrodzie, jak stała, od zawsze?! Przy Niej odmawiało się modlitwę wieczorną. Mama recytowała z pamięci Litanię Loretańską i Psalm 51, w tłumaczeniu Jana z Czarnolasu. Sam - tym sposobem - zapisał się nam w głowach, sercu, duszy, pamięci, tożsamości. Połączył nas z Nią, w styczniu 2013 recytowaliśmy go Jej nad grobem. " Kto się w opiekę odda Panu Swemu, a całym sercem szczerze ufa Jemu... na lwa srogiego bez obawy siądziesz i na ogromnym smoku jeździć będziesz... słuchaj co mówi Pan...". Mszę żałobną współ-koncelebrował nasz proboszcz Mieczysław Jerzak. Amen.
2) lata licealne - cała piątka, czyli cztery siostry i ja, kończyliśmy Liceum im. Marii Konopnickiej w Legionowie. Miałem niezwykła klasę, zapisała się chyba dobrze w pamięci nauczycieli i historii szkoły?! W maturalnej klasie zakochałem się w Norwidzie. Miałem tomik wierszy, których uczyłem się na pamięć, tylko sobie i muzom. Jakieś Laskowo-Głuchy, za Radzyminem, zamajaczyły jakoś w biografii Poety, ale przecież był on związany realnie w podręcznikach, tylko z emigracyjnym Paryżem. Głuchy pozostały na jakąś nieokreśloną przyszłość - z mobilności miałem tylko stary rower.
3) Siostra Zofia (Special Agent Sophie V. Kapaon) zostaje przyjęta do służby w FBI, jako pierwsza/y obywatel/ka z byłych krajów socjalistycznych w Europie
4) Szok Roku 1978! O Roku Ów... 16 października bardziej wstrząsnęła światem, niż bomba atomowa. Wybór Papieża Karola Wojtyły - medytowałem przez noc całą w jakimś niesamowitym widzie, na łóżku szpitalnym , w Szpitalu Akademickim na ulicy Uniwersyteckiej w Warszawie. W roku 1979 byłem "starszyzną" w Służbie Kościelnej podczas I Pielgrzymki. Miałem jedną gwiazdkę na żółtej furażerce i większą odpowiedzialność (i krótkie przeszkolenie). Na swoim posterunku wiodłem ideowy spór a majorem MO, moim odpowiednikiem w służbach państwowych, przy wpuszczaniu pielgrzymów na Plac Zwycięstwa (obecnie znów plac marszałka Józefa Piłsudskiego) od ulicy Trębackiej. Spór dotyczył innego definiowania wielkiej grupy ludzi (Polek i Polaków), jego pojęciem kluczowym był "tłum", moim "pielgrzymi". Z niebiańskim doświadczeniem wolności po raz pierwszy wyjechałem na Zachód - kierunek: Francja, TAIZE.
V etap
- SOLIDARNOŚĆ, Szok Roku 1980!
Zastał mnie znów we Francji. Tam usłyszałem - dopadło mnie - Lech Walesa i Solidarité. Wróciłem, jak dziady i ojcowie nasi, przed nami - jakby echo repatriacji Rodziców z Niemiec 1945.
Duch Polski mnie wołał. Polska - brana tęczą zachwytu od zenitu dziejów. Zenit - to Dobry Pasterz z Dobrej Nowiny.
Założyłem Solidarność 3 Maja 1981 w gminie Strachówka. Później doszło dookreślenie Solidarność Rolników Indywidualnych (byłą jeszcze "S" Rolnicza i "S" Wiejska). Spełniłem patriotyczny obowiązek, wypełniłem misję wobec narodu, rodziny, pokoleń, z całą wiarą i rozumem, które prawdę kontemplują, o czym Jan Paweł II encyklikę napisze, ale dopiero w 1998. Chyba się ucieszył. Śp. proboszcz ówczesny ksiądz Mieczysław Iwanicki bardzo się cieszył wspomagał, błogosławił. Pobłogosławione "Ziarno Solidarności" padło w gminną glebę - kiedyś plon wyda. Najpierw musi obumrzeć.
Przechowuję swój pamiętnik z roku 1980/81. Nic a nic w nim udawania, sama egzystencjalna miazga. Dam tu wyrywki... Zacząłem go pisać we Francji, miałem 27 lat.
Piątek, 7 novembre 1980 - szkoła (języka fr. dla obcokrajowców w Tours), praca, zimno. Andre i Thierry wzięli narkotyki, pobili się z Robertem i Alainem. Ja w środku. Thierry płacze jak dziecko, siedziałem przy nim, uspokajałem. Robert, łagodny zwykle, zamienia się w jastrzębia, gdy Andre się naćpa. Oni są cholernie samotni i porzuceni.
A potem długa lektura artykułów o Polsce. Dużo do myślenia.
Pamiętam, że kiedyś, w Annopolu, robiłem sobie prywatne przyrzeczenia (dobre postanowienia) na pamięć powstańców warszawskich. A dziś? Ano, zobaczymy.
Wtorek, 11 novembre - w Polsce trzeba teraz zburzyć i odbudować Sejm. Może historia odnotuje swoje kolejne arcydzieło. Trzeba krok po kroku odrodzić Polskę: przywrócić święto 11 Listopada i 3 Maja, i wszelkie rocznice narodowe."
Tours, France, 23 octobre 1980 - Czuję się jak Niechcicowa na wózku Szymszela, z dymem Kalińca w oczach, ze łzami w duszy. A jeszcze bardziej, jak autorka „Nocy i dni”, przygięta do ziemi w sanatorium w Komorowie. To refren mojej - tutaj - pieśni. A stary Tomasz Mann, zastygły (na emigracji) nad kartkami "Doktora Faustusa"? Są dla mnie jak test wytrzymałości dla jednego ludzkiego serca i rozumu.
Annopol też jest napełniony z oceanu istnienia. Jest miejscem wypełnionym - do rozmiarów bytu. Zdobył osobowość prawną w świecie egzystencji.
25 octobre 1980 -
Do jakiego,
- jeśli kiedyś wrócę -
kraju
patrze przed siebie
a widzę ukradkiem
przez szybę życia
stojąc wśród chochołów
we mgle.
Widzę, nie widzę?
Nienawidzić nie potrafię.
Kochać?
Za mały,
bo jestem sam.
Jacy my młodzi umieramy
mimo 80 urodzin
nasz brat jedzie do Rzymu
a my już do grobu
jesteś rencistą
może kardynałem
co ty wiesz o życiu
niemowlę kosmosu
spraw codzienności
zawsze niespodziany sobie
i śmierci
tak przed
jak i po – odejściu
(dostałem wiadomość o śmierci stryja Aleksandra Kapaona).
15 novembre 1980 - Kiedy dokonamy decyzji ostatecznej dla naszego życia, posiądziemy je w całości. Będziemy je mieli, jak we własnych dłoniach, bo nie będzie już sytuacji ciągłego wyczekiwania na to, co przyniesie przyszłość. Oto, do dyspozycji, otrzymamy swoje życie. Otwiera się wtedy cały wymiar egzystencjalny naszego bytu. Przed taką decyzja ciągle jesteśmy niepełni, ciągle mamy coś przed sobą i coś za sobą. A tak, mamy wszystko punkt-ualnie. Jesteśmy punkt-ualni. Tu i teraz, w punkcie... Polska ma szczęście. Bo tak jest! Z historią, literaturą, z tą szczególna, ważna, rolą jaka one graja w naszym życiu, w naszej świadomości. Dają nam wielką rzecz, wymiar wertykalny, z dna rzeczy. Ku ostatecznemu celowi. Takie jest oddziaływanie żywej historii narodu i rodziny.
Przeciwieństwem jest np. Francja, która pogrąża się głównie w wymiarze horyzontalnym, tj. dodawaniem do stanu posiadania. Zakreśla tylko kręgi wokół centrum, którym jest "ja".
Nic dziwnego, że jesteśmy religijni, otwarci na Boga (takie przemyślenia towarzyszyły mi podczas przygotowywania autoprezentacji (i swojego kraju) na kursie j.francuskiego w Tours. Szczęki im opadły. A byli tam słuchacze z wielu krajów i kontynentów świata).
3 maja 1981
Polsko, Polsko ...
Obudziłem się o 3 rano. Akurat 3 Maja! Suszyło mnie i to stąd. Wczoraj woziliśmy gnój. Dzień z widłami dał teraz znać o sobie. To znaczy, najbardziej kolacja i imieninowe toasty. Bo tak się złożyło.
Opiłem się herbaty, ale ze spania nici. W gardle ciągle sucho, a po głowie zaczęły szorować myśli. Ot, tak, z niczego. Stare, powracające tematy. I stale aktualne.
Dniało w szparach okiennic. Sen nie wrócił, dałem się zaprosić do porannego wstawania. 3 Maja 1981, o czwartej rano ma wiele niespodzianek. Na dworze biało i mróz! Też coś. Ptaki jednak, jakby nigdy nic, budzą dzień. W dodatku niedzielę. Chyba też są zaspane, bo mnie ignorują, a może dla nich, to także wielka radość, wczesne wstawanie i śpiew - niezbędny akompaniament dla wschodu słońca o tej porze roku.
Dosłownie uwijają się w powietrzu i prawie na mnie siadają. Jednego się zlękłem, delikatnie jednak i tylko ze zdumienia. Że tak jest piękny.
Każdy mój gest - był wydobywany z nicości. A może tylko przypomnieniem czegoś, co już przeżyte, a wiecznie trwa. Z dzieciństwa i z tego, co wyczekiwane. W każdym geście wewnętrznego skupienia są jakoś obecni ci, co są częścią mego życia. Rodzice, siostry, powietrze i wiatr innych dni.
Parująca ziemia i podnosząca się mgła, przynoszą lekki oddech szczęścia. Nie mojego, w ogóle szczęśliwości. Podniosłem przewrócone gałązki kwitnącego kasztana i postawiłem w słoiku na stopniach figury Matki Bożej.
Tamte myśli, spisywane od stycznia, przyczaiły się. Wiedziałem, że muszę je wydobyć i zapisać.
O Polsce, o przebudzeniu się narodu. Bo teraz jest właśnie taka chwila. To nie jest nic mniejszego, choć może dla świata takie myślenie wydaje się archaiczne. Nie mogą nas zrozumieć.
Majaczy przed nami zarys państwa narodowego. W nim już jest i sens historii, i wspólnoty, i kultury. Niech się dziwią inni, później zaczną zazdrościć. To nie są nasze wymysły. Jeśli wymysły - to wymysły ojców i dziadów. Naszej historii, naszej kultury. Czy mam się bać powiedzieć: taka jest dusza narodu? Ona nie pozwala nam zginąć. Śpiewamy o tym w hymnie. Dusza każe na nowo podjąć próbę. By stać się podmiotem świadomym siebie i historii. Takie sprawy nie rodzą się z wymysłów. Ani z planów polityków. Zrodzić je mogą tylko czyny.
Jakie są czyny nasze? Czyny twoje Polsko? Rok 966, ... 1410 ... 3 Maj 1791, 1830, 1863, 1918, 1920, 1980. Teraz ci, co się dziwią, zrozumieją. Taka dusza nie powstanie z historycznego komfortu, ani z rewolucji.
Zrozumieć to, co się dzisiaj dzieje! Trzeba spojrzeć wstecz, ale i rzucić na nas okiem z góry. Widać koryta rzek, ich kierunek i dopływy. Boczny strumień nie zawraca rzeki z głównego nurtu. W takie cuda, nie uwierzy nawet ten, co karmiony jest wyłącznie z ręki propagandy, radia, telewizji, gazet. My znamy geografię i historię.
Są jeszcze głupsi. Ci, którzy bzdurne (marksistowskie) nauki głoszą. Oni piszą, że toczy się ostra walka o serca i umysły ludzi. Nie! To tylko oni hałasują, bo bez języka walki, gróźb, straszenia, nie mogą istnieć. Bo zrodziła ich walka i bez niej nie ostaje się im żaden sens. Kto i po co, miałby z nas walczyć? Serca i umysły wokoło są polskie. Nie trzeba o nie walczyć. Ludzie chcą tylko zgodnie z nimi działać i żyć. I żeby to nikt z nimi nie walczył! A wtedy, może nie zawstydzimy swojej historii i powiedzie się nam wielkie, zamierzone dzieło.
Naprawa Rzeczypospolitej! Ile razy to hasło wracało. W takim wymiarze trzeba widzieć zapoczątkowane ostatnio działania. Co by kto nie mówił - tu jest Polska, i takie jest głębokie myślenie Polaka.
Oczywiście, margines historii ma też swoje życie. Na marginesie, dzieją się "odnowy". "Naprawie", "odnowa" wcale nie zaszkodzi. Przeciwnie, może być bardzo pomocna. Nie wariujmy jednak i nie mieszajmy pojęć i ocen. Głównym dziełem jest proces naprawy. To drugie zaś, "odnowa" (partii) znajdzie dla siebie miejsce, jeśli zrozumie "naprawę".
Czy to jest możliwe? Czy w normalnie zorganizowanym państwie, coś takiego, jak jedynie słuszna partia, może w ogóle istnieć?? Na dworze królewskim było miejsce dla błazna. Czy PZPR zgodzi się na taką rolę? Przecież istnieje by walczyć, a nie, by tworzyć kulturę.
"Towarzysz" według nich to ktoś, z kim łączy drugiego odwieczna walka klasowa, walka przeciwko wyzyskowi, burżuazji, imperializmowi, Kościołowi... W końcu, przeciw opanowanemu przez siebie społeczeństwu. "Towarzysz" ma ciągle powiększać w sobie towarzysza, resztę człowieka odkładając na bok, albo na później. System - o zwycięstwo, którego walczy - zadba, by zawsze został towarzyszem. Dla systemu, reszta może obumrzeć. Towarzysz ma być czujny jak żołnierz. A własne myślenie ma przekazać centralnej komórce systemu, partii, Biuru Politycznemu Komitetu Centralnego.
Złowrogo brzmi "towariszcz". Znaczy tyle, co "tak jest, jesteśmy gotowi". Gotowi walczyć z całym światem, bo to nasz wróg.
My, w Polsce, zaczęliśmy naprawę. Jeśli się uda, będziemy mieli społeczeństwo nad-towarzyszy, czyli zwyczajnych ludzi. Ludzi w pełnym wymiarze, o własnych sercach i umysłach. Sercach pełnych miłości. Brzmi to jak sen, ale tak być może, bo taka jest nasza dusza. Realna. Potwierdzona czynami, dusza Polski."
13 maja 1981 - I dziś jest pięknie, srebrno, tajemniczo, samotnie, tylko ze świerszczami. A ja szukam Polski.
Przed zebraniem w Rozalinie dowiedziałem się o zamachu na Ojca Świętego. Świat zabija to, co ma najlepszego. Przychodzi natychmiastowa myśl, że to ma związek z tym, co się dzieje u nas. Szatańskie pazury i zamiary nie liczą się z niczym. I natychmiast pojawiło się dopowiedzenie: "Nie, nasz ból byłby niezmierny [gdyby umarł], ale nie poddamy się. Z tym większą determinacja będziemy walczyć o pokój Boży na świecie". Niech spróbują nas zdławić! Może trzeba aż takich ofiar, by zniszczyć to cholerne zło i dać światu nadzieję.
Na zakończenie zebrania odśpiewaliśmy Rotę, zmówiliśmy "Zdrowaśkę ..." w intencji Ojca Świętego.
Zebranie było udane, 42 osoby!
14 maja 1981 - Piękny maj! - a ja kuruję się w łóżku. Przed werandą powiewa flaga. Wśród zieleni - jak na szańcu. "Aż się rozwieje w proch i w pył sowiecka zawierucha" - tak śpiewali przed sądem w Warszawie, na rozprawie rejestracyjnej naszego związku. Jest w tym wszystkim i wyzwanie dla mnie. Wyzwanie, pytanie pod moim adresem: "czy rozumiem i czy chcę się dołączyć". Wybrzmiewa głębia, słyszę swój refren: "nie damy pogrześć ducha". A ja kiedyś zapisałem sobie w notatniku: "człowiekowi duszę - światu przywrócić ducha!". Więc teraz nie wolno mi milczeć i iść do swoich spraw.
Majowa noc! Za każdym razem zadziwia. Gdzieś, spłoszony ucieka łoś, w Ogrodzie nocne śpiewy ptaków. Ogród - oni tutaj zwą go ciągle "Sadem". Więc ja chyba dla nich jestem niczym dawny dziedzic, nie z tytułu, ale z pozycji i rangi społecznej. Więc - majowa noc, polska historia i tradycja. Żal, że pusty dom i samotność.
Rekompensatą są myśli o Polsce i o Człowieku. Dziś, rzeczywiście wysokie - jak dawno już nie.
Ukradkiem, czekając na ludzi, widziałem u sołtysa [na Marysinie] film o Karolu Wojtyle. Te same mamy drogi, zamyślenia, pejzaże, szczyty do zdobycia. Te same korzenie i soki. I powołanie do służby. Rozumiem przez wczucie...
20 maja 1981 - Kąty Czernickie - zebranie w szkole. W zgodzie i ładnie. Kiedy ludzie podchodzą i rzeźbią litery swojego nazwiska na deklaracji członkowskiej Solidarności, a ja, pochylony nad papierem patrzę na spracowane, trzęsące się dłonie .... trzęsie mną miłość do nich i odpowiedzialność za ich sprawy. I wiem, że możemy się uczyć od nich i uczyć się może świat. Dobra, prostoty, otwartości i dziecięcej duszy. Jak w Ewangelii. Taka jest ich wiara, i tacy są oni sami. Nie wszyscy. Ale ci, moi profesorowie. Widać, że o wielkie rzeczy idzie. Odrzucić plewy - i pozwolić zajaśnieć tym twarzom, tym sercom.
Ich radość, uśmiech, trochę zadowolenia i satysfakcji z życia, z dzieła własnych rąk - daje mi spokój i poczucie spełnionego obowiązku. W takiej chwili, nie zadam dla siebie niczego więcej.
A potem znów napada samotność.
21 maja 1981 - Tutaj są pola, zieleń, ogrody. Może łatwiej tu o Polsce pomyśleć. Może tu przetrwała. Tu serca i myśli ku ziemi, ku pracy. Głęboko w tych sercach i myślach jest Bóg. Pieniądz, zysk - jest nie z nich, co najwyżej jako kurz tego świata. Co innego u młodych - u nich, zmieszanych ze światem przez miasta, dojazdy, fabryki - częściej te pozory rzeczy (kurz) stanowią o działaniu.
Jeśli się dziś szuka Polski, powrotu do niej, przez pokazywanie fałszu epoki gierkowskiej... Bo Polska, jako całość, może zawrócić na własną drogę. Polska zmieni oblicze, ukaże swoje własne, prawdziwe, które dotąd było zalepione plakatami propagandy. Polska dzisiejsza odstaje od świata (Zachodu), i - przynajmniej przez jeszcze jedno pokolenie (działaczy Solidarności i duchowych synów Ojca Świętego Jana Pawła II) - będzie żyła inaczej... Moim osobistym szczęśliwym trafem jest to, że trafiłem tutaj, na wieś i mogę się uczyć ponownie Polski, ze spracowanych rąk chłopów. Może jest w tym jakieś zanegowanie nowoczesności - taki ostatni polonez. Resztki ducha narodowego. Ale dla tych resztek, rozrzuconych po starych, spracowanych ludziach, warto podjąć każdą służbę. Są oni przygięci do ziemi, mają uśmiech i dobre słowo dla każdego - kiedy się odemkną - i mają szczere, wpatrzone w ciebie oczy. A to Polska właśnie!
- "Tak pan ładnie mówił, że się zapiszę".
- "Podobało mi się, bo to było z Panem Bogiem".
Więc jak tu utrzymywać, że są to jedynie zebrania informacyjne? A na nich, aż tyle oddziaływań, głębi? Rośnie moja odpowiedzialność. Za nich, za sprawę.
24 maja 1981 - Pierwsze gminne zebranie zarządów wiejskich kół Solidarności z 18 wsi! Odbyło się. Coś ruszyło. Nie oszukuję się - wszystko przed nami, wszystkiego musimy się nauczyć. Ale początek zrobiony...
2 czerwca 1981 - Zamiast uzupełnień rośnie luka. Teraz powodem był wyjazd do Katowic na Pielgrzymkę Pojednania (z sąsiadem Wieśkiem, późniejszym radnym I kadencji). [W Katowicach poznałem Darka Korbika, obecnego proboszcza od Męczenników Podlaskich w Tłuszczu. Darek był związany z grupą, w której była Anka, z Foi et Lumieres]. Z Katowic przyśpieszony powrót na pogrzeb Prymasa Tysiąclecia, kard. Wyszyńskiego.
Refleksje, refleksje, przemyślenia. Dzisiaj:
- Wszystko, z tego nowego, zaczęło się w dniu 16 października 1978 roku. Wielki ciąg, poryw, podmuch, historii i wieczności, poczułem w tamtą noc zadumy. Poczułem wektor sił spoza codzienności. I dziś kontynuuję. Po trzech latach powróciło wyzwanie. Okazało się, że nie da się obejść, odepchnąć.
Wyzwanie - by odrzucić to, co więzi w codzienności. By zdążać po nieogarnione. By porwać się na zadania niemożliwe.
Tamta noc myśli, o odpowiedzialności i zadaniach Polski i Polaków, znalazła potwierdzenie. Nie od razu wywołała zmiany w moim życiu, nie od razu miała zrozumiałe w nim, bezpośrednie odniesienia. Ale dziś to wszystko wróciło. I wiem:
- nie ma dla nas innej drogi. Musimy porzucić prywatne ambicje, życie małych świństw i wzlotów. Musimy podać rękę historii. Inaczej sprzeniewierzymy się samym sobie. Taki jest sens i konsekwencja obecności Jana Pawła II na "Stolicy Piotrowej".
On nas niejako ubezwłasnowolnił. Czyniąc wbrew temu zobowiązaniu, zdradzamy siebie, jego i sens dziejów. Nałożono na nas obowiązek dawania świadectwa. Ten ciężar będzie zdjęty z Polski, gdy skończy się pontyfikat JPII. Ale dla naszego pokolenia, odwołaniem będzie nasze przejście do wieczności.
Odsłania się przed nami sens dziejów człowieka, a przynajmniej jeden z jego rozdziałów; wspólnota i jednostka, przenoszenie chmury sensów z poszczególnego człowieka na całą wspólnotę (i vice versa).
Siła narodu, poczucie życiodajnej więzi z ludźmi, z tymi, którzy są i tymi, którzy byli, a nawet z tymi, którzy nadejdą. Wie o tym Papież, wie działacz Solidarności, wiem ja, po rozmowie w wiejskiej chacie.
Jakby przez chwilę Polska była w sercu świata, a ja w sercu Polski. Tutaj - na wsi".
VI etap
- w samorządnej Polsce, Ojczyźnie naszej
- Rzeczpospolita Norwidowska z papieskim błogosławieństwem
- Drugie Zmartwychwstanie Ojczyzny w trakcie/biegu/nurcie XX-wiecznej Historii Polski
List Szkoły w Strachówce do Ojca Świętego Jana Pawła II (o błogosławieństwo i pomoc)
Jego Świątobliwość Papież Jan Paweł II Watykan
Ojcze Święty
Pragniemy poinformować Waszą Świątobliwość, że Rada Pedagogiczna, Rada Rodziców i Samorząd Uczniowski Szkoły Podstawowej w Strachówce zwrócili się z wnioskiem do Rady Gminy Strachówka o podjęcie uchwały i nadanie szkole imienia Rzeczpospolitej Norwidowskiej.
„Kto dziś się jeszcze w dzieje nasze wczyta,
Powie o polskiej „pospolitej rzeczy”- „Niepospolita”
C.K. Norwid, Szlachcic
W tym roku mija 120 rocznica śmierci Cypriana Kamila Norwida. Chcemy uczcić tę rocznicę nadaniem imienia naszej szkole. Wybraliśmy nazwę Rzeczpospolita Norwidowska. Uzasadnieniem tej nazwy jest życiorys C. K. Norwida i jego twórczość.
Przy wyborze braliśmy pod uwagę, że z naszymi okolicami związane jest dzieciństwo i losy rodziny wielkiego poety. W Strachówce poznali się rodzice Cypriana, w pobliskim Sulejowie odbył się ich ślub, tutaj po ślubie zamieszkali, tu urodziło się dwoje starszego rodzeństwa Poety. Z losami rodziny Norwidów związane są Głuchy, Dąbrówka, Dębinki, Łochów, Jadów, Korytnica, Niegów, Postoliska i inne. Cały ten obszar nazwaliśmy Rzeczpospolitą Norwidowską. Nazwa ta nawiązuje też do wielkich wydarzeń i postaci historycznych z dziejów Polski. Wydarzeń, które mają związek ze Strachówką. Sobiescy, do których należała Strachówka w I połowie XIX wieku, należą do najsławniejszych rodów Rzeczypospolitej i są skoligaceni z królem Janem III Sobieskim, zwycięzcą spod Wiednia, obrońcą chrześcijańskiej Europy. Pradziadek Józef Sobieski brał udział w pracach Sejmu Czteroletniego, który uchwalił Konstytucję 3 Maja
.
Najbardziej znany wiersz Cypriana Norwida mówi o tęsknocie poety do kraju jaki zapamiętał z dzieciństwa – kraju ludzi szczerych, pobożnych, mających szacunek do pracy, szczególnie do pracy na roli. W pejzażu tej krainy zapamiętał liczne gniazda bocianie, które otoczone są powszechną troską i opieką mieszkańców. Ten krajobraz pozostał prawie niezmieniony do dzisiaj.
Nazwa szkoły wskazuje na największe i najpiękniejsze postaci z historii Strachówki i na najgłębsze ideały dla każdego człowieka i każdej społeczności, tak lokalnej, narodowej, jak i całej ludzkości.
Pragniemy, aby nasza szkoła pomagała w wychowaniu dzieci w duchu głębokiego patriotyzmu. Jednocześnie chcemy, aby nazwa wyraźnie wskazywała na wartości i tradycje, które chcemy zachować i przekazać młodemu pokoleniu w dobie jednoczącej się Europy.
Przygotowując się do tej ważnej uroczystości odprawiliśmy w ostatnia niedzielę wraz z całą parafią Rekolekcje Norwidowskie przeprowadzone przez siostrę Alinę Merdas RSCJ.
Prosimy Cię Ojcze Święty pobłogosław naszym zamierzeniom. Zapewniamy Cię Ojcze o naszej miłości i stałej modlitwie szczególnie w czasie niedzielnej, szkolnej Mszy Świętej.
W imieniu Nauczycieli, Rodziców i uczniów, Dyrektor Szkoły Grażyna Kapaon
Strachówka, dn. 18.03.2003 r.
***
Każdy może mieć taką Rzeczpospolitą, jaką uda mu się wokół siebie rozpoznać, jaką sobie wymarzy, przemyśli, wymodli.
Polsko
piszę o Tobie w te dni przedostatnie
Niedocieczonego wątku
Pełne, jak Mit,
Blade - jak świt...
- Gdy życia koniec szepce do początku:
"Nie stargam Cię ja - nie! - Ja... u-wydatnię!
...
Tego... co Polskę stanowi i głosi - od zenitu
Wszechdoskonałości dziejów
Wziętą hymnem zachwytu -
...
oto - jak zacna myśl człowieka -
Poterana jest gniewami ludzi;
Lub - jak od wieka
...
Wieków - wszystko, co zbudzi!
Tysiąc pasji rozdziera ją w części;
A każda wyje: "nie ja!..."
"Nie ja!" - zębami chrzęści -
...
to Strachówka i Warszawa:
Pod rozpłomienioną gwiazdą
Dziwnie jaskrawa - -
- Patrz patrz! Twoje gniazdo -
Owdzie - domy stare,
Jak Pospolita-rzecz,
Bruki placów głuche i szare
...
O Ty! - co jesteś Miłości-profilem,
Któremu na imię Dopełnienie;
Te - co w sztuce mianują Stylem,
Iż przenika pieśń, kształci kamienie...
O! Ty - co się w dziejach zowiesz Erą,
Gdzie zaś ani historii zenit jest,
Zwiesz się razem: Duchem i Literą,
I consummatum est...
O! Ty... Doskonałe-wypełnienie,
Jakikolwiek jest Twój i gdzie?... znak...
...
prostota doskonałości Peryklejskiéj
Jakby starożytna która Cnota
W dom modrzewiowy wiejski
Wchodząc, rzekła do siebie:
"Odrodziłam się w Niebie
I stały mi się Arfą - wrota,
Wstęgą - ścieżka...
Hostię - przez blade widzę zboże...
Emanuel już mieszka
Na Taborze!"
...
jako owa postać - którą
Z marmurów łona,
Niżli je kuto,
Odejma dłuto -
Geniuszu... wiecznego Pigmaliona!
...
I jest w tem Polska, od zenitu
Wszechdoskonałości dziejów
Wzięta tęczą zachwytu,
Polska przemienionych kołodziejów,
Taż sama zgoła,
Złotopszczoła...
Poznał-ci-żebym ją na krańcach bytu!...
A Bolesław Prus "zanim odkrył, że pisanie może być sposobem na życie, długo szukał własnej drogi. Nie lubił rozgłosu i nigdy nie dążył do sławy, a jednak stał się wychowawcą narodu, aktualnym wzorem społecznika i jednym z najpoczytniejszych twórców". (cdn)
APPENDIKSY DWA: ze względów technicznych musiałem przenieść do nowych postów, post to nie książka. Oba łączy wigilia (wigilijna perspektywa mojego nowego życia, po powtórnym narodzeniu).
1 - Moje teksty wersowane, które potwierdzają to, co w poście, dawane nagle wglądy, natchnienia, słowa, logos... Duch dobry widać spokoju nie daje i z butelki wydostać się jakoś musi :-)
2 - Tekst naukowy, z taką metryczką "Spotkania Humanistyczne, Międzynarodowy Interdyscyplinarny Periodyk Naukowy / International Interdisciplinary Scientific Journal 2012 - 2013 ISSN 2081-3163 - ARTYKUŁ: Jarosław Besztak (Katolicki Uniwersytet Lubelski Jana Pawła II) ".
***
APPENDIKS nr 1 (zajawka):
***
WIGILIA 1856
/wyjątkowe wigilie noble święta/
aż tu mnie doprowadził
duch poszukiwań tożsamości
dalej chyba się nie da
w tym życiu
.....
PS.
Zdjęcie z tej strony.
STRASZNY KONTRAST! "W odpowiedzi na pytanie o obronę obecnie obowiązującej konstytucji, Andrzej Duda odparł, że bronią jej "ci, którzy ją stworzyli". - Bronią jej również ci, którym ona, także w wyniku orzecznictwa Trybunału Konstytucyjnego, gwarantuje dzisiaj pewne status quo, pewną pozycję społeczną. Więc z jednej strony pozycję, z drugiej przynależność do jakiejś elity, w pewnym sensie jakąś nietykalność - mówił prezydent." :-(
OdpowiedzUsuńhttp://wiadomosci.wp.pl/andrzej-duda-w-gosciu-wiadomosci-konstytucja-dla-obywateli-6118745077495425a
OdpowiedzUsuńA nam, zwykłym obywatelom (tzw szarym), jaka Konstytucja służy? I jakiej Konstytucji my służymy?! "Przyszłość człowieka zależy od kultury!... Każdy czyn nas (współ)tworzy! Osoba i czyn! Miłość i odpowiedzialność! Wiara i rozum mogą się unieść do kontemplacji prawdy!
https://www.youtube.com/watch?v=83bX_JRPdWg&feature=youtu.be
OdpowiedzUsuńMarsz wolności" ruszył ulicami Warszawy
http://wiadomosci.wp.pl/marsz-wolnosci-ruszyl-ulicami-warszawy-6119699779487361a