czwartek, 30 czerwca 2011

Dialog ze 艣wiatem, dialog ze Strach贸wk膮 (z wieczno艣ci膮)



Jasiek przyjecha艂. Z Bolonii, przez Legionowo. Z po艣redniego przystanku przywie藕li go Krzysiek z Zosi膮. Posiedzieli艣my na 100-letniej werandzie, zjedli艣my go艂膮bki, kt贸re zam贸wi艂 sobie z drogi. Pogadali艣my 藕dziebko. Tak o niczym i wszystkim. Taki luzik, chaosik, a la italiana przed burzow膮 por膮.
Mam kaca (osobistego, nie fizjologicznego). Troch臋 mam wstr臋t do siebie. Za to, co gada艂em, trzy po trzy, za ma艂o s艂ucha艂em, jak patrzy艂em w oczy, jak reagowa艂em. Ale ten stan jest te偶 okazj膮 dla pozytywki. Odgrywam star膮 p艂yt臋 - „To, 偶e mam si臋 tam gdzie mam, przywraca mi rozmach i si艂y. Bo gdzie i kim jestem ja sam”. Taki m膮dry jestem od dawna. Z wychowania w chrze艣cija艅skiej rodzinie. "Zaakceptuj 艣wiat i siebie". Nie jeste艣 najwa偶niejszy. Ani pi臋kny, ani m艂ody, ani uroczy. Ani za dobry, ani zbyt m膮dry. Ot, taki sobie dziadek-dziadyga. Moja moc jest poza mn膮. M贸wi臋 wi臋c tej mocy – dzi臋kuj臋. Dzi臋kuj臋 za wszystko, tak偶e za taki stan. Dzi臋kuj臋 za niedoskona艂o艣膰, za niezr臋czno艣ci, za w艂asn膮 niemoc. Ale 艣wiat przez nie nie staje si臋 - na szcz臋艣cie - gorszy. Kto艣 wzi膮艂 moje s艂abo艣ci na siebie. Za mnie odpokutowa艂. Korzystam z tej pracy nieswojej, bo przyznaj臋 i uznaj臋 siebie jakim jestem. Reszt臋 nie ja – „bo ja si臋 tam ko艅cz臋, gdzie mo偶no艣膰 moja”. Jest 艣wiat niezale偶ny ode mnie. Jest dobro, jest pi臋kno, jest prawda. To jest fundamentem 艣wiata – nie ja. Ty. B贸g-Mi艂o艣膰. Jak w mojej mantrze - „Chrystus-pok贸j-dobro-B贸g-Mi艂o艣膰-Amen”.

Moja mantra zaczyna przynosi膰 owoc dwudziestokrotny. Tak patrz臋 dzi艣 na 艣wiat, nie w porywach, ale w sta艂o艣ci my艣li, przekona艅, twierdze艅, uczu膰. A z drugiej strony (w艂a艣ciwie tej samej), ta mantra przynosi to, co wyra偶a, w ka偶dej chwili, w kt贸rej si臋 do niej odwo艂am, tzn. jej u偶yj臋.

***

Siedz臋 sobie jak B贸g ojciec. W fotelu. Patrz臋 na 艣wiat. Ziele艅 drzew widz臋 przez firanki. Jest w r贸偶nych odcieniach. Za spraw膮 艣wiat艂a. Przed oknem jest pok贸j, nasz dom. Co jest w nim, i jaki, i jak? Mniejsza. To nie ma w tej chwili znaczenia. Jest pok贸j, jest dom.
Siedz臋 jak B贸g ojciec. Jest dobro. Jest wiara, nadzieja i mi艂o艣膰. Nie my艣l臋 o nich, ani rozmy艣lam. One s膮. One s膮 mn膮, ja nimi... w tej (takiej) chwili.
Najpierw je si臋 otrzymuje. Potem si臋 dopiero w nie wierzy i rozumie. Rozumie, o ile si臋 poznaje. To znaczy, o ile si臋 chce pozna膰.
Z艂e ideologie i w艂asna gnu艣no艣膰 mo偶e zburzy膰 ten porz膮dek rzeczy. Mog膮 zburzy膰, ale nie zniszczy膰 ca艂kowicie - w to nie wierz臋. To jest i zawsze si臋 odrodzi, bo to jest naturalne. Nawet ekolodzy musz膮 si臋 ze mn膮 zgodzi膰 :)
Ojciec wszelkiego fa艂szu (deprawator logiki) jest najwi臋kszym nieprzyjacielem cz艂owieka.

***

Napisa艂em o bardzo powa偶nych sprawach 偶artobliwym j臋zykiem. Dlaczego? Bo tak zjawi艂 si臋 ten obrazek we mnie. Tak przyszed艂 mi do g艂owy. My艣li si臋 dostaje. Mo偶na powiedzie膰 "przychodz膮", mo偶na "rodz膮 si臋" w nas. Albo, 偶e s膮 nam "dane". Wybierajcie.
M贸g艂bym snu膰 powa偶ne rozwa偶ania, mo偶e, gdybym pisa艂 do pism naukowych. Na swoim blogu, bardzo osobistym, pozostawiam tak膮 form臋, w jakiej my艣li przychodz膮. "Formy nie nazywaj rzecz膮 wt贸r膮" - napisa艂 mistrz Cyprian. Nie tylko w sztuce. W sztuce 偶ycia tak偶e. Miewa si臋 tak偶e talent religijny.

M贸j dialog ze 艣wiatem trwa (jeszcze). Co mi si臋 uda, co do mnie dotrze, co zaobserwuj臋 - przeka偶臋. To moja powinno艣膰. Do mnie przecie偶 te偶 przekaz przychodzi non-stop.
1) "Siedz臋 jak B贸j ojciec" - przysz艂o, kiedy zasiad艂em obok Gra偶yny w fotelu. Ona od rana drukuje, poprawia, zn贸w drukuje, zn贸w poprawia dokumentacj臋 finansow膮 "Vademecum". My w wi臋kszo艣ci tylko idziemy w korowodzie, ona nad nim pracuje dniami, nocami, tygodniami, miesi膮cami. Trzeba jeszcze do tego bardzo du偶o telefonowa膰, je藕dzi膰 tu i tam, zbiera膰 kwity, zawozi膰 do Wo艂omina, Warszawy, po drodze przez Urle itd.
2) mail od Sebastiana ze Starych Jab艂onek - "W Ameryce o nas wiedz膮". Spotka艂 Douglasa Adesa - sekretarz Rady Dyrektor贸w PAFW wspomina wizyt臋 w Strach贸wce. Pami臋ta obiad na plebanii! M贸wi艂 w referacie do ponad 400 uczestnik贸w z ca艂ego kraju, 偶e "fundacje i nauczyciele zmieniaj膮 oblicze Polski". Doda艂 po polsku - "艢wi臋ta prawda". Zgadzam si臋 z nim co do s艂owa. Cytowa艂em jego wiersz o Polsce (we w艂asnym przek艂adzie) w Wo艂ominie, kiedy wr臋czano mi "Anio艂a Str贸偶a Ziemii Wo艂omi艅skiej" (jak dot膮d ziemia strachowska omija prawd臋 w艂asnej historii!). 艢wiadkiem by艂 贸wczesny przewodnicz膮cy rady gminy, obecny w贸jt. I zgadzam si臋 z zachwytem Sebastiana nad ET Market. By艂em cztery razy.
3) mail od administratora strony "Cyprian Norwid". Przes艂a艂em natychmiast link do strony Andrzejowi Madejowi. On towarzyszy przy 艂贸偶ku 艣miertelnie choremu Ojcu. Autorka artyku艂u cytuje tekst wieszcza (niedoko艅czonej rozprawy)- " Sztuka w obliczu dziej贸w (1850)... [kt贸rej] Celem jest znalezienie wsp贸lnego dla ca艂ej ludzko艣ci, uniwersalnego 藕r贸d艂a sztuki... Charakterystyczne dla Norwida poj臋cie sztuki jako ,,pracy stanowi膮cej symboliczn膮 ekspresj臋 przekona艅 i uczu膰 religijnych” oraz jako „zachowania o wysokiej warto艣ci moralnej, zazwyczaj powi膮zanego z religijno艣ci膮 cz艂owieka i nadnaturaln膮 inspiracj膮” mo偶na odnie艣膰 do terminu proto-sztuki, kt贸ra jest jej pierwotnym stadium, wywodz膮cym si臋 z potrzeb religijnych cz艂owieka."
4) komentarz Jakuba Ruszniaka do mojego wczorajszego posta.

M贸j dialog ze 艣wiatem trwa. Przep艂ywa przeze mnie. Sko艅czy si臋 wraz ze 艣mierci膮. Ale wtedy nie b臋d臋 go potrzebowa艂. B臋d臋 ogl膮da艂 twarz膮 w twarz.

Ci膮g dalszy przez 偶ycie i 艣mier膰 dopisane:
5) zmar艂 ojciec Andrzeja Madeja. Jad臋 na pogrzeb.
6) by艂em na sesji Rady Gminy. Odbieram to jako swoj膮 powinno艣膰. Jestem 艣wiadkiem najwa偶niejszych wydarze艅 w jej najnowszej historii. Chc臋 jej dobra. Dobrze 偶ycz臋 w贸jtowi, radnym, so艂tysom i wszystkim mieszka艅com. Jestem jednym z nich. Obecno艣ci w sali obrad towarzyszy - niestety - ci膮g艂e napi臋cie. C贸偶?! Czekam na ostatni punkt - "zapytania i wolne wnioski", kt贸ry w Szklarskiej Por臋bie przyj膮艂 form臋-"wnioski i wyst膮pienia mieszka艅c贸w", ale oni tam czuj膮 i realizuj膮 partycypacyjny model gminy. My jeste艣my na pocz膮tku tej drogi. Zg艂osi艂em pomys艂 na gablot臋 pami臋ci (przynajmniej samorz膮dowej) w hallu Urz臋du Gminy. O form臋 dialogu nt. pami臋ci i historii 30-lecia ja pyta艂em, oni milczeli. Nie dosta艂em 偶adnej (wy)odpowiedzi. Dziwne? To po co jest taki punkt w porz膮dku obrad? Mo偶e trzeba zmieni膰 go na "zapytania i brak odpowiedzi?" B臋d臋 chodzi艂, b臋d臋 pyta艂. Pami臋膰 i to偶samo艣膰 jest fundamentem wsp贸lnoty lokalnej (ka偶dej, JPII). Przypomina艂em sobie dzisiaj podczas (ich sesji, a powinienem my艣le膰 "naszej" wsp贸lnotowej), wielki moment na tej sali. Gminna Rada Narodowa (tak to si臋 wtedy nazywa艂o) w Strach贸wce odrzuci艂a 30 lat temu kandydata na naczelnika gminy (takie by艂o nazewnictwo) mianowanego przez w艂adze wojew贸dzkie (wojewoda i partia - PZPR). By艂em "prowodyrem", choc moja jedyn膮 broni膮 by艂y argumenty rozumu i czapka z nadrukiem "Solidarno艣膰". Ryzykowali艣my, ale poczucie godno艣ci, honor, patriotyzm, duch wolno艣ci by艂 silniejszy od l臋ku. Ile by艂o takich przypadk贸w w PRL? Czy wiecie, co to znaczy艂o w tamtym ustroju? Dzisiejszy w贸jt (Piotrek) ma tyle lat, co najnowsza historia gminy. Niekt贸rzy so艂tysi s膮 jeszcze m艂odsi. Nast臋puje zmiana pokoleniowa. Nie s膮 ciekawi sk膮d si臋 wywodz膮? Sk膮d si臋 wzi臋艂a wolno艣膰? Nie chc膮 zna膰 pocz膮tk贸w podmiotowo艣ci w艂asnej wsp贸lnoty? Czekaj膮, a偶 wymrzemy? Wstydz膮 si臋 nas? Chc膮 si臋 wyobcowa膰 z dzisiejszej Polski? Z Unii Europejskiej? Jednocze艣nie chc膮 korzysta膰 z unijnych projekt贸w? I s艂ysz膮 przy r贸偶nych okazjach, w tym od w艂adz najwy偶szego szczebla, podziw dla osi膮gni臋膰 Rzeczpospolitej Norwidowskiej. NIC Z TEGO NIE ROZUMIEM. Oni chyba jeszcze mniej.

PS.
Dzi臋kuj臋 tym, kt贸rzy (niestety w z艂ej wierze) kopiuj膮 i zanosz膮 Piotrkowi "co ciekawsze" fragmenty mojego bloga. Robi膮 nied藕wiedzi膮 przys艂ug臋. Czytaj膮c wyrywki, wyrywkowo si臋 rozumie . Trzeba czyta膰 w kontek艣cie CA艁O艢CI. Zacz膮膰 np. od "siedz臋 jak B贸g ojciec", albo od pstrykni臋cia w ucho :)
Ale i tak dzi臋kuj臋, cho膰 wola艂bym i z nim, i z nimi prowadzi膰 otwarty (przyjacielski) i publiczny (oksfordzki) dialog. Dzisiaj nie zosta艂em na toa艣cie, bo klimat nie jest jeszcze zbyt zach臋caj膮cy (vide: brak odpowiedzi na moje zapytanie). Mam nadziej臋, 偶e za kt贸rym艣 razem zostan臋. W samorz膮dzie, we wsp贸lnocie lokalnej (tak偶e w LGD) nie ma miejsca na tajemnice, wszystko musi by膰 jawne. Wierz臋, 偶e do偶yj臋. Nie powinno by膰 powrotu do dawnych ustroj贸w i starej mentalno艣ci. Mamy skarby. Tkwi膮 w nas, we wsp贸lnocie. Nie b贸jmy si臋 po nie si臋ga膰.

艣roda, 29 czerwca 2011

Pstrykni臋cie w ucho i sprawa Caritasu



Pstrykni臋cie w ucho

Spa艂em. Wsta艂em. 艁azienka zaj臋ta, id臋 na dw贸r. Przechodz膮c przez kuchni臋 pstrykn膮艂em Olka w ucho. Spontaniczne niby nic. A jednak poczu艂em/zrozumia艂em, 偶e w tym pstrykni臋ciu by艂o jeszcze co艣. Kto艣? B贸g? Bo... wszystko prze偶ywam, i na wszystko patrz臋 sub specie aeternitatis. To wiecie, pisa艂em nie raz. A skoro tak, to by艂o jedno takie pstrykni臋cie w wieczno艣ci. Tylko teraz i tylko moje. Mog艂oby tak by膰 i w艂a艣nie jest. Bo za u艂amek chwili, ani ja, ani czas nie jest taki sam. Ale dlaczego i od razu - B贸g?
Bo w tym pstrykni臋ciu by艂a czu艂o艣膰? By艂o uczucie cz艂owieka? A je艣li to by艂o jedyne w czasie i przestrzeni ludzkiej i w og贸le w wieczno艣ci wszelkiego istnienia, to t膮 mi艂o艣ci膮 m贸g艂 by膰 - opr贸cz mnie - tylko B贸g. Zgadza si臋?!

Jak najlepiej opisa膰 t臋 wielk膮 wiekopomn膮 chwil臋? U艂amek chwili?

To by艂o mgnienie, b艂ysk. Przechodzi艂em przez kuchni臋. Olek mi si臋 trafi艂. By艂 pod r臋k膮 niejako. Musisz kocha膰 rzeczywisto艣膰, wobec kt贸rej jeste艣 (okazujesz si臋, zachowujesz, przejawiasz, objawiasz) cz艂owiekiem - w gestach, decyzjach, odpowiedzialno艣ci.
By艂a godz. 22.30, we wtorek, 28 czerwca 2011. Jeste艣my jedyn膮 i niepowtarzaln膮 histori膮 tej Ziemi. Je艣li kto艣 si臋 nauczy patrze膰 sub specie aeternitatis. W perspektywie ostateczno艣ci.

Kto nigdy si臋 na ni膮 nie otworzy, nie z艂apie u艂amka chwili (jako cz膮stki wieczno艣ci), mo偶e 偶y膰 obok ciebie ca艂e 偶ycie i pozosta膰 dla ciebie anonimowy. Ja nie. Ja wr臋cz przeciwnie - chc臋 by膰 przejrzysty. Dla wieczno艣ci i dla ciebie. Tak m.in. rozumiem moj膮 misj臋 na ziemi. To jest wielka praca, cho膰 niep艂atna :)
"Nic dwa razy si臋 nie zdarza". Ka偶dy u艂amek chwili "boskiego w siebie co艣 wzi膮艂". "Ludzko艣膰 bez bosko艣ci sam膮 siebie zdradza".

Alternatyw膮 jest utylitaryzm. Hence - anonimowo艣膰. Rozliczenie idzie w koszty, m贸wi膮c wsp贸艂czesnym j臋zykiem biznesu. Jest si臋 wtedy zapisem ksi臋gowym. Nie pomnym, nie bacz膮cym na ksi臋g臋 wieczno艣ci. Ksi臋ga Wieczno艣ci jest Ksi臋g膮 呕ycia. Hence - wiecznego! Jest Ksi臋g膮 Bardzo Dobrej Nowiny.

Zapisa艂em, ale usn膮膰 nie by艂o ju偶 艂atwo. Posiedzia艂em, poduma艂em, poogl膮da艂em TV. Dali smutny reporta偶 o tragedii. R贸wie艣nik zabi艂 kole偶ank臋 z klasy. Mieli po 18 lat. Wszyscy nauczyciele, znajomi, przyjaciele zadawali sobie pytanie "jak mog艂o do tego doj艣膰". Wydawa艂 sie normalnym uczniem 3kl Technikum Gastronomicznego. Kiedy si臋gali g艂臋biej w pami臋膰 znajdowali sygna艂y z艂a. Jako 14 latek zab贸jca grozi艂 katechetce. W gimnazjum przyni贸s艂 siekier臋 do szko艂y, straszy艂 innych, wyznacza艂 im daty 艣mierci. Mia艂 okres fascynacji satanizmem. Niekt贸rzy doro艣li powtarzali "gdyby艣my to wszystko wiedzieli". Mo偶e by to co艣 zmieni艂o, mo偶e nie.

Poczu艂em wielk膮 odpowiedzialno艣膰, wielkie zobowi膮zanie. Le偶膮c w 艂贸偶ku zapisa艂em sobie w kom贸rce "g艂o艣 to, co ci zosta艂o dane i powierzone. 呕e jest prawda, 偶e jest dobro". My艣la艂em o wielu m艂odych ludziach spotkanych na r贸偶nych drogach 偶ycia. Niekt贸rzy nosili widoczn膮 mroczno艣膰 w sobie. Gdzie艣, od kogo艣 nabyt膮. Wyrastaj膮c膮 ze strz臋p贸w p贸艂prawd, m.in. 偶e nie ma dobra, nie ma mi艂o艣ci, nie ma prawdy. JEST. JEST. JEST. Czy zd膮偶臋 j膮 przekonuj膮co przekaza膰?

Dotkni臋cie prawdy jest dotkni臋ciem Absolutu. Nawet pstrykni臋cie w ucho. "Poznacie prawd臋, a prawda was wyzwoli". "Ja jestem Drog膮, Prawd膮 i 呕yciem". Tak po prostu jest. Dzi臋kuj臋. Amen. Gdy taka my艣l kr膮偶y艂a mi po g艂owie, a bardziej prawdziwie po mnie ca艂ym zrobi艂o mi si臋 b艂ogo, ciep艂o, relaksacyjnie, a偶 usn膮艂em w pe艂nej szcz臋艣liwo艣ci.

Sprawa Caritasu

Przez 16 lat Kazik 艁apka m贸wi艂 ludziom, 偶e jest fajnym facetem i ludzie mu wierzyli. Wi臋kszo艣膰. I wybierali go w贸jtem na kolejne kadencje. W grudniu 2011 zdarzy艂 sie cud wyborczy. Wi臋kszo艣膰 si臋 zmieni艂a. Kazik przesta艂 by膰 w贸jtem. Okaza艂o si臋, 偶e kr贸l jest nagi. Niby zwyk艂a demokratyczna kolej rzeczy, ale... Wielu zadaje sobie pytanie, jak to by艂o mo偶liwe, wierzy膰 przez 16 lat w ca艂kiem niefajn膮 prawd臋. Dawa膰 si臋 oszukiwa膰? 呕yli艣my w spo艂eczno艣ci "zniewolonych umys艂贸w"? To s膮 najwi臋ksze pytania po 16 latach. Nie brak infrastruktury i inwestycji. Pewne sprawy mo偶na naprawi膰, doinwestowa膰, ale nie rozwi膮ze to naszych najg艂臋bszych problem贸w. To nie w贸jt, lub inna w艂adza decyduje o przetrwaniu jakiej艣 wsp贸lnoty. O przetrwaniu narodu - kultura. Ka偶da wsp贸lnota ma si艂y tw贸rcze, zapewniaj膮ce 偶ywotno艣膰, ale i si艂y destrukcji. Autodestrukcji. Podobnie jak ka偶da osoba ludzka.

Caritas jest organizacj膮 ko艣cieln膮. Jest instytucj膮 charytatywn膮 Konferencji Episkopatu Polski. "CARITAS - to mi艂o艣膰 bratnia, podnosz膮ca, wspieraj膮ca, akceptuj膮ca.".
Ko艣ci贸艂 - dla ludzi wierz膮cych - jest jedn膮 z najwi臋kszych warto艣ci. Caritas dzia艂a艂 w Polsce przed wojn膮, po wojnie by艂 zawieszony (na poziomie krajowym). Komuni艣ci chcieli, by dzia艂a艂, pod ich kontrol膮, by legitymizowa艂 ich w艂adz臋 w oczach opinii publicznej. Prymas Tysi膮clecia mia艂 wielkie wyczucie polityczne. Nie poszed艂 na takie rozwi膮zania. Uzna艂, 偶e lepiej, 偶eby nie dzia艂a艂, ni偶 stwarza艂 pozory i sta艂 si臋 narz臋dziem dezorientacji ludzi. Prawda, albo fa艂sz. Nie ma p贸艂prawd. Caritas w Polsce zosta艂 przywr贸cony oficjalnie w 1989 roku.

Caritas diecezji warszawsko-praskie powsta艂 wraz z nowym podzia艂em administracyjnym Ko艣cio艂a w Polsce w 1992 rok. Na wiosn臋 1998 roku w odpowiedzi na pismo z kurii biskupiej ksi膮dz proboszcz Antoni Czajkowski skierowa艂 mnie na diecezjalny kurs kierownik贸w kolonijnych. W jego nast臋pstwie zorganizowa艂em pierwsze kolonie dla ministrant贸w w Krasnobrodzie. Utrwali艂 si臋 wtedy schemat organizacyjny i program kolonii. Od 13 lat dzia艂amy w oparciu o dwie instytucje: ko艣ci贸艂 i szko艂臋.
Celem kolonii Caritas jest radosny wypoczynek w braterskiej wsp贸lnocie w ewangelicznym duchu. 呕ycie na kolonii opisujemy, pokazujemy w Internecie. Chcemy si臋 dzieli膰 rado艣ci膮, pi臋knem i prawd膮.
W trakcie kolonii codziennie 艂膮czymy si臋 duchowo z ks. dyrektorem i pracownikami centrali diecezjalnego Caritas w Warszawie na ul. Kaw臋czy艅skiej. A oni modl膮 si臋 za nas. Takim rytmem i tak膮 odpowiedzialno艣ci膮 偶yje ko艣ci贸艂.
Na zako艅czenie akcji letniej corocznie we wrze艣niu odprawiana jest w Warszawie uroczysta msza 艣wi臋ta (przewa偶nie przez biskupa). Dzi臋kujemy Bogu, dzi臋kujemy sobie nawzajem w wielkiej wsp贸lnocie. Kierownikom i wychowawcom (wszyscy s膮 wolontariuszami!) wr臋czane s膮 dyplomy za wk艂ad pracy w wypoczynek dzieci i rozw贸j ko艣cio艂a diecezjalnego. Naszym patronem jest 艣wi臋ty brat Albert Chmielowski.
P贸藕niej powsta艂o - tak偶e z inspiracji ko艣cio艂a diecezjalnego - szkolne ko艂o Caritas. Prze偶ywa ono teraz okres rozkwitu pod kierunkiem Basi Janus. Dla uczni贸w jest szko艂膮 odpowiedzialno艣ci za wi臋kszy kawa艂ek 艣wiata, ni偶 w艂asne podw贸rko, szko艂a, wie艣, gmina. Uczy jak widzie膰 siebie i 艣wiat sercem, rozumem i wiar膮. Siebie - w rodzinie ludzkiej! Na przysz艂y rok Basia i ko艂o stawia sobie cel - jeszcze wi臋kszy nacisk na formacj臋 duchow膮.

Do pisania o historii Caritasu w naszej parafii sk艂oni艂 mnie epizod sprzed niewielu dni. W ko艣ciele parafialnym us艂yszeli艣my dwa og艂oszenia:
1) Szko艂a (i parafia) w Strach贸wce organizuje w Murzasichlu ko艂o Zakopanego, we wsp贸艂pracy z Caritas diecezji warszawsko-praskiej, kolonie dla dzieci w dniach 12-25 lipca. Podpisano - dyrektor szko艂y (w艣r贸d wychowawc贸w przewa偶aj膮 nauczyciele).
2) Stowarzyszenie Przyjaci贸艂 Strach贸wki organizuje wyjazd w g贸ry dla dzieci w dniach 8-15 lipca. G艂贸wny organizator - nauczyciel szko艂y w Strach贸wce.

Nie wiem, czy i na ile inicjatywa stowarzyszenia utrudni organizacj臋 kolonii. Nie to akurat jest w tej sprawie najwa偶niejsze. Nie chodzi te偶 o ods膮dzanie od czci i wiary organizator贸w.
Chc臋 uzmys艂owi膰 nienormalno艣膰 sytuacji. Postawmy si臋 w sytuacji bezstronnego odbiorcy tych og艂osze艅 (mog膮 by膰 podane nawet na r贸偶nych mszach, tak jak mog膮 wisie膰 po dw贸ch stronach s艂upa). Jaka mo偶e by膰 pierwsza reakcja zupe艂nie nieuprzedzonego s艂uchacza? 呕e co艣 w tej wsp贸lnocie jest nie tak. Co艣 jest chore. "呕adne sk艂贸cone kr贸lestwo si臋 nie ostoi" - przypomni sobie bardziej os艂uchany w Ewangelii wierz膮cy.

Takie epizody mog膮 si臋 zdarzy膰 tu i tam. S膮 sygna艂em. S膮 wo艂aniem o g艂臋bok膮 analiz臋. O dialog. Nim diabe艂 nie zrobi sobie w takim miejscu szabatu.
Wi膮偶臋 t臋 sytuacj臋 z ostatnimi 16 latami historii naszej gminy. Wmawiano wtedy ludziom niestworzone rzeczy. Zatracono wrodzon膮 potrzeb臋 prawdy i naturalne (zdroworozs膮dkowe) postrzeganie siebie i naszych wsp贸lnych spraw (szkolnych, parafialnych, gminnych).

Kiedy ko艅cz臋 ten wpis, ro艣nie we mnie wewn臋trzny spok贸j. Czuj臋, 偶e spe艂niam swoj膮 powinno艣膰. Jestem od 29 lat katechet膮 ko艣cio艂a katolickiego. S艂u偶臋 Prawdzie, nauczam Prawdy. Mam jej s艂u偶y膰 "w por臋 i nie w por臋". Bez ogl膮dania si臋 na wzgl臋dy ludzkie. Mam wyczucie wsp贸lnoty. Znam prawa osoby i samorz膮dno艣ci. Przemilczana prawda stwarza miejsce dla nieporozumie艅 (a nawet kr臋taczy) r贸偶nej ma艣ci.
Musimy upora膰 si臋 ze strasznym dziedzictwem 16-lecia (a nie przebrzmia艂o jeszcze do ko艅ca dziedzictwo 45-lecia komunizmu!). Co艣 bardzo z艂ego sta艂o sie w tym czasie w艣r贸d nas. Odczu艂em to na w艂asnym przyk艂adzie i rodziny. W 1980/81 roku ludzie m贸wili do mnie "zapisuj臋 si臋 do Solidarno艣ci, bo to pan j膮 zak艂ada... zapisuj臋 si臋, bo to jest z Panem Bogiem... itp". Nie by艂em jeszcze wtedy katechet膮! Ja si臋 od tej pory nie zmieni艂em. Zm膮drza艂em, dokszta艂ci艂em si臋, zdoby艂em wielkie ko艣cielne i 艣wiatowe do艣wiadczenie.

Co sie zatem p贸藕niej sta艂o? Stan wojenny, zast贸j lat 80-tych, I Kadencja samorz膮du, a po niej 16 lat rz膮d贸w Kazika 艁apki i jego "ustroju". Skutki s膮 odczuwalne na ka偶dym poziomie 偶ycia gminy. Wielu jest takich, kt贸rzy prawd臋 chc膮 zag艂uszy膰, zagmatwa膰, sprowadzi膰 na grunt kompromis贸w, wzgl臋dno艣ci, zale偶no艣ci od w艂asnych pomys艂贸w na karier臋 i "rz膮d dusz" (swoj膮 pozycj臋 i obraz w spo艂eczno艣ci lokalnej). M贸wi膮 "bo takie jest 偶ycie... trzeba by艂o jako艣 偶y膰... idea艂ami nie wykarmi臋 rodziny... wiesz, by艂em z nim zwi膮zany rodzin膮, prac膮... obieca艂 mi/nam to, tamto itd.
Warto by zrobi膰 na ten temat debat臋 oksfordzk膮. Pe艂n膮 elegancji, szarmanckiej uprzejmo艣ci i bezwarunkowego otwarcia na prawd臋.

Nie wolno nam chowa膰 g艂owy w piasek i zostawi膰 tego balastu nast臋pnemu pokoleniu. W imi臋 odpowiedzialno艣ci i wyznawanych przekona艅 religijnych. Je艣li nie mogliby艣my sobie poradzi膰 w ramach wsp贸lnoty lokalnej (parafialnej przede wszystkim) popro艣my o pomoc jak膮艣 komisj臋 ko艣cieln膮 (z diecezji, Episkopatu...?). Nie jeste艣my bezradni. Ko艣ci贸艂 nie jest bezradny. Jest prawda. S膮 specjali艣ci i eksperci. Rzecz jest wielkiej wagi. Mo偶e mie膰 fatalne konsekwencje. Sprawy zasz艂y za daleko.

PS.
Zdj臋cie zrobione oczywi艣cie na zako艅czeniu akcji letniej Caritasu diecezji warszawsko-praskiej

wtorek, 28 czerwca 2011

Appreciative Inquiry w RzN


W istocie jest wszystko. B贸g jest w ca艂o艣ci. Takie slogany mi si臋 napisa艂y. 艁adne. W skr贸cie 艂atwiej zapami臋ta膰 wielkie prawdy.

Prze偶y艂em ma艂y dramat. Przysz艂o co艣 wczoraj, zapomnia艂em. 呕ar艂o mnie to p贸艂 wieczoru. Przestroga dla wszystkich - dostajesz, natychmiast zapisuj. To jest powinno艣膰 i wielka odpowiedzialno艣膰. Co innego, gdy sam co艣 wymy艣lisz. Nawet jak zapomnisz, widocznie nie warte by艂o. Ale gdy dostajesz z wysoka! Przyjdzie si臋 kiedy艣 rozliczy膰.

Do tej pory wraca wewn臋trzny niepok贸j. Co to by艂o? Przeszukuj臋 ca艂膮 pami臋膰 i wszystkie okoliczno艣ci wieczorne. Czy to by艂o zwi膮zane z robieniem herbaty, czy z kotkiem na stole. Kotek miaucza艂 u Marysi za pazuch膮, ale postawiony w zam臋cie sto艂u wykazywa艂 du偶膮 werw臋. Zbywa艂 obawy i nurkowa艂 w nieznanym mu 艣wiecie. Myszkowa艂 mi臋dzy komputerem, ksi膮偶kami, szklank膮 itd. Instynkt poznawczy zwyci臋偶y艂 stres rozdzielenia z rodzin膮. Mo偶e wtedy pomy艣la艂em, 偶e poznawanie ma sw贸j pocz膮tek i kres. Pocz膮tkiem jest matka, a kresem B贸g. Matka - bo najbli偶ej. B贸g - bo jest najwi臋kszym wyzwaniem dla rozumu i wiary i ca艂ego bytu ludzkiego. Tak偶e dla kultury. Jan Pawe艂 II pisa艂, 偶e "osi膮 ka偶dej kultury jest postawa cz艂owieka wobec najwi臋kszej tajemnicy: tajemnicy Boga!".

Z Bogiem zacz臋li艣my dzisiejsze posiedzenie Rady Pedagogicznej. Ogie艅kiem 艣wiecy. "Oto 艣wiat艂o Chrystusa". Nie jeden raz b臋dzie mnie ratowa艂o od frustarcji. Cho膰 rada by艂a pi臋kna. Pokaza艂a g艂臋bi臋. W贸jt by艂 na pocz膮tku.
艢wiadomo艣膰 dobra zwyci臋偶a pokusy z艂orzeczenia. Appreciative inquiry! Tej zasady nie tkn臋li艣my jeszcze od strony teoretycznej, ale w praktyce przy艣wieca wi臋kszo艣ci naszych dzia艂a艅.

Najpi臋kniejsza by艂a runda samozadziwie艅, odkry膰, u艣wiadomie艅. Czy dostrzegam jak膮艣 zmian臋? - brzmia艂a zach臋ta do wynurze艅 (w bardzo dobrym znaczeniu, w najlepszym). To dzielenie si臋 sob膮. Osobowy wymiar naszej wsp贸lnej pracy.
Pad艂y pi臋kne s艂owa - "dobrze mi tutaj". Kto艣 inny si臋 "zadomowi艂". S艂uchali艣my si臋 w ciszy, w skupieniu i poszanowaniu. W poszanowaniu tajemnicy, kt贸r膮 powierzali艣my sobie nawzajem. Tajemnicy, kt贸ra przemawia艂a przez nasze osobowe losy. 艢wieca pali艂a si臋 jasno.

W du偶ej beczce bratersko-siostrzanej wsp贸lnoty, nawet przys艂owiowa 艂y偶ka dziegciu nie jest w stanie popsu膰 smaku warto艣ci trwa艂ych, odwiecznych, kt贸re przechadza艂y si臋 pomi臋dzy nami. Jak przybrane w greckie chitony: MI艁O艢膯, DOBRO, WYTRWA艁O艢膯, PRAWDA, M膭DRO艢膯, NIE艢MIERTELNO艢膯(RELIGIA), WIEDZA, PI臉KNO, SZTUKA na festynie rodzinnym 5 czerwca. Kto nie by艂, nie rozumie o czym m贸wi臋. Gdy frustracja ros艂a, p艂omie艅 艣wiecy przyci膮ga艂 spojrzenie. Przywraca艂 pok贸j wewn臋trzny.

Najwi臋kszy aplauz zgotowali艣my CARITAS-owi. Szkolnemu - prowadzonemu przez Basi臋. To fenomen zas艂uguj膮cy na osobny artyku艂. Pomagali pogorzelcom i afryka艅skiej adoptowanej na odleg艂o艣膰. Dobro (i pieni膮dze) ros艂y tak偶e przez zbi贸rk臋 w Renaty Stanis艂awowie. W tym kontek艣cie nie mog艂em nie upomnie膰 si臋 o kolonie letnie Caritas diec. warszawsko-praskiej. One s膮 dobrem od 12 lat. S膮 dobrem zakorzenionym. W ponad 2-tysi膮cletnim ko艣ciele. Dzisiaj si臋 chwiej膮 w sytuacji powi臋kszaj膮cego si臋 rynku us艂ug wakacyjnych. Ale kolonie Caritas to nie tylko wypoczynek. To tak偶e formacja chrze艣cija艅ska w chrze艣cija艅skiej wsp贸lnocie (ko艣cio艂a diecezjalnego i powszechnego). Oferty r贸偶nych organizacji, stowarzysze艅, projekt贸w dzi艣 s膮, jutro mo偶e nie by膰. Granty si臋 sko艅cz膮, skutki grantozy mo偶emy odchorowywa膰 bardzo d艂ugo. A Ko艣ci贸艂 trwa. Caritas jest czym艣 du偶o wi臋cej.
W moim apelu nie by艂o podtekst贸w, cho膰 przyk艂ady mamy na swoim terenie. To jest obiektywna prawda. Jej analiza powinna sta膰 si臋 spraw膮 nas wszystkich - w szkole, parafii, gminie.

Moj膮 zmian膮, zmian膮 we mnie, w kontek艣cie pracy w szkole, jest odnalezienie wsp贸lnego korzenia katechezy, partycypacji publicznej, Oceniania Kszta艂tuj膮cego i Appreciative Inquiry. Jest nim chrze艣cija艅ska wizja osoby, jako fundamentu cywilizacji wsp贸艂czesnej. Nie jakie艣 teorie od lewa do prawa, tylko koncepcja osoby - miary wszystkich rzeczy. Zar贸wno w o艣wiacie, jak i w politykach spo艂ecznych. Jako katecheta wyczyta艂em to w dokumentach Soboru Watyka艅skiego i encyklikach Jana Paw艂a II. Jako kombatant-animator spo艂eczny zobaczy艂em na konferencji inauguruj膮cej "Decydujmy razem" w warszawskim Novotelu, na szkoleniu nt. turystyki w Franciszkowie, na X Spotkaniu Organizacji Dzia艂aj膮cych na Wsi w Mar贸zie i na XIII Forum Animator贸w Spo艂ecznych (CAL) Augustowie. Doliczy膰 trzeba warsztaty "Making the change happen" w Dobkowie i prymicje Mariusza, absolwenta-pallotyna. A spoza szko艂y, chrzest Marianny przez Andrzeja Madeja. W istocie jest wszystko. B贸g jest w ca艂o艣ci.

Je艣li kto艣 ko艂owa艂 dzisiaj motolotni膮 nad nasz膮 szko艂膮 mi臋dzy 9.00 a 14.00, to musia艂 zauwa偶y膰, 偶e jeste艣my szko艂a niezwyk艂膮. Gra偶yna uko艅czy艂a VI edycj臋 Szko艂y Lider贸w PAFW. Congratulations!!!

poniedzia艂ek, 27 czerwca 2011

Re-mini-scencje (scientia!)





B贸g jest w ca艂o艣ci. Nie jest to panteizm Spinozy. B贸g jest w mojej osobistej ca艂o艣ci. M贸j B贸g? B贸g dla mnie? Jest to owoc, pointa nocnej bezsennosci.

Nie by艂o tak pogodnie, jak powinno by膰 po pi臋knym dniu, ale kto odgadnie meandry my艣li i nastroj贸w bezsenno艣ci (艣wiadomo艣ci przymglonej). Ciemno艣ci podkre艣la艂y og贸ln膮 beznadziejn膮 sytuacj臋 materialn膮 i r贸偶ne trudne sprawy szczeg贸艂owe. Wakacje - a nad perspektyw膮 dalszego kszta艂cenia dzieci zebra艂y si臋 strasznie czarne chmury. O mojej osobistej perspektywie szkoda gada膰. Koniec.
Wa偶ne, 偶e doszed艂em do pointy, i 偶e j膮 zapami臋ta艂em.

Jak rozumiem t臋 ca艂o艣膰? Nie bardzo filozoficznie, ale 偶yciowo. 呕e te same problemy, kt贸re wygl膮daj膮 beznadziejnie w samotno艣ci nocy, nabior膮 bardziej ludzkiego wygl膮du, kiedy dzie艅 nadejdzie i wszyscy aktorzy zbior膮 si臋 na scenie (w ko艣ciele domowym). Kiedy uruchomimy wszystkie nasze moce. Tak偶e te, z wysoka. Kiedy zaja艣nieje moc instytucji (sakrament贸w) ma艂偶e艅stwa, rodziny, przyja藕ni, wsp贸lnoty. Tyle razy ju偶 do艣wiadczali艣my, 偶e wtedy nie z jednym damy sobie rad臋. Nawet w sprawach publicznych, za kt贸re ponosimy cz臋艣膰 odpowiedzialno艣ci - kolonie, festyny, projekty, programy... Ile razy skuteczno艣膰 okaza艂a modlitwa rodzinna, z dzie膰mi! Chrze艣cija艅stwo, to nie teoria. Mi艂o艣膰 i wiara 艣wiat zwyci臋偶aj膮.

Wraca艂em noc膮 my艣l膮 do tego, co widzia艂y moje oczy w Legionowie i Jab艂onnie. Jakim cudem w tym 艣wiecie jest Ko艣ci贸艂! Bratersk膮 wsp贸lnot膮. Oczywi艣cie najbardziej tam, gdzie 艣wi臋to艣膰 jest osi膮. Ko艣ci贸艂-tradycja - jest s艂ab膮 pociech膮. Braterstwo ludom dam - pisa艂 Norwid - gdy ju偶 si臋 znam. Gdy wiem kim jestem, czym jest ca艂o艣膰, czym cierpienie, gdy umiem rodzi膰 dobro mimo to, dorastaj膮c do dobrowolnego i bezinteresownego daru z siebie. W skr贸cie - 艣wi臋to艣膰.
Mo偶e co艣 podobnego prze偶ywaj膮 na zjazdach partii i zgromadzeniach udzia艂owc贸w, ale czy tak偶e po powrocie do domu?!

Andrzeju, wiele lat musia艂o up艂yn膮膰, w艂a艣ciwie 偶ycie, 偶ebym pouk艂ada艂 sobie to wszystko. Do twoich pierwszych kaza艅 dosz艂y do艣wiadczenia, przyk艂ady, lektury (JPII), przemy艣lenia. Masz racj臋 - inne drogi s膮 p贸艂艣rodkami.
Szcz臋艣liwy ko艣ci贸艂, 偶e ma takiego misjonarza. Szcz臋艣liwa ziemie, 偶e ci臋 nosi. Szcz臋艣liwa Polska, Turkmenistan. I my. Szcz臋艣liwe Legionowo i Strach贸wka. Jeste艣 Jego Magnificencj膮 Rektorem naszego Obywatelskiego Uniwersytetu LGD Ziemi Wo艂omi艅skiej.
W niedziel臋 s艂ucha艂o ci臋 wiele setek w ko艣ciele, szkoda, 偶e nie tysi膮ce w najwi臋kszej katedrze, albo miliony na jakich艣 b艂oniach. W tobie chrze艣cija艅stwo pokaza艂o najpi臋kniejsze oblicze cz艂owieka i Ludzko艣ci. W pe艂ni - w Jezusie z Nazaretu. Zaraz potem - wybacz, my musimy tak powiedzie膰 - w tobie. Wiem, wiem, po drodze by艂o wielu podobnych, ale my 偶yjemy akurat w twoich czasach. Wi臋c, jeszcze raz, wybacz. M贸dl si臋 i za nas przy 艂贸偶ku ojca, patrz膮cego ju偶 w perspektyw臋 wieczno艣ci. Nauczy艂e艣 nas radosn膮 piosenk膮, 偶e "z Nim by膰 chcemy, w Jego chwale wiecznie 偶y膰". Towarzyszymy wam: tobie, ojcu, mamie, rodzinie, jak umiemy, modlitw膮 (zw艂aszcza psalmem 91).

Andrzej Madej (a偶 trudno m贸wi膰 o nim tytu艂ami: ojciec, ksi膮dz, attache kulturalny, prze艂o偶ony, prawie-biskup, autor...) zacytowa艂 w kazaniu chrzcielnym Sob贸r Watyka艅ski II ("powszechne powo艂anie do 艣wi臋to艣ci") i Cypriana Norwida ("ludzko艣膰 bez bosko艣ci sam膮 siebie zdradza"). W czasie spaceru po ksi膮偶臋cym parku dzieli艂 si臋 refleksj膮 z lektury dziennik贸w Yves Congar, s艂awnego francuskiego teologa, kt贸ry zanotowa艂 sw贸j podziw dla m艂odego biskupa z Krakowa, profesora z Lublina, Karola Wojty艂y, bardzo aktywnego podczas wiekopomnego soboru, kt贸ry wyznaczy艂 drog臋 ko艣cio艂owi w 艣wiecie wsp贸艂czesnym.
Dlaczego a偶 z Azji musi przyjecha膰 brat-chrze艣cijanin, 偶eby s艂ucha膰 takich s艂贸w w ko艣ciele i prowadzi膰 takie rozmowy w parkach (na plebaniach)? Za du偶o jest tradycji i hierarchii w naszej codzienno艣ci. Za ma艂o Ewangelii. A tak jej potrzebujemy, tak偶e w tym wymiarze. Wtedy 偶adna (moja) noc nie by艂aby zbyt ciemna. "Ludu m贸j, ludu...".

Najmniej oczekiwanym rezultatem wyjazdu niedzielnego by艂o naukowe potwierdzenie, 偶e艣my jedno艣ci膮 cielesno-psychiczno-duchow膮. Ot贸偶 w Legionowie-Jab艂onnie czu艂em si臋 艣wietnie. Nie tylko w ko艣ciele i przy stole, tak偶e podczas spaceru, a nawet w Mac-Larenie (jak pieszczotliwie nazywamy naszego staruszka na czterech k贸艂kach). Kiedy wracam w annopolskie (bardziej adekwatnie - w strachowskie) krzaki, wiotczej臋, staczam si臋, staj臋 si臋 do niczego. Nie mam motywacji do dbania o zdrowie, tym bardziej o tzw. przysz艂o艣膰. O 偶yciorysie m贸wi臋 ju偶 tylko w czasie przesz艂ym. Tak dzia艂a otoczenie, nisza, 艣rodowisko kulturowo-spo艂eczne. Tak dzia艂a 16-letnie przekle艅stwo, istne reminiscencje dawnego ustroju. Tak niszcz膮co dzia艂a (ka偶da) spo艂eczna nienormalno艣膰. Nie tylko na mnie. Na cz艂owieka w spo艂ecze艅stwie. Bo przecie偶 to samorz膮d wsp贸lnoty lokalnej ma zapewnia膰 warunki pe艂nego rozwoju ka偶dej osoby zamieszkuj膮cej dany teren. Taka jest ustawa sejmowa i taka jest encyklika "ukochanego" papie偶a. Nienormalno艣膰 nie tylko 艂amie zapisy prawa. 艁amie ludzkie losy.

Wiara i mi艂o艣膰 zwyci臋偶y - taka jest moja wiara. Taka jest wiara Ko艣cio艂a.

niedziela, 26 czerwca 2011

Andrzeja Madeja wyk艂ad chrze艣cija艅stwa







Wr贸ci艂em z uroczysto艣ci chrze艣cielnych Marianny Sowi艅skiej. Dzieci臋 ma par臋 miesi臋cy, jeszcze nie wie, co si臋 dzisiaj wydarzy艂o. Ale jej rodzice, liczni przyjaciele i znajomi zachowaj膮 wszystko w sercu swoim.

Jeszcze przed wyjazdem przysz艂a do mnie my艣l, kt贸ra oczywi艣cie zanotowa艂em - chyba w charakterze preludium z wysoka - 偶e "w 偶yciu du偶o wi臋cej dostajemy wielkich przekaz贸w, ni偶 jeste艣my w stanie za艂apa膰, a na pewno gdzie艣, jako艣, zanotowa膰.
W mojej g艂owie dzisiejsza uroczysto艣膰 zapisa艂a si臋 w trzech fazach: dojazd, chrzest, powr贸t. Nie w samej g艂owie. Na szcz臋艣cie dysponuj臋 jeszcze zapisem cyfrowym.
O dziwo nie by艂o we mnie wielkiego entuzjazmu wyjazdowego. A偶 si臋 dziwi臋, bo dot膮d has艂o 'Andrzej Madej' dzia艂a艂o na wszystkie poziomy mojej 艣wiadomo艣ci, percepcji, recepcji i czego si臋 da. Mo偶e dlatego, 偶e mia艂em jecha膰 sam. Gra偶yna ma zako艅czeniu "Lider贸w PAFW", starszyzna rozjechana, chcia艂oby si臋 pozosta膰 z m艂odszyzn膮 w wiejskiej ciszy.
Jad臋, jad臋 i nadziwi膰 si臋 nie mog臋. Taki pi臋kny dzie艅. Chcia艂bym zatrzymywa膰 si臋 w wielu miejscach, zdj臋cia robi膰. A to klacz ze 藕rebakiem, a to pejza偶 z chmurami, a to, a tamto. Ju偶 dzi臋kuj臋 w duchu Mariannie i jej rodzicom, 偶e mnie zaprosili i wyci膮gn臋li z krzak贸w. Dali mi okazj臋, aby si臋 cieszy膰 pi臋knem 艣wiata i 偶ycia wewn臋trznego. Nie zatrzymuj臋 si臋, twardo mkn臋 nowymi, europejskimi szosami (27-letni膮 "beczk膮"). Prowadzi mnie od 艣rodka spr臋偶yna mojego chrze艣cija艅stwa. Andrzej, spotkany w Kodniu 28 lat temu, j膮 nakr臋ca艂 ka偶dym spotkaniem. On m贸g艂by by膰 miar膮 wszystkich rzeczy. Tak wiarygodne jest chrze艣cija艅stwo w nim. Bezapelacyjne. To znaczy, on jest bezapelacyjnym uosobieniem cz艂owieka wiary.

Dojecha艂em. Cieszy艂em si臋, 偶e mia艂em nakazane wcze艣niejsze przybycie, aby uzgodni膰 z kim trzeba mo偶liwo艣膰 czytania liturgicznego. W S艂awk贸w parafii obowi膮zuj膮 pewne rygory. "Posiedz臋 sobie spokojnie w pi臋knym ko艣ciele - my艣la艂em. Lubi臋 to". Nie wiedzia艂em, 偶e a偶 tak pi臋knym. Mo偶e co艣 b臋dzie wida膰 na zdj臋ciach.

Dosta艂em przypadkiem I czytanie. Nie przyszed艂 drugi parafialny lektor. Fuks. Czytanie o 艣wi臋tym m臋偶u Elizeuszu, kt贸ry zawsze si臋 zastanawia艂, co mo偶e zrobi膰 dla innych. Dla mnie wielki zaszczyt.

Andrzej w kazaniu cieszy艂 si臋, 偶e chrzest to zaproszenie do 艣wi臋to艣ci. To odwaga rodzic贸w, aby dziecko wprowadzi膰 w kr膮g 艣wi臋to艣ci. A 艣wi臋to艣膰 wyznacza horyzont cz艂owiecze艅stwa.
Andrzeja mo偶na rozpozna膰 po kazaniu. Jego pierwsze kazanie, jakie s艂ysza艂em, i potem wiele, zawsze nawi膮zuje do najwi臋kszego powo艂ania cz艂owieka, jakim jest 艣wi臋to艣膰.

To go odr贸偶nia, wyr贸偶nia, cechuje. I nie s膮 to s艂owa dla innych. M贸wi to z moc膮 艣wiadectwa. M贸wi sobie i wieczno艣ci. Tak te偶 odprawia msz臋 艣wi臋ta, tak sprawuje wszystkie pos艂ugi, tak 偶yje.

W jego pos艂udze najlepiej mo偶na go pozna膰. Po Ewangelii podnosi wysoko nad g艂ow臋 Ksi臋g臋 呕ycia. To jest jego scenariusz i rozpiska 偶izni. Kto艣 mo偶e woli go poznawa膰 i smakowa膰 jego dobroci i intelektu przy stole biesiadnym, w rozmowie o wierze i rozumie? Wspomina艂 dzisiaj swoje spotkanie (wyk艂ad) na Uniwersytecie 艁omonosowa w Moskwie. Profesorowie dopytywali si臋 o jego prost膮, radosn膮 wizj臋 chrze艣cija艅stwa. Kiedy艣 wspomina艂 toast z prezydentem W艂adymirem Putinem w gronie ca艂ego korpusu dyplomatycznego w Aszchabadzie.

Chrze艣cija艅stwo nie jest teori膮. Jest drog膮, prawd膮 i 偶yciem. Dla tych, kt贸rzy je przyjmuj膮 prostym sercem. Mo偶na tak偶e oczywi艣cie pog艂臋bia膰 nawet najbardziej wykszta艂conym rozumem. Jako teoria, jest do zawieszenia na ko艂ku, a nawet do odrzucenia. Tyle jest w ko艅cu teorii! Tyle jest pokus wygodnego 偶ycia! Jako droga, prawda i 偶ycie chrze艣cija艅stwo jest ratunkiem (ko艂em ratunkowym) dla Ludzko艣ci. Jest drog膮 prawdy, wolno艣ci, a przede wszystkim mi艂o艣ci. Mi艂o艣ci mi艂osiernej. Wybaczaj膮cej, ofiarowuj膮cej si臋 dla i za drugiego cz艂owieka. Wzorem i gwarantem ostatecznej skuteczno艣ci tej drogi (zbawienia) jest Jezus z Nazaretu. Jezus Chrystus, nie jako nauczyciel, mo偶e nawet nie jako cudotw贸rca, ale jako najpe艂niejsza (najpi臋kniejsza) osoba.(*) Amen.

Gromadka zaproszonych go艣ci mog艂a po obiedzie w pa艂acowej restauracji spacerowa膰 z mistrzem alejami parku w Jab艂onnie. Przeszli艣my pod 艁ukiem Tryumfalnym wystawionym dla ks. J贸zefa Poniatowskiego po zwyci臋stwie pod Raszynem. Z nami by艂 kto艣 wi臋kszy, ni偶 bohater narodowy.
Andrzej jest d艂u偶ej tym razem w Ojczy藕nie. Jego ojciec przebywa w szpitalu, w stanie terminalnym. Mia艂em szcz臋艣cie pozna膰 jego rodzic贸w, podczas ich z艂otych god贸w. Wypytywa艂em wtedy jego ojca o ma艂ego Andrzejka. By艂 prawie taki jaki znamy go dzisiaj. W jednej z m艂odszych klas chcia艂 odda膰 po艂ow臋 swoich ocen koledze, kt贸remu grozi艂a drugoroczno艣膰. A w Adwencie na roraty chodzi艂 do ko艣cio艂a w Wilkowie tropem ojca, kt贸ry zak艂ada艂 mu szlak w kopnym 艣niegu (艣wiecie?).

Przez ca艂膮 msz臋 w ko艣ciele dochodzi艂 mnie zapach miodu. Dziwi艂em si臋 i rozgl膮da艂em. Sk膮d pszczo艂y i 艂膮ki w murowanym ko艣ciele, b艂yszcz膮cym od marmur贸w? My艣la艂em nawet, 偶e od tego bursztynowo-s艂odkiego wystroju wn臋trza. Chyba zauwa偶y艂em wcze艣niej, 偶e ojciec chrzestny Marianny trzyma woskow膮 艣wiec臋, ale nie kojarzy艂em obrazu z zapachem. Dopiero przy og艂oszeniach parafialnych. No i ja mia艂em co艣 osobnego, swoj膮 wie艣 w mie艣cie.

Zupe艂nie nie a propos i dopiero przy przegl膮daniu zawarto艣ci aparatu fotograficznego przysz艂a do mnie kolejna my艣l, 偶e "偶aden ksi膮dz nie mo偶e mi poda膰 Pana Boga. Ksi膮dz podaje tylko hosti臋, komunikant. B贸g musi si臋 narodzi膰 we mnie. Tylko we mnie i a偶 we mnie. Oto tajemnica wiary. Osobo - czy rozumiesz kim jeste艣? Czy rozumiesz siebie? Swoj膮 godno艣膰? Jeste艣 jedyn膮 wolno艣ci膮 na 艣wiecie. Ba, w ca艂ym Wszech艣wiecie! I to tak膮 wolno艣ci膮, kt贸ra mo偶e Bogu powiedzie膰 "tak", lub "nie". A On - zale偶ny w tym wzgl臋dzie od ciebie - zrodzi si臋 w tobie, lub nadal b臋dzie czeka艂." (jak wida膰, w 偶adnych okoliczno艣ciach nie mog臋 przesta膰 by膰 sob膮, jestem fotografuj膮cym katechet膮 :-)

(*) "Z racji godno艣ci swojej wszyscy ludzie, poniewa偶 s膮 osobami, czyli istotami wyposa偶onymi w rozum i woln膮 wol臋, a tym samym w osobist膮 odpowiedzialno艣膰, nagleni s膮 w艂asn膮 sw膮 natur膮, a tak偶e obowi膮zani moralnie do szukania prawdy, przede wszystkim w dziedzinie religii. Obowi膮zani s膮 te偶 trwa膰 przy poznanej prawdzie i ca艂e swoje 偶ycie uk艂ada膰 wed艂ug wymaga艅 prawdy." (Sob贸r Watyka艅ski II, Deklaracja o wolno艣ci religijnej)

sobota, 25 czerwca 2011

Pi臋kno 艣wiata wewn臋trznego







Do poduszki przysz艂o, 偶e ka偶dy z nas ma kontakt z absolutem. Z ma艂ej litery? Tak, bo chodzi o absolut w sobie. Nikt go nie zna, tylko my. Jeste艣my jego jedynym suwerenem. Kto pozna艂 i przyj膮艂 z wiar膮 ewangelie, powie za papie偶em "nawet sami siebie do ko艅ca nie mo偶emy pozna膰 bez Chrystusa", ale pocz膮tkiem tego zdziwienia powinni艣my by膰 sami sobie. Nasz ca艂y 艣wiat wewn臋trzny.

Kiedy pytaj膮 si臋 mnie o adres, powinienem odpowiada膰, nie "Annopol 3", ale "J贸zef Kapaon", tam mieszkam naprawd臋.

Z dzieci艅stwa i z m艂odo艣ci pami臋tam zapatrzenia na graniczne 艂膮ki Strach贸wki i Ludwikowa. I drugie takie miejsce w Rozalinie, granica z J贸zefowem i M艂yniskiem. Zapatrzenia w marszu, albo stoj膮c, z roweru, samochodu, autobusu. One co艣 mi m贸wi艂y wa偶nego, cz臋sto przystawa艂em.
Dzisiaj nad wasze uroki wyr贸s艂 inny 艣wiat, wewn臋trzny. Mog臋 przystan膮膰, ale wszystko jakby si臋 przybli偶y艂o do mnie, drzewa, pastwiska, miedze. Zmala艂o. Niekt贸re punkty widokowe zaros艂y. Za to 艣wiat wewn臋trzny zwielokrotnia艂. Wybija si臋 ponad wszystkie prawie doznania zewn臋trzne.

Lubi臋 gesty pe艂ne powagi. Konferencje, obrady i g艂osowania cia艂 statutowych itp. Spotkania prezydent贸w, premier贸w, r贸偶nych reprezentacji, odgrywanie hymn贸w, sztandary, symbole.
Czym偶e jest nasze 偶ycie i ca艂y 艣wiat wobec Wszech艣wiata i wieczno艣ci - - jak nie gestem? Mog膮 za艣 one by膰 wszech艣wiatem i wieczno艣ci膮 dla drugiej osoby. Jeste艣my bytem dialogicznym.
Kosmos i wieczno艣膰 (matematyczna niesko艅czono艣膰) nie zmierz膮 twojej wielko艣ci. Nie maj膮 takich instrument贸w (albo s膮 za ma艂e). Wszystkie potrzebne do tego miary mamy w sobie, je艣li weszli艣my w dialog z w艂asn膮 g艂臋bok膮 kultur膮.

Przeczyta艂em wczorajszego posta i jednego z poprzednich pt. "Prawda (osoba) niewygodna dla w艂adzy". Da艂bym sobie za nie gminnego Nobla, za tw贸rcze rozwini臋cie nauki spo艂ecznej we wsp贸lnocie lokalnej.
Chcia艂em dzisiaj zago艣ci膰 przez chwil臋 na festynie "Przyjaci贸艂 Strach贸wki", ale nie uda艂o mi si臋 nikogo nam贸wi膰 do towarzystwa. Samemu g艂upio. Tak si臋 czujemy w ich gronie. G艂upio. Ale prawdziwie. Oni niby s膮 reprezentowani w szkolnej wsp贸lnocie przez Kry艣k臋, ale ona (oni) s膮 tak tajemniczy, 偶e nic nie wiemy o ich poczynaniach, cho膰 jeste艣my niby kole偶e艅stwem z pracy. Niestety czysto zewn臋trznie. G艂upio. Ale prawdziwie. Jak to inaczej wygl膮da z jutrzejszym wernisa偶em rze藕by w Jadowie. Nie m贸wi膮c o chrzcinach Marysi Sowi艅skiej przez Andrzeja Madeja w Bo偶ym Ciele w Legionowie. Mo偶e jaki艣 cud sprawi i u nas przemian臋 serc - jak w piosence pielgrzymkowej.

Popracowa艂em sobie za to w spokoju nad ma艂膮 aktualizacj膮 strony internetowej naszego stowarzyszenia. Na razie bardzo chaotycznie. Co艣 w aktualno艣ciach i co艣 w galerii. Musz臋 si臋 uczy膰 i uczy膰. Zajmuje mi to godziny.

czwartek, 23 czerwca 2011

Prawdziwe wyzwania - osoba, nauki spo艂eczne i praktyka






Uroki 偶ycia na wsi? Dzieci si臋 zje偶d偶aj膮 w wakacje i je艣li akurat s膮 ma艂e kotki, ka偶dy si臋 nimi bawi. Bez wyj膮tku. Nawet du偶a Hela usn臋艂a z kotkiem pod jednym kocem.

Kardyna艂 Kazimierz Nycz obja艣nia Bo偶e Cia艂o w telewizji. Odwo艂uje si臋 do jego historii. Do czyjego艣 objawienia prywatnego. Upomina艂o si臋 ono o jeszcze jeden wymiar kultu eucharystycznego, wymiar publicznego ho艂du. W tej historii wyst臋puje nawet ksi臋偶yc. 艁adne.
W moim objawieniu prywatnym wyst臋puje Kode艅. A dok艂adnie - I Ekumeniczne Spotkanie w Kodniu pod przewodnictwem Andrzeja Madeja. Moje objawienie upomina si臋 o uzupe艂nienie obrazu Boga o wymiar prostoty. Cieszy艂bym si臋, gdyby cz臋艣ciej si臋 o tym m贸wi艂o. Mo偶e by komu艣 pomog艂o?

Kardyna艂 m贸wi wsp贸艂czesnym j臋zykiem. Mi臋dzy innymi o kulturowym opakowaniu chrze艣cija艅stwa, w kontek艣cie inkulturacji, kt贸ra jest wielkim wyzwaniem dla misjonarzy. Dopowiedzia艂bym - bo "cz艂owiek jest drog膮 Ko艣cio艂a". A cz艂owiek formuje si臋 i 偶yje w jakiej艣 kulturze. Nie wolno abstrahowa膰 od reali贸w ziemi "tej ziemi". Wiara i rozum musz膮 ukszta艂towa膰 j臋zyk ko艣cio艂a w XXI wieku - hurra!

Mam warunki do zachowania ci膮g艂o艣ci pisania (zapisywania). Brzmi jak prawo fizyki - np. prawo zachowania momentu p臋du.
Co艣 wczoraj zanotowa艂em, dzisiaj mog臋 kontynuowa膰. Albo mog臋 zacz膮膰 z innego brzegu. Ale ocean nie wysycha. Jest bezmiar.

Bezmiarem jest ka偶da osoba. Ale bezmiar osoby ci膮gle nie jest jednostk膮 miary dla nauk (spo艂ecznych). Od d艂ugiego czasu miar szuka si臋 w innych rejonach - spo艂eczno-gospodarczych, spo艂eczno-ekonomicznych, w post臋pie technicznym, w eko-rozwoju (lub w po艂膮czeniu tych idei np. energooszcz臋dnych technologiach i niekonwencjonalnych 藕r贸d艂ach energii) itp. Dzisiaj obowi膮zuj膮c膮 jest tzw. "koncepcja zr贸wnowa偶onego rozwoju" (w Polsce jest nawet wpisana do Konstytucji).
W ka偶dym z tych uj臋膰 cz艂owiek zale偶ny jest od czego艣 - rozwoju gospodarczego, technik, przyrody... Co jest prawd膮, ale prawd膮 cz膮stkow膮. Prawd膮 nie si臋gaj膮c膮 istoty rzeczy, w tym przypadku istoty cz艂owieka.
Kiedy odeszli艣my od "cz艂owiek miar膮..."? Po rewolucji przemys艂owej, czy jeszcze przed?

Do偶y艂em 艂aski, 偶eby odczytywa膰 w ka偶dej rzeczy i sprawie jego istot臋. Przynajmniej si臋 staram. Pr贸buj臋. To bezmiar. Nie jest to co艣 nadzwyczajnego, ani ja jakim艣 rarogiem. To - 艣miem twierdzi膰 - jest powo艂aniem cz艂owieka. Je艣li nie powo艂aniem, to najwy偶sz膮 z form istnienie na Ziemi.
"Wiara i rozum s膮 jak dwa skrzyd艂a, na kt贸rych duch ludzki unosi si臋 do kontemplowania prawdy". 艁atwo zacytowa膰, ale za takie zdanie kiedy艣 i Jana Paw艂a II (autora) i mnie (za cz臋ste cytowanie) spalono by na stosie. Jakim艣 stosie. Nie wiem, kto by go rozpali艂, ale kto艣 by si臋 znalaz艂.
A przecie偶 to zdanie jest prawie to偶same z bardzo uznanym i usankcjonowanym kanonem wiary - "tak wi臋c trwaj膮 wiara, nadzieja i mi艂o艣膰. Z nich za艣 najwi臋ksza jest mi艂o艣膰". Gdzie jest to偶samo艣膰? Na przyk艂ad w kontemplacji, kt贸rej nie ma bez mi艂o艣ci. W prawdzie. W koncepcji osoby?

Koncepcja "osoba fundamentem cywilizacji wsp贸艂czesnej" wymaga dopracowania. Konieczne jest po艂o偶enie wi臋kszego akcentu na znajomo艣膰 siebie samego, samo艣wiadomo艣膰 - by by膰 sob膮 dla innych. Braterstwo mo偶emy innym da膰, "gdy si臋 sami poznamy". Gdy mo偶emy innym ofiarowa膰 dojrza艂ego siebie, zbudowanego na trwa艂ym fundamencie przemy艣lanych i prze偶ytych warto艣ci. Ko艣ci贸艂 (powszechny, parafialny) mo偶e odegra膰 na tym polu wielk膮 rol臋, je艣li przemy艣li s艂owa JPII "czlowiek jest drog膮 ko艣cio艂a". Dominuj膮ca ci膮gle tradycyjna wiara i wychowanie w jakby odwrotnym duchu (cho膰 z dobr膮 wol膮), nak艂ada - zw艂aszcza na ma艂ego, m艂odego cz艂owieka - ci臋偶ary, kt贸re mog膮 go zdeformowa膰. Nie ma osoby bez poczucia pe艂nej wolno艣ci, tak偶e wobec religii! Tylko wolna osoba mo偶e z艂o偶y膰 pe艂ny dar z siebie. W pewien spos贸b prze偶ycie pe艂nej wolno艣ci jest warunkiem narodzenia si臋 osoby. Idea ponownego narodzenia jest obecna w Ewangelii.

Praca w ramach koncepcji zr贸wnowa偶onego rozwoju jest wdzi臋cznym polem do popisu dla wszystkich otwartych umys艂贸w. Ciasnym wst臋p wzbroniony.
Strach贸wka p艂aci straszn膮 cen臋 za 16 lat "艂abszczyzny", czyli zamkni臋cia na 艣wiat zewn臋trzny, na wsp贸艂czesno艣膰 i nowoczesno艣膰 tak偶e na polu rozwi膮za艅 systemowych. "Realizacja koncepcji zr贸wnowa偶onego rozwoju to obowi膮zek konstytucyjny wszystkich partner贸w lokalnych i regionalnych - samorz膮du, biznesu, organizacji pozarz膮dowych, 艣rodowisk tw贸rczych, partii politycznych." "艁abszczyzna" to by艂 ch贸w wsobny, "sami swoi", wdeptywanie w gleb臋 ka偶dego 藕d藕b艂a, kt贸re wyrasta艂o ponad poziom wodza. Bia艂oru艣. Skutki widoczne sa nie tylko w sferze infrastruktury. Najgorsze skutki uwidacznia膰 si臋 b臋d膮 latami na polu spo艂ecznym. Choroba zwana umownie "艂abszczyzn膮" (mo偶e kto艣 wymy艣li lepsze okre艣lenie) dotkn臋艂a ka偶dego poziomu 偶ycia. Rodzin,wsi, so艂ectw, rady gminy i jej komisji, wsp贸艂pracy mieszka艅c贸w, organizacji itd. Niekt贸rzy obserwatorzy z zewn膮trz bywaj膮 bardzo pomocni, zauwa偶aj膮 i dziwi膮 si臋 pewnym zjawiskom np. w szkole. Nazywaj膮 to syndromem "zani偶onych aspiracji". Trafne spostrze偶enie. Czy mo偶e nas to dziwi膰 po 16 latach wmawiania wszystkim, "偶e jeste艣my tylko ma艂膮, biedn膮 gmin膮", wi臋c w贸jt i jego w膮ska grupa w艂adzy nic nie robi膮. Bo na nic nie ma pieni臋dzy. Ale zawsze by艂y na podwy偶ki i nagrody dla w贸jta. Niech dalsz膮 analiz臋 poci膮gn膮 uczeni socjologowie itd.
Wa偶kie s艂owa o Strach贸wce powiedzia艂 wczoraj w Jadowie Marsza艂ek wojew贸dztwa Adam Struzik - "od 10 lat nie wiem kim by艂 poprzedni wasz w贸jt". To samo m贸wi艂 wojewoda.

"Celem zr贸wnowa偶onego rozwoju jest dobra jako艣膰 偶ycia dla wszystkich ludzi obecnych i przysz艂ych pokole艅. Zr贸wnowa偶ony rozw贸j mo偶e by膰 osi膮gni臋ty jedynie przez ludzi, kt贸rzy czuj膮, 偶e maj膮 udzia艂 w dobrobycie, bezpiecze艅stwie i podejmowaniu decyzji. Nadrz臋dnym za艂o偶eniem nie jest indywidualna korzy艣膰 (np. w艂adzy), ale zapewnienie sprawiedliwego wzrostu, w kt贸rym sw贸j udzia艂 ma ca艂e spo艂ecze艅stwo, ka偶dy obywatel. Zak艂ada to wsparcie ze strony spo艂ecze艅stwa obywatelskiego, jego zaanga偶owanie w rozwi膮zywanie wszystkich kwestii spo艂ecznych oraz udzia艂 w procesie decyzyjnym na r贸偶nych szczeblach."
Na tym polu dokonywana by艂a w艣r贸d nas prawdziwa masakra przez 16 lat. Tego nie da si臋 odrobi膰 bez wielkiego, 艣wiadomego wysi艂ku wszystkich, w艂adzy i ca艂ej wsp贸lnoty lokalnej. Niezast膮piona jest rola prawdziwych lider贸w. Musi powsta膰 rzetelny dokument "strategia rozwoju gminy" wypracowany metodami partycypacyjnymi. Tylko tak mo偶emy nadrobi膰 stracony czas.

My potrzebujemy 艣wiata, 艣wiat potrzebuje nas. Warto艣ci musz膮 by膰 zapisane na naszych sztandarach, je艣li chcemy by膰 naprawd臋 nowocze艣ni. "D膮偶enie do zr贸wnowa偶onego rozwoju to dokonywanie wybor贸w, co w praktyce przek艂ada si臋 na poruszanie w sferze warto艣ci." W Rzeczpospolitej Norwidowskiej mamy ku temu wszystkie dane.

Od pocz膮tku przemian wolno艣ciowych w Polsce jeste艣my w ich czubie i "na bie偶膮co". Najpierw jako Solidarno艣膰 RI, potem jako samorz膮d I Kadencji, przejmuj膮c odpowiedzialno艣膰 za szko艂y, szukaj膮c form partycypacyjnego modelu gminy (spotkania o艣wiatowe, ODR...), znajduj膮c i rozwijaj膮c ide臋 Rzeczpospolitej (rzeczy wsp贸lnej) Norwidowskiej, buduj膮c wi臋zi mi臋dzypokoleniowe i mi臋dzy szko艂膮 i parafi膮 (m.in. CARITAS I "MSZA SZKOLNA"). Starali艣my si臋 - jak mogli艣my - wybiega膰 ponad poziomy. Dotrwali艣my do czasu wyzwolenia. Nie wolno spocz膮膰 na laurach. Post臋p, rozw贸j, wolno艣膰 domaga si臋 prawdy (rzetelnej diagnozy). Pomoc le偶y pod r臋k膮 - nauczanie spo艂eczne Jana Paw艂a II. Tak偶e dokumenty ONZ, UE, III RP itd. sprzyjaj膮 tym, kt贸rzy chc膮 i艣膰 z duchem czasu. Trzeba tylko chcie膰 z nich skorzysta膰 (w spos贸b komplementarny).

"Przez pryzmat rozwoju cz艂owieka, 偶yj膮cego w spo艂ecze艅stwie b膮d藕 we wsp贸lnocie, obecnie i w przysz艂o艣ci, patrzymy na rozw贸j wszystkich dziedzin jego 偶ycia. W rozwoju zr贸wnowa偶onym chodzi o uzyskanie r贸wnowagi pomi臋dzy rozwojem wewn臋trznym cz艂owieka a zewn臋trznym, na kt贸ry sk艂ada si臋 jego funkcjonowanie na p艂aszczy藕nie spo艂ecznej, kulturowej, ekonomicznej, przyrodniczej, itd. Trzeba doda膰, 偶e te r贸偶ne p艂aszczyzny zewn臋trznego funkcjonowania cz艂owieka nie s膮 od siebie niezale偶ne, lecz wsp贸艂tworz膮 jedn膮 rzeczywisto艣膰, kt贸ra powinna rozwija膰 si臋 w spos贸b zr贸wnowa偶ony, a wi臋c z poszanowaniem dynamiki rozwoju ka偶dej z nich."

PS.
Por贸wnajcie dwa zapisy:
1."Zr贸wnowa偶ony rozw贸j oznacza zatem znalezienie harmonii mi臋dzy aspektem spo艂ecznym, przyrodniczym, kulturowym i gospodarczym w ka偶dym ludzkim dzia艂aniu, przy czym aspekt spo艂eczny jest filtrem, poprzez kt贸ry powinna si臋 przes膮czy膰 ka偶da decyzja dotycz膮ca 艣rodowiska przyrodniczego i gospodarki. To poszukiwanie harmonii dotyczy ludzi obecnie 偶yj膮cych, ale ma znacz膮ce, podstawowe znaczenie dla przysz艂ych pokole艅." (wi臋cej...)
2."Kolejnego dnia w jednym z g艂臋bokich kanion贸w natrafili艣my na jaskini臋 – pustelni臋 zwan膮 Rand偶ung. Wewn膮trz sta艂 kamienny monolit przypominaj膮cy czorten powsta艂y – jak g艂osi wiekowa tradycja – w cudowny spos贸b. Wok贸艂 niego ze 艣cian spogl膮da艂y figury buddyjskie. Legenda m贸wi, 偶e je艣li cz臋艣膰 czortenu lub figur ulegnie zniszczeniu, to samoistnie si臋 odtworz膮. W pobliskiej grocie bije 藕r贸d艂o, woda o mlecznej konsystencji ma moc uzdrawiania. Zak膮tek ten odwiedza wielu pielgrzym贸w i s艂awnych m臋drc贸w, kt贸rzy sp臋dzili tu lata na medytacji." (wi臋cej...)

Caritas nade wszystko






Mi艂o艣膰 ma wiele imion. Jednym z najpi臋kniejszych jest w艂a艣nie Caritas - mi艂o艣膰 mi艂osierna.

W naszym 偶yciu mi艂o艣膰 r贸偶nie dochodzi do g艂osu, albo si臋 objawia. W szkolnej i parafialnej wsp贸lnocie przysz艂a w ostatnich dniach przez Caritas diecezji warszawsko-praskiej. Gra偶yna szuka (inni przeszkadzaj膮) zg艂osze艅 na kolonie letnie wsp贸艂organizowane od 12 lat we wsp贸艂pracy Caritas - szko艂a w Strach贸wce (Rzeczpospolita Norwidowska). W niedziel臋 chcia艂a da膰 og艂oszenie w parafii w Jadowie. W zakrystii spotka艂a m艂odego ksi臋dza w pelerynce. Rozpoznali艣my si臋, to ksi膮dz Mariusz, pallotyn z Jadwisina, absolwent naszej szko艂y, niezapomniany J贸zef z jase艂ek. Gra偶yna zaprosi艂a Mariusza do szko艂y. Nast臋pnego dnia klasa trzecia gimnazjalna mia艂a zako艅czenie roku. Wizyta ksi臋dza absolwenta w takim dniu jest szczeg贸lnym darem i wzorem osobowym. Rodzice i wychowawcy powinni ca艂owa膰 po r臋kach - Opatrzno艣膰 Bo偶膮 i Mariusza. We wspomnieniach b臋dzie si臋 pojawia膰 druga (opr贸cz ks. proboszcza) posta膰 w sutannie, m艂odego, u艣miechni臋tego, spontanicznego pallotyna (rozpoznawalnego w艂a艣nie dzi臋ki pelerynce). To si臋 nazywa znak kulturowy.

Dzi臋ki Caritasowi i zaproszeniu do szko艂y dostali艣my wszyscy w darze msz臋 i b艂ogos艂awie艅stwo prymicyjne. W prymicjancie przychodzi B贸g w jego pierwszym wzruszeniu w艂asnym kap艂a艅stwem, w entuzjazmie, w zapale pos艂ugi... 艁aska udziela si臋 podczas pos艂ugi. Wzruszenie udziela si臋 wszystkim. Odczuwamy na spos贸b pierwszych i najg艂臋bszych religijnych porusze艅. Stajemy si臋 obrazem pierwotnego ko艣cio艂a. Oni, tamci, byli tacy sami. Cz艂owiek z natury jest taki sam. Tylko czasem rozum z wiar膮 (potrzeb膮 wiary) nie mog膮 si臋 dogada膰. A czasem wr臋cz blokuj膮.

Mariusz jest szczerym, dojrza艂ym cz艂owiekiem. Dzieli si臋 sob膮 (wiar膮) w spos贸b osobowy, z w艂asnego dna, nie z wyuczonych formu艂ek. Chwa艂a ci za to. Jeste艣 znakiem nadziej, 偶e przyjd膮 ca艂e pokolenia takich kap艂an贸w. Posoborowych, jak ja to nazywam. W kt贸rych wiara i rozum s膮 nierozdzielne. Kt贸rzy dzi臋ki temu mog膮 zawsze by膰 sob膮. "Jak si臋 Ojciec 艢wi臋ty czuje? - Sob膮, odpowiada艂 Jan Pawe艂 II". Nie dla wszystkich jest to oczywiste. S膮 tacy, kt贸rzy chowaj膮 si臋 za godno艣ci, nie艣mia艂o艣ci, i inne maski l臋ku (przed byciem sob膮). Wielu si臋 boi, 偶e naga prawda nie zyska im uznania i poklasku. Przed Bogiem jeste艣my nadzy, tak jak nas stworzy艂. On zna nasze my艣li, przenika serce i nerki itd. Tylko cz艂owiek szczery, otwarty - jest dla innych dzieckiem Bo偶ym. Bratem naszego Boga. Aposto艂em. Caritasem. Tym, kt贸ry "nadziwi膰 si臋 nie mo偶e swej duszy tajemnic膮".

Wr贸cili艣my z mszy prymicyjnej. Ksi膮dz proboszcz wprowadzi艂. Mariusz pi臋knie 艣piewa. Ja wzi膮艂em czytania liturgiczne. Edyta z ch贸ru psalm. Kazanie si臋 zacz臋艂o oedr zdania - "By艂 ma艂y ch艂opak...". Wyr贸s艂 na wysokiego ksi臋dza.

Po komunii zawsze duch przemawia do wn臋trza cz艂owieka. Mnie przypomnia艂 komunie ze starego legionowskiego drewnianego ko艣cio艂a. Chcia艂em zobaczy膰 jak Jezus zbli偶a si臋 do mnie "mijaj膮c 艂膮ki, g贸ry, lasy...". Mija pola zbo偶ne. Jak w norwidowskich wierszach. "Hosti臋 - przez blade widz臋 zbo偶e... w ob艂okach cichych Hostia bladolica - 艣wieci i leci--". Tak i ja chcia艂em zobaczy膰 i prze偶ywa艂em komuni臋 w czasach przeobra偶ania si臋 z dziecka w m艂odzie偶.
Za spraw膮 organisty przypomnia艂o mi si臋 jak przy pie艣ni "Panie pragnienia ludzkich serc...“gift of wheat,” “bread of life” podchodzi艂em do komunii w katedrze 艣w. Patryka w New York, za o艂tarzem sta艂 kardyna艂 O'Connor. Pragnienia, ojczyzna, emigracja, chleb pszeniczny, Irlandia, Polska, papie偶, tablic臋 upami臋tniaj膮ca pobyt papie偶a-Polaka w tej samej katedrze mia艂em za plecami. Ile Duch 艢wi臋ty m贸wi ka偶demu - i przez ka偶dego - w ciszy po komunii 艣wi臋tej!? Ciekawy jestem co m贸wi tobie Mariuszu, tobie Andrzeju, Olku,Helu, Marysiu.... co m贸wi ka偶demu z nas. To jest 艣wi臋to. To jest niebo. Tu i teraz. Zakryte, je艣li nie nab臋dziemy samo艣wiadomo艣ci i si臋 ni膮 nie podzielimy. Je艣li nie b臋dziemy chcieli by膰 sob膮 dla innych (osob膮!).

Przed b艂ogos艂awie艅stwem by艂y wi膮zanki kwiat贸w. Od dyrektorki i przewodnicz膮cej rady rodzic贸w - w imieniu szkolnej wsp贸lnoty i od nauczycielki - wychowawcy Mariusza w klasach 1-3.

Po kwiatach podchodzili艣my procesyjnie po b艂ogos艂awie艅stwo prymicyjne. Nie mam 偶adnych opor贸w ca艂owa膰 wtedy r膮k 艣wie偶o wy艣wi臋conego kap艂ana. Tak mnie kiedy艣 nauczy艂y poprzednie pokolenia.

Ciesz臋 si臋, 偶e nasze dzieci mog艂y by膰 艣wiadkami takiego wydarzenia. 呕e poszerzy艂 im si臋 horyzont 艣wiata i 偶yciowe do艣wiadczenie. Wszyscy w ko艣ciele byli wzruszeni i pod wra偶eniem nieoczekiwanego prze偶ycia. A c贸偶 my, dopiero! To by艂 wielki dzie艅 dla ca艂ej naszej pracy w Strach贸wce i dla ca艂ego naszego 偶ycia. CARITAS. Amen.

艣roda, 22 czerwca 2011

Plon niesiemy plon






Zako艅czenie roku szkolnego to plonowanie nauczycielskiej pracy. Co nie przeczy stwierdzeniu, 偶e obie strony zmaga艅 ch臋tnie od siebie odpoczn膮.

Pi臋kn膮 wymow臋 ma marsz ca艂ej szko艂y (Zespo艂u Szk贸艂 im. Rzeczpospolitej Norwidowskiej) z pocztem sztandarowym na czele do ko艣cio艂a. Idziemy podzi臋kowa膰 za rok pracy i prosi膰 o udane wakacje. Dzi臋kowa膰 i prosi膰 o to, co zale偶ne jest nie tylko od wysi艂k贸w cz艂owieka. Jaka wiara jest prosta!

Ksi膮dz podkre艣la艂 od o艂tarza dobre zachowanie naszej rebiaty i m艂odzie偶y podczas liturgii. Tak jest w istocie. By艂o to zawsze w centrum pracy szko艂y. Msze szkolne, rekolekcje, katechezy (parafialna katecheza liturgiczna), cisza jako punkt wyj艣cia ka偶dej modlitwy w klasie - po latach musz膮 wyda膰 dobry owoc. Ksi膮dz dostrzeg艂 w naszej wsp贸lnocie dobre drzewo. Taka by艂a dzisiaj Ewangelia. Po owocach poznacie ich.

Modlitw臋 powszechn膮 z dzisiejszej mszy dam w zak艂adce "Agatologia". Wezwania, kt贸re uczniowie czytaj膮 przy ambonce, zawsze zbudowane sa na czytaniach liturgicznych. Uwa偶am, 偶e to wa偶ne, aby dzieci, m艂odzie偶, doro艣li stawali do s艂u偶by lektorskiej i innej, aby wsp贸艂tworzyli liturgi臋 i brali na siebie cz膮stk臋 odpowiedzialno艣ci za g艂oszenie prawdy ewangelicznej w 艣wiecie (wsp贸lnocie lokalnego ko艣cio艂a). "Agatologia" jest nasz膮 agatologi膮, czyli zapisem dobra. Wyk艂adni膮 cel贸w nam przy艣wiecaj膮cych. Idea艂贸w, kt贸rym chcemy s艂u偶y膰, jak umiemy.
Dziwi臋 si臋, gdy po wyj艣ciu z ko艣cio艂a, tre艣ci przed chwil膮 prze偶yte i wyznane staja si臋 mg艂膮 ulotn膮. Trzeba je zatrzyma膰 w kadrze my艣li, pami臋ci, duszy, aparatu fotograficznego. Przecie偶 prawda nie znika po przekroczeniu drzwi. Jest ta sama. Obowi膮zuje.
Przecie偶 cz艂owiek staje si臋 cz艂owiekiem dopiero wtedy, gdy szuka, poznaje i pozostaje wierny prawdzie. BY膯 WIERNYM. Po艣wi臋ci艂em temu jeden z post贸w.

Nie dziwi膮 mnie napi臋cia, kt贸re mimo pi臋knego dnia zrodzi艂y si臋 w kim艣, zaiskrzy艂y. Szko艂a, zw艂aszcza w dniu zako艅czenie roku jest du偶膮 maszyneri膮. Po艣piech, duchota... - mo偶na znale藕膰 wiele usprawiedliwie艅. Niepokoi inna rzecz - 艂atwopalno艣膰 naszych emocji. Zbyt 艂atwa. Wsp贸lnota idea艂贸w powinna dawa膰 wi臋ksz膮 wzajemn膮 wyrozumia艂o艣膰. Z wi臋kszym luzem powinni艣my (pisz臋 w 1 os. l.mn.) przechodzi膰 nad drobnymi kolizjami.
S膮 te偶 grubsze sprawy. Te powinny spotka膰 si臋 z naszymi przemy艣lanymi reakcjami.

wtorek, 21 czerwca 2011

Z lotu ptaka i dinozaura






Widzie膰 rzeczy z wysoka jest przywilejem pewnego wieku. Je艣li si臋 do偶yje.
Dzieci dorastaj膮, Polska si臋 rozwija. Sta偶u ma艂偶e艅skiego mam tylko 23 lata, narodowego znacznie d艂u偶ej. Widzia艂em narodziny. Dos艂ownie, tylko raz. Zawsze stara艂em si臋 by膰 najbli偶ej, wpuszczali za drzwi, za 艣cian臋, na koniec do sali. Marysia sprawia艂a niejakie k艂opoty, Olek ra藕no wyskoczy艂 na 艣wiat. Polska wsp贸艂czesna mia艂a d艂ugi por贸d, mo偶e trudny, ale cudowny.

Wsp贸艂czesna Polska ma 31 lat. Moja wsp贸艂czesna gmina ma 31 lat. Liczy膰 trzeba od Solidarno艣ci. Wielu to kole w...

Kiedy zabieram g艂os na r贸偶nych konferencjach, zjazdach i forach wyr贸偶nia mnie w艂a艣nie ta d艂uga perspektywa. Moje rozumienie 艣wiata, Polski i gminy nie zaczyna si臋 od danego projektu, kadencji, albo unijnego rozporz膮dzenia. Mog臋 za Cyprianem Norwidem powt贸rzy膰 "ja sponad chaosu si臋 wzi膮艂em itd."
I mnie klucz dawidowy pom贸g艂 ukszta艂towa膰 wra偶liwo艣膰 i wyobra藕ni臋, Rzym nazwa艂 cz艂owiekiem-osob膮, Arystoteles uczy艂 metafizyki.

Moj膮 wsp贸艂czesno艣膰 i by膰 mo偶e pocz臋cie si臋 wsp贸艂czesnej Polski wi膮偶臋 z dat膮 16 pa藕dziernika 1978 roku. Dla mnie przyj臋艂y form臋 zobowi膮zania i poczucia wielkiej odpowiedzialno艣ci wobec ca艂ego globu, ca艂ej Ludzko艣ci i ca艂ego czasu. M贸wi膮c j臋zykiem dzisiejszej polityki spo艂ecznej i demokracji - wtedy zacz臋艂a si臋 nasza (globalna) partycypacja.

W Augustowie mia艂em szcz臋艣cie spotka膰 i us艂ysze膰 ludzi, kt贸rych 偶ycie nabiera艂o rozp臋du po jakim艣 spotkaniu z Papie偶em. W E艂ku, Drohiczynie, na jeziorach i kanale Augustowskim. W r贸偶nych miejscach i na r贸偶ne sposoby. Ile dobra si臋 wtedy rodzi艂o nie zlicz膮 pewnie 偶adne badania naukowe. Ale powinny by膰 drobiazgowo prowadzone, 偶eby艣my zrozumieli "kraj nad Wis艂膮" i siebie samych. W rodzinach (przyjaciele ustalali dat臋 艣lubu na dzie艅 pobyty papie偶a w Warszawie), gminach, regionach, nawet w Europie i za oceanem.

Wczoraj dosta艂em obrazek prymicyjny od Mariusza SAC. By艂em jego katechet膮 w 1994-98. Na obrazku jest stary schorowany papie偶. Mariusz przypomnia艂 mi, 偶e u nich na lekcjach stawia艂am zapalon膮 艣wiec臋. Tajemnicy ciszy i 艣wiat艂a zawsze potrzebowa艂em podczas katechez, zw艂aszcza na pocz膮tku lekcji, "na stoj膮co", przed krzy偶em.

Widz臋 偶yzne pole 偶ycia i ziarna, kt贸re w nie wpad艂y. Kie艂kuj膮, wzrastaj膮, owocuj膮. Nikt nie zobaczy wszystkiego. Jeden orze, drugi sieje, trzeci zbiera. Ale je艣li ziarno nie obumrze... - us艂ysza艂em w bardzo osobistej rozmowie w Taize (1979).

Mia艂em si臋 po偶ali膰 na milczenie wobec moich apeli o pami臋膰 w Strach贸wce, a wysz艂o pogodzenie z losem i apologetyka.
Dobrze jest si臋 godzi膰 z wy偶szymi si艂ami, ale oni musz膮 odpowiedzie膰: Piotrek, przewodnicz膮ca rady, radni - jako osoby, jako sprawuj膮cy funkcje publiczne i jako instytucje. Ka偶dy z nich mo偶e podj膮膰 w tej sprawie inicjatyw臋. Pojedynczo, lub w grupie. Do licha z tytu艂ami. Mamy by膰 przede wszystkim lud藕mi. Rodzin膮 ludzk膮. Jeste艣my zdefiniowani w ustawie samorz膮dowej i w ko艣ciele jako wsp贸lnota, nie urz臋dnicy i funkcjonariusze. Oj mamy z tym k艂opot w polskim 偶yciu publicznym, zar贸wno 艣wieckim, jak i ko艣cielnym. Smieszno i straszno brzmi, gdy stary i m艂ody urz臋dnik zwracaj膮 si臋 do siebie "po tytu艂ach". Zw艂aszcza w ma艂ych wsp贸lnotach lokalnych. W Strach贸wce mamy na przyk艂ad trzech (w porywach czterech) w贸jt贸w. Obecny, dw贸ch by艂ych i jeden by艂y "wice". Czy jak si臋 wszyscy spotkaj膮 maj膮 si臋 tytu艂owa膰? 艢mieszno!
W ten sam spos贸b mamy by艂ych i obecnych dyrektor贸w, przewodnicz膮cych itd. Konwencja konwencj臋 goni. Byle dla dobra wsp贸lnot, kt贸rym mamy s艂u偶y膰.
Z lotu ptaka i dinozaura wida膰 ogromne dobro w Polsce i w gminie. Obroni艂o si臋 przez z艂em. Zakwit艂o. Nie widz膮 tego cz臋sto m艂odsze egzemplarze naszego gatunku i ich instytucjonalne organy centralne i po艣rednie (tak 艣wieckie, jak ko艣cielne). S艂uchaj膮 moich zachwyt贸w z niedowierzaniem. A dobro si臋 dzia艂o, dzieje i dzia膰 b臋dzie. Dobrze, je艣li je dostrzegamy i wychwalaj膮c tworzymy klimat, aby si臋 rozrasta艂o.

PS.1
Starzy potrzebuj膮 energii m艂odych (i coraz rzadziej im towarzysz膮cego entuzjazmu), m艂odzi powinni potrzebowa膰 naszej szerokiej perspektywy widzenia i do艣wiadczenia. Wszyscy mi przytakn臋li na warsztacie o partycypacji w Szklarskiej Por臋bie.
Pani animator partycypacyjnego projektu ("Decydujmy razem") w Ministerstwie Rozwoju Regionalnego zwr贸ci艂a uwag臋 na rol臋 animator贸w gminnych. 呕e nale偶y na nich chucha膰 i nosi膰 ich (je) na r臋kach, bo oni s膮 po艣rednikami mi臋dzy mieszka艅cami a w艂adz膮. Od nich zale偶y powodzenie projektu. Ludzie si臋 bardzo dziwi膮, 偶e gdzie艣 mo偶e by膰 inaczej. Nie wolno blokowa膰 dobra! Chwa艂a tym, kt贸rzy je "rodz膮". Biada tym, kt贸rzy je ograniczaj膮.

Kocham ca艂y pi臋kny 艣wiat. Najbardziej oczywi艣cie (poza rodzin膮) w艂asn膮 gmin臋 i ojczyzn臋. Niepami臋膰 zawsze kogo艣 zaboli i jest s艂abym punktem ka偶dej wsp贸lnoty.

PS.2
Otwieram now膮 stron臋 na blogu - "Wierszyki". Dzi艣 tylko par臋, b臋dzie du偶o wi臋cej. Pisa艂em sobie a muzom w pierwszej m艂odo艣ci. Wybaczcie. Czasem nazywa艂em je "katechezami".

poniedzia艂ek, 20 czerwca 2011

Satysfakcja i kaliber spraw





Obrobi艂em co nie co zdj臋cia z Augustowa. Filmik贸w nie zd膮偶y艂em, odk艂adam na potem. Spieszy艂em si臋, gdyby panie chcia艂y dzi艣. Prawie 4 godz. 艢ledzenie kilku punkt贸w na ekranie i klikania na czas niesko艅czon膮 liczb臋 razy wyka艅cza.

O 13.00 by艂o "zako艅czenie klas trzecich" gimnazjalnych. Jak dobrze, 偶e wczoraj prze偶y艂em Wniebowzi臋cie. Zaprosili艣my absolwenta Mariusza, ksi臋dza pallotyna do szko艂y. Jego i naszej szko艂y. Szko艂y Rzeczpospolitej Norwidowskiej. Bo偶ej szko艂y? Na pewno szko艂y publicznej.

M艂odzie偶 przedstawi艂a sw贸j program. Po艣miali艣my si臋, s膮 udani. Lepiej to wida膰 na koniec, ni偶 w trakcie. Doro艣lej膮!

Potem by艂 pe艂ny spontan. Gra偶yna poprosi艂a go艣ci absolwent贸w, Mariusza prymicjanta i Piotrka w贸jta, o wspomnienia z lat szkolnych. Dobrze wysz艂o. Nie ma to jak dobry przyk艂ad. Nie nauczycielskie, ani rodzicielskie gderanie, ale starszych koleg贸w, kt贸rzy dobrze wybrali, kt贸rym si臋 uda艂o. Mam nadziej臋, 偶e ich s艂owa p贸jd膮 z m艂odymi przez kawa艂 偶ycia. Przem贸wi艂 jeszcze rodzic, prezes Ma艂gorzata.

Czy偶 nie czu膰 opieki Opatrzno艣ci Bo偶ej nad nami?

Jest we mnie satysfakcja, a mo偶e mam satysfakcj臋. Wol臋 j膮 z "by膰", ni偶 z "mie膰". Trwa od d艂u偶szej chwili. Partycypacja mi si臋 przydarzy艂a! Przed programami unijno-rz膮dowymi. Wiem, 偶e to, co zapisuj臋 ostatnio, jest du偶ego kalibru.

Z艂apa艂em si臋 na dziwnym stwierdzeniu, 偶e dzieci mi daj膮 poczucie bezpiecze艅stwa! Nie w potocznym rozumieniu. W sensie egzystencjalno-metafizycznym. Co tam konflikty, malizna itp. w bli偶szych i dalszych okolicach.
Dzieci s膮 nie z tego 艣wiata. Pisa艂 o tym Khalil Gibran. Wracam ze szko艂y z nimi i do nich. S膮. No i ta niesamowita nierozerwalno艣膰 ma艂偶e艅stwa (艣wi臋ce艅 ma艂偶e艅skich!). W nich jedno艣膰. JEDNO艢膯. A wczoraj by艂o Tr贸jcy 艢wi臋tej. Szaradami pisz臋, no nie? Wszystko dobre (przypowie艣膰), co daje do my艣lenia. W tym znaczeniu tak偶e 艣mier膰. W istocie rzeczy jest wszystko.

niedziela, 19 czerwca 2011

Partycypacja 偶yciem pisana



Pierwotnie tytu艂 mia艂 brzmie膰 - "Historia partycypacji w Strach贸wce", ale zasz艂o zdarzenie, kt贸re wp艂yn臋艂o na kszta艂t wywodu.

To, o czym pisz臋, objawi艂o mi si臋 na Forum Animator贸w Spo艂ecznych w Augustowie. Wiele prezentacji i warsztat贸w prowadzonych by艂o przez pracownik贸w MOPS-贸w. Nie wiedzia艂em, 偶e s膮 tak istotnym graczem, partnerem na polu polityki i dzia艂alno艣ci spo艂eczno-kulturalnej. W艂a艣nie wymiar animacji kulturalnej i szerzej - spo艂ecznej, by艂 dla mnie bardzo wa偶nym odkryciem.
Si艂膮 rzeczy (fakt贸w) przypomnia艂em sobie czas I-szej kadencji samorz膮du w Polsce. Wtedy powo艂ano Gminne (i inne) O艣rodki Pomocy Spo艂ecznej. Uczestniczy艂em w tym procesie. Przekonywali艣my dziewczyny pracuj膮ce w gminie, aby zdecydowa艂y si臋 na zmian臋 w swoim 偶yciu. Wymaga艂o to p贸j艣cia w nieznane. Warunkiem by艂o podj臋cie studi贸w w tym kierunku. Wi膮za艂o si臋 to nie tylko ze zmiana stanowiska pracy, ale wyjazd贸w, wysi艂ku intelektualnego itd. Z艂o偶ony proces - w艂a艣nie zmiana. O zmianie w 偶yciu (spo艂ecznym, wsp贸lnocie...) rozwin臋艂a si臋 dzi艣 prawie ca艂a nauka. Wtedy musia艂em/musieli艣my przekonywa膰 si臋 dysponuj膮c w艂asnym jeno rozumowaniem. Uda艂o si臋.

Do czasu. Konsekwencje zmian po wyborach w 1994 roku dotkn臋艂a tak偶e tego wymiaru 偶ycia w spo艂eczno艣ci lokalnej. Nie by艂o potem warunk贸w do rozwini臋cia skrzyde艂. Bro艅 Bo偶e zach臋ty, raczej zniech臋canie. Nowe wyzwania, motywacje i inspiracje zatrzymywa艂y si臋 na granicach gminy. W wielu dziedzinach zatrzymali艣my si臋, w wielu cofn臋li艣my.

Szok, bo tak musz臋 nazwa膰 prze偶ycia z Augustowa, przywo艂a艂y samoczynnie inne wspomnienia. PRZECIE呕 CA艁A I KADENCJA, CZYLI TWORZENIE SAMORZ膭DU W GMINIE (WSP脫艁TWORZENIE W POLSCE) MIA艁A CHARAKTER PARTYCYPACYJNY. To poj臋cie nie znane by艂o wtedy (nie u偶ywane) na polu polityki spo艂ecznej gminy (samorz膮du). Ale taka by艂a logika. Takie by艂o 藕r贸d艂o. 殴r贸d艂em by艂 ruch Solidarno艣ci z 1980/81. A jeszcze g艂臋bsze korzenie tkwi艂y w polskiej duchowo艣ci, polskich t臋sknotach, marzeniach o wolno艣ci. Przybra艂y one kszta艂t ruchu solidarno艣ciowego z ogromnym komponentem duchowo艣ci papieskiej, zawartej w zawo艂aniu "Niech zst膮pi Duch Tw贸j, i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi!". Wytropi艂em 艣lad jeszcze wcze艣niejszego dzia艂ania ducha. W samym dniu 16 pa藕dziernika 1978 roku. To by艂 najbardziej prze艂omowy moment dziej贸w Polski (jak Sob贸r Watyka艅ski II dla Ko艣cio艂a) i Europy w drugiej po艂owie XX wieku. Ile偶 si臋 wtedy pocz臋艂o, co jeszcze si臋 nie objawi艂o w pe艂ni. Ale ju偶 jest. Cho膰by w glebie - "w tej ziemi" - w korzeniach kultury.

Takie s膮 te偶 moje korzenie, moje inspiracje. Mojej dzia艂alno艣ci. Mojego doros艂ego 偶ycia. Dlatego wr贸ci艂em w 1980 z Francji i zacz膮艂em tworzy膰 Solidarno艣膰 w艣r贸d rolnik贸w naszej gminy. Odnie艣li艣my sukces. Nie wszystkie gminy w Polsce mia艂y 100% "zorganizowania".
Potem by艂 stan wojenny. Wojna polsko-jaruzelska. Wojna z narodem. Ja zosta艂em katechet膮, chcia艂em kontynuowa膰 prac臋 w艣r贸d ludzi i z lud藕mi. Nie wyobra偶a艂em sobie 偶ycia bez wsp贸lnoty. Za sob膮 mia艂em wszak tak偶e pobyt w Taize.
By艂 to okres, kt贸ry zniszczy艂 si艂膮 strasznie du偶o, ale wiele si臋 obroni艂o. W podziemiu, w ko艣cio艂ach, w tzw. drugim obiegu. Powsta艂a wtedy np. solidarno艣膰 artyst贸w z "ludem wiernym" i wszelakim, maj膮cym ch臋膰 zajrze膰 do ko艣cio艂a. Te procesy, a zw艂aszcza ich konsekwencje nie sa zbyt dobrze zbadane. Za wcze艣nie. Wiem po sobie, jak g艂臋boka by艂a wi臋藕 w nas tego, co spo艂eczne, z tym, co historyczno-patriotyczne, z tym, co duchowe, i z tym, co dziedziczne w wymiarze indywidualnym i narodowym. Czy to tylko idealizm m艂odo艣ci? Raczej ska艂a. Kefas, Petrus, opoka.

Przez siedem lat katechezy i pracy "duszpastersko-organizacyjnej" w parafii 艣w. Jana Kantego w Legionowie dosta艂em nie szko艂臋, ale Akademi臋 Wsp贸lnoty, personalizmu, kwintesencj臋 dzia艂alno艣ci spo艂eczno-kulturalnej. Mia艂em nieoczekiwany przywilej zajrzenia Panu Bogu za kurtyn臋. Widzia艂em w m艂odych, w doros艂ych, w osobistych bardzo i innych, bardzo gromadnych wydarzeniach. Z bierzmowaniem grup ponad 200 osobowych w艂膮cznie. "List do Papie偶a" dobrze oddaje nasze 偶ycie i prze偶ycie siebie, 艣wiata i ko艣cio艂a.

Tak ubogacony i przygotowany zosta艂em w贸jtem I-szej kadencji samorz膮du w Polsce. W takich duchu pojmowa艂em swoja s艂u偶b臋. Zinwentaryzowali艣my maj膮tek komunalny. Wydawa艂o mi si臋, 偶e tak偶e "zinwentaryzowali艣my" bogactwo duchowe wsp贸lnoty lokalnej. W budowaniu wsp贸lnoty zeszli艣my na najg艂臋bszy poziom ze wszystkich mo偶liwych w naszym kr臋gu kulturowy. Andrzej Madej OMI, odprawi艂 msz臋 dla m艂odych ma艂偶e艅stw w naszym otwartym domu. Zainaugurowa艂a ona spotkania nad Bibli膮 i prac臋 nad w艂asna formacja osobow膮 (duchow膮). 艁amali艣my po domach chleb z nieba, chleb eucharystyczny. Prze偶yli艣my w tej wsp贸lnocie sakrament pojednania o p贸艂nocy w domowym ko艣ciele. Prze偶yli艣my wsp贸lnie chrzest naszego syna. Takie mieli艣my idea艂y, taki obraz 偶ycia we wsp贸lnocie. Wsp贸lnota mia艂a rosn膮膰, rosn膮膰...

W gminie stworzy艂a si臋 wsp贸lnota nauczycieli, ksi臋偶y (religia wr贸ci艂a do szk贸艂), w贸jta i wszystkich, kt贸rzy chcieli si臋 w艂膮czy膰 we wsp贸lne rozmowy o szkole, wychowaniu, integracji gminnej i wsp贸lnej drodze. Mieli艣my najpi臋kniejsze cele. To by艂 pocz膮tek prawdziwej wsp贸lnoty lokalnej (gminnej, chrze艣cija艅skiej, otwartej, ekumenicznej...). To by艂 partycypacyjny par exellence model demokracji gminnej.
B臋d膮c w贸jtem by艂em te偶 cz臋艣ci膮 偶ycia szk贸艂, bo chodzi艂em zast臋powa膰 ksi臋dza w zbyt trudnej klasie 贸smej. Bywa艂em na wszystkich szkolnych uroczysto艣ciach wnosz膮c spontaniczno艣膰, staraj膮c si臋 zmienia膰 troch臋 pos臋pnego ducha korytarzy i pomieszcze艅 klasowych. Zw艂aszcza gabinet贸w dyrektorskich i pokoi nauczycielskich. Udawa艂o si臋. Przyszli nowi dyrektorzy i nauczyciele.
Ci, kt贸rych dopiero co pozna艂em: Adam, Mirek, p贸藕niej Marek jako dyr GZEASz. wnosili cz臋sto powiew nowego. "W M艂awie sprzedaj膮 dla szk贸艂 promocyjnie telewizory. Nie mamy tylko czym przywie藕膰". W贸jt dawa艂 sw贸j prywatny samoch贸d. S艂u偶bowy "maluch" te偶 sta艂 si臋 samochodem s艂u偶bowo-wsp贸lnotowym. R贸偶ni kierowcy zwozili nimi uczestnik贸w spotka艅 o艣wiatowych, co miesi膮c w innej szkole. Ros艂a wsp贸lnota.

Do budowania dr贸g i uporz膮dkowania galimatiasu prawno-technologicznego przy budowie szko艂y (w Rozalinie) za rad膮 i podpowiedzi膮 miejscowych rolnik贸w, radnych, mieszka艅c贸w stworzyli艣my lokaln膮 grup臋 dzia艂alno艣ci gospodarczej. Oni wozili 偶wir, wskazywali-wynajdywali sprawdzonych wykonawc贸w rob贸t takich i innych. Sta艂o si臋 to zal膮偶kiem przedsi臋biorstw rodzinnych.
Spotyka艂em si臋 z przedstawicielami m艂odzie偶y w bibliotece. Ze starszymi ministrantami w remizie. Chcieli je藕dzi膰 na mecze w lokalnej lidze pi艂karskiej. Dali艣my na transport. Innym razem m艂odzi wyszli z inicjatyw膮 zabawy. Zorganizowali, ja zabezpiecza艂em przed prawem. Zbudowali艣my boisko przy szkole. Chcieli - mieli. Chcia艂em ich poznawa膰 i poci膮gn膮膰 do wielkich wizji. Do Europy. Tras臋 wyznaczy艂o mi do艣wiadczenie europejskiego autostopowicza i bycie sob膮 we wsp贸lnocie mi臋dzynarodowej w Taize.
Chcia艂em w艂膮czy膰 w o偶ywianie gminy O艣rodek Doradztwa Rolniczego. Bywa艂em na spotkaniach. Intonowa艂em "B艂ogos艂awiona dobro膰 cz艂owieka", aby w sztywnot臋 popeerelowsk膮 wplata膰 w膮tek 偶ycia, rodem z uniwersytet贸w ludowych.
Stra偶ak贸w z Ochotniczych Stra偶y Po偶arnych zaprowadzi艂em pod Gr贸b Nieznanego 呕o艂nierza. Trzymali stra偶 przy symbolu trwania i bohaterstwa pokole艅, kt贸re wywalczy艂y nam wolno艣膰. Je藕dzili艣my na op艂atki z biskupami do parafii 艣w. Floriana (katedra praska) - patrona stra偶ak贸w.
Chcia艂em te偶 zarazi膰 duchem wsp贸lnoty pracownik贸w z Urz臋du Gminy. Zachowa艂o sie nagranie z jednego z takich spotka艅 "na prze艂amanie". Oj bardzo si臋 bronili przed kamer膮 (nie m贸wi膮c o wypowiedzi do kamery). Wprowadzi艂em bardzo uroczyste 艣wi臋towanie op艂atka (z wieczerz膮 i projekcj膮 filmu "Jezus z Nazaretu") i "jajka wielkanocnego".
Jakim ja by艂em wariatem. Ze wzgl臋du na obecno艣膰 w膮tk贸w religijnych pewnie nawet dzisiaj nie nazwaliby mnie w Teleexpressie pozytywnie zakr臋conym. Wytworzy艂a si臋 niby mowa pseudo-nowoczesno艣ci, pseudo-post臋powo艣ci. Samoograniczaj膮ca si臋 mowa niby-personalizmu.

Odwiedzi艂 nas wtedy tak偶e brat Marek z Taize. Zorganizowali艣my spotkanie w remizie OSP dla m艂odych z r贸偶nych miejsc, okolic, parafii. Tchn臋艂o duchem. B艂yska艂o 艣wiate艂ko cieniutkich 艣wieczek. Ja艣nia艂a tajemnica 艣wiat艂a. Tchn臋艂o otwarto艣ci膮. Tchn臋艂o Europ膮.
W naszym Ogrodzie (tak go zwano przed wojnami, od 1908), przy figurze Matki Bo偶ej Annopolskiej odbywa艂y si臋 msze 艣wi臋te. Zapraszali艣my wszystkich z okolicy. Przychodzili, jak od stu lat.
Go艣ci, kt贸rych zapraszali艣my (艣ci膮gali艣my) do gminy, chcieli艣my te偶 mie膰 zawsze w domu. Niekt贸rzy zostawali przyjaci贸艂mi gminy, szko艂y, rodziny. Byli w艣r贸d nich Szymon Kobyli艅ski, pose艂 Marian Pi艂ka, Zbigniew Janas... Mog臋 chyba zaliczy膰 do nich tak偶e arcbp. Kazimierza Romaniuka. On by艂 go艣ciem honorowym rejonowego spotkania w贸jt贸w, burmistrz贸w, radnych, nawet rolniczego edukatora przedwojennego na naszym terenie (Janusz Dzier偶awski), prasy samorz膮dowej ("Wsp贸lnota"). Zaproponowa艂em tak膮 szerok膮 formu艂臋. Nie ma dla mnie "lewo", "prawo", "g贸ra", "d贸艂", "niebo" i "ziemia". Jest wszystko. Prowadzi mnie integralna wizja cz艂owieka-osoby (z niezwyk艂ymi g艂臋biami, wy偶ynami i nizinami).
Na tym pami臋tnym spotkaniu jako najwa偶niejsze osi膮gni臋cie kadencji wskaza艂em pojednanie z poprzednikiem, kt贸rego wysadzi艂em ze sto艂ka. Przy okazji po艣wi臋cenia szko艂y w Rozalinie (nie by艂em zaproszony) biskup nawiedzi艂 i nasz膮 Matk臋 Bo偶膮 i nasz dom.

Ca艂y okres I-szej kadencji nie pracowa艂em na dalsz膮 kadencj臋. Nie walczy艂em o siebie. Nie zabezpiecza艂em ty艂贸w. Nie gromadzi艂em "argument贸w wyborczych" (hak贸w). Cios, zdrada przysz艂a od przyjaci贸艂.
W 1981 by艂em dla ludzi autorytetem, oparciem obro艅c膮. Po 1994 zrobiono ze mnie po艣miewisko, gro藕nego wroga "numer 1".
Dzisiaj musimy w wielu dziedzinach zaczyna膰 od zera, albo od dna. Mentalno艣膰 setek mieszka艅c贸w jest zaczadzona. Trudno b臋dzie powo艂ywa膰 centra integracji, wsp贸艂pracy lokalnej. Ale spr贸buj臋 jeszcze raz. Wierzy艂em i wierz臋 w osob臋 i we wsp贸lnot臋. Osoba jest fundamentem cywilizacji wsp贸艂czesnej. Niczego si艂膮 i podst臋pem si臋 na d艂u偶sz膮 met臋 nie zwojuje. Warto wierzy膰, robi膰 swoje i czeka膰.

W skrajnie niesprzyjaj膮cym klimacie powsta艂a w艣r贸d nas Rzeczpospolita Norwidowska. Ona t艂umaczy sta艂膮 obecno艣膰 wymiaru duchowego w naszych dzia艂aniach. Norwida papie偶 nazwa艂 "jednym z najwi臋kszych chrze艣cija艅skich my艣licieli Europy".

Pos艂uguj臋 si臋 troch臋 innym poj臋ciem partycypacji, ni偶 w unijnych i ministerialnych dokumentach. Rozumiem j膮 nie tylko jako udzia艂 we wsp贸艂decydowaniu ("Decydujmy razem"), wsp贸艂uczestnictwie w kreowaniu polityk spo艂ecznych. Partycypacj臋 pojmuj臋 szerzej, jako spos贸b na szukanie, odkrywanie, budowanie prawdziwej wsp贸lnoty lokalnej (cho膰by nawi膮zuj膮c wprost do ducha solidarno艣ci - solidaryzm spo艂eczny - z 1980). My艣l臋, 偶e w zgodzie z duchem wypowiedzi Jana Paw艂a II w encyklice "Centessimus annus", napisanej w stulecie encykliki spo艂ecznej Leona XIII, "Rerum novarum". Papie偶 m贸wi tam nawet o potrzebie takiego dialogu, kt贸ry obejmuje dawne i przysz艂e pokolenia. Nie tylko o tych, kt贸rzy obecnie 偶yj膮 i ciesz膮 si臋 oddechem, wod膮, ziemi膮, duchow膮 blisk膮 tajemnic膮 w艂asnej osoby i Transcendencji. Eko-my艣lenie ma nieodkryte jeszcze mo偶liwo艣ci.

Tytu艂 tego posta zmieni艂 wyjazd na niedzielna msz臋. Wyj膮tkowo do Jadowa, bo Gra偶yna chcia艂a i tam da膰 ksi臋dzu do odczytania og艂oszenia o koloniach. Msz臋 odprawia艂 "nowy", na wakacjach. On rozpozna艂 nas, my rozpoznali艣my jego. Ja, nie tak od razu. Rozpozna艂em po przywo艂aniu 艣wi臋tego Pallotiego w modlitwie. No, oczywi艣cie - Mariusz. Ostatnio si臋 widzieli艣my 13 lat temu. Ko艅czy艂 nasz膮 szko艂臋. Byli z siostr膮 pami臋tn膮 Mari膮 i J贸zefem w Jase艂kach wed艂ug Wandy Chotomskiej. Dlatego pami臋tam go jako Mariusza-J贸zefa. Gra偶yna jako pierwsza wystawi艂a du偶y format bo偶onarodzeniowy, zapocz膮tkowuj膮c szkoln膮 tradycj臋. "J贸zefie, J贸zefie co z nami b臋dzie" - brzmi do dzisiaj w moich uszach.
Nie mia艂em zahamowa艅, by kl臋kn膮膰 przed nim, by otrzyma膰 b艂ogos艂awie艅stwo prymicyjne. Starym zwyczajem uca艂owa艂em wn臋trze d艂oni b艂ogos艂awi膮cej. Prze偶y艂em wniebowzi臋cie w dniu Tr贸jcy 艢wi臋tej. Ja tylko partycypuj臋 w wielkim darze 偶ycia.

PS.
W jadowskim ko艣ciele wpatrywa艂em si臋 w obraz Jezusa Mi艂osiernego. Nie tyle z pobo偶no艣ci, co ze wzgl臋d贸w estetycznych. W ko艅cu zrozumia艂em. To nie m贸g艂 by膰 obraz. Mia艂 zbyt ciekawie uk艂adaj膮ce si臋 promienie wychodz膮ce z serca. To musi by膰 gobelin. Tak tka tylko Kasia Bala w tej okolicy (pochodzi z Bukowiny Tatrza艅skiej). Pi臋knie. 艁adniejsze ni偶 orygina艂 :-)