Rok katechety

Wyjaśnienie:
Nie pamiętam już dokładnych motywów prowadzenia tych zapisków. Zamysł miałem prosty, obserwować uważnie jak duch (Duch Święty) prowadzi katechezy. Takie przekonanie żywię od początku katechetycznej "kariery" (1982).
Pewien rok (1988) zapisywałem godzina po godzinie, grupa, po grupie. Katechezy odbywały się wtedy w salkach parafialnych. Pracowałem popołudniami w dwóch legionowskich parafiach - najpierw szkoły podstawowe z Bożego Miłosierdzia, wieczorem młodzież od Świętego Jana Kantego (na początku działalności także w trzeciej, wojskowej - Świętego Józefa!). Grupy wiekowe były zlepkiem z bardzo wielu szkół, różnego typu. Czasem kilkunastu, może i dwudziestu. Większość z terenu Warszawy. Jednego dnia przychodziła kilka osób, innego kilkadziesiąt, zdarzało się i czterdzieści. Czasem można było podzielić, innym razem nie. Improwizacja była wpisana w system. Legionowo było wtedy szybko rozwijającym się miastem, od 15 do 50 tys. mieszkańców. Ze względu na powstające duże osiedla, zjeżdżali się tu ludzie z całej Polski. Obie parafie budowały świątynie. Jedna kończyła, druga zaczynała.

Zapiski robiłem w przerwach. Nadałem im post factum tytuł "Rok katechety", przez analogię do znanego opowiadania Stefana Zweiga "24 godziny z życia kobiety".

Zeszyt 1

31 sierpnia -
Odprawa w kurii biskupiej na ulicy Miodowej - nie czuć braterskiej wspólnoty. Prowadzący nie pytają nikogo o zdanie, wygłaszają swoje "ex cathedra". Km my jesteśmy dla nich ? Najemnikami. Dobrze, że w Domu Ojca jesteśmy synami i dziedzicami.

01 września -
Odprawa w parafii. Pan Bóg jest tu dobry, wszystkim pokierował, uśmierzył napięcia, uciszył w zarodku wszelkie niepotrzebne dysputy. Wszystkie grupy podzielone, wszystkie godziny rozdane, sale przypisane - wszystko się dobrze ułożyło.
Przecież to Jemu przede wszystkim zależy na katechezach.To On pierwszy chce, by rosło Jego Królestwo.

08 września -
Idąc z domu na salę mówię różaniec.

- godz.14.00 - kl.7 z Szk.Podst. nr 4
Przyszło 9 osób, chętnie pomagają ustawiać krzesła. Zwłaszcza Paweł, wyczuwam w nim duże zdyscyplinowanie.
Rozmawiamy o Bogu. Kim jest, jaki jest. Każdy zaczyna od przedstawienia się, "powiedz mi swoje imię", a potem co uważa dzisiaj w Bogu i w wierze za najważniejsze dla siebie. Wymieniają:
- to, że w trzech osobach
- że jest miłosierny
- że stworzył świat
- że nigdy człowieka nie zawiedzie
- że okazuje dobroć
- że jest sprawiedliwy

Przychodzi mi nagle do głowy, że to nasze zastanawianie się nad Bogiem jest modlitwą. Zachęcam ich, by tak właśnie się modlili, modlitwą myślenia ("myślną", okr. św. Teresy Wielkiej).
Niczego nie zapisujemy. Wytłumaczyłem, że na początku ważniejsze jest, żebyśmy się poznali i głośno powiedzieli swoje imię. Zeszyty, dziennik, temat, program - przeszkadzałyby. Jestem o tym przekonany.
Kończymy "na chybił trafił" fragmentem z Biblii -
" Powiedzcie małodusznym: 
Odwagi! Nie bójcie się!
Oto wasz Bóg, oto - pomsta;
przychodzi Boża odpłata; 
On sam przychodzi, by zbawić was" (Iz.35,4).

godz.15.00 - kl.8
Trudna grupa, z czterech klas, z dwóch szkół. Część nowych twarzy (względem starego rok). Stawiam te same pytania. Tylko niektórzy starają się poważnie odpowiedzieć (efekt wzajemnej nieufności). Po spotkaniu zostaje Janek i jak zwykle ma jakieś pytanie. Dzisiejszym zaskoczył mnie kompletnie -"czy byłem na pogrzebie Kazimierza Jagiellończyka i Rakuszanki". Później dopiero wyjaśnił, że chodziło mu o ekshumację pary królewskiej na Wawelu. Czyta właśnie książkę "Bogowie, groby i uczeni", a może coś pomyliłem, może "Klątwy, mikroby, uczeni"? Muszę go dopytać.


Zastanawiam się, czy nie podzielić tej grupy według szkół? Byłoby chyba łatwiej prowadzić katechezy, ale z drugiej strony stracimy trudną szansę na budowanie wspólnoty. Trzeba się pomodlić.


godz. 16.00 - k. 1, szk. śr.
Grupa licealistów. Przezytałem im fragment tekstu o. Andrzeja Madeja "Jarocińska ekspiacja". Będę częściej korzystał z jego tekstów. Gdyby nie on, może dzisiaj już nie byłbym katechetą?


godz. 17.00 - szk. śr.
Pięć dziewczy. Na pytanie, czy mogą opowiedzieć  jakimś "Bożym (d)ziele", znanym im z z Pisma Świętego, albo z życia, wymieniają:
- modlitwę różańcową w trudnym czasie egzaminów do szkół średnich ipomcy ze strony Boga
- o uzdrowieniu niewidomego z Ewangelii i wskrzeszeniu córki Jaira
- o uzdrawiającej obecności Boga, podczas choroby babci, całą rodzina odmawiała różaniec w jej intencji


Moje podchwytliwe stwierdzenie, że może to wszystko były tylko szczęśliwe przypadki, odpierają - "ale jeśli te przypadki zdarzają się regularnie tle razy?"


Moim przykładem na działanie Boga w świecie jest katechizacja. Przykład z dnia, kiedy 9 uczniów z klasy 7 jest prawie w stanie ułożyć katechizm! Dla mnie to jest rzeczywiście dowód Bożego działania. Każda grupa staje się jakby lustrem odbijającym twarz Boga (chusta Weroniki - vera icon).


godz. 18.00 - jw.
Rozmowa o radości, którą daje Bóg, paradoksalnie, nawet w dniach smutku.
Marcin mówi o nawróceniu członka zespołu rockowego KAT i o jego katolickim ślubie w katowickiej katedrze.

09 września

godz. 14.00 - kl. 7 ze szk.nr.2
12 osób. Rozmawiamy na zewnątrz kaplicy, bo nie miałem klucza. Na ławkach, pod winogronami. Świeciło słońce. Z tych okoliczności wzięła się katecheza. Że tak nam dziś tutaj dobrze! - bo jest z nami Jezus, przez którego się zebraliśmy. Nie widać Go, ale obiecał, że będzie "gdy dwaj, albo trzej będą w Jego imię".  Może nie widzimy, bo nie umiemy patrzeć i myśleć. Musimy nauczyć się "patrzeć sercem".

A potem, i z tego, wzięły się "etapy poznawania Boga" i coraz pełniejsze angażowanie siebie w procesie Jego poznawania i wielbienia.
Najpierw ręka - kiedy rodzice uczyli nas znaku krzyża.
Potem język - seplenimy pociesznie "W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego".
Później dochodzi katecheza w "0" -  kolorujemy, wycinamy, kleimy.
Dochodzi coraz więcej pamięciówki - katechizm.
Wreszcie kolej na rozum - poznajemy po troszku siebie, żeby wyznać grzechy i pojąć "Eucharystię-εὐχαριστία" i "Transsubstancjację".

Ile trzeba wyobraźni, żeby przygotować się na spotkanie z Nim w I Komunii Świętej. By otworzyć się (trudno mówić 'zrozumieć' u dzieci i zdecydowanej większości ich dorosłych) na te wszystkie: pojęcia, obce słowa, porównania. Łatwiej przyjąć obrazy, przypowieści. O chlebie, winogronach, winnicy, albo innej uprawie-plantacji. O rybach i sieciach, łodziach, barkach.

Dzisiaj, pod winogronami, chcemy się uczyć "patrzenia sercem". Bo On Jest. Nie widzimy Go, ale jest nam z Nim dobrze. W świetle Jego Dobrej Nowiny.

Mam nadzieję, że nie było w tym za dużo mnie samego i sugestywnego gadania.
Na koniec zaśpiewaliśmy "Matkę" - była cicha i piękna jak wiosna. Prosiłem ich także, by sie pomodlili w intencji mojego (naszego) małżeństwa, które jutro mam (mamy) sobie, Grażynie i Bogu ślubować. Na sza jutrzejsza msza ślubna ma się własnie zacząć tą prostą piosenką.

Na koniec krzyknęliśmy gromko - "Bogu niech będą dzięki". Bo nie padało. Bo było Słońce.

***
Kiedy zapisuję, przypominam sobie nasze rozmowy - dziękuję Bogu za nich - uczniów - jak za najlepszych przyjaciół.

godz.16.00
Jest tylko dwóch chłopaków. Czekamy przed salą - inna parafia, ale kluczy też nie mam. Zapomniałem. Dochodzi kilka dziewczyn. One są do roboty - przygotowują kanapki na "Noc czuwania", która zacznie się za parę godzin. Chłopaki mówią swoje imiona i swoich szkół. Okazuje się, że ta sama - Technikum Elektroniczne. Ich wychowawczynią w szkole podstawowej była Anna Kapaon - a to niespodzianka,  moja siostra! Niezbadane są ścieżki, na których Bóg buduje swoje królestwo.

Ponieważ nikt więcej nie przyszedł, włączyłem Marka i Pawła do kanapkowania. Na koniec przeczytali tekst Andrzeja Madeja w Niedzieli i poszli do domu.

godz. 17.00
Tak samo - kanapki, krąg na zewnątrz, imiona osób i nazwy szkół, wspólna modlitwa.

Środa, 14 września


godz. 18.00
Jest parę osób z 2kl. szk. śr. To moja pierwsza katecheza po ślubie. Mówiłem o Brewiarzu i modlitwie brewiarzowe - jak jest piękna i ile jej zawdzięczam zwłaszcza nie dawno, podczas 4 miesięcy spędzonych w Ameryce.

Mówiłem o Brewiarzu, bo dostaliśmy go w prezencie ślubnym od księdza Jerzego. Właśnie go odebrałem, tuż przed katechezą. Było więc o modlitwie, sakramencie małżeństwa, szukaniu i radowaniu się Bogiem każdego dnia (jak odmawianie i sam układ Brewiarza :-)

Czwartek, 15 września


godz.14.00 - kl.7
Co jest najgłębszym pragnieniem człowieka (ludzkiego serca)?
- spotkanie z Bogiem
- żeby nie było wojen
- zdrowie
- poznanie Boga
- pomoc wzajemna
- potrzeba miłości

Miłość - wspólnym mianownikiem wielu wypowiedzi. Bóg jest miłością. Zapisuję temat: Jezus spełnieniem najgłębszych pragnień. Do zeszytu wpisujemy słowa piosenki - "Warto dla jednej miłości żyć". Refrenem są słowa Św. Pawła, sławny "Hymn o miłości". Śpiewaliśmy go na naszym ślubie, zamiast psalmu.

godz.15.00 - kl.8
Trudna grupa. Robią to samo, co poprzednio. Niech gadają, hałasują - dobrze, że są. Najgorszego rozrabiaki pytam - pewnie niepotrzebne - czy naprawdę chce tu przychodzić?

godz.16.00 - kl.1 szk.śr.
O Brewiarzu. Kiedy przeczytałem 1-szą zwrotkę psalmu 95 (tzw. psalm wezwania) - nikomu nie zrobiło się smutno.
"Przyjdźcie, radośnie śpiewajmy Panu,
wznośmy okrzyki ku chwale Opoki naszego zbawienia.
Stańmy przed obliczem Jego z uwielbieniem,
z weselem śpiewajmy Mu pieśni."



Potem jeszcze raz przeczytał to jeden z chłopaków - i znów skutek ten sam. Nikomu nie jest smutno, smutniej. Przeciwnie - radośnie, radośniej. Znaleźliśmy pewien przepis na rozpoczęcie dnia - nie myśleć o sobie, o kłopotach, problemach. Pomyśleć o Bogu - "Panie otwórz wargi moje, a usta moje będą  będą głosić chwałę Twoją". TWOJĄ chwałę!


godz.17.00
Paru chłopaków jest po raz pierwszy. Pytam ich, w ciemno, o muzykę. Oczywiście wszyscy ją lubią, żyją nią. Dyskotekową, heavy metal itd. 
Potem pytam o spor. A na koniec o wiarę. Wszyscy twierdzą, że wierzą. No, przecież tutaj są. A czy łatwo dzisiaj wierzyć? (tak jak byśmy żyli w jakimś innym czasie, co to za pytanie). I w co wierzą?
Cisza. No... w Boga, wierzę. W Boga Stwórcę, i w Trójcę. A co znaczy dla ciebie Bóg w Trójcy? Zaczyna się ciekawa rozmowa.


Na koniec czytam hymn brewiarzowy... i nim pomyślałem, już recytowałem "Wierzę w Boga Ojca...". Aż się zdziwiłem, jakby mnie ktoś ciągnął za język. Rozstajemy się w przyjaźni.


godz. 18.00
Grupa liczna, 30 osób, trudna, rozkojarzona. Czuję także na sobie, że to piata godzina zmagań duchowych. Boże prowadź. Boże pomóż. Nie wolno mi stracić cierpliwości. Nie wolno mi wpaść w uciszanie, w moralizowanie. Pomodlić się raczej, podziękować i z uśmiechem zakończyć.