wtorek, 11 października 2022

Skończyć swoją fenomenologię (dokończyć moją)

źródła zdj. są pod postem
 o życiu nie o metodzie 
moją siłą nie jest
teoria ani forma
moją siłą jest to 
co było mi dane 
przeżyć i przemyśleć
prawda i jej kontemplacja
czyli współbycie z nią
jk

Między swoją a moją jest pewna różnica. Swoją – to propozycja dla wszystkich. A nawet programowe namawianie z mojej strony do bilansowania swoich fenomenologii życiowych przez każdą/każdego przedstawiciela homo sapiens.
Moją – to moje obecne zadanie. Czas ucieka, wieczność czeka. To, co się dało i udało mi poznać jest absolutnie ważne i konieczne do upowszechnienia. Wiem, jakim byłem szczęściarzem. Droga-prawda-życie dała mi ogrom doświadczenia i poznania sensu wszechświata. Jasne, że ze mną w środku – podmiotem. 
Zdaję sobie sprawę, że to jest zadanie przekraczające moje możliwości. Każdej, każdego. Sięga transcendencji. Dokończyć można po naszej śmierci – jeśli znajdzie się ktoś, kto zechce.

Sensu nikt za nas nie przeżyje. Na sens składają się przeżycia i rozumienie. Ich rozumienie, w świetle poznanych prawd. W sumie (całości) droga-prawda-życie, jakie są, bo były i na ile znajdziemy i zrozumiemy ich jedność. Nic na siłę. I nic tylko na wiarę z autorytetów innych. Inni mogą tylko pomóc. Wiara i rozum muszą rozwijać się w połączeniu. Wiara -0 bardziej na początku życia. Rozum wraz z osobistym rozwojem, w kulturze.

Skończyć muszę, skoro dana jest mi taka szansa, bo jeszcze żyję, doświadczam, rozumiem. Muszę, już nie dla siebie. Muszę, bo absolutnie wierzę, że dostałem coś wyjątkowego, co może pomóc każdej i każdemu myślącemu przedstawicielowi homo sapiens. Od zwyczajności w życiu szedłem – zostałem doprowadzony – do niezwykłości. Do sensu ucieleśnionego faktami. 
Trzeba tylko otworzyć zmysły, wiarę, rozum – na to co się działo i dzieje. Zebrać jak najwięcej z tego, co przeżyliśmy i co stanęło na naszej drodze w zakrzywionej czasoprzestrzeni. To nie jest takie oczywiste w początkach, a nawet w środku życia. Przychodzi wraz z przeżywaniem z samoświadomością. No bo inaczej jak? To, co się dzieje nieuświadomione, albo jako-tako, ale brakuje świata do rozumienia?? Dlatego chyba Jezus z Nazaretu odwołał się do trzech wymiarów uświadomionego bycia człowieka – drogi i prawdy i życia. A Jan Paweł II (za Soborem) odważył się powiedzieć, że przyszłość człowieka zależy od kultury. Kultura nie jest abstrakcią, ani (tylko) teorią być nie może. Kultura, sposób rozumienia, sposób przeżywania istnienia przez człowieka, musi wyrazić się w zobiektywizowanej formie. Więc znów – droga-prawda-życie! Życie ma charakter obiektywny, dzieje się. Prawda jest owocem wysiłków poznawczych na wszystkie możliwe sposoby, na wszystkich dostępnych poziomach istnienia. Droga ma charakter podmiotowy – ode mnie zależy – to jest moja droga, decyzji, wyborów, poznań, czynów.

Moja fenomenologia dopełniła się w ostatnim dziesięcioleciu. Ale intuicyjnie doświadczałem wcześniej, gdy w ogóle pierwszy raz zetknąłem się z fenomenologią. Ubocznie do moich studiów, na zajęciach, na które chodziłem dodatkowo, z profesorem Półtawskim. Na uczelni dominowała metafizyka, w wydaniu profesora Gogacza. Przyrodnicy z definicji ustawiają się bokiem do metafizyki. Fenomenologia we mnie zwyciężyła całkowicie po lekturze Romana Ingardena, jego opisu struktury świadomości. Szczęśliwy kto tam sięgnie. Błogosławiony. Bo „Fenomenologia jest przede wszystkim stylem myślenia oraz sposobem intelektualnego podejścia do rzeczywistości, który pragnie uchwycić jej cechy istotowe i konstytutywne, unikając uprzedzeń i schematów. Chciałbym powiedzieć, że jest to niejako postawa miłości intelektualnej do człowieka i świata, a dla wierzącego, także do Boga — początku i celu wszystkich rzeczy. Aby przezwyciężyć kryzys sensu, którym naznaczona jest część myśli nowożytnej, jak pisałem w Encyklice Fides et ratio (por. n. 83), konieczne jest otwarcie się na metafizykę. Właśnie fenomenologia może w znaczący sposób przyczynić się do takiego otwarcia” (JPII, marzec 2003).
Intelektualne podejście do rzeczywistości? No tak, jest takie, choć podejście praktyczno-aktywnościowe zdecydowanie jest powszechniejsze. Co do mnie, zawsze chciałem jak najwięcej rozumieć, aktywności podejmowałem wtedy, gdy Ojczyzna i rodzina wołała.
Na emeryturze chyba fenomenologia całkowicie mnie opanowało – inaczej już chyba nie istnieję, co jest zresztą i intencją „moich” społeczności, nie tylko lokalnej. Stałem się obcy temu światu, przeszkadzam karierowiczom i wszech-politykierstwu.
Fenomenologia nie zwycięża jednak tym, co negatywne. Wręcz przeciwnie, fenomenologia z definicji jest tym, co pozytywne, co istnieje i daje się poznawać. Gdybym to ja wiedział w młodości? Cóż, dobrze, że choć intuicyjnie wiedziałem, z pomocą sztuki Tomasza Manna i muzyki.

Może nie znałem fenomenologii, jako postawy poznawczej przyjaznej – może najbardziej – człowiekowi realnemu, myślącemu, w ciele, z duchem, w kulturze. Ale nigdy chyba nie zwątpiłem w sens. Przez większość życia zasilany religią, Kościołem, wspólnotą wiary i rozumu, w dziejach i kulturze. Przyszłość człowieka zaiste zależy od kultury – błogosławiony, kto jest na nią szeroko otwarty i chłonie wszelkimi kanałami.

Legionowo, Annopol, Rodzina Rodzin, rodzinnie przekazywana Polska i antykomunizm… Dopełniałem czytelnictwem, pożerałem książki tabunami, z wielu bibliotek. Beletrystyka dla dzieci, dla młodzieży. Arcydzieła XX wieku itd. Itp. Tomasz Mann stał się szczytem szczytów, no i przewodnikiem po całej literaturze i kulturze. Ten etap zakończyłem pielgrzymka na jego grób, w Kilchberg, koło Zurychu.
Wybór Polaka na papieża powszechnego, jego pielgrzymki do Ojczyzny i moja - do Taize, dopełniały się. Tam przeczytałem po raz pierwszy całą Ewangelię, ale także biografię-wywiad z św. Teresą z Kalkuty „chef-d'oeuvre pour Dieu” (Malcolma Muggeridge po angielsku) i trochę później o niezwykłym życiu Charles de Foucauld, tę drugą, po francusku w Abbaye Fleury sur Loire, co było w sumie też niezwykłe. Byłem jakby na podobieństwo, choć w miniaturowej skali, biednym podróżnikiem, bardziej niż turystą. Od Lisieux po Lourdes. Od Alp, po Bretagne. Francja uczyła mnie, co to znaczy, że była pierworodną córą Kościoła i – w sumie i jakby – kolebką Europy. Chrześcijańskiej Europu, z katedrami, uniwersytetami, sztuką, filozofami i świętymi. Z pomocą rodziny Francois Brey i Kanadyjczyków, których spotkałem u nich, dotknąłem życia we Francji i samej Francji (np. p0rzy grobie ich patrona, św. Marcina, Węgra w rzymskich legionach…).
Konklawe w Rzymie i jego wpływ globalny, ekumeniczne-światowe młodością i medytacyjnym śpiewem Taize i europejska-kulturowo Francja, grób Tomasza Manna w Szwajcarii – materialistyczno-ateistyczny rusko-polski ustrój musiał upaść.
Solidarność była dojrzałem owocem. Polskiej Drogi Wolności – intelektualno-duchowo-robotniczej. My dołożyliśmy wątek polskiej ziemi i rolników w gminie Strachówka, z polem startowym rodzinno-kulturowym w Annopolu.
Rok 1980/81 i stan wojenny w Legionowie nie mogły przewidzieć (przeczuć) tego, co stanie się tu później. Że samorządność jest wytrychem do spraw wielu, zbawiennym. Zbawiennym, gdy włącza się w nią kulturowość, z pamięcią większą i tożsamość ukształtowaną wiedzą i praktyką myślenia.

Bogu niech będą dzięki. Gminne Spotkania Oświatowe rodziły się w gminnej wspólnocie oświatowej, zanim wiedzieliśmy o związkach z Norwidem. Intuicje? Przeczucia? – nie, ta sama lub podobna droga myślenia według wartości (jakby powiedział ks. prof. Tischner). I Festiwal Kultury w Strachówce był dziełem wspólnotowości tegoż myślenia (wiary i rozumu).
Norwid u nas wychynął, a raczej wystrzelił, z początkiem XXI wieku. Od razu w europejskim korowodzie. Dzisiaj ma już nawet Muzeum w Dębinkach, u wuja Dembowskiego, ojca Brygidy. BTW. Wuj dobrodziej, wielki pan, miał pierwszą młockarnię na okolicę. Mógłby o tym więcej opowiedzieć Prot Lelewel, brat Joachima, dużo podróżował po naszych okolicach (patrz: Prot Lelewel, Pamiętniki i diariusz domu naszego).

Daleko nas zaprowadziła Rzeczpospolita Norwidowska, choć ma zaledwie 22 lata. Daleko nas zaprowadził rozwój szkoły im. Rzeczpospolitej Norwidowskiej pod kierownictwem Grażyny Kapaon, Liderki PAFW (dostała za to Brązowy Krzyż Zasługi, wrogowie nigdy jej, nam tego nie wybaczą, takie mamy dzisiaj społeczeństwo polsko-katolickie). Jak fenomenologia, to fenomenologia. Bez cenzury, bo jest tym co jest i co możemy jakoś poznać. Nie mówimy tylko o tym, czego całkiem nie znamy, co w żaden sposób do nas nie dociera. Proszę mnie jednak nie łączyć ze sławnym powiedzeniem Wittgensteina, że „o czym nie da się mówić, o tym trzeba milczeć” – bo ono tyleż łatwe do zapamiętania, co ciut bałamutne. O czym nie wiem, o tym milczę, choć nie muszę, bo mogę pleść trzy po trzy, co doskonale wykonują politycy.
Moja fenomenologia jest właściwie moim życiem, czyli wszystkim, co się wydarzyło, co do mnie dotarło, co tak i inaczej od-i-roz-poznałem. Czym mogę w istocie się zachwycać, dać po-chwycić w wieczność. Świat po Norwidowemu, sprzed współczesnej mi fenomenologii biorę tęczą zachwytu, po Zenit Wszechdoskonałości, tak jak jest mi dany. Wycinkiem owego zachwytu jest i moja świadomość narodowa i tożsamość konstytucyjna, którą prześledziłem wstecz, tak około do końcówki I połowy XVIII wieku. Jak to wtedy leciało, drogą ludzkiej myśli i polskiej historii z kulturą oczywiście za pan brat. Taka jest moja fenomenologia pod koniec życia. Nigdy dość powtarzać – z Rzeczpospolitą Norwidowską, Sanktuarium Matki Bożej Annopolskiej, Prawami Człowieka (1948), Soborem Watykańskim II (1958-1962), Solidarnością i nauczaniem świętego Jana Pawła II, czyli z Duchem Czasu i Duchem Miejsca, które mnie prowadziły. DROGA-PRAWDA-ŻYCIE. Amen.

***

praca w pocie swego czoła

świadome przeżywanie faktów życiowych
także myśli, które nas nawiedzają

czy świadomość może męczyć
praca jej w niej podmiotu
bo czy podmiot ma czoło

praca myśleniem człowieka ma oblicze
czyli także czoło

muszę rozróżnić dwie rzeczy sprawy
pracę umysłową zadaną
i pracę świadomości z głębi siebie
nad wszystkim czyli także nad sobą
czego nie da się już rozdzielić

pracę zadaną znamy lepiej
w końcu na utrzymanie pracujemy tak
dla rodziny wspólnoty Ojczyzny

tę drugą znamy dużo gorzej
musimy wsłuchiwać się w siebie
i podejmować dialog raczej
z tym co dociera do nas z wnętrza życia

fenomenologią życia można nazwać
tak jak się w nas objawia podmiotowi
podmiotowi wszelkich przeżyć świadomych
lecz ciągle jesteśmy zbyt zewnętrzni

       (wtorek, 11 października 2022, g. 11.48)

***

co można (może człowiek-osoba)

co z życia można wycisnąć
co może z niego wypromieniować
może z transsubstancjacją zmienić
w diament przenajczystszy

zebrać trzeba jak najwięcej
z tego co zebrać można
faktów zdarzeń refleksji
poznań zachwytów i przeciwnie

tego co życie stanowi nasze
i to w ogóle jakie się dzieje
i wszystkie próby jego poznania
tak jak się jawi nauką i kulturą

gdy to wszystko wykonam
ja człowiek myślący
drogą-prawdą-życiem świata 
sens niechybnie odczytam

bo gdy adekwatnie poznam
wzrasta i prawdopodobieństwo
adekwatnych zachowań h-sapiens
po pełną aż odpowiedzialność

    (poniedziałek, 10 października 2022, g. 15.56)

***

moja fenomenologia

       /i teologia na niej bo innej być nie może/

dojrzewała ze mną całe życie
nauczyłem się jej prawie sam
może nie tyle wbrew profesorom
ale obok

musiałem dożyć dzisiaj 
dojść aż tutaj (ty teraz)
realizmem dnia za dniem
nocy i poranków

to co przeżyłem
dało mi moją fenomenologię
która jest i filozofią i teologią
antropologią samoświadomości first

nie to
co poznałem w teorii
ale to co poznałem życiem
faktami przeżytymi

bliższa koszula ciału
mówi się dziecku ale źle naucza
nie pokazując siły która tu mieszka
ale uciekając w teorie wychowawcze

że wiara z posłuszeństwem kroczy
rodząc się ze słuchania
a mądry pedagog wie
że z wzorów osobowych obserwując

słuchałem profesorów czytałem
fenomenologię inaczej poznałem
własnym życiem
obfitością fatów i uczestnictwa

metafizyka cała jest teorią
coś w nas ku niej ciągnie coś odpycha
można z niej korzystać oczywiście
na różnych etapach poznania

Jezus o dziwo był fenomenologiczny
wskazał na drogę i prawdę i życie
nie na teorie obficie obecne w tradycji
Biblia jest jednak historią osób 

i moje życie dało mi Biblię
stało się Biblią
nie tego wymyślić nie mogłem
i nie mogli mi tego przekazać inni

Rzeczpospolitą Norwidowską
Sanktuarium Matki Bożej annopolskiej
które obrodziły świadomością
tożsamością konstytucyjną itd.

szczęśliwi swoją fenomenologią
ci którzy jej doszli pracowicie
poskładali w całość najwięcej
z tego co im się całym życiem dało

trzeba mieć odwagę myślenia
uwolnienieni z okowów metafizyki
przekazywanej wychowaniem
tradycyjną polska rodziną

    (niedziela, 9 października 2022, g. 14.30)

***

ja nierób
  
siedzę nic nie robię
ja nierób

za oknem widzę dęby stare
na parapecie kot biały
przede mną monitor i ekran
całkiem całkiem nowoczesne
pies przy budzie przyjazny

zrobię sobie (jednak) kawy
choć ja nierób
i ani się wychwalać będę
ani potępiać i usprawiedliwiać

i tak być musi
i tak się coś stanie
miłości mojej-naszej
człowieka na ziemi

ja człowiek myślący
na swoim etapie rozwoju
nie tak hop-siup
jakby każdej każdemu się chciało

na to nierobienie trzeba zasłużyć
ciężką mniej bardziej pracą myśli
aby na dany etap rozwoju się wedrzeć
na przekór wszelkim lenistwom

wiem dzisiaj od trudnego dość rana
ranne bywają słabością dni początki
wiem jednak na mocy drogi-prawdy-życia
nawet od wczoraj przedwczoraj już wiem
każde objawienie ma czynnik podmiotowy

jak to dobrze powiem
że właśnie w tej chwili
nie jestem w żadnym innym miejscu
na ziemi matce naszej

choć w każdym innym miejscu
mogą być dobrzy mądrzy ludzie

kontemplowanie bycia dostałem
dla mnie cudowność
pałaców i zamków wewnętrznych
przecudne są komnataty

co zrobić i jaką pracą mogę
żeby inni mogli z niej nich (s)korzystać

dysponuję tu teraz życiem całym
jakiś opis zostawiam
czy zechce ze mną tutaj ktoś wejść

(sb. 8 paźdz. 2022, g. 13.00) TU- Rok Norwidowski_widziane ze Strachówki

Źródła zdjęć w tytułowym kolażu:
- Fenomenologia jako filozofia mniejsza. Rozważania wokół sporów o metodę Husserla     
- kot z Fb, konto nieznajomej MJ (z nadzieją na akceptację) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz