sobota, 26 sierpnia 2023

"Jestem z Wami" - o śp ks. Mieczysławie Iwanickim, proboszczu Strachówki 1974-1981

Winny Ci jestem wspomnienie. Osobiste, rodzinne i patriotyczno-kościelne zarazem.

ułożył ks. M. Iwanicki (także w Strachówce)

Winni mu jesteśmy wspomnienie w Strachówce. Jest duchowo i nierozdzielnie związany z dziejami naszej gminy. W 1981 roku bardzo wspierał powstanie i działalność NSZZ Solidarność RI we wsi, gminie i parafii. Jego płomienne  patriotyczne kazanie na sumie 3 Maja 1981 poprzedziło zebranie założycielskie Solidarności w sali przy remizie OSP. Czekał po nim niecierpliwie na mnie i relację "jak było". Żył tym, co zmieniało wtedy Polskę. Uważał, że Kościół ma misję w zachodzących procesach dziejowych.

Później stał się legendą Rawy Mazowieckiej, jest jej obywatelem honorowym, ma swój skwer przed tamtejszymi szkołami i statuę. Jego pamięć nie zginie. Stał się cząstką naszej tożsamości.


***
 
świadectwo o księdzu Iwanickim

zmarł 10 lat temu 8 sierpnia 
napisałem wtedy wspomnienia
ale przepadły jakoś w moim kompie

że muszę spróbować je odtworzyć
wiem od lat dekady
ale trudno drugi raz zaczynać

wróciło duchem w dziesiątą rocznicę
czyli w cynowe gody od śmierci ciała
medialnie ze stron Rawy Mazowieckiej

wrócił z mocą (jakby re-objawiając)
że światło nie po to jest
by pod korcem stało

odwlekałem dnia dobrego czekając
nie nadszedł
aż w tej formie jedynie

tak pisać mogę najchętniej
bo krótko niezobowiązująco stylem
bez męki porządnych zdań z kropką

zwłaszcza adresując konkretnym odbiorcom
żonie dzieciom wnukom znajomym na Fb
żeby i oni się dowiedzieli z pewnością

pierwsze spotkanie z nim było sprzed pół wieku
przyjechał do annopolskiego sanktuarium rowerem
odwiedzić moich rodziców z Rodziny Rodzin

nie mógł pozostać obojętny
nikt normalny wtedy by nie mógł
oni jakby od Prymasa Wyszyńskiego w czasie PRL

czasy komunistyczne objawiały się w czynach
manifestacjach np. byłego naczelnika gmina
rąbiącego drewno na trasie procesji Bożego Ciała

taki przekaz krążył i dotarł do mnie
że mieli ze sobą kosę
któż zna człowieka do końca co w nim mieszka

ja ich obu poznałem po latach
proboszcza w czas historii Solidarnosci
zasięgałem i u niego języka (opinii)

pamietam pytanie z jakim się zwróciłem
czy ja student letnik mogę się tu przydać
bez wahań rzekł idź mnie wstrzymuje sutanna
łapiąc za jej poły wymownie i mnie błogosławił

prosił przyjdź opowiedz po pierwszym zebraniu
czekał mnie z obiadem niedzielnym 3 Maja 1981
jego autorytet i kazanie płomienne pomogło

innym razem wcisnął mi pieniądze za ulotki
usprawiedliwiając że to jego przecież parafianie
i biedny student nie musi dokładać do parafii

do wolności godności odzyskiwanej
Solidarnością wręcz konstytucyjną z Polską
przecież 3 Maja jest naszym świętem (wtedy nie)
  
inne spotkanie zapamiętałem czysto religijnie
nie zastałem go na plebanii a wyszedł z kościoła
dośpiewałem sobie że musiał w nim leżeć krzyżem  
  
za Mickiewiczem potórzę słowa wdzieczności
jeślibym o nim zapomniał i wotów nie stawił
Ty Boże na niebie zapomnij o mnie i o Strachówce 

szybko go nam zabrakło (biskup go przeniósł)
już w czerwcu owego roku pamiętnego
ale historia się działa i pamięc i tożsamość moja

kolejne spotkanie trwało przelotną chwilę
na schodach Dworca Śródmieście w Warszawie
mijaliśmy się przystanęliśmy znów pobłogosławił

pamiętam przeżycie stałem chwilę jak słup soli
jakby światło wieczności w ciemności zaświeciło
tak nie działa człowiek obojętny ale nie duchowy

spotkanie następne też niebem było podarowane
po rekolekcjach Madeja oazy dla rolników
wracając wstąpiłem na plebanię w Rawie

otrzymałem jego modlitewnik z autografem
jestem z wami rozdawaliśmy przy I Komunii św.
musiał go układać jeszcze w Strachówce

informacja o Twojej śmierci
nie była ostatnim spotkaniem z Tobą
twoja wielkość przerosłą czas życia na ziemi

zmarł w szpitalu w Rawie Mazowieckiej o 5.25
w wieku 76 lat ogłosiły nekrologi i artykuły
a wracasz nie tylko potrzebą wspomnień

wielu uznawało twoją wielkość i świętość
zostałeś honorowym obywatelem miasta
po śmierci też otrzymujesz oznaki szacunku

gimnazjum wnioskowało o skwer twego imienia
przed szkołami jako wzór nowych pokoleń
królujesz na nim statuą wysoką

nie jest to ostatnie objawienie twojego istnienia
ludzie źli lub głupi oblali twój grób czarną farbą
sobie dając świadectwo w obrzędach satanizmu

byłeś przecież diecezjalnym egzorcystą
silny postami i leżeniem krzyżem
zwyciężałeś ciemność wewnętrznym blaskiem
  
fragment Twojego testamentu stało się mottem
widnieje na stronie jednej z parafii w Rawie:

„zachowuję w sercu radość i wdzięczność 
Bogu i ludziom za par. Chrystusa Króla – 
za jeszcze jedno miejsce w Rawie
gdzie Emanuel - Bóg pośród swego ludu 
zamieszkuje między nami” 

      (piątek, 25 sierpnia 2023, g. 12.00)

sobota, 5 sierpnia 2023

Dramat Kościoła w Polsce. Dramat Kościoła Powszechnego w świecie współczesnym. Na progu nowych paradygmatów


Dam tutaj świadectwo sprzed 15 lat i jego historię. Co prawda, wisi już od dawna gdzieś w Internecie, jako notatka na moim koncie Fb, ale nie potrafię tam dzisiaj trafić. 

Zaczęło się korespondencją z ówczesnym dominikaninem o. Marcinem Mogielskim, datowanie: 17 marca 2008.

Szczęść Boże,

Nie wiem czy otrzymał Ojciec mój poprzedni mail. Nie mam zaufania do działania u mnie Outlooka, więc pozwalam sobie przesłać jeszcze raz z mojego adresu.
Sprawa jest dla mnie ważna. Już odnieśliśmy - ja i moja rodzina - korzyści, bo zacząłem o tych problemach mówić z własnymi dziećmi. Myślę o tym, żeby im pokazać to świadectwo, które wysyłam do Ojca.

Szczęść Boże,
Wesołych Świąt Zmartwychwstania

    Józef Kapaon

W załączeniu poniższe świadectwo:

Szczęść Boże,

Mam na imię Józef, lat 55. Jestem katechetą, ojcem 7 dzieci. Na moją drogę życiową decydujące znaczenie miało wychowanie w rodzinie wielodzietnej, bardzo religijnej, zaangażowanej w życie Kościoła (Rodzina Rodzin, przy Prytmasie Wyszyńskim), i wakacyjny pobyt w Taize w 1979 i 1980 roku. Moje myślenie religijne ukształtowało spotkanie ojca Andrzeja Madeja OMI, mniej studia na ATK (filozofia chrześcijańska – fil. przyrody). 

W dzieciństwie i młodości spotkałem księży o niewłaściwych zachowaniach seksualnych. Zrozumiałem to po wielu latach. Nie mogę milczeć. Coś mnie przymusza wewnętrznie, by o tym powiedzieć. Cieszę się, że mogę do ojca napisać.

1. Egzamin (chyba przed I Komunią, w specjalnej grupie tzw. wcześniaków, w wieku 7 lat): puste pomieszczenie, tylko ja i ten ksiądz, trzyma mnie blisko, na kolanach?, pyta o różnice między grzechem nieskromności, a nieczystości. Dla mnie zupełnie niezrozumiałe. Coś tłumaczy, że jeden popełniamy sami, a drugi - np. gdy widzę u innych, czy coś takiego. Jestem strasznie skrępowany, wpatruję się w okno, chcę być jak najszybciej wolny, poza tym pomieszczeniem.
2. Przy konfesjonale (mam 11-12 lat) ksiądz wypytuje o grzech nieczystości, dopytuje się, opisuje technikę masturbacji, dopytuje ponownie: czy tak to robię? On pierwszy „wtajemniczył” mnie w detale masturbacji.
3. W klasie licealnej w prywatnych spotkaniach z księdzem katechetą, w małej grupie, pamiętam dziwne zachowania księdza wobec mojego kolegi. Lubił go przebierać w swoją sutannę. Zapamiętałem uczucie dziwnego skrępowania.
4. Widok nocą przez okno. W pobliżu plebanii, jakieś krzyki, dwóch mężczyzn, w tym ksiądz wikary, któryś z nich bez spodni, albo zdejmujący spodnie, wypinający tylek i wykrzykujący coś…. Nie bardzo chciałem się zastanawiać i pamiętać tę scenę.
5. Już w czasach studenckich, w wiejskiej kaplicy, po mszy św. niedzielnej, znajomy ksiądz ściskający moją rękę i masujący mi kciuk w sposób, który był mi całkowicie obcy, czuję zażenowanie, nie wiem, co myśleć. Innym razem przymuszony zatrzymać się u niego na plebanii, licząc, że pomoże mi dotrzeć do domu, zostałem zaproszony do przenocowania. Nie mieszkał sam, ale z wujem księdzem, emerytem, który de facto  był gospodarzem miejsca. Pamiętam własną czujność i niezręczność, gdy wprowadzał mnie do pokoju gościnnego i przysiadał się do mnie na łóżku, kontynuując jakieś dłuższe zwierzenia. Gdy wyszedł, szybko przekręciłęm klucz w zamku.

Najgorzej reaguję na wspomnienie opisane w punkcie 1. Uczucie obrzydzenia, wściekłości, trudno mi się opanować, początkowo wpadałem w drżenie całego ciałą, choć wspomnienie bardzo mgliste i o jego możliwym podtekście wywnioskowałem pewnie dopiero po czterdziestce, po nagłaśnianiu przypadków pedofilii w Kościele. Ale odtąd to przeżycie ciągle gdzieś jest we mnie i z nim umrę. Dziwne. Pozostałe mniej ważne, choć nie jestem w stanie określić, jaki mogły mieć wpływ na resztę życia, w tym m.in. problem masturbacji w młodości.(pkt.2).

Kiedy ujawniona była sprawa ks. arcybp Juliusza Paetza, nie miałem wątpliwości, że jest bardzo prawdopodobna. Pamiętałem, że chyba gdzieś w 1985 roku znajomy kleryk z Łomży mówił z dziwnym uśmiechem o swoim biskupie. Mnie to wtedy wystarczało. Nie mogłem się zdziwić po latach.

Kościół jest moim ”domem”. Chcę w nim dokończyć swoje życie. Ale nie bezkrytycznie. Zwłaszcza, że dobrze życzę moim dzieciom, i wolałbym, żeby takie doświadczenia, jakie miał ich ojciec, nie stały się ich udziałem. Ale jak, jako ojciec i katecheta, mam ich przygotować na takie sytuacje w konfesjonale i poza nim, w kontaktach z osobami duchownymi (z takim obliczem kościoła) ?

     Podziwiam ojca determinację. Będę się modlił na katechezach (w sercu) za ojca i Jego zmagania o prawdę i o odwagę dla osób odpowiedzialnych za Kościół. Oni sobą nie osłonią i nie obronią Kościoła. „Wiara zwycięża świat”.

     Szczęść Boże,

         Józef Kapaon