Wstał
jasny, słoneczny dzień. Ja wstałem. Wstaliśmy. Kosmiczny
rejestrator ruchu odnotował naszą ruchomą obecność. Czuły
rejestrator życia odnotował miliardy ludzkich żyć. Rejestratory
prawdy, uczuć, emocji, osobowych relacji zaczęły pracować pełną
parą. Na szczęście pojemność ich pamięci jest nieograniczona.
Nie mają jednak jeszcze – i wcale się nie spodziewają w
najbliższej przyszłości – analizatorów, programów najwyższej
z możliwych generacji, by przerobić wszystkie dane i ułożyć z
nich sensowną całość.
W domu mam
dzisiaj większą i dłuższą ciszę. Czy coś zapiszę? Sam z
siebie nie chcę, ani nie spróbuję. Jestem może za leniwy, a na
pewno nie wierzę w wielki sens takiej pracy. Ale, jeśli będzie mi coś ważnego, pięknego dane... JESTEM REALISTĄ. ŻYJĘ W ŚWIECIE REALNYM, DANYM MI I
ZADANYM.
Sam niczego
nie wymyślam. Moje postrzeganie życia, siebie i świata jest, jak
stąd, aż po gwiazdy. Po co miałbym dokładać jeszcze własnych
fantazji. Szkoda czasu i miejsca. Mnie też nie uda się
przeanalizować wszystkich danych. Bylebym nie przegapił i nie
zmarnotrawił tego, co dostanę. O ile dostanę. Wtedy tylko siadam
do pisania.
Zaczyna się
ten proces zazwyczaj z pierwszą, a kończy z ostatnią literą. Nie
wiem, czy dostanę pierwszą, kiedy i gdzie. I czy do ostatniej będę
prowadzony za rękę. Myśl, za myślą. Zdanie po zdaniu.
Doświadczenie
życia jakiejś wspólnoty życia na jakimś terenie, tzw. wspólnoty
lokalnej w ustawie samorządowej (ale także narodowej, globalnej,
jako Ludzkość?) można by dopiero poznać/rozeznać mając możliwość
przeanalizowania sumy wszystkich naszych radości i zmartwień,
radości i smutków, radości i zgryzot. Danych każdemu. Zadowoleń
i nie. Prawdy i fałszu. Tego, co się objawia i tego, co się skrywa
i maskuje. Tego, co można zobaczyć, usłyszeć, dotknąć, poczuć
smakiem i węchem. Pojąć (przyjąć) wiarą i rozumem. Przez
wszystkich szczerych ludzi, podmiotów świadomych, myślących, na
jakimś terenie.
Grażyna
daleko wyjechała bardzo rano, zamiast mnie. Później odwiozłem
dzieci do szkoły. Wysiadły przy sklepie, coś dokupić do sałatki,
którą robią na stopień. Miałem jechać dalej, ale poczekałem,
podrzuciłem kilkaset metrów dalej. Normalnie bym zakręcił i
odjechał, nie wysiadając. Ale nie dzisiaj. Na tablicy rozdzielczej
zapaliła się lampka od temperatury. Źle. Niedobrze, to za mało
powiedziane. To samochód z odzysku. Wysiadłem, klapę podniosłem,
oleju dolałem. Trzeba było mu jeszcze wody do chłodnicy. Butelkę
po winie w koszu znalazłem, poszedłem do kranu. Wyszedłem z
drugiej strony szkoły, na plac pomiędzy budynkami, z sekwencją
czterech wejść z daszkami. Dwa ze schodkami. Plac zagospodarowany
przy okazji budowy hali sportowej. Parkingi, ścieżki, dojazdy
uporządkowane, ławki ogrodowe i stoły bardzo kolorowe, takie same
pojemniki na śmieci. Reszta się zieleni. Drzewa - jedne opuszczają
cienkie witki gałęzi do ziemi, inne, nie dawno zasadzone, pną się
do góry. Plac zabaw dla dzieci młodszych roi się i wesoło
krzyczy, tętni ich życiem.
Szybko
przechodząc przez zieleń i ścieżki wszystko wiernie odbijam,
notując mimowolnie w rejestratorze pamięci mojego rozumnego życia
osobowego. Mam już 60 lat. Jestem świadkiem, tego, co tu widzę i
tego, co tutaj się działo przez kilkadziesiąt ostatnich lat
ubiegłego wieku i trzynaście lat obecnego. Coraz bardziej, już
tylko świadkiem. Właśnie stwierdziłem, że to właściwie już “moja” historia
żyje, ja tylko, o ile.
Zieleń ma
się tu zielenić, dzieci bawić, szkoła pracować, obłoki deszcze
przewozić, burze czasem grzmieć i ginąć. Ja mam widzieć i
rozumieć. I właśnie dzisiaj tu, na placu szkolnym, nagle zobaczyłem.
Jak widzicie, całkiem niespodziewanie. Kto to mógł przewidzieć:
pogodę, wyjazdy, rozjazdy, sałatki, zakupy, nagłą zmianę
decyzji, przegrzanie silnika, nabieranie i uzupełnianie wody
(ratującej życie starego samochodu z odzysku)...
Jak się
nie cieszyć tym, co zobaczyłem. Jak się nie cieszyć taką szkołą.
Jak się nie cieszyć tym, co tutaj się stało (działo) przez
ostatnich lat 23 (33!), w odzyskanym kraju. Ściślej – odzyskanej
wolności i podmiotowości. Wszystko się zmieniło. Prawie. Można
zobaczyć jak wielką drogę przebyliśmy, pielgrzymią, ku wolności,
godności osoby... na setkach zdjęć papierowych i w Internecie.
Możemy przeczytać w setkach artykułów prasowych (wydań
papierowych ), na blogach, na Facebooku. A jednak nie śpiewamy
pieśni dziękczynienia. Między nami zalega cisza, przez konflikt długi, jego cień.
Mam oczy
nawet z tyłu głowy.Odchodząc od budynków mam świadomość jasnej
wystawowej sali w świetlicy szkoły., którą zostawiłem za
plecami. Wystawa dopiero roz-poczęta, ale już ma rangę powiatowej.
“Rzeczpospolita Norwidowska - dziedzictwo Norwida w powiecie
wołomińskim, w 130. rocznicę śmierci Poety”.
Dzisiaj
akurat nasza szkoła jest luźniejsza i lżejsza o kilkadziesiąt
osób, które pojechały do Częstochowy. Dzieci I Komunijne, z
rodzicami, księdzem proboszczem, wychowawczynią i dyrektorką. Jak
się nie cieszyć w dwójnasób.
A jednak
jest cień. Nasza radość jest przytłumiona, nie słychać śpiewu
dziękczynienia. Co nas gasi? NIEPRZYJACIEL. Nieprzyjaciel pilnuje,
aby nasza radość nie była pełna. I żebyśmy nie mieli jej w
obfitości. Kim jest nieprzyjaciel?
Boimy się,
że nieprzyjaciel może kiedyś wygrać konkurs na dyrektora szkoły.
Boimy się, że nieprzyjaciel może kiedyś wygrać wybory na wójta
gminy. Boimy się, że nieprzyjaciel może powiększyć realną
władzę nad nami... Boimy się o pracę, przyszłość naszych
dzieci, rodzin... Wolimy nawet o tym nie myśleć. Boimy się
rozmawiać. Wolimy milczeć. Gdy rozum śpi, budzą się upiory
(wersja mocniejsza mówi - demony).
Nieprzyjaciel
nie lubi historii najnowszej naszej gminy. Zwłaszcza nie cierpi
Solidarności. Nie lubi naszej szkoły. Nie lubi jej nazwy. Nie lubi
jej hymnu. Nie lubi jej ideałów i celów. Nie znosi Rzeczpospolitej
Norwidowskiej.
Dlaczego
(tylko) ja o tym mówię i piszę? Bo czuję tę historię
(najnowszą) i towarzyszącą jej walkę duchową do szpiku kości.
Nie da się zaprzeczyć, że nowa Polska, odrodzona, wzięła się z
ziarna zasiewu ponadtysiącletniego. Była brana przez nas,
obliczanych wtedy (1980/81) na 10 milionów, tęczą zachwytu od zarania dziejów. Z
Norwida, z wszystkich narodowych wieszczów, z powstańców o
wolność, ze świętych, z wychowania w domach rodzinnych, z
przekazu ideałów w łańcuchu pokoleń. Spodobało się Bogu zbawić
nas we wspólnocie. Spodobało się Bogu objawiać i dawać Siebie z
pokolenia na pokolenie.
Przyjechałem
pod koniec grudnia 1980 roku do Strachówki zakochany po uszy w
Polsce. W duszy grały mi wszystkie największe, najpiękniejsze ideły
osobowe, kościelne i narodowe. Przyjechałem na zew. Z Francji. Po
lekturze “Redemptor hominis” wziętej na drogę, wraz z chorągiewkami polsko-watykańskimi po pierwszej pielgrzymce papieża
do Polski. Po kazaniu na Placu Zwycięstwa. Po lekturze Matki Teresy z Kalkuty “Zrobić
coś pięknego dla Boga” (we francuskim tłumaczeniu chef-d'œuvre
to arcydzieło). I po lekturze Ewangelii na wzgórzach Burgundii w Taize. Taize to
światowa stolica młodych duchowych idealistów. Ideał braterstwa,
przejrzystości, wolności, godności bierze się stamtąd na całe
życie. Za moim drugim pobytem we Francji wybuchła Solidarność.
Nie mogłem nie wrócić.
Powstała
w Strachówce Solidarność. Z ideałów – młodzieńczych,
narodowych, wszelakich. "Wszystko
—
bierze
żywot z Ideału".
Nie wiedziałem, że aż tak głęboko był we mnie Norwid. Ale to
mogłem jeszcze przypuścić, po zastanowieniu.
W żaden jednak sposób
nie mogłem przypuszczać, że go tutaj – w Strachówce - spotkam. I
że w 2013 roku usłyszę od Andrzeja Madeja, że Norwid jest nawet w
dokumentach Soboru Watykańskiego II.
Nie
było człowieka, który mógłby mieć sen, że tamte ideały roku
1981 zaowocują na tej ziemi po kilkudziesięciu latach i przybiorą
kształt dojrzały Rzeczpospolitej Norwidowskiej. Nikt takich rzeczy
nie może zaplanować. To tylko można otrzymać od Opatrzności
Bożej. Rzeczpospolita Norwidowska jest przedsionkiem narodowej
świątyni Opatrzności i Dziękczynienia. Za cuda jakie się pośród
nas dokonały. “Dlaczego nie śpiewamy Hymnu Dziękczynienia?”
(Cz. Miłosz).
Jak się
nie cieszyć i...
… “Jak
się nie nudzić? gdy oto nad globem
Milion
gwiazd cichych się świeci,
A każda
innym jaśnieje sposobem,
A wszystko
stoi - i leci...
I
ziemia stoi - i wieków otchłanie,
I wszyscy
żywi w tej chwili,
Z których
i jednej kostki nie zostanie,
Choć będą
ludzie, jak byli...
Jak się
nie nudzić na scenie tak małéj,
Tak
niemistrzowsko zrobionéj,
Gdzie
wszystkie wszystkich Ideały grały,
A teatr
życiem płacony -
Doprawdy,
nie wiem, jak tu chwilę dobić,
Nudy mię
biorą najszczersze;
Co by tu na
to, proszę Pani, zrobić,
Czy pisać
prozę, czy wiersze - ?
Czy nic nie
pisać... tylko w słońca blasku
Siąść
czytać romans ciekawy:
Co pisał
Potop na ziarneczkach piasku,
Pewno dla
ludzkiej zabawy (!) -
Lub jeszcze
lepiej - znam dzielniejszy sposób
Przeciw tej
nudzie przeklętéj:
Zapomnieć ludzi,
a bywać u osób
- Krawat
mieć ślicznie zapięty...!”
(Marionetki,
CKN)
Dlaczego
nasza radość (w Strachówce) jest przygaszona? Bo jest, wiem po
sobie. Przechodząc przez teren szkoły przemykałem poniekąd, jako
siewca nienawiści, zdrajca dzieci komunijnych, kandydat - wraz z
żoną DyrKa - aby nas wywieźć na taczce gnoju poza granice wsi.
Przecież dlatego też nie było mnie w autokarze jadącym na Jasną
Górę Zwycięstwa. Uprosiłem żonę, a przez nią koleżanki i
matki dzieci, współ-organizatorki wyjazdu, o zastępstwo. Bywałem
wiele razy pielgrzymkowym kierownikiem chóru “zapiewajłą” i
prowadzącynm modlitwy od samego rana, do “Wszystkie nasze dzienne
sprawy”. Bywał też syn gitarzysta Jasiek, bywała Grażyna. Ale
to było dawna, za księdza Antoniego. Deprawacja publiczna nie była
jeszcze tak posunięta wśród nas. Wroga propaganda – o dziwo –
nasiliła się 4 lata temu. O dziwo, bo pierwszym jej źródłem –
i wydawało, że mistrzem – był były wójt.
Nikt nie ma
prawa milczeć, widząc zło. Nawet, jeśli musi przy takiej okazji
pisać dobrze o sobie. Sorry ;-)
A
tak “to” - czyli nasza piękna, dumna i zwycięska historia
najnowsza – zaczęła się w Strachówce,
przed 33 laty:
“...
kiedyś, w Annopolu, robiłem sobie prywatne przyrzeczenia (dobre
postanowienia) na pamięć powstańców warszawskich. A dziś? Ano,
zobaczymy... w Polsce trzeba teraz zburzyć i odbudować Sejm. Może
historia odnotuje swoje kolejne arcydzieło. Trzeba krok po kroku
odrodzić Polskę: przywrócić święto 11 Listopada i 3 Maja, i
wszelkie rocznice narodowe... Czuję się jak Niechcicowa na wózku
Szymszela, z dymem Kalińca w oczach, ze łzami w duszy. A jeszcze
bardziej, jak autorka „Nocy i dni”, przygięta do ziemi w
sanatorium w Komorowie. To refren mojej - tutaj - pieśni. A stary
Tomasz Mann, zastygły (na emigracji) nad kartkami "Doktora
Faustusa"? Są dla mnie jak test wytrzymałości dla jednego
ludzkiego serca i rozumu... Annopol też jest napełniony z oceanu
istnienia. Jest miejscem wypełnionym - do rozmiarów bytu. Zdobył
osobowość prawną w świecie egzystencji... Z nasza rodzinną
wrażliwością i naturalną miłością bliźniego - musimy
skierować siły ku innym, tym, którzy potrzebują miłości:
sieroty, chorzy, starcy itd. Inaczej te siły mogą obrócić się
przeciw nam, lub zmarnieć...
Tamte
myśli, spisywane od stycznia, przyczaiły się. Wiedziałem, że
muszę je wydobyć i zapisać.
O Polsce, o przebudzeniu się narodu. Bo teraz jest właśnie taka chwila. To nie jest nic mniejszego, choć może dla świata takie myślenie wydaje się archaiczne. Nie mogą nas zrozumieć.
Majaczy przed nami zarys państwa narodowego. W nim już jest i sens historii, i wspólnoty, i kultury. To nie są nasze wymysły. Jeśli wymysły - to wymysły ojców i dziadów. Naszej historii, naszej kultury. Czy mam się bać powiedzieć: taka jest dusza narodu? Ona nie pozwala nam zginąć. Śpiewamy o tym w hymnie. Dusza każe na nowo podjąć próbę. By stać się podmiotem świadomym siebie i historii. Takie sprawy nie rodzą się z wymysłów. Ani z planów polityków. Zrodzić je mogą tylko czyny.
Jakie są czyny nasze? Czyny twoje Polsko? Rok 966, ... 1410 ... 3 Maj 1791, 1830, 1863, 1918, 1920, 1980. Teraz ci, co się dziwią, zrozumieją. Taka dusza nie powstanie z historycznego komfortu, ani z rewolucji.
Zrozumieć to, co się dzisiaj dzieje! Trzeba spojrzeć wstecz, ale i rzucić na nas okiem z góry... Naprawa Rzeczypospolitej! Ile razy to hasło wracało. W takim wymiarze trzeba widzieć zapoczątkowane ostatnio działania. Co by kto nie mówił - tu jest Polska, i takie jest głębokie myślenie Polaka... W Polsce, zaczęliśmy naprawę. Jeśli się uda, będziemy mieli społeczeństwo nad-towarzyszy, czyli zwyczajnych ludzi. Ludzi w pełnym wymiarze, o własnych sercach i umysłach. Sercach pełnych miłości. Brzmi to jak sen, ale tak być może, bo taka jest nasza dusza. Realna. Potwierdzona czynami, dusza Polski." (3 Maja 1981)
O Polsce, o przebudzeniu się narodu. Bo teraz jest właśnie taka chwila. To nie jest nic mniejszego, choć może dla świata takie myślenie wydaje się archaiczne. Nie mogą nas zrozumieć.
Majaczy przed nami zarys państwa narodowego. W nim już jest i sens historii, i wspólnoty, i kultury. To nie są nasze wymysły. Jeśli wymysły - to wymysły ojców i dziadów. Naszej historii, naszej kultury. Czy mam się bać powiedzieć: taka jest dusza narodu? Ona nie pozwala nam zginąć. Śpiewamy o tym w hymnie. Dusza każe na nowo podjąć próbę. By stać się podmiotem świadomym siebie i historii. Takie sprawy nie rodzą się z wymysłów. Ani z planów polityków. Zrodzić je mogą tylko czyny.
Jakie są czyny nasze? Czyny twoje Polsko? Rok 966, ... 1410 ... 3 Maj 1791, 1830, 1863, 1918, 1920, 1980. Teraz ci, co się dziwią, zrozumieją. Taka dusza nie powstanie z historycznego komfortu, ani z rewolucji.
Zrozumieć to, co się dzisiaj dzieje! Trzeba spojrzeć wstecz, ale i rzucić na nas okiem z góry... Naprawa Rzeczypospolitej! Ile razy to hasło wracało. W takim wymiarze trzeba widzieć zapoczątkowane ostatnio działania. Co by kto nie mówił - tu jest Polska, i takie jest głębokie myślenie Polaka... W Polsce, zaczęliśmy naprawę. Jeśli się uda, będziemy mieli społeczeństwo nad-towarzyszy, czyli zwyczajnych ludzi. Ludzi w pełnym wymiarze, o własnych sercach i umysłach. Sercach pełnych miłości. Brzmi to jak sen, ale tak być może, bo taka jest nasza dusza. Realna. Potwierdzona czynami, dusza Polski." (3 Maja 1981)
Nasz
– każdego człowieka i każdej wspólnoty - nieprzyjaciel ma
często postać nieodgadnionego (czasem anonimowego) sfinksa:
“Zastąpił
mi raz Sfinks u ciemnej skały,
Gdzie jak
zbójca, celnik lub człowiek biedny
"Prawd!"
- wołając, wciąż prawd zgłodniały,
Nie dawa
gościom tchu;
-
"Człowiek?... jest to kapłan bez-wiedny
I
niedojrzały..." -
Odpowiedziałem
mu.
*
Alić
- o! dziwy...Sfinks się cofnął grzbietem do skały:
- Przemknąłem żywy!”
(Sfinks, CKN)
O!
wielkie dziwo, taki krótki wierszyk, a stał się wielkim
natchnieniem dla wielkiego człowieka - “Ta
myśl zawsze była mi bliska. Mogę powiedzieć, że w pewnym stopniu
kształtuje ona społeczny wymiar mojego pontyfikatu.”(JPII,
Watykan 2003).
PS.
Marysia
za zajęcie drugiego miejsca w konkursie recytatorskim poezji Norwida
w Dąbrówce otrzymała księgę pt. “Polska” Adama Zamoyskiego.
Podtytuł brzmi “Opowieść o dziejach niezwykłego narodu 966 –
2008”. Księga została napisana w języku angielskim i wydana w
Londynie, gdzie mieszka autor, potomek sławnego polskiego rodu. W
historii rody wyróżnia się tzw. linia jadowska, której
przedstawicielem jest Andrzej Zamoyski, z którym bardzo chciał się
spotkać Cyprian Norwid w Paryżu, co mu się w końcu udało. Z
okien pałacu Andrzeja Zamoyskiego w Warszawie dokonano zamachu na carskiego
dostojnika, za co w rewanżu został wyrzucony na bruk fortepian
Chopina.
We
wstępie do “Polski” hr. Adam, autor napisał m.in – “Historia,
a raczej jak jest pojmowana, leży u sedna tożsamości każdego
narodu i ma ogromny wpływ na to, jak on się zachowuje... Splot
kompleksów wyższości i niższości, jest jedną z najgorszych
naszych cech narodowych... W 1989 roku wyswobodziliśmy się spod
jarzma sowieckiego, ale nie wyzwoliliśmy się od nałogów
psychologicznych, w które uzbroiliśmy się przez te długie lata niepowodzeń i upokorzeń. Zbiorowe pojęcie naszej historii nadal
cechuje cały zestaw emocjonalnych i pseudoreligijnych odruchów,
które przeszkadzają w uczciwej i zrównoważonej dyskusji na jej
temat... Pisząc [tę książkę], starałem się wyzbyć emocji,
obserwować chłodnym okiem zarówno aspekty budujące, jak i
kompromitujące, poważne i dziwaczne, tragiczne i śmieszne, i
wydaje mi się, że takie spojrzenie na naszą wspólną przeszłość
żadnemu Polakowi nie może zaszkodzić”.“
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz