śp. ks. prof. Kazio Kloskowski
"... nie ja to śnię, co śnię:
Ludzkości pół na globie współśni ze mną;
Dopomaga mnie, i cicho, i głęboko,
I uroczyście, i ciemno:
Jak wszechoko!..."
/C.Norwid, Kolebka pieśni/
PRP – czyli Poważne Rozmowy Polaków – jest/są w powijakach. Ale już jakieś są, jak przebiśnieg – więc ten post jest odcinkiem nr 2.
Monachomachia jest formą dominującą życia społecznego Polek i Polaków 2019. Co do procentów i wpływów.
Wczoraj był ważny dzień, pod względem objawienia się Monachomachii. Ni to monarchii, na pewno zaprzeczenia monolitu, a najbardziej formy przetrwalnikowa feudalizmu. W Polsce popeerelistycznej ma się znakomicie. Opary komuno-partyjnej ideologii unoszą się jeszcze nad lądem i wodami w granicach nie tylko Ojczyzny.
W pierwszym odcinku PRP wychwalałem pieśnią wdzięczności dwóch PT Rozmówców, którzy zechcieli skomentować moje myślenie i pisanie (pisanie bo myślenie, myślenie więc pisanie) z powagą swojego myślenia i pisania, objawiającego ich drogę i prawdę i życie. W ten sposób nasze dwie krótkie rozmowy zajaśniały Veritatis Splendor na firmamencie Ojczyzny. Bo o Ojczyznę, kulturę i Kościół w nich szło. SĄ MOŻLIWE TAKIE ROZMOWY!
SĄ MOŻLIWE – i dzisiaj znaczą dla mnie więcej niż pierścienie monachomachów. W nich jest prawda, której blask zaszargali tamci. W nich jest i Kościół i Ojczyzna. Splecione losami i istotą ponad 1050 lat temu. W nich i między nimi można obserwować tęczę zachwytu, jeśli ma się skłonności do kontemplowania prawdy. Prawda jest – JEST, poznawalna. Na dwóch skrzydłach unosząc się wysoko duchem i intelektem można ją kontemplować. Bez schematów i uprzedzeń. W aspektach istotowych i konstytutywnych – jak robił to Papież-Polak na oczach milionów z nas, jeszcze żyjących Rodaków. Nie wielu zrozumiało. Niewielu chce. Najgorsze, że nie rozumieją, ani chcą tzw. pasterze w naszym tzw. polskim kościele. Nasz kościół pozostał i z lubością się pławi w resztkach ustrojowego feudalizmu. Dzisiaj nie tylko ów kościół ale i jego władczy sojusznik. To tylko popeerelizm? Coś znacznie gorszego. Peerelizm nie uwiódł tak masowo dusz, przede wszystkim funkcjonariuszy, karierowiczów i „natchnionych” materialistów (nawet w świecie kultury i nauki).
MONACHOMACHIA objawiła swoje oblicze listami skrzywdzonych księży. Jest/są głosem wołającym o wodę godności na pustyni życia w Polsce „katolickiej”. Niby tylko w granicach swoich diecezji, ale... Listami dwoma. O jednym krzyczą media. O drugim jest w poście księdza Stanisława (Walczaka). Oba listy były napisane w małej odległości czasowej, w różnych diecezjach. Są o tym samym - o MONACHOMACHII, czy feudaliźmie polskiego kośscioła-organizacji. To nie jest teologia, to więcej - życie nasze. To więcej - prawda. To więcej - smutny uśmiech Boga W Osobach Trzech dla nas Polek i Polaków 2019. Znak nadziei - cnoty teologalnej - która zawieść nie może!
Jedyne pytanie mam – zniszczą ich na naszych oczach (oczywiście przemilczając), czy staniemy za nimi, broniąc ich i swojej godności, nawet jeśli bez podziału na wierzących i niewierzących.
Bez podziału – bo skutki monachomachii dewastują życie kraju bezwzględnie. Wierzący w Boga i niewierzący tak samo podlegają dzisiaj władzy ustroju PiS-KEP-u. Partia bez KEP-kościoła.pl nie miałaby takiego wpływu na dusze Rodaków. Dewastują polski konstytucjonalizm i ukorzenienie w kulturze człowieka na ziemi, zawsze w świecie współczesnym (od pół wieku posoborowym), a nie wydmuszkach prezeso-partyjno-ludowych-reminiscencji.
Last but not least pasuje w tym miejscu opowieści jak ulał. Nikt z nas nie byłby sobą, gdyby historia naszego osobowego bytowania nie ukłądała się w jedną spójną narrację. Jedność całości, całość w jedności staje się, gdy jest pełno-osobowa. Może nawet w trójcy swych osób... na obraz i podobieństwo Boga Chrześcijan i Jezusa z Nazaretu (Chrystusa). Droga-Prawda-Życie muszą być narracją sensu (Logosu). A co z tymi, którzy tożsamość stracili na skutek różnych przyczyn? Nie wiem. Szczerze, nie wiem. Nie znam nawet takich przypadkó, więc nie mnie się wypowiadać. Wierzę, że mądrzejsi, którym dane jest takie doświadczenie (badawczo, życiowo, egzystencjalnie...) opowiedzą.
Mnie dana jest moja droga, prawda, życie. Na takiej drodze zetknąłem się z księdzem profesorem, który występują ostatnio w mediach, jako ważny świadek monachomachii. Życie nas zwarło, choć nie spotkałem, nie poznałem "osobiscie". Ksiądz profesor Adam Świeżyński została wpisany w moją drogę-prawdę-życie, czyli w moją osobistą i osobową narrację, filozofią przyrody i środowiskiem naukowym zgromadzonym tymi zagadnieniami, głównie na UKSW.
Kiedy pierwszy raz zobaczyłem go w programie "Czarno na białym", tylko się ucieszyłem, że znalazł się na drodze gnębionych księży w swojej diecezji.
Gdy zobaczyłem go po raz drugi i trzeci, zaproszonego do studia już jako głównego rozmówcy, zajrzałem do Internetu. I odkryłem bliskość osobową, przez zakres jego zainteresowań naukowych i krąg osób uprawiających naukę na tym polu.
Wyczytałem m.in. że magisterium pisał na Wydziale Teologicznym Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie na podstawie pracy: „Zagadnienie godnej śmierci człowieka. Wybrane problemy bioetyczne”. Jego promotorem był ks. prof. dr hab. Kazimierz Kloskowski, mój kolega ze studiów, który umarł młodo, już w profesorskim birecie. Dla nas zawsze pozostał Kaziem. Mieliśmy w grupie dwóch księży, drugim był Władek, ważny dzisiaj orionista, "nawrócony" na metafizykę.
Doktorat robił z filozofii na podstawie pracy: „Tadeusza Wojciechowskiego ewolucyjna koncepcja śmierci człowieka”. Promotorem była dr hab. Anna Latawiec, z którą też byliśmy zżyci (od studenckiego obozu naukowego w Dolinie Chochołowskiej). Podobnie byliśmy w kręgu sympatii z innym wykładowcą, ks. prof. dr hab. Mieczysławem Lubańskim. Inna nasza koleżanka też już od dawna jest tam profesorką. W kręgu tych i innych znajomych ks. prof. Adam Świeżyński napisał i wydał książkę o naszym Kaziu, śp. koledze profesorze i księdzu diecezji gdańskiej. Zdjęcie Kazia ze strony Ignatianum wziąłem na zdjęcie tytułowe posta.
Czy to - takie znajomości, przyjaźnie, relacje - coś znaczą, czy nic - w życiorysach. Dla mnie znaczą wiele, bez nich moja narracja osobowej drogi-prawdy-życia byłaby sfałszowana. Taka jest moja filozofia przyrody, antropologia (przyrodnicza i kulturowa), taką mam teologię Boga W Trójcy Osób i Kościołą (eklezjologię, soborową oczywiście). Jam nie z soli, ani z roli. Aż po najpoważniejszego Autora w zakresie filozofii przyrody w Polsce, ks. profesora Kazimierza Kłósaka. I cóż, że zmarł mi w trakcie pisania (kończenia) pracy magisterskiej o istocie człowieka w pracach Romana Ingardena. Tylko on mógł zachęcić mnie do podjęcia takiego zuchwałego myślenia. Obdarzył mnie chyba nawet tytułem "umysłu spekulatywnego". Tylko jeszcze jeden tutuł honorowy napełnia mnie dumą - ten dany przez Opatrzność powołującą mnie do katechezy w stanie wojennym "abym był z polską młodzieżą". To,że dzisiejsi hierarchowie od dołu do góry mają mnie gdzieś ? Trudno i z wzajemnością, choć chciałbym być zawsze, jak byłem po śmierci św. Jana Pawłą II, we wspólnocie dialogicznej Kościoła, chroniącej prawdę i godność osób! Czyli także pamieć i tożsamość.
Promotor mój zmarł, może dlatego zamknęła się przede mną drogą akademicka? Ale z pewnością ważniejsze jest to, że był nauczycielem i wychowawcą kleryka Karola Wojtyły w konspiracyjnym seminarium kard. księcia Adama Sapiehy. Ciągłość i jedność życia są ważniejsze niż tytuły i zaszczyty. Tak wierzę. Cieszę się, że pozostałem zwykłym szarym człowiekiem i mogę pisać te świadectwa w krzakach, w Sanktuarium Matki Bożej Annopolskiej (z 3 lipca 1910).
**
DR HC KARD LEHMANN
/ilu jeszcze ostrzygą zgwałcą oszukają/
brałem udział wśród widzów w 1997
na Placu Zamkowym w Warszawie
w uroczystościach dla niemieckiego biskupa
doktorat dostał od mojej uczelni honorowy
w procesji w ceremonialnych strojach szli
wśród nich nasz przyjaciel profesor i ksiądz
przyjaciel zmarł młody po dwóch latach
byliśmy na jego pogrzebie w katedrze oliwskiej
był i prezydent Lech Wałęsa
po latach przemianowano ATK na UKSW
doktoraty honorowe jak dawali dają i dziś
ma także niestety gdański arcybiskup Głódź
kiedyś bym takie orszaki podziwiał
myślę że dla wszystkich księży to święto
w takich dekoracjach brać udziały
pewnie i Kazio nasz kochany ks profesor
wzdrygam się dzisiaj oświecony
ich niezliczonymi skandalami
pedofilia jest najbardziej nagłośniona tylko
jakby wcieleniem ich zła korporacyjnego
to nie jest już Kościół Boży Jezusa
to orszak władców pierścieni
nie pasterzy Jezusa Chrystusa
obrzydzenia nabrałem do nich
i dziękuję Bogu
że mogę być zwykłym człowiekiem
dając o nich dzisiaj to antyświadectwo
(czwartek, 31 października 2019, g. 13.10)
***
JEDEN ŚWIAT RÓŻNE WYMIARY
nie wiem czy tytuł jest dobry
chodzi o inne wymiary
a świat chyba jest jeden
to znaczy wszechświat
innych wymiarów doświadczam
sobą samo-po-czuciem siebie
w różnych sytuacjach
zazwyczaj bardzo niespodziewanie
dwie są jakby zmienne
z tych różnych wymiarów
z jednej od strony starego ciała
druga z prawdy nieśmiertelnej
ciało choruje stale się starzeje
siedzi nieruchomo w fotelu
duch lotny jak szczygieł
nic sobie z tego nie robi – istnieje
starocie we mnie skrzypią
zwłaszcza rano
ale duch potrafi błysnąć nagle
czyli w każdej chwili
przeważnie łapię się zdziwiony
skąd ta nagła radość znikąd
z samego istnienia
że się jest i dobro i prawda
że to jest oczywistością
ponad wszelkie zmienności
że nikt nic zmienić tego nie może
najwyżej trochę więcej poboli
(śr. 30 paźdz. 2019, g. 19.44) TU- Niezjednoczeni...PL
NORWIDOWA - I WIELCE OSOBOWA - POINTA:
KOLEBKA PIEŚNI
(DO WSPÓŁCZESNYCH LUDOWYCH PIEŚNIARZY).
1.
Gdzie ton i miara równe są przedmiotowi,
Gdzie przedmiot się harmonją dostraja;
Tam jest i pieśń, i rym — jak, kto je powić
Tam zsiedmia się brzmienie i tam się ztraja
I spadkuje się samo ku końcowi...
2.
Umiej słowom wrócić ich wygłos pierwszy!
To jest całą wrażeń tajemnicą;
Rym?... We wnętrzu leży, nie w końcach wierszy,
Jak i gwiazdy nie tam są, gdzie świécą![1]
3.
Podobnież i pieśń gminna, to nie jest to,
Co wy dziś zrobiliście z niéj.
Płynność słów? To oko, błysłe łzą,
To ciepły dech, nie zawołanie: «Tchnij!...»
Tak wywęźla się kwiatu pąk i tak ptaszę
Coraz bystrzej i pełniej widzi dzień,
Nim nad rozpękłą wzięci czaszę,
Wrażenia pierw mając przez swój rdzeń!
4.
Stądto nie są nasze — pieśni nasze —
Lecz boskiego coś bierą w się:
Stąd, choć ja śpię, nie ja to śnię, co śnię:
Ludzkości pół na globie współśni ze mną;
Dopomaga mnie, i cicho, i głęboko,
I uroczyście, i ciemno:
Jak wszechoko!...
5.
Tam to wszczęła się pieśń gminna, jakby z dna
Uspokojonej naskróś głębi
Czerpiąc tok swój i jęk gołębi,
A Bóg ją sam zna...!