Filozofia człowieka


Andrzej Półtawski o „osobie i czynie” Karola Wojtyły

Człowiek przeżywa, a więc i doświadcza siebie poprzez moralność, która stanowi podstawę zrozumienia człowieczeństwa.
Do istoty moralności należy to, że jest ona czymś egzystencjalnym i dynamicznym. Doświadczam „dobrego” i „złego” jako przechodzącego z mego czynu na mnie samego, z działania na działającą osobę. Z jednej strony świadome działanie ludzkie kieruje się ku pewnemu bezpośredniemu celowi, coś realizuje, z drugiej zaś łączy się ono ― zwłaszcza wtedy gdy podlega ocenie moralnej ― z pewnym „stawaniem się” samego sprawcy, działającej osoby. Czyni tę osobę dobrym lub złym człowiekiem w znaczeniu moralnym. A zatem owocem czynu, wolnego i świadomego działania, „jest moralność ― nie jak abstrakt, ale jako najściślejsza egzystencjalna rzeczywistość związana z osobą jako właściwym swoim podmiotem”.
Moralność jest przede wszystkim dziedziną życia i praktyki ludzkiej, kluczem do zrozumienia człowieka jako działającej i rozwijającej się (lub degradującej) osoby. Karol Wojtyła napisał, że - „Dobrem moralnym jest to, przez co człowiek jako osoba jest dobry /jest dobrą osobą/ ― a złem moralnym to, przez co człowiek jako osoba jest zły /jest złą osobą/” (podstawowe twierdzenie jego personalizmu w etyce). Uznając moralność za centralną kwalifikację człowieka jako osoby ― kogoś, kto istnieje i działa - rozwiązuje dwie trudności, z którymi borykała się filozofia: z jednej strony kłopoty, jakich nastręcza współczesna koncepcja wartości, oraz, z drugiej strony, zagadnienie punktu wyjścia filozofii realistycznej, pragnącej oprzeć się na doświadczeniu bezpośrednim.

Wartość - jako pewna jakość - jest rezultatem wartościowania, oceny. Ta zaś polega na konfrontacji z normą, wynikającą z prawdy o dobru. Człowiek rozwija się moralnie. Rolą normy jest wskazanie kierunku rozwoju. Kierunek wówczas tylko jest naprawdę kierunkiem, gdy znajduje się w pewnej rzeczywistości. Poznanie tej rzeczywistości, aby być naprawdę poznaniem, musi być prawdziwe. Stąd prawda o dobru i norma stanowią podstawy etyki.

Krótko przed swym wyborem na papieża, Karol Wojtyła napisał, że trzeba dziś położyć szczególny nacisk na to, co nieredukowalne w człowieku ― na to, co nie może być zredukowane do świata, do kosmosu. Ten nieredukowalny element czy też, lepiej, ta nieredukowalna struktura człowieka ― to właśnie jego bycie osobą. To, co człowieka czyni osobą.

Kardynał Wojtyła przeciwstawia personalistyczne podejście do człowieka jego czysto kosmologicznemu traktowaniu, które ujmuje osobę ludzką jedynie jako element kosmosu, element ,,świata zewnętrznego”.

Przeżyciem, w którym doświadczamy tego, co specyficznie ludzkie, nie jest przy tym dla kardynała Wojtyły (jak np. dla Husserla) poznawczy akt świadomości, ale przeżycie etyczne. Przeżycie to jest ściśle związane z działaniem, tak, że przy oderwaniu go od działania staje się właściwie niezrozumiałe. Pierwotne i pełne dane źródłowe otrzymujemy zatem nie od czysto poznawczej świadomości, ale właśnie od przeżycia realnego ludzkiego działania; przy tym to właśnie świadome, a więc wolne i podlegające ocenie moralnej działanie dojrzałej osoby ludzkiej może nam dać najlepszy, adekwatny wgląd w rzeczywistość osoby.
Istnieją jednak w człowieku, jak podkreśla Autor, dwa różne dynamizmy, które są przez nas również rozmaicie przeżywane. Jest to ― z jednej strony ― dynamizm i przynależna do niego struktura autentycznego czynu: „człowiek działa”; z drugiej zaś strony, tzw. struktura uczynnienia: „coś dzieje się w człowieku”. Decydujący dla tego rozróżnienia - czynu i uczynnienia - jest moment sprawczości; z czynem wiąże się przeżycie, które można wyrazić zdaniem: „jestem sprawcą tego działania, tego czynu”.

Człowiek przez swoje czyny, przez działanie świadome, staje się dobrym lub złym w znaczeniu moralnym.
Człowiek, jako animal rationale, różni się zatem od innych istot żywych tym, że właściwym terenem jego rozwoju jest sfera moralności (tu się ujawnia fenomen sumienia). A poświęcone jej rozważania dotyczą bezpośrednio zagadnienia natury czy istoty człowieka.

Takie rozwiązanie „problemu początku” filozofowania zdaje się czynić połączenie ,,filozofii świadomości” i „filozofii bytu, uznawane często za niemożliwe, nie tylko możliwym, ale koniecznym.
Jeśli człowiek znajduje się niejako pomiędzy dwoma światami ― materialnym i duchowym ― i jeśli wobec tego problemem najwyższej wagi jest stosunek do Boga i jeśli dopiero przez rozwój moralny może się on do Niego zbliżyć, to ulokowanie rozważania istoty bytu w przeżyciu etycznym wydaje się najlepszą drogą dla filozoficznego zrozumienia tej istoty. Jest to zgodne z Kantowskim poglądem, że właściwa droga do ,,rzeczy samych w sobie” prowadzi nie przez nauki przyrodnicze (ani kosmologicznie zorientowaną metafizykę), ale poprzez doświadczenie moralności.
Podobne przekonanie panuje w myśli Wschodu, gdzie podkreśla się ułudność, nieistotność tego obrazu świata, jaki przedstawiają nam zmysły (i ich ,,długie ramię” ― nauki przyrodnicze).
Wydaje się, że taki wniosek musi się narzucać każdemu, kto przyjmuje istnienie (i istotne znaczenie) pierwiastka duchowego w świecie i kto zarazem nie jest skrajnym dualistą, wierzącym w nieprzekraczalną przepaść między tym, co duchowe, a tym, co materialne i ― w konsekwencji ― w całkowitą autonomię i wzajemną obcość obu sfer.

Rozważania Karola Wojtyły ukazują przy okazji rolę fenomenologii w poznaniu, nawet jej niezbędność jako jedynej drogi do adekwatnego uchwycenia świata, w którym żyjemy ― świata czynu moralnego, wolnego działania, miłości i odpowiedzialności. Pokazują one także, że nie można wartości uważać tylko za jakości, nadbudowane nad „naturalnymi” własnościami spostrzeganych przez nas przedmiotów.

(Pełny tekst wykładu prof. A.Półtawskiego można znaleźć tutaj.)