Jest pewna historia, kt贸ra bardzo chce by膰 opowiedziana. Malutki epizodzik o ogromnej wy-mowie. Zdarzy艂 si臋 w 艣rod臋 podczas modlitwy na katechezie w klasie 2. Ogarn臋艂a mnie my艣l, poczu艂em, dosz艂o do mnie, zrozumia艂em - jak kto chce - 偶e kiedy si臋 modl臋, mam kontakt z tak wielk膮 rzeczywisto艣ci膮, 偶e ona mnie ogarnia, nape艂nia, wype艂nia, porywa... Nic nowego powiecie, a jednak. Do tej pory to "ja" to wiedzia艂em, stary filozofuj膮cy katecheta. Oczywi艣cie dzieli艂em si臋 t膮 prawd膮 i jej naucza艂em. W 艣rod臋 to by艂o jakby do艣wiadczenie wsp贸lnotowe - 偶e my wszyscy, stary nauczyciel i uczniowie klasy 2, dostaj膮 przez modlitw臋 kontakt z t膮 ogromn膮 rzeczywisto艣ci膮, i 偶e ona ogarnia ich wszystkich. Niby te偶 nic nadzwyczaj odkrywczego, ale prosz臋 bardzo, spr贸bujcie powt贸rzy膰. Tego si臋 nie da zaplanowa膰, zapisa膰 w konspekcie i wykona膰. Przyjdzie, albo nie. B臋dzie dane, albo nie. Taka jest natura naszej objawionej religii.
Tak, kto si臋 modli, ten leczy i ratuje 艣wiat. Bo w nim jest wtedy moc z wysoka, z daleka, nie z niego samego przecie. Ma艂e dzieci nie studiowa艂y filozofii i nie upakowa艂y w sobie wiedzy z wszelkich mo偶liwych 藕r贸de艂. W nich wtedy po prostu JEST - co艣, Kto艣. Dobro w nich, w nas wtedy zwyci臋偶a. Objawia SI臉 i objawia, 偶e JEST.
Pami臋tacie m贸j zachwyt nad s艂owami gasn膮cego papie偶a JPII, 偶e "Fenomenologia jest przede wszystkim stylem my艣lenia oraz sposobem intelektualnego podej艣cia do rzeczywisto艣ci, kt贸ry pragnie uchwyci膰 jej cechy istotowe i konstytutywne, unikaj膮c uprzedze艅 i schemat贸w. Chcia艂bym powiedzie膰, 偶e jest to niejako postawa mi艂o艣ci intelektualnej do cz艂owieka i 艣wiata, a dla wierz膮cego, tak偶e do Boga — pocz膮tku i celu wszystkich rzeczy" (22.3.2003).
To s膮 tak wielkie sprawy, 偶e mo偶emy by膰 nielicznymi szcz臋艣ciarzami, kt贸rzy moga je po prostu - jakby nigdy nic - wpisa膰 do swojej agendy (od "zer贸wki" po szczyty w艂adz wszelakich) Bo偶e, jak ja bym chcia艂 o tej postawie mi艂o艣ci intelektualnej do was, do 艣wiata i do Boga z wami rozmawia膰, a nie tylko o tym pisa膰, rzucaj膮c zdania i posty w g艂uch膮 cisz臋, jak w zapomnian膮 studni臋 na pustyni.
Cho膰 i w tej sprawie przysz艂a niemo偶liwa nawet do wymy艣lenia, nieoczekiwana i niespodziewana jak natchnienia biblijnych prorok贸w pomoc - nagle zjawi艂a si臋 w moim/naszym 偶yciu Lucy, Lincoln, Nebraska, ich parafia 艣w. Teresy od Dzieci膮tka Jezus, ich szko艂a i ich mi艂o艣膰. To s膮 tak wielkie rzeczy, 偶e nie dziwi臋 si臋, 偶e niewiele os贸b to rozumie. Bez znaczenia, kto to m贸wi, Papie偶, Lucy, czy ja. Tkwimy w prawdzie, w samym sednie rzeczy (cz艂owieka i w og贸le). G艂osz臋 partycypacyjny model prawdy i istnienia. "W Nim [Bogu] 偶yjemy, poruszamy si臋 i jeste艣my." Oczywiste, 偶e tkwimy tak偶e w sednie spraw polskich "wzi臋tych t臋cz膮 zachwytu". Poeci i ludzie rozumnie wierz膮cy to wiedz膮.
Wy m贸wicie, 偶e "ten Kapaon" szkodzi naszej wsp贸lnocie, sieje nienawi艣膰 i niszczy ludzi. O nierozumni.
Konformizm z偶era nasze 偶ycie publiczne i spo艂eczne. Dopasowanie si臋 do presji i oczekiwa艅 otoczenia. Nie szukamy prawdy, nie dzielimy si臋 sob膮 i swoim obrazem 艣wiata.
Prawda nie jest moja. Prawda jest ponad nami - ja j膮 tylko nazywam, inni milcz膮. To milczenie jest form膮 kapitulacji przed z艂em. M贸wienie jej tylko w cztery oczy nie kszta艂tuje prawdy powszechnie dost臋pnej, funkcjonuj膮cej i formuj膮cej 偶ycie. Co to znaczy, 偶e tylko ja m贸wi臋 g艂o艣no i w przestrze艅 dost臋pn膮 dla wszystkich? Jakie s膮 konsekwencje?
Albo oddajcie mi sprawiedliwo艣膰, a mo偶e uznanie i podziw, albo dorzu膰cie co艣 od siebie. Wzboga膰cie j膮 i nasze 偶ycie swoim zdaniem (偶yciem). To jest(!) wielki problem naszego 偶ycia w tzw. wsp贸lnocie lokalnej, kt贸ra wcale wsp贸lnot膮 jeszcze nie jest!
Przegl膮da艂em "Fakty powiatowe", i zda艂em sobie spraw臋, jaki mam udzia艂 w rozwoju powiatu. Bo uczestnicz臋 w jego 偶yciu publicznym od pra-pcz膮tk贸w - jak umiem i mog臋 - i dziel臋 si臋 wszyskim, co zaobserwuj臋, przemy艣l臋, albo co jest mi w jaki艣 spos贸b dane - nie ogl膮daj膮c si臋 na to, czy mi to przyniesie jak膮艣 korzy艣膰, czy uznanie. Tak mnie wychowano.
Nie mog臋 nie pisa膰. Takie dosta艂em powo艂anie i tyle cudownych rzeczy codziennie si臋 przede mn膮 odkrywa. Nikt nie 偶yje dla siebie i nie umiera dla siebie. Nie l臋kam si臋 ju偶 艣mierci. To, co prze偶y艂em i pozna艂em jest wi臋ksze od 艣mierci. "Niech nie p艂acze po mnie nikt". Dzielenie sie prawd膮 jest moj膮 powinno艣ci膮. My艣la艂em, 偶e ka偶dego cz艂owieka, zw艂aszcza je艣li jest wyznawc膮 tego samego Boga (Jezus i Ewangelia m贸wi膮 prosto z mostu, cho膰 w przypowie艣ciach). Dziwi臋 si臋 naszemu katolicyzmowi bardzo. W dziedzinie m贸wienia prawdy i dzielenia si臋 tym, co si臋 dostaje od Boga - wyglada cz臋sto na pozoranctwo.
Jestem wszystkimi 偶yczliwie(!) zainteresowany. Nikomu nie z艂o-rzecz臋, nikogo nie wyklinam. Nie umiem inaczej, zobaczcie m贸j wierszyk z m艂odo艣ci, kt贸ry mnie definiuje pod tym wzgl臋dem ("nie umiem mija膰 ldzi / za ka偶dym zostaj臋 zastyg艂ym spojrzeniem"). Nie zmienicie mnie, mo偶ecie rozpuszcza膰 tylko wrog膮 mi propagand臋. Chcieliby艣cie, 偶ebym przyj膮艂 wasze zwyczaje co do tego i u艣miecha艂 si臋 do wszystkich, my艣l膮c cz臋sto co innego "w sercu swoim". O nie! Tego si臋 nie doczekacie. Nie wy艣cie mnie stworzyli, ale odwieczne S艂owo. Tylko przed Nim czuj臋 si臋 odpowiedzialny.
Zastanawiam si臋 czasem, na czym polega nasza wsp贸lnota w wierze. I nieraz mi si臋 wydaje, 偶e wierzymy w co innego. Tylko szczera rozmowa mog艂aby to wyja艣ni膰.
Nie ma prawdy Kapaona. Jest jedna prawda. Gdyby wszyscy chcieli si臋 wypowiada膰 r贸wnie szczerze i otwarcie, to ta jedna prawda mog艂aby 艣wi臋ci膰 w艣r贸d nas tryumf. Uwa偶am 偶e (prawid艂owo pisane) - kiedy ka偶dy szczerze i publicznie nazywa sprawy dotycz膮ce naszego wsp贸lnego 偶ycia, to ta ka偶da nazwana cz膮stka staje si臋 cz臋艣ci膮 wsp贸lnego ogl膮du rzeczy. Uciera si臋 jaki艣 wsp贸lny obraz. Mo偶e malujemy wtedy gmin臋 naszych marze艅, jak na festynie szkolnym. Nie za艂atwi膮 tego rozmowy w cztery oczy, i nie daj Bo偶e potajemne szepty, milkn膮ce na widok nie swojego cz艂eka. Dano nam klucze kr贸lestwa. Kr贸lestwa prawdy, zgody, wsp贸艂pracy, a nawet jedno艣ci. Taka prosta rzecz - szczera rozmowa publiczna - i tak wiele mo偶e! A tak膮 jest rzadko艣ci膮! Bo najpierw musi si臋 narodzi膰 wewn臋trznie wolny cz艂owiek. A ten mo偶e si臋 narodzi膰 tylko w BOGU.
B臋d膮c przejazdem w Jadowie wst膮pi艂em do Jerycha R贸偶a艅cowego. W monstrancji hostia wielka jakby ukrojona z ca艂ego bochna. Ko艣ci贸艂 pe艂en ludzi doros艂ych i dzieci. W艂a艣nie ko艅czy艂o si臋 jakie艣 nabo偶e艅stwo. Potem nasta艂 spk贸j i cisza. Dzisiaj jest rocznica zwyci臋stwa pod Lepante i innych, r贸wnie r贸偶a艅cowych. Lucy odnawia akt zawierzenia si臋 Matce Bo偶ej. W naszej rodzinie ta data jest upami臋tniona urodzinami Zosi, w przeddzie艅, w wigili臋. Jak to KR脫LESTWO blisko nas podesz艂o. Wystarczy wyci膮gn膮膰 r臋k臋. Wystarczy chcie膰.
pi膮tek, 7 pa藕dziernika 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prze艣lij komentarz