艣roda, 31 pa藕dziernika 2012

S膮 b艂ogos艂awione winy


Nie musz臋 dzisiaj d艂ugo pisa膰. Wczoraj si臋 wypisa艂em.
Mam, dzi臋ki Sebastianowi, swoj膮 rado艣膰 z ICT, ale mo偶e o tym kiedy艣, gdy kontekst podpowie.
Strachowski "znajomyx111" anonim konsekwentnie broni nieszczeg贸lnego wpisu swojej liderki - "Nie niszczy si臋 tego co jest cenne, m贸wi臋 o taczce gnoju" itd. itp. - samo, moje dzisiejsze, 偶ycie :-)

Dzisiaj:
- du偶ym prze偶yciem (refleksj膮) sta艂a si臋 dla mnie konferencja prasowa rodziny 艣p. Prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego. Ta sprawa ma kontekst strasznie szeroki - osobisty, narodowy, na dzi艣, na jutro i na wczoraj. Na w艂asn膮 艣mier膰 nawet. B艂ogos艂awiona wina! - byle da艂o si臋 uczestniczy膰, s艂ucha膰 i prze偶ywa膰 msze pontyfikalne z kardyna艂ami. Tak prze偶ywam to ja - pokolenie Solidarno艣ci, odbijania 艣wiata z r膮k zak艂amanych komunist贸w. Na zak艂amanie wsp贸艂czesno艣ci jeste艣my ju偶 za s艂abi (przynajmniej ja jestem za s艂aby).

Zak艂amanie - wrogie REALIZMOWI, z panuj膮c膮 "niby mow膮" tu i tam, rozsiad艂o si臋 wygodnie w fotelu rz膮dz膮cych i lider贸w r贸偶nych organizacji. A my艣la艂em, 偶e to ju偶 nie wr贸ci, 偶e je艣li nie "m膮dro艣ciowy", to przynajmniej "demokratyczny" dialog stanie si臋 norm膮 :-(

Ale jest te偶 Internet, a w nim du偶o m膮drych ludzi, otwartych, dziel膮cych si臋 sob膮, swoj膮 wiar膮 i rozumem - dzi臋ki nim 偶yj臋, cho膰 coraz ch臋tniej my艣l臋 o 艣mierci. "Paradoksalnie poprzez 艣mier膰 Mesjasza ludzko艣膰 dost臋puje zbawienia."

wtorek, 30 pa藕dziernika 2012

Forma "cz艂owiek - cz艂owiek" i Kr贸lestwo Bo偶e


"Dialog stanowi centralny i niezb臋dny 
element ka偶dej etycznej my艣li ludzkiej, 
kimkolwiek by ci ludzie nie byli. 
Widziany jako wymiana, 
jako mo偶liwe (...) porozumiewanie si臋 
pomi臋dzy sob膮 istot ludzkich, 
jest on w rzeczywisto艣ci 
wsp贸lnym poszukiwaniem” 
(JPII, Or臋dzie na Dzie艅 Pokoju'83)

Najpierw daj臋 akapit wyci臋ty w procesie auto-cenzury z zapisu mojego dnia katechetycznego -
"Dla stronnictwa anonim贸w i faryzeuszy starego, jak ca艂ych osiemna艣cie lat i nowego, jak ostatnich par臋 kr贸tkich lat, napisa艂em w艂a艣nie materia艂 wy艣mienity do 艣miechu i szyderstwa. Dla nich i bez tego jestem siewc膮 nienawi艣ci, 偶ona-matka-DyrKa tym samym, nale偶y nas wywie藕膰 z tej gromady (zdrajc贸w? szyderc贸w? cynicznych graczy?) na taczce gnoju. Kto tak g艂osi? Nie tylko anonim, tak偶e lider(ka).”

***

Posty si臋 linkuj膮, jak 偶ycie? Fakty m贸wi膮, czasem a偶 krzycz膮... Dzie艅 dniowi przekazuje wie艣膰, noc nocy podaje wiadomo艣膰, nie jest to mowa, nie s膮 to s艂owa, nie s艂ycha膰 ich g艂osu, a jednak po ca艂ej ziemi rozbrzmiewa ich d藕wi臋k, kt贸rych by... nie dor贸wnam psalmi艣cie.
Wczorajszy post i tytu艂 na blogu "Osobnego 艣wiata" dosta艂 kszta艂t od zdarze艅, nie od woli autora. Woluntaryzm jest mi wstr臋tny i kojarzy si臋 g艂贸wnie ze stalinizmem. To tamten straszny ojciec-batiuszka narod贸w kaza艂 rzekom p艂yn膮膰 pod pr膮d. Nie by艂 osamotniony, mia艂 na艣ladowc贸w, ale i sam tej postawy polityczno-偶yciowej nie wymy艣li艂, jest starsza od tyran贸w XX wieku. Ta postawa najcz臋艣ciej i naj艂atwiej daje si臋 obserwowa膰 u polityk贸w, samorz膮dowc贸w i karierowicz贸w wszelkiej ma艣ci, zawod贸w i nie zawod贸w. Mo偶e by膰 postaw膮 偶yciow膮, bez przymiotnik贸w, ego-centryk贸w.

W moim d艂ugim ju偶 偶yciu dosta艂em inn膮 - niewoluntarystyczn膮 - form臋, „cz艂owiek-cz艂owiek”, czyli dialog. Form臋 otwart膮 z obu stron, na niesko艅czono艣膰. W dialogu z innymi lud藕mi i z ca艂膮 kultur膮 cz艂owieka na ziemi si臋 ukszta艂towa艂em i tak chcia艂bym do偶y膰 dni swoich. Dialogiem, kt贸ry kszta艂tuje mnie i moje posty s膮 tak偶e klikni臋cia os贸b w moja stron臋 w Internecie. Ma znaczenie ich tytu艂, autorytet, waga i znaczenie w 艣wiecie i w moim 偶yciu. Nie wymy艣li艂em siebie, nie zamierzam wymy艣la膰 艣wiata, ani innych ludzi - jestem ich g艂odny, jakimi s膮, i tylko takich. Farbowanych lis贸w i nad-ego-ist贸w indywidualist贸w prawie si臋 boj臋. Oni zawsze wszczynaj膮 wojny z ca艂ym 艣wiatem, w艂a艣nie ze wzgl臋du na nad-ego-izm.

Mowa fakt贸w jest moim ukochanym j臋zykiem. Czytam go i czytam, ka偶dego dnia. Jak umiem podejmuj臋 te偶 z nimi rozmow臋, czasem interpretuj臋, lub tylko uwzgl臋dniam je z ca艂ym kontekstem.
Tak napisa艂 si臋 wczorajszy post, niczym glossa do tego, co si臋 sta艂o.

Fakt, post, odpowied藕, message na Fb, by艂 odpowiedzi膮 wczoraj na nieoczekiwany wybuch konfliktu interes贸w gmina - szko艂a, bo to wybuch tylko w (i z) jedn膮 stron臋, w drug膮 stron臋 to nie dzia艂a, nie ma lustrzanego odbicia, szko艂a chce wype艂nia膰 tylko swoj膮 misj臋, nie bawi si臋 w polityk臋 - odpowiedzi膮 zatem sta艂 si臋 jak najbardziej niespodziewanie g艂os z W艂och. Mowa w perspektywie "cz艂owiek - cz艂owiek".  Dialog, to znaczy mowa dw贸ch stron. Oczywi艣cie nie a propos rozlicze艅 bud偶etowo-kasowo-politycznych rachmistrz贸w gminnych, ale a propos ludzkiego wymiaru 偶ycia (bytowania) cz艂owieka na ziemi. Kto艣 napisa艂, nie dla jednego, ale dla wszystkich, kto艣 si臋 pochyli艂 nad kim艣, kto艣, gdzie艣 odnalaz艂 w tym siebie. Tak jest pomy艣lany cz艂owiek i jego 偶ycie przez Zbawc臋 i Creatora, Creatora i Zbawc臋, lustrzane odbicie tutaj jest na miejscu, niczego nie mo偶na stworzy膰 bez sensu i celu, zbawienie jest celem i sensem stworzenia.

„Cz艂owiek - cz艂owiek”, nie instytucja i polityka "huzia na J贸zia", z rozliczeniem kasowo-wyborczym w tyle g艂owy. Nie dehumanizacja i wyrachowania nade wszystko, nad wszystkich – oczywi艣cie! - podw艂adnych w jaki艣 (ka偶dy) spos贸b.

Forma cz艂owiek - cz艂owiek zanik(艂)a na naszych oczach, to ostatecznie nazywam deprawacj膮 publiczn膮. Ma ona swoje drobne codzienne objawy i wielkie narodowo-pa艅stwowe. Od nie odpowiadania na pozdrowienia na ulicach i w sklepach, nie odpowiadania na (kole偶e艅skie) maile, na listy otwarte i zamkni臋te, na apele, blogi, posty itd. Nie odpowiadanie na istnienie - na 偶ycie drugiego cz艂owieka. Odcz艂owieczanie 艣wiata bliskiego i dalekiego.

Kto艣 si臋 powiesi艂, bo nie m贸g艂 znie艣膰 odstawienia na boczny tor? Mo偶e by艂o tak, mo偶e inaczej, nie pierwszy, nie ostatni raz. Wsp贸艂tworzymy kultur臋 艣mierci, pod pozorami rozlicze艅 polityczno-bud偶etowo-kasowych. Zabijamy cz艂owieka, kt贸ry bez dialogu ginie jako gatunek. Co艣 nowego wyro艣nie na jego miejsce. Co?


Tu g艂os zawiesz臋 i powr贸c臋 do wczorajszego dnia katechez. One by艂y, po prostu. Si臋 wydarzy艂y. Wi臋c co艣 powiedzia艂y mow膮 fakt贸w. Ich 艣wiat艂o rozbieg艂o si臋 po ca艂ym Kosmosie. Mo偶e wr贸c臋 do nich w innym miejscu tego posta, mo偶e. Bo jest nakaz (administracyjny) nie mieszania spraw cz艂owieka i obywatela, ze sprawami szko艂y i nauczyciela-katechety, a mo偶e powinienem to inaczej wyrazi膰... jako艣 inaczej poustawia膰 s艂owa? Mo偶e po艂膮czy膰 cz艂owieka i katechet臋, a z drugiej strony obywatela, nauczyciela i szko艂臋? B臋d臋 szuka艂 wyt艂umaczenia i uzasadnie艅 kolejno艣ci s艂贸w potem, ale teraz cicho, sza, wracam do notatek z katechez, 偶ywych, nie do konspekt贸w na papierze.

A potrzeba tak niewiele! Usi膮艣膰, s艂ucha膰, by膰 cz艂owiekiem.

O dziwo? Nie dziwo? - na swoje powa偶ne dylematy 偶yciowo-艣wiatopogl膮dowe otrzymuj臋 odpowiedzi, nie ostateczne, ale dane do rozwa偶enia, poprzez to, co wydarza si臋 na katechezach, kiedy艣 parafialnych, dzisiaj szkolnych. W czasach katechezy parafialnej czu艂em, 偶e Pan B贸g pozwoli艂 mi zajrze膰 od kuchni, za kurtyn臋 – jak si臋 robi, tzn. jak On „robi” ko艣ci贸艂. Dzisiaj w szkole dostaj臋 podpowied藕 (ogl膮d) jak robi si臋 艣wiat, i jak w nim B贸g chroni cz艂owieka-osob臋. Wielkie sprawy, anim m贸g艂 艣ni膰, marzy膰, oczekiwa膰... w og贸le nic, niczego z tego. To s膮 zbyt wznios艂e sprawy, Panie ja nie jestem godzien.

W proces pisania tego posta wplata si臋 i sprawa bomby smole艅skiej (mniej, raczej jako szum informacyjny) i post na chlebie-boskim na temat dzisiejszego czytania liturgicznego o Kr贸lestwie Bo偶ym (du偶o, du偶o bardziej – istotowo i konstytutywnie). Nikt nie 偶yje i nie umiera dla siebie, w izolacji, ale w sporym zakresie osobistej i osobowej wolno艣ci i odpowiedzialno艣ci wybiera perspektyw臋.

Kr贸lestwo Bo偶e, „bohater zbiorowy” Ewangelii, nie pojawia si臋 tam z nadania politycznego, albo jako efekt istniej膮cego systemu ekonomicznego (stosunk贸w w艂asno艣ci itd.). Kr贸lestwo Bo偶e pojawia si臋 w przepowiadaniu Jezusa, w systemie cz艂owiek – cz艂owiek z perspektyw膮 otwart膮 na Absolut – Osobow膮 Warto艣膰 Absolutn膮, Kres i Pocz膮tek (Stw贸rc臋 i Zbawiciela). My, p贸藕ni wnukowie, s艂uchacze tej opowie艣ci, weryfikujemy jej prawdziwo艣膰 ca艂膮 swoj膮 (osobow膮 i osobist膮) t臋sknot膮, nadziej膮, mi艂o艣ci膮, wiar膮 i rozumem.

PS.
Daj臋 w tym miejscu drugi raz wielki cytat z ojca J.K艂oczowskiego OP, o religii:
"Religia to nies艂ychanie rozleg艂e pole do filozoficznej refleksji. Wymaga umiej臋tnego pos艂ugiwania si臋 metod膮 fenomenologiczn膮, bieg艂ej umiej臋tno艣ci interpretacji hermeneutycznej, metody analitycznej; no i oczywi艣cie filozofia religii wymaga znajomo艣ci tych wszystkich metod poznawczych, kt贸rymi pos艂uguje si臋 metafizyka czy ontologia... ostatecznie bowiem chodzi o to, aby zapyta膰, co o 艣wiecie, w kt贸rym 偶yjemy, m贸wi nam religia, co m贸wi o Bogu i o cz艂owieku... [tak偶e danych nauk szczeg贸艂owych]. Bez tego materia艂u empirycznego bardzo trudno by by艂o ustali膰 sens takich czynno艣ci podejmowanych przez cz艂owieka religijnego jak ofiara, modlitwa i tym podobne.
Religi臋 opisuje si臋 jako wielo艣膰 relacji mi臋dzy trzema biegunami: ja, ty (my) i B贸g... mamy wi臋c w filozofii religii swoisty tr贸jk膮t, kt贸ry wyznacza ca艂o艣膰 naszej refleksji w jej obr臋bie...
Nurtem my艣lowym, nosz膮cym znamiona "zwrotu antropologicznego", jest filozofia dialogu, b臋d膮ca nies艂ychanie donios艂ym odkryciem, pozwalaj膮cym g艂臋biej uj膮膰 owo bycie cz艂owieka religijnego jako wsp贸艂bycie z Bogiem i drugim cz艂owiekiem, czy te偶 - m贸wi膮c dok艂adniej - z innymi lud藕mi... odkrywanie przed cz艂owiekiem perspektywy ostatecznego ocalenia, czyli zbawienia jest istot膮 ka偶dej tradycji duchowej, kt贸ra ma cechy religijne.
Pocz膮wszy od o艣wiecenia, poprzez "mistrz贸w podejrze艅" (Marksa, Nietzschego i Freuda) religia by艂a odbierana jako rzeczywisto艣膰 negatywnie oddzia艂ywuj膮ca na cz艂owieka, za艣 ateizm jawi艂 si臋 jako zdrowa i uzasadniona postawa...

Rdzeniem Objawienia biblijnego jest wydarzenie, wydarzenie spotkania. Tak naprawd臋 m贸wimy wci膮偶 o tym samym: o Bogu, o cz艂owieku i o ich spotkaniu. Opisujemy i porz膮dkujemy to do艣wiadczenie... Je偶eli B贸g m贸wi do nas i objawia si臋 nam, to chce to robi膰 w taki spos贸b, aby艣my mogli zrozumie膰... St膮d te偶, je偶eli B贸g z w艂asnej woli chce si臋 objawi膰, to chce to robi膰 w 艣wiecie, w historii. My za艣, b臋d膮c 艣wiadomi takiej mo偶liwo艣ci, powinni艣my pozosta膰 otwarci i by膰 gotowi na to objawienie...
Wiara jest bram膮 i drog膮. Jest bram膮, kt贸ra otwiera nas na Bo偶e Objawienie, daje nam "duchowe ucho" czy te偶 - m贸wi膮c inaczej - daje nam duchowy s艂uch, aby s艂ysze膰 Boga. Ale po przekroczeniu bramy kroczymy dalej, nie mo偶na zatrzyma膰 si臋 u wej艣cia. Dlatego wiara jest drog膮, na kt贸rej poznajemy coraz doskonalej Boga. Trzeba wierzy膰 w Boga i wierzy膰 Bogu, ale ta wiara nie jest 艣lepa. Daje ona poznanie, jak m贸wi tradycja credo ut intelligam, to znaczy wierz臋, aby dost膮pi膰 g艂臋bszego poznania, ale tak偶e intelligo ut credam, rozumiem, poznaj臋, aby lepiej i pe艂niej wierzy膰 i zawierzy膰 Bogu. By wr贸ci膰 do tekstu Coretha: najpierw pytam o Boga, szukam dr贸g wiod膮cych do Jego poznania, a potem pytam Boga samego, kt贸ry w swej 艂askawo艣ci objawi艂 nam drogi, pozwalaj膮ce pozna膰, co nale偶y czyni膰, aby dost膮pi膰 zbawienia. Poznaj臋 Boga nie takim, jakim On jest, ale tyle tylko, o ile ta wiedza jest mi potrzebna do zbawienia. Bowiem w religii zawsze chodzi o zbawienie, a poznanie religijne nie ma s艂u偶y膰 zaspokojeniu intelektualnej ciekawo艣ci, lecz osi膮gni臋ciu tego celu, jakim jest ostateczne ocalenie. W tym sensie dopiero wiara daje mi prawdziwe poznanie Boga, bowiem daje poznanie, kt贸re umo偶liwia zbawienie. B贸g prawdziwy bowiem to B贸g wierny, kt贸rego 艂aska trwa na wieki” (o. J.K艂oczowski)

poniedzia艂ek, 29 pa藕dziernika 2012

Forma wa偶na i tre艣膰



Nic nie napisz臋, poza tym, 偶e by艂a emocjonalna sinusoida.
Najpierw Wojtka wpis porannie 偶yczliwy :)
Ile znacz膮 takie wpisy! - Ach! jak dobre s艂owo ksi臋dza profesora ustawi艂o moj膮 niedziel臋!
W rado艣膰-wst膮pienie na lekcji tej i owej ze szczytem dzisiaj w klasie sz贸stej i spadanie do czy艣膰ca samorz膮dowej szko艂y publicznej - na koniec, rozpisz臋 i podam do publicznej wiadomo艣ci jutro, jak do偶yj臋 ;-)

Czy艣ciec, czy艣ciec to by艂 prawdziwy, 艣wiadkowa艂em przypadkowo w sekretariacie rozmowie telefonicznej mi臋dzy panem-w贸jtem-a-pani膮-dyrektor (prywatnie DyrKa), nie ja jeden, r贸偶ni wchodzili i wychodzili, siedzia艂em i by艂em 艣wiadkiem rzucanych ci臋偶kich s艂贸w. Czy znajd膮 one i my w zwi膮zku z nimi i z tym chwil臋 oczyszczenia? Z czy艣膰ca wr贸ci艂em do domu, ale na nie-za-d艂ugo, bo wr贸ci艂em do mojej Strach贸wki na R贸偶aniec w intencji owocobrania nowej ewangelizacji i 艣rodk贸w wyrazu synodu biskup贸w, ze swoj膮 prywatn膮 intencj膮 o Ameryk臋 i projekt z nimi pisany.

Wa偶na i ciekawa, zw艂aszcza w formie, by艂a - mi臋dzy czy艣膰cem po szkolno-samorz膮dowo-niesamorz膮dowym, a R贸偶a艅cem - dobra wiadomo艣膰 od autora bloga codziennego na temat czyta艅 mszalnych. Panie dobry jak chleb... dzi臋kuj臋. Odpowied藕 przysz艂a na moje zak艂opotane pytanie o nieci膮g艂o艣膰 chwilow膮 post贸w rozszerzaj膮cych horyzonty w g艂膮b i wszerz. Wa偶na jest forma - dowcipna, 偶e piekarnia wraca do codziennego wypieku. Jak bardzo wa偶na jest forma.

PS. Mamy nowego Prymasa w Narodowym Centrum Sportu! Hurra!

niedziela, 28 pa藕dziernika 2012

Na wi臋kszym boisku - blog i katechezy.


„najwy偶szym celem 偶ycia cz艂owieka,
uczynionego na obraz Stworzyciela,
odkupionego krwi膮 Chrystusa
i u艣wi臋conego obecno艣ci膮 Ducha 艢wi臋tego,
jest istnie膰 „ku chwale majestatu” Boga,
post臋puj膮c tak, by ka偶dy czyn odzwierciedla艂 Jego blask.
„Poznaj zatem sam膮 siebie, o pi臋kna duszo:
jeste艣 obrazem Boga - pisze 艣w. Ambro偶y.
Poznaj samego siebie, cz艂owiecze:
jeste艣 chwa艂膮 Boga …”
(JPII, Veritatis splendor)

W艂a艣ciwie ten post powsta艂 w czwartek, w dzie艅 艣lubowania 1-szej klasy w Zespole Szk贸艂 im. Rzeczpospolitej Norwidowskiej w Strach贸wce, jako rozszerzony zapis mojej katechetycznej obecno艣ci i pracy. Rozszerzony? - czy normalny! Oto dylemat, kt贸ry pojawi艂 si臋 nie tak dawno. Ot贸偶, w refleksjach wykraczam poza ustawowy zapis czynno艣ci nauczycielskich i wkraczam na wi臋ksze boisko - humanistyczno-osobowo-kulturowe. I robi si臋 problem. Jak oddzieli膰 to, co mo偶e i powinno trafi膰 na stron臋 szkoln膮, jako zapis katechez, czyli 偶ycia wiary i rozumu w klasach, na tzw. jednostkach lekcyjnych, a co - na stron臋 osobistego bloga. To nie jest problem wydumany. Sztuczny, co najwy偶ej, jest nasz biurokratyzuj膮cy si臋 艣wiat, z minuty na minut臋.

Wyci膮艂em wi臋c z ca艂o艣ci refleksj臋 katechety-mieszka艅ca jakiej艣 konkretnej tzw. wsp贸lnoty lokalnej i da艂em tutaj w "Osobnym 艣wiecie". Ale czy to na pewno tak powinno wygl膮da膰? - nie jestem przekonany (jak chcemy uczy膰 nierozdzielno艣ci wiary i rozumu?). Oba posty - tutaj i na stronie szko艂y - s膮 jedno艣ci膮, po艂膮czone w osobie nauczyciela. Trzeba by wi臋c czyta膰 je dope艂niaj膮co, bo tak si臋 narodzi艂y. Nawet cz臋艣膰 tekstu - tu i tam (jest ju偶 lub b臋dzie za chwil臋) - jest taka sama.

***

Dzieci po lekcji wysz艂y, stary katecheta pozosta艂 w klasie. Mam o czym my艣le膰. Od 30-stu lat wychodzi艂em z domu do sal i klas w wierze przodk贸w. Czas przesz艂y jest coraz bardziej uzasadniony. Katecheta mo偶e by膰 silny nie sob膮 (tylko), swoj膮 wiar膮 i osobowym obrazem Boga i Jego w sobie podobie艅stwem, ale tak偶e wiar膮 wsp贸lnoty, w kt贸rej pracuje. Tak by艂o w Legionowie, ale tak ju偶 nie jest w Strach贸wce. M贸j pierwszy prze艂o偶ony w pracy, 艣p. proboszcz J贸zef Schabowski cieszy艂 si臋, 偶e u niego pracuj臋, docenia艂 - widzia艂em to, s艂ysza艂em, czu艂em. Bo:
- spotkania modlitewne m艂odzie偶y si臋 zacz臋艂y,
- wyjazdy grup parafialnych na spotkania wi臋ksze,
- Noce Czuwa艅, na kt贸re zje偶d偶a艂o do 400 os贸b z najdalszej Polski
- i chyba zw艂aszcza wielkie bierzmowania (ponad 200 osobowe grupy, kt贸re biskupi widzieli, s艂yszeli, czuli i chwalili – czuli oni i my Ducha 艢wi臋tego, podczas mszy i udzielania sakramentu dojrza艂o艣ci w wierze (rozumnej).

A tutaj, w mojej gminie, w moim najbardziej ukochanym i wywalczonym kawa艂ku Ojczyzny, dzisiaj nazywanej Rzeczpospolit膮 Norwidowsk膮 w Strach贸wce, katecheta pracuje w atmosferze skandalu, podejrze艅, z przezwiskiem siewcy nienawi艣ci? TO JEST NIENORMALNE – TO JEST DEPRAWACJA PUBLICZNA, demoralizowanie dzieci, m艂odzie偶y, rodzin, ca艂ej tzw, wsp贸lnoty lokalnej. To jest poha艅bienie Polski 2012. Bo je艣li moje 偶ycie nie by艂o patriotyczne na swoje czasy i mo偶liwo艣ci, to co to jest PATRIOTYZM? Je艣li ja jestem "siewc膮 nienawi艣ci", to na czym polega aktywna obecno艣膰 w spo艂ecze艅stwie obywatelskim? Je艣li ja (i moja rodzina), do ko艅ca musz臋 walczy膰  o swoje dobre imi臋 - to co to jest Ojczyzna? - 偶e katolicka, nie wspomn臋, bo to nic chyba ju偶 nie znaczy. I co jeszcze robi膮 nasze wota wdzi臋czno艣ci - tu i tam - za wolno艣膰, za Solidarno艣膰, za wiar臋 i rozum, kt贸re nami kierowa艂y!

I nie ma winnych. Nie ma nawet komentarza, zainteresowania tych, kt贸rzy s膮 odpowiedzialni za klimat i warunki 偶ycia na tym terenie, kt贸rzy to 艣lubowali, tak lub inaczej. Podobne s艂owa wypowiedzia艂 Kiedy艣 Kto艣, z podobnym niedom贸wieniem - „syn narodu, kt贸ry dozna艂 w swych dziejach, dalszych i bli偶szych, wielorakiej udr臋ki od drugich. Pozw贸lcie jednak, 偶e nie wymieni臋 tych drugich po imieniu - pozw贸lcie, 偶e nie wymieni臋...” Wielokropek przychodzi z pomoc膮. On – m贸wi膮c te s艂owa - sta艂 na miejscu, „na kt贸rym o ka偶dym narodzie i o ka偶dym cz艂owieku pragniemy my艣le膰 jako o bracie.” Katecheta z urz臋du jest takim miejscem. On zako艅czy艂 tak, jak i ja chc臋 my艣le膰 i powt贸rzy膰 - „ A je偶eli w tym, co powiedzia艂em, by艂a tak偶e gorycz - moi drodzy bracia i siostry - nie powiedzia艂em tego, 偶eby kogokolwiek oskar偶a膰 - powiedzia艂em po to, 偶eby przypomnie膰” (z przem贸wienia, kt贸re dla mnie by艂o ju偶 艣wi臋tem, nim si臋 wydarzy艂o, dla kt贸rego kupili艣my telewizor, 7.6.79). Zaw臋偶anie piorunuj膮cego dzia艂ania 1-szej wizyty Papie偶a w Polsce do placu Zwyci臋stwa w Warszawie jest nieporozumieniem.

Moim zadaniem jest tak偶e przypomnie膰 i u艣wiadomi膰.

To nie jest (tylko) moja sprawa. Brak pami臋ci i to偶samo艣ci narodu i ka偶dej spo艂eczno艣ci jest katastrof膮 i skandalem!

Moja wiara nie jest spraw膮 prywatn膮 (to by艂 i jest wymys艂 komunist贸w w PRL i ich ideowych spadkobierc贸w) i jest znana. Najpierw g艂osi艂em j膮 czynem w 1981, spisanym i opublikowanym, wysy艂anym nawet do papie偶a. Potem – na skutek czarnej nocy stanu wojennego – by艂y katechezy w Legionowie (7 lat), a nast臋pnie - w wyniku Cudu Opatrzno艣ci Bo偶ej - Wolna Polska i I kadencja Samorz膮du. Nic nie by艂o i nie jest zakryte, tajne i dwup艂ciowe. Mam klarown膮 pami臋膰 i to偶samo艣膰.

Na nowych pi臋knych boiskach - nie tylko w Strach贸wce - maj膮 (powinni? musz膮?) 膰wiczy膰 i si臋 rozwija膰 PE艁NI ludzie, z pe艂n膮 pami臋ci膮 i to偶samo艣ci膮. Bicepsy i ca艂a muskulatura bez to偶samo艣ci - to gnomy, materia艂 na niebezpiecznych cyborg贸w, karykatury Cz艂owieka. Stare powiedzenie „w zdrowym ciele, zdrowy duch”, trzeba odwr贸ci膰 koniecznie, na „zdrowy duch jest fundamentem zdrowego (zdrowia) cz艂owieka.” Lance Armstrong i inni s膮 straszn膮, tragiczn膮 przestrog膮. Nie ma sportu bez moralno艣ci.

Wyja艣nienie - to, co powy偶ej, to by艂a refleksja katechety po jednej z pierwszych lekcji. Spisana na przerwie, na tzw. nauczycielskim "okienku", mo偶e zredagowana - g艂贸wnie liter贸wki - po powrocie do domu. Potem by艂a uroczysto艣膰 艣lubowania w szkole. 艢lubowa艂a 1-sza klasa, ale w takiej chwili 艣lubuje ka偶dy normalny cz艂owiek. Odnawia swoje 艣lubowanie. Tak, jak bywaj膮c na 艣lubach ma艂偶e艅skich odnawiam/y zawsze nasze w艂asne 艣lubowanie sprzed o艂tarza. Taki jest n-o-r-m-a-l-n-y Cz艂owiek. Dlatego tak prze偶y艂em ten niezwyk艂y dzie艅 (wbrew szeptanej, anonimowej i zab贸jczej propagandzie, przeciwko szkole, jej dyrektorce, katechecie... i ca艂ej RzN).

Symbole, 艣lubowanie, ci膮g艂o艣膰...
Polska i Szko艂a RnN

Szcz臋ka mi opad艂a! By艂em na wzorcowej szkolnej uroczysto艣ci. Re偶yser - Emila. By艂a w tym ci膮g艂o艣ci ca艂o艣ci, od korzeni po Cel. By艂a w tym Polska przemienionych ko艂odziej贸w... wzi臋ta od zarania dziej贸w t臋cz膮 zachwytu. W Rocie szkolnego 艣lubowania, w hymnie, w sztandarze - jest Ca艂o艣膰. To, o co chodzi w wychowaniu. A jeszcze na koniec by艂o post scriptum, logiczne dope艂nienie, zapowied藕 i preludium akcji Basi na 11 Listopada. Polska 偶yje (jak Ru艣), p贸ki 艣piewa swoje stare patriotyczne pie艣ni. (小褌褉邪薪薪懈泻懈 褋褌芯褟褌, 屑芯谢懈褌褋褟 薪邪褉芯写. 袪褍褋褜 械褖褢 卸懈胁邪, 袪褍褋褜 械褖褢 锌芯褢褌: - 袚芯褋锌芯写懈, 锌芯屑懈谢褍泄!)

 ***

Po kt贸rej艣 innej katechezie zanotowa艂em:
Oto egzemplifikacja mojej metody katechetycznej!!i my艣lenia o 偶yciu gatunku homo sapiens.
Tak, jestem starym zanegowanym (przemilczanym) katechet膮, kt贸ry zgodzi艂 si臋 zdziadzie膰 przedwcze艣nie. Bo ani za co, ani po co, tzn. dla kogo, w jakiej i dla jakiej wsp贸lnoty??? - mam walczy膰 o inn膮 posta膰 (prze)trwania. Syzyf nadaje si臋 do ksi膮偶ek i lektur, ale nie do 偶ycia. Nawet w rodzinie staje si臋 coraz bardziej bezproduktywny.

Vide: blog, apele, pytania, maile i permanentny (programowy!) brak odpowiedzi. Nawet w tzw. dialogu wewn膮trzszkolnym - tak偶e z tej strony czuj臋 si臋 kompletnie wyobcowany. Nie chc臋 za d艂ugo przebywa膰 w takim 艣wiecie.

Mam na szcz臋艣cie coraz wi臋cej znajomych w 艣wiecie bli偶szym lub dalszym, kt贸rzy my艣l膮 podobnie jak ja, i mog臋 si臋 z nimi (po)艂膮czy膰 duchowo, intelektualnie z pomoc膮 Fb. Praeterit figura huius mundi. 

PS.
Na koniec dnia dosta艂em - na skrzyd艂ach dobrego ducha (nie tylko dla zn臋kanych) - zaproszenie. Niestety, z daleka. Ale i tak cieszy w mojej/naszej g艂uszy!
Mo偶na przeczyta膰 na ich stronie - "Cz艂owiek nie mo偶e 偶y膰 sam, potrzebuje drugiej osoby, potrzebuje tego, co nazywamy spotkaniem. W naszym klubie staramy si臋 to spotkanie tworzy膰, nie tylko w艣r贸d cz艂onk贸w klubu, ale te偶 wychodzimy na zewn膮trz" - m贸wi ks. Arkadiusz Lechowski z 艂贸dzkiego Klubu Tygodnika Powszechnego. 

sobota, 27 pa藕dziernika 2012

呕ycie jest listem


"...prawdziwego wyniesienia cz艂owieka, 
zgodnie z naturalnym i historycznym powo艂aniem ka偶dego, 
nie da si臋 osi膮gn膮膰 jedynie przez korzystanie z obfito艣ci d贸br i us艂ug 
czy dzi臋ki dysponowaniu doskona艂膮 infrastruktur膮.
Gdy jednostki i wsp贸lnoty widz膮, 
偶e nie s膮 艣ci艣le przestrzegane wymogi moralne, kulturowe i duchowe 
oparte na godno艣ci osoby i na to偶samo艣ci w艂a艣ciwej ka偶dej wsp贸lnocie
poczynaj膮c od rodziny i stowarzysze艅 religijnych, 
to ca艂膮 reszt臋 — dysponowanie dobrami, obfito艣膰 zasob贸w technicznych 
s艂u偶膮cych w codziennym 偶yciu, pewien poziom dobrobytu materialnego
 — uznaj膮 za niezadowalaj膮c膮, a na d艂ug膮 met臋 za rzecz nie do przyj臋cia" 
(JPII, "Spo艂eczna troska" o autentyczny rozw贸j cz艂owieka i spo艂ecze艅stwa)

***
List otwarty "O deprawacji publicznej" 偶yje. Czas mija, list 偶yje. Dzisiaj poszed艂 do kolejnych paru organizacji, wa偶nych w naszym 偶yciu (CAL, Decydujmy Razem, Kongres Obywatelski, Rzeczpospolita Lokalna, CEO). I do Kancelarii Prezydenta RP i Solidarno艣ci!

Ten list nie jest moim projektem, chytrym planem osi膮gni臋cia czego艣 itp. Nie! - jest moim 偶yciem. Pisa艂 si臋, a teraz rozsy艂a - jak oddech, jak pulsowanie krwi w sercu i arteriach, w miar臋 dzia艂ania r贸偶nych - odkrytych i nie - neuroprzeka藕nik贸w... ca艂ego mnie, wszystkiego, co mnie stanowi. Ka偶dy dzie艅, ka偶da lekcja, pogoda za oknem, nabo偶e艅stwo w ko艣ciele, osobista modlitwa-zamy艣lenie, wiadomo艣膰 w mediach, post znajomych w Internecie, przyjaci贸艂 bliskich i daleko-nie-dalekich...
Nie pisz臋 go - nie po to s膮 listy! -  偶eby si臋 z kim艣 k艂贸ci膰, ale a偶eby w dialogu dochodzi膰 (ustala膰) prawdy. „Prawda si臋 razem dochodzi i czeka”.

"PT Wszyscy i Ka偶dy Osobno, odpowiedzialni za w/w Organizacje Obywatelskie,

Pozwalam sobie rozes艂a膰 list otwarty "O deprawacji publicznej" i to w艂a艣nie z Rzeczpospolitej Norwidowskiej. Smutny list, ale problem raczej ro艣nie ni偶 usycha.

Cho膰 problem zidentyfikowa艂em na sobie i swojej rodzinie, to nie jest to sprawa prywatna, identyfikowanie trwa wiele lat w ramach 偶ycia w tzw. wsp贸lnocie lokalnej (gmina, szko艂a, parafia...).

Wygrane, przegrane wybory - to demokratyczna normalno艣膰. Anonimy? - by艂y, s膮 i b臋d膮. Stany wojenne normalne nie s膮, ale s膮 jeszcze gorsze stany. Stany deprawacji, kt贸re si臋gaj膮 zmiany poj臋膰 i budowania na nich rzeczywisto艣ci spo艂ecznej, z si臋ganiem (legalnie!) po w艂adz臋 i jej sprawowanie. W tych najgorszych stanach dalej panuje pozornie pa艅stwo prawa, ale to jest zab贸jczy poz贸r, si臋gaj膮cy najg艂臋biej, w艂a艣nie deprawuj膮c najbardziej? Nie mam w膮tpliwo艣ci, si臋ga i deformuje pami臋膰 i to偶samo艣膰, jedyny fundament normalno艣ci osoby, spo艂eczno艣ci i tzw. wsp贸lnoty lokalnej (prawdziwa wsp贸lnota na nich jest oparta).

Etapami odkrywa艂em (dociera艂o do mnie, do nas) ten straszliwy mechanizm.

Nie oczekuj臋 rozwi膮zania za nas naszych problem贸w, oczekuj臋 na zainteresowanie i g艂os w dyskusji, w drodze do prawdy o Nas - Polsce 2012. Ka偶dy g艂os wyprowadza nas z izolacji, w jakiej prze偶ywamy ten dramat.

      z powa偶aniem
        J贸zef Kapaon, ojciec du偶ej rodziny, za艂. gm. Solidarno艣ci RI (3 Maja 1981), katecheta, w贸jt I Kadencji"


Z艂o zwyci臋偶a, kiedy dobro nie zabiera g艂osu (milczy).
Ten mechanizm da艂 si臋 we znaki Cyprianowi Norwidowi. I on mia艂 "Nerwy". To on, wielki poeta, czwarty wieszcz, z kt贸rego dzie艂a emanuje 艣wiat艂o napisa艂, 偶e faryzeuszem jest nie tylko ten, kt贸ry fa艂szywie m贸wi, ale tak偶e ten, kt贸ry fa艂szywie milczy! W milczeniu nazbyt wielu jest 藕r贸d艂o naszego problemu, 偶e a偶 dzisiaj, aby go odk艂ama膰 i uratowa膰 trze藕wo艣膰 my艣lenia (zdrowy rozs膮dek) przysz艂ych pokole艅 musz臋 pisa膰 do Prezydenta RP, CEO, Solidarno艣ci (narodowej), pos艂贸w itd.itd. - lista niesko艅czona.

Jacy my jeste艣my bogaci Norwidem, jego przyjaci贸艂mi, z kt贸rych tak偶e emanuje wielkie 艣wiat艂o, dzisiaj nawet z aureoli. Mamy sztandar, hymn, rot臋 艣lubowania, symbole i warto艣ci (艣wi臋to艣ci). One s膮 najwi臋kszym skarbem tzw. wsp贸lnoty samorz膮dowej mieszka艅c贸w gminy Strach贸wki. Nie wolno milcze膰 wstydliwie, boja藕liwie - jakby prawdy nie by艂o! Przecie偶 nikt nie chce wstydliwych, boja藕liwych nast臋pnych pokole艅!

Dzisiaj nie odpowiada si臋 na pozdrowienia na ulicy i w szkole, nie odpowiada si臋 na listy i to nawet w gronie pedagog贸w, w艂adza samorz膮dowa (w贸jt i radni) nie odpowiadaj膮 na pisma o upami臋tnienie historii gminy, kt贸rej 艣lubowali(!) s艂u偶y膰 (jej pami臋ci i to偶samo艣ci!), przestaj膮 dzia艂a膰 organizacje, kt贸re mia艂y 艂膮czy膰 i s艂u偶y膰 (zanik Mazowieckiej Wsp贸lnoty Samorz膮dowej w gminie), dzieci 偶yj膮 w zam臋cie odno艣nie 偶ycia religijnego, m艂odzi (podpici) strofuj膮 i gro偶膮 dyrektorce szko艂y i staremu (swojemu!) katechecie, kt贸rzy musz膮 udowadnia膰, 偶e nie s膮 przest臋pcami, podburza si臋 ludzi, by ich wywie藕li na taczce gnoju, a z os贸b publicznych (Marsza艂ka Sejmiku) pr贸buje si臋 zrobi膰 ludzi tylko wybranych uk艂ad贸w (broszki do ko偶uch贸w), prawd臋 i jej ci膮g艂o艣膰 w 偶yciu naszej gminy pr贸buje si臋 zmusi膰, by si臋 k艂ania艂a okoliczno艣ciom, opinia publiczna nie istnieje... itd. itd. To wszystko nie wymaga filozofii. To jest abecad艂o dobrego wychowania i elementarnej przyzwoito艣ci (tak偶e w 偶yciu publicznym).

Deprawacja publiczna sta艂a si臋 faktem, jedn膮 z naszych w艂asnych oczywistych oczywisto艣ci, na kt贸r膮 wi臋kszo艣膰 przystaje, nie widz膮c w tym (wszystkim) czego艣 nienormalnego.
Mamy rok 2012! Nawet Lato odszed艂, przed chwil膮, a nasta艂 Boniek. Min臋艂o 22 lata wolnej Polski w Unii Europejskiej! Byli艣my w Sokratesie-Comeniusie, prowadzimy korespondencj臋 z Ameryk膮! Internet jest rozprowadzony po naszych wioskach, a w szkole lada chwila zadzia艂a WiFi. Orlik i boisko wielofunkcyjne s膮 ju偶 na uko艅czeniu. Kanalizacja startuje. Mamy globalny Rok Wiary (i Rozumu). Dost臋pne s膮 prawie dla ka偶dego liczne programy zak艂adaj膮ce istnienie i funkcjonowanie spo艂ecze艅stwa obywatelskiego, w wielu z nich bierzemy udzia艂, staj膮c si臋 beneficjentami. Ka偶dy z nas i ca艂a gmina jest beneficjentem wolnej Polski, UE i jego bud偶etu, wymieni臋 tylko dwa sztandarowe: OK - w szkole, a Decydujmy Razem (Partycypacja!) - w gminie.

Wszystkie one zak艂adaj膮 u swoich pocz膮tk贸w i podstaw - przede wszystkim - wolne osoby, obdarzone najwi臋ksz膮 godno艣ci膮, osoby otwarte, gotowe w ka偶dej chwili pokaza膰 swoje my艣lenie i warto艣ci w permanentnym dialogu, kt贸ry nie jest ani 艂ask膮, ani przywilejem, ale warunkiem sine qua non os贸b i ich kultury.
Rz膮dy, a nawet tylko presja, anonim贸w w 偶yciu publicznym przynosi nie tylko nam wstyd, ale deprawuje. Dlatego porusz臋 ziemi臋 i niebo w tej sprawie. B艂ogos艂awiony napisa艂 do nas(!) listy - adresowane wprost do biskup贸w, kap艂an贸w, rodzin zakonnych, syn贸w i c贸rek Ko艣cio艂a oraz wszystkich ludzi dobrej woli - w tych samych sprawach: Centesimus annus, Sollicitudo rei socialis, Veritatis splendor, Fides et ratio... Wystarczy艂oby chcie膰 je przeczyta膰, ludu m贸j ludu.

PS.1
Jest motto wprowadzaj膮ce w tego posta, jest i post scriptum. Nie m贸wi艂bym o deprawacji publicznej, gdyby to by艂a tylko dokuczliwo艣膰 dla dla mnie i mojej rodziny. Znosili艣my j膮 d艂ugo. Dzisiaj s膮 przes艂anki, aby m贸wi膰 o strukturalnym charakterze z艂a, kt贸re si臋 w艣r贸d nas usadowi艂o na dobre, i chce si臋 zinstytucjonalizowa膰. Dlatego daj臋 post scriptum z b艂ogos艂awionego autora, tego samego, od motta:

"... uzasadnione jest m贸wienie o  „strukturach grzechu”, kt贸re... s膮 zakorzenione w grzechu osobistym i st膮d s膮 zawsze powi膮zane z konkretnymi czynami os贸b, kt贸re je wprowadzaj膮, umacniaj膮 i utrudniaj膮 ich usuni臋cie. W ten spos贸b wzmacniaj膮 si臋 one, rozpowszechniaj膮 i staj膮 si臋 藕r贸d艂em innych grzech贸w, uzale偶niaj膮c od siebie post臋powanie ludzi. „Grzech” i „struktury grzechu” to kategorie, kt贸re nie s膮 cz臋sto stosowane do sytuacji wsp贸艂czesnego 艣wiata. Trudno jednak doj艣膰 do g艂臋bokiego zrozumienia ogl膮danej przez nas rzeczywisto艣ci bez nazwania po imieniu korzeni n臋kaj膮cego nas z艂a." ("Sollicitudo rei socialis", czyli "Spo艂eczna troska" JPII).

PS.2
呕ycie Polak贸w by艂oby lepsze i prostsze, gdyby chcieli skorzysta膰 z list贸w i testamentu Przyjaciela (swojego i Norwida). Sama mo偶liwo艣膰 rozmowy z Nimi jest moj膮 wielk膮 偶yciow膮 nagrod膮 (z ich pomoc膮 z pos艂ami, Prezydentem RP i ca艂ym 艣wiatem - o nas i naszych sprawach).

PS.3
Zdj臋cia ko艣cio艂a jadowskiej wsp贸lnoty te偶 mi powiedzia艂y dzisiaj du偶o. Drzewo i pola - we wsi Rozalin, pomi臋dzy Annopolem a Jadowem.

pi膮tek, 26 pa藕dziernika 2012

R贸偶aniec i pytania kluczowe


„Miej czas na to, aby pomy艣le膰 – to 藕r贸d艂o mocy. 
Miej czas na modlitw臋 - to najwi臋ksza si艂a na ziemi.” 
(艣w. Matka Teresa z Kalkuty). 


Z pomoc膮 my艣li 艣wi臋tej za艂o偶ycielki Misjonarek Mi艂o艣ci Basia, opiekunka Szkolnego Ko艂a Caritas w Zespole Szk贸艂 im. Rzeczpospolitej Norwidowskiej zaprasza艂a wolontariuszy na dzisiejsz膮 modlitw臋 r贸偶a艅cowa. Przypomina艂a, 偶e cz艂onkostwo w tej organizacji obejmuje r贸wnie偶 formacj臋 duchow膮. Pojecha艂em na nabo偶e艅stwo "pa藕dziernikowe" – tak si臋 m贸wi艂o w czasach mojego dzieci艅stwa - i ja. By艂em.

Zawsze staram si臋 mie膰 przy sobie (przy duszy :-) aparat fotograficzny i karteczki do notowania.
Zdj臋cia trzy zrobi艂em. My艣li jakie艣 zanotowa艂em, chcia艂bym, 偶eby mia艂y one wag臋 pyta艅 kluczowych, kt贸re w naszej metodzie nauczania, zwanej Ocenianiem Kszta艂tuj膮cym (OK) s膮 niezb臋dne.

Co to wi臋c dzisiaj by艂o o godz.16.00 w ko艣ciele 艣w. Antoniego w parafii Wniebowzi臋cia Naj艣wi臋tszej Maryi Panny w Strach贸wce (i Rzeczpospolitej Norwidowskiej)?
- w obecno艣ci aktywnej dzieci, opiekunki SKC, oczywi艣cie ksi臋dza (proboszcza), ludzi (parafian), w ich liczbie, mnie,
- podczas nabo偶e艅stwa r贸偶a艅cowego (i podobnych, okresowych) jest wystawiony (eksponowany) Naj艣wi臋tszy Sakrament, wierzymy, ze Jezus jest w Nim obecny pod postaci膮 op艂atkowego chleba, konsekrowanego w czasie jednej z wcze艣niej odprawionych mszy 艣w.,
- do ka偶dej tajemnicy r贸偶a艅cowej wy艣wietlana by艂a na ekranie odpowiednia ilustracja,
- opiekunka SKC, Basia, czyta艂a kr贸tkie wprowadzenie, zwane rozwa偶aniem (zawieraj膮cym tak偶e intencj臋) do ka偶dej „dziesi膮tki”, dzieci m贸wi艂y „zdrowa艣ki”,
- nabo偶e艅stwo ko艅czy si臋 b艂ogos艂awie艅stwem Naj艣wi臋tszym Sakramentem, w cztery (trzy) strony 艣wiata.

Bezpo艣rednio po R贸偶a艅cu rozpoczyna si臋 msza 艣wi臋ta. Nie zosta艂em na niej, wr贸ci艂em do domu. Trudno mi, po jednej sko艅czonej formie modlitewnej, rozpoczyna膰 nast臋pn膮. Chc臋 pozosta膰 z 艂ask膮 duchow膮 dopiero co zako艅czonej modlitwy zbiorowej. 艁ask臋 mszy zostawiam sobie na nast臋pn膮 okazj臋. Rozumiem wag臋 i znaczenie mszy 艣wi臋tej, ale 艂膮czenia, nie. Jestem zwolennikiem ca艂o艣ci, wype艂niania si臋 formy. Nie mieszanie byt贸w – by艂oby bardzo dalek膮 analogi膮. Inn膮, r贸wnie dalek膮, a mo偶e nie a偶 tak bardzo dalek膮 - jedno艣膰 miejsca, czasu i akcji, nie tylko w greckim teatrze, ale w og贸le w 偶yciu. My艣l臋, 偶e dochodzi tutaj do g艂osu waga osobowego aspektu wiary. Nie tylko tre艣膰, „przedmiot” ma znaczenie, ale i prze偶ywaj膮cy podmiot.

Doskona艂y przyk艂ad takiej analizy i opisu aktu religijnego, jakim jest modlitwa r贸偶a艅cowa, daje papie偶 Jan Pawe艂 II w „Li艣cie o R贸偶a艅cu Naj艣wi臋tszej Maryi Panny”. Zwraca w nim uwag臋 na najdrobniejszy szczeg贸艂 i aspekt tej formy modlitwy, nie tylko sprawy Bo偶e i Maryjne, ale tak偶e jak najbardziej ludzkie, psychologiczne, kulturowe, a nawet i materialne.

W dzisiejszym do艣wiadczeniu tak偶e widz臋 wznio艣lejsze i przyziemniejsze akordy i barwy. Do pierwszych zaliczam udzia艂 zorganizowany szko艂y, w postaci SKC z opiekunk膮-nauczycielk膮 w modlitwie publicznej, powszechnej, w szerokiej perspektywie powszechnego powo艂ania do 艣wi臋to艣ci i rzeczywistego spo艂ecze艅stwa obywatelskiego ziemi... i nieba. Najpi臋kniejsza, najbardziej dojrza艂a forma zamanifestowania JEDNO艢CI ludzkiej, cz艂owieczej kultury, w ramach tzw. wsp贸lnoty lokalnej (szko艂膮, parafia, gmina). Tak si臋 realizuje – mow膮 fakt贸w - rozmowa o warto艣ciach w gminie!

Przyziemniejsze? - kto 艣pi nie grzeszy, kto si臋 modli (jedzie do ko艣cio艂a), te偶 nie. Wr贸ci艂em spokojniejszy, silniejszy duchem. Ma racj臋 艣w. Matka Teresa z Kalkuty.

Robi膮c zdj臋cia w ko艣ciele (odwa偶aj膮c si臋 robi膰! wbrew zakazom „111” anonim贸w), mia艂em pe艂n膮 艣wiadomo艣膰, 偶e sko艅czy艂 si臋 czas ich w艂adzy nad duszami na naszym terenie, chyba, 偶e si臋 odwa偶膮 jawnie wyst膮pi膰 z Ko艣cio艂a Katolickiego. Ich szkodliwa dzia艂alno艣膰 widz臋, s艂ysz臋 i czuj臋 na katechezach, w zagubionych dzieciach. 呕ycie przywraca normalno艣膰, ale jakim kosztem!

czwartek, 25 pa藕dziernika 2012

Wielki temat


Mam o czym pisa膰!

Wczorajszy post na Fb wart jest rozpisania! Roboczo nazw臋 ten temat "ko艣cielna i osobowo-podmiotowa strona wiary" :-)

Nadaje si臋 to  i chyba prosi - o powa偶niejsze potraktowane cho膰by  na stronie grupy "Rok Wiary (i Rozumu) w Strach贸wce". Przyszed艂 mi nawet w zwi膮zku z nim cytat z tzw. "Wierszyk贸w", dowodz膮c, ze nie jest to sprawa ad hoc, dzisiaj wymy艣lona.  Trzydzie艣ci lat za ni膮 stoi! "Co i czemu jeszcze chcie膰.... i dobra wiara... i ciebie i mnie....".

Upomnij si臋 o swoj膮 wiar臋, tzn. zawsze tak偶e o siebie! o...!!! AKT WIARY! - to nie tylko przedmiot wiary i jej tre艣膰. Nie ma twojej wiary bez twojego 偶ycia, bez Ciebie, pisanego z du偶ej litery, bo idzie o tego ciebie, kt贸ry zawsze jest, by艂 i b臋dzie na obraz i podobie艅stwo Boga!

Nie wymy艣li艂em sobie tego. By艂o mi dane, zapisa艂em, prze偶y艂em, teraz wracam troch臋 jak do w艂asnego 偶ycia po 偶yciu.

Ale nie chc臋 o tym pisa膰 jeszcze - teraz, nim nie uka偶e si臋 post z katechez poniedzia艂kowych, pewnie potem jeszcze powinienem da膰 zapis dzisiejszego dnia cud贸w i wtedy mo偶e dopiero, ale kto to wie :-)

Wiecie, 偶e ja si臋 wcale nie gniewam :-) (nie z偶ymam) na tzw ateist贸w?!  Oni te偶 maj膮 racj臋 w sprawie naszej wiary. Oni pomagaj膮 nam odrzuci膰 obrazkow膮 komiksow膮 wersj臋 wiary, z bogiem z d艂ug膮 brod膮 lepi膮cym 艣wiat i cz艂owieka z gliny.

To jest m贸j wielki temat, wielki obowi膮zek, cho膰 ju偶 wiele z niego da艂em w "艢wiadectwie polskiego katechety."

艣roda, 24 pa藕dziernika 2012

Paskudna noc


Noc by艂a czarna i z艂a. Nasz艂a mnie nawet w pewnym momencie my艣l, 偶e wszyscy,  z dominuj膮cym(?) genem wolno艣ci, kt贸rzy czego艣 chc膮 (wi臋cej) w trakcie pobytu na ziemi – s膮 nienormalni, chorzy umys艂owo. Zdeterminowani wolno艣ci膮?! Poeci, arty艣ci, papie偶 u艣miechu i papie偶 pielgrzymek... Norwid, Norwidy, i Jezus te偶!? Po to przychodz膮? - by da膰 艣wiadectwo? W pewien spos贸b - rodz膮 si臋... skazani.

Normalni s膮 ci, kt贸rzy stempluj膮 „bli藕nich”, przybijaj膮 piecz膮tki sprawozda艅, raport贸w, wizytuj膮, sprawdzaj膮 stan posiadania, a najlepiej, je艣li go pomna偶aj膮 (bardziej "mie膰"). Tylko "chorzy" patrz膮 i widz膮 inaczej, wpadaj膮 w zachwyty pi臋knem, m贸wi膮 o (duchowej zawsze) wsp贸lnocie... 偶yj膮 spraw膮 Ducha (bardziej "by膰"). 艁atwo jest tylko cytowa膰 s艂owa "z papie偶a". Realni 偶yj膮 na twardej materii (cho膰 cz臋sto - tak偶e oni - cytuj膮 Papie偶a lekko, 艂atwo i przyjemnie, egzekwuj膮c w艂adz臋!). Co dla jednych jest 偶yciem, dla innych bon-m(艂)otem.

A cuda - manifestacja absolutnej(?) Wolno艣ci - jak si臋 dzia艂y, tak dzia膰 b臋d膮. Wczoraj cudownym zawiewem ducha przenios艂em si臋 do wioski w Boliwii, gdzie robi膮 skrzypce i na nich graj膮, ca艂膮 orkiestr膮, od 250 lat, od czasu jezuickich misji, znanych ze s艂awnego filmu „Misja”, z m艂odym Robertem de Niro (i takim偶e Jeremy Ironsem).

Cudownym zawiewem ducha? Tak. I to ducha soborowego! Ojciec Kasper OFM, jest tam misjonarzem, ale jet te偶 liturgist膮 po rzymskiej uczelni. Ojciec Kasper da艂 w dniu inauguracji Roku Wiary (i Rozumu) posta na Facebooku z t艂umaczeniem cudownych s艂贸w inspiratora Soboru Watyka艅skiego II, papie偶a u艣miechu, Jana XXIII (cho膰 w艂a艣ciwym inspiratorem i sprawc膮 ca艂ego zamieszania by艂 Duch 艢wi臋ty, co jest tak oczywiste, jak dwa plus dwa...). Spyta艂em, natychmiast, w Ksi臋dze Twarzy, o fascynacje Wielkim 艢wi臋ty Soborem misjonarza z Boliwii (duch tak dzia艂a, nie pozwala czeka膰 i bezproduktywnie si臋 waha膰)! Jego odpowied藕 zna grupka spotykaj膮cych si臋 w szkole RzN w sprawach (projektu) Roku Wiary (i Rozumu). Nie mog臋 si臋 doczeka膰, kiedy b臋dziemy mogli razem przestudiowa膰 (na dost臋pnych materia艂ach audio-wizualnych) rozdzia艂 Historii Ko艣cio艂a pt. misje (redukcje po-jezuickie) w Boliwii.

Ojciec Kasper przenosi si臋 w艂a艣nie – z ca艂膮 swoj膮 wiedz膮, sercem, wiar膮 i ruzumem - do Urubicha. W艂a艣nie w Urubicha dzia艂a szko艂a muzyczna i warsztat wytwarzaj膮cy skrzypce! Mo偶na ich zobaczy膰 i us艂ysze膰 na YouTube. A nam si臋 zdawa艂o! A nam si臋 zdaje, 偶e nasze stowarzyszenia, agroturystyki, szko艂y, nawet ca艂e Mazowsze jest najinteligentniejsze, znaczy, 偶e i najkulturalniejsze na 艣wiecie :-)

A tu, nie chc膮c nikogo urazi膰, przecie偶 m贸wi臋 to tak偶e sobie -wyskakuje realna i filmowa Misja sprzed 250 lat! Osadzona w kulturze, i z kultury czerpi膮ca soki. I m贸wi do nas j臋zykiem starej tradycji, wiary, rozumu, i dnia dzisiejszego, z polskim misjonarzem w samym 艣rodku - i z nim korespondencj膮 na Facebooku. Niezbadane s膮 wyroki Bo偶e. Od-wieczne.

CUD! - i to cud daleko i wysoko ponad-lokalny, globalny, jak globalna jest Wiara i Rozum.
Boliwia to niezatarty w wyobra藕ni globalnej obraz g贸rnika zamieniaj膮cego si臋 kaskiem (i losem?) z Papie偶em_Globalnym_Polakiem. POKA呕 MI SWOJE MY艢LENIE! I wiar臋 i serce i rozum - jak bli藕niemu swemu, z dodatkowo recytowanego przykazania - najprostszej, przed-ewangelicznej pointy.
Czytanie rzeczywisto艣ci jest (nie tylko) moj膮 specjalno艣ci膮 :-)

 NERWY (CKN)

By艂em wczora w miejscu, gdzie mr膮 z g艂odu -
Trumienne izb ogl膮da艂em wn臋trze:
Noga powin臋艂a mi si臋 u schodu,
Na nie obrachowanym pi臋trze!
 *
Musia艂 to by膰 cud - cud to by艂,
呕e chwyci艂em si臋 belki spr贸chnia艂茅j...
(A gw贸藕d藕 w niej tkwi艂
Jak w ramionach krzy偶a!...) - uszed艂em ca艂y! -
 *
Lecz unios艂em... p贸艂 serca - nie wi臋c茅j -
Weso艂o艣ci?... zaledwo 艣lad!
Pomin膮艂em t艂um, jak targ bydl臋cy;
Obmierz艂 mi 艣wiat...
 *
Musz臋 dzi艣 p贸j艣膰 do Pani Baronowej,
Kt贸ra przyjmuje bardzo pi臋knie,
Siedz膮c na kanapce at艂asowej -
 C贸偶 powiem jej...

...Zwierciad艂o p臋knie,
Kandelabry si臋 skrzywi膮 na realizm
I wymalowane papugi
Na plafonie - jak d艂ugi -
Z dzioba w dzi贸b zawo艂aj膮: "Socjalizm!"
*
Dlatego usi膮d臋 z kapeluszem
W r臋ku - - a potem go postawi臋
I wr贸c臋 milcz膮cym faryzeuszem
- Po zabawie.

PS.1
Na pewno zwr贸cili艣cie uwag臋 ju偶 wcze艣niej, mo偶e od zawsze, ja dopiero dzisiaj, 偶e o faryzeuszach m贸wimy w艂a艣ciwie tylko w perspektywie cud贸w? Nie - w jakich艣 banalnych sytuacjach.

PS.2 Rzeczpospolita Norwidowska te偶 jest (ma艂ym) cudem.

wtorek, 23 pa藕dziernika 2012

Z pami臋tnika Rer贸nia-Reronia (1)


Post scriptum i nota bene na samym pocz膮tku do paru wyraz贸w i liter!


D艂ugo by opowiada膰, kto, kiedy i jak znalaz艂 jego pami臋tnik. Podobno wi膮偶e si臋 ten fakt z Jedynym Przyjacielem i wierszykowaniem lub czym艣 podobnym, kto by si臋 przejmowa艂 g艂upim Rerere... Re-Ca艂ym-Rer贸niem :-)

No wi臋c, by艂 taki. Kartki by艂y niespi臋te, fruwa艂y. Nie dawa艂y si臋 spi膮膰. Mo偶e tylko Jedyny Przyjaciel m贸g艂by? - ale nie dowiemy si臋 raczej. Na pewno nie dzi艣. Fruwa dzisiaj du偶o li艣ci jesiennych, no nie!

Jaka艣 jedna fruwaj膮ca kartka spad艂a czytatemu kiedys pod nogi:

"My艣la艂em, ca艂膮 noc, mo偶e p贸艂, o czym i jak my艣le膰. Zreszt膮, chwilami tej nocy nie 偶y艂em. Nawet nie dodam "chyba". Bo spa膰 si臋 nie da艂o. Czemu? - tego te偶 nie wiem. Tak do ko艅ca - nie wiem, bo cz臋艣ciowo - wiem. Mi臋dzy dobrem a dobrem czas ustaje. Tyle by艂o TEGO – sprawd藕cie we w艂asnych kalendarzach i pami臋tnikach. Co Wam wczoraj zapisa艂o? W艂a艣nie wczoraj, tu i tam, gdzie by艂 wczoraj wasz czas i dzianie. B艂ogo-dzianie-wspominanie-w-podzi臋kowaniach.
Mnie obrazki z wczoraj, nuty, s-kojarzenia, wi膮za艂y, sznurowa艂y sakw臋 by-To-z-Tym-o-wania. Wida膰 czasem musi przyj艣膰 taki czas. Noc wyolbrzymia? I tak, i nie. Kiedy艣 wyolbrzymia艂a strasznie, niezno艣nie, by艂 l臋k, l臋k贸w dwa? trzy? Ale nie dzi艣 i nie wczoraj. Odk膮d zjawi艂o si臋 TO. Ten? 呕e sens snu si臋 wype艂ni艂, wiecznego? - o sens? Chyba tak. Sta艂o si臋. TO si臋 sta艂o. Bo TO si臋 dzieje! Ustatecznia nas czas. TEGO si臋 nie wymy艣li, cho膰 艣lady u innych da si臋 obserwowa膰 i czyta膰, je艣li zapisali. TO jest i tyle. Zjawia si臋, gdy si臋 jaki艣 czas w pe艂ni prze偶yje, nie obejdzie si臋 w ko艂o zygzakiem. Osoby i czyny tocz膮 si臋 jak k贸艂ko i patyk z zabaw ch艂opc贸w na podw贸rkach i ulicach przed laty. Ja tak si臋 bawi艂em, najtrudniej by艂o znale藕膰 k贸艂ko, bo patyk! - phi, a c贸偶 za problem, ka偶dy mo偶e by膰 patykiem. Pardon - k贸艂kiem, albo, eh! wszystko popl膮ta艂em.

Przysz艂y w nocy fakty namacalne, widzialne, kt贸rych si臋 nie pyta "czemu si臋 dziej膮, sk膮d s膮". Ciekawe jest zawsze, jak przysz艂y? Po jakich sko-ja-rze-niach? ach! po my艣lach? - na pewno te偶. Galareta m贸zgowia ci膮gle broni艂a swojej tajemnicy, zreszt膮 wpatrywanie si臋 w 艂ama艅ce wzor贸w liter i cyfr, 偶ycia nikomu nie wyja艣ni - nie podmiotowi, mo偶e robotowi.  Ani w Marzenowie-Wy, ani pono膰 poza nim, je艣li jest co艣 poza, nie wiedzia艂 tego do ko艅ca nikt. 

No wi臋c, jak przyszed艂e艣 do mnie, obrazie z jubileuszu, z restauracji jubileuszowej w pi臋knym mie艣cie w zakolu rzeki, cho膰 od rzeki kawa艂 drogi, bo si臋 przeprowadzili jubilaci i Syn, ka偶dy w inn膮 stron臋 i z innych powod贸w. Jubileusz by艂 znad 偶ywej rzeki, restauracja - nie.
Pyta艂em Jubilat贸w o Syna, to takie oczywiste, chcia艂em zna膰 jak najwi臋cej. Wi臋c pewnie spyta艂em, sk膮d On taki jest Inny, czy zapowiedzi by艂y Im dane? i jak?
U艣miechn臋li si臋 Jubilaci, mo偶e by艂em setnym, Kt贸ry-Pyta艂. O TO pyta艂? Ich? a mo偶e czekali na to pytanie, jak zawsze czekaj膮 rodzice pyta艅 o Syna i Dzieci? By艂o tak lub inaczej, u艣miechn臋li si臋. Ojciec odpowiedzia艂, czy to dlatego, 偶e ojciec zna syna, czy tak byli um贸wieni, zwyczajem rodzinnym - kto艣 pyta, odpowiada, kto艣 s艂ucha.

By艂 zwyczajnym synem. Zwyczajna rodzina? Chyba tak, dlaczeg贸偶 by nie? - w niej nie u偶ywano s艂owa 'nie', przynajmniej trudno znale藕膰 艣wiadk贸w. Na pewno on nie u偶ywa艂. By艂 przypadkiem jeden na milion, albo na sto milion贸w, dlatego pyta艂em, jak m贸g艂bym nie pyta膰!
Ojciec opowiedzia艂, z zagadkowym u艣miechem, co dotar艂o do mnie dopiero teraz - jak robi艂 synowi 艣lady w 艣niegu. Nie na 艣niegu, na przyk艂ad or艂a, kt贸偶 phi! tego nie robi艂. Or艂a zrobi膰 艂atwo, wystarczy macha膰 r臋kami i nogami, w poziomie. Ale zrobi膰 艣lady pionowe, z g贸ry na d贸艂, do samej ziemi, by dawa艂o si臋 w nie wstawi膰 stop臋 dziecka, to nie takie proste, niewielu potrafi. Inne 艣niegi? inne czasy? inne dzieci i ch艂opy? Nie, wszystko takie samo, z pokolenia na pokolenie. Mo偶e inna wra偶liwo艣膰? mo偶e nie umiem ju偶 patrze膰? nie widz臋? nie s艂ysz臋? nie czuj臋 ju偶 tak! Mo偶e tak. To mog膮 wiedzie膰 chyba tylko ojcowie i dzieci, po latach. Po 偶yciu? Chyba tak.

M贸wi艂, ja by艂em S艂uchaj膮cym, 偶e takie by艂y wtedy 艣niegi. Z domu do ko艣cio艂a zak艂ada艂 艣lad, jak m贸wi膮 wysoko-wspinacze, by za nim m贸g艂 i艣膰 syn. Syn ma艂y, 艣niegi du偶e, mia艂 osiem-siedem lat? Syn by艂 mini-strantem, s艂ug膮 s艂ug. By艂? ju偶 wtedy? chcia艂 by膰? a co on rozumia艂? czy kto艣 pozna opowie艣膰 z jego strony?

U艣miali艣my si臋 wszyscy, dwoje, trzeci, samotrzeci, samo-dw贸ch? mo偶e czworo, mo偶e z nami by艂 wtedy jego duch? To wa偶ne, 偶eby by艂 艣miech serdeczny, 艂atwiej potem stawia膰 nast臋pne pytania. Czy to ju偶 koniec? wspomnie艅-opowie艣ci o dzieci艅stwie jego, moim, twoim, naszym. Nie, by艂a jeszcze jedna, zagadkowa. W niej do dyrektora jakiej艣 szko艂y puka Kto艣! Puk-puk.
- A to Ty, czemu si臋 tak skradasz, wchod藕.
- Ja, bo prosz臋 pana chc臋 prosi膰...
- O co znowu tym razem, mo偶e pierwszy raz?
- 偶eby pan dyrektor podzieli艂 si臋 moimi stopniami z moimi kolegami
- Co? - jakimi stopniami, z kim, m贸w, ca艂y jestem zdziwiony, jakiem dyrektor od wielu lat, od st贸p, do g艂贸w, teraz tylko w Ciebie zapatrzony i dla ciebie w tym za-s艂uchaniu ca艂y. Nawet sam swoje dzieci艅stwo mam ju偶 przed oczami, w jednej chwili, jak cud, tak w lot!
- bo oni nie maj膮 takich stopni jak ja, a ja mam du偶o, to mo偶e im dam, pan dyrektor podzieli si臋 moimi stopniami
- ale po co im swoje stopnie chcesz da膰
- bo oni nie maj膮, mo偶e im nie starczy, na dw贸ch, do nast臋pnej klasy, a jak we藕mie pan moje, to starczy dla trzech

艢miech ucich艂 by艂 nagle. We mnie, w nich, wiadomo, 偶e cisza dopowie najwi臋cej. I gr贸b, urna, pami臋膰. 
Oj, gdyby s艂yszeli, zobaczyli, przejrzeli na wylot  mnie teraz Wy-Marz臋cinianie - rozgl膮dam si臋 przed nimi, bo nie za, nawet w my艣lach i we 艣nie - to, e! na pewno by si臋 za-偶echn臋li, jak zwykle na mnie:
- siewco nienawi艣ci won z-z-t膮-st膮d-pami臋ci膮 zn贸w b臋dzie wyje偶d偶a艂 i te偶-to偶-samo艣膰-samo-mo艣膰 nam wy-mawia艂!- nawet zza grobu i urn! Te swoje znienawidzone przez nas serdecznie sycz膮ce ohydne s艂owa, nam b臋dziesz wciska艂 wszystkimi porami ziemi i nieba, za 偶ycia i po. 

Bez-to偶-samych Wy-Marz臋cinian Utopistych krew z艂o艣ci inter- i bez-interesownej, zdawa膰 by si臋 mog艂o, tak chcieli by s艂ysze膰 i widzie膰 sami siebie, zalewa艂a, cho膰 bez-inter chyba nie ma. Zawsze jaki艣 interes mieli na oku, Oni-Wy-Marz臋cinianie Utopi艣ci - innymi literami czasem sobie co艣 notowa艂em wewn膮trz bardzo w艂asnych notatek.

W nocy bez-sennej, bo po co, ani si臋 dawa艂o, a i szkoda by艂o spa膰, obraz za obrazem sun膮艂, oko艂o mych kolan, g艂owy, muzyki nieziemskiej, kt贸r膮 podsuwa艂 Inny znajomy bez-senny poznany w t臋 w艂a艣nie, a nie inn膮, noc. S膮 rejestratory, chipy, co z tanio艣ci膮 troch臋 si臋 kojarz膮, wszystko podobno mo偶na pods艂ucha膰, ods艂ucha膰, podejrze膰, co wcale nie jest ch臋ci膮 ogl膮dania Prawdy-Nie-powtarzalnej-Nie-do-podrobienia, ale podejrzewania bli藕niego. 'Bli藕ni' - takiego dziwnego s艂owa u偶ywa艂a ich Ksi臋ga Pierwsza, tak ich m臋drcy i podobno na 艣wiecie poza, w kt贸ry tak samo serdecznie nie wierzyli, m贸wili. Znali jednak to s艂owo, tego si臋 nie wymawiali, to trzeba im przyzna膰, wszystkim Wy-Marz臋cinianom. 
Machn臋li-by r臋k膮 nawet na tego niedojd臋-bli藕niego, byle im ci膮gle nie wypomina艂 tej dziwnej to偶-szo艣ci-samo. Bli藕ni to jaki艣 wytrych do czego, wszystkiego? -  wiadomo, 偶e jak od Wszystkiego”, to do niczego i ju偶! Wy-Marz臋cinianie tak uwa偶ali i mi臋dzy sob膮 wymieniali wy-mowne spojrzenia, bo rozmawia膰 si臋 bali – zw艂aszcza przy tych, kt贸rym 偶ycie przyklei艂o s艂owo 'bli藕ni' - wi臋c ju偶 z nikim nie chcieli, bo-by znaczy艂o, a mo偶e samo 'by', 偶e jako艣 musieli-trzeba-by wej艣膰 do, nie-rozpoznanej przez nich do tej pory, przestrzeliny-publicznie - wcale nie prywatnej -  danej ka偶demu z nich, skoro si臋 narodzi艂. Stukali si臋 tylko czasem - szyde艂kuj膮c palcami odwrotne znaczenia s艂贸w - po zewn臋trznym czole – 'b艂a藕ni', 'b艂aznowie', niech im si臋 nie bli藕ni ich wstyd.

S膮 przecie偶, podobno, wiedzieli ich informatorzy i jakie艣 ich s艂u偶by tajne, metody by sprawdzi膰, kto do kogo, o kt贸rej porze. Ten Nowy zna 艂acin臋 i grek臋 i j臋zyk Joshua z Galilei, i Niemca, kt贸ry nobelskie wyr贸偶nienie dosta艂 po dwudziestu czterech latach czekania, albo, kto i jego!? tam - po ilu i czy na pewno czekania - wie. Muzyk臋 nieziemsk膮 hymn贸w, pie艅, aklamacji wiary, nadziei, t臋sknoty do Mi艂o艣ci, kt贸ra wiadomo i jak spada na cz艂owieka szukaj膮cego. Widocznie Inny, nowy znajomy, te偶 co艣 prze偶ywa艂 tej wczorajszej nocy. Pomaga艂 tym mnie, nie zatrzyma艂 dla siebie. TO! cudem jest w oczach moich. To te偶.

PS.
Nie b臋d臋 u艂atwia艂... przecie偶 nikt nie musi.

poniedzia艂ek, 22 pa藕dziernika 2012

Wymarzeny Utopiste (3)


Zrobili z Reroniem to, co ich przodkowie z pewnym Durandem z pewnego Pychowa. - „jak on 艣mia艂 by膰 taki dokuczliwy wobec pot臋偶nego wroga! - dlaczego si臋 nie ugi膮艂? O! niedoczekanie jego i domu ca艂ego, my mu poka偶emy”. O艣lepili, og艂uszyli, j臋zyk mu obci臋li, c贸rk臋 doprowadzili do ob艂臋du. Mieli dzisiejsi Wy-Marz臋cinianie swoje wzory. Ich dzieci, nie wszystkie, z ilu艣 tylko rodzin, bawi艂y si臋 starym Rer贸niem, biegn膮c za nim i wo艂aj膮c, „uciszy膰 go, uciszy膰 - siewca nienawi艣ci”. Starsi mieszka艅cy, b臋d膮c 艣wiadkami uciechy ma艂ych dzieci, tylko si臋 u艣miechali - niech ma za swoje, gorszyciel.
Kiedy艣 poszczuli go psami. Uciek艂, ale zmi臋ta karteczka wypad艂a mu z kieszeni. Dzieci podnios艂y, najstarszy z nich, najbardziej czytaty pr贸bowa艂 odcyfrowa膰 litery, ale nijak nie sz艂o. Na pierwszej stronie, wed艂ug jego czytatej m膮dro艣ci, by艂o nagryzmolone co艣-cu艣, jak:

nie syp ob艂臋du ludziom pod nogi
oni id膮 w kurzu i nic ju偶 nie widz膮
my艣li zarannej b膮d藕 ros膮 i wiatrem

niech wiatr my艣li ich twarze owionie
niech popio艂y odmiecie
偶eby z rosy my艣li
ziele艅 prawdziwie si臋 zazieleni艂a
ziemia zapachnia艂a

A po drugiej stronie, o dziwo, nawet kartka z Rer贸niowego notesu mia艂a r贸偶ne strony, by艂y napa膰kane nie mniej g艂upie s艂owa - rozumieli pi膮te przez dwudzieste – ale nawet nie pr贸bowali z-rozumie膰, bo skoro to Rer贸艅 napisa艂, to musia艂o by膰 g艂upie i bagienne. Na szcz臋艣cie, po drugiej stronie by艂o mniej s艂贸w i najbardziej czytaty w艣r贸d dzieci, a mo偶e i w ca艂ej wsi, nie musia艂 si臋 d艂ugo m臋czy膰. Po paru zacz膮tkach, przerywaniach i sapaniach wyduka艂:

taki -
zagubiony i zgubiony
szukaj膮cy i szukany
sierota Bo偶y

- Widzicie, on ma nie-po-kolei w g艂owie, przecie偶 tu nie ma 偶adnego sensu, same g艂upoty! Tryumfowa艂 czytaty, wszyscy tryumfowali. - Nareszcie mamy do-wody, krzykn臋li doro艣li 艣wiadkowie. Ale dlaczego wyrzucili znalezione dowody do rowu? - wtedy si臋 jeszcze nie zastanawiali. Potrzeba zwyci臋stwa i jakiego-b膮d藕 sukcesu, by艂a silniejsza od my艣lenia. Tryumfowali. Wystarczy. Tryumf nad znienawidzonym wrogiem by艂 silniejszy od rozumu.

Reru艅 Amytyk贸s, bo i tak膮 odmian臋 imienia tam znano, co by o nim powiedzie膰 – by艂 taki, 偶e nie umia艂 nienawidzi膰. Samo to 艣lepe, niewidz膮ce 艣wiata ni cz艂owieka s艂owo, by艂o mu obce i brzmia艂o nieswojo. Unika艂 go w swoim j臋zyku codziennym i od艣wi臋tnym - pisanym. Bo co to by mia艂o znaczy膰 nie-na-widzi膰? Dla niego, mo偶e i nie tylko dla niego, ale jak wiadomo Wy-Marz臋cinianie do takich temat贸w zawsze si臋 odwracali plecami i nikt nie wiedzia艂, co naprawd臋 my艣leli, wi臋c - dla niego by艂 to be艂kot podsuni臋ty ludziom przez jakiego艣 wroga, niechybnie duchowego. Bo jakiego innego? Kto m贸g艂by tak powywraca膰 najnormalniejsze s艂owa, 偶eby co innego znaczy艂y, a nawet zabija艂y: „widzie膰”, „na”, a nawet negacyjne „nie”?
:
- widzie膰, widzia艂em, widzia艂y, a nawet widz膮cy – c贸偶 w tym niezwyk艂ego?
- to samo z: na, pod, w, nad i tak dalej, dalej
- a nawet z: nie, bo jak powiedzie膰 bez niego nie-pok贸j
To prawda, 偶e w „nie” bierze pocz膮tek ka偶dy negacjonizm, nie-kt贸rzy nie potrafi膮 nie negowa膰. Ale, ale - Rer贸nie, Reroniu, ty te偶, bo ka偶dy z czasem zaczyna u偶ywa膰 s艂贸w i czynno艣ci na „nie”. Na przyk艂ad, nie id藕: bo tam bij膮, nie - to parzy, nie - skaleczysz si臋. Nie-mo偶esz, zw艂aszcza wychowuj膮c. Nie da si臋 bez 'nie' u偶ywa膰 j臋zyka, cho膰 ka偶de 'nie' powiedziane drugiemu cz艂owiekowi zostawia 艣lad, zw艂aszcza po-ranny. W zaraniu dziej贸w by艂o niepotrzebne, znane tylko dwojgu ludzi i to ze s艂yszenia „nie zrywaj tego owocu”, to by艂a Bo偶a Ekologia, tak m臋drcy m贸wili i tak zapisane by艂o w ich najwa偶niejszym podr臋czniku „Wszystkiego”. Albo "Od Wszystkiego" i  dla wszystkich. 
Wszystko si臋 zmieni艂o od czas贸w starodawnego Aina, kt贸ry z zazdro艣ci zabi艂 Pierwszego Brata. To by艂 temat tabu, obchodzili go jak bagno, cho膰 kiedy艣 s艂awny zielarz w臋drowny zach臋ca艂, nie b贸jcie si臋, niech si臋 nie trwo偶y serce wasze, podejd藕cie do historii Aina i Pierwszego Brata, i rozmawiajcie o tym. M贸wi艂 jeszcze, cho膰 sk膮d m贸g艂 to wiedzie膰 - taki sam cz艂owiek i sam bratem czyim艣, a mo偶e skoro taki w臋drowny, to wszystkich? Bo z ka偶dym rozmawia艂 jak z bratem, co nawet Wy-Marz臋cinian zastanawia艂o czasami, ale wierni swoim prawom bali si臋 o tym rozmawia膰. Ba! ani pisn臋li. Ale z ty艂u g艂owy mieli s艂owa zielarza, 偶e taka rozmowa jest jak zielarstwo najprawdziwsze, 偶e mo偶na wyci膮g z opowie艣ci zrobi膰 i u偶y膰 jak lekarstwa. Jak najlepsze lekarstwo dzia艂a - tak m贸wi艂, nawet tego i owego przekonywa艂, przy szklaneczce swojego wywaru – wierz mi to dzia艂a jak lek-lekarstwo, nie b贸jcie si臋 z艂ego, wasza rozmowa ma moc uleczy膰 z niejednej choroby, nie-jednego. Ale musi to by膰 wielka serdeczna rozmowa, bez podejrze艅 i os膮dzania. A tego w艂a艣nie w Wy-Marzenowie Utopistym nie lubili, nie chcieli i unikali jak ognia i najgorszej zarazy.

Od strasznego zdarzenia Aina i Pierwszego Brata 'nie' si臋 najpierw zal臋g艂o w ich okolicy, gdzie to? - nikt nie wie, ale zaraz potem si臋 upowszechnia艂o, upowszechnia艂o, roz-przestrze艅-zagarnia艂o-zagarnia艂o, a偶 sta艂o si臋 lustrzanym odbiciem 'tak'. Niestety. Wielkie to jest i by艂o i b臋dzie 'niestety', chyba na miar臋 wielko艣ci odrzucanej przez Wy-Marz臋cinian rozmowy, kt贸ra leczy. R贸偶ne s膮, co do tego, teorie i zdaje si臋, Reru艅 i to o nich wiedzia艂. Oczyta艂 si臋 kiedy艣, opatrzy艂, na-my艣la艂, na-wy-czuwa艂-widz膮c bez 'nie', a mo偶e znalaz艂 jak膮艣 ukryt膮 bibliotek臋 na bagnach i metod臋 tajemn膮 patrzenia, s艂uchania, my艣lenia, kto go tam wie. Kon-bagienny by艂 zatem dla wielu, od zawsze do dzisiaj i kropka i niech tak zostanie.

Ale nie da艂o si臋 udowodni膰, 偶e nienawidzi, cho膰 wielu si臋 stara艂o. M贸wili tak g艂贸wnie lid-bez-erzy bez-o-prawia, ci, co uwierzyli z艂emu, kt贸ry prawa rwie. Wi臋kszo艣膰 powtarza艂a bez-my艣l-nie za nimi, bo si臋 ich ba艂a, podejrzewali nawet, 偶e bez-liderowie(erzy) mog膮 mie膰 konszacht (w liczbie pojedy艅czej, na Rer贸nie starczy) ze z艂em, kt贸re gada i rz膮dzi duszami. Normalny cz艂owiek nie m贸g艂 wda膰 si臋 w rozmow臋 z lid-bez-ederami, 偶eby w膮tku nie straci膰 i siebie jako艣 nie zgubi膰, albo w膮tku nie zgubi膰, a siebie zatraci膰, tak pokr臋cona by艂a, a zarazem spleciona w ko艂tuny s艂owne przepisami ich prawa. Normalny Marz臋cianin m贸g艂 tylko zrobi膰 przy nich oczy w s艂up, a co g艂upszy g臋b臋 otworzy膰, wy-rzeka膰 co艣 jak, ano-ano-ano i odej艣膰 zm膮cony. Kto si臋 z nimi spotka艂 - nawet mimochodem - i wda艂 w rozmow臋, przewa偶nie zm膮cony odchodzi艂. Mieli oni jednak spor膮 grup臋 wyznawc贸w, powoli stawali si臋 jakby religyj膮 miejscow膮. M膮drzy wiedzieli, 偶e nie mog膮 rzeteln膮, po bo偶emu i ludzk膮 're-ligio-m', 偶e mog膮 tylko sek-od-sekatorzy膰, ale bali si臋 tego nawet g艂o艣niej pomy艣le膰. Zawsze ich pod tym wzgl臋dem dobrze uczyli i wychowywali, 偶e re-ligio 艂膮czy, a sekator od-cina. Mo偶e to powtarzali za zielarzem w臋drownym? T臋sknot膮 odepchni臋t膮?

PS.
Nie mog臋 oderwa膰 aparatu i kamery od oka. Tyle dobrych, pi臋knych rzeczy si臋 dzieje. W szkole (dzi艣 CARITAS), na zewn膮trz, na ulicach, drogach, wok贸艂 ko艣cio艂a i Matki Bo偶ej Strachowie艅skiej, kt贸ra nas-mieszka艅c贸w wzi臋艂a pod obron臋 w nazwie parafii, w figurze przy „gminie” (znaczy budynku urz臋dowym), albo pomi臋dzy „star膮” i „now膮” gmin膮, przy mapie i w niejednym Ogrodzie.

Fotografuj臋 boisko i Orlika, kt贸re kusz膮 kolorami ka偶dy czu艂y aparat i oko. Staram si臋 to robi膰 na gor膮co, jak si臋 dziej膮. Zauwa偶y膰 i dopyta膰 buduj膮cych o kolejny etap prac. Teraz sypi膮, wczesywuj膮 piasek kwarcowy, potem po艂o偶膮 gum臋. Pi臋kno mnie prowadzi, przez ca艂e 偶ycie, nie polityka. Pi臋kno obraz贸w, znacze艅, dobrych s艂贸w, sensu ka偶dego, nie tylko w naturze, tak偶e w ludzkiej pracy i wszelkiej dzia艂alno艣ci (kulturze). Fides et ratio. Ciesz臋 si臋 za ka偶dym razem, gdy mog臋 pokaza膰 ich 艣lad w naszym 偶yciu (osobistym, rodzinnym i tzw. wsp贸lnoty lokalnej: szko艂a, parafia, gmina...)

Dziwn膮 rzecz zaobserwowa艂em przy (dzisiejszej) okazji. 呕e (ja) umiem si臋 cieszy膰 ka偶dym dobrem i pi臋knem, bez wzgl臋du, kto je wymy艣li艂, zaplanowa艂, przeg艂osowa艂 (w parlamencie, radzie lub innych cia艂ach statutowo-ustrojowych) i wykona艂. Ale jacy艣 Oni tak nie potrafi膮. Ciesz膮 si臋 tylko sami sob膮 i swoimi pomys艂ami. To politycy (wszystkich szczebli). Ja czuj臋 si臋 raczej „dusz膮 artystyczn膮”.

W naszej tzw. wsp贸lnocie lokalnej, na przyk艂ad, owi Oni nie potrafi膮 si臋 cieszy膰 wielk膮 histori膮 gminy, w tym - wielk膮 spraw膮, kt贸ra si臋 dokona艂a w艣r贸d nas, na tej ziemi, 30 lat temu, w chwili, kiedy Polska - natchniona Papie偶em-Polakiem - podnios艂a g艂ow臋 i upomnia艂a si臋 o godno艣膰 i wolno艣膰 cz艂owieka, Ojczyzny, gminy, o sens 偶ycia i pracy we wsp贸lnocie 偶yczliwych ludzi po艂膮czonych j臋zykiem, wiar膮, tradycj膮 rozumn膮 i rozumn膮 wiar膮, a nawet ka偶dego z nich, tak lub inaczej.

Kto艣 wybudowa艂 niewidzialny MUR wrogo艣ci w Strach贸wce, ale tylko w jedn膮 stron臋 - DO TEGO CO BY艁O, i do tych, kt贸rzy byli, s膮 i pozostan膮 wierni WARTO艢CIOM. Mury si臋 bior膮 sk膮d? - wiadomo, z zawi艣ci polityki, by by膰 bardziej znacz膮cym. Kain jest ich pierwowzorem.

Jak Ich rozpozna膰? Po tym, mi臋dzy innymi, 偶e na ka偶dym polu swojej dzia艂alno艣ci nie chc膮 rozmawia膰 z innymi. To ich ZNAK ROZPOZNAWCZY.

niedziela, 21 pa藕dziernika 2012

Wymarzeny Utopiste (2)


O Wymarzenach Utopistych warto wiedzie膰 i to, 偶e w starych dokumentach mo偶na znale藕膰 form臋 'Marzenowo Utopiste', a nawet 'Wy-Marzenowo', co w konsekwencji dawa艂o kr贸tsz膮 nazw臋 'marzenianie' lub 'marz臋cinianie' na mieszka艅c贸w, co nieraz i dzi艣 wyst臋puje w urz臋dowych dokumentach, i jest nadal w do艣膰 powszechnym u偶yciu, co wynika z normalnej u ludu tendendencji do skracania d艂ugich nazw 'wymarzenianie?' i upraszczanie ich wymowy.

W Wymarzenowie Utopistym dzia艂a艂 s膮d, na mocy ustanowienia-ukazu jeszcze z czas贸w cara, kt贸ry by艂 przed laty w艂adc膮 absolutnym ca艂ej krainy. Inny to by艂 s膮d ni偶 wszystkie, ale Wy-Marzen贸w (forma Wy-marzen贸w, w kt贸rej drugi cz艂on nazwy pisany by艂 z ma艂ej litery, nigdy si臋 nie przyj臋艂a) by艂 tak偶e inn膮 krain膮. Jej inno艣膰 potrafi艂a si臋 zaprezentowa膰 przy r贸偶nych okazjach, w wielu dziedzinach 偶ycia, ale najbardziej widoczny by艂 zwyczaj nic-nie-m贸wienia-publicznie o swoich, zw艂aszcza najwa偶niejszych sprawach.

Wszyscy milczeli jak gr贸b "w dziedzinie publicznej" jak to si臋 wtedy u nich nazywa艂o. Inno艣膰 ich s膮du polega艂a na tym, 偶e nie musia艂 si臋 zbiera膰, by wyda膰 wyroki. W dziedzinie zwyczajowego - nikt nie m贸g艂 twierdzi膰, 偶e nakazanego, nie by艂o przecie偶 na to dokumentu - milczenia, s膮d dzia艂a艂 najszybciej i bezwzgl臋dnie. Pot臋pia艂 od razu, bez zb臋dnej zw艂oki "od r臋ki", ka偶dego, kto odwa偶y艂 si臋, albo niebacznie, z zapomnianego w艣r贸d marz臋cinian utopistych ludzkiego odruchu, odezwa艂 si臋 w sprawie publicznej. S膮d powszechny krainy orzeka艂 o takim, 偶e jest siewc膮 nienawi艣ci i skazywa艂 na niebyt. Niebytem by艂a banicja wewn臋trzna i przemilczanie, urz臋dowe i prywatne. W tym marz臋cinianie i ich w艂adza byli biegli i przedziwnie m膮drzy, bo wiedzieli, 偶e jest jaka艣 tajemnica mowy odziedziczonej po nieznanych przodkach, bo chyba nie od jakiego艣 poprzedniego gatunku, kt贸ry mieszka艂 na ich terenie - tajemnica truj膮cych s艂贸w, te im tylko zosta艂y, ale kiedy艣 podobno by艂y te偶 s艂owa 偶ycia. Tajemnicza mowa? Bagienna? Bagno? Par贸w? Szuwary? Z szuwar贸w kiedy艣 wyszed艂 Kto艣, ale o tym cicho, sza, na razie.

Wy-Marz臋cinianie z dawnej 艣wietno艣ci przodk贸w i gatunku wzi臋li tylko t臋 jedn膮 czarn膮 stron臋 ich mocy - 偶e s艂owo zabija. Cho膰 i to powinienem powiedzie膰 na samym pocz膮tku, 偶e byli to w osza艂amiaj膮cej wi臋kszo艣ci bardzo mili ludzie i bardzo porz膮dni. Ta jedna przywara ich tylko dopad艂a i to nie z ich winy, 偶e bali si臋 m贸wi膰, bo przyj臋li panuj膮ce i wygodne dla osza艂amiajcej wi臋kszo艣ci zwyczaje, no i zapewne znielubili my艣lenia, boby im ci膮gle co艣 wypomina艂o.

I tak zwyczaj i s膮d milcz膮cego pot臋piania sta艂 si臋 dla nich jednym, by艂 po prostu ich zwyczajnym 偶yciem. Ka偶de s艂owo niebaczne, przez kogo艣 u偶yte w sprawach publicznych, nawet nie ci臋偶arne wag膮 danej rzeczy, ot tak, wymskn臋艂o si臋 komu艣, jako lekki, albo g艂upi 偶art, burzy艂o ich 艣wiat! Zagra偶a艂o jedno艣ci ich wierze艅 i prze艣wiadcze艅, przed-przed-przed-potopowych, sprzed cara. By艂o dla nich trz臋sieniem ziemi, kt贸re podobno si臋 zdarza艂y w innych cz臋艣ciach globu. 艁ama艂o fundamenty ich nad-budowli, kt贸r膮 swoj膮 ci臋偶k膮 prac膮 i obowi膮zkowo 'znojem' tworzyli dla siebie i dla dzieci swoich. Czcili t臋 jedno艣膰, innej chyba ju偶 nie rozumieli, ca艂kiem o innej - tej kt贸ra by艂a na pocz膮tku - zapomnieli i ju偶(?) jej nie chcieli. Zanik艂a u nich taka wrodzona gatunkowa potrzeba. Mieli nawet pomys艂, by wykre艣li膰 jedynk臋 ze swoich podr臋cznik贸w algebry, ale od艂o偶yli jeszcze t臋 uchwa艂臋 swojego najwy偶szego zgromadzenia - i s膮du zarazem - na p贸藕niej. Chcieli wcze艣niej doko艅czy膰 inwestycyje, co te偶 by艂o obcym s艂owem, ale nie wszystkie nowe s艂owa im si臋 nie podoba艂y. Niekt贸re s艂odko brzmia艂y i wszystkim, a偶 si臋 oczy 艣mia艂y na ich d藕wi臋k.

Dlatego s艂owa Amytyk贸sa, jakiego艣 zuchwa艂ka, os膮dzonego ju偶 przecie偶, na zawsze i na wieki, kt贸ry w swojej g艂upocie i bezczelno艣ci 艣mia艂 nie uznawa膰 do ko艅ca panowania nad sob膮 innych mieszka艅c贸w, na urz臋dach i bez urz臋d贸w, ale przede wszystkim ich przekonania o swojej racji i o przywileju-nadaniu im przez cara? a mo偶e jeszcze kogo艣 innego? ludowej w艂adzy i zwyczaju, 偶e tak w艂a艣nie ma by膰, by艂y najwi臋kszym zagro偶eniem 艣wi臋tego spokoju Wy-marz臋cinian utopistych.

- "S艂owo-to-fobia" (pisane razem jako "s艂owotofobia" lub z hyphenem, hyphenation nie jest takie g艂upie i u偶ywane cz臋sto przez poet贸w i pisarzy) ich zniszczy, 艣mia艂 si臋 kiedy艣 podobno sam do siebie, pod swoimi ohydnymi w膮siskami Amytyk贸s - kto艣 s艂ysza艂 i powt贸rzy艂 komu艣, ale nigdy nie by艂o wiadomo, kto komu. Amytyk贸s, wiadomo, pos艂ugiwa艂 si臋 dziwnymi s艂owami, rzuca艂 je po prostu z r臋kawa.
- Chcecie by膰 jak bogowie, wszystko ma si臋 sta膰 przez was, i od was bra膰 pocz膮tek, dlatego nie chcecie - wyparli艣cie si臋 - tego, co by艂o przed wami. Tak potrafi艂 podobno powiedzie膰 do Kogo艣, co tak偶e pods艂ucha艂 kto艣, kto艣 doni贸s艂 drugiemu, pewnie i na urz臋dy, ale nie wiadomo na pewno. Kto? Komu? - "s艂owo-to-logia" ("s艂owotologia"?) wraca艂a bocznymi drzwiami, ale tylko w domowym zaciszu, podejrzeniami nieustannymi niszcz膮c mir domowy wielu? niewielu? kto by ich tam rozezna艂, tych Wy-marz臋cinian utopistych.

Amytyk贸s z艂o艣liwy powiedzia艂by niechybnie na t臋 okoliczno艣膰, ci膮gle nowych pocz膮tk贸w wszystkiego od niczego, 偶e chc膮 spa艣膰 jak zgni艂e ul臋ga艂ki ze spr贸chnia艂ego drzewa, ale tego te偶 nikt nie m贸g艂 potwierdzi膰, nie by艂o na to dokument贸w.
On za to m贸wi艂 sam - g艂o艣no i wobec ka偶dego - 偶e stokro膰 bardziej wola艂by odgrzebywa膰 mow臋 przodk贸w o s艂owie, kt贸re nie zabija, ale daje 偶ycie. Podobno s膮 takie, ale kto by tam wierzy艂 siewcy nienawi艣ci. Niecnota milczenia mieszka艅c贸w i w艂adzy ustawowej, wynosi艂a si臋 prawie pod przelotne chmury, bo nie pod niebiosa, gdzie mieszka艂 inny od wszystkiego, co by艂o im znane, Jeden, nad cnot臋 m贸wienia prawdy. T臋 inno艣膰 krainy Wy-Marzenowa Utopistego dostrzegli wreszcie inni, zza ich granic i zacz臋li, tu i 贸wdzie, m贸wi膰 o gro藕nym wirusie deprawacji publicznej, odwracania znacze艅, fa艂szywych nowych pocz膮tk贸w, fa艂szowania historii i sumie艅. Wirus innej e-boli? Zacz臋艂y dochodzi膰 g艂osy, 偶e 艣wiat, kt贸ry chce od nas si臋 uczy膰 i nas podziwia, nie jest w stanie zrozumie膰, nie mitycznego cara, bo nikt o nim w 艣wiecie nie s艂ysza艂, ale jego wiernych poddanych, nawet po艣miertnie, kt贸rzy depcz膮 nawet 艣wiat艂o na drodze. Niekt贸rzy poznali smutn膮 prawd臋, 偶e 艣wiat艂o mo偶na zmiesza膰 z cieniem, i 偶e du偶o jest bagien 'realnych' – w ich czasach niekt贸rzy drobiazgowo dbali o rozr贸偶nienie od 'wirtualnych' - w Wy-Marzenowie Utopistym.

G艂osy z zewn膮trz zwr贸ci艂y uwag臋 Rer贸nia na bagno bagien, na ontologij臋. G艂os tego bagna mu – tylko?! - powiedzia艂, b贸jcie si臋 Boga ludzie, co robicie! wy mo偶ecie si臋 wyklina膰, os膮dza膰, wyklucza膰, nikt was nie zrozumie, ale wasze dzieci nie zrozumiej膮 艣wiata, w kt贸rym 偶yj膮, a 艣wiat ich. 呕aden ojciec, ani matka nie podaj膮 kamienia, gdy dzieci czekaj膮 na chleb. Chlebem jest prawda.

Czy wiecie, 偶e na jednym z grob贸w na miejscowym cmentarzu jest kamie艅 z napisem „skoro wy nie chcecie, ja wo艂a膰 b臋d臋 dzieje Ojczyzny, a w niej Wy-Marzenowo Utopiste, tworzone przez ka偶dego jej syna i ka偶d膮 c贸rk臋 od setek lat ! Krzycz臋 ka偶d膮 liter膮 prawd臋 o 偶yciu i 艣mierci, o zapomnianej i zapoznanej osobie cz艂owieka stworzonego na obraz i podobie艅stwo Najwy偶szego, nie cara, wo艂am z g艂臋bi samego siebie i z ca艂ej g艂臋bi tego tysi膮clecia 'pami臋膰 i to偶samo艣膰', innej nie znajdziecie”. Rero艅 go widzia艂. Nawet on wr贸ci艂 z cmentarza wstrz膮艣ni臋ty.

PS.1
Post scriptum albo nota bene, Kanada mnie najbardziej podtrzyma艂a wczoraj w bycie, Dominique, kt贸ra studiowa艂a Beaux-arts w Montrealu.

PS.2
Facebook na r贸偶ne sposoby pomaga nam w 偶yciu i w dobrym wychowaniu. Przypomina o urodzinach (tak偶e pos艂a RP) i podpowiada „napisz co艣 na powitanie ka偶dej nowej osoby w grupie „Rok Wiary(i Rozumu) w Strach贸wce”. Na razie si臋 nie przepracowa艂em, ale za to wys艂a艂em s艂owo i obrazek 偶ycze艅 dla solenizantki Uli, na skutek posta jej brata - ksi臋dza :)

sobota, 20 pa藕dziernika 2012

Wymarzeny Utopiste


Wierzcie, albo nie, ale jest taka gdzie艣 gmina. Jest takie miejsce na ziemi.
Wszyscy tam o czym艣 marz膮, jak ka偶dy homo homo sapiens. R贸偶ne maj膮 marzenia, jak r贸偶ni s膮 mieszka艅cy ka偶dej gminy - w Polsce i na 艣wiecie. Jest i nie jest? Wszystko jest mo偶liwe w marzeniach, zw艂aszcza w Wymarzenach Utopistych. Oni maj膮 sw贸j gen. 
Nieraz to si臋 podobno zdarza na jakim艣 terenie. Czasem nie jest to gmina, ale co艣, gdzie艣. R贸偶ne j臋zyki r贸偶nie nazywaj膮. Mo偶e by膰 dumne hrabstwo, kalifat, emirat, gdzie indziej okr膮g, mo偶e obw贸d. 艁膮cz膮 si臋 czasem, tu i 贸wdzie, w wi臋ksze ca艂o艣ci, powiaty, 艣r贸dziemia, landy, autonomie i inne normalne, albo dziwotwory.

Co艣, kto艣 je nazwa艂 kiedy艣, od czego艣, po jakie艣 'dlaczego', ale rzadko kto sobie z mieszka艅c贸w zadaje pytanie, po co. S膮 zapracowani, wiecznie zaambarasowani jakimi艣 obowi膮zkami, nie maj膮 czasu ni ch臋ci na my艣lenie. Pami臋膰 i to偶samo艣膰 nie jest ich pierwsz膮 potrzeb膮, a nawet je艣li gdzie艣 zbyt mocno za艣wita, staje si臋 problemem. Ich pierwsz膮 potrzeb膮 jest materia.
Nie materia 偶ycia, bo ta za bardzo kojarzy si臋 z duchem my艣lenia, z my艣leniem duchem, a to ju偶 par贸w – tak m贸wi膮 - a gdzie indziej nazywaj膮 bagnem. Parow贸w i bagien boj膮 si臋 prawie wszyscy mieszka艅cy Wymarzen Utopistych. Ma to korzenie w miejscowej legendzie, kt贸ra sta艂a si臋 prawie miejscowym mitem, 偶e tam przepad艂y przed wiekami ca艂e karawany kupc贸w i w臋drowc贸w, w drodze po skarby i wiedz臋 - na Wsch贸d.

O tym strasznym miejscu m贸wili im wszyscy od dzieci艅stwa, ciotki, wujkowie, kto im si臋 nadarzy艂 w blisko艣ci pokrewie艅stw lub s膮siedztwa. Wszyscy starali si臋 wi臋c obchodzi膰 ka偶de bagno z daleka. Z czasem tak si臋 porobi艂o, 偶e wszystko, co nieznane, nazywali bagnem, a szczeg贸lnie t臋 obrzydliw膮, ob艣lizg艂膮 besti臋, kt贸ra tam si臋 skry艂a, cho膰 nie wiadomo, odwieczna ona by艂a, czy sk膮d艣 przyby艂a. By艂 to wed艂ug nich – tak jak w legendzie - ni w膮偶, ni smok. Potw贸r, na pewno.
Mieli nawet na niego swoj膮 nazw臋, co艣 w ich j臋zyku jak „s艣艣wiado艣艣mo艣膰”. Sycza艂o, 艣wiszcza艂o ju偶 przy pr贸bie wymowy, wi臋c nie dziwota, 偶e rzadko j膮 wymawiali i nie mieli jednej obowi膮zuj膮cej formy, kt贸rej mogliby naucza膰 w swoich szko艂ach. Nie wiadomo dlaczego, niekt贸rzy u偶ywali jej w innej formie, kt贸ra dla jednych, jakby bardziej besti臋 oswaja艂a, familiaryzowa艂a, a dla drugich wr臋cz przeciwnie, czyni艂a j膮 bardziej przera偶aj膮ca i dzik膮 – siamocu艣艣wiadomo艣膰 czy cu艣 podobnego, samo wym贸wienie budzi艂o groz臋. By艂a ta bestia, zwa艂 jak zwa艂, bez w膮tpienia i dw贸ch zda艅 - zb臋dnie wypowiedzianych, tyle razy, ze spowodowa艂o i utrwali艂o w nich z艂y zwyczaj niem贸wienia publicznego o niczym wa偶nym - ze 艣wiata goblin贸w, gnom贸w, wrednych wr贸偶ek i j臋dz z ko艂tunem na g艂owie. Gorszy to by艂 stw贸r od nietoperzy, kt贸re z艂o艣liwie wpl膮tuj膮 si臋 grzecznym dziewczynkom w pi臋kne d艂ugie w艂osy, zw艂aszcza w te najpi臋kniejsze rude, do zaplecenia w koron臋 na uroczysto艣ci rodzinne, zw艂aszcza na pierwsz膮 komuni臋.

Nie wiadomo, dlaczego powsta艂a druga wersja nazwy potwora, niby oswojona, niby familiarna, mo偶e by艂a wymy艣lona przez tych, kt贸rzy mieszkali najbli偶ej bagna. Mo偶e chcieli na si艂臋, bardziej swoj膮 sytuacj臋 ni偶 rzeczywisto艣膰 oswoi膰, a mo偶e chcieli troch臋 z艂agodzi膰 strach sw贸j i innych, by mieszka艅cy si臋 i ich nie bali, bo ci, kt贸rzy podejd膮 za blisko do podejrzanych 藕r贸de艂, sami staj膮 si臋 podejrzani. A mo偶e by艂y inne powody, im tylko znane, jakie艣 wypadki, zdarzenia, kt贸rych byli 艣wiadkami? Kto ich tam wie, ludzie we wsi i tak im nie ufali.

Co艣 tam jednak musia艂o by膰, musia艂o si臋 dzia膰 tajemnego, bo nawet to miejscowo-czasowe, trudno w膮tpi膰, by wolno wybrane, mo偶e w ko艣ci wygrane?, zamieszkiwanie pozwala艂o, cho膰 niekt贸rzy ani przez chwil臋 nie wierzyli w wersj臋 艂agodn膮 i m贸wili 'kaza艂o', wi臋c i kaza艂o m贸wi膰 o tym strasznym miejscu w pierwszej osobie, bo "samo" co艣 - co by to nie by艂o - musi by膰 w pierwszej osobie. Brzmia艂o to co艣, rozkazem czego艣 z艂ego nadane, jak samo艣膰-bagienno艣膰, czy samo艣膰-艣wiadomo艣膰, jako艣 tak. Wi臋kszo艣膰 s膮siad贸w i mieszka艅c贸w z czasem bardziej zapomnia艂a, ni偶 si臋 z tym s艂ownym 艂ama艅cem oswoi艂a, ale i tak nikt normalny nie lubi艂 tych, kt贸rzy mieszkali w pobli偶u bagna, albo si臋 tam kiedy艣 nie wiadomo dlaczego i po co zapu艣cili. Meli ich za dziwak贸w, albo zaka偶onych. Szczeg贸lnie jednego z nich. By艂 odludkiem, wi臋kszo艣膰 nie wiedzia艂a o nim zbyt wiele, prawie nie zna艂a nawet jego imienia i nazwiska, ani sk膮d si臋 w艣r贸d nich wzi膮艂. - Pewnie 艂obuza kto艣 tu przywl贸k艂 - m贸wili - niechybnie z艂y duch. Zwany by艂 przez wszystkich Rero艅 Amytyk贸s. Podobno to co艣 znaczy艂o, ale wiedzia艂 chyba tylko ten, kt贸ry wymy艣li艂, ale ten, albo ju偶 nie 偶y艂, jak jedni m贸wili, albo tak jakby nie 偶y艂, bo si臋 wyprowadzi艂 daleko i s艂uch o nim zagin膮艂.

Rero艅 podobno kiedy艣 si臋 wybra艂 na bagna i prze偶y艂, ale nikt nigdy nie pyta艂, co tam znalaz艂, jak by艂o. Nie tylko znajomi i s膮siedzi bali si臋 pyta膰, unikali go odt膮d prawie wszyscy mieszka艅cy. Sta艂 si臋 zaka偶ony w najwy偶szym stopniu. Nieczysty, podejrzany. Najlepiej takich unika膰, obchodzili wi臋c z daleka.

PS.
Zabawa tyle偶 niezabawna, co niedopracowana. Ale za to! - wszystko w ten spos贸b mog臋 powiedzie膰, nie ogl膮daj膮c si臋, komu tym razem si臋 nara偶臋, komu nie spodobam. Wolno艣ci tw贸rczej, w ka偶dej formie i na ka偶demu dost臋pnym poziomie, ograniczy膰 nie macie - jacy艣 anonimowi Wy - prawa. Nikomu tego robi膰 nie wolno, w wywalczonej przez moje pokolenie demokracji i w wolnej Polsce, europejskim kraju i gminie.

Jest kra艅cow膮 niesprawiedliwo艣ci膮, kt贸rej do艣wiadczam ju偶 wiele lat, 偶e wielu wa偶nym (wed艂ug ich mniemania) si臋 nie podoba, 偶e i co pisz臋, ale fakt, nie mniej oczywisty i znany, 偶e mnie si臋 nie podoba Wasze gminne milczenia, nie jest k艂adziony na szal臋. Jeste艣my siebie warci.
Ka偶da ludzka wypowied藕 na to, co pisz臋 od lat, nada艂a by mojemu pisaniu inny kszta艂t. Prawda uciera si臋 w dialogu. Moje pisanie i gminne milczenie wsp贸艂tworz膮 klimat naszego spo艂ecznego 偶ycia w pewnym zak膮tku kraju nad Wis艂膮. Ot, jakie to proste.

pi膮tek, 19 pa藕dziernika 2012

Rozmowa (dw贸ch) duch贸w


Ale niestety, tylko w tym tek艣cie - nie rozmawiamy ze sob膮, my miejscowi ludzie. Nie rozmawiamy ze sob膮, my - mieszka艅cy Strach贸wki, ani (tak naprawd臋) my - nauczyciele szko艂y o dumnej nazwie Rzeczpospolitej Norwidowskiej.
呕yjemy obok siebie, w r贸偶nych (dw贸ch?) szko艂ach my艣lenia i widzenia 艣wiata.

Ale to nie znaczy, 偶e nie toczy si臋 jaka艣 rozmowa. Bezg艂o艣na, podsk贸rna, pod dywanem. Rozmowa dw贸ch duch贸w. Dw贸ch 艣wiat贸w, dw贸ch polskich ojczyzn, dw贸ch gmin, dw贸ch ko艣cio艂贸w (religii) nawet, bo dw贸ch wizji cz艂owieka, czyli? - wracaj膮c do pocz膮tku - dw贸ch duch贸w.

Zda艂em sobie spraw臋, tak wyra藕nie, tak ostro, gdy zn贸w zasiad艂em do komputera, by pisa膰. By si臋 wypisa膰? Raczej, by wypisa膰 TO, co we mnie siedzi i krzyczy. P艂acze? - te偶. Modli si臋? - a jak偶e, inaczej nie potrafi艂bym tego znie艣膰, ani (prze)偶y膰.

Dlaczego zasiad艂em - i tym razem, dzisiaj - do pisania? Bo duch wo艂a. G艂os wewn臋trzny? Mo偶na tak powiedzie膰, ale duch jest wyra偶eniem silniejszym (bardziej adekwatnym).

Wi臋c zebra艂em wszystkie si艂y i zasiad艂em jeszcze raz, by pisa膰 (mo偶e si臋 okaza膰, 偶e nie raz ostatni, ale to ju偶 nie w mojej dykasterii).

TO musi mnie zastanawia膰, bo coraz cz臋艣ciej nie chc臋 siada膰 do komputera, by stuka膰 w nieme-bezzwrotne klawisze. Coraz cz臋艣ciej ju偶 "nie chce mi si臋 z Wami gada膰". Tylko z Duchem (Bo偶ym). Z Duchem Prawdy. Z Duchem Mi艂o艣ci Mi艂osiernej, odwiecznej, bez pocz膮tku i ko艅ca:
  • duchem otwarto艣ci
  • szczero艣ci bezgranicznej i ufnej, a偶 po przejrzysto艣膰
  • duchem prawdy i m臋stwa ('m臋stwa bycia' tak偶e)
Po drugiej stronie ZN脫W stoj膮:
  • nieufno艣膰
  • podejrzliwo艣膰
  • pogarda
  • ksenofobia
  • negacja (a偶 po negacjonizm!)
  • kompleksy (kt贸re ka偶dy ma i mie膰 mo偶e, ale nie mo偶e czyni膰 z nich „cnoty”)
  • zamkni臋cia na rozmow臋, spotkanie, na DIALOG (a偶 po prawdziw膮 blokad臋 na innych)
  • uprzedzenia i za-cofania, ale – o dziw nad dziwy - nie jako wady ludzkie, ale jako normy” i zasady dzia艂ania! sporej grupy ludzi
  • anty-intelektualizm
  • anty-wiara, anty-rozum, anty-kultura, anty-ewangelia
Ci臋偶kie wystawi艂em dzia艂a, ci臋偶kie zarzuty, wi臋c tym razem nawet nie wolno mi odej艣膰 od komputera (internetowego nas艂uchu). Usi膮d臋, napisz臋 i b臋d臋 czeka艂, niczym poeta w Stepach Akerma艅skich, na odpowied藕? - wo艂anie Ojczyzny? - Ko艣cio艂a? B贸g na pewno odpowie.

Nigdy nie rzucam (staram si臋) s艂贸w na wiatr i nigdy nie uciekam od rozmowy (nawet bardzo trudnej).

Jest tak:
- otwieram z rana komputer i pisz臋, nim wszelki 艣wiat z zewn膮trz si臋 wci艣nie, namota przewa偶nie, wleje, zag艂uszy - mam 艣wiadomo艣膰 ci膮g艂o艣ci (powi膮zania) dziej贸w 艣wiata i moich osobistych, 偶yciowych - jest Historia, kt贸rej ka偶dy z nas jest cz膮stk膮, w kt贸rej te偶 dzia艂aj膮 dwa duchy (dobra i z艂a)- i jest na Jej temat wiedza, poznana, uznana, zapoznana, ignorowana, negowana, odrzucana itd.
Poprzestan臋 w tej wyliczance na tym, co ka偶dy widzi, s艂yszy, czuje... realnie i zdrowo-rozs膮dkowo nie wchodz膮c w g艂臋bsze filozofie. Filozofi臋 i teologi臋 zachowam, tym razem, dla siebie - je艣li to w og贸le mo偶liwe :-)

Siadam z rana i pisz臋 to, co jest moim duchem, bo 偶yj臋 do艣膰 d艂ugo, wi臋c to, co widzia艂em, s艂ysza艂em, pozna艂em, uczestniczy艂em itd., czyta艂em, my艣la艂em, pozna艂em, modli艂em si臋, prosi艂em, b艂膮dzi艂em, grzeszy艂em, do艣wiadcza艂em na sobie przebaczenia, pojednania, mi艂osierdzia... zd膮偶y艂o si臋 uduchowi膰 (przej艣膰 w stan duchowy). Taki duchowy proces sublimacji, albo sublimacja duchowa.

Do艣wiadczy艂em ogromu dobra, widzia艂em mas臋 pi臋kna, pozna艂em wiele prawdziwych opowie艣ci, historii, sam膮 Prawd臋 te偶. O tym jest moje pisanie, m贸j blog i ten post.

Wielkim naporem do pisania jest drugi duch, kt贸ry si臋 przeciwstawia pierwszemu. Duch negacji, wrogo艣ci, zaprzeczania wszystkiemu, w co wierz臋 (dzisiaj i wtedy wierzy艂em, w 1981), kim jestem i by艂em, co robi臋, zrobi艂em, co my艣l臋, m贸wi臋, pisz臋. Wszystkiemu – przede wszystkim – co, w jakikolwiek spos贸b wi膮偶e si臋 z Kapaonami, Gra偶yn膮, z ca艂膮 nasz膮 rodzin膮, z nami - 偶yj膮cymi realnie, dzia艂aj膮cymi na polu swoich powo艂a艅, obowi膮zk贸w 偶yciowych i zawodowych.

Sytuacja taka, jest na tyle niezdrowa i niebezpieczna, 偶e napisa艂em drugi list otwarty w 偶yciu „O deprawacji publicznej”, by wszyscy, ci, co powinni, wiedzieli, znali, mieli 艣wiadomo艣膰 nie tylko naszej sytuacji, ale tak偶e swojej roli i odpowiedzialno艣ci. Wojna dw贸ch 艣wiat贸w poci膮ga wiele ofiar, po obu stronach frontu.


Bezpo艣rednim impulsem dzisiejszego (na)pisania by艂y wczorajsze katechezy. To w og贸le jest oddzielny temat - nierozpoznany zreszt膮 przez kultur臋 – czym s膮 katechezy (mo偶e para-liturgi膮?), jakie rzeczy si臋 na nich dziej膮. Uprzedzaj膮c 偶achni臋cia zazdrosnych nauczycieli (wsz臋dzie, bez granic) szybko dopowiadam - nie przecz臋 przecie偶, 偶e mog膮 i dziej膮 si臋 na ka偶dej lekcji, ka偶dego przedmiotu, ale niech opisz膮. Pro艣my wszyscy o z艂otostrunn膮 lutni臋, cho膰 jej posiadanie to pewnie – i tylko sobie to m贸wi臋 - nie przywilej, lecz zobowi膮zanie. Skaza膰 mo偶e na ci臋偶kie krzy偶e i norwidy.

Ja jestem silny tylko tym, co prze偶y艂em, swoim 偶yciem, a nie filozofi膮, kt贸ra jest dla mnie tylko pomocnikiem. Moj膮 siln膮 stron膮 jest wiara rozumna (Wiara i rozum, Fides et ratio). „Jam nie z soli, ani z roli, ale z tego, co mnie boli”.

Co m贸wi膮 - co mnie powiedzia艂y - dwie wczorajsze sytuacje? Mnie, czyli jakiemu艣 konkretnemu cz艂owiekowi-osobie z du偶膮 samo-艣wiadomo艣ci膮, czyli tego, co si臋 dzieje we mnie i w 艣wiecie zewn臋trznym?! Powiedzia艂y mi - „Patrz! Jak wygl膮da i jak mo偶e wygl膮da膰 艣wiat! Nasz ludzki 艣wiat! Takie wydarzenia pokazuj膮 rozpi臋to艣膰 danych nam mo偶liwo艣ci, od-do, s膮 wzorcem „metra”, miar膮 miar, "od kt贸rych zale偶y sens ludzkiego 艣wiata”?

To wszystko mia艂em, jak w pigu艂ce w sobie, kiedy wyje偶d偶a艂em do szko艂y.

Z艂o w 偶yciu spo艂ecznym, publicznym mo偶e by膰 wielkie, ale lekarstwo jest proste – spotkanie i rozmowa, kt贸ra przechodzi w dialog. Oczywiste, 偶e os贸b! - nie zanonimowanych cyborg贸w :-)

Po paru rozmowach, kr贸tkich, w przelocie, z trzema/czterema ksi臋偶mi, jednym i drugim profesorem, jednym proboszczem i nawet dziekanem, chocia偶 z tym ostatnim w jedn膮 stron臋, a innego tylko czyta艂em (ale po lekturze mam wra偶enie braterstwa), a tak偶e po paru postach, 艣wiadectwach na blogach i w innych publikacjach, zrozumia艂em jak wielka cz臋艣膰 i znaczenie moich do艣wiadcze艅, przemy艣le艅 (empirii, ale i wiary i rozumu) jest, s膮 po prostu darem pokoleniowym. Zosta艂o dane bardzo wielu, jestem jednym z nich.

Rozstrzygn臋艂o TO si臋 w naszych pocz膮tkach my艣lowych, oko艂o-maturalnych i potem niewiele jeszcze lat. To by艂 taki czas, walki dw贸ch 艣wiat贸w: z pierwszej i podstawowej strony: idea艂贸w - wydawa艂oby si臋, 偶e s艂abych i bezsilnych z natury! - m艂odzie艅czych, wolno艣ciowych, do艣wiadczonych i wyuczonych w rodzinie, w religii (z niez艂omn膮 postaci膮 Prymasa Tysi膮clecia), w kulturze, a po drugiej stronie sta艂y realne, „realnie” bij膮ce hordy z艂a, MO, SB, ZOMO niczym orki z „W艂adcy pier艣cieni” JRR Tolkiena, i to, czego by艂y zbrojnym ramieniem, 艣wiatowego komunizmu, a u nas patyjnego PRL-u.

W tamtej konfrontacji, W TAMTYM CZASIE – TO sam duch czasu nas prowadzi艂! by艂 si艂膮 i natchnieniem, bo ani sam Tischner, ani inny autor nie podyktowa艂 nam rozumienia i sensu ca艂o艣ci, to by艂y urywkowe lektury Heideggera, Levinasa, „Ja-Cz艂owiek-Kr膮pca:)”, a偶 do pierwszej homilii Jana Paw艂a w Rzymie i w Warszawie, w ca艂ej Polsce, po jego encykliki. Jaki totalitaryzm, jaka niewola, takie i wyzwolenie. JAN PAWE艁 II! Redemptor hominis, Dives in misericordia, Veritatis splendor, Centesimus annus, Fides et ratio... O! My艣my (ja) to wszystko prze偶yli ca艂ym sob膮. Czy mo偶na w og贸le jeszcze po tym 偶y膰! „Zobaczy膰 Neapol, Wenecj臋... i umrze膰” :)

Z艂o si臋 ci膮gle odradza, tu, tam, w nas te偶. Z艂o w mojej gminie przybra艂o, przybiera – niestety - od 18 lat formy instytucjonalne. Gmina, tzw. wsp贸lnota samorz膮dowa (albo lokalna) nie chce zna膰 prawdy, nawet o sobie. Za nic ma(j膮) "Pami臋膰 i to偶samo艣膰". To jest owoc, raczej produkt DEPRAWACJI PUBLICZNEJ.
O tym jest list otwarty, a bardziej jest 'przeciw' deprawacji publicznej - nie przeciw osobom tego lub owego i jeszcze kogo艣, kto si臋 narodzi albo sprowadzi. Oni zawsze b臋d膮, ale dobro nie musi przegra膰. Je艣li nie milczy.

Rzecz jest strasznie prosta! - dop贸ki nie znajdziemy – MY! z ka偶dej strony, wsi, gminy, ugrupowania, biura, instytucji publicznej, stowarzyszenia - w sobie do艣膰 m臋stwa, by si臋 spotka膰, dop贸ki nie zbierzemy si臋 z (pod) w艂asnym imieniem i obliczem i nie zasi膮dziemy obok siebie, albo naprzeciw, 偶eby dzielnie zmierzy膰 si臋 z ca艂膮 materi膮 偶ycia publicznego os贸b mieszkaj膮cych na naszym terenie i dlatego w ustawie nazywanych wsp贸lnot膮 samorz膮dow膮 – dop贸ty diabe艂 b臋dzie hula艂, b臋dzie poz贸r zmiany, poz贸r rozwoju, a my mo偶emy wywiesi膰 bia艂膮 flag臋 NAD CA艁A GMIN膭, wyznaj膮c, 偶e nic si臋 ju偶 nie da naprawi膰 z naszego 偶ycia i trzeba czeka膰, a偶 si臋 urodz膮, wykszta艂c膮, dojrzej膮 nowe pokolenia, wiedz膮c, 偶e bierne czekanie (nawet z najwi臋kszymi inwestycjami materialnymi) jest czekaniem na Godota.

Odrobina filozofowania - dla higieny umys艂owej - pojawia si臋 w tym po艣cie tylko w ostatnim akapicie (rozbitym na dwa, dla optycznej wygody czytaj膮cego, w tym gronie mnie). Przyjaznej filozofii (m膮dro艣ci) 艣wi臋tego Augustyna i ksi臋dza Tischnera - "Nie rozpaczaj: jeden z 艂otr贸w zosta艂 zbawiony. Nie pozwalaj sobie: jeden z 艂otr贸w zosta艂 pot臋piony". Nie obawiaj si臋 TEGO spotkania, nie ma w nim uprzywilejowanych, jedynym demokratycznym handicapem (absolutnie dla ka偶dego) jest gotowo艣膰 przyj臋cia prawdy. Scena takiego SPOTKANIA ma by膰 miejscem przyjaznym dla ka偶dego uczestnika. Musi! Od tego zale偶y dalszy ci膮g i sens. "W momencie Spotkania (uczestnicy s膮 naprzeciw siebie) istotn膮 rol臋 odgrywa to, co maj膮 za sob膮. Chodzi tu o pewne zaplecze spotka艅, czyli szeroko poj臋t膮 sfer臋 prze偶ywanych przez ludzi warto艣ci. Zaplecze tworzy hierarchicznie uporz膮dkowany 艣wiat spraw wa偶nych i mniej wa偶nych, chwil b艂ahych i donios艂ych. Owocny dialog mo偶e wyst膮pi膰 tam, gdzie hierarchie uczestnik贸w wzgl臋dnie si臋 ze sob膮 zgadzaj膮" (tutaj).

Czy co艣 jeszcze? Tak, „twarz jest kluczowym s艂owem, kt贸re opisuje spotkanie z Innym. Spotkanie to jest wydarzeniem. Ten, kto spotyka, transcenduje poza siebie w podw贸jnym sensie: ku temu, komu mo偶e da膰 艣wiadectwo oraz ku Temu, przed kim mo偶e je z艂o偶y膰. Twarz jest dana jako obecno艣膰, przytomno艣膰, na mnie lub ku mnie skierowana” (tam偶e)

PS.1
Zapis dnia katechetycznego da艂em na stron臋 szkoln膮 do zak艂adki "Katecheza W Szkole Podstawowej":

Przed wyjazdem:
Co wy艣cie zrobili ze mn膮, ze mnie, z moj膮 gmin膮 (rodzin膮), z moimi klasami, z niekt贸rymi uczniami... ale chyba przede wszystkim z siebie! Przyjecha艂em kiedy艣 (1980/81) do Was, budowa膰 woln膮 Polsk臋, lepszy 艣wiat, a wy艣cie odrzucili nie tylko mnie, ale i tamt膮/t臋 propozycj臋 i ukuli obelg臋 „siewcy nienawi艣ci”. Wiem, na jak膮 melodi臋 艣piewa膰 t臋 pie艣艅.
Sw贸j 偶yciorys? Nie! - do 偶yciorysu bardziej pasuje melodia innej piosenka - „Tyle dobrego zawdzi臋czam Tobie Panie... wszystko, co mam, od Ciebie przecie偶 jest”.

Wyje偶d偶am z domu, jak ju偶 os膮dzony. Ba! Pot臋piony - przez wielu z was. Przez 99% - zamilczany na 艣mier膰.
Zamiast rado艣ci na 艣wi臋to, jakim jest ka偶da katecheza, czyli DZIALALNO艢膯 BOGA w艣r贸d nas, jest zal臋kniony klimat przez szpieg贸w, podgl膮daczy, wrog贸w jawnych i skrytych, przez faryzeusz贸w i innych niechlubnych Rodak贸w, zbieraj膮cych si臋 po dw贸ch, po trzech, po ilu艣… i zmawiaj膮cych si臋 przeciwko kilku my艣lom, co nie nowe.
Trudno nie odnie艣膰 wra偶enia, 偶e zamienili艣cie - mo偶e tylko pod tym wzgl臋dem - gmin臋 w zbiorowego anonima, nawet (moj膮) szko艂臋 i parafi臋 (dostaj臋 anonimy za swoj膮 obecno艣膰 w ko艣ciele i co bym w niej nie zrobi艂).

Mog臋 偶y膰, bo znalaz艂em przyjaci贸艂, braci i siostry w - i o! - tej samej wierze i idea艂ach w bli偶szym i dalszym 艣wiecie, dzi臋ki Internetowi. Z nimi rozmawiam o wszystkim, tak偶e o nas, o naszym 偶yciu w gminie, szkole, parafii, z ca艂膮 nasz膮 (ich) prawd膮 (rado艣ciami, smutkami, nadziejami...). Dzielimy si臋 prawie ka偶da prawd膮, pi臋knem i dobrem.

Cho膰 mijam si臋 codziennie ze zbiorowym gminnym anonimem, nie ma we mnie i nie b臋dzie zgody na ten stan (fa艂szu? Kompleks贸w spo艂ecznych Hipokryzji? Zbiorowej dulszczyzny? - jak nazwa膰 adekwatnie? u偶ywam okre艣le艅 wyniesionych z polskiej szko艂y, polskich lektur obowi膮zkowych), nie b臋d臋 jeszcze jedn膮 malowan膮 lal膮, w艣r贸d malowanych lal(k贸w) . O偶yj, albo gi艅:
„sta艅 Sta艅czyku
st贸j stoiku
si膮d藕 sofisto
rusz si臋 perypatetyku
b膮d藕! cz艂owieku”

PS.2
Sk膮d mam wiedzie膰, czy za ostro napisa艂em, a mo偶e nie, bo ta konwencja tak ma!? Kogo mam przeprasza膰, co polerowa膰, poprawia膰? - skoro nikt o TYM ze mn膮 nie rozmawia, nie pomaga mi informacj膮 zwrotn膮. Tylko dialog, zdanie szczere drugiej, trzeciej i czwartej strony ulepsza, naprawia... tak偶e takie teksty.

Wystarczy艂o s艂owo ze strony w艂adzy, kt贸r膮 uznaj臋 nad sob膮, 偶ebym zobaczy艂 i uzna艂 b艂膮d, w konsekwencji wyci膮艂em i przenios艂em akapit (zapiski sprzed wyjazdu do szko艂y) i przenios艂em tutaj, jako PS.2. Ale czy nie zapominacie, 偶e to nie jest tylko pianie dla gminy Strach贸wka, i 偶e w odleg艂ym zak膮tku kraju (a nawet zagranicy) to mo偶e by膰 ca艂kiem inaczej odbierane!

To tylko przyk艂ad, epizod regu艂y "bez dialogu nic i nikt nie zna prawdy, tak偶e o sobie!". A o Drugim, to ju偶 w og贸le :(
Po "bez dialogu" - tyle lat! - wszystko mo偶e by膰 w moim (czy tylko?) 偶yciu pozbawione pewno艣ci, wyczucia, chropowate. "Nikt nie 偶yje i nie umiera dla siebie".
Ja mog臋 - i zawsze jestem gotowy - szczerze napomniany,  przeprosi膰, naprawi膰 w miar臋 mo偶liwo艣ci. Kto przeprosi za brak dialogu!?

PS.3
Na zdj臋ciu modli si臋 klasa trzecia, SP w Zespole RzN (wczorajsza katecheza, lekcja religii, osobiste i zbiorowe wyznanie wiary (w RW i R).