poniedzia艂ek, 27 pa藕dziernika 2025

FRESK NAUCZYCIELSKO-WOJENNY O… nas?

 - 偶ywe 艣wiadectwo historii w gm. Strach贸wka -

26.1.1941, wesele w Annopolu, Maria Kr贸lowa po prawej,
obok m膮偶 Andrzej 
po lewej Janina Wojnarowicz贸wna


8.9.1942, Annopol, Maria Kr贸lowa stoi w 艣rodku,
m膮偶 Andrzej po prawej, Janina Wojnarowicz贸wna siedzi na trawie w 艣rodku,
po jej prawej stronie m贸j ojciec Jan Kapaon (syn chrzestny Marii Kr贸lowej)

Maria Kr贸lowa, z domu Jackowska, urodzi艂a si臋, aby by膰 polsk膮 nauczycielk膮. Wz贸r mia艂a doskona艂y, samego Boles艂awa Prusa, kt贸ry by艂 jej wujkiem i mistrzem wychowania zarazem. By艂 dozgonnym przyjacielem jej rodziny, zw艂aszcza matki - z domu Trembi艅skiej - kt贸ra by艂a jego ukochan膮 siostr膮, to nic, 偶e cioteczn膮, od najwcze艣niejszego dzieci艅stwa, do 艣mierci byli nieroz艂膮czni. To j膮 wpisa艂 m.in. na karty Grzech贸w dzieci艅stwa, a jej c贸rki - wi臋c i moj膮 babci臋, te偶 Emili臋 - nazywa艂 swoimi ukochanymi siostrzeniczkami.

Prowadzenie kronik w tej rodzinie jest dziedziczne. Maria Kr贸lowa prowadzi艂a dziewczy艅ski pami臋tnik, w kt贸rym – z jak偶e symbolicznym datowaniem, antycypuj膮cym narodowe 艣wi臋to - zanotowa艂a:

"Dnia 11 Listopada 1900 roku, mam lat 21. Jestem nauczycielk膮, mam 20 uczennic, kt贸re ucz臋 4 godziny dziennie. Zdrowa jestem, humor i spok贸j serca mam, d膮偶臋 do doskona艂o艣ci za pomoc膮 kszta艂cenia si臋, w przysz艂o艣ci chc臋 zosta膰 zakonnic膮, a w艂a艣ciwie siostr膮 mi艂osierdzia. Czytam teraz „Nie艣miertelno艣膰 duszy cz艂owieka” ksi臋dza D臋bickiego. Mam zami艂owanie w czytaniu rzeczy powa偶nych, zw艂aszcza filozoficznych. Muzyk臋 bardzo lubi臋, tak 艣wieck膮, jak i ko艣cieln膮, 艣piew r贸wnie偶. Zapa艂 do sztuk pi臋knych r贸wnie偶 posiadam.

Jestem dzieckiem rodzic贸w dosy膰 zamo偶nych. Ojciec m贸j jest urz臋dnikiem w Magistracie. Matk臋, jako te偶 i Ojca kocham nadzwyczajnie…

     Usposobienia jestem powa偶nego, mam du偶o silnej woli w panowaniu nad sob膮… Pracowa膰 w swoim zwodzie ogromnie lubi臋. Zami艂owanie pedagogiczne posiadam. Zdolno艣ci do nauk nie mam ale jestem dosy膰 piln膮 i obowi膮zkow膮. Za granic膮 nigdzie nie by艂am. Nigdy si臋 niczego nie ba艂am. Bawi膰 si臋 z dzie膰mi ma艂ymi bardzo lubi臋. Najwi臋cej ceni臋 spok贸j serca. Modl臋 si臋 o szcz臋艣cie dla mej duszy. Obowi膮zki wype艂niam sumiennie. Kieruj臋 si臋 rozumem.  Dzieci przede wszystkim staram si臋 kszta艂ci膰 moralnie, pogadanki moralne miewam 2 razy na tydzie艅. Za du偶o czasu trac臋 na maruderstwo, nie umiem sobie tak czasu roz艂o偶y膰, by ka偶da chwila by艂a u偶yteczn膮. Powinnam si臋 dobrze co dzie艅 przygotowa膰 na lekcje, by dzieciaki czasu nie marnowa艂y. Ja za艣 bym chcia艂a wej艣膰 w t臋 systematyczn膮 rutyn臋 nauczania, by nie dr臋czy膰 swego umys艂u i nie martwi膰 si臋, 偶e dzieciaki post臋pu nie robi膮. Zw艂aszcza arytmetyk臋 chcia艂abym w pierwszym roku przechodzi膰 bardzo systematycznie, bym w latach przysz艂ych, na tym dobrze przygotowanym gruncie, zadowalaj膮ce plony zbiera艂a.

     Jestem bardzo zadowolona, 偶e mam najni偶sze oddzia艂y, kt贸re mog膮 wed艂ug swej zasady prowadzi膰. A wi臋c: z polskiego ni偶szy oddzia艂 ma ksi膮偶k臋 „Pierwsza czytanka” Brzezi艅skiego. Zadaj臋 im po 10 linii dziennie, ucz膮 si臋 dosy膰 pilnie, przy czytaniu powinnam obja艣nia膰 niezrozumia艂e wyrazy, rozr贸偶nia膰 samog艂oski i sp贸艂g艂oski, a gdy to doskonale pojm膮, stopniowo zaczn膮 przechodzi膰 cz臋艣ci zdania co dzie艅. Wiersze we czwartki i soboty, dyktando w poniedzia艂ki, 艣rody, pi膮tki, przepisywanie do dom贸w co dzie艅, kaligrafia w czwartki, opowiadania we wtorki. Histori Polski w 艣rody i soboty - „Nasi praojcowie” i „24 obrazk贸w” Anczyca. Rysunki w soboty. Religia w poniedzia艂ki i czwartki, ni偶szy i wy偶szy oddzia艂 „Katechizm Filochowskiego” i „Historia 艣wi臋ta” Koz艂owskiego. Arytmetyk臋 mam 4 razy na tydzie艅 i przechodz膮 z „Arytmetyki Jeskiego”.

Troch臋 mi ju偶 lepiej lekcje z dzie膰mi id膮, gdy偶 sobie zrobi艂am bardzo systematyczny plan, od kt贸rego bym d艂ugi czas, a nawet i wcale, odst臋powa膰 nie chcia艂a. Co dzie艅 mi nowe plany pod wzgl臋dem uk艂adania czasu do g艂owy przychodz膮, staram si臋 wi臋c ka偶dy taki nowy pomys艂 urzeczywistni膰. Rozliczy艂am sobie, 偶e 15 godzin mam do pracy, a 8 na odpoczynek. Z tych 15 godzin: 7 godzin po艣wi臋cam na szko艂臋, 1 godzin臋 na szycie, 1 na muzyk臋, 1 na przygotowane lekcji do szko艂y, 1 na czytanie ksi膮偶ek, 1 na czytanie pism i gazet, a reszt臋 czasu po艣wi臋cam na nauk臋 Stacha [brata] i r贸偶ne inne drobnostki, jako to: obiad, kolacj臋 i pogaw臋dk臋. Muzyka od 9-10, czytanie pism od 10-11, a czytanie ksi膮偶ek, nauka do szko艂y, lekcja ze Stachem i kolacja od 5 i p贸艂 do 9. Nie wype艂nienie kt贸rej艣 z tych godzin wpisuj臋 do oddzielnego dzienniczka, jako d艂ug do odrobienia w chwilach wolnych od zaj臋cia obowi膮zkowego. Zrobi艂am sobie taki plan 21 listopada tj. w 艣rod臋, 1900 roku.

     Przeczyta艂em „K膮dziel” Rodziewicz贸wny. Zacz臋艂am czyta膰 „Sztuka i krytyka u nas” Witkiewicza. W „K膮dzieli” bardzo mi si臋 podoba艂 typ m艂odej zapalonej do samodzielnej pracy dziewczyny, kt贸ra mimo wielu niepowodze艅 i przeszk贸d zosta艂a doktorem i leczy艂a biednych darmo.

     … Nie ma na 艣wiecie cz艂owieka zupe艂nie szcz臋艣liwego, jest to bardzo przykre, bo gdy na przyk艂ad ma ch臋膰 do pracy, a tu mu zdrowie nie dopisuje, czuje si臋 wtedy cz艂owiek bardzo apatyczny i z艂y. Drugiemu zn贸w 艣rubki nie dopisuj膮 i musz膮 si臋 ludzie obywa膰 bez najpotrzebniejszych rzeczy w 偶yciu codziennym, cho膰 troszk臋 do hygieny zastosowanych, inni zn贸w samotni i osieroceni wzdychaj膮 do ciep艂a rodzinnego i rozrywki.

       Bardzo lubi臋 si臋 uczy膰 i w og贸le pracowa膰. Ale jak偶ebym chcia艂a sumiennie pracowa膰 i po偶ytecznie. Robi膰 najpierw to, co jest koniecznie potrzebne, a wszelkie dodatki i b艂ahostki p贸藕niej, w wolniejszej chwili opracowa膰. „Modlitw膮 i prac膮 dobijesz si臋 celu”. Jest to moja dewiza po wszystkie dni 偶ywota mego, z ni膮 偶y膰 i umiera膰 pragn臋.

     Stanowczo za ma艂o czytam. Chcia艂abym si臋 cho膰 na rok jeden przezwyci臋偶y膰 do pism Sienkiewicza. Dziwna rzecz, wszyscy ludzie go z takim zapa艂em czytaj膮 i owacye mu za tyle prac jego wyprawiaj膮, a ja jedna czyta膰 go nie mog臋. Mo偶e XX wiek mnie jako艣 do niego lepiej usposobi, chcia艂abym bardzo, bo przecie偶 warto pozna膰 prac臋 tak bardzo rozwini臋ty. Po drugie, bo mam wszystkie  jego dzie艂a w domu. Potrzeba mi tylko wyszuka膰 sobie czasu  i mie膰 silne postanowienie, by ka偶d膮 z jego powie艣ci, kt贸r膮 si臋 zacznie tylko czyta膰, doko艅czy膰. Zaczynam wi臋c po Nowym Roku 1901 od powie艣ci „Bez dogmatu”. Pr贸cz tego „Kuryer” i tygodniki powinnam przegl膮da膰 co dzie艅, zacz膮wszy od tej chwili tj. Bo偶ego Narodzenia.

     Powiastek umoralniaj膮cych dla dzieci nie mam. Chcia艂abym cho膰 raz na tydzie艅 z nimi co艣 czyta膰. Najstosowniejszy by by艂y Teresy Jadwigi (musz臋 je po偶yczy膰 od p. 艢nieg.) W m艂odszym oddziale mam dzieci od lat 7 do 9. Umiej膮 one bardzo ma艂o, gdy偶 zaledwie czytaj膮, a praca nad nimi jest bardzo wielka, gdy偶 s膮 to dzieci swojego w艂asnego chowu. Niekt贸re z nich by艂y w ochronce i te s膮 znacznie wi臋cej rozwini臋te umys艂owo, w zachowaniu za艣 s膮 zanadto swobodne, rozmawiaj膮 niemal ci膮gle, 艣miej膮 si臋 i dowcipkuj膮 – gwiazdki wymaga艂y, lecz uczy膰 si臋 mniej chcia艂, jak te dzieci, kt贸re przysz艂y prosto z domu. Zauwa偶y艂am wi臋c, 偶e wadliw膮 stron膮 ochronek jest dawanie dzieciom za wiele swobody. By膰 mo偶e, i偶 zakonnice, kt贸re je od czwartego roku 偶ycia chowaj膮, za s艂abe s膮 dla nich w p贸藕niejszych latach, gdy偶 zupe艂nie zgadzam si臋 na prowadzenie dziecka w wielkiej swobodzie, gdy ma lat 3 lub 4, lecz gdy ju偶 dziecko ma rok sz贸sty powinny go do karno艣ci przyzwyczaja膰.

     W roku 1901 dnia10 stycznia zacz臋艂am bra膰 lekcje francuskiego od panny Emilii Rajewskiej, siostry  pani Rylke, lekcj臋 mam 1 raz w tygodniu, w czwartek po 30 kopiejek za godzin臋. Ucz臋 si臋 literatury z Anspacha i pisz臋 膰wiczenia. Przeczyta艂am „My艣li” Prusa. Czytam teraz „Emancypantki”.

Dnia 26 stycznia by艂am 1-szy raz na balu publicznym w Dolinie Szwajcarskiej.[1]Cho膰 ta艅czy艂am du偶o i weso艂a by艂am, jednak偶e bal ten pozostawi艂 po sobie 艣lady w sercu moim. Przyczyn膮 tego by艂 K.J., kt贸ry wygl膮da艂 艂adniej ni偶 zwykle. By艂 zamy艣lony, powa偶ny, ma艂o ta艅czy艂 – a jednak偶e dziwne uczucie pozosta艂o mi po nim. Nie wiem, czy by to mog艂o by膰 mi艂o艣ci膮? Ciekawam, jak teraz przyjdzie, jak si臋 zachowywa膰 b臋dzie? A ja, tak si臋 ci膮gle z my艣lami bij臋, jak膮 by膰: powa偶n膮 czy weso艂膮, oboj臋tn膮 pozornie, czy te偶, tak, jak zwykle? Zdaje mi si臋, 偶e powinnam by膰 tak, jak zwykle, a Pan B贸g sam t臋 kwesti臋 rozstrzygnie (w roku 1902 o偶eni艂 si臋 z pann膮 Horodysk膮).

Mam sobie do zarzucenia du偶o rzeczy: brak rzutko艣ci w literaturze polskiej, rozwlek艂o艣膰 w zaj臋ciach i drobiazgowo艣膰, za p贸藕ne chodzenie spa膰, gdy偶 o 1-szej, i za p贸藕ne wstawanie, gdy偶 o 9.00. Rano powinnam si臋 francuskiego uczy膰 co dzie艅, przynajmniej od 8 do 9.Czyta膰, na pauz臋, Kuryer, a najwa偶niejsze, by zag艂臋biaj膮c si臋 w drobiazgi, wa偶niejszych i ciekawszych rzeczy nie pomija膰. Z dzie膰mi post臋powa膰 jak najenergiczniej, by zn贸w, zbyt rozwlekaj膮c, czasu tak drogiego nie marnowa膰. Co dzie艅 dalej i dalej, by na koniec za wiele nie zostawia膰. Jak przychodz臋 ze szko艂y, zaraz gra膰 kawa艂ek ze 3 do 4 razy codziennie, zacz膮wszy od dzi艣. Z rodze艅stwem 偶y膰 zgodnie. Rodzic贸w we wszystkim s艂ucha膰. Pieni臋dzy zapracowanych nie wydawa膰 na g艂upstwa. Ka偶dy grosz, kt贸ry bym chcia艂a wyda膰 na swoj膮 osob臋, niech w艂o偶臋 do puszki dla ubogich, a i tak B贸g mnie we wszystkim wspomo偶e. Do ko艅ca lutego mam odrobi膰:

       nauczy膰 si臋 kawa艂ka na fortepianie

       przepisa膰 膰wiczenie o wst臋pnym nauczaniu

       przeczyta膰 „Dziady” (sko艅czy艂am „Chama” E. Orzeszkowej)

       przeczyta膰 wszystkie tygodniki, a co dzie艅 na pauz臋 „Kuryer”

A we wszystkim niech b臋dzie po艣piech i energia i dobre zu偶ytkowanie ka偶dej chwilki. Celem moim jest przej艣膰 przez 偶ycie, kt贸re jest w臋dr贸wk膮 cz艂owieka na ziemi, czyni膮c dobrze i w zgodzie z wol膮 Bo偶膮. Mam nadziej臋, 偶e B贸g Najwy偶szy mnie si艂y i ochoty do pracy udzieli – modli膰 si臋 w ka偶dej pracy, przez dobre i sumienne jej wykonywanie.

… Czyta膰 teraz okropnie lubi臋. Rozumiej膮c wszystko doskonale i mog膮c na sobie do艣wiadczenia przeczytanych rzeczy psychologicznych i duchowych robi膰, zapalam si臋 do ka偶dej ksi膮偶ki ogromnie. Ach nie nie 偶yje ten pod艂y francuski, 偶e mnie tyle energii m贸zgowej marnuje. Morduj臋 si臋 i morduj臋. Bo偶e, jak mi si臋 wszystko pod艂ug my艣li szykuje. Nabieduj臋 si臋 przy tem nie ma艂o, ale dobijam celu zawsze.

      Napisa艂am 膰wiczenie do pani Lu., ale ksi膮偶ki „Dusza dziecka” jeszcze nie przeczyta艂am. Zapa艂 w sercu do rzeczy dobrych posiadam. Niechaj wszystko, Bo偶e m贸j, czyni臋, co mi tylko do g艂owy przyjdzie. Ka偶dy pomys艂 niech obrabiam na r贸偶ne sposoby, w ten spos贸b rozwinie si臋 dzia艂alno艣膰 moja i ch臋膰 do pracy i pomocy we wszystkim bli藕nim moim. Niech rozpoczn臋 od rodzic贸w i rodze艅stwa i nigdy im w niczym nie odmawiam. A p贸藕niej w 偶yciu, gdy b臋d臋 zupe艂nie od siebie zale偶n膮, nie odm贸wi臋 nikomu pomocy i pomimo wielu przeszk贸d, zwyci臋偶y膰 si臋 pragn臋. Ka偶dy cz艂owiek wymaga szacunku i uznania. Od ludzi zamo偶nych i 艣wiat艂ych uznania dla siebie nie spodziewam si臋, gdy偶 艣wiatu imponowa膰 trzeba wielkimi zdolno艣ciami umys艂owymi, talentem jakim艣, albo urod膮, a poniewa偶 ja 偶adnych tych przymiot贸w nie posiadam, lecz tylko czuj臋 w sobie serce zdolne do kochania i wsp贸艂czucia wszystkim ludziom, nawet najubo偶szych, dlatego chc臋 i艣膰 za pop臋dem serca mego i by膰 siostr膮 mi艂osierdzia.  Ach jakie偶 to i wznios艂e stanowisko na tym padole p艂aczu. Niech sobie 艣wiat m贸wi, co chce, na to, ale skoro siostry mi艂osierdzia i klasztory istniej膮, wi臋c to jest instytucja Bo偶a. Jak膮 bym chcia艂a by膰 siostr膮 mi艂osierdzia, to tylko ja sama czuj臋, przede wszystkim, pr贸cz zdrowia, wyrzec si臋 wszystkiego, nawet w drobiazgach, na korzy艣膰, us艂ug臋 i pomoc bli藕nim. Wszak ka偶dy pomocy i rady potrzebuje. A tym bardziej cz艂owiek niewykszta艂cony i niezamo偶ny. Dopom贸偶 mi w tym, o Bo偶e!

     Chcia艂abym koniecznie pojecha膰 na koloni臋, i to z najm艂odszymi i najbiedniejszymi dzie膰mi. Oby B贸g da艂, 偶eby mi si臋 pod艂ug woli Bo偶ej wszystko sprawdza艂o.

     Odkry艂am w sobie wielk膮 wad臋, jestem dumn膮. Duma mi si臋 bardzo nie podoba, gdy偶 odstrasza od siebie ludzi i robi drugiemu cz艂owiekowi wielkie z艂o. Co innego by膰 powa偶n膮, a co innego dumn膮. …  Oddam ludziom wszystko, co mam najlepszego, a nagrody za cnot臋 tylko od Boga Najwy偶szego si臋 mog臋 spodziewa膰. Ludzie zawsze lud藕mi zostan膮, gdy偶 s膮 to istoty s艂abe.

     Najwi臋kszy rozum cz艂owieka na tem polega, 偶eby si臋 cz艂owiek sam z sob膮 oblicza艂 i wiedzia艂, co mo偶e zrobi膰, a cz臋sto uniknie rozczarowa艅 i przykro艣ci od bli藕nich. Uczuciu da膰 folg臋 i serca w niczym kr臋powa膰 nie trzeba, gdy偶 przez to cz艂owiek poznaje 偶ycie, odczuwa potrzeb臋 drugich i kszta艂ci si臋 og贸lne. Trzeba tylko w tym rozwoju uczu膰 i fantazji modli膰 si臋 ci膮gle do Boga, by On pozwalaj膮c rozwija膰 si臋 tym uczuciom, kierowa艂 nasze my艣li ku dobremu i po偶ytecznemu celowi. Miejmy nadziej臋 w Bogu, a On nas z pewno艣ci膮 nie zawiedzie. Czyni膰 dobrze, czu膰 wszystko, co kogo boli, m贸wi膰 dobrze o bli藕nich, utrzymywa膰 w czysto艣ci swe sumienie, jednym s艂owem rozwija膰 swoje ja pod ka偶dym wzgl臋dem, oto cel mojego 偶ycia. Niech nigdy nie narzekam na brak materya艂u, ka偶da praca dobrze poj臋ta daje nam wiele materya艂u tw贸rczego. A 偶e nie wi臋cej, jak kilka, takich prac dobrze poj臋tych i wykonywanych zapa艂 mam ca艂e 偶ycie, nie szukajmy wi臋c swego ducha daleko, w jakich艣 pracach g艂o艣nych i publicznych, ale przeciwnie czy艅my w swoim 艣cis艂ym k贸艂ku dobrze, a szcz臋艣cie i zadowolenie wewn臋trzne samo do nas przyjdzie.

Miejmy ludzi na oczach, Boga w sercu, i zdrowie fizyczne, a du偶o dobrego bli藕nim uczynimy. Nie l臋kajmy si臋 pracy, z ka偶dej starajmy si臋 dobrze wywi膮za膰, a w cicho艣ci pe艂ni膰 s艂u偶b臋 Bo偶膮 b臋dziemy.

     Teraz dopiero zdaje mi si臋 zaczynam troch臋 rozumie膰 偶ycie. G艂贸wn膮 rol臋 w 偶yciu gra energia i dobro膰. Wzorem tych obydw贸ch cn贸t jest moja matka. …

     Ach 偶ycie, to 偶ycie, ile ono ma niepowodze艅. Dopiero przesz艂am jedno takie straszne cierpienie duchowe z R贸偶yck膮, matk膮 jednej z uczennic i zdaje mi si臋, 偶e to cierpienie, jako te偶 rozpraw z pani膮 Lu., i ewentualne przeniesienie do innego mieszkania, i ca艂e to przeniesienie si臋 rozbudzi艂o m贸j rozum dot膮d u艣piony.  Przejrza艂am na 艣wiat oczyma szeroko otwartymi, porzuci艂am to zamroczenie umys艂u i zacz臋艂am my艣le膰 odwa偶nie, trze藕wo i energiczniej. … A偶eby si臋 umocni膰 w 艂asce Chrystusowej pragn臋 ogromnie czuwa膰  nad wszystkimi w艂adzami mej duszy. Wyznaczy艂am wi臋c sobie na ka偶dy tydzie艅 jedn膮 cnot臋. A wi臋c na pierwszy tydzie艅 przyjazdu na wie艣 Strug臋 dnia 19 czerwca 1901 wyznaczam sobie energi臋, na drugi cierpliwo艣膰, na trzeci wytrwa艂o艣膰, a we wszystkich tych cnotach nabyta cnota poprzednio powinna by膰 gwiazd臋 dla wszystkich cn贸t, a spostrze偶enia i trudno艣ci nad nimi niech sobie notuj臋 w tym oto kajecie… Dnia 16 listopada 1902 roku odby艂am pierwszy raz pr贸b臋 zebrania publicznego. By艂o to zebranie rodzic贸w dzieci biednych, na Browarnej. Przysz艂o ich 14 os贸b. M贸wi艂am z nimi ca艂e dwie godziny o tem, 偶e powinny si臋 ze 2/3 godziny w domu pod opiek膮 rodzic贸w uczy膰, 偶e powinni ich czysto ubranych i umytych przysy艂a膰 na lekcje, a偶eby si臋 przez to dziecko samo siebie nauczy艂o szanowa膰 itd.” (O mi艂o艣ci do Annopola, Strach贸wki, Polski i Ko艣cio艂a, str. 20n)

***

Taki d艂ugi przytoczony fragment pami臋tnika Marii Kr贸lowej mo偶e by膰 nu偶膮cy dla zwyk艂ego czytelnika, ale chyba nie dla nauczycielskiego ducha, rozumu i wiary – jest to zapis 偶ycia, a nie literackie akapity z „Emancypantek” mistrza Prusa.

W ten fragment dziewczy艅skiego pami臋tnika – kt贸ry brzmi prawie jak spowied藕 -  wejrzeli艣my zwolnieni z nale偶nej dyskrecji po 125 latach. Jest to spowied藕 naszej s膮siadki-wsp贸艂obywatelki i kole偶anki-nauczycielki z gminy Strach贸wka. Zdobyta w ten spos贸b wiedza jest potrzebna, w perspektywie zakre艣lonej w tytule. Jest ona w艂a艣ciwym wprowadzeniem w period wojennych prze偶y膰 w Annopolu, Rozalinie i okolicy. Wszystko ma jak膮艣 wcze艣niejsz膮 pre-histori臋, genetyk臋 tak膮 lub inn膮. Wszystko jest w czym艣 wkorzenione, z czego艣 wynika, czym艣 jest od 艣rodka nap臋dzane… A偶 po sw贸j najg艂臋bszy Logos, albo, cytuj膮c Norwida osobista i wsp贸lnotowa droga ku „Zenitowi wszechdoskona艂o艣ci dziej贸w”.

Bez poznania duszy Marii Kr贸lowej, z domu Jackowskiej, zabrak艂oby t艂a do zrozumienia relacji z innymi osobami z nauczycielskiego grona IIRP w czasie narodowej nieludzkiej (okupacyjnej) pr贸by. Ale nie tylko same cechy osobowo艣ciowo-psychologiczne tu zawa偶y艂y. Wszystkie te osoby mia艂y za sob膮 takie i inne do艣wiadczenia I Wojny 艢wiatowej, a tak偶e wcze艣niejszego 偶ycia i dzia艂ania pod zaborami. Chcia艂bym to mocno podkre艣li膰, bo nie jest to wiedza (i 艣wiadomo艣膰) powszechna w Polsce. Przez dziesi臋ciolecia wszystko w naszym kraju mia艂o jakby sw贸j pocz膮tek po wojnie, wraz z ustanowieniem si艂膮 PRL, narzuconego modelu-ustroju przez Armi臋 Czerwon膮 i utrwalanego z udzia艂em polskich komunist贸w. A to jest nieprawda i straszne wykrzewienie polskiej 艣wiadomo艣ci narodowej.

***

zaproszenie od historii

        
/jej obiektywizacja i w nas dzia膰 si臋 mo偶e/

przyjecha艂 dyrektor szko艂y RzN
zasta艂 na spacerze-wr臋czy膰 zaproszenie
uhonorowania tajnego nauczania 1939-45
obudzi艂 wspomnienio-kojarzenia

tak dzia艂a ludzka 艣wiadomo艣膰
przechowuje wi臋cej ni偶 wykorzystujemy
potrzeba klucza bod藕c贸w
takich na przyk艂ad jak to zaproszenie

kontynuuj膮c spacer medycznie nakazany
my艣li wzlatywa艂y nade mn膮
takie marsze sta艂y mi si臋 medytacyjne
kroczek oddech odepchni臋cie kijk贸w...

tajne nauczanie i II Wojna 艢wiatowa
zostawi艂y 艣lad i w naszej rodzinie
co dziwi膰 nie mo偶e w rodzinnej historii
z Prusem i walk膮 o szko艂臋 i kultur臋 polsk膮

zachowa艂 si臋 dyplom Marii Kr贸lowej (nr 314)
przyznany przez Komitet XXV-lecia tej walki 
z 1930 roku wi臋c wskazuje na jej m艂odo艣膰 
jeszcze za 偶ycia Wielkiego Pisarza-wujka
ten epizod jej 偶ycia 艣wieci艂 pokoleniom
wspomnia艂 go wierszem m贸j dziadek w 1931r

"Edukacj臋 gimnazjaln膮
W czasach carskich gdy przerwa艂a
Patentu piecz臋膰 finaln膮
U 艁api艅skiej zdobywa艂a

Potem czas sw贸j w tajnem kole
Po偶ytecznie zu偶ywa艂a
Gdy zdr贸j wiedzy dziatwie w szkole
W zakute g艂owy wt艂acza艂a

Praca ta cho膰 bardzo mi艂a
Niebezpieczn膮 by艂a przecie
Narazi膰 j膮 mog艂a by艂a
Na katorg臋 o czym wiecie"


ech ciesz臋 si臋 偶e o偶yli zn贸w tutaj
oni i prawda o nich i o czasach
co dzieje si臋 rzadko niestety
i wtedy gdy kto艣 zaprosi do tego

wtedy nie tylko historia o偶ywa
bo dzi臋ki niej tak偶e i my jako艣
zmotywowani do pracy
zbieramy materia艂y i 艂膮czymy fakty

pami臋膰 i to偶samo艣膰 nie s膮 sierotami
w nas o偶ywaj膮 projektami historii
dzi臋kuj臋 inicjatorom akcji
jeszcze 偶yj臋 i da膰 mog臋 艣wiadectwo

i jak na moje religijne wyczucie
jest w tym jeszcze g艂臋bszy idea艂
z modlitwy arcykap艂a艅skiej Jezusa
by艣my jedno byli w czasoprzestrzeni

(czwartek, 9 pa藕dziernika 2025, g. 13.36)
 

*** 

Czas II Wojny 艢wiatowej w Annopolu, Rozalinie, Strach贸wce

- z zapis贸w Mecenasa Andrzeja Kr贸la - 

28.8.39

   - O godzinie dwunastej w po艂udnie otrzymali艣my depesz臋 od Kazika tre艣ci nast臋puj膮cej: „Razem z Olesiem prosimy bezwarunkowo pozosta膰, list wysy艂amy. XPP Kr贸lowie, Annopol/Jad贸w”. (wyraz贸w 13 po 15 gr + op艂ata sta艂a 25 gr. i dor臋czenie, a zatem koszt niewielki, a wiadomo艣膰 bardzo wa偶na i w skutkach dla nas donios艂a). Rano znios艂em ju偶 z g贸rki kosz rzeczy Zosi do pakowania. Panie nasze pami臋taj膮 wyjazd z Annopola w roku 1920 przed nadej艣ciem bolszewik贸w i teraz wobec niepokoj贸w wojennych pragn臋艂yby wyjecha膰 wcze艣niej do Warszawy, jako do sta艂ego miejsca zamieszkania. Poza tem Zosia i Niusia (Emilia Kapaon, moja babcia) s膮 zdenerwowane. Zosia swoj膮 chorob膮 i obaw膮, 偶e nie b臋dzie mog艂a si臋 dosta膰 do Warszawy, a Niusia ca艂膮 sw膮 dzieciarni臋 ma w Warszawie i jest tam wszechw艂adn膮 pani膮.

      Jab艂ka ostatnie zdj臋te, grzyby wysuszone, Marynia wysz艂a do Bie艅k贸w, my siedzieli艣my do dziesi膮tej i gaw臋dzili艣my, Ania jest w swoim 艂贸偶eczku, ale wci膮偶 si臋 w nim kit艂asi. 

29.8.39

   – Oczekujemy ci膮gle listu od Kazia z motywami jego wczorajszej depeszy uspokajaj膮cej. Tymczasem sk膮din膮d dowiedzieli艣my si臋, 偶e na skwerze placu Zbawiciela zacz臋to kopa膰 schrony dwumetrowej g艂臋boko艣ci, 偶e w Jadowie te偶 maj膮 kopa膰 schrony, tylko u nas w Annopolu jest cicho i spokojnie. 

Niedziela 17.9.39

… O godzinie jedenastej, jak zwykle w niedziel臋, odm贸wili艣my wsp贸lnie przy Zosi modlitwy mszalne. W艂a艣ciwie w pokoju ja z Zosi膮 i z Marysi膮 odm贸wili艣my msz臋 艣wi臋t膮, a przed Matk膮 Bosk膮 [Annopolsk膮] modlili si臋 Marysie艅ka, Niusia, z Ani膮 oraz panie Stefania, Krysia, Danusia i Marysia K臋piste, Janina Wojnarowicz贸wna, nauczycielka w szkole w Rozalinie. Janina Wojnarowicz贸wna,  jest c贸rk膮 nie偶yj膮cego nadzorcy cukrowni hr. Bobry艅skiego za Tu艂膮 i matki warszawianki z Kraft贸w. Stryj by艂 adwokatem w Ekaterynos艂awiu. 

Pi膮tek 22.9.39    

     Na naszej annopolskiej kr贸lewszczy藕nie przebywa obecnie 25 os贸b: u nas 9, u Piotr贸w 9 i u Zygmunt贸w 7. Nie wiem, czy b臋dzie w stanie wy偶ywi膰 przez zim臋 i wiosn臋 ta ziemia tyle os贸b. Na s膮siednie  sadyby nie mo偶emy liczy膰, o tam te偶 s膮 go艣ci, kt贸rych tu nazywaj膮 „warszawiakami”, chocia偶by pochodzili  z jakiej wsi mokrej lub czerwonej. 

Sobota 23.9.39

     „W imi臋 Bo偶e niech pa艅stwo tu zostan膮” - powiedzia艂 do Marysie艅ki nasz oficer w niedziel臋, 10 wrze艣nia. A na Rozalinie i w Trawach w tym偶e czasie zarz膮dzona by艂a ewakuacja. Tem powiedzeniem uspokoi艂 nas wszystkich, tem bardziej, 偶e nie 偶膮da艂 naszej ewakuacji. A Piotrowej powiedzia艂, 偶e tu nie b臋d膮 pada膰 szrapnele, ani bomby, bo tu nie jest teren do walki. Tak samo i mnie si臋 zdawa艂o, bo podczas poprzedniej wojny europejskiej, nawet nie przechodzi艂o t臋dy wojsko. Wprawdzie podczas wojny bolszewickiej byli tu bolszewicy, ale ta wojna by艂a prowadzona po bandycku, a nie strategicznie. 

Niedziela 24.9.39

     W godzinach przedpo艂udniowych odprawili艣my nabo偶e艅stwo niedzielne wraz z przyby艂ymi go艣膰mi, a potem go艣ci przyjmowali艣my: cztery panie K臋piste, 3 instruktorki rolne i 1 instruktork臋 oraz nauczycielk臋 rozali艅sk膮 i Steni臋 Laszczkow膮 wraz z Zygmuntow膮, razem, 11 os贸b. Przyjmowali艣my ich herbat膮 z sokiem jagodowym i cukierkami, galaretk膮 z n贸偶ek i jajkami. Instruktorki ch贸rem 艣piewa艂y r贸偶ne pie艣ni, a potem fotografowali艣my si臋 wsp贸lnie przed figur膮 Matki Boskiej [Annopolskiej]. Instruktorki na drog臋 dosta艂y jeszcze chleba z mas艂em i ul臋ga艂ek, a zamierza艂y uda膰 si臋 do Julina. Sz艂y od 10-tego spod Ciechanowa, przesz艂y oko艂o 120 kilometr贸w., ale dzi臋ki m艂odo艣ci humoru nie straci艂y.

     Rozesz艂a si臋 pog艂oska, 偶e Warszawa zosta艂a zaj臋ta. Tak膮 wie艣膰 nie艣li Niemcy, kt贸rzy byli dzisiaj wieczorem u Zygmunt贸w. Niemcy byli r贸wnie偶 na Rozalinie, a nawet u Wachowicz贸w. Do naszego domu nie wst臋powali. 

Poniedzia艂ek 25.9.39    

     Od wczoraj zacz膮艂 si臋 faktyczny odwr贸t. Z Jadowa i  pobliskich wsi Niemcy wychodz膮. W niedziel臋 byli jeszcze u Wachowicz贸w, Zygmunt贸w, B膮kowskich i innych gospodarzy w Annopolu, ale wcale nie grabili, jak przedtem straszono. Opu艣cili r贸wnie偶 i W臋gr贸w, a uciekinierzy z tamtejszego obozu uciekli. Na wojnie bywa rozmaicie. Niejaki Czerwi艅ski z Ksi臋偶yk, zi臋膰 Julci, z oddzia艂kiem, w sk艂adzie 14 偶o艂nierzy, wzi膮艂 do niewoli 900 偶o艂nierzy bolszewickich, kt贸rzy potem czapkami rzucali o ziemi臋, 偶e si臋 tak dali podej艣膰. To by艂o podczas wojny bolszewickiej. Dosta艂 za to „Virtuti Militari” i dzisiaj jest pracownikiem na komorze warszawskiej, ale znowu poszed艂 na wojn臋 z Niemcami 

Czwartek 5.10.39

     Rano wyruszy艂a do Warszawy Powierzina od Wachowicz贸w. Inni uchod藕cy te偶 zaczynaj膮 powraca膰 do Warszawy. M艂ody Orzechowski mia艂 jutro jecha膰 do Warszawy z towarem. O godzinie 9-tej wieczorem da艂 zna膰, 偶e furmanka wyjedzie z Bielan jutro o 2-giej w nocy. Nie skorzystali艣my z tej okazji. Pan Jerzy po偶yczy艂 od panny Wojnarowicz贸wny rower, wyreperowa艂 go i jutro wyrusza do Warszawy. 

Sobota 7.10.39

     Dzisiaj o godzinie czwartej po po艂udniu powr贸ci艂 z Warszawy pan Jerzy 艁yzi艅ski i przyni贸s艂 nam autentyczne wiadomo艣ci. Ze 艢niadeckich wyszed艂 o godzinie 1 rano. Marysie艅ki wtedy jeszcze nie by艂o w Warszawie.

     W dniu 25 wrze艣nia zbombardowano trzy domy na G贸rno艣l膮skiej Nr. 22, 24 i 26. Zniszczeniu uleg艂o mieszkanie Kapaon贸w pod Nr.24. Przez 12 dni Jadzia, Janek i Lolek wywo偶膮 z gruz贸w ocala艂e mienie na 艢niadeckich 4 do naszego mieszkania, w kt贸rym zamieszkali. Tam te偶 ich zasta艂 nasz wys艂annik p. Jerzy, kt贸ry si臋 zachwyci艂 dzielno艣ci膮 Jadzi. Oczywi艣cie ciasno jest w naszym mieszkaniu, skutkiem czego W艂adzio Kapaon (m贸j dziadek) zamieszka艂 w wynaj臋tym pokoiku na Krakowskim Przedmie艣ciu. 

Niedziela 8.10.39

     Modlitwy poranne i mszalne odm贸wili艣my tylko w naszym gronie, bez udzia艂u pa艅 K臋pistych. Ju偶 by艂o za zimno modli膰 si臋 pod figur膮. Pan Jerzy w godzinach rannych odwiedzi艂 pani膮 Wojnarowicz贸wn臋 i odda艂 po偶yczony rower, na kt贸rym je藕dzi艂 do Warszawy. 

26.11.39

   - Wicher uderzy艂 w nasz膮 rodzin臋: Kazio w niewoli, Stach bez 艣rodk贸w, Ole艣 bez syna, Niusia bez dachu, my bez emerytury, ciocia Wandzia bez domu, Pieczarowie bez pracy, [por. Wacek] Osi艅ski w niewoli [razem z mjr  Kazimierzem], Janka Grabowska bez m臋偶a, Budzy艅scy bez posady i nie zanosi si臋 na poprawienie losu. 

27.2.41

   – Rano by艂a pani Zygmuntowa i zakomunikowa艂, 偶e w sobot臋 wybiera si臋 do Warszawy p. Pani Janka [Wojnaowicz贸wna] otrzyma艂a wiadomo艣膰, 偶e m膮偶 jej siostry stryjecznej Skibi艅ski, doktor filozofji umar艂 w niemieckim obozie dla je艅c贸w. Umar艂a te偶 ma艂a Pe艂czaneczka na Pe艂kowi藕nie, c贸rka Zygmunta Pe艂ki. 

23.2.41

– Dzisiaj przypad艂a rocznica 艣mierci 艣.p. Doktorowej Wi艣niewskiej i na mszy by艂 tak偶e doktor Wi艣niewski. 

5.3.41

   –Pani Janka od swojej stryjecznej siostry dosta艂a wezwanie do przyjazdu do Warszawy, bo chyba nie prze偶yje ciosu, kt贸ry j膮 spotka艂: m膮偶 jej umar艂 w obozie niemieckim. W Nowym Kurjerze Warszawskim wci膮偶 si臋 czyta nekrologi o inteligencji, kt贸ra rozsta艂a si臋 z 偶yciem w tych obozach. 

18.3.41

   – Pani Janka by艂a w Warszawie. M膮偶 siostry stryjecznej p. Janki Skibi艅ski zosta艂 rozstrzelany przez Niemc贸w w obozie za to, 偶e rozbraja艂 Niemc贸w w Warszawie 1918 i nale偶a艂 do strzelc贸w. Takie podobno zawiadomienie od w艂adz otrzyma艂a wdowa. By艂a zrozpaczona, ale ju偶 si臋 uspokaja, nie j膮 jedn膮 spotyka taki cios. 

5.1.41

   – go艣cie, nauczycielstwo z Rozalina, St臋pieniowie (3), Wojnarowicz贸wna 

14.3.41

   – O godzinie trzeciej po obiedzie odprawili艣my trzeci膮 Drog臋 Krzy偶ow膮. Przed wieczorem odwiedzi艂a nas panna Terenia St臋pieni贸wna. Od niej dowiedzieli艣my si臋, 偶e panna Janka wczoraj, pojecha艂a do Warszawy, a wi臋c wst膮pi  i na 艢niadeckich z ma艂膮 paczk膮. Pann臋 Jank臋 zast臋puje w szkole pan Witold St臋pie艅 i w tym celu wprowadza wszystkie dzieci do jednej sali. 

22.3.41

   – W dzie艅 wspominali艣my r贸偶ne epizody z 偶ycia wujostwa G艂owackich (Boles艂awa Prusa i jego 偶ony, zwanej cioci膮 G艂owasi膮). Matka G艂owackiego i ojciec mamy (Emilii, p贸藕niejszej Jackowskiej) Franciszek Trembi艅scy byli rodzeni brat i siostra. Do nich nale偶eli jeszcze Cymanowa, Olszewska, ks. Seweryn Trembi艅ski i jeszcze jeden Trembi艅ski, kt贸rego rodzina osiad艂a w Ma艂opolsce, i z kt贸rej dotad 偶yj膮 Popielowie i Arkadiusz Trembi艅ski. Dziadek Trembi艅ski mia艂 brata, c贸rk膮 kt贸rego by艂a Oktawia G艂owacka, siostra cioteczna wujka. 

2.7.41

   Pobyt w Ma艂ogoszczu. Dzisiaj przypada 50-ta rocznica prymicji ks. J贸zefa, kt贸r膮 mia艂 w Jadowie za czas贸w ks. Stanis艂awa Skowro艅skiego. Na prymicji by艂em wraz z doktorem Boles艂awem Krasuskim i koleg膮 Ildefosem Friemanem. 

4.7.41

   – W dekanacie ma艂ogoskim jest 9 parafii. Dziewi臋ciu proboszcz贸w i wikarych dw贸ch. W艣r贸d tych ksi臋偶y jeden akademik ks. J贸zef Magister 艢wi臋tej Teologii i Kanonik Honorowy Mohylewski (czyli brat Andrzeja-prawnika z Prokuratorii Generalnej RP, ks. J贸zef Kr贸l z Annopola! – nasz ziomek, z kt贸rego te偶 bardzo powinni艣my by膰 dumni. U niego na plebanii przechowywano w czasie okupacji bibliotek臋 tajnego nauczania na terenie Ma艂ogoszcza). 

6.8.41

    – Spowied藕 Zosi (ks. dziekan Franciszek Duczy艅ski). Ksi膮dz ma projekt wystawienia ko艣cio艂a w naszej okolicy, na g贸rkach szamoci艅skim, na Woli lub w naszym lesie.

[Ks. dr prawa kanonicznego Duczy艅ski Franciszek, proboszcz w Jadowie 30.06.1934 –10.09.1946] 

20.12.41

   Jasio Kapaon od wtorku 9-go b.m. bawi w Ch艂opkowie, i uczy tam m艂odego kleryka z Niepokalanowa xx. Franciszkan贸w, gdzie obecnie seminarium i drukarnia s膮 nieczynne. Z firmy „Herbaton” dosta艂 urlop bezp艂atny nieograniczony.

[ten epizod te偶 chyba mo偶emy potraktowa膰, jako tajne nauczanie pod okupacj膮 niemieck膮! Jasio Kapaon to m贸j ojciec. Ten sam, kt贸ry zar臋czy艂 si臋 przed wojn膮 z c贸rk膮 plutonowego J贸zefa Czerwi艅skiego, ale nic z tych plan贸w nie wysz艂o. Ale gdy by艂em przedstawiony c贸rce plutonowego Czerwi艅skiego, podczas uroczysto艣ci ku czci jej ojca, to kiedy us艂ysza艂a, 偶e jestem J贸zef Kapaon, 90-letnia pani u艣miechn臋艂a si臋 i rzek艂a „to jeste艣my jak rodzina”. HISTORIA 呕YJE! Sk膮din膮d wiem, 偶e w czasie wojny pr贸bowano ojca zeswata膰 z Jank膮 Wojnarowicz贸wn膮, nauczycielk膮 ze szko艂y w Rozalinie. 

17.1.1942

   – W dniu dzisiejszym policja wraz z rakarzami jadowskimi wybi艂a wszystkie psy w Annopolu i J贸zefowie, w celu zabezpieczenia przed w艣cieklizn膮. U Piotr贸w zabito Su艂tana, a u Mu艣k贸w Burka, 艁yska i Muszk臋. W Annopolu w艣ciek艂 si臋 podobno kot i pogryz艂 ludzi, skutkiem czego ofiar膮 pad艂y wszystkie psy, chocia偶 nikomu nic z艂ego nie zrobi艂y. Zosia [Zoch Jackowska] napisa艂a o 艁ysku pi臋kne wiersze.

***

Wspomnienie o 艁ysku

Czemu ci臋 nie ma 艁ysku mi艂y psiaczku 
Kt贸ry艣 tak lubi艂 przebywa膰 w Ogrodzie 
Nie wida膰 ciebie ju偶 przy 偶adnym krzaczku 
Cho膰 tak lubi艂e艣 偶ycie na swobodzie itd. 
… 
Kierownik szko艂y 艁yska wypo偶yczy艂 
Chc膮c by mu domu i pola pilnowa艂 
Lecz z Rozalinem ty艣 si臋 nic nie liczy艂 
Trzykrotnie艣 wraca艂 bo艣 Annopol wola艂 

Gdy dzieci by艂y Aneczka ze Stasiem 
Bawi艂e艣 dzieci z nimi艣 spacerowa艂 
W lesie bywa艂e艣 z Kapaonem Jasiem 
W czasie upa艂贸w do budy艣 si臋 chowa艂 

Teraz nie szczekasz bo ci臋 zastrzelili 
Tak jak Su艂tana i i koleg臋 Burka 
Bo o w艣ciekli藕nie ludzie co艣 m贸wili 
Wi臋c was dosi臋g艂a 艣mier膰 z policji kurka 

Kilka tych wierszy pisz臋 dla ci臋 艁ysku 
Bo ci臋 lubi艂am i mile wspominam 
I chocia偶 nie mam z tego wcale zysku 

呕a艂uj臋 ciebie gdy dzionek zaczynam 

[PS. wi臋c my tak nazwali艣my bezimiennego psa, kt贸ry si臋 do nas przyb艂膮ka艂 w 2023 roku, na pami膮tk臋 tamtego historycznego. Historia 偶yje

Luty 1942

   – W Warszawie w艂adze niemieckie podobno zabra艂y pomnik Kili艅skiego d艂uta naszego Stacha [Jackowskiego, brata Marii Kr贸lowej, Emilii Kapaonowej, p艂k. Kazimierza i in.}, podobno na bomby. A zatem jak za 偶ycia, tak i po 艣mierci Kili艅ski b臋dzie bi艂 Moskali, a szewcy warszawscy zabiegaj膮 o przed艂u偶enie zimy na dwa miesi膮ce. 

28.2.1942

   – O godzinie dziewi膮tej odprawili艣my nabo偶e艅stwo za 艣.p. ojca Aleksandra Jackowskiego, za Mam臋 Jackowsk膮, Jadzi臋 Sierzputowsk膮 i Oktawi臋 G艂owack膮. O tej samej godzinie odprawia艂a si臋 msza 艣wi臋ta w Warszawie, a ko艣ciele Zbawiciela, zam贸wiona przez Niusi臋 [Kapaonow膮]. Po obiedzie odwiedzi艂em Piotr贸w, zasta艂em u nich Hurleja z Woli i p. Wojnarowicz贸wn膮. Przed wizyt膮 przygotowa艂em list do kolegi Wincentego Szmidelskiego –

„Kochany Kolego, jeste艣 be w膮tpienia najwi臋kszym botanikiem w艣r贸d prawnik贸w, a najwi臋kszym prawnikiem w艣r贸d botanik贸w. Pami臋tam, jak zachwyca艂e艣 si臋 uczono艣ci膮 Jego Magnificencji Rektora Uniwersytetu Warszawskiego, doktora botanika, a mojego kolegi gimnazjalnego Seweryna Krzemienieckiego, uczestnicz膮cego wraz z Tob膮 w wycieczce botanicznej w Beskidy. Wiem r贸wnie偶, 偶e mo偶e jedyny w Polsce posiadasz do wy艂膮cznego swego u偶ytku najwi臋ksz膮 na 艣wiecie encyklopedi膮 botaniczn膮. A badania przyrody zaszczepia w ludziach  wi臋cej ni偶 jakiekolwiek inne, nadzwyczajn膮 weso艂o艣膰 i r贸wno艣膰 usposobienia. Tak膮 weso艂o艣ci膮 przepojony jest Tw贸j ostatni list do mnie, z dn. 24 listopada ubieg艂ego roku. Przepi臋kny w uczuciach rozrzewni艂 mnie tak bardzo, 偶e nie tylko sam go odczytywa艂em po kilkakro膰, ale i innym znajomym dawa艂em do odczytania. Jedni poznali w nim wielkiego prawnika (z Der Kampf ums Recht Iheringa), inni wielkiego przyrodnika (z przeprowadzki do ma艂ego domku na 艂膮kach). Ja si臋 cieszy艂em, bo widzia艂em w Tobie jedno i drugie. Cieszy艂em si臋, a nie odpisywa艂em. Na pi臋kny list nale偶a艂o pi臋knie odpisa膰, a o to pi臋kno przez ca艂膮 zim臋 by艂o najtrudniej. Chcia艂oby si臋, 偶eby wszystkim ludziom by艂o nie tylko pi臋knie i mi艂o, ale i dobrze, a tu bardzo wielu ludziom by艂o i ch艂odno i g艂odno i do domu daleko. „Polak we w艂asnym kraju tu艂aczem! P艂acz duszo moja tem rzewniejszym p艂aczem” - pisa艂 100 lat temu wieszcz (Seweryn Goszczy艅ski, Trzy struny, wyd. 1915r, za zezwoleniem cenzury niemieckiej z dn. 25.11.1915). Dopiero wiosna usposabia rado艣niej. „S艂ycha膰 przygrywk臋 do pie艣ni dzi臋kczynnej. Dla wiosny polskiej, dla wiosny rodzinnej, 偶e przez jej tw贸rcze, dobroczynne dziwy, na nowo Polskie zmartwychwsta艂y niwy” - 艣piewa艂 ten sam wieszcz. A wszystko si臋 powtarza, jedno co rok, drugie cz臋艣ciej, a inne rzadziej. Poza tem obchodzone na pocz膮tku wiosny doroczne 艣wi臋to Zmartwychwstania wszystkich rozwesela i rozczula. Mnie r贸wnie偶 zach臋ci艂o do skre艣lenia do Ciebie tych kilku s艂贸w i my艣li.

     Przede wszystkim dzi臋kuj臋 Ci za 偶yczenia imieninowe i za t臋 trosk臋 o mnie, kt贸ra okaza艂e艣 przez dowiadywanie si臋 Twego uprzejmego i uczynnego siostrze艅ca w Warszawie, co si臋 ze mn膮 dzieje. A, nic z艂ego dzia膰 si臋 nie mo偶e. Ja r贸wnie偶 jestem mi艂o艣nikiem przyrody, a tacy s膮 d艂ugowieczni. Poza tym tak samo jak Ciebie zwyci臋stwo mnie nie o艣lepia, a kl臋ska nie poni偶a. Jestem bez zawi艣ci: istotn膮 wielko艣膰 zawsze wielbi臋 ch臋tnie, a najbardziej ceni臋 te wysokie zalety w innych, kt贸rych ma艂膮 cz膮stk臋 czuj臋 w sobie. W Tobie w艂a艣nie widz臋 i powa偶am wiele  szlachetnych zalet, a nade wszystko pogod臋 ducha. Jeste艣 jednym z najpogodniejszych ludzi, jakich znam. Nie ust臋pujesz pod tym wzgl臋dem najwi臋kszym osobisto艣ciom historycznym. Znakomity botanik francuski Adamson, gdy go rewolucja pozbawi艂a maj膮tku i urz臋du, do tego stopnia, 偶e nie mia艂 nawet but贸w, aby i艣膰 na zebranie botanik贸w, nie straci艂 ani na chwil臋 cierpliwo艣ci, odwagi i spokoju. Tacy ludzie mog膮 by膰 przyk艂adem dla nas wszystkich. Dumn膮 musi by膰 z Ciebie Twoja zacna, pracowita i gospodarna ma艂偶onka, jako te偶 mi艂e i grzeczne c贸reczki. Gor膮ce 偶yczenia „Weso艂ych 艢wi膮t” sk艂adam Tobie, jako te偶 ca艂emu Twemu domowi.

     Do Warszawy nie wyje偶d偶a艂em i o nikim z koleg贸w wiadomo艣ci nie posiadam, poza tem, 偶e kolega Boles艂aw 艢laski z Milan贸wka zmar艂 w grudniu [nb. Mara Kr贸lowa by艂a matk膮 chrzestn膮 Zofii 艢laskiej przedwojennej artystki filmowej]. Panie moje przesy艂aj膮  pozdrowienia i 偶yczenia 艣wi膮teczne dla ca艂ego domu.

Na zako艅czenie ca艂uj臋 Ci臋 serdecznie, Tw贸j Andrzej. 

TE FRAGMENTY ZAPISK脫W ANDRZEJA KR脫LA Z ANNOPOLA – czyli naszego wsp贸艂mieszka艅ca, s膮siada, krajana, ziomka - O艢WIETLAJ膭 GRUNT, NA JAKIM ZDOBYWA艁 – ON I JEMU WSP脫艁CZE艢NI POLKI/POLACY - SWOJE WYKSZTA艁CENIE I DAJ膭 LEPSZE ROZUMIENIE PROCES脫W KULTUROWYCH-HISTORYCZNYCH PRZEMIAN W POLSCE, OD CZAS脫W ZABOR脫W… PRZEZ WOJNY, PRL… DO DZISIAJ – JEST JAKA艢 CI膭G艁O艢膯 HISTORII,  IDEI PRAWDY I S膭 WIDOCZNE WYKRZYWIENIA DLA POTRZEB PANUJ膭CYCH W DANYM OKRESIE. NAM WSZYSTKIM JEST ZADANE POSZUKIWANIE TEGO CO JEST NICI膭-OSNOW膭 POLSKIEJ 艢WIADOMO艢CI NARODOWEJ, CZYL M脫WI膭C J臉ZYKIEM PAPIESKIEJ KSI膭呕KI „PAMI臉CI I O呕SAMO艢CI”. 

[O koledze z gimnazjum, Rektorze UW znalaz艂em tylko tyle - „W maju 1924 roku zawi膮za艂o si臋 we Lwowie, z inicjatywy - mi臋dzy innymi - Juliana Brunickiego, Stanis艂awa Dzieduszyckiego, Seweryna Krzemienieckiego, Szymona Wierdaka, Tadeusza Wilczy艅skiego i Antoniego Wr贸blewskiego, Polskie Towarzystwo Dendrologiczne”. Wi臋cej za to o Jheringu i jego ksi膮偶ce „Kampf ums Recht” (Walka o prawo, 1872). Zupe艂nie nieoczekiwanie dosta艂em, dostajemy tutaj mini-wyk艂ad z filozofii prawa, podstawy my艣lenia o cz艂owieku-podmiocie i spo艂ecze艅stwie w czasach, w jakich 偶yli i dzia艂ali bohaterowie tej ksi膮偶ki (tak偶e, sk膮din膮d Tomasz Mann, a w jakim艣 stopniu tak偶e Cyprian Norwid). Biogram Jheringa pokrywa si臋 z biogramem naszego IV Wieszcza, kt贸rego niemiecki prawnik prze偶y艂 9 lat). Poznanie za艂o偶e艅 my艣li Jheringa jest dla mnie wa偶ne podw贸jnie, nie tylko dla zrozumienia Boles艂awa Prusa, Pozytywizmu w literaturze, Andrzeja i Marii Kr贸l贸w i ich bliskich, ale tak偶e poznanie 藕r贸d艂a i ogniwa ludzkiego my艣lenia, kt贸re ma/mia艂o wp艂yw na p贸藕niejszy rozw贸j rozumienia podmiotu, osoby, powszechnych praw cz艂owiek i obywatela, kt贸re rozkwit艂y w drugiej po艂owie XX wieku, o kt贸rych Jan Pawe艂 II powiedzia艂 w 1995 wobec wszystkich narod贸w zorganizowanych w ONZ, 偶e prawa te s膮 „jedn膮 z najwznio艣lejszych wypowiedzi ludzkiego sumienia naszych czas贸w”. Dzisiaj praca Iheringa jest kontynuowana w Instytucie jego imienia w Giessen, kt贸ry prowadzi „badania naukowe w dziedzinie historycznych, filozoficznych i spo艂ecznych podstaw prawa”. Rozwa偶ania z filozofii prawa nabra艂y wielkiego znaczenia w Polsce 2010, ze wzgl臋du na konflikt wok贸艂 Trybuna艂u Konstytucyjnego…. Rudolf-von-Jhering ur. 22.8.1818 w Aurich, zm. 1892 w Getyndze – prawnik niemiecki, znawca prawa rzymskiego, cywilista i teoretyk prawa, przedstawiciel pozytywizmu prawniczego, a tak偶e tw贸rca jurysprudencji socjologicznej.] (za wikipedi膮) Wed艂ug Iheringa prawo to normy ochraniaj膮ce interesy, a wi臋c prawem jest to, co usuwa przykro艣膰 a zapewnia przyjemno艣膰 (podobnie jak wcze艣niej u Jeremy Benthama). Ihering by艂 pierwszym w Niemczech, kt贸ry postrzega艂 prawo w kategoriach spo艂ecznych. Prawo pr贸cz celu, kt贸remu s艂u偶y, posiada jeszcze jeden element, system urzeczywistnienia tego celu. Jest nim przymus. Ihering twierdzi艂, 偶e przymus to czynnik pierwotny, z kt贸rego prawo powstaje. Na tej podstawie mo偶na m贸wi膰 o drugiej definicji prawa: wz贸r norm przymusu obowi膮zuj膮cych w pa艅stwie, a tak偶e o trzeciej definicji (materialnej): regu艂y stworzone przez przymus pa艅stwa w celu zabezpieczenia warunk贸w 偶yciowych spo艂ecze艅stwa. Walka interes贸w jednostkowych w spo艂eczno艣ci widoczna jest szczeg贸lnie w kategorii prawa podmiotowego. Zmierzanie jednostek do zwi臋kszenia swoich praw (uprawnie艅) powoduje rozrost i ochron臋 ich praw podmiotowych... Ihering stworzy艂 tu podstawy metody badawczej zwanej metod膮 formalno-dogmatyczn膮. Pchn臋艂a ona naprz贸d nauki prawne, prowadz膮c do 艣cis艂o艣ci semantycznej i porz膮dku logicznego, szczeg贸lnie w skomplikowanej materii prawa cywilnego. To co r贸偶ni prawnika od nie prawnika to spos贸b czytania, czyli interpretowania, analizowania materia艂u prawnego. Poszczeg贸lnych przepis贸w mo偶e si臋 nauczy膰 na pami臋膰 r贸wnie dobrze laik jak i prawnik, ale dla zrozumienia prawa, dla uchwycenia jego substancji oraz umiej臋tno艣ci stosowania go nie wystarczy ju偶 wrodzona inteligencja i tylko tzw. „zdrowy rozs膮dek”. Do tego potrzeba, zdaniem Iheringa, dw贸ch rzeczy: szczeg贸lnej zdolno艣ci interpretowania( zdoby膰 mo偶na poprzez wysi艂ek i wieloletni膮 praktyk臋, a tak偶e rozwijanie umiej臋tno艣ci abstrakcyjnego my艣lenia, intuicj臋 oraz rozwijanie wyobra藕ni prawniczej), a tak偶e przez zr臋czne operowanie poj臋ciami prawnymi... Cz艂owiek 偶yj膮cy w spo艂eczno艣ci ludzkiej to nie tylko jednostka, ale tak偶e element spo艂ecze艅stwa, takiego jak np. pa艅stwo, wsp贸lnota religijna, zrzeszenie etc. Prawnik w swojej pracy musi zauwa偶a膰 aspekt istoty spo艂ecznej w ka偶dym z ludzi, ale te偶 bra膰 pod uwag臋 to, 偶e spo艂ecze艅stwo jest czym艣, co stoi ponad poszczeg贸lnymi jednostkami. Ten dualizm 偶ycia jednostki powoduje, 偶e cz艂owiek d膮偶y do zaspokojenia nie tylko potrzeb indywidualnych, ale tak偶e spo艂ecznych...] (za: wikipedia)]

25.4.1942

   - Wczoraj wieczorem by艂 bandycki napad u Zygmunt贸w, zabrano dwa metry 偶yta, po艂e膰 s艂oniny, dwa zegarki, obr膮czk臋 艣lubn膮, sweter. By艂a policja spisa艂a raport. M贸wi膮, 偶e na terenie dzia艂aj膮 dwie bandy zb贸jeckie, jedna niejakiego Cegie艂ki, a druga Puchalskiego z Wo艂omina. Ta ostatnia  by艂a u Zygmunt贸w. Policja j膮 艣ledzi, ale nie mo偶e uj膮膰. Od wczoraj zamykamy wszystkie okiennice na noc. 

20.6.1942

   – By艂em przywita膰 si臋 z p. Zofj膮 Wohlow膮, kt贸ra jest z wizyt膮 u Zygmunt贸w.

艢ni艂o mi si臋, 偶e oferowano mi kierownictwo wybor贸w w Warszawie [Andrzej Kr贸l by艂 przewodnicz膮cym jednej z komisji wyborczych w pierwszych wyborach po odzyskaniu niepodleg艂o艣ci w 1919] 

22.6.1942

   – Zygmuntowa opowiedzia艂a wra偶enia z wczorajszych imienin. J贸zefowa Stryjkowa z domu Rybak贸wna by艂a nauczycielk膮 w Strach贸wce i wysz艂a st膮d za m膮偶. Lubi walczy膰 i wesz艂a do rodziny walcz膮cej, m臋偶a ma 艂agodnego. W zesz艂ym roku zosta艂a zredukowana. Ma troje dzieci, m膮偶 jest nauczycielem w Os臋ce, jest wsp贸艂w艂a艣cicielem m艂yna i prowadzi gospodarstwo rolne. 

28.6.1942

   – By艂 u nas artysta malarz Abramowicz z Rzeszotek, kt贸ry z 偶on膮 przyszed艂 do Zygmunt贸w. 

12.7.1942

   – Po po艂udniu przyszli do nas Boles艂aw i Zosia Siuchtowie z Zawiszyna, z synami Kazikiem i J臋drusiem. Panna Wojnarowicz贸wna zrobi艂a wszystkim zdj臋cie, oraz mnie z Jasiem, oraz sam膮 rodzin臋 Siucht贸w. P贸藕niej przyjechali go艣cie z Wuj贸wki, pani Kownacka. By艂a te偶 p. K臋dzierska. 

19.7.1942

   – Brat Cze艣ka Geniek Orzechowski otwiera艂 dzisiaj w domu Czajkowskich kawiarni臋, a stara si臋 jeszcze o koncesj臋 monopolow膮.

      Od wrze艣nia ma by膰 w Rozalinie sze艣cio-oddzia艂owa szko艂a z kierownikiem i dwoma si艂ami pomocniczymi

28.7.1942

   – Odebra艂em kwit na zdj臋cia od fotografa G贸rzy艅skiego w Jadowie. Wszystkie fotografie zdj臋te przez p. Jank臋 w dniu 12 lipca popsu艂y si臋. Dowiedzia艂em si臋 o tem dopiero dzisiaj. 

2.8.1942

   – Po obiedzie pani 艢wi臋tochowska, pa艅stwo St臋pieniowie [ze szko艂y  w Rozalinie] z Tereni膮, Kazik i Adam odwiedzili Zosi臋. Odwiedzi艂a j膮 tak偶e pani Wohlowa [przymierzali j膮 na gosposi臋 ks. J贸zefa] przed p贸j艣ciem z Zygmuntami na Rzeszotki na imieniny do pa艅stwa Abramowicz贸w. Marty jest w 艣rod臋, ale obchodzili w niedziel臋.

Doktor Przyrembel pisze, 偶e p. Szczepankowska przesy艂a paczki z Jadowa do brata swego w Warszawie, mo偶e ta pani jest w maj膮tku administratorem. Jest podobno rzeczywi艣cie, ale w R贸wnem. W Jadowie jest podobno pi臋ciu lekarzy: 1) dr Per艂owski, kuzyn dra Wi艣niewskiego, 2) dr Olenderczyk, zarz膮dzaj膮cy szpitalem, i 3) trzech lekarzy pomocniczych.

     Wyr贸b mas艂a jest podobno wzbroniony, skutkiem czego komu艣 z gospodarzy, kt贸ry przywi贸z艂 mas艂o na targ, skonfiskowano je i na艂o偶ono kar臋 400 z艂. 

3.9.1942

    – Do pa艅stwa St臋pieni贸w przyjecha艂 Witu艣 i opowiada艂, 偶e w Warszawie podczas ostatniego bombardowania ucierpia艂 plac Kercelego, Groch贸w, fort Bema na Woli, szpital Dzieci膮tka  Jezus. …  Z aeroplan贸w zrzucano ulotki w j臋zyku niemieckim, tak jakby Warszawa by艂a w Niemczech. Rozchodzi si臋 pog艂oska, jakoby wskutek nalot贸w sowieckich na tereny okupowanej Polski nast膮pi艂y zmiany w naszym rz膮dzie londy艅skim. Genera艂 Sikorski podobno przesta艂 by膰 premierem i zostaje tylko Naczelnym Wodze.

     Po po艂udniu by艂 u nas Kazik (bratanek). Wr贸ci艂 z Warszawy, bo ich szko艂a zosta艂a zamkni臋ta z powodu wybicia szyb. Opowiada艂 troch臋 szczeg贸艂贸w o wynikach bombardowa艅. Straty nie s膮 du偶e. Bolszewicy pr贸bowali trafi膰 w stacj臋 telefon贸w, ale to im si臋 nie uda艂o. Za to gmach Ministerstwa Komunikacji zosta艂 uszkodzony. Tak samo miejskie magazyny aprowizacyjne na Pradze, pry ulicy Zygmuntowskiej. W ulotkach zrzucanych z aeroplan贸w  bolszewicy zapowiadaj膮 jakoby koniec wojny ma by膰 tej jesieni. 

25.9.1942

   – W Jadowie odbywa艂a si臋 likwidacja miejscowego getta, w kt贸rym by艂o podobno oko艂o sze艣ciu tysi臋cy 呕yd贸w. Odbywa艂y si臋 okropne sceny. Niedawno widzia艂em 呕yd贸w pracuj膮cych przy regulowaniu drogi z Jadowa do Strach贸wki przez Borki, a wi臋c by艂a wykorzystywana ich si艂膮 robocza. Likwidacja jednak odbywa si臋 widocznie dla zmuszenia plutokracji 偶ydowskiej pa艅stw alianckich do skierowania ich wp艂yw贸w w kierunku rozpocz臋cia pertraktacji pokojowych. Cz臋艣膰 呕yd贸w i 呕yd贸wek zastrzelono zaraz na miejscu, a pozosta艂ych pognano szos膮. Lud na miejscu uku艂 spostrze偶enie, 偶e na 艣wiecie niezad艂ugo b臋dzie wi臋cej 艂ach贸w ni偶 ludzi, bo przed zakopaniem trup贸w odzierano je. 

*** 

O wierzbie naszej
(zdruzgotanej w roku 1941) 

Jak偶e艣 wspania艂a wierzbo w swoim stoicyzmie
Ga艂臋藕mi wci膮偶 promienna cho膰 spiorunowana
Od rosochatej g艂owy po g艂臋bi korzenie
Siwa kurzem i pr贸chnem otwarta nao艣cierz
Prawie ju偶 kora tylko lecz tak pewna siebie
Jakby艣 kolumn膮 wsparta by艂膮 niewidzialn膮
„Przetrwam i tak – powiadasz t臋skni膮cym swoim szumem
Bo z naszej ziemi dum臋 wyssa艂am rodzim膮”
                                                                /Zocha/ 

3.12.1943

   – Miesi膮c grudzie艅 przechodzi pod znakiem bandyt贸w. W nocy z 3-go na 4-go u Piotr贸w o 23-ej zjawili si臋 bandyci i oddali dwadzie艣cia kilka strza艂贸w (18 z karabinu, a reszta z rewolweru. Rozbili dwadzie艣cia kilka szyb, poniszczyli okna, jeden ul, dwa ule uszkodzili, lamp臋, zabrali ca艂e ubranie m臋skie, buty, cz臋艣膰 bielizny, cz臋艣膰 ubra艅 kobiecych. Odeszli w stron臋 Nabor贸wki, do Sewerynowa, sk膮d podobno pochodzi jeden z nich, kt贸ry uciek艂, czy te偶 zosta艂 wypuszczony z wi臋zienia. Dwaj inni to wa艂臋saj膮cy si臋 po okolicy bolszewicy, a czwarty to 呕yd podaj膮cy si臋, jako pochodz膮cy ze Lwowa. Kule przechodzi艂y przez 艣ciany drewniane, niekt贸re jeszcze w nich pozosta艂y. Jako szcz臋艣cie w nieszcz臋艣ciu jest, ze nikt od kuli nie zgin膮艂. W pi膮tek przyjechali policjanci z Jadowa, w pi臋ciu, spisali protok贸艂, ale nie udali si臋 za bandytami, widocznie ka偶demu 偶ycie mi艂e. Ca艂a ta grupa bandycka kr臋ci艂a si臋 przed napadem po okolicy i nawet podobno zachodzili do Piotr贸w, aby zapewne zapozna膰 si臋 z rozk艂adem mieszka艅. 

13.6.1943

   – Do Szanownego W贸jta w Strach贸wce,

Od roku jestem chor膮 le偶膮c膮 w 艂贸偶ku w takim stanie, 偶e nie mog臋 nawet usi膮艣膰. Jest to ko艅cowe stadjum artretyzmu deformuj膮cego. Uwzgl臋dniaj膮c moj膮 chorob臋 poprzednie w艂adze mleczne przyzna艂y mi litr mleka kontyngentowego. Drugiej takiej chorej w ca艂ej gminie nie ma. 呕adnego czynnie pope艂ni艂am, za kt贸ry miano by mnie pozbawi膰 w cz臋艣ci przyznanego mi dawniej prawa. Jestem siostrzenic膮 Prusa, a ka偶dy chyba wie, kim by艂 dla narodu Prus. Ca艂y maj膮tek zapisa艂 dla ludu. Tak ukocha艂 ten lud, wszystkich, bez wy艂膮czno艣ci. Mo偶e w ten spos贸b rozczul臋 serce Pana. Prosz臋 o ca艂y litr mleka. /-/ Zofia Jackowska. 

14.6.1944

   – Do Cioci Wandzi Dworzy艅skiej

Zosiunia mia艂a pi臋kny pogrzeb przy udziale zespo艂u muzycznego, akompaniamencie marsza 偶a艂obnego Nideckiego i nabo偶e艅stwie kompozytora ks. Plewko- Plewczy艅skiego (Kapelan Przyboczny w Adiutanturze Generalnej Naczelnika Pa艅stwa i Naczelnego Wodza, by艂 kapelanem Pi艂sudskiego tak偶e w okresie wojny polsko-bolszewickiej).

Mia艂a i pi臋kny pocz臋stunek u Stasi贸w, kt贸rzy tak serdecznie i go艣cinnie przyj臋li ca艂膮 najbli偶sz膮 rodzin臋 Zmar艂ej.

My po pogrzebie byli艣my w Cz臋stochowie i u ksi臋dza J贸zia w Ma艂ogoszczu, kt贸ry jest wprawdzie m艂odszy od Cioci, ale Ciocia przewy偶sza go zdrowiem i wspania艂ym s艂uchem. Po drodze odwiedzili艣my Pieczar贸w w Koszewnicy, na koniec wr贸cili艣my do siebie na wie艣, gdzie jeste艣my ju偶 tylko sami we dwoje. 

*** 

Notatka bez daty wspomina wa偶n膮 posta膰 dla polskiej kultury, przy okazji rocznicowych 偶ycze艅 dla jego rodzic贸w (Maria Kr贸lowa by艂a siostr膮 Aleksandra Jackowskiego, ojca prof. te偶 Aleksandra, Jackowskiego od sztuki zwanej naiwn膮, papie偶a polskiej antropologii kulturowej), kt贸rego 偶ona by艂a dyrektork膮 administracyjn膮 Zespo艂u Pie艣ni i Ta艅ca „Mazowsze”:

A gdy po wojnie Bolunio powr贸ci
I swych rodzic贸w u艣ci艣nie weso艂o
Nasz brat Kaziutek te偶 do domu wr贸ci
Prze偶ycia stre艣ci my si膮dziem woko艂o…
                                                          /Zocha/ 

[Bolunio, a w艂a艣ciwie Aleksander Jackowski, syn Aleksandra, czyli Jubilat贸w, chrze艣niak Andrzeja Kr贸la, p贸藕niejszy profesor od sztuki zwanej naiwn膮 i antropologii kulturowej, przemierza艂 w tym czasie ca艂a Rosj臋 Bolszewick膮, z obozu na Syberii do wojska polskiego. Nie zd膮偶y艂 do Andersa, wst膮pi艂 do polsko-rosyjskiej armii Berlinga "ko艣ciuszkowc贸w" w Sielcach nad Ok膮, 1943.

Andrzej Kr贸l, Mecenas z Annopola, by艂 ojcem chrzestnym profesora Bolunia, Jacka…r贸偶nie nazywali go w rodzinie i przyjaciele. Ka偶dy m贸g艂 do niego m贸wi膰 po imieniu.

Zocha Jackowska, siostra Marii Kr贸lowej, Emilii Kapaonowej… z powodu choroby by艂a osob膮 le偶膮c膮. Zmar艂a w Annopolu w maju 1944, jej pogrzeb odby艂 si臋 w Warszawie, prowadzi艂 go by艂y kapelan Marsza艂ka Pi艂sudskiego ks. Pewko-Plewczy艅ski…

Andrzej Kr贸l, nasz wsp贸艂-mieszkaniec, owszem by艂 prawnikiem, doszed艂 wysokich godno艣ci w zawodzie, ale na zawsze by艂 „nasz”, by艂 trze藕wo-wywa偶onym i zr贸wnowa偶onym cz艂owiekiem z ch艂opskiej annopolskiej natury, do kt贸rej do艂o偶y艂 inteligencki warszawski szlif i warsztat prawniczo-urz臋dniczy, kt贸ry s艂u偶y艂 wszystkim potrzebuj膮cym jego porady] 

ZAKO艃CZENIE

Musz臋 wspomnie膰 jeszcze jedn膮 posta膰, zwi膮zan膮 epizodem z ko艅ca wojny ze Strach贸wk膮 i z tajnym nauczaniem, ksi臋dza Hilarego Jastaka, kr贸la Kaszub贸w, honorowego obywatela miasta Gdynia itd. Jeszcze jako kleryk musia艂 ucieka膰 przed Niemcami z Kaszub i zaw臋drowa艂 do Warszawy, gdzie zosta艂 przyj臋ty i wy艣wi臋cony. Ale nie by艂o to takie oczywiste „prosz膮c natarczywie i usilnie rektora Seminarium Duchownego o 艂ask臋 dla kleryka z Pomorza, gdzie tylu kap艂an贸w i kleryk贸w z艂o偶y艂o swe 偶ycie w ofierze. W ko艅cu, w drodze wyj膮tku zosta艂em przyj臋ty na sz贸sty kurs Metropolitarnego Seminarium Duchownego w Warszawie, na Krakowskim Przedmie艣ciu. Nie musz臋 dodawa膰, 偶e obowi膮zywa艂 formalny zakaz kszta艂cenia kleryk贸w i udzielania 艣wi臋ce艅 kap艂a艅skich w wojew贸dztwach okupowanych przez hitlerowskie Niemcy…  Biskup Dominik znaj膮cy mnie z Che艂mna, jeszcze z czas贸w konwiktowych, z lat gimnazjalnych, wys艂ucha艂 moich pr贸艣b i osobi艣cie interweniowa艂 u ordynariusza. Na skutek tych interwencji biskup Karl Maria Splett przys艂a艂 „litterae domissoriales”. Mog艂em wi臋c zosta膰 wy艣wi臋conym w Warszawie, z zachowaniem inkardynacji do diecezji che艂mi艅skiej. I tak te偶 si臋 sta艂o. Dzi臋ki zrz膮dzeniu Boskiej Opatrzno艣ci. Jak偶e widocznej i niezaprzeczalnej. 7 czerwca 1941 roku w Warszawskiej Archikatedrze 艣w. Jana Chrzciciela z r膮k arcybiskupa Stanis艂awa Galla przyj膮艂em upragnione 艣wi臋cenia kap艂a艅skie… 

A wolna wola i mi艂o艣膰 ojczyzny wzbudzi艂y przekonanie o konieczno艣ci wst膮pienia do konspiracji. Udzia艂 ksi臋dza w ruchu oporu wymaga艂 pseudonimu. Czy pami臋ta ksi膮dz... 48 Ks. H. J.: (Odpowiada bez namys艂u, przerywaj膮c pytanie). Abraham! A jaki inny? Abraham! Nauka ojca nie posz艂a w las. K. W.: Za to w las posz艂o wielu m艂odych, tak偶e i ci, kt贸rych uczy艂 ksi膮dz mi艂o艣ci bli藕niego… 

Kuria Metropolitalna przenios艂a mnie do Kamie艅czyka nad Bugiem. Dekret o przeniesieniu podpisa艂 sam arcybiskup Stanis艂aw Gall. K. W.: Trzecia parafia w ci膮gu roku. Ks. H. J.: Najtrudniejsza. R贸wnie偶 pod wezwaniem Przemienienia Pa艅skiego. Kamie艅czyk... osada, w ca艂o艣ci prawie spalona w 1939 roku, le偶a艂a w gruzach. Ko艣ci贸艂 dos艂ownie zrujnowany. Ksi膮dz proboszcz Stanis艂aw Sprusi艅ski uprzedza艂 mnie o przekonaniach lewicowych wielu parafian. Byli to na og贸艂 pro艣ci, biedni ludzie, zajmuj膮cy si臋 sp艂awianiem drewna flisacy. Komunizm wybrali z biedy. Pami臋tam, jak bardzo z偶yma艂em si臋, kiedy kto艣 ukrad艂 mi moj膮 jedyn膮 sutann臋. [poruszaj膮ca histori臋 owej sutanny opowiedzia艂a mi 艣p nauczycielka z R臋czaj贸w, p. Maria Ludwiniakowa, pochodz膮ca z Kamie艅czyka, uczestniczka tajnego nauczania u ks. Jastaka (mam nagranie tej rozmowy)]. C贸偶 by艂o robi膰, czy偶 mia艂em porzuci膰 prac臋 duszpastersk膮? Przywdzia艂em niewie艣cie szatki i dalej robi艂em swoje. D艂uga czarna sp贸dnica i czarny 偶akiet, po偶yczony od dobrych ludzi, zast臋powa艂y mi czas jaki艣 ubi贸r kap艂ana. Mimo to wkr贸tce 49 znale藕li艣my wsp贸lny j臋zyk z Kamie艅czykami. G艂贸wnie poprzez dzieci i m艂odzie偶 uda艂o mi si臋 dotrze膰 do starszych. Tajne nauczanie, sport latem i zim膮, lodowiska na zamarzni臋tym Bugu, wsp贸lne 艣piewanie, wszystko to sprawi艂o, 偶e pocz膮tkowe lody mi臋dzy nami zacz臋艂y z wolna topnie膰. A potem... potem ju偶 potrzebowali艣my si臋 wzajemnie. Niekt贸re rodziny pami臋taj膮 o mnie jeszcze do dzi艣. 

W pobliskich lasach znalaz艂y schronienie oddzia艂y Armii Krajowej. Ks. H. J.: Zaopatrywa艂em „J臋drusi贸w” w sakramenty 艣wi臋te. Pami臋tam dzie艅, kiedy 偶andarmeria otoczy艂a las, a ja wcze艣niej otrzyma艂em wiadomo艣膰 o ci臋偶ko rannym w lesie. Prosi艂 o ostatnie namaszczenie. Podchodz臋. Stoj膮 uzbrojeni po z臋by. Halt! Wi臋c m贸wi臋, 偶e to duchowa pomoc. Mam na sobie sutann臋. A oni: „Banditen, banditen”. Powo艂uj臋 si臋 na konwencj臋 mi臋dzynarodow膮. Zg艂upia艂. Jak ja wtedy krzykn膮艂em, 偶e mog膮 „m臋czy膰 cia艂o”, ale „ducha nie zabij膮”... Sam si臋 zdziwi艂em sk膮d mam tak膮 si艂臋. Machn膮艂 r臋k膮. Da艂 mi stra偶nika i ruszyli艣my w stron臋 obozowiska. Ch艂opak by艂 w tak ci臋偶kim stanie, 偶e tylko kiwa艂 g艂ow膮. Zaopatrzy艂em go, nie prze偶y艂. Zosta艂 pochowany w s膮siedniej parafii. Ale nie tylko to... W moim mieszkaniu wikariackim odbywa艂y si臋 tajne komplety. Zorganizowali艣my nauk臋. Uczy艂em nie tylko religii, ale tak偶e 艂aciny i j臋zyka niemieckiego. Zna膰 j臋zyk przeciwnika, to po艂owa sukcesu w walce. W maju 1943 roku… 

Potem przeniesiono mnie do Goszczyna ko艂o Gr贸jca. Wsp贸艂pracowa艂em w贸wczas bardzo 艣ci艣le z komendantem o艣rodka, porucznikiem W艂adys艂awem Bedy艅skim, pseudonim „Jur”. Wsp贸艂praca wyda艂a dorodne owoce, a przyja藕艅 przetrwa艂a do dzi艣. Wiele mam list贸w od W艂adka, ba, dokument贸w potwierdzaj膮cych m贸j stosunek do okupanta. Wstyd o tym m贸wi膰, lecz w latach 50, pr贸bowano zarzuci膰 mi kolaboracj臋. (Ksi膮dz sylabizuje to s艂owo, akcentuj膮c ka偶d膮 zg艂osk臋). K. W.: Czy pami臋ta ksi膮dz pra艂at jakie艣 szczeg贸lne akcje? 51 Ks. H. J.: Jedn膮 z trudniejszych by艂o odbicie zak艂adnik贸w z wi臋zienia gr贸jeckiego. By艂em dumny z naszych ch艂opc贸w. Wykonali zadanie w pe艂ni. Nie l臋kali si臋, nie dzia艂ali w pop艂ochu. Przyj臋li sakrament pojednania i eucharystii. Odbili naszych. A to wszystko dzi臋ki Bogu. K. W.: A harcerze? Ks. H. J.: Zawsze u艣miechni臋ci. Przygotowywali艣my wsp贸lnie okoliczno艣ciowe wieczornice z okazji rozmaitych 艣wi膮t i rocznic narodowych lub ko艣cielnych: 3 Maja, 11 Listopada... nawet w szkole, co by艂o ju偶 du偶ym ryzykiem. Takie chwile wzbudza艂y uczucia patriotyczne nie tylko u wykonawc贸w, na og贸艂 bardzo 艣wiadomych, ale przede wszystkim u odbiorc贸w, kt贸rzy licznie przychodzili do ko艣cio艂a, a tak偶e na dwory mazowieckiego ziemia艅stwa. Najlepiej wspominam dw贸r Bere艣niewicz贸w. Tam w艂a艣nie odbywa艂y si臋 wieczory kultury polskiej. Podobnie w Kozietu艂ach i w Ryka艂ach, gdzie zim膮 organizowali艣my niezapomniane wieczory kol臋d. Pami臋tam r贸wnie偶 przedstawienia teatralne na polskich dworach, pastora艂ki, jase艂ka... Doch贸d ze sprzedawanych bilet贸w przeznaczali艣my na cele konspiracyjne… 

Wiedzia艂em, 偶e Niemcy maj膮 ju偶 na mnie oko. Przez ca艂y tydzie艅 ukrywa艂em si臋 u zaprzyja藕nionego aptekarza na strychu. Grozi艂o mi aresztowanie. Niemcy wiedzieli o mnie sporo. Dlatego te偶 kuria arcybiskupa postanowi艂a przenie艣膰 mnie do Sulejowa w powiecie wo艂omi艅skim, na drugi koniec diecezji. Sta艂o si臋 to z ko艅cem czerwca 1944 roku. Tamtejszy ksi膮dz proboszcz z powodu dzia艂a艅 wojennych opu艣ci艂 parafi臋. By艂 to czas ucieczki Niemc贸w i wyra藕nej ofensywy wojsk radzieckich. K. W.: Za miesi膮c w Warszawie mia艂o wybuchn膮膰 powstanie… 

Tymczasem przysz艂o mi pracowa膰 w warunkach frontowych. Przera偶ony proboszcz wyjecha艂. Zosta艂em sam i sam zarz膮dza艂em parafi膮, na zlecenie ksi臋dza dziekana Duszy艅skiego z Jadowa, maj膮cego wszelkie uprawnienia jurysdykcyjne z kurii warszawskiej. Odprawia艂em Msze i w Sulejowie i w pobliskiej Strach贸wce – du偶ej, licznie zamieszka艂ej wsi, odleg艂ej o kilka kilometr贸w. Doje偶d偶a艂em furmank膮 z Sulejowa, a gdy furmanki nie by艂o, szed艂em pieszo. Zabiera艂em kielich, komunikanty, msza艂 oraz szaty liturgiczne i w臋drowa艂em przez zaminowane pola. Prosz臋 pami臋ta膰, 偶e obowi膮zywa艂 w贸wczas 艣wi臋ty post eucharystyczny, od p贸艂nocy. Otuchy dodawa艂a mi nadzieja, 偶e Msz臋 zako艅czy 艣piewany pe艂nym g艂osem hymn Bo偶e, co艣 Polsk臋... Wycofuj膮cy si臋 Niemcy przestrzegali, 偶e przyjd膮 Rosjanie, 偶e s膮 tu偶, tu偶. A jak przyjd膮 wymorduj膮 wszystkich ksi臋偶y... (Ksi膮dz milknie i zamyka oczy). K. W.: A jak wygl膮da艂o spotkanie z Rosjanami? Ks. H. J.: (O偶ywia si臋). Kosoocy. Polityczni, mundurowi. Chodzili g艂贸wnie noc膮. W贸dka. W贸dka. Plebania by艂a zrujnowana, ko艣ci贸艂 spalony przez uciekaj膮cych Niemc贸w. Wi臋c nachodzili mnie. G艂贸wnie politrucy. „AK znajesz? znajesz ili nie znajesz?” K艂adli pistolet i wyci膮gali butelk臋 z w贸dk膮. A ja: „niczewo nie znaju”. Przes艂uchiwali mnie, ale mieli 艣wiadomo艣膰, 偶e 艣wieszczennik jest chroniony. By艂y m臋cz膮ce rozmowy. W贸dk膮 dodawali sobie animuszu. Bali si臋 ataku od ty艂u przez polski ruch oporu. Po upadku powstania przenios艂em si臋 na sta艂e do Strach贸wki. Nie by艂o tam nawet kaplicy, wi臋c pocz膮tkowo odprawia艂em Msze w stodole pa艅stwa Wereszczy艅skich, a nast臋pnie gdy przysz艂a zima w remizie stra偶ackiej. Kwaterowa艂o w niej wojsko rosyjskie. Mieszka艅cy 53 Strach贸wki pr贸bowali pertraktowa膰, ale Rosjanie okazywali up贸r. W stodole trudno ju偶 by艂o wytrzyma膰 z powodu zimna. Rosjanie twardo „niet!” I wtedy kobiety, z ca艂kowit膮 determinacj膮 ruszy艂y do ataku. Nie przesadzam. Chwyci艂y za siekiery, grabie i miot艂y. Przegoni艂y czerwonoarmist贸w. Wojsko rosyjskie opu艣ci艂o remiz臋, tak potrzebn膮 na cele sakralne. Dzi艣 na tym miejscu wznosi si臋 nowy ko艣ci贸艂 parafialny pod wezwaniem Wniebowzi臋cia Marii Panny. Przychodz膮 raz do mnie, o dziwo w ci膮gu dnia, dwaj 偶o艂nierze rosyjscy, frontowi. K艂ad膮 pi臋膰 rubli i prosz膮 o Msz臋 za rodzic贸w. (Ksi膮dz wzdycha g艂臋boko). Tak, tak... wojna ma swoje prawa. Rozpoczyna艂 si臋 kolejny, pi膮ty ju偶 wojenny rok szkolny, trzeba wi臋c by艂o podj膮膰 si臋 nauczycielstwa, mimo trwaj膮cych walk frontowych. Uczy艂em w szkole i na kompletach, na zbi贸rkach harcerskich i spotkaniach plenerowych. Wtedy spotka艂em si臋 z dyrektorem szko艂y Jerzym Szczechowiczem, kt贸ry by艂 艂膮cznikiem z tajnymi polskimi w艂adzami o艣wiatowymi. Uczy艂em m艂odzie偶 pie艣ni religijnych i patriotycznych. Pomaga艂a mi w tym Teresa St臋pie艅, nauczycielka. Jej ojciec by艂 po wojnie kierownikiem Szko艂y w Or艂owie. Spalenie Sulejowa by艂o ostatnim aktem bestialstwa Niemc贸w, jakie odczu艂em i kt贸rego by艂em bezpo艣rednim 艣wiadkiem. Od pa藕dziernika zacz臋li wyra藕nie si臋 wycofywa膰. … - (fragmenty z „Rozmowy z ksi臋dzem”, W贸jcicki z ks. H. Jastakiem - Krzysztof W贸jcicki - Rozmowy z ksi臋dzem cz I.pdf) 

*** 

O dyrektorze Jerzym Szczechowiczu - w 1938 r. zosta艂 przeniesiony do Publicznej Szko艂y Powszechnej w Zielonce. Zmobilizowany w 1939 r. wzi膮艂 udzia艂 w kampanii wrze艣niowej, z kt贸rej powr贸ci艂 do Zielonki na zajmowane przed wojn膮 stanowisko nauczyciela. W maju 1942 r., decyzj膮 tajnych polskich w艂adz o艣wiatowych zosta艂 przeniesiony do Publicznej Szko艂y Powszechnej w Strach贸wce w powiecie radzymi艅skim na stanowisko kierownika z zadaniem zorganizowania tajnego nauczania w ca艂ej gminie Strach贸wka. Na tym stanowisku pracowa艂 do 1945 r., pe艂ni膮c r贸wnocze艣nie funkcj臋 nauczyciela komplet贸w gimnazjalnych oraz 艂膮cznika gminy z tajnymi polskimi w艂adzami o艣wiatowymi. W 1939 r. zmar艂 ojciec Jerzemu Szczechowiczowi. Od tego momentu matka i siostra w wieku szkolnym pozostawa艂y na jego utrzymaniu. Sam nie za艂o偶y艂 w艂asnej rodziny. Po zako艅czeniu wojny Jerzy Szczechowicz wr贸ci艂 na rodzinne Kujawy. W 1945 r. zosta艂 przeniesiony ze Strach贸wki do Balczewa w powiecie inowroc艂awskim na stanowisko kierownika szko艂y, a w 1946 r. na stanowisko kierownika Publicznej Szko艂y Powszechnej w Jacewie (od 1969 r. Szko艂a Podstawowa nr 16), gdzie z kr贸tkimi przerwami pra cowa艂 a偶 do przej艣cia na emerytur臋 w 1974 r. Jerzy Szczechowicz poza nauczaniem zajmowa艂 wiele funkcji spo艂ecznych: m.in. pe艂ni艂 funkcj臋 kierownika O艣rodka Metodyczne go, by艂 wiceprezesem oddzia艂u ZNP. Cieszy艂 si臋 szacunkiem i uzna niem 艣rodowiska pracownik贸w o艣wiaty powiatu inowroc艂awskiego. Za prac臋 i dzia艂alno艣膰 na rzecz rozwoju o艣wiaty i kultury narodowej otrzyma艂 nast臋puj膮ce odznaczenia: Medal Komisji Edukacji Narodowej, Z艂oty i Srebrny Krzy偶 Zas艂ugi, Z艂ot膮 Odznak臋 Zwi膮zku Nauczycielstwa Polskiego. Jerzy Szczechowicz zmar艂 w 1979 r. Wcze艣niej zmar艂y jego matka i siostra. Wszyscy zostali pochowani na cmentarzu Naj艣wi臋tszej Marii Panny w Inowroc艂awiu. (00105514_-_Jedynka-Dzieje-najstarszej-szkoly-w-Zielonce_-.pdf 

*** 

I zupe艂nie przypadkiem zosta艂o mi jakby objawione – ni st膮d, ni z ow膮d, chyba duchem z nieba – 偶e i ten poni偶szy list musi by膰 z wpisany w dzisiejsz膮 uroczysto艣膰! FAKT KT脫RY ZAWSZE B臉DZIE PROMIENIOWA艁 艢WIAT艁EM NA WSZYSTKIE POKOLENIA UCZ膭CYCH SI臉 I NAUCZAJ膭CYCH W SZKOLE W STRACH脫WCE! Z jednoczesnym przypomnieniem, 偶e jako gmina nale偶eli艣my do pionier贸w tzw. przejmowania o艣wiaty przez samorz膮dy -  na co mo偶na spojrze膰 tak偶e, jako na krok ku Rzeczpospolitej Norwidowskiej! 

APPENDIX 1 

List Szko艂y w Strach贸wce do Ojca 艢wi臋tego Jana Paw艂a II
(o b艂ogos艂awie艅stwo i pomoc) 

Jego 艢wi膮tobliwo艣膰 
Papie偶 Jan Pawe艂 II 
Watykan 

 Ojcze 艢wi臋ty 

 Pragniemy poinformowa膰 Wasz膮 艢wi膮tobliwo艣膰, 偶e Rada Pedagogiczna, Rada Rodzic贸w i Samorz膮d Uczniowski Szko艂y Podstawowej w Strach贸wce zwr贸cili si臋 z wnioskiem do Rady Gminy Strach贸wka o podj臋cie uchwa艂y i nadanie szkole imienia Rzeczpospolitej Norwidowskiej. 

 „Kto dzi艣 si臋 jeszcze w dzieje nasze wczyta, 
 Powie o polskiej „pospolitej rzeczy”- 
 „Niepospolita” 
 C.K. Norwid, Szlachcic

     W tym roku mija 120 rocznica 艣mierci Cypriana Kamila Norwida. Chcemy uczci膰 t臋 rocznic臋 nadaniem imienia naszej szkole. Wybrali艣my nazw臋 Rzeczpospolita Norwidowska. Uzasadnieniem tej nazwy jest 偶yciorys C. K. Norwida i jego tw贸rczo艣膰.

     Przy wyborze brali艣my pod uwag臋, 偶e z naszymi okolicami zwi膮zane jest dzieci艅stwo i losy rodziny wielkiego poety. W Strach贸wce poznali si臋 rodzice Cypriana, w pobliskim Sulejowie odby艂 si臋 ich 艣lub, tutaj po 艣lubie zamieszkali, tu urodzi艂o si臋 dwoje starszego rodze艅stwa Poety. Z losami rodziny Norwid贸w zwi膮zane s膮 G艂uchy, D膮br贸wka, D臋binki, 艁och贸w, Jad贸w, Korytnica, Nieg贸w, Postoliska i inne. Ca艂y ten obszar nazwali艣my Rzeczpospolit膮 Norwidowsk膮. Nazwa ta nawi膮zuje te偶 do wielkich wydarze艅 i postaci historycznych z dziej贸w Polski. Wydarze艅, kt贸re maj膮 zwi膮zek ze Strach贸wk膮. Sobiescy, do kt贸rych nale偶a艂a Strach贸wka w I po艂owie XIX wieku, nale偶膮 do najs艂awniejszych rod贸w Rzeczypospolitej i s膮 skoligaceni z kr贸lem Janem III Sobieskim, zwyci臋zc膮 spod Wiednia, obro艅c膮 chrze艣cija艅skiej Europy. Pradziadek J贸zef Sobieski bra艂 udzia艂 w pracach Sejmu Czteroletniego, kt贸ry uchwali艂 Konstytucj臋 3 Maja.

     Najbardziej znany wiersz Cypriana Norwida m贸wi o t臋sknocie poety do kraju jaki zapami臋ta艂 z dzieci艅stwa – kraju ludzi szczerych, pobo偶nych, maj膮cych szacunek do pracy, szczeg贸lnie do pracy na roli. W pejza偶u tej krainy zapami臋ta艂 liczne gniazda bocianie, kt贸re otoczone s膮 powszechn膮 trosk膮 i opiek膮 mieszka艅c贸w. Ten krajobraz pozosta艂 prawie niezmieniony do dzisiaj.

Nazwa szko艂y wskazuje na najwi臋ksze i najpi臋kniejsze postaci z historii Strach贸wki i na najg艂臋bsze idea艂y dla ka偶dego cz艂owieka i ka偶dej spo艂eczno艣ci, tak lokalnej, narodowej, jak i ca艂ej ludzko艣ci.

     Pragniemy, aby nasza szko艂a pomaga艂a w wychowaniu dzieci w duchu g艂臋bokiego patriotyzmu. Jednocze艣nie chcemy, aby nazwa wyra藕nie wskazywa艂a na warto艣ci i tradycje, kt贸re chcemy zachowa膰 i przekaza膰 m艂odemu pokoleniu w dobie jednocz膮cej si臋 Europy.

Przygotowuj膮c si臋 do tej wa偶nej uroczysto艣ci odprawili艣my w ostatnia niedziel臋 wraz z ca艂膮 parafi膮 Rekolekcje Norwidowskie przeprowadzone przez siostr臋 Alin臋 Merdas RSCJ.

     Prosimy Ci臋 Ojcze 艢wi臋ty pob艂ogos艂aw naszym zamierzeniom. Zapewniamy Ci臋 Ojcze o naszej mi艂o艣ci i sta艂ej modlitwie szczeg贸lnie w czasie niedzielnej, szkolnej Mszy 艢wi臋tej.

                      W imieniu Nauczycieli, Rodzic贸w i uczni贸w, Dyrektor Szko艂y Gra偶yna Kapaon

Strach贸wka, dn. 18.03.2003 r. 

APPENDIX 2 

*** 

List Oktawii G艂owackiej (wdowy po Pisarzu) do Annopola, 26 lipca 1926. 

Kochane moje Siostrzeniczki 

Pisz臋 do Was trzech razem, dzi臋kuj膮c Zosie艅ce za kartk臋 i wiadomo艣ci o wszystkim, co si臋 u Was dzieje. Ja od tygodnia przesz艂o jestem sama, bo Wandzia pojecha艂a do Wilna, mia艂a wr贸ci膰 wczoraj, ale wida膰 B膮dzy艅scy(?) jej nie pu艣cili. Dobrze, 偶e si臋 troch臋 rozerwa艂a, bo ta robota z markami od rana do wieczora, to strasznie nudne zaj臋cie. Przedtem za艣 je藕dzi艂a do Lublina, s艂owem podr贸偶uje kobiecina.

Ja si臋 w tym roku ba艂am zimna i niepogody, dlatego nigdzie nie pojecha艂am, nie przeczu艂am, 偶e Lipiec taki upalny i pogodny, a teraz ju偶 za p贸藕no. Ale jak dobrze Zosie艅ka kochana trafi艂a, tyle s艂o艅ca i ciep艂a, mo偶e jej no偶yny wygrzej膮 si臋 i nie b臋d膮 tak bole膰. Dobrze Wam na wsi razem, ka偶da ma swoje obowi膮zki, a dzieci pomagaj膮.

W Warszawie ma艂o kto zosta艂, siedz臋 sama i przewa偶nie czytam, cho膰 powinnam oczy oszcz臋dza膰, ale nic mi ju偶 do urozmaicenia sobie 偶ycia nie pozosta艂o. Chodzi膰 bardzo nie mog臋, najwi臋cej nu偶膮 mnie schody, a tu wszyscy mieszkaj膮 na pi臋trach. Obiady jadam na mie艣cie, bo kto by  mi kaza艂 sobie gotowa膰, robi si臋 zawsze co艣 dla kogo艣, ale dla siebie szkoda czasu, a kosztuje mo偶e nawet mniej, bo za 1-80 mam bardzo przyzwoity obiad. To tylko ciocia Wandzia lubi pichci膰 w domu, cho膰 i w domu nie zawsze mo偶na je艣膰 to, na co si臋 ma ochot臋, jedno za du偶o kosztuje, a drugie wymaga za du偶o roboty.

Halka z Kazi膮 z pocz膮tku wakacji by艂y u rodzic贸w, teraz pewnie ju偶 do Pary偶a, a w艂a艣ciwie do Francji wyfrun臋艂y, trochu na studja, ka偶da w swoim zawodzie, a trochu nad ciep艂e morze, Kazia jest bardzo wyczerpana, za du偶o nabra艂a lekcji na ca艂y rok, a si艂y nie dopisuj膮, prawdopodobnie dlatego tak ca艂y rok haruje, aby zebra膰 pieni膮dze na wyjazd zagranic臋 i co艣 zobaczy膰. Mo偶e i dobrze, siedzie膰 ca艂e 偶ycie na jednym miejscu, to na umys艂y 偶ywe i pragn膮ce jak najwi臋cej zdoby膰 wiadomo艣ci, pozna膰 艣wiat inny i ludzi, nie p艂ywa korzystnie mianowicie na takich, kt贸rzy musz膮 pracowa膰 umys艂owo i kszta艂ci膰 m艂odych. 呕ycie samo, jest tak monotonne i nudne. Dobrze, je偶eli si臋 ma otoczenie w domu os贸b kochaj膮cych i dobrych, albo wielkie obowi膮zki, jak Niusia na przyk艂ad, albo tyle rezygnacji i si艂y woli, przy nadzwyczajnej dobroci jak Wasza Zosie艅ka kochana, lub te偶 Marysie艅ka pe艂na po艣wi臋cenia i zaparcia si臋 siebie.

Olesiowie podobno nie pojechali nigdzie, Kaziowie ju偶 nied艂ugo wr贸c膮, bo Sierpie艅 si臋 zacznie za par臋 dni, ciekawam jak Zbyszkowi Szczawnica poskutkuje na zdrowiu. Nic nie wiem, bo si臋 z nikim nie widuj臋. Dobrze, 偶e mam par臋 drzewek, na kt贸re ze swego okna spogl膮dam, zdaje mi si臋, 偶e mam przedsmak letniska patrz膮c na nie. Ot贸偶 i ca艂y arkusik nabazgra艂am. 

                          Ca艂uj臋 Was wszystkich bardzo serdecznie, Wasza Oktawia G艂owacka. 

(dopisane na marginesie – A pami臋tajcie o samotnej cioci i napiszcie s艂贸w par臋).

 ***

M贸j ojciec Jan Kapaon tak j膮 wspomn膮: „Niedaleko nas, na ulicy Kruczej 8 mieszka艂a wdowa po Boles艂awie Prusie, Oktawia G艂owacka, kt贸ra de facto by艂a nasz膮 babk膮 cioteczn膮. Cz臋sto nas odwiedza艂a, a my wszyscy te偶 do niej cz臋sto chodzili艣my. Nazywali艣my j膮 „cioci膮 G艂owasi膮”. Opowiada艂a du偶o o swym M臋偶u, a naszym dziadku. Lubili艣my jej s艂ucha膰, zawsze mia艂a co艣 nowego i ciekawego, z serca i [艣wietnej] pami臋ci.

Nasza mama te偶 czasami nam o Nim m贸wi艂a – uwa偶a艂 j膮 za najmilsz膮 siostrzenic臋 i zwierza艂 si臋 jej z wielu spraw. Mieli艣my w domu na G贸rno艣l膮skiej du偶o autentycznych r臋kopis贸w Dziadka-Pisarza. Niestety przepad艂y w czasie Powstania Warszawskiego”. 

Z innych wspomnie艅 mojego ojca – „Wszyscy lubili艣my czyta膰. Ksi膮偶ek by艂o du偶o, tak偶e z r贸偶nych serii wydawniczych i dodatk贸w do czasopism. Przewa偶nie z ko艅ca XIX wieku. Tak偶e czasopisma, wujek prenumerowa艂 ulubione gazety. By艂y ca艂e roczniki Tygodnika Ilustrowanego, Roczniki 艢wiata, Przewodnika Katolickiego i innych. Pami臋tam wyj膮tkowy album „Rok Polski 1900”. By艂o w nim du偶o rysunk贸w Andriollego.  Nie by艂o obawy, by艣my mogli w艣r贸d nich trafi膰 na co艣 niestosownego.

Ciocia lubi艂a opowiada膰 o czasach szkolnych, o podr贸偶ach, pielgrzymkach do Ziemi 艢wi臋tej, Rzymu, Kartaginy, Pary偶a. W swoim pokoiku na g贸rze urz膮dzi艂a prawdziwe muzeum. By艂y tak portrety ca艂ej rodziny, pami膮tki z podr贸偶y, nawet zasuszone kwiatki z Jerozolimy, korale, wisiorki i mn贸stwo widok贸wek (Kart Pocztowych) od niej samej i do niej, od wszystkich krewnych. Lubi艂em chodzi膰 do cioci na poddasze. Cz臋sto tam chodzi艂em.…

Annopol jest nie tylko dla mnie fundamentem wychowania, charakteru, wiary, zdrowia i zadowolenia z 偶ycia. Nadmieni臋 jeszcze, 偶e w czasie ostatniej wojny przebywa艂y tam dwa sztaby, oczywi艣cie w r贸偶nym czasie, armii niemieckiej, a potem radzieckiej. Jak tu nie dzi臋kowa膰 Bogu, 偶e ocala艂 z wojennej po偶ogi. I to niejednej.

     O m艂odo艣ci opowiem pokr贸tce. Ucz臋szcza艂em do gimnazjum pa艅stwowego im. Adama Mickiewicza. Nale偶a艂o wtedy do najlepszych. Uko艅czyli je m.in.: [lista rozszerzona o p贸藕niejszych wychowank贸w, wojenne i powojenne s艂awy]: Miron Bia艂oszewski, W艂adys艂aw Broniewski (poeta), W艂adys艂aw Broniewski („Orsza”, Naczelnik Szarych Szereg贸w), Jan Lecho艅, Jan Dobraczy艅ski, Stefan Starzy艅ski, Adam Rapacki, Jan Nowak Jeziora艅ski, Ryszard Matuszewski, Jan 艢widerski, Edward Dziewo艅ski, Jan Kobuszewski, biskup Kazimierz Romaniuk i wiele innych znanych osobisto艣ci 偶ycia publicznego. Mieli艣my wspania艂ych wyk艂adowc贸w. Mieli艣my tak偶e w艂asn膮 orkiestr臋, teatrzyk, ch贸r. Czas w nim sp臋dzony uwa偶am za jedn膮 z najpi臋kniejszych kart w moim 偶yciu. Pami臋tam jak 艣piewa艂em w szkolnym ch贸rze w ko艣ciele Wizytek, w czasie wsp贸lnych Mszy Szkolnych. Przedstawienia, kt贸re dawali艣my, zawsze mia艂y komplet na widowni i wielkie owacje.                       

     Kierownikiem ch贸ru i orkiestry by艂 znany kompozytor Tadeusz Joteyko (autor opery „Zygmunt August”). W naszej szkole by艂y przeprowadzane pierwsze pr贸by radia. Sala by艂a nabita, bilety po 2 z艂 (to by艂a wtedy jak膮艣 warto艣膰). Mia艂em 16 lat, by艂 rok 1928. Pr贸cz szumu i pisk贸w niczego wi臋cej nie us艂yszeli艣my. Taki to by艂 start,  ale i tak cieszy艂em si臋, 偶e uda艂o mi si臋 zdoby膰 bilet. No, i 偶e s艂ucha艂em radia.” 

***

Pasowa艂aby w tym fresku relacja o wyp臋dzonych z Warszawy po Powstaniu Warszawskim, kt贸rego autorka jest siostra ojca, ciocia Jadzia (z kt贸rym przeby艂a ca艂膮 t臋 drog臋, a po wojnie powr贸cili razem do Warszawy). Dam jednak tylko zajawk臋, ze wzgl臋du na zbytni膮 rozwlek艂o艣膰 mojego (bro艅 Bo偶e mojej cioci Jadzi) tekstu – 

„Jadwiga Kapaon, Warszawa, dnia 1.I.1946 r  - Relacja z pobytu w obozie w Niemczech, od 7.10.1944 – 12.12.1945 roku. 

Po upadku Powstania Warszawskiego, jednym z punkt贸w kapitulacji podpisanej przez wojskowe w艂adze polskie Armii Krajowej, by艂o bezwarunkowe opuszczenie Warszawy przez wszystkich mieszka艅c贸w-Polak贸w, bez wyj膮tku. Ewakuacja ta jednak nie mog艂a odbywa膰 si臋 na w艂asn膮 r臋k臋, lecz by艂a zorganizowana przez w艂adze niemieckie….” 

*** 

Kartka z obozu w Niemczech, Neum眉nster, 5.12.1944 

Przewielebny Ksi臋偶e Dziekanie 

Uprzejmie prosimy o 艂askaw膮 odpowied藕, czy Przewielebny Ksi膮dz nie ma jakiej wiadomo艣ci o naszej Mamusi i ewentualnie innych cz艂onkach Rodziny. Warszaw臋 opu艣cili艣my 6.X, w Pruszkowie zostali艣my rozdzieleni. Ja z Bratem Janem po tygodniowym pobycie pod Berlinem, znajdujemy si臋 obecnie w Neumunster (63 km od Hamburga). Czujemy si臋 dzi臋ki Bogu dobrze, mieszkamy w barakach. Jest nas tu 30 os贸b z Warszawy. Zatrudniani jeste艣my do r贸偶nych rob贸t w polu, na kuchni itp. Powietrze wilgotne. Martwimy si臋 brakiem wiadomo艣ci o Rodzinie. Pisali艣my do 艁owicza, do Czerwonego Krzy偶a, ale dotychczas 偶adnego listu nie dostali艣my i z Annopolem kontakt zosta艂 przerwany z ko艅cem lipca.

艁膮czymy serdeczne pozdrowienia i oczekujemy rych艂ej odpowiedzi.

                                                                Jadwiga i Jan Kapaon

Opis:
Kartka opatrzona jest znaczkiem pocztowym z podobizn膮 Adolfa Hitlera.
Nadawca (Absender): Kapaon Jadwiga
Zamieszka艂a/poczta (Wohnert, Leitpostamt): Neum眉nster- Wittorf bei Hamburg
Ulica, numer domu (Strasse, Hausnummer)” Durchgangslager (tzw. ob贸z przej艣ciowy)

Odbiorca:
Przewielebny Ksi膮dz Dziekan J贸zef Kr贸l

Ma艂ogoszcz 眉ber Kielce
Distrikt Radom
General Gouvernement

ks. J贸zef K贸l z Annopola, brat Mecenasa Andrzeja, 
1918r, po powrocie z Rosji z diec. mohylewskiej