Wierszyki

***
(1978)

nie widzia艂em ci臋 ju偶 ca艂y miesi膮c
- a c贸偶 to jest miesi膮c
zdarzy艂o mi si臋 偶ycie
- i c贸偶 to jest 偶ycie
m贸wi si臋...
偶yje si臋...

ju偶 na pocz膮tku zbudowa艂em nad nim most
dusza wyrwa艂a si臋 na drug膮 stron臋
zm臋czona nie wr贸ci艂a
syzyfowo si臋 bez niej buduje wiar臋 nadziej臋 mi艂o艣膰 i dom

korytarz szkolny by艂 ogromnie wielki
teraz gdy wszed艂em si臋ga艂 mi do pasa
stercza艂em nad nim wyro艣ni臋ty

偶ycie by艂o jak ocean sn贸w
teraz ma wymiar jednego kroku

a mo偶e to ja jeszcze rosn臋

***
CA艁KOWANIE WSPOMNIE艃

wiecz贸r niedzieli w zimny czerwiec
a dla mnie 艣wit wspomnie艅
mam w ustach (podniebieniu!) smak nieba
id臋
wracam pod drzewami
czy uk艂adam le偶ak

zawiewaj膮 wspomnienia dni marze艅 i przeczu膰
srebrne (za)gwo藕d藕ce pami臋ci

pewna noc sierpniowa
mia艂a gwo藕dzie gwiazd

te gwiazdy widzia艂y mnie
widzia艂y moja t臋sknot臋
s艂ysza艂y 艣piew fletu
i msz臋 na piaskowcu Mstowa

scalam wspomnienia po wszystkich marzeniach

                               (1972?)

***

... nie up艂ywa艂 czas
znienacka w mojej klepsydrze
run臋艂a lawina pustyni

czy osuwa si臋 m艂odo艣膰
czy zapada wyrok
czy narodz臋 偶ycie
nim narodz臋 艣mier膰

***

i艣膰 mi na pustyni臋
bo nie umiem mija膰 ludzi
za ka偶dym zostaj臋
zasty艂ym spojrzeniem

***
ZAPATRZENIE

na Mazury
na maki
na pola
na 艢niardwy

na harcerskim obozie
naoko艂o ogniska
zapatrzony komendant z kolanami pod brod膮
zapatrzeni harcerze w ogie艅
zapatrzeni harcerze w komendanta

na Mazury
na maki
na pola
na komendanta
na harcerzy
na ogie艅
na oddale

    (ob贸z by艂 w 1974)

***
MOJA TEOLOGIA (1)

potrzebne by艂y mi r臋ce
i wyros艂y mi r臋ce
potrzebne by艂y mi nogi
i wyros艂y mi nogi
potrzebne by艂y mi oczy uszy i m贸zg
i uformowa艂y si臋

by艂em g艂odny
narwa艂em jag贸d i grzyb贸w
napad艂y mnie wilki
uciek艂em im
i wszystko widzialem s艂ysza艂em
i by艂em przebieg艂y

lecz po co dano mi dusz臋

***

czarne okna w pokoiku na poddaszu
za nimi wicher 艣wiszcze w mym ogrodzie
艣wieca cicho si臋 pali nad wierszami Jesienina
ciche ksi膮偶ki na stole

kto艣 sko艅czy艂 sw贸j pontyfikat
on
i byli poeci
maja ju偶 spok贸j
ja sw贸j napotkam
czekam

***

druty
psy
pusty las
krzyk strza艂y
cierpienie
艣mier膰

le偶a艂em w d艂awi膮cej ciszy
w Sobiborze 

(lipiec 1975?6?..)

***
PASA呕ER NA GAP臉

wsta艂em
zn贸w nie widz臋 dnia
mg艂a

zaj膮ca nied藕wied藕
mnie te偶 co艣 za oknem trzyma
a poci膮g p臋dzi jak szalony

***
PODMIEJSKIM DO WARSZAWY

babsko ucisza
buch! g臋si w 艂eb
co one kwa!
a mo偶e to by艂y kaczki

***
NIESIENIE KRZY呕A

Jezu Chryste Panie
gdzie wszyscy jeste艣cie
w cztery wo艂am strony
id臋 miastem Legionowem
krzy偶 mam przetr膮cony

***
CO艢 O TAKIM

taki - umiera swoje 偶ycie
w bezsenne noce
w deszcz o 5.00 rano 1 grudnia
napisze wiersz
o dziwnej z艂ej porze
b膮d藕 wcale

taki -
zagubiony i zgubiony
szukaj膮cy i szukany
sierota Bo偶y

***
TAKI

idzie przeze mnie
dotyka ciebie
nie moje w tobie zasadzi

taki nie sieje
nie 偶nie
a widzi 偶e jest

***
ODPOWIED殴

odpowiem -
tak
s艂owo
ja
ty
i

***

***
WIERSZ

m贸wi臋 do ciebie
na ka偶d膮 okazj臋
przem贸w do mnie
w ka偶dej sytuacji
spotkajmy si臋
w ka偶dym mgnieniu oka
na wieczno艣膰

***
SPOTKANIA

w ka偶dym miejscu
i o ka偶dej porze -

na mapie
na planie

***

s艂owo s艂owo okre艣l mnie
zamknij 艣ci艣nij mnie
a偶 b臋d臋 jeden ja

daj mi si臋 zobaczy膰
stw贸rz mnie
a potem

bry藕nij mnie w ekstazy

***

jedni m贸wi膮 szalony
drudzy m贸wi膮 偶e g艂upi
a ja bym chcia艂 na tacy kelnera
mi艂o艣膰 wnie艣膰 mi臋dzy ludzi

ale mam serce za trwo偶ne
u艣miech zbyt nie艣mia艂y
postaw臋 niegodna
przesz艂o艣膰 nie 艣wietlan膮

niech ja wezm臋 偶e szalony i g艂upi
a wy potraficie - a wy reszt臋 zr贸bcie

***

czego ja chc臋?

偶eby mi niebo odci膮偶y艂o g艂ow臋
偶eby mi mi艂o艣膰 nape艂ni艂a serce
偶ebym nie my艣la艂 nie wiadomo o czym
偶ebym nie wali艂 g艂ow膮 w jaki艣 mur
偶ebym nie rycza艂 jak w贸艂
jak g艂upie ciel臋
jak ch艂opiec z zapa艂kami
偶ebrak z pusta czapk膮
pijak na na ulicy
.......
kt贸rych siecze deszcz

***
MA艁Y KSI膭呕臉

jaka bieda z tym jednym zagubionym 偶yciem
co zrobi膰 z jednym zagubionym 偶yciem
lekkim niewa偶kim jak ulotna ba艅ka
w wielkim masywnym monolicie miast

艣wiat jest okr膮g艂y jak supe艂
zwi膮zanych ludzi-miast-interes贸w-biur
bruk贸w-ulic-wie偶owc贸w-migaj膮cych 艣wiate艂

co zrobisz gdy znajdziesz jedno zagubione 偶ycie
dla kt贸rego nie ma biur znalezionych rzeczy
w Warszawie, Pary偶u, Ciechocinku

podnie艣 w muszli d艂oni jak czerpie si臋 wod臋
powoli uno艣 偶eby nie ulecia艂o jak puch albo babie lato
i zamknij d艂onie jak ksi膮偶k臋 z zasuszonym li艣ciem
ono ju偶 jest twoje

***
ROZMOWA

nie wiem co chcia艂 mi powiedzie膰 potok
ani co jod艂y szumem ga艂臋zi dobrych na kropid艂o
co brudna uliczka w sennym Tomaszowie
co r贸wniny Mazowsza
ze swoimi piaskami, sosnami
i co ja im m贸wi艂em

a przecie偶 ci膮gle trwa jaka艣 rozmowa

***
(1980)
NOC ZMARTWYCHWSTANIA

wyrzygany spomi臋dzy ludzi
czerwony jak 偶u偶el
na bia艂ej po艣cieli
偶ar艂 sam swoje trzewia
do wymiot贸w nie-my

ca艂y by艂 skowytem
jak wrzask g艂uchego
gdy mu wydzierano oczy

w czarnej w艣ciek艂ej nocy
zdycha艂 od PRAGNIENIA
bez kropli nadziei

ka偶dy mo偶e zmartwychwsta膰
ale kto si臋 odwa偶y

***

nie syp ob艂臋du ludziom pod nogi
oni id膮 w kurzu i nic ju偶 nie widz膮
my艣li zarannej b膮d藕 ros膮 i wiatrem

niech wiatr my艣li ich twarze owionie
niech popio艂y odmiecie
偶eby z rosy my艣li
ziele艅 prawdziwie si臋 zazieleni艂a
ziemia zapachnia艂a

***

sta艅 Sta艅czyku
st贸j stoiku
si膮d藕 sofisto
rusz si臋 perypatetyku
b膮d藕 cz艂owieku

***
TRENY

1. jak zranione drzewa wyciekaj膮 偶ywic膮
tak my p艂aczemy trenami
czas rzadko obraca je w bursztyny
ale one p艂yn膮
chocia偶 o nie b臋d臋 l偶ejszy

2. swego smutku nie zabrud藕 gorycz膮
b膮d藕 smutny jak 艂za
jak kryszta艂 smutku
cichym i dobrym
lepszym?

3. nie odwracasz ko艂a
co by艂o - jest dobre
co jest - jest ci臋偶kie 偶a艂ob膮
wspomnienia jak oszczepy w艂asn膮 wyrzucone d艂oni膮
jakby czas obieg艂y i wracaj膮 w ciebie
nie odwracaj si臋 ty艂em
one doko艅cz膮 - co wtedy zacz膮艂e艣

4. kszta艂t mego smutku?
zamkni臋te oczy
zaci艣ni臋te usta
i noc jest we mnie
jak ta poprzednia
w kt贸rej nie zmru偶y艂em powiek

otwieram oczy
艣wiat stoi doko艂a z za艂amanymi r臋koma
i czeka a偶 si臋 podnios臋

otwieram usta
z艂orzeczy膰 mam?
nie - szcz臋艣膰 wam Bo偶e - m贸wi臋

zamykam usta
i zaciskam oczy
tamto zn贸w jest we mnie
ono jak morze
ja jednak - jak wyspa

***

R脫呕ANIEC 呕YCIA

je艣li rozsypia ci si臋 koraliki tego r贸偶a艅ca
to zmartwychwstanie mo偶e ci wypa艣膰 przed 艣mierci膮
mo偶esz mie膰 drog臋 krzy偶ow膮 po wniebowst膮pieniu
a nawiedza膰 b臋dziesz przed wszelkim zwiastowaniem
i nic nie si臋gnie swojej w艂asnej prawdy
ani tego zrozumie膰 ani w tym zamieszka膰 ani szcz臋艣cia szuka膰

te koraliki r贸偶nie mo偶na powi膮za膰 od nowa
przyjacielem, pokor膮, mi艂o艣ci膮
polna drog膮 przy kt贸rej krzy偶 stoi

zaraz za tym krzy偶em
znajdziesz dobrze zaokr膮glone przez tyle pokole艅
wiar臋 nadziej臋 i mi艂o艣膰
a dalej rado艣膰 ci臋 czeka
bo ju偶 znasz tajemnic臋
i chcesz si臋 ni膮 dzieli膰
ponie艣膰 j膮 do ludzi
i siebie im zwr贸ci膰 - oni si臋 uciesz膮

O jak dobrze jest prze偶y膰 takie narodzenie
ofiarowanie i odnalezienie
zn贸w ci膮gle od nowa 艣mia膰 si臋 ludziom w oczy
i艣膰 tak prawdziwie nie obok ale drog膮 偶ycia
na kt贸rej wszystko m膮drze ustawione
.......
tak i cierpienie przyj膮膰 jako ogie艅 pr贸by

w tych koralikach jest jeszcze barw wiele
a mi臋dzy nimi bogactw innych a mo偶e i cieni
wi臋c schyl si臋 i podnie艣 ten r贸偶aniec z ziemi
zn贸w powi膮zany od krzy偶a do krzy偶a
przez rado艣膰 cierpienie i chwa艂臋
we藕 go jak skarb jak korale
co zawsze masz na sobie by 艂adnie wygl膮da膰
i w wieniec zwyci臋stwa staro艣膰 kiedy艣 zmieni膰

***
WYPADEK

rozsypami z wysoka
ci臋偶ko spadli艣cie
na moje serce
jak wasza 艣mier膰 boli
cho膰 p艂acz臋
dzi艣 musz臋 do braci
sierot tej ziemi
p贸j艣膰

o was - tylko z wami
z Bogiem w ciszy 艣wi膮ty艅
i z tym niemow膮 -
stra偶nikiem cmentarzy
a nie z gazetami
wybaczcie gazeciarzom ich zgie艂k

***

id膮 nie widz膮c
ci膮gn膮 za sob膮
welon swego losu

id膮 lasy ludzie
czasy i 艣mier膰
zostaj膮c na wszystkim

wiatr welon powierza
r贸偶om ostom poetom
doko艅czy膰 t臋 pie艣艅

***
W RADO艢膯WST膭PIENIE

S艂o艅ce nam oczy mru偶y
chmury w pi臋ty 艂askocz膮
i 偶adna rzecz nas nie nu偶y
i 偶adna nie jest za ma艂a

***
WIOSNA

ej ty b膮ku
chcia艂bym wszystkie 艂膮ki
dla ciebie pomalowa膰 miodem
a osty wyho艂ubi膰
偶eby im ju偶 nie ci膮偶y艂y kolce
i z ca艂膮 kwiat贸w rodzin膮
k艂oni艂bym ci si臋 pod nogi

***

powo艂uj臋 przed Trybuna艂 Sprawiedliwo艣ci
Rado艣ci
Mi艂o艣ci

ponurych
艣miertelnie powa偶nych
niedowarzonych
zrz臋dz膮cych
stare chocia偶 m艂ode ciotki
znudzonych starych i m艂odych kawaler贸w
i ca艂e ich pokrewie艅stwo

za zbrodnie przeciwko Ludzko艣ci
a przynajmniej za mord dokonany na mnie

***

GIERKI

1.
ty ba艂wanie w kropki porno
偶ujesz mia艂kie kr臋c膮c korb膮
mechanicculum Vitae

2.
DO SIEBIE SAMEGO

艣ci艣ni臋ty wy偶臋ty wypluty
obrzydliwy jak w艂os w zupie
to 偶e mam si臋 tam gdzie mam
przywraca mi rozmach i si艂y

bo gdzie i kim jestem ja sam

3.
s膮 m膮drzy uczeni
kt贸rzy ci wszystko rozpisz膮 na wzory
i ciebie - cz艂owieku co do w艂osa policz膮
na kilkaset stron wsadz膮 i 艂adnie oprawi膮

a ty mo偶esz sprawdzi膰 si艂臋 ich przekona艅
zaproponuj, 偶e odt膮d bra膰 b臋dziesz zamiennie
raz uczonego - raz jego w ksi膮偶kowej konserwie

4.
nadkwasota nadwra偶liwo艣ci m贸zgu i czu膰
to starszna choroba
leczy si臋 j膮 tylko nadmineraln膮 mi艂o艣ci膮

5.
DOW脫D Z GRAMATYKI

dzisiaj jest 藕le
wczoraj by艂o gorzej
dzisiaj jest dobrze
jutro b臋dzie le[iej

powiesz - to tylko teoria
nie - to gramatyka
logika dziej贸w
z艂o jest tylko przesz艂o艣ci膮
bo ono ju偶 by艂o

z przodu s膮 rado艣膰 nadzieja i mi艂o艣膰
bo ich nigdy tak do ko艅ca nie ma
a tylko nadchodz膮

6.
WBREW PORZEKAD艁U

co z oczu - to z oczu
co z serca - to z serca
razem si臋 wierszyk ulepi
i nic nie zapomni
i nic nie uleci

7.
W KUFAICE I Z GWIZDEM PRZEZ RAMI臉

taki
jak z kos膮 poezji
wyjdzie na pole
to juz wszystko skosi
siana natnie
zbo偶a spichrzom zbli偶y
chwasty po艂o偶y
ziemi臋 potem zrosi
r偶ysko z ty艂u zostawi
na kt贸rym zn贸w poplon powschodzi

8.

"ty" to takie jedno ma艂e "ja"
tylko z innej strony
i takie du偶e wok贸艂 "my"
a "ja" to "my" i "wy"
i du偶o rzeczy
i jeszcze co艣

9.
BEZDOMNO艢膯

dom
bez
no艣膰

dom no艣膰
bez dom
dom bez
no艣膰 dom
bez no艣膰
no艣膰 bez

10.
ZADOMOWIENIE

za
dom
o
w Jenie
w Warszawie
tu
ach!
a ja mam ciebie

11.
CIE艃 OPATRZNO艢CI

dobrze jest wiedzie膰
偶e kto艣 gdzie艣
o tej samej porze te偶
cho膰by tylko jest

12.
NIE TEN 艁UK I NIE TA PI臉TA

chcesz mnie trafi膰 grafomanem
ale偶 Grafem
ale偶 Manem
Grafem Mannem
ho! ho! ho!

***

dzie艅 wsta艂
puk puk
dobrze dobrze
ju偶 wstaj臋

razem idziemy odwiedza膰 przyjaci贸艂
zajrze膰 przez okna
ods艂oni膰 zas艂ony
lecz oni jeszcze wszyscy 艣pi膮
niech 艣pi膮 -
odp艂y艅cie za g艂o艣ne go艂臋bie

my dw贸ch
o! ju偶 jest trzeci zza chmur
on jest weso艂y - on S艂o艅ce
my trzej mamy co robi膰
pomalowa膰 艣wiat
ca艂y na 偶贸艂to
pi臋kny jak paw
lekki jak wiatr
i te s膮 tylko nasze smutki
偶e nie mo偶emy nakry膰 wam do sto艂u
lub zaparzy膰 kawy
jeszcze tylko nakr臋cimy wam budzik marze艅
i musimy odej艣膰 w cie艅

***
SIEDZ膭CYM PRZED PUST膭 艢CIAN膭

wczoraj mog艂e艣 da膰 wszystkim ca艂y 艣wiat
dzisiaj jeste艣 jak skowyt kopni臋tego psa
pro艣b膮 o ja艂mu偶n臋

wczoraj na te same drzewa patrzy艂e艣 w zachwycie
sadza艂e艣 na nie wr贸ble go艂臋bie i szpaki
dzisiaj s膮 dobre na szubienic臋

czy mo偶e si臋 tak wszystko wy艣lizgiwa膰 z d艂oni
patrzysz na swe r臋ce - s膮 puste
wszystko odesz艂o
zosta艂y nieme usta
nieme uszy i oczy i 艣ciana przed tob膮

wczoraj by艂e艣 u ludzi
dzi艣 jeste艣 u siebie

wr贸膰 na palcach
wci艣nij si臋 przez szpar臋

oni zobacz膮 twoje silne r臋ce
i powierz膮 im siebie
ustom ka偶膮 艣piewa膰
oczom wypatrywa膰 drog臋
a z twej pe艂nej duszy
b臋d膮 nalewa膰 w wyschni臋te koryta rzek

***
PRZECZUCIE

ty spadasz jak kaskada
z niebios na wiatr
wiatr podaje ci臋 drzewom
i sam gna z chmurami
drzewa podaj膮 ci臋 nam
pszczo艂om i cieniom
cie艅 podaje ci臋 ziemi

opadasz na wszystko jak rosa
przemieniasz skwarny dzie艅
przemieniasz znojny trud
przemieniasz ja艂owa ziemi臋
w dzie艅 trud i ziemi臋 cz艂owieka

***

kto mnie uwolni od siebie
mo偶e mie膰 bur艂aka
co uci膮gnie ca艂y konw贸j galer
mo偶e mie膰 kaczk臋 na 艂a艅cuchu
co znosi z艂ote jajka
mo偶e mie膰 pos艂a艅ca radosnych nowin
zaklinacza jadowitych bezsennych nocy
parasol od deszczu i lask臋 na drog臋
mo偶e mie膰 ze mnie
pogotowie ratunkowe dla wszystkich w potrzebie
ul dla dla pszcz贸艂
r臋kawiczk臋 na swa r臋k臋
ojca wyznawc臋 kochanka i brata

ale gdzie jest ten silny
co stanie na stra偶y
bym ju偶 wi臋cej nie powr贸ci艂 do mnie

***
MODUS...

gdybym autorem by艂 tej muzy
to bym jej tak nie fa艂szowa艂
jestem tylko zawo艂anym grajkiem
a ona mn膮 miota i gra
dyrygent stawia mnie po k膮tach
klnie i wyrzuca
cierpliwie go znosz臋
wychodz臋 i wracam
on czeka i wie
gram muzyk臋 nie swoja
na sw膮 w艂asna mod艂臋

***
ZAPROSZENIE

chcesz odej艣膰 tak nagle
zamkn膮膰 艣wiat
zamkn膮膰 ludzi
w pi臋艣ci 艣ci艣ni臋tej rozpacz膮

nagle i z krzykiem
trzasn膮膰 drzwiami na odlew
wszystko i siebie
i nic

przyjd藕 do mnie
b臋d臋 czeka艂 przed drzwiami
bez s艂贸w
nie powiem s艂owa
kt贸rego nie chcesz
us艂ysz臋 s艂owo
kt贸rego nie powiesz


偶eby noc nie nadesz艂a
nie zgasimy 艣wiate艂
i 偶eby nie usn膮膰
b臋dziemy opowiada膰 nie spe艂nione sny

***
TESTAMENT DLA PZRYJACIELA

bierz mnie na spacery
powie艣 jak rekwizyt w szafie
wyrzu膰 za drzwi
w艂贸偶 do albumu wspomnie艅
przypnij obok chor膮giewki swej mety
b臋d臋 s艂ucha艂 milcza艂

zr贸b ze mn膮 co chcesz
widzisz jaka 艣mier膰 jest dobra
(6.4.1980)

***

gdy wsta艂em z nocy
艣wiat by艂 na poziomie pi臋t
potem unios艂em go na wysoko艣膰 czo艂a
by艂 jak cierniowa korona
ptak贸w 艣piewanie wysklepi艂o go w艣r贸d ga艂臋zi
S艂o艅ce wznosi艂o go du偶o ponad ptak贸w granie
zadziera艂em coraz wy偶ej g艂ow臋

***

wyliczone dzieci
dzielone przez metra偶
i lata czekania na "Fiata"
rodzi艂y si臋 wype艂ni膰 zaprogramowan膮 luk臋
by艂y te偶 skre艣lane w ostatniej chwili
jako b艂膮d w rachunku

艣wiat rozsiada艂 si臋 wygodniej
w pierwszej klasie szko艂y 偶ycia
jej dyplom dawali
wraz z osi膮gni臋ciem wiedzy
偶e 偶ycie jest na wiar臋
a nie na rachunek

dyplom rzadziej dawali
ni偶 nagrod臋 Nobla

***
WIERSZ NIEDOKO艃CZONY

Jan, Ewa
Nowak i Kowalski s膮
ciebie nie ma
ty jeste艣 i si臋 stajesz
bior臋 ka偶d膮 twoj膮 chwil臋
gdy gwi偶d偶esz na ga艂臋zi
gdy zim膮 艣pisz pod stosem li艣ci
gdy jak j臋zor lodowca p艂yniesz
gdy motylem jeste艣 na wiosn臋
gdy jeste艣 powag膮
gdy jeste艣 艣mieszno艣ci膮
gdy m贸wisz tak
i gdy m贸wisz nie
.....

***

Ciebie nie ma w ksi臋gach nauki
nie zna Ciebie szkie艂ko i oko
ale co pocz膮膰 z nami
w nas ci膮gle wznosz膮 si臋 i opadaj膮
krzycz膮 i milkn膮
cho膰 ich nieraz nie chcemy
a s膮

o ka偶dej porze
tysi膮ce ich
zawo艂a艅 w nas
do Ciebie
i o Ciebie Bo偶e


***

a) Tob膮
jak czystym powietrzem
jak 藕r贸dlan膮 wod膮
orze藕wiaj膮cym tchnieniem
obmywam sw膮 dusz臋
w pustym cichym ko艣ciele
w t艂umnym nabo偶e艅stwie
pod otwartym niebem

b) wol臋 z Tob膮 rozmawia膰
ni偶 pyta膰 czy jeste艣
niech pytaj膮 uczeni
zaszyci jak kokony
w preparaty swej wiedzy

c) za tych
kt贸rzy utracili wolno艣膰
przez m膮dre komuna艂y
wys艂uchaj nas Panie
nie znaj膮 rozmowy w polach
pod korona nieba
wys艂uchaj mnie Panie
kr贸lami nie s膮
cho膰by w te godziny
nie widz膮 drzewa
nie znaj膮 wiatru
i nie s膮 drzewem
nie mog膮 by膰 wichrem
ogniem i wod膮
lecie膰, p艂yn膮膰, umiera膰
o偶ywa膰 na nowo

o was i za was
wys艂uchaj mnie Panie

***

na ro偶nie nocy
w p艂omieniach
my艣li
mi艂o艣ci
nami臋tno艣ci
dzie艅 zobaczy艂
zgliszcza i ruin臋

dzie艅 dobry panu
dzie艅 dobry pani

***

NA MO艢CIE

ludzie id膮 przez most
a jednego na drugi
nad swoimi troskami
nad rado艣ciami
patrz膮 pod nogi
z parcy do pracy
a domu do domu
z brzegu na brzeg

a taki siedzi
patrzy jak id膮
siedzi i siedzi
ida i id膮
(Wroc艂aw, maj 1980)

***

z WYSOKA

s膮 lasy szosy
wst膮偶ki i pola
rzeczki

pleni膮 si臋 wij膮
ci膮gn膮 szeroko
偶yj膮

a taki
wch艂ania je w艂贸czy
w bezmiary

***

OCZY MARTIALA

Voila pola
dzisiaj i wczoraj
jad膮c autostopem
艣cigam Martiala
jego oczom k艂ad臋
co mam przed sob膮
szeroko i w dole

on rozpogodzi
on wyprostuje
pn doda blasku
i on zrozumie
patrz膮c swoimi oczami

o! w艂a艣nie
mija nas brat autobus
(autostop do Erfurtu, maj 1980)

***

W RADO艢膯-WST膭PIENIE

S艂o艅ce nam oczy mru偶y
chmury w pi臋ty 艂askocz膮
i 偶adna rzecz nas nie nu偶y
i 偶adna nie jest za ma艂a

***

ej ty b膮ku
chcia艂bym wszystkie 艂膮ki
dla ciebie pomalowa膰 miodem
a osty wyho艂ubi膰
偶eby ci ju偶 nie ci膮偶y艂y osty

i z ca艂膮 kwiat贸w rodzin膮
k艂oni艂bym ci si臋 pod nogi

***

tw贸j u艣miech
nawet cie艅 od rzeczy odrywa
w s艂o艅cu otrzepuje go z kurzu
robi z niego welon
i ka偶da rzecz staje si臋 weselna
a porzucony smutek
odlatuje cicho
jak bia艂y go艂膮b

***

SFINKS Z PRZERA呕ONYMI OCZAMI

patrz
r臋ce mi si臋 trz臋s膮
w艂osy wypadaj膮
twarz mam w ogniu

wok贸艂 mnie
moje marzenia
pio艂un i kurz
.......
a przecie偶 jestem ca艂y 艣wiat
艣wiat kt贸ry by艂
艣wiat kt贸ry jeszcze jest
艣wiat kt贸ry odp艂ynie
nieznany wam 艣wiat
(metafizyka, katedra w Erfurcie, 1980)

***

BAL

gdzie to jest
i jak tam wej艣膰
niedowidz臋 r臋k臋 podaj
pom贸偶 wej艣膰

bal bal bal
schwyci艂 trzyma i prowadzi
w korowod贸w starych sznur
wszystko splata i haftuje zapomniany dawno wz贸r

rado艣膰 przyja藕艅
r臋ka w r臋k臋
on i ona
ja i ty

jak kolibr贸w -
- uwolnionych
pierwszy lot
rozpostartych -
- szybkich skrzyde艂
trzepot -
- serc

na powiekach
na u艣miechach
bal bal bal

porwa艂 cia艂a
zbli偶y艂 dusze
rozko艂ysa艂
z niedom贸wie艅
z niedowierza艅
zawirowa艂

bal ten bal
na u艣miechach
na oddechach
na powiekach
zosta艂 w nas

na marzeniach
na wspomnieniach
wyw臋drowa艂
poszed艂 w dal

***

ptak cisz臋 otworzy艂
las j膮 rozwiesi艂
i trzyma艂 woko艂o

dzieci艅stwo z Nazaretu
ciep艂e oczy matki
spok贸j m膮drych ludzi

uczucia wspania艂e
jedne i to偶same
mi臋kko jak motyle
zlecia艂y nade mnie

***

DALEJ O TAKIM

nikt takich nie 艣cierpi
d艂u偶ej ni偶 przez chwil臋

chwile maja takie
偶e wszyscy ich bior膮

wyj膮tek jest po to
by zna膰 sens regu艂y

***

a taki
usi膮dzie pod brzoz膮
napisze

jutro sprawdzisz dzisiaj
co艣 tutaj wysiedzia艂
偶aden b臋d膮c w lesie
d艂ubi膮c w wieczorze
i w nosie

jutro sprawdzisz dzisiaj
偶e艣 taki spokojny
muchomor sromotnik
na przek贸r swej duszy

jutro sprawdzisz dzisiaj
na ile prawdziwie
nosi艂a ci臋 ziemia
daj膮c ci siedzenie
i brzoz臋 pod plecy

jutro sprawdzisz dzisiaj
kt贸re powiedzia艂o -
bywaj lekko
艣miesz dzieci
b膮d藕 zdrowy jak one

prawd臋 艣ci膮gnij sieci膮
z drzew
z krzak贸w
z t臋sknoty
z nadziei
z marzenia

z siebie
ze 艣wiata
do samego rdzenia

sieci膮 czerpakiem
s艂贸w i swojej duszy

jutro sprawdzisz dzisiaj
co艣 nie dopowiedzia艂
i gania艂 motyle
na tej 艂膮ce ciszy

***

MOJA DUSZA

ma艂a cicha dusza
buduje 艣wi膮tynie
szuka przyjaciela
rozmawia i s艂ucha

biedna chora dusza
wrzeszczy i og艂usza
zabija
ucieka

***

gdyby艣 dzisiaj skroi艂
ubranie dla siebie
bior膮c swoja form臋
i swe w艂asne miary
starga艂by艣 materi臋
i trud pr贸偶ny w艂o偶y艂

wi臋ksze wyroki ni偶 twoje
i m膮drzejsze ksi臋gi
wzi臋艂y cie dawno w rachub臋
i je艣li wytrzymasz
dadz膮 ci mieszkanie

zamieszkasz pa艂ac
r贸wny mi臋dzy anio艂ami
i prochom ziemi
braciom i siostrom
s艂o艅cu i otch艂ani

***

rok za rokiem
stuk stuk
po tej drodze
coraz gorzej
ci臋偶ej
藕le

z ty艂u m艂odo艣膰
i w贸r niepowodze艅
co i po co
jeszcze chcie膰
a iks igrek
jeste艣 przecie偶
ka偶dej chwili
p贸ki艣 jest

***

dzi艣 ci powiem
bo dzisiaj mam oczy
powt贸rz mi jutro
gdy mo偶e tylko
zostanie mi s艂uch

drogowskaz 偶ycia
to suma zamierze艅
a nie suma kl臋sk
i dobra wiara
je wszystkie u艂o偶y
i wszystko pomie艣ci
i ciebie i mnie

***

ojczyzna - jak siwa matka
ci膮gle jeste艣my na jej g艂owie
w jej w艂osy wplatamy swoje losy

kiedy odchodzimy do swoich spraw
ona idzie na groby braci
odmawiaj膮c dziesi膮tki i setki lat

na pewno modli si臋 te偶 i za nas

***

WAM NA DROG臉

szuka艂em cienia waszych plec贸w
i z waszych my艣li tka艂em sw膮 nadziej臋
ci膮g艂膮 trwog臋 jednak czu艂em
偶e odejdziecie
i 偶e nie poradz臋

dzisiaj was ju偶 nie ma
patrz臋 doko艂a
tylko bardziej zadumany
na 艣wiat
na ludzi
nie na wasze groby

bo dzisiaj innym
trzeba da膰 schronienie
- wypu艣cili艣cie w膮tek tajemnicy -
dobrze
podejm臋
stan臋 na rozstajach

***

co wiemy dla innych
nie wiemy dla siebie
co wiemy o innych
nie wiemy o sobie

i nic nie pomo偶e
rzucanie w lustro
"ty 偶贸艂todziobie"
"b艂臋dny rycerzu"

sprawdzasz to na sobie
偶e 艂zy si臋 po艂yka
u艣miech daje 艣wiatu

***

MOJA OJCZYZNA

moja ojczyzna idzie w rytm mazurka
idzie z daleka i w banda偶ach
idzie z bolesnym u艣miechem
lecz prosi do ta艅ca

nasza ojczyzna rodzi艂a nas w b贸lach
i ci臋偶ko jest tym
kt贸rzy w ni膮 ws艂uchani
dreszcz czuj膮
id膮cy z tych samych korzeni
s艂ysz膮c z Jasnej G贸ry 艣piew Bogurodzica

muzyka cicha p艂ynie od fal Niemna
najwy偶szy ton
podaje dzwon kaplicy w Wilnie
rozko艂ysany uczuciem g艂臋bokim
i wiar膮 niez艂omn膮

to serce uderza w dzwon z milion贸w serc

te serca bi艂y do ostatniej krwi
by utrzyma膰 pie艣艅 nasz膮
w zagrodach i dworach
i da艂y si臋 wdepta膰
w ziemi臋 niepokorn膮
by czeka膰 w niej chwili
gdy powstan膮 w nas

moja ojczyzna idzie poloneza krokiem
zas艂uchana w muzyk臋 z Mazowsza
co jak t臋sknota i 偶al
pomnik bohater贸w
wierzby i wiatr od pola
gra na jednym fortepianie
na wiele r膮k

nasza ojczyzna kroczy d藕wi臋kami mazurka
marsz marsz
w banda偶ach
z bolesnym u艣miechem
i prosi
chod藕 z nami
na pielgrzymk臋 偶ycia

***

ODPOWIED殴

odpowiem -
tak
s艂owo
ja
ty
i

***

DZIE艃 PASCHY

idzie
idzie
bez
wy膰
pi膰
je艣膰

***

o-czarowanie
pisze
...wiersze
......doko艂a

animowane
re
...mini
......scencje
moje

***

taki
przeze mnie
idzie

nie moje
w tobie
zasadzi

taki
nie sieje
nie 偶nie
a widzi
偶e jest

***

DO RADZYMINA...

... albo
co mnie ma

co
gdzie
jak

traf
je
-stem

nie mnie ma
nie ma mnie

ka偶dy krzak
ka偶dy blask
ka偶dy dzie艅

ach

***

W DRUG膭 STRON臉

globus
mg艂a
krzaki
trawa
ka偶dy blask
nawet 膰ma
cha cha cha
i a偶 ja

***

filozof siedzi
albo spaceruje alejami
ale to rzadziej

a mn膮
gdy wiosna idzie
wieje ulicami Radzymina
wiersz
jeden za drugim
mi臋dzy kamienn膮 cha艂up膮
odrapanym brukiem
star膮 bab膮
albo jesieni膮

***

PCH艁A

od ziemi
do nieba
skacze
chce
pch艂a
ja

***

KTO艢 KA呕DEGO DNIA...

...albo cz艂owiek
Karol de Faucould

idzie
pusta czapka
sucha ziemia
py艂

staje
i widzi


pustynia zna
matematyczny wz贸r
na niesko艅czono艣膰

chlebem si臋 偶ywi
i mi艂osierdziem

mi艂o艣ci膮 syci

oczy otwiera
p艂uca rozpiera
i 艣miechem r偶y

brat od wszystkiego
brat od pustyni
wszystkiemu brat
(1983)

***

JESZCZE O R脫呕A艃CU

klepa膰?
bezmy艣lnie zdrowa艣ki?

nie

one je szemrz膮
zdrowa艣 za zdrowa艣
ze 藕r贸d艂a
jak kropla za kropl膮
ca艂y strumie艅
rzeka
p艂ynie za horyzont
dzisiejszego dnia

najd艂u偶sza rzeka
ode mnie do Boga

jej pr膮d unosi
wszystkie nasze sprawy

przyjmie lito艣nie
ci臋偶k膮 m艂odo艣膰
i lekkie stare kobiety

***

GO艢膯...

...w dom
B贸g wchodzi
przekracza pr贸g

s艂yszysz Abrahamie
"posy艂am anio艂贸w"

obud藕 si臋
wsta艅
d藕wignij
id藕

go艣膰 przychodzi
Emmanuel
co znaczy
"B贸g z nami"

(Tomkowi, kt贸ry wyrwa艂 mnie ciasnym my艣lom w sobot臋 Paschy)

***

wiersz to wej艣ci贸wka
spokojnego snu
(w)kupi艂
zapisa艂
i usn膮艂

***

je napisa膰
je dogl膮da膰
nawet dla nich
wsta膰
co艣 jest
z nas
w was
i z nieba
tu

***

BEZRADNO艢膯

wiersz zamiast pacierza
a najlepiej ona
s膮 takie dni

***

NIEPOK脫J

jecha膰 daleko
jecha膰 blisko

pisa膰
zapisa膰

co
nie wiem sam

jecha膰 i pisa膰
czyta膰 i by膰
wam

***

WYPO呕YCZALNIA

tylko wej艣膰
bra膰
wzi膮膰

oni potrafi膮
wywo艂ywa膰 duchy

tylko chcie膰
mie膰
dla siebie poet臋

***

co艣
we mnie jest

czasem wybucha
lecz nadal zostaje
i walczy o swoje
jest od-budowuj膮ce

wznosi
podziwia
i mnie porywa
jak wiern膮 fal臋

ona te偶 nie ginie

z wody
na d藕wi臋ki
z d藕wi臋k贸w
na 艣wiat艂o

dalej
na wzory
wr贸ci w ideach
obieg wszechrzeczy

tak
jak powsta艂o
tak pozosta艂o

kret w fundamentach
kopce - jak groby
zostawia

***


*********************************
INNY ZESZYT ************************************

KATECHETA

czy
gor膮czkow膮 nadziej膮
nie wybieg艂 za daleko
p贸艂 kroku

czy
zr贸wna si臋 w biegu
ze swoj膮 klas膮
czy dogoni膮 Boga

***

MODLITWA KATECHETY

po艣rodku ciszy
g艂odnych szukaj膮cych dusz
stoi zuchwale
pokorny 偶ebrak modlitwy

kt贸ra mo偶e sp艂ynie
ze 艣ciany
z krzy偶a
z u艣miechu papie偶a
ze z艂o偶onych r膮k
pe艂nych skupienia

***

MODLITWA NA DOBRANOC

zn贸w dzie艅
jak pigu艂ka na bezsenno艣膰
podszed艂 mi do gard艂a

B贸g wychyli艂 si臋 z obrazu
艣wiat艂o lamp zgasi艂
艣wiat艂o gwiazd zapali艂
mi艂osierdziem pog艂adzi艂
i powiedzia艂
"id藕 spa膰"

***

S艂owo cia艂em si臋 sta艂o
i odt膮d poeci
zawsze b臋d膮 mieli
co艣 do powiedzenia

S艂owo by艂o w艣r贸d cia艂
i domostwo mia艂o
pomi臋dzy nami

poeta - archeolog s艂owa
archeolog cia艂
archeolog dom贸w

***

z艂贸偶 d艂onie -
na nich
zawsze jest
lekka modlitwa

wystarczy dmuchn膮膰

***

KO艢CI脫艁

Ko艣ci贸艂 b臋dzie trwa艂
bo tam si臋 zaczyna
gdzie si臋 ko艅czy
w艂adza cz艂owieka

i tym razem
na pocz膮tku by艂o S艂owo
- Ko艣ci贸艂 m贸j zbuduj臋 -
s艂owo kt贸re kapie
na such膮 ziemi臋
w dniu zielonych 艣wiat
aby nawet drzewo
obumar艂e
jak aposto艂owie
wyda艂o owoce

***

m贸w 'tak'
m贸w 'nie'
b膮d藕 w prawdzie
mowa i prawda
s膮 domostwem bycia
chwal
wielb

***

wieczno艣膰
z jakiego艣 wybuchu
osiad艂a na drzewach
na aktach urodzenia
i na aktach zgonu
na niebie
na ziemi
na twoich w艂osach
na moich d艂oniach

patrz臋
dzi臋kuj臋

(1983)

***

opadaj膮 z nas
jesienne li艣cie

rzeka
w kt贸r膮 zapatrzony
ca艂ym imieniem
m贸wisz amen
p艂yniesz
i jeste艣

***

tyle zachwytu mi dajesz Panie
usta i oczy, uszy i nos
r臋ce i nogi, serce i m贸zg

tyle zachwytu mi dajesz Panie
niebo i ziemi臋, wiecz贸r i dzie艅
zapach siana, ryczenie kr贸w
drzewa, psy, chmury, ca艂ego mnie
zagubionego w bezmiarze dar贸w

daj jeszcze 艂zy
bo nie poradz臋

(Annopol, 26 czerwca 1984)

***

Panie
w艣r贸d mur贸w si臋 modl臋
sam wiesz to najlepiej

szukam Ci臋
kl臋kam
zapalam 艣wiec臋

psalmy i harfy
Twoje 'Jestem"
w ciszy

tutaj
widzisz Panie
za mnie
modl膮 si臋 drzewa

ca艂a przestrze艅
i wiatr
za mnie modli si臋
- 艣wiat

a ja pisz臋 ten wiersz

(Annopol, 26 czerwca 1984)

***

WIARA

cztery 艣ciany dach piwnica
na pomieszczenie twego ducha
gdy tylko przez rozum
偶a艂o艣nie wygl膮dasz na 艣wiat

wieczno艣膰 czeka za progiem
by na smyczy wiary
wzi膮膰 ci臋 na spacer
b臋dziecie - nie sam -
strz膮sa膰 艂ask臋 niebiesk膮
jak ros臋 z li艣ci

albo 艣nieg
ze 艣wierk贸w podniebnych

oddycha膰 Bogiem
- jak latawiec

***

Z-MARTWYCH-WSTANIE

co upad艂o
umar艂o
zakopane
a wsta艂o
d藕wign臋艂o
zakwit艂o

jest 偶yciem

***

艢MIER膯

sezamie
otw贸rz swe podwoje

wszystkie tajemnice
sam B贸g
czeka na 艣miertelnika

***

SPOWIED殴

grz膮sko 艣lisko i brudno
偶e a偶 ju偶 masz do艣膰
sam albo z pomoc膮
myjesz swoje okna i pod艂og臋

艣wiat ogr贸d i wiosna
zn贸w w ciebie chc膮 wej艣膰

a je艣li to B贸g
zma偶e mi艂osierny
ca艂e twe z艂o

to chcesz i艣膰 w pokoju
przez ca艂y 艣wiat

po艣r贸d
i w nas
co?

***

NATCHNIENIA

czy tylko poetom
chodz膮
jak wszy po g艂owie
sw臋dz膮 w podniebienie

sk膮d znowu
odpowie
ucze艅 na katechezie
wiara
w 偶yciu ludzi
jest przecie偶
natchnieniem od Boga

***

PRZYMIOTNIKI

wiara
kto艣 powie
jest natchnieniem
od Boga
inny 偶e -
natchnieniem przez Boga
a trzeci
wszystko komplikuje
i m贸wi
偶e wiara
jest natchnieniem 偶ycia

***

ROZMOWA

prowadzi
albo wyprowadza
albo spotyka

z ciebie do kogo艣
albo ja do ciebie
tajemnic臋

co si臋 obchodzi
nie rzucaj膮c s艂owa
jak most

mo偶e zostanie
samo
nie spotkane

najwi臋ksze dwie
spotka艂y si臋 tak
tajemnice

偶e pierwsza
powiedzia艂a s艂owo
zacz臋艂a rozmow臋

s艂owem i cia艂em
si臋 sta艂a
dla drugiej

***

miniesz na ulicy
tysi膮ce ludzi
za kt贸rych On
ale nie ty

a w艂a艣nie ty
偶ywy jak on
z 偶ywymi id藕

bo chc膮 ci臋 bra膰
i w tobie on
ma dla nich by膰

nie m贸w 偶e on
dla wszystkich jest
ju偶 przecie偶 sam

bo mo偶e im
on tylko chce
si臋 w tobie da膰

***

ZWIASTOWANIE WIECZORNE

ptaki najsilniej
rano i wieczorem
teraz
dzie艅 si臋 nachyla
na ramiona
oczy uszy w膮trob臋
serce i nerki

B贸g
trzy litery
u z kreska
z dziecinnych pacierzy
chodzi po ogrodzie
i 艂膮ce pod lasem

r贸偶aniec m贸wi
z matka rozmawia
i z nami

tu w Annopolu
zdrowa艣kami sypie
jak ch艂op zza pazuchy

to zwiastowanie

zn贸w gdzie艣
cz艂owiek narodzi si臋 nowy
z wiecznym 'teraz' i 'jestem'
i 'pok贸j wam'

wyro艣nie jak cedr
s艂abym doda si艂
siwe w艂osy matki zaplecie
poleg艂ych
pochowa na polach bitew

w s艂owach B贸g za艣wieci
i ka偶da rozmowa
- w wieczne zachwyconych -
b臋dzie odkrywa艂a
dobro
i pi臋kno
bo ka偶da b臋dzie prawdziwa

***

POJEDNANIE

pojednanie
ma dla mnie
smak powszedniej zgody
imi臋 bratniej przyja藕ni

odwiedza si臋 po domach
szuka wsp贸lnoty
pisanej
do partytury - "Ojcze Nasz"

***

nie wyszed艂em dzisiaj z domu
nie chcia艂em
potr膮ca膰 znacze艅
czasu oswaja膰
potr膮ca膰 znacze艅
przedziera膰 si臋 przez histori臋

***

dotykasz rzeczy - s膮 szorstkie i zimne
dotykasz s艂贸w - rozsypuj膮 si臋

ale dzisiaj
ci臋 nie oszukaj膮
nie pochwyc膮
nie zwi膮偶膮
i nie b臋d膮 szydzi膰
plu膰
i robi膰 z ciebie ur膮gowiska

rozsypane s艂owa
s膮 w tobie
iskrz膮 si臋
w popiele
a matka rzeczy m贸wi,
偶e nieraz
s膮 nie wychowane

***

pr贸buj臋 wierszem
zdefiniowa膰 'teraz'
nie ma go za oknem
w zegarze kosmicznego czasu
nie ma go we mnie
albo nie zawsze

jest jak niekt贸ry wiersz
gdy si臋 odnajduje
to co naoko艂o i ty
gdy si臋 nie mija
ani nie rozchodzi
ale gdy
spe艂nia si臋 czuwanie
kiedy czekanie doczeka艂o si臋
i na艂o偶y艂o
na to - co spotkane

teraz to spotkanie
a wiersz - to jego nazwanie

***

teraz
to siedziba cz艂owieka
nie by艂o wcze艣niej
i nie b臋dzie potem

***

W Pi艣mie s膮 s艂owa
"uzupe艂niam braki cierpie艅 Chrystusa"
"Dope艂nienie Zbawienia"

czy mo偶na tylko powtarza膰 s艂owa
czy trzeba je zrozumie膰

s艂owo sta艂o si臋 cia艂em
s艂owa staj膮 si臋 cia艂em
czyli 偶yj膮
pulsuj膮
zmieniaj膮 konfiguracje
podlegaj膮 gramatykom
wchodz膮 w konteksty

S艂owo jest tworzywem Objawienia
i tworzywem poezji

***

nauka wyja艣nia r贸偶ne rzeczy
s膮 dziedziny
np. cierpienie
sens
i ca艂e 偶ycie cz艂owieka
kt贸re rozja艣nia tylko B贸g
a teologia wyja艣nia

***

TY
ks. prob. J. Schabowskiemu

w ciebie si臋 wchodzi
zamyka oczy
jest

tob膮 si臋 my艣li
nazywa rzeczy
艣ni

w tobie si臋 mieszka
ciebie si臋 modli
i trzaska drzwiami

ty
ja
woko艂o oni

tobie dzie艅 dobry
tobie dobrej nocy

szcz臋艣膰 Bo偶e tym
co stawiaj膮 ko艣cio艂y

***

MATKA

jeste艣 z krainy
gdzie sny najpi臋kniejsze
i weranda tonie w georginiach

przy stole odrabiamy lekcje

bior臋 ci臋 w d艂onie
pod 艣wiat艂o
jak kryszta艂

serce
serce twoje s艂abe
jak p艂atek 艣niegu
co si膮dzie na twarzy
i sp艂ynie jak 艂aza

Jeszcze p艂yniemy
jak babie lato
nad ostatnimi stacjami letniska

serce
serce moje s艂abe
w zawodach mi艂o艣ci
s艂owa gdzie艣 na dnie
nie powiedziane
nie dos艂yszane
moje dla ciebie

za Twoje 偶ycie
kt贸re jest moim imieniem

***

DOM ODNALEZIONY

na czarny ogr贸d
wchodzi si臋 lub sp艂ywa
ST膭D
ogr贸d - to nic
mo偶e nie rozkwita wcale
i nigdzie jest
mo偶e by艂
kiedy艣, gdzie艣
a je艣li mapy
w nocy
nie gubi膮 kontur贸w
to jeszcze w nim lipy
pachn膮 miodem
brz臋cz膮 pszczo艂ami w lipcu
a d臋by i sosny
ocieniaj膮 dom stary
z czerwon膮 dach贸wk膮
i werand膮
zwan膮 na wsi gankiem

na ten w艂a艣nie ogr贸d
tylu pyta艅 dziecinnych
i ca艂kiem doros艂ych
w takiej samej nocy
tutaj co i tam
schodz臋 i sp艂ywam
- modlitwa wszystko mo偶e -
艣pi膮c膮 star膮 matk臋
otoczy膰 mi艂osierdziem Boga

***

KATECHEZA W 5 KLASIE

Adam z Ew膮
pope艂nili pierwszy grzech
raczej Adam z jab艂kiem
i Ewa z jab艂kiem
ale wie艣膰 niesie
偶e Adam z Ew膮
i tak pozosta艂o

***

w p贸艂 krok jakiej艣 drogi
po艣rodku ka偶dego dnia
zatrzymanie

za tob膮
wiesz 偶e jest
ty te偶
przed tob膮
mo偶e by膰

jest

pomi臋dzy
na
przenika
w

cia艂em si臋 przecie偶 sta艂o
i jest
w艣r贸d wszystkich
naszych mieszka艅
S艂owo

**
POETA I CZAS

czasem
poeta rozmawia z poet膮
偶e czasem starszy

a ja
z czasem
oswajam

***

ka偶dy dzie艅
ogromn膮 bia艂膮 kul臋
bior臋 na plecy
przenosz臋 na drugi brzeg

do matki biegn臋
krzycz臋 mamo
zamkn臋 ci臋
w swoich d艂oniach
nie oddam ci臋

***

co jest
w ka偶dym s艂owie
na ka偶dej rzeczy
w ka偶dym teraz
w tobie

to jest
wsz臋dzie
zawsze
na s艂owie
na rzeczy
na teraz
na tobie
na tym co b臋dzie
co by艂o
co jest

wyci膮gnij r臋k臋
dotknij
we藕 w siebie
oddechem ogromnym
zamilknij
ta艅cz

***

WIERSZ FILOZOFICZNY

opowiem
do艣wiadczenie bytu

bior臋 s艂owo B贸g
bior臋 go w ca艂o艣ci
Jestem Kt贸ry Jestem

gdy spotykam ludzi
najpierw widz臋 jestem
potem jestem drugi

zwiastunem dobrego
i dalekiej drogi
z Alfy do Omegi

gdy spotkam ludzi
gdy spotkam rzeczy
pocz膮tek i koniec
jawi si臋 wszystkiego

bior臋 s艂owo B贸g
bior臋 go w ca艂o艣ci
Jestem Kt贸ry Jestem

***

METODOLOGIA (1)

艣wi膮tecznych nakr臋conych
my艣li odprysk
i tych zwyczajnych
spojrze艅 na zegarek
czasem wywo艂uje
we mnie
rym Homera

znam to
m贸j statek Odysa
jest w porcie wyj艣cia

nie wiem dok膮d p艂yn臋
szcz臋艣ciem 偶eglarza
jest 偶agiel i wiatr

reszta to pewno艣膰
偶e niezawodna jest
matematyka rym贸w

***

WIERSZ W GODZINACH PRACY, albo METODOLOGIA (2)

ona - twarz
wi臋c cze艣膰
podaj臋 pierwsze s艂owa wiersza

przepraszam
pomyli艂em r臋ce

wyci膮gam praw膮
艂adna dzi艣 pogoda

oba zmieszana
nic nie odpowiada

m贸wi臋
biegn臋
wracam
godziny mnie goni膮

uwa偶am
krzycz臋
kiedy wreszcie dacie
zapisa膰
ten cholerny wiersz

***

WIERSZ O CZASOPRZESTRZENI

by艂 sam
w przestrzeni
i przysz艂a ona
chwila
ale nie zawsze

***

ODPOWIED殴

odpowiem
tak
s艂owo
ja
ty
i...

***

WIERSZ SPISANY

wracam do siebie
bo jest tam
gzie by艂em wczoraj

modlitwa u Basi
zwiastowanie
Pan jest w艣r贸d nas
jeste艣my z Nim
skupieni
schyleni
nad modlitw膮
ku Ojcu
kt贸ry jest wszystkim
we wszystkich

***

Rafa艂owi, co mi tyle wyt艂umaczy艂

- 10 minut, to nadrobi?
- ju偶 15, chyba tak
- a pan dok膮d, do Krakowa?
A ty dalej, bo ja tak
do Makowa - jeden dzie艅 -
potem Zakopane
gdzie mieszka pan
ja w Jeziornie
zna pan RKS, dobrze grj膮
Nos w u艣miechu poszed艂 w g贸r臋.Potem jeszce, 偶e sam gra
strzela brami, bo w ataku
mecz i rewan偶, osiem trzy
trzy do siedmiu, wi臋c wygrali
jedena艣cie na ich dziesi臋膰

a po przerwie ja zacz膮艂em
- jak masz na imi臋: Rafa艂
- a pan - J贸zef
- masz rodze艅stwo
mam, Marcina
- starszy, czy m艂odszy?
zn贸w w u艣miechu - du偶o m艂odszy
Rafa艂 zda艂 do 4 klasy, a marcin ma 5 miesi臋cy
M贸wi艂 jeszcze, ze mia艂 same pi膮tki
zna w臋glarki kilometra偶
ci膮gi przemys艂owe
czo艂gi przejecha艂y
p贸艂 艣wiata za oknem

***

ODKRYCIE

nie jestem sam
wy
gdzie艣
te偶
jako艣 tu

***

WERANDOWANIE

tysi膮c lat
Arystote-
-las
noc zapad艂a
i nawet si臋 nie
chce rozumie膰
nic
cho膰 gwiazdy
i gdzie艣 Mlecz...

***

nie艣膰
i艣膰
za

za
i艣膰
nie艣膰

wy
przy
na

ci臋偶ki w贸r
serca skurcz

gdzie nie ma

***

wiersz
to nieraz wysi艂ek
zobaczenia rzeczy
ci臋偶ki jak wiar
ci臋偶ki jak mi艂o艣膰
ci臋偶ki jak nadzieja
po drugiej zmianie
na 艂awce dworcowej
albo przystanku

***

KWIECIE艃 1984

kiedy nie mog臋
wychodz臋 przed siebie
s艂o艅ce mnie na patyk bierze
po ulicach toczy

oddycham spiesz膮cymi lud藕m
艣miej膮 si臋 dziewczyny
pijani kiwaj膮

oczami wchodz臋
s艂owami wymieniam
moje z napotkanym

przez lustro przechodz臋
bli藕niego swego
i dzie艅 za dniem
nawlekam na siebie
znikaj膮cy punkt

***

MODLITWA GRZESZNIKA

do Ciebie wyrywam si臋
ostatni膮 sylab膮
nie wiersza
lecz 偶ycia

w krwi oceanie
si臋 skry膰
zmy膰
od-偶y膰
w g艂膮b mi艂osnego
sierdzia
spada膰
opada膰
by膰

***

klucz i zamek
st膮giew z wod膮
nape艂-
nie-nie
stan ekstazy
prostych ludzi
wype艂ni艂o
dokona艂o
si臋

to -
Eucharystia!

***

___________________________________ WIERSZE PO艢MIERTNE __________________________________________

JEDNE P脫艁 GODZINY

J贸zef - wsta艅
trzeba i艣膰 na pogotowie
z Ojcem co艣 niedobrze
tak ci臋偶ko oddycha
i nie odpowiada

jeszcze nie wiem
偶e to 艣mier膰
wstaj臋 nie do rzeczy
ubieram si臋 w serdecznym poczuciu
偶e to co艣 wa偶nego
偶e raz si臋 to w 偶yciu wydarza

"Janek, Janek -
obud藕 si臋, s艂yszysz
s艂yszysz mnie?"
Nie odpowiada

le膰 na pogotowie
to mo偶e by膰 zawa艂

biegn臋 id臋 drog膮
mijam jakich艣 ludzi
dla kt贸rych to zwyk艂y dzie艅

spostrzegam i mieszam ich z my艣l膮
z jasn膮 艣wiadomo艣ci膮
偶e mo偶e umiera m贸j Ojciec
jego 艣wiat
Annopol
m贸j 艣wiat

***

W POGOTOWIU

Ojciec ci臋偶ko oddycha
by艂 chory na serce
to mo偶e b膰 zawa艂

wracam licz膮c kroki
by lekarz by艂 przede mn膮
chc臋 szans臋 powi臋kszy膰 modlitw膮

by lekarz uniewa偶ni艂 m贸j strach
偶e 艣mier膰
偶e one si臋 boj膮
- matka i 偶ona
siostry i c贸rki

ca艂y dom
ca艂y 艣wiat
stoj膮 nad szpar膮
kt贸ra w mgnieniu oka
otworzy艂a si臋 w sercu
jego moim i nas
i mia艂a ju偶 pozosta膰
(31 marca 1982)

***

艣mier膰 to g艂臋boka studnia
kt贸ry umar艂
spada w niej jak g艂az
i w nas
i my z nim

zrywamy si臋 w nocy
czepiamy si臋 mg艂y
kamieni i ciemno艣ci
resztek wiary
nadziei
i potok贸w 艂ez

nadaremnie
nadaremnie
nadaremnie

***

SIEDMIOWIERSZ

pod 'teraz'
by膰 wsz臋dzie
ono jest jak

przez 'Amen'
by膰 wiecznie

w 'teraz'
u samego Boga

***

TAJEMNICE BOLESNE

kiedy nie wiem
co jest i jak
i jest ci臋偶ko
zaczynam je m贸wi膰

nazywam drog臋
powtarzam 'zdrowa艣'
Pan z Tob膮
ze mn膮?

nazywam po kolei
jeden dwa... pi臋膰
etapy czyjej艣 kl臋ski
Jego i mego zwyci臋stwa?

pierwszy krok
nie wiem sk膮d
Jego Jej i m贸j

czy 偶e wzi膮艂 krzy偶
czy 偶e jak film
czy 偶e archetyp
czy 偶e zmartwychwsta艂?

***

MSZE

wchodzisz
jaki jeste艣
ca艂y

On i ty
w艂a艣nie ca艂y
taki z艂y
lub dobry
lub nijaki

patrz膮c z innej strony

uznaj siebie
taki
ca艂y

padnij kolanami
wsta艅

jeste艣
b臋dziesz
ca艂y

dop贸ki jest On
s膮 msze

wej艣cie
ofiarowanie
dzi臋kczynienie

(cd. przepisywania nast膮pi)

***

Paradoks wzgl臋dno艣ci
nie by艂o ludzi przede mn膮
cho膰 miliardy 偶y艂y
niczego nie by艂o
 (27.4.2013)

***
wierz膮c wiem
偶e dobro si臋 dzieje
i 偶e mnie prowadzii
dalej
dalej...
dalej

   (28.4.2014)

***

Czekaj膮c (aktywnie?) na istot臋 rzeczy
wype艂niam swoje powo艂anie
do granic mo偶liwo艣ci
Przem贸wi, nadejdzie –
obaw zb膮d藕

   (28.4.2014)