O wspólnocie (samorządowej)

1.
Ważne to było wydarzenie, spotkanie Wspólnoty Samorządowej, w auli pięknego gimnazjum w Zielonce. Szkoła powstała w 3 kadencji samorządu w Polsce, za burmistrza Stefana Stępkowskiego, nb. członka Akcji Katolickiej, co bardzo wpływa na moją sympatię. Obecny burmistrz też jest na jej listach. Akcja Katolicka ma długa historię, piękne założenia i wieczne wyzwania przed sobą, trudno jej (nam)odnaleźć się dzisiaj w polskim społeczeństwie, więc trochę kuleje. W skali kraju jest i jakby jej nie ma. Gimnazjum, w każdym razie, stoi niczym pomnik i ucieleśniona duma.

Na spotkanie Wspólnoty czekałem bardzo. W naszej mizerii społeczno-politycznej dawało nadzieję na coś istotnego. Ześrodkowuję się prawie całkowicie na wspólnocie lokalnej, żyjącej w Strachówce. Ale, żeby do niej dotrzeć, trzeba jechać przez powiat. "Mówiąc o Wspólnocie powiatowej rzucimy światełko na nasze życie" - myślałem, czekałem, marzyłem. Dotkniemy w dyskusji spraw zasadniczych - dla dalszego funkcjonowania. Od wyborów minęło pół roku , nie ma na co czekać. Dziś, albo... się rozpłyniemy we mgle bylejakości i niejasnych oczekiwań.

Nadzieja rozpływać się zaczęła tuż przed spotkaniem. Bo ponad tydzień temu dostaliśmy (wszyscy?) sms z prośba o adresy mailowe, na które miały napłynąć materiały przed spotkaniem. Ho, ho - poważnie i dobrze to wygląda. NIC NIE NAPŁYNĘŁO - więc w przeddzień wysłałem prośbę o program "naszego" spotkania. Struktury nie odpowiedziały. Po przyjacielsku dostałem -
"KADENCJA 2010-2014
- sytuacja w samorządach
- bariery rozwoju, a potrzeby gmin naszego powiatu
- wnioski i postulaty do Planu Rozwoju Lokalnego i Wieloletniego Planu Inwestycyjnego".

Mimo wszystko program dawał możliwość dyskusji o tym, co istotne z punktu widzenia wspólnoty. Jako barierę rozwoju w Strachówce widzę brak Wspólnoty. To chciałem zgłosić pod rozwagę sali. Miałem nadzieję, że inni coś ważnego powiedzą od siebie.
Niestety nic takiego się nie stało i wygląda na to, że miało się nie stać. Spotkanie potoczyło się torem poprzedniego, w ładnej nowej sali na poddaszu biblioteki Zofii Nałkowskiej w Wołominie. Tamta agenda mi się podobała, chwaliłem na blogu. Jednak jej powtórzenie w Zielonce, było rozminięciem się z zapowiedziami i oczekiwaniem. W bibliotece zapowiedziano pogłębiona analizę kampanii wyborczej. NIE BYŁO - ANI NA POZIOMIE POWIATU, ANI GMIN (W TYM NASZEJ). Było graficzne pokazanie wyników WYNIKÓW Z GRUDNIA 2010 I (AUTO)PREZENTACJE wójtów, burmistrzów. Ta druga część budzi sprzeciw. Nie zastosowano logicznej zasady, żeby prezentacje były z tego samego poziomu rzeczywistości.
Z gmin, w których Wspólnota nie ma wójta lub burmistrza sprawozdawali przedstawiciele Wspólnoty, tam gdzie ma, mówili przedstawiciele władzy. Ciekawe w ilu gminach najpierw odbyło się zebranie struktury lokalnej i ten, lub inny przedstawiciel reprezentował stanowisko lokalnej Wspólnoty. Jeśli było spotkanie w gminie, gdzie zostały przedyskutowane sprawy (także omówiona kampania wyborcza 2010) - to rzeczywiście nie ma znaczenia, kogo lokalna struktura wysunie na prelegenta. W KAŻDYM STOWARZYSZENIU ZASADY MUSZĄ BYĆ TAKIE SAME I SKRUPULATNIE PRZESTRZEGANE - ZAPISANE TO JEST W PRAWIE O STOWARZYSZENIACH I NASZYCH STATUTACH.

Nie mam żadnego interesu zgłaszając swoje uwagi - oprócz pragnienia godnego życia w braterskiej wspólnocie.

NIEUSTANNE DEFINIOWANIE DOBRA WSPÓLNEGO JEST PIERWSZYM ZADANIEM SPRAWUJĄCYCH WŁADZĘ. WSPÓLNOTA JEST DO POMOCY. BEZ POMOCY I WSPÓŁPRACY ZE WSPÓLNOTĄ (TAM GDZIE WÓJTOWIE I BURMISTRZOWIE WYWODZĄ SIĘ ZE WSPÓLNOTY SAMORZĄDOWEJ OCZYWIŚCIE ZE WSPÓLNOTĄ SAMORZĄDOWĄ W PIERWSZEJ KOLEJNOŚCI, POTEM RAD GMIN itp). TRZEBA NAJPIERW USZANOWAĆ PRAWA NATURALNE, ŻEBY NASTĘPNIE STANOWIĆ WŁASNE.

Spotkanie robiło wrażenie wystąpieniami wójtów i burmistrzów jako OSOBOWOŚCI, ale nie jako liderów Wspólnoty Samorządowej na swoim terenie. Robiłem notatki, będę się nimi dzielił sukcesywnie.
Nie wiadomo, co to znaczy być Wspólnotą. Z wypowiedzi wielu osób można było odnieść wrażenie, że najważniejszym zadaniem Wspólnoty jest zdobywać, rozszerzać i utrzymywać władzę w samorządach. Takiemu rozumieniu Wspólnoty radykalnie się sprzeciwiam. Sądzę także, że jest to tylko wrażenie, albo uproszczenie wyrażanych przez wielu poglądów.

Wszystkim nam, członków i sympatyków Wspólnoty, przyświecają i obowiązują cele zapisane w statucie. Wśród pierwszych są - "popularyzacja zasad demokracji w życiu społeczno–politycznym opartych na chrześcijańskim systemie wartości i poszanowaniu własności prywatnej, propagowanie idei samorządności, prowadzenie działalności na rzecz edukacji patriotycznej, obywatelskiej i samorządowej, budowanie więzi wspólnotowych pomiędzy mieszkańcami różnych rejonów Województwa Mazowieckiego...". Inne są równie istotne - " podnoszenia poziomu życia mieszkańców, obrona praworządności, ochrona środowiska naturalnego, zachowanie dziedzictwa narodowego i kulturowego, regionalnych tradycji i zwyczajów, edukacja ekologiczna i regionalna, promowanie aktywności obywatelskiej, wspieranie rodziny i jej praw....". Ze wszystkimi się zgadzam i staram się je zrozumieć najlepiej jak umiem. Te cele mną kierują i każą angażować się we Wspólnotę od pra-początków jej istnienia. Władza jest już poza moim zainteresowaniem. Chcę służyć wiedzą (wykształceniem w tym kierunku) i doświadczeniem katechetycznym, obywatelskim (patriotycznym) i samorządowym.

Ubodło mnie strasznie, gdy bez żadnej konsultacji z "salą" zapadła decyzja o rezygnacji z zapowiedzianego punktu spotkania 'po przerwie' - "dyskusja". To w tej części chciałem cicho i spokojnie(!) wyrazić swój pogląd, że największą barierą rozwoju naszych gmin jest brak Wspólnoty w ich życiu. Miałem też upomnieć się o szeroką dyskusję o wartościach, które nam przyświecają w życiu publicznym. Chciałem wymusić "większą pracę nad sobą samym, tzn. nad Wspólnotą". Żeby nie było tak, że musimy jechać do Wołomina, albo Zielonki, żeby się spotkać z członkami Wspólnoty z własnych gmin i usłyszeć, co się u nas dzieje. Taka sytuacja jest sprzeczna ze statutem (więzi między mieszkańcami!?).

Upomniałem się o zapowiedzianą dyskusję. Może za głośno (nie miałem mikrofonu :) - przepraszam.

Wyjaśniam - nie chcę zmieniać sloganu wyborczego Wspólnoty, podoba mi się. Ale chcę rozmowy także o wartościach. Zapraszam na nią do Strachówki - Rzeczpospolitej Norwidowskiej. Możemy uzgodnić termin, albo umawiać się ad hoc telefonicznie, mailowo...

Mamy szyld - jest nim pamięć i tożsamość naszych wspólnot lokalnych. One mogą zajaśnieć blaskiem prawdy (veritatis splendor) na okolicę i szeroki świat. Jeśli im więcej poświęcimy uwagi, niż trosce o statystyki wyborcze. To chyba zresztą także im może pomóc. Bądźmy rozpoznawalni po wartościach, a nie tylko po sloganach. Wartości ludzkie muszą być dla nas absolutnym priorytetem. Także procedury demokratyczne (społeczeństwa obywatelskiego!).
Będę o nich także pisać w tym miejscu.

Nieoczekiwaną nagrodą za wczorajsze emocje jest dla mnie dzisiaj lektura "Rerum novarum", Leona XIII i "Centesimus annus", Jana Pawła II. Czytam je w związku ze spotkaniem w pięknym Miejskim Gimnazjum im kard. Stefana Wyszyńskiego, bo bardzo je przeżywam i chcę się jeszcze lepiej przygotować do następnych. Obie encykliki czytam jak poezję. "Autentyczna demokracja możliwa jest tylko w państwie prawnym i w oparciu o poprawną koncepcję osoby ludzkiej" (JPII).

2.
Robię ciąg dalszy myślenia i sprawozdania o spotkaniu Wspólnoty Samorządowej w Zielonce. Wczoraj zszokowałem się jeszcze bardziej. Widziałem zaproszenie na to spotkanie, z programem. Widocznie było rozsyłane do wybranych! Nie było w tekście niczego, czego należałoby się wstydzić i ukrywać. Coraz bardziej się dziwię i "niesmaczę".

Na spotkaniu, od wystąpień gminno-miejskich, robiłem notatki (wiecznym piórem). Co zdążyłem, wychwyciłem:
1. Grzegorz Dudzik (Zielonka) - "pytajmy o fundamenty - co nas łączy - potrzebna deklaracja ideowa -
jednym ze źródeł jest samorządność z I Kadencji"
2. Janusz Werczyński (Marki) - "przyszłość Wspólnoty, potrzebna debata, analiza, jakie błędy, jakie rady na przyszłość - nie jest tak dobrze, jak dotąd usłyszałem na tej sali - idzie młodość - jak włączyć nowych mieszkańców (sprawa tożsamości lokalnej)"
3. Jerzy Boksznajder (Ząbki) - "bolszewizacja" demokracji, niektórym się gratuluje jeszcze przed wyborami, szanse maja "funfle" prezesa - człowiek musi być ważniejszy niż szyld - Wspólnota szansą  i
zaczynem odnowy samorządu - konieczna współpraca gmin"
4. Andrzej Michalik (Kobyłka) - "pamiętajmy o ludziach, którzy stracili pracę (bo. np. poparli Wspólnotę) - apel o uregulowanie stosunków wodnych (rowy melioracyjne!)"
5. Sylwester Jagodziński (Wołomin) - "konieczna jest promocja własnej marki (Wspólnoty) - przykład działania partii: etaty -> wyborcy -> władza"
6. Paweł Bednarczyk (Tłuszcz) - "w powiatowym porozumieniu koalicyjnym z PiS jest mowa o współpracy samorządów w terenie, ale jej nie ma - brak wystarczającego wsparcie starszych samorządowców - wnioski do powiatu (oświata, sport, ratownictwo medyczne, komunikacja np. dojazd do ARMiR w Radzyminie)"
7. Piotr Orzechowski (Strachówka) - brak siły przebicia mniejszych gmin, liczyliśmy na pomoc powiatu - mamy wielkie zaległości, dopiero wchodzimy w etap planowania, dajmy sobie wsparcie - Wspólnota w powiecie i województwie np. ustalenie ciągów komunikacyjnych"
8. Niźnik Sylwester (Poświętne) - "mówmy realistycznie o współpracy koalicyjnej, nie jest przecież tak kolorowo i  idealnie"
9. Darek Kokoszka (Jadów) - "konkurenci już dzisiaj się organizują przeciw nam - nie zaniedbujmy roli mediów, jest bardzo ważna"
10. Tadeusz Bulik (Dąbrówka) - "trzeba mieć dużo pokory, ale promujmy przy każdej okazji szyld wspólnoty - propozycja konwentu Wójtów spotykającego się co miesiąc"
11. Kazimierz Rakowski (Klembów) - "potrzebna analiza sytuacji bieżącej - polityka wpycha się do samorządów - prawo ma służyć człowiekowi, nie grupom - konwencja wspólnoty Samorządowej co kwartał - musimy być otwarci na wszystkich, słuchać - przykład aktywności powiatu legionowskiego i mińskiego na arenie województwa ".

3.

Wspólnota Samorządowa miejscem wolności i świętowania

JEST PRAWDA.
MOŻE TO PIERWSZA ZASADA, OD KTÓREJ ZALEŻY JAKOŚĆ NASZEGO ŻYCIA I JAKOŚĆ NASZYCH WSPÓLNOT

"Wiele organizacji, nawet partii, wpisuje sformułowanie - "naszym celem jest szerzenie idei społeczeństwa obywatelskiego opartego na wartościach i zasadach wynikających ze społecznego nauczania Kościoła." Często instrumentalnie i licząc na doraźne korzyści polityczne. Są też na pewno organizacje politycznej, budujące swoją ideologię w oparciu o wartości chrześcijańskie, których „założenia programowe odnosiły się do podstawowych zasad katolicyzmu społecznego, takich jak dobro wspólne, solidaryzm, personalizm, powszechne przeznaczenie dóbr.”

W nauce społecznej Kościoła jest bardzo ciekawe stwierdzenie, że najdoskonalszym modelem wspólnoty jest wspólnota oparta o posiadanie ziemi. „Nie ma bowiem takiego człowieka, który by nie żył z płodów roli.” Dzisiaj mówi się nie tylko o architekturze zieleni, o krajobrazie przyrodniczo-kulturowo-historycznym, ale nawet o eko-etyce.

„Rola bowiem poddana rękom i pracy rolnika zupełnie zmienia swoją postać; z leśnego karczowiska zmienia się w żyzną, z nieurodzajnej w urodzajną. I to, w czym się stała lepszą, tak tkwi w ziemi i tak się z nią łączy, że się nie da od niej w żaden sposób oddzielić.” Tutaj tkwią korzenie kultury. Nie można badać natury ludzkiej abstrahując od spraw ziemi, na której mieszkamy.

Mówiąc żartobliwie, Ziemia jest kulą, więc i tak trudno często na niej zachować równowagę. Ale z drugiej strony warto się zastanowić bardzo poważnie, czy w gminach wiejskich nie mamy najlepszych możliwości życia w idealnej wspólnocie. Na wsi rytm natury, w tym cykl siania, rodzenia się, wzrastania, życia, rozkwitu i śmierci jest nieprzerwanym i niezniekształconym theatrum philosophicum.  Powinniśmy być traktowani jak laboratorium i jak oczko w głowie wszelkich Wspólnot Samorządowych.

Leon XIII napisał, że - „Nie zrozumiemy życia śmiertelnego i nie pojmiemy jego prawdziwej wartości, jeśli się nie wzniesiemy do poznania drugiego, nieśmiertelnego... [i co] filozofia zapoczątkowała, dopiero Kościół jednak do doskonałości doprowadził”. Znając rozwój myślenia Kościoła można w tych słowach zobaczyć antycypację encykliki Jana Pawła II „Fides et ratio”. Po tej encyklice nie powinniśmy już nigdy rozdzielać wiary i rozumu, niezależnie od przekonań religijnych - to jest uniwersalna prawda antropologiczna.

Gdzie tkwi istota sprawy społecznej? Kościoła uważa, że ma największe możliwości ją znaleźć i określić, bo środki, których używa się do poruszenia dusz, otrzymał od niezwykłego przedstawiciela rodzaju ludzkiego, Jezusa z Nazaretu i uważa, że „tylko te środki sięgać mogą aż do najgłębszych tajników serca, i tylko one skłonić mogą człowieka do tego, by był posłuszny głosowi obowiązku, by opanowywał swą pożądliwość, by Boga i bliźniego kochał miłością szczególną i najwyższą, i by mężnie usuwał wszystko, co przeszkadza w drodze cnoty”. Wielu już było, którzy głosili, że znaleźli lepszą prawdę, ale żadna się nie obroniła przed trybunałem dziejów Ludzkości na kulistej Ziemi.

Wszystko się bierze z natury człowieka. Z osoby. Trzeba opierać się nie na ideologiach, ale na prawdzie o człowieku. Trzeba mieć poprawną koncepcję osoby ludzkiej. Tu wszystko się zaczyna (niczym w symbolicznych i uniwersalnych Wadowicach). Z niej wywodzi się zarówno dobro wspólne, które „ nie tylko prawem najwyższym jest dla władzy; ale jeszcze źródłem i celem”, a także i to, że zgodnie z prawem natury „wszelka władza powinna mieć na oku nie interes osób rządy sprawujących, ale dobro tych, którzy są jej poddani”. Państwo nazywamy "rzeczą pospolitą", bo łączy ludzi z sobą dla dobra pospolitego, czyli powszechnego (św. Tomasz z Akwinu). Taka jest nauka zarówno filozofii, jak i wiary chrześcijańskiej.
Jan Paweł II głosił nawet prawdę, której nie wszyscy duchowni przyklaskują, że „człowiek jest pierwszą drogą, po której winien kroczyć Kościół w wypełnianiu swojego posłannictwa (...), drogą wytyczoną przez samego Chrystusa, drogą, która nieodmiennie prowadzi przez Tajemnicę Wcielenia i Odkupienia".
Jest to (powinno być) jedyne źródło inspiracji, z którego czerpie nauka społeczna Kościoła.

Tylko na mocy wiary, inaczej mówiąc, w Kościele, można dojść do przekonania, żeoprócz praw, które człowiek nabywa własną pracą, istnieją takie, które nie mają związku z żadnym wykonanym przezeń dziełem, lecz wywodzą się z jego zasadniczej godności jako osoby (stworzonej na obraz i podobieństwo Boga).”
Nie można zrozumieć człowieka, analizując jedynie jego aktywność gospodarczą, przynależność klasową i polityczne poglądy. Żeby zrozumieć człowieka trzeba wejść na pole kultury, języka, historii. Trzeba przemysleć postawy przyjmowane „wobec podstawowych faktów egzystencjalnych, takich jak narodziny, miłość, praca, śmierć. Osią każdej kultury jest postawa człowieka wobec największej tajemnicy: tajemnicy Boga”. Kultury narodów są różnymi odpowiedziami na pytanie o sens osobistej egzystencji. Nie można mówić o wyższych i niższych kulturach narodowych.


Zarówno jednostki jak i całe społeczności poszukując własnej tożsamości i sensu życia odkrywają religijne korzenie kultury swych narodów oraz samą „osobę Jezusa, jako adekwatną egzystencjalnie odpowiedź na pragnienie dobra, prawdy i życia, obecne w sercu każdego człowieka”.

Lekceważenie natury człowieka, stworzonego dla wolności jest niedozwolone z punktu widzenia etycznego i praktycznie niemożliwe. Gdzie ustrój ogranicza czy wręcz eliminuje sferę wolności, przysługującej obywatelom, tam życie społeczne ulega stopniowemu rozkładowi i zamiera.
Człowiek stworzony do wolności i tak nosi w sobie ranę grzechu pierworodnego, który stale pociąga go ku złu i sprawia, że potrzebuje on odkupienia. Nauka ta jest integralną częścią chrześcijańskiego Objawienia, ma również dużą wartość hermeneutyczną gdyż pozwala zrozumieć ludzką rzeczywistość. Człowiek dąży do dobra, ale jest również zdolny do zła.

Kim jest zatem człowiek? Jak staje się pełną, dojrzałą jednostką ludzką? Wszystko wskazuje i prowadzi do rodziny. Jest ona pierwszą i podstawową komórką "ekologii ludzkiej", w której człowiek otrzymuje pierwsze i decydujące wyobrażenia związane z prawdą i dobrem, uczy się, co znaczy kochać i być kochanym, a więc co konkretnie znaczy być osobą. Rodzina oparta na małżeństwie, gdzie „wzajemny dar z samego siebie, mężczyzny i kobiety, stwarza takie środowisko życia, w którym dziecko może się urodzić i rozwijać swe możliwości, nabywając świadomości własnej godności i przygotować się do podjęcia swego jedynego i niepowtarzalnego przeznaczenia”. Rodzina jest „sanktuarium życia.” Jest ona święta: jest miejscem, w którym życie, dar Boga, może w sposób właściwy być przyjęte i chronione przed licznymi atakami, na które jest ono nieustannie narażone i może rozwijać się zgodnie z wymogami prawdziwego ludzkiego wzrostu. Wbrew tak zwanej kulturze śmierci, rodzina stanowi ośrodek kultury życia Nie jest to jednak model powszechny. Często człowiek skłania się do traktowania siebie samego i własnego życia bardziej jako „zespołu doznań, których należy doświadczyć, aniżeli dzieła, które ma wypełnić.” Stąd się wywodzi brak wolności. (różne zniewolenia).

W hierarchii wartości społecznych najpierw jest osoba, nierozerwalnie związana z rodziną. Potem dopiero idą różne wspólnoty i społeczności, w których każdy z nas realizuje się jako człowiek. To zaś zależy od tego, czy wzrasta jego udział w autentycznej i solidarnej wspólnocie, czy też się pogłębia izolacja w złożonym układzie stosunków, w których panuje bezwzględna rywalizacja i wyobcowanie, w których człowiek traktowany jest nie jako cel, ale jedynie jako środek dla czyichś (bądź grupowych) interesów.
Pojęcie alienacji da się zastosować także do wizji chrześcijańskiej - alienacja polega na odwróceniu relacji środków i celów. W takiej fałszywej sytuacji człowiek, nie uznając wartości i wielkości osoby w samym sobie i w bliźnim, pozbawia się możliwości przeżycia w pełni własnego człowieczeństwa. Taki człowiek nie nawiązuje relacji solidarności i wspólnoty z innymi ludźmi (dla której został stworzony). Człowiek staje się naprawdę sobą poprzez wolny dar z siebie samego. Człowiek jest obdarzony "zdolnością transcendencji" jako osoba. Można do tego dojść własnym rozumem, jak Roman Ingarden w „Książeczce o człowieku” („jestem siłą, która sama siebie tworzy... jeśli odda się dobrowolnie na wytwarzania dobra, piękna i prawdy – wówczas dopiero istnieje”).
Bardzo wyobcowany jest człowiek, który nie chce wyjść poza samego siebie, uczynić z siebie daru ani stworzyć autentycznej ludzkiej wspólnoty, Człowiek, który troszczy się wyłącznie albo głównie o to, by mieć i używać, niezdolny już do opanowywania własnych instynktów i namiętności oraz do podporządkowania ich sobie przez posłuszeństwo prawdzie. Taki człowiek nie może być wolny. Posłuszeństwo prawdzie o Bogu i człowieku jest pierwszym warunkiem wolności, pozwala człowiekowi uporządkować własne potrzeby, własne pragnienia i sposoby ich zaspokajania według właściwej hierarchii. Tak, by posiadanie rzeczy pomagało mu wzrastać.
W początkach naszej cywilizacji, po tzw. rewolucji neolitycznej o bogactwie decydowało posiadanie ziemi, później różne inne formy własności. W naszych czasach nabiera znaczenia własność wiedzy, techniki i umiejętności. Dziś bogactwo krajów uprzemysłowionych polega o wiele bardziej na tym typie własności, aniżeli na zasobach naturalnych. Dlatego zdolność rozpoznawania w porę potrzeb innych ludzi oraz sposobów (także produkcyjnych) najlepszego ich zaspokojenia jest ważnym źródłem bogactwa współczesnego społeczeństwa. Coraz częściej mówimy o kapitale ludzkim i kapitale społecznym. Dochodzi wreszcie do naszej świadomości, że głównym bogactwem człowieka jest - wraz z ziemią - sam człowiek. To właśnie jego inteligencja pozwala odkryć możliwości produkcyjne ziemi i różnorakie sposoby zaspokojenia ludzkich potrzeb. To jego zdyscyplinowana praca i solidarne współdziałanie z innymi umożliwia tworzenie szerszych i godnych zaufania wspólnot życia i pracy, mających dokonywać przekształceń środowiska naturalnego i środowiska społecznego. Proces ten wymaga zaangażowania tak ważnych cnót, jak rzetelność, pracowitość, roztropność w podejmowaniu uzasadnionego ryzyka, wiarygodność i wierność w relacjach międzyosobowych, męstwo we wprowadzaniu w życie decyzji trudnych i bolesnych.
Kościół naucza i przypomina, że człowiek jest ważniejszy niż kapitał, inwestycje i polityka. „Człowiek jest przede wszystkim istotą, która szuka prawdy, usiłuje nią żyć i pogłębiać ją w dialogu, który obejmuje dawne i przyszłe pokolenia”. Poszukiwanie prawdy charakteryzuje też kulturę narodu i jest procesem odnawiającym się w każdym pokoleniu. Dlatego pierwszą i najważniejszą jest praca, która dokonuje się w ludzkim sercu. Każdy człowiek buduje własną przyszłość i wpływa na losy innych ludzi, w zależności od tego, jak pojmuje siebie samego i swoje przeznaczenia. Żaden człowiek nie może twierdzić, że nie wpływa i nie jest odpowiedzialny za los drugiego człowieka, swego brata.

Nauki humanistyczne i filozofia pomagają zrozumieć samego siebie, także jako "istotę społeczną". Pomagają również wyjaśnić, na czym polega centralna rola człowieka w społeczeństwie. Ale tak naprawdę tylko wiara objawia mu w pełni jego prawdziwą tożsamość i właśnie z niej wyrasta nauka społeczna Kościoła. Kościół stara się wykorzystywać dorobek nauk przyrodniczych i filozofii. Kościół objawia człowieka samemu sobie i pragnie towarzyszyć mu na drodze zbawienia, "zdolność rozumienia człowieka" czerpie z Bożego Objawienia.
"Aby poznać człowieka, człowieka prawdziwego, człowieka integralnego, trzeba poznać Boga", mówił papież Paweł VI, a święta Katarzyna ze Sieny (współ-patronka Europy) wyrażała w modlitwie tę samą myśl: "W Twojej naturze, wieczne Bóstwo, poznam moją naturę".

Antropologia chrześcijańska jest zatem w istocie jednym z działów teologii; z tej samej racji nauka społeczna Kościoła, zajmując się człowiekiem, interesując się nim samym i jego sposobem postępowania w świecie, "należy (...) do dziedziny (...) teologii, zwłaszcza teologii moralnej" (JPII) . Wniosek stąd prosty, że „rozwiązanie aktualnych problemów ludzkiego współżycia wymaga uwzględnienia ich wymiaru teologicznego
. Inne systemy zamykają go w egoizmie, we własnych, ciasnych granicach i pożądaniach zmysłowo-instynktownych, co ostatecznie szkodzi jemu samemu i innym. Kościół konsekwentnie i systematycznie przyczynia się do ubogacenia godności człowieka i pozostaje "znakiem i zabezpieczeniem transcendentnego charakteru osoby ludzkiej".

Jeśli człowiek zaniedba, albo wręcz wyrzeknie się postawy bezinteresownej, szlachetnej, wrażliwej na wartości estetyczne, która się rodzi z zachwytu dla istnienia i dla piękna, oraz pozwala odczytywać w rzeczach widzialnych przesłanie niewidzialnego Boga, który je stworzył, łatwo zmienia się w tyrana dla innych.

Kościół popiera i sprzyja na różne sposoby demokracji. Ale głosi niezmiennie, że autentyczna demokracja możliwa jest tylko w Państwie prawnym i w oparciu o poprawną koncepcję osoby ludzkiej. Demokracja wymaga spełnienia koniecznych warunków, jakich wymaga promocja zarówno poszczególnych osób, przez wychowanie i formację w duchu prawdziwych ideałów, jak i "podmiotowości" społeczeństwa, przez tworzenie struktur uczestnictwa oraz współodpowiedzialności. Nie może zaś demokracja sprzyjać powstawaniu wąskich grup kierowniczych


Groźnym zjawiskiem (przesądem) w dzisiejszym świecie jest dość powszechna postawa i pogląd, że filozofią i postawą odpowiadającą demokratycznym formom polityki są agnostycyzm i sceptyczny relatywizm. Dalszą konsekwencją jet twierdzenie, że ci , którzy żywią przekonanie, że znają prawdę, i zdecydowanie za nią idą, nie są, z demokratycznego punktu widzenia, godni zaufania, nie godzą się bowiem z tym, że o prawdzie decyduje większość, czy też, że prawda się zmienia w zależności od układów politycznych.


Trzeba przypomnieć naukę z historii, że w sytuacji, w której nie istnieje żadna ostateczna prawda, będąca przewodnikiem dla działalności politycznej i nadająca jej kierunek, łatwo o instrumentalizację idei i przekonań dla celów, jakie stawia sobie władza. Mamy dość przykładów, że demokracja bez wartości łatwo się przemienia w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm.

Papież Jan Paweł II napisał trzy tzw. encykliki społeczne. W ostatniej z nich, w stulecie wiekopomnej „Rerum nowarum” Leona XIII, dziękuje wszystkim, którzy podjęli wysiłek studiowania, pogłębiania i rozpowszechniania chrześcijańskiej nauki społecznej. Papież chciał żeby ta praca spowodowała współdziałanie kościołów lokalnych, i było jego życzeniem „by obchody tej rocznicy rozbudziły nowy zapał do studiowania, szerzenia i stosowania nauki społecznej Kościoła w różnych środowiskach.” To życzenie kierował w sposób szczególny do nas (rodaków), nie wymieniając nas wszakże przez delikatność z imienia - „Pragnę zwłaszcza, by upowszechniano ją i realizowano w krajach, które po załamaniu się socjalizmu realnego napotykają na wielkie trudności w dziele odbudowy... Stanąć więc każdemu trzeba na właściwym stanowisku i to jak najprędzej, aby odwlekanie leczenia nie uczyniło zła nieuleczalnym". Czynił to dla naszego dobra. Wiedział, czego nam trzeba. 20 lat po terminie spełniamy jego życzenie. Gdzie my, Polska, byśmy byli bez Kościoła i bez Niego!
Mało znaną jest przenikliwość Leona XIII, który przewidział wszystkie negatywne konsekwencje - polityczne, społeczne i gospodarcze - ustroju społeczeństwa proponowanego przez "socjalizm".

Jan Paweł II znał nas, był przecież jednym z nas, znał polską historię. Nie wahał się nazywać, tego co w niej było złe, złem (zwłaszcza w okresie powojennym”. „Liczne niesprawiedliwości indywidualne i społeczne, obejmujące regiony i narody, popełnione zostały w latach, kiedy panował komunizm”. W ustrojach totalitarnych zmuszano człowieka do poddania się światopoglądowi narzuconemu siłą, a nie wypracowanemu przez wysiłek własnego rozumu i korzystanie z własnej wolności. „Socjalizm realny" unicestwił "podmiotowość" społeczeństwa razem z podmiotowością jednostki.
Totalitaryzm, w formie marksistowsko-leninowskiej, utrzymywał, że niektórzy ludzie z racji głębszej znajomości praw rozwoju społeczeństwa, czy kontaktu z najgłębszymi źródłami kolektywnej świadomości nie mylą się, a zatem mogą sobie rościć prawo do sprawowania władzy absolutnej. Totalitaryzm zawsze rodzi się z negacji obiektywnej prawdy: jeżeli nie istnieje prawda transcendentna, przez posłuszeństwo której człowiek zdobywa swą pełną tożsamość, to nie istnieje też żadna pewna zasada, gwarantująca sprawiedliwe stosunki pomiędzy ludźmi.
Państwo totalitarne dążyło do wchłonięcia narodu, społeczeństwa, rodziny, wspólnot religijnych i poszczególnych osób. Broniąc własnej wolności, Kościół jednocześnie bronił osoby ludzkiej, która ma bardziej słuchać Boga niż ludzi, rodziny, różnych społecznych organizacji i narodów, bowiem im wszystkim przysługuje własny zakres autonomii i suwerenności.

Błędna koncepcja natury osoby i "podmiotowości" społeczeństwa poprzedniego ustroju brała się z ateizmu. Marksizm zapowiadał, że wykorzeni potrzebę Boga z serca człowieka. Podstawowy błąd socjalizmu ma charakter antropologiczny. Rozpatruje on pojedynczego człowieka jako zwykły element i cząstkę organizmu społecznego. Marksistowski ateizm jest zresztą ściśle związany z oświeceniowym racjonalizmem, który pojmuje rzeczywistość ludzką i społeczną w sposób mechanistyczny. Neguje on najgłębsza intuicję prawdziwej wielkości człowieka, „jego transcendencja wobec świata rzeczy oraz napięcie, jakie odczuwa on w swoim sercu pomiędzy pragnieniem pełni dobra a własną niezdolnością do osiągnięcia go, przede wszystkim zaś zostaje zanegowana wynikająca stąd potrzeba zbawienia” (JPII).

Papież zaznaczał, że jego krytyka nie tyle jest skierowane przeciwko konkretnemu systemowi gospodarczemu, co przeciw pewnemu systemowi etyczno-kulturowemu. Gospodarka bowiem jest tylko pewnym aspektem i wymiarem złożonej działalności ludzkiej. Jeżeli jednak się ją absolutyzuje i produkcja oraz konsumpcja towarów znajdują się ostatecznie w centrum życia społecznego, stając się dlań jedyną, nie podporządkowaną żadnej innej wartością, to przyczyny szukać należy nie tylko i nie tyle w samym systemie gospodarczym, co w fakcie, że cały system społeczno-kulturalny, negując wymiar etyczny i religijny, został osłabiony i ogranicza się już tylko do wytwarzania dóbr i świadczenia usług. Wolność traci wtedy konieczne odniesienie do osoby ludzkiej i ostatecznie wyobcowuje ją i przytłacza.

Fakt, że odzyskaliśmy wolność w 1989 roku (i pół Europy), nawet papież uważał za cud. „Wydawało się, że porządkiem europejskim, który wyłonił się z drugiej wojny światowej i został usankcjonowany przez układy jałtańskie, mogła wstrząsnąć jedynie kolejna wojna” (JPII).


Jednak wydarzenia roku 1989 stały się przykładem zwycięstwa woli dialogu i ducha ewangelicznego w zmaganiach z przeciwnikiem, który nie czuł się związany zasadami moralnymi. „Walka, która doprowadziła do przemian roku 1989, wymagała wielkiej przytomności umysłu, umiarkowania, cierpień i ofiar. W pewnym sensie zrodziła się ona z modlitwy i z pewnością byłaby nie do pomyślenia bez nieograniczonego zaufania Bogu, który jest Panem historii i sam kształtuje serce człowieka” (JPII). Wydarzenia roku 1989, które rozgrywały się głównie w krajach wschodniej i środkowej Europy, mają znaczenie uniwersalne, dotyczą całej rodziny ludzkiej.


Dlatego Wielki Papież, nowy błogosławiony Kościoła, nie przestawał dziękować Bogu, że wsparł ludzkie serca w czasie tej trudnej próby i prosił Boga, aby ten przykład był naśladowany w innych miejscach i w innych okolicznościach. Jego pragnienie spełnia się dziś w północnej Afryce.

Papież zdążył zostawić nam wskazania na drodze rozwoju. Podkreśla, że przede wszystkim trzeba podjąć ogromny wysiłek moralnej i gospodarczej odbudowy krajów, które odeszły od komunizmu. Nie wolno nam zapomnieć na tej drodze, że w starym systemie bardzo długo wypaczeniu ulegały podstawowe cnoty takie jak prawdomówność, wiarygodność i pracowitość, niektóre zostały wręcz wykorzenione (zdolność do podmiotowego myślenia, wartościowania i podejmowania odpowiedzialności). Konieczna jest cierpliwa odbudowa materialna i moralna,
Trzeba uznać w całości prawa ludzkiego sumienia, związanego tylko prawdą, czy to naturalną, czy też objawioną. Uznanie tych praw stanowi pierwszą zasadę wszelkiego porządku politycznego, prawdziwie wolnego.


Papież widział całego człowieka, dlatego ma odwagę powiedzieć, że drugim imieniem pokoju jest rozwój. „Istnieje zbiorowa odpowiedzialność za unikanie wojny, istnieje też zbiorowa odpowiedzialność za popieranie rozwoju.” Trzeba zatem podjąć ogromny wysiłek wzajemnego zrozumienia, poznania i uwrażliwienia sumień. Należy sobie życzyć takiej kultury, która pomnaża wiarę w ludzkie możliwości człowieka ubogiego, a zatem w zdolność do polepszenia własnej sytuacji przez pracę." Rozwoju nie należy ponadto pojmować w znaczeniu wyłącznie gospodarczym, ale w sensie integralnie ludzkim. Jego celem nie jest tylko zrównanie poziomu życia ale tworzenie solidarną pracą życia bardziej godnego, konkretne przyczynianie się do umocnienia godności i rozwoju uzdolnień twórczych każdej poszczególnej osoby, jej zdolności do odpowiedzi na własne powołanie. Szczytem rozwoju jest zatem możliwość korzystania z prawa-obowiązku szukania Boga, poznawania Go i życia zgodnie z tym poznaniem

W imię sprawiedliwości i prawdy (jak T.Mann „w imię miłości i dobroci”) nie wolno dopuścić do tego, aby podstawowe ludzkie potrzeby pozostały nie zaspokojone i do wyniszczenia z tego powodu ludzkich istnień. Konieczne jest też udzielenie ludziom potrzebującym pomocy w zdobywaniu wiedzy, we włączaniu się w system wzajemnych powiązań, w rozwinięciu odpowiednich nawyków, które pozwolą im lepiej wykorzystać własne zdolności i zasoby. Ważniejsze niż logika wymiany równowartości i niż różne formy sprawiedliwości, które się z tym wiążą, jest to, co należy się człowiekowi, ponieważ jest człowiekiem, ze względu na jego wzniosłą godność. To, co należy się człowiekowi, musi gwarantować możliwość przeżycia i wniesienia czynnego wkładu w dobro wspólne ludzkości.

U papieża możemy znaleźć światło do rozumienia naszej misji w samorządach, wspólnotach, stowarzyszeniach, w państwie. Papież prezentuje ze wszech miar nowoczesne myślenie. Mówi np. o sposobie powstawania i określania nowych potrzeb człowieka i społeczeństw. „Zawsze się w nich wyraża mniej lub bardziej słuszna koncepcja człowieka i jego prawdziwego dobra.”
Poprzez decyzje dotyczące produkcji i konsumpcji ujawnia się określona kultura jako ogólna koncepcja życia. Określając nowe potrzeby i nowe sposoby ich zaspokajania, koniecznie należy się kierować integralną wizją człowieka, która ogarnia wszystkie wymiary jego istnienia i która wymiary materialne i instynktowne podporządkowuje wewnętrznym i duchowym. Natomiast odwoływanie się bezpośrednio do jego instynktów i ignorowanie na różne sposoby jego wolnej i świadomej natury osobowej może prowadzić do wytworzenia nawyków konsumpcyjnych i stylów życia obiektywnie niegodziwych lub szkodliwych dla fizycznego i duchowego zdrowia. 
W samym systemie gospodarczym nie ma kryteriów pozwalających na poprawne odróżnienie nowych i doskonalszych form zaspokajania ludzkich potrzeb od potrzeb sztucznie stwarzanych, przeszkadzających kształtowaniu się dojrzałej osobowości. Dlatego pilnie potrzebna jest tu wielka praca na polu wychowania i kultury.

Pragnienie, by żyć lepiej, nie jest niczym złym, ale błędem jest styl życia, który wyżej stawia dążenie do tego, by mieć, aniżeli być, i chce więcej mieć nie po to, aby bardziej być, lecz by doznać w życiu jak najwięcej przyjemności. Dlatego trzeba tworzyć takie style życia, w których szukanie prawdy, piękna i dobra, oraz wspólnota ludzi dążących do wspólnego rozwoju byłyby elementami decydującymi o wyborze jakości konsumpcji, oszczędności i inwestycji. Również decyzja o takiej a nie innej inwestycji, w danej dziedzinie produkcji, a nie w innej, jest zawsze wyborem moralnym i kulturowym. Przy zaistnieniu pewnych warunków ekonomicznych i stabilności politycznej, absolutnie niezbędnych, decyzja o zainwestowaniu, czyli o daniu jakiejś społeczności okazji do dowartościowania jej pracy, płynie również z postawy ludzkiej sympatii i zaufania do Opatrzności, w czym ujawniają się ludzkie przymioty tego, kto podejmuje decyzje.
Papież piętnuje wprost ubóstwo czy raczej miernotę sposobu patrzenia człowieka, kierowanego żądzą posiadania rzeczy bardziej niż chęcią odnoszenia ich do prawdy,
Na Państwie i całym społeczeństwie spoczywa obowiązek obrony dóbr zbiorowych, stanowiących między innymi ramy wyznaczające jedyną przestrzeń, w której człowiek może w uprawniony sposób realizować własne, indywidualne cele. Istnieją potrzeby zbiorowe i jakościowe, których nie da się zaspokoić za pośrednictwem prostych mechanizmów rynkowych. Istnieją ważne wymogi ludzkie, które wymykają się jego logice. Istnieją dobra, których ze względu na ich naturę nie można i nie należy sprzedawać i kupować. Czasem człowiek wikła się w sieć fałszywych i powierzchownych satysfakcji, podczas gdy powinien spotkać się z pomocą w autentycznej i konkretnej realizacji swojej osobowości.

Dlaczego m.in. upominam się o upamiętnienie XXX rocznicy powstania SOLIDARNOŚCI RI w naszej gminie.
    SŁOWO O STOWARZYSZENIACH
Oprócz rodziny spełniają pierwszorzędną rolę i uruchamiają swojego rodzaju system solidarności także inne społeczności pośrednie. Dojrzewają one jako prawdziwe wspólnoty osób i umacniają tkankę społeczną, zapobiegając jej degradacji, jaką jest anonimowość i bezosobowe umasowienie, niestety częste we współczesnym społeczeństwie. Osoba ludzka żyje i "podmiotowość społeczeństwa" wzrasta wtedy, kiedy wiele różnych relacji wzajemnie się ze sobą splata. Często jednostka dusi się dziś pomiędzy dwoma biegunami: Państwem i rynkiem... zapomina się, że ani rynek, ani Państwo nie są celem międzyludzkiego współżycia, bowiem ono samo w sobie posiada szczególną wartość, której Państwo i rynek mają służyć.


Człowiek poprzez pracę nie tylko zmienia przyrodę, ale także urzeczywistnia siebie jako człowieka, a nawet poniekąd "staje się bardziej człowiekiem". Dzięki temu "dochodzi do głosu pierwszeństwo podmiotowego znaczenia pracy przed przedmiotowym", to znaczy przed wynikami ekonomicznymi. I dlatego "praca jest dla człowieka, a nie człowiek dla pracy". Papież mówi gdzie indziej o sensotwórczej funkcji pracy.
Drugą jej funkcją jest wspólnototwórczość. Praca jednoczy i tworzy wspólnotę (element stopniowanej spoistości społecznej).
JEST PRAWDA.
MOŻE TO PIERWSZA ZASADA, OD KTÓREJ ZALEŻY JAKOŚĆ NASZEGO ŻYCIA I JAKOŚĆ NASZYCH WSPÓLNOT.  




4.

VI Zwyczajna Sesja Rady Gminy w Strachówce - 3 czerwca 2011


Wchodząc do budynku urzędu wymieniam przyjazne uściski dłoni z sołtysami i radnymi stojącymi na schodach. Wszyscy się uśmiechają - znają mnie, wiedzą kim jestem, zakładałem Solidarność w ich wsiach, spotykałem się w ich domach, byłem wójtem.
Siadam na końcu sali, której wygląd się nie zmienił od tamtych czasów. Boazerię położyliśmy tuż przed - pionierskim wówczas - spotkaniem wójtów, burmistrzów z biskupem Kazimierzem Romaniukiem. Na ścianie zawiesiliśmy piękny, góralski krzyż wypożyczony od księdza Antoniego. Dawałem tamtym spotkaniem publiczne świadectwo drodze, którą ma kroczyć polski samorząd - wspólnota lokalna, bez względu na wiek, płeć, poglądy polityczne i religijne itd.itp. Wyznałem wtedy także pojednanie z poprzednikiem. Biskup odnotował to w notatce do prasy katolickiej. Tak się zakończyła moja służba w samorządzie. Potem zapanował fałsz na 16 lat. Który teraz stał się tematem tabu. Kiedy przyjdzie kres jego panowania w tzw. opinii publicznej? Na fałszu - mówię z góry i ze 100% pewnością - niczego dobrego zbudowac sie nie da.

Sesja zaczyna sie prezentacja nowego pracownika. Edyta Zbieć z Wołomina (pochodząca z Jadowa) została kierownikiem nowego referatu - ds. rozwoju gminy, promocji, ochrony środowiska...

Kolejną - dobrą - wiadomością jest informacja TP SA (zleceniodawcy) i wykonawcy sieci internetowej. Rewelacja. Takie prace prowadzone są tylko w 48 gminach w Polsce. Jest to przykład sprawiedliwości dziejowej. Zostaliśmy wpisani, jeszcze w tamtej kadencji, jako "czarna plama" dostępu do Internetu. Przypomina się powiedzenie A ndrzeja Madeja - największe sprawy w zyciu nie są naszymi pplanami. Są nam podarowane. C'est la Providence - jak mawiają Francuzi. Opatrzność. Pod roboty wykonywane do informatyzacji można podczepić inne inwestycje - powstają przy okazji mapy.
Większość uchwał przechodzi bez problemu. Dyskusja wybucha przy nowelizacji budżetu. Po jednej stronie władza wykonawcza (wójt), po drugiej jedna radna (to ona przypomniała wójtowi, kto jest kim w organach gminy, ona władzą ustawodawczą). Spór tyczy wypadnięcia z planów boiska wielofunkcyjnego. Stawką, w argumentacji wójta, jest kanalizacja. Uszy przecieram, bo na poniedziałkowym posiedzeniu rady pedagogicznej radna-nauczycielka nie pisnęła o tym ani słowem, a boisko musi interesować wszystkich pedagogów. Przecież wiedziała o proponowanych zmianach po posiedzeniu komisji budżetu, której jest przewodniczącą. Albo nic nie rozumiem, albo aż za wiele. Wynik głosowania - 11 za zmianami, 1 przeciw, 3 się wstrzymało. Obrady powinny być transmitowane na żywo w Internecie. Może więcej osób zrozumiałoby tę grę.

Inny punkt programu, po którym się wiele spodziewałem, przeszedł bez echa - "Raport z kontroli zarządczej". Byłem zawiedziony. Czyżby to był tylko "pic na wodę fotomontaż"? Chciałem się dowiedzieć jak jest naprawdę. Takie nadzieje wiązałem z zapowiedzią kontroli. Przecież kontrola to nie wendetta, tylko obiektywizacja. By dojść do optymalizacji :-)

W wolnych wnioskach mogłem podziękować radzie sołeckiej i całej wsi Annopol oraz władzy gminnej za początek naprawy naszej drogi. Przypomniałem też o apelu nt. pamięci i tożsamości, który rozesłałem do wszystkich pocztą, jest też w Internecie. Dobrze, że dostałem pytanie o rozliczenie "Vademecum", co jest ciekawą sprawą samą w sobie, bo wszyscy widzieli, co i ile się działo i ile mogło kosztować. Ale gdzieś plotki "ktoś" rozpuszcza, który sam niczego jeszcze dla innych nie zrobił. My zaciągnęliśmy na tę imprezę pożyczkę, 17 tysięcy. Każdy grosz trzeba wykazać w sprawozdaniach. Są ludzie, którzy gotowi są ponieść ryzyko dla wspólnego dobra. Są inni, którzy chętnie za plecami gadają i niszczą. Kłamstwo nie jest tam, gdzie ktoś je wymyśla, ale tam, gdzie dają mu posłuch - powiedział ktoś mądry.
Co ciekawe, ani ja, ani radna-nauczycielka nie wspomnieliśmy o niedzielnym festynie rodzinnym przy szkole z okazji Dnia Dziecka. Wspomniał wójt. I o poniedziałkowym spotkaniu w programie partycypacji publicznej "Decydujmy razem).
Od radnej-sołtysa Równego Hanny Wronki usłyszeliśmy o wizycie w Brukseli. Druh miejscowego OSP Robert Przesmycki poinformował, że mieszkańcy wsi zgłosili panią sołtys do konkursu "aktywny sołtys". Brawo.

Siedząc w sali obrad i przysłuchując się im - niczym niewidzialny Belfegor albo tylko duch żywcem pogrzebanego Belfegora - chłonąc bardziej klimat niż merituum (bo nie znam wszystkich realiów i podtekstów), mam wrażenie, że dla większości czas dopiero zaczął bić na zegarze gminy i kraju 5 grudnia 2010 roku. Jakbyśmy się wzięli z niczego, choć podskórne napięcia mówią o czymś innym. A propos - duch hymnu narodowego jest całkiem inny. Czy można być dobrym samorządowcem nie będąc wyczulonym na sprawy narodowe?

Oficjalna Strachówka konsekwentnie ignoruje najnowszą historię Polski. Jutro ważna rocznica. 4 czerwca 1989 roku - pisał prof. Jerzy Dudek - "miliony Polaków zadały, przy pomocy kartki wyborczej, śmiertelny cios komunistycznej dyktaturze". Upominam się o "pamięć i tożsamość" od początku obecnej kadencji. Nie tylko inwestycje stanowią o rozwoju i pozycji gmin. Nie samym chlebem żyje człowiek. Jeszcze Polska nie zginęła póki my żyjemy. Póki pamiętamy. Póki świętujemy i przekazujemy następnemu pokoleniu. Ja w tym dziele nie ustanę. Rok 2011 to oprócz początku nowej kadencji samorządu w Polsce jest rokiem wielkich rocznic, w kraju i w gminie. U nas ciągle jest to rok XXX-lecia Solidarności RI, 30-lecia wprowadzenia stanu wojennego, który nas rozpędził, a nawet zniszczył nasze dokumenty. Wielu chce, aby ślad po nas zaginął.
Dzień samorządowca świętowali tylko wśród swoich - "kadencyjne święto"? Bez naszej cząstki dołożonej do wielkiego zrywu odzyskania pełnej niepodległości i w konsekwencji wolności, reformy samorządowej, wejścia Polski do NATO i Unii Europejskiej, Internetu, EXXON-u, nowych technologii - nie byłoby ich kadencji. Nie mogą nam/mi tego wybaczyć!

***

5.

DWIE STRACHÓWKI I ŹRÓDŁA ZNACZEŃ (2)

PROPOZYCJA "ŚWIĘTA WIARY I ROZUMU"

(cd. ze str. głównej) Chciałbym, że zrodziło się coś jak "Święto wiary i rozumu". Mogę tylko mówić, pisać i modlić się o to. Pomysł krąży mi po głowie długo, skrystalizował się 15 Sierpnia 2011 - jako jednej z możliwych asocjacji czasowych. Dobrą datą jest też oczywiście każda rocznica opublikowania encykliki pod tym tytułem, 14 września (1998). To wydarzenie i ten dzień powinny być - moim zdaniem - świętem patronalnym katechetów.
Za datą sierpniową przemawiają inne argumenty. Rozum jest wtedy na wakacjach i można go czymś zająć. Pogoda sprzyja. W Polsce ten dzień ma duży ładunek jednego i drugiego - wiary i rozumu. In aboundance. Bo:
- WNMP
- Święto narodowe Wojska Polskiego
- Pamiątka "Cudu nad Wisłą"
- święcenie ziół i plonów, Matki Boskiej Zielnej
- na Jasną Górę dochodzą pielgrzymi liczeni w dziesiątkach tysięcy
W Strachówce i wielu parafiach mamy tego dnia "odpust" z racji święta patronalnego parafii lub świątyni.

Wniebowzięcie człowieka - to wielka sprawa. Warta obrad plenarnych ONZ. A UNESCO na pewno. Choć bardzo trudna do wyobrażenia. Wiara potrzebuje rozumu, a rozum wiary. Ciekawą rolę odegrała w tej kwestii Maryja. Jest to matka Jezusa z Nazaretu. Trzeba to sobie jakoś poukładać. Wniebowzięcie najświętszego człowieka nie budzi większego sprzeciwu. Taka koncepcja zyskała na tyle powszechną akceptację, że możliwym się stało ogłoszenie takiego (ryzykownego) dogmatu. Ryzykownego, bo czy tak bardzo jest potrzebny? Ale skoro jest, to jest. Mój rozum i wiara idą zgodnie w parze. Ale oczywiste jest też dla mnie, że oba wymiary poznawczych mocy (sprawności) człowieka muszą pracować. Ciężko, lub ciężej. Po to są. Są jeszcze co prawda różne aspiracje poznawcze. Masz, czego szukasz. Masz, na ile chcesz. I na ile prosisz. Narcyz ma tylko własne piękno.

Kwiaty są piękne. Piękno na to jest, by poprzez pracę - do której zachwyca nie tylko ogrodników - się zmartwychwstało. Od czego by nie zacząć - w pocie czoła - prowadzi na szczyty. Przynajmniej w Rzeczpospolitej Norwidowskiej. Szczytowym osiągnięciem rodzaju ludzkiego może być tylko Zmartwychwstanie. Nie ma większej propozycji, bez dwóch zdań!

Dwie Strachówki? Bez wątpienia. Jedna zapatrzona jest w siebie i we własne plany. Negująca prawdziwą historię i tożsamość. Druga ciągle wybiega przed siebie, w czas bieżący, światowy, w nowoczesność. Nowoczesność rodzi się w mentalności. W rozumnym poznaniu i uczestnictwie (osoby i świata). Nowoczesność transcenduje siebie i własne ograniczenia. Dlatego ma udział w tym, co powszechne i uniwersalne. Nowoczesność nigdy nie jest (i nie może być) zamknięta na innych. Jest aktualną i praktyczną realizacją natury człowieka, jest dialogiczna.
Dzisiaj znakiem czasu jest globalizacja, sceną naszego życia stał się glob ziemski. I tylko w dialogu z całym światem możemy (wykształcony człowiek) zrealizować w pełni siebie.
Rzucam przed was wyzwanie nowoczesności. Młodzi, idźcie w świat, przed siebie. Pociągnijcie za sobą rodziców, znajomych, dziadków - bez względu na wiek. I wy upomnijcie się o nowoczesność. Miejcie odwagę odrzucić staroświeckość i przaśną (często pijaną) swojskość. Gnuśności (umysłowej) powiedzcie STOP.

Nie mogę nie dzielić się z wami radością i wielkimi wyzwaniami, jakie stoją przed nami wszystkimi. Przed Strachówką, Rzeczpospolitą Norwidowską i przed całą Polską. To jest nasz obowiązek, ze względu na własną historię i obdarowanie przez Bożą Opatrzność. Świat nam dziękuje za św. Jacka, Maksymiliana, Faustynę, Karola Wojtyłę, za Solidarność... Lucy w Ameryce się wzruszyła oglądając wejście pieszej pielgrzymki na Jasną Górę. Czy znamy własne skarby? Czy czujemy się przez nie wezwani do głoszenia PRAWDY?

Jedni się złoszczą na mnie, że otwarcie piszę to, co myślę, nie zważając na żadną władzę, ani świecką, ani duchowną. Inni się śmieją, nawet szwagier i rodzina, że się uzależniłem od Internetu. Niech się złoszczą i śmieją. To jest moja katedra. Głoszę z niej prawdę, która mi się objawia. Pokazuję ją nie tylko Strachówce, Polsce, ale Europie i światu. To jest moja powinność, misja. Każdy ma jakąś - i oby był jej posłuszny.

Moimi znajomymi na Fb są mieszkańcy globu. Nie przez wspólne interesy, ale przez wspólną wiarę i ideały. Wybieram przyjaciół. Oni wybierają mnie. Wymieniamy się skarbami. Polska w tej wymianie ma swoją chwałę. Strachówka też. Powinniście o tym wiedzieć.
Dziś, łącznikiem między nami jest święty Jacek Odrowąż, Dominikanin. Dzięki niemy mam nową znajomą, Teresitę Yu (stajemy się "znajomymi od św. Jacka", "znajomymi od Noama Chomsky'ego i eucharystii" itd.)

Dzięki nowym znajomy, nowej wspólnocie światowej, poznaję lepiej siebie, Polskę i swój kościół. Czyż mogę nie rosnąć z dumy dowiadując się, że św. Jacek był uważany za żywą kopię swego mistrza św. Dominika, założyciela Dominikanów i, że Doktor Anielski, wielki św. Tomasz z Akwinu, współkonfrater, napisał wielkie filozoficzne dzieło "Summa contra Gentiles" na prośbę naszego świętego!! - "proving the reasonableness of the Faith on behalf of those unfamiliar with doctrine" (przynajmniej taką wersję przeczytają dziś miliony internautów ze strony Catholic - Universal Church).
Kościół był dla św. Jacka jedyną izbą, a podłoga jedynym posłaniem. Był niezmordowanym misjonarzem. Przemierzył pół świata. Wstyd dla nas, że słabo znamy własne bogactwa narodowe. Gdybyśmy chcieli bywać czasem kopią naszego mistrza, a zwłaszcza ci, którzy przyoblekli się w Niego na całe życie, Strachówka i Polska byłyby rajem.

***

6.

KARTKA NUMER TRZY

Lubię to bardzo. Patrzeć jak rodzone dzieci przeżywają życie, świat i jego wartości. To mnie ożywia. I pozwala ze spokojem myśleć o śmierci. Bo ona powinna być zawsze gdzieś w tle. "Nie powinna panować nad naszymi myślami" (T.Mann, Czarodziejska Góra), ale przeświecać w soczewce przez firanę - bo w tak zawoalowany sposób większość z nas patrzy na siebie.
Jest SENS. Mamy w nim swój udział(y). Nie zamienię ich na papiery giełdowe.
Nasze życie ma się udać nie miarę ludzkich wyobrażeń, ale Bożych. Nie mówcie, że nie wiecie jakie są Boże wyobrażenia - niezależnie od osobistej wiary i niewiary. Ich obraz jest powszechnie dostępne w piśmie, mowie i w Internecie.
Nasze życie ma się udać na miarę wyobrażeń eternalnych (też dziwne słowo?). Ich głód i ich miara (tak, tak) są wszczepione w naszą naturę, jak w szczep roślinny, na przykład winnego krzewu. Nauka Jezusa i przyrodnika bardzo często idą w parze. Cóż dopiero katechety z korzenii filozofii przyrody, wychowania w rodzinie i aktualności tego świata (decyzji polityków, gen. Jaruzelskiego)!

Zasadzony przed komputerem patrzę z przyjemnością jak schodzą się, synowie i córy, przed wyjazdem na ART-Wóz Drzymały. Jak grupa specjalna przed akcją. To oni. Rodzina Kapaonów. Wóz-Art-Drzymały ich wzywa. Reagują na projekty matki, jak koń ułański na trąbkę. A matka zna potrzeby dzieci. I nie tylko swoich. Jest przecież Matką-Polką-Harcerką-Katechetką-Dyrektorką Szkoły. Polsko-Europejskiego formatu. Chrześcijanką. Dzisiaj nam ugotowała pyszną zupę pomidorową i zrobiła ulubione pierogi dzieci z mięsem. Albo odwrotnie.
Biblijna wizja człowieka i kultury nas napędza. Janowa. Pawłowa. Karolowa. Błogosławiona. Duch dmie w żagiel. Tylko w ten sposób gmina i świat może stać się naprawdę NOWOCZESNY - zbudowany na wierze i rozumie.

KARTKA NUMER CZTERY (KOŚCIELNA)

Serenity - be tranquil - jak nazwać to coś, ten stan wewnętrzny? Każdy język ma jakieś słowo, pozwalające oddać ten stan rzeczy w człowieku. Różne są języki, ale natura człowieka jest ta sama. Dlatego w każdym są odpowiedniki, bliższe, lub dalsze. Poezja jest istotą języka. Nie sama zdolność do skutecznego polowania na dzikiego zwieża. Poezja poluju na znaczenia.
Czasem kropla języka potrafi zwarzyć. Jak mnie słowa - "Polska - klient Europy" - w kazaniu. Co to miało wspólnego z Ewangelią - nie wiem do dzisiaj. Ale zaraz inny fragment napełnił moją duszę pokojem. Fragment sławiący sztukę, muzykę - dzieła pokoleń z tej samej Europy. Jeden z tych utworów jest hymnem EU. Siedem gwiazd z diademu Maryi jest na jej fladze. A wszyscy obecni w kościele są jej obywatelami.

Organista, dopasowując repertuar pieśni do kościelno-ludowego wydarzenia ("Dożynki wójta") zaintonował "Błogosławiona dobroć człowieka". Ta pieśń ma wiele asocjacji z moim życiem. Śpiewaliśmy ją na zebraniach wiejskich w kadencji 1990-94. Nawiązywałem do tradycji Uniwersytetów Ludowych, których organizatorka, Zofia Solarzowa, jest równocześnie autorką słów ich pieśni-hymnu. "Na terenie Miąsego znajdował się majątek państwa Symonowiczów, których przybraną córką była Zofia Solarzowa - obecnie patronka tamtejszej szkoły" - możemy wyczytać na stronie internetowej nieodległej od nas parafii. Słowa tej pieśni umieściłem na niebieskiej kartce, którą rozdawałem w kampanii wyborczej w 1994 roku. Na dole był komentarz - "pieśń ta była nieodłączną częścią uroczystości dożynkowych organizowanych przez "Wici" i ruch ludowy w II Rzeczypospolitej. Obecnie śpiewa się ją także, głównie w kołach młodzieży i gospodyń wiejskich, również na dożynkach. Szkoda tylko, że dożynki, które były obrzędem, stały się widowiskiem". Nie mogłem przypuszczać, że te słowa nabiorą akiej wymowy w Strachówce w 2011 roku.
Na odwrocie niebieskich kartek był taki tekst - "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Tak witał się z każdym mój śp. ojciec Jan Kapaon, a wcześniej Jego matka chrzestna i wuj, Maria i Andrzej Królowie z tzw. "Ogrodu", albo "Sadu" w Annopolu. Tak zaczyna się też powieść Władysława Reymonta pt. "Chłopi" [otrzymał za nią Nagrodę Nobla, stając się częścią dziedzictwa kulturalnego Europy i świata]. Tak kształtował się kiedyś nasz kontynent.
Życzę każdemu ... i całej gminie, żeby żyli jak tamci ludzie. Żeby udało się dokończyć budowę szkoły w Rozalinie... ale przede wszystkim, żebyśmy umieli żyć w zgodzie i przjaźni, żebyśmy stawali się prawdziwą wspólnotą wiejską i gminną. Aby gmina Stracówka była znana ze zgody, z gościnności i przyjaźni dla każdego człowieka żyjącego tutaj oraz dla przybyszów z bliska i z daleka.
Dziękuję mieszkańcom Młyniska... i całej gminy za cztery lata mijającej kadencji.
Dziękuję Bogu, że mogę z mą rodziną tutaj mieszkać i pracować. Nie wstydzę się tych czterech lat. Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus."

Nie wstydzę się słów napisanych w 1994 roku. Jestem z nich dumny. Nie trzeba mówić, że cały ten program :Błogosławionej dobroci człowieka" został zamordowany przez Kazika Łapkę i jego układ rodzinno-koleżeńsko-biznesowy.
Nie zmieniłem się ja, nie zmienił się sens wypowiedzianych słów. Tylko nadal prawdy brak w naszym życiu publicznym. Niektórzy chcą tworzyć nową tradycję, omijając tradycję prawdziwą. Ignorując źródła prawdziwej wolności i demokracji - PRAWDĘ I OSOBĘ.
Słowa z niebieskiej kartki wyprzedzały epokę. Powiaty powstały w 1998. Do Unii Europejskiej weszliśmy w 2004 roku. Zaczęliśmy (jako kraj, bo nie jako gmina) korzystać z funduszy europejskiej i licznych programów współpracy. W I kadencji samorządu w pewnych dziedzinach (gminna oświata, komputeryzacja, ochrona zdrowia, komunikacja, klimat pro-stowarzyszeniowy, odwołanie do tradycji) wyprzedzaliśmy swój czas, za Łapki zostaliśmy z tyłu (za wielbłądami). Gdzie byśmy dziś byli?

Każdy działa według tego, jak jest wykształcony, jak uformowany moralnie i religijnie, kulturalnie itd.
Ja tylko wypełniam to, do czego jestem przygotowany. Długimi studiami, historią rodzinną, osobistym doświadczeniem życiowym i talentami od Boga. Każda inna gmina (i władza) chciałyby mieć kogoś takiego jak ja na swoim terenie. I staraliby się wykorzystać moje zdolności. Nie przemawia przeze mnie głód pochwał, tylko obowiązek mówienia prawdy. Dla dobra wspólnego - którego jestem/śmy częścią, czy to się podoba lokalnym politykom, czy nie. (cdn)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz