Zacząłem, namęczyłem się i mi wszystko wcięło. Notatki z dwóch dni wiuuu...
Trudno mi się połapać, co wczoraj, bo miało nawiązać do przedwczoraj, dzisiaj zacząłem od wyjaśnienia "dlaczego nie w Nałęczowie, przy rodzinie, gminie i dziadku". I jeszcze miało być spekulatywnie o pozaczasowości (wieczności?) relacji pod wpływem notatek ks.prof. B.Ferdka.
Moją słabą energię do pisania czegokolwiek wczoraj i dzisiaj nadszarpnęła kolejna katastrofa sprzętowa, których od dawna już nie było.
Dziękuję, basta.
"W krótkim czasie potem zapadłam na zdrowiu. Droga Matka Przełożona wysłała mnie razem z dwiema innymi siostrami na wakacje..."(św.s.Faustyna, Dzienniczek, n.20). Jak widać fakty świata zewnętrznego i wewnętrznego dialogują także w jej zapiskach.
Po dwóch godzinach doszedłem do jakiego takiego stanu wolności i kreatywności. Pomogło gotowanie. Zrobiłem hiszpańską tortille, czyli omlet z ziemniakami, bo akurat przypomnieli w telewizji. Tęskniły za nią pod koniec dwutygodniowego kursu języka angielskiego wszystkie moje hiszpańskie koleżanki w Canterbury.
Dlaczego nie pojechałem do pięknego Nałęczowa? Na złość anonimowi, co ma imię jak legion złych duchów :)
Nie. Na poważnie – bo powziąłem taką decyzję. Mam dość fałszywych sytuacji. Jeździłem już z wieloma gminnymi wycieczkami, pielgrzymkami. Wszyscy wracali bardzo zadowoleni i wdzięczni organizatorom, tzn. najczęściej Grażynie. Wyjazdy były miłe, przyjemne i przyjazne. Kto chciał, wziął w nich udział, prawie cała gmina. A po powrocie dalej, jakby nigdy nic, rozchodzi się „po ludziach” swąd pomówień, plotek, zniesławień, w których główne miejsce zajmuje 'siewca nienawiści'. Nie o to chodzi, czy powtarzają je, czy nie, uczestnicy takowych wyjazdów.
Chodzi o to, że żyjemy od 22 lat w wolnej Polsce, a w naszej gminie ciągle jakby są dwie Polski. Jedna wybudowała kościół, kapliczki, jest ogniwem ciągłości dziejów i przyczyniła się do odzyskania przez gminę i Polskę wolności i godności, i postawiła za to Bogu wota wdzięczności przy tabernakulum, a druga chodzi do tego samego kościoła i odwraca oczy od (własnej) historii i godności. Albo więc jakaś część uczestników wycieczek i pielgrzymek zgadza się ze stronnictwem faryzeuszy i ich anonimowym rzecznikiem, że jestem siewcą nienawiści (dajmy więc sobie wolność od swojego nieszczerego towarzystwa), albo niech powiedzą głośno i jawnie, co myślą o takiej „kulturze” i zatrutej Polsce.
Nie każdy musi być bohaterem, ale każdy został obdarzony wolnością i godnością, na których powinien „zarobić” (ufundować) na swoje jedno i odkryte imię, twarz, honor. Nie wystarczy tylko mieszkać w granicach obwodu szkolnego, parafii i gminy, żeby być wspólnotą lokalną. Trzeba brać współodpowiedzialność za to, co się dzieje na tym terenie, zabierać jawnie głos, czyli tworzyć jawną i rzetelną opinię publiczną. Inaczej jest schizofrenia społeczna – przyjaźnie dla oczu, nawet poklepywanie się po plecach, a za plecami zabójczy jad. Dość i basta.
PS.
W Nałęczowie szukają nowego klucza do Strachówki ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz