Poniosło
mnie wczoraj. Apogeum było późną nocą. Polaków rozmowami –
czy można nazwać? Na pewno - trudnymi.
W
telewizji publicznej był także o tym program, z
fachowcami,profesorami, księdzem, internetowcami (nazwa dla mnie
obca, choć pojętna „Youtuber”).
U
mnie po drugiej stronie znajomy, przyjaciel, dawno temu powiedziałbym
„uczeń” z sali katechetycznej i grupy modlitwy. Bez sumienia
sporu nie rozbierzesz, nie rozbierzemy.
Piszę,
nie zaglądając, w jakiej dzisiaj jesteśmy komitywie? Pojechałem
na koniec (ostatni komentarz) bezwzględnym lodołamaczem. Noc miałem słabą, z tym
samym refrenem, w przerwach snów i snach beznadziejnych. Budzić, wstawać, zaczynać nowy dzień mi się nie chciało. Oj, nie chciało. Przeważył rachunek sumienia?!
Właściwie
bieguny wyznaczają całej sytuacji – między nami – Romana
Ingardena tekst „O dyskusji owocnej słów kilka” i działalność
Radia Maryi.
Pierwszy
tekst zmusza do rzeczy niebywałych, do przekraczania siebie i
spojrzenia na świat (i kwestye) oczami oponenta.
Drugi
jest wręcz prostacki - ładuj z grubej rury, zawsze mamy racyę, my
pochodzim i ona, racya, od Najwyższego Autorytetu, jest natchniona,
boska, święta, bez dyskusyjna. Co za pomysły, na dyskusje w
kościele (z bardzo małej litery). Mają słuchać, potwierdzać i tyle.
Oba
bieguny występują, tylko i nawet u tych z nas, którzy znają oba i
się starają z całej siły. U akademików i świętych biorą
czasem górę, jak często, trzeba by ich przebadać (koniecznie z
wykrywaczem kłamstwa). U większości – z nas – chyba jest
biegun jeden, autorytarny. Co zrozumiałe, o tyle, że pierwszy jest
potwornie wymagający, nawet tylko jego przemyślenie (więc dla
wielu już warunek zaporowy, bo niewielu czyta).
Każdy dialog objawia. Coś o świecie, coś o nas, coś z Boga?! Bóg jest nieustannym dialogiem, bo jest wspólnotą osób. Bez objawienia/objawiania nie znamy ani Jego, ani siebie. Objawiamy nie tylko swoim pięknem-prawdą-dobrem, ale całym sobą, ciałem uduchowionym, duchem ucieleśnionym. Któż z nas bez grzechu. "JEZUS OBJAWIA NAM BOGA A TYM SAMYM OBJAWIA CZŁOWIEKOWI CZŁOWIEKA" (Sobór, za Andrzej Madej). I to samo mówi Cyprian Norwid, którego nasz papież nazwał prekursorem Soboru.
Tylko Jezus czyni to w pełni, bez cienia grzechu.
O
co nam poszło wczoraj? O strach (przed ew. nową - jeszcze mniej dialogiczną - władzą po wyborach), o cenzurę, o interpretację
działalności w Internecie i całą rzeczywistość Boga i
człowieka, w końcu znamy się z parafii, sal katechetycznych,
Eucharystii itd. ;-)
Nie
byłem w stanie żałować nocą. Przepraszać? Ależ tak, ale po
wystygnięciu, zdystansowaniu i zobaczeniu. Miar życia i prawdy nie
zmieniam. Żyją we mnie, w siódmej komnacie.
Technicznie
rzecz ujmując, można było skończyć wcześniej dialog, rozmowę
(najmniej dyskusję), unikać nazywania góry lodowej skrywającej
się pod powierzchnią zjawisk. Znam mądościowe zasady:
- niech tyle prawdy będzie, ile miłości
-
wszystko ci wolno, ale nie wszystko przynosi pożytek
-
no i Ingardena, choć naprawdę wczoraj mi się nie przypomniał,
emocje wyprzedziły chłodny umysł
Nie
potrafię – i nie chcę – zmieniać rzeczywistości, ale ją
akceptuję, także tę bolesną dla nas wczoraj. Nie mogę się
chować za swoje „zranienia”, przyznaję. Znakiem utraconej
kontroli nad sobą jest powtórzenie, którego być nie powinno,
sygnalizuje to wyczucie stylu, jakiś – wczoraj za słaby – głos
wewnętrzny. Za powtórzenie przepraszam od razu. Za całość? -
chciałbym ująć bolesności. Tobie. Nie zaglądam jeszcze do
Internetu, nie wiem, czy nadal jesteśmy znajomymi na Facebooku,
przyjaciółmi w życiu, braćmi w wierze... pozostając oczywiście
(tymi samymi) wyborcami.
Myślę,
że w naszej rozmowie przekraczaliśmy granice osób, mając na
uwadze Polskę. Naszą Polskę. Bo to jest moja matka, ta ziemia. Bo
to jest moja matka, ta Ojczyzna. Rozglądam się, jestem z niej
dumny. Biorę ją tęczą zachwytu od zenitu dziejów. Chwilowe
partyjności nawet nie rzucają cienia na jej obraz, ołtarz, oblicze.
Życie
swoje uważam za spełnione, bo mogłem w jej służbie pozostawać
(choć chwilę) i do dzisiaj jestem. Całym sobą. Droga-prawda-życie
nie są materią do rozdzielania na włókna i połacie.
Moja
Polska, która mnie nie cenzuruje od 26 lat. Którą współtworzę
jako: (były?) spadkobierca historii rodzinnej, solidarnościowiec-założyciel jej gminny,
katecheta, mąż, ojciec, samorządowiec, autor profili w Internecie.
Amen.
PS.
W nocnych majaczeniach najmocniej wybijało się w twardej głowie na miękkiej poduszce - że na każdym profilu na Facebooku jest ktoś, w roli Gospodarza (profilu, wątku...) i Goście (w komentarzach). Resztę podpowiada nam doświadczenie życiowe "bycia w gościach". Gospodarz też ma obowiązki, obrażać nie może, ach! no nie powinien. Jeśli przekroczy tę granicę, TEŻ musi przeprosić. Przepraszam.
Dyskusja może się rozwijać TYLKO w sprawach ważnych życiowo. Gospodarz zgłaszający wątek, tak go z pewnoscią traktuje. Jeśli gość chce go zmienić, musi pytać, ale najlepiej, jeśli przechodzi wtedy na swój profil i staje się Gospodarzem nowego wątku, innych zapraszając, dopraszając... BO dla niego jest ważny życiowo. Samo dostrzeżenie - a w ślad za tym podjęcie większej odpowiedzialnośi - że coś jest WAŻNE DLA MNIE OSOBIŚCIE, jest już dużą/wielką wartością dodaną każdej rzetelnej dyskusji. Homo sum et... Człowiek to ten, kto zna siebie. Dla ludzi wierzących dochodzi prawda, że Człowiek jest drogą Kościoła, nie urzędy i ich przepisy (i mniemania). Za przepisami można się chować i grać z resztą świata w berka. TY jesteś opoką. Na tej opoce kościół będzie trwał i trwał i trwał, nie bojąc się dialogu i aktów przeprośnych, jeśli dojdzie (dopuści się) nadużycia.
Zdaje mi się, że przestrzeganie tych reguł - nomem omen - zabezpiecza troszkę przed wybuchami. Nieład im sprzyja. Psy się obszczekują przez ogrodzenie, gryzą na własnym podwórku.
PS.2
Zdjęcia z kolonii w Duninowie 2009, Caritas diecezji warszawsko-praskiej, współorganizowanej i prowadzonej przez nas zwykłych (słabych, grzesznych) ludzi ze Strachówki, z Rzeczpospolitej Norwidowskiej, w większości nauczycieli Zespołu Szkół im. Rzeczpospolitej Norwidowskiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz