poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Fakty religijne - Vade mecum



Vademecum 2013 za nami. Ile w nas pozostało? Najlepiej byśmy to wiedzieli, gdyby zaowocowało refleksjami, opublikowanymi. Gdybyśmy podzielili się swoim niepowtarzalnym widzeniem, przeżywaniem i rozumieniem, z - tylko nam udostępnionych przez Najwyższego Reżysera - kątów widzenia, usytuowani tak, przez Niego, w naszych osobistych życiowych lożach honorowych.
Dla mnie, jak wiecie, Vademecum 2013 stało się głównie przeżyciem teologicznym, faktem religijnym (przymiotniki można wymieniać, zamieniać, mnożyć...). Przez deszcz. Deszcz postawił największe wymagania przed moim rozumem i wiarą. Jak kiedyś burza na jeziorze przed Apostołami. Błogosławiona wina niewiary? Małej wiary? Bez niej, czegoś byśmy nie dowiedzieli się o sobie (nawet nie wiem, czy to szyk przestawny?).

Czego mnie nauczył deszcz? Do końca nie wiem, choć zapisałem szkic teologii deszczu. Teologia deszczu? Modlitwa na piasku? Modlitwa na piasku jest pojęciem szerszym. Teologia deszczu jest egzemplifikacją.

Modlitwa na piasku datuje się – u mnie – na czas nerwowych odpraw katechetycznych pod koniec sierpnia w parafii św. Jana Kantego, za historycznego proboszcza Józefa. Modlitwą na piasku, pisaną “jak leci” w notatniku, uciekałem od napięć, zamętu, niepewności. - “Czego nie mogę, na co nie mam wpływu, choć to ma wpływ na mnie, zostawiam innym, zostawiam Bogu, Jego wielkość, nieogarnioność, Jego wolę uznając nad sobą, nad nami...”. Nie mogę powiedzieć, że był to akt wielkiego zawierzenia. A gdzie tam, tak było tylko pośrednio. Ja tylko wyznawałem cały swój rozum i wiarę. A może Rozum i Wiarę świata całego! Tego wierzącego, biblijnego – na pewno.
Więc moja modlitwa na piasku wyglądała wówczas, na przykład tak:
- “bądź uwielbiony Boże nieskończony, tylko Ty wiesz I rozumiesz wszystko, czego ja pojąć nie mogę, wielkie są Twoje dzieła, a moje oczy widziały, moje uszy słyszały, dotykałem wielkich spraw tego świata, bo działy się na moich oczach i dzieją, i nic sam nie mogę, ale wszystko mogę z Tobą, wszystko, co postanowisz, jest słuszne, spraw bym poddał się woli Twojej... itd.itp. W nieskończoność.
W sumie, nic szczególnego, mam "to" dane i zapisane w osobistej “mantrze”, sztuką jest tylko zastosowanie “tego” w odpowiedniej chwili, to znaczy - w każdej :-)

Czy taką chwilą nie jest śmierć Matki! Czy taką chwilą nie jest deszcz (mały potop) w noc przed i w dzień Vademecum?!

W ten sposób Vademecum 2013 stał się przeżyciem teologicznym, faktem religijnym, z wielką głębią, z wielką i mniejszą historią. Wielka historia sięga biblijnego potopu, mniejsza - spotkania w Esbjerg, w Danii (2003), w trakcie realizowania projektu “Europejska świadomość w szkołach” w ramach programu Sokrates-Comenius finansowanego z budżetu UE. Wtedy przedstawiliśmy innym szkołom (nauczycielom) plan spotkania w Strachówce. Ustalaliśmy termin. Chcieliśmy, by był najpóźniejszy z możliwych, z obawy na pogodę. Innym pasowała tylko data w połowie kwietnia. Widzieli po naszych minach, jak bardzo się obawiamy imprezy plenerowej w Polsce 16 kwietnia. Padły ważkie słowa – pogoda nie należy do nas. Duńscy i norwescy nauczyciele (angielscy i czescy też) chcieli zdjąć z nas ciężar odpowiedzialności za coś, co większe od nas i wyższe i nigdy ze swej istoty nie chce niweczyć wielkich zamierzeń. Ich postawa, ich wiara i rozum nam zaimponowały, były ręką Bożą, dla mnie, na pewno. Wcześniej, takim znakiem były spontaniczne oklaski, gdy tłumacząc im naszą strategię udziału w projekcie, wyznałem, że braki w językowej sprawności nadrabiamy sprawnością duchową – choć małą jak ziarno gorczycy - i wszystkie scenariusze działań, plany, agendy spotkań i korespondencję kładziemy na ołtarzu podczas mszy szkolnych niedzielnych.

Abyśmy się wzajemnie miłowali, musimy się wzajemnie poznawać, czyli spotykać i rozmawiać. W Esbjerg, w Alesund, w Gloucester, Strachówce, Sulejowie, Jadowie, Wołominie... I pisać. I publikować.

Sokrates-Comenius zmusił nas do zaryzykowania, odkładanej latami, I edycji Vademecum. Pierwszy termin, 16 kwietnia, ustalili za nas europejscy nauczyciele. Kiedy wyjeżdżaliśmy spod szkoły (tak się zaczęło) wszystko spowijała tajemnicza mgła. Panie się wzruszyły. Płakały. Europejskie łzy nas obmyły. Mieliśmy już wtedy za sobą Treblinkę, Drohiczyn z katedrą i przepięknym budynkiem seminarium, po których oprowadzał nas bratanek błogosławionego księdza Antoniego Beszta-Borowskiego, przytaczając niezwykłą historię stuły podartej i wdeptanej w błoto przez niemieckiego żołnierza, odnowionej przez siostry zakonne i wręczonej mu w dniu święceń. Mieliśmy za sobą zwiedzanie Korczewa, oprowadzani po angielsku przez hrabinę Beatę Ostrowską, obiad w sali norwidowskiej pałacu, oraz bajeczną świętą Górę Grabarkę. Mieliśmy za sobą obiad w starym annopolskim domu z przodkami na ścianie i kolację u Badurków w Mińsku, przygotowaną wraz z Mirką. Mieliśmy za sobą dzień w szkole, pół dnia w Warszawie, z Muzeum Powstania Warszawskiego, pomnikiem Kilińskiego, pomnikiem Prusa... Byliśmy bogaci sobą, Polską, Europą, ciekawością siebie i świata, ze swoją wiarą i rozumem – nim wyruszyliśmy na szlak norwidowski do Sulejowa. Goście z zagranicy mogli medytować w bryczkach i na wozach, by z większym wczuciem przeczytać potem wiersze Cypriana Wieszcza w kościele Trójcy Świętej i słuchać muzyki poważnej w wykonaniu polskiej młodzieży i śpiewu dzieci.

Myśląc o Vademecum ciągle mam przed oczami pierwsze wizje, także tę o katechezie rodzinnej, małżeńskiej prowadzonej przez biskupa. O dziedzictwie wiary, wierności, kultury, rozumieniu dobra wspólnego... Doczekam, albo nie. Pośmiertnie też będę ukontentowany :-)

Po dziewięciu latach przywróciliśmy już chyba do szerszej (parafialnej, gminnej, ponad gminnej,powiatowej...) pamięci i tożsamości proboszcza sprzed 200 lat, księdza Jakuba Dosta. Pół wieku proboszczowania (pasterzowania) 1790-1840 ze wszech miar jest godne zastanowienia. Czy to ważne, czy mało ważne? Jakie ma naprawdę znaczenie? Jego kapłaństwo i człowieczeństwo! “Człowiek to kapłan bezwiedny.” Wprowadziliśmy zmianę w sposobie postrzegania lokalnej historii, potrzebna zmiana mentalności, widzenia siebie samych i całych wspólnot.

Do tej teologii nie doszedłem sam, życie mnie doprowadziło. Solidarność mnie poprowadziła tymi drogami, ścieżkami w roku 1981. Zapamiętałem na całe życie. Pierwsze obrazy, refleksje, wrażenia, przeżycia tkwiły we mnie, mnie tworzą. Pierwsze przejazdy, objazdy całego terenu, od Młyniska do Kątów Wielgich i Szlędaków, od Krawcowizny, Białek, Tłuszcza, po Marysin, Szamocin, Wiktorię, Rudę Czernik itd. Pierwszy rower połamał się na bezdrożach, w błocie, pożyczyłem pieniądze, kupiłem drugi, akurat był w GS-ie. Sosny, skarpy i małe wydmy między Wujówką a Sulejowem zapadły mi w serce. Były jota w jotę jak te z Urli mojego dzieciństwa, z czasów wagonów towarowych podstawianych dla podróżnych i konnego transportu ze stacji PKP. W roku 1960 nie wiedziałem nic o Norwidzie, w 1981 wiedziałem, że Głuchy sa gdzieś niedaleko za Radzyminem. W 2001 zobaczyłem Poetę na drodze do Sulejowa i w pejzażach okolicznych, które nie mogły się wiele zmienić, bo to niskie tereny, zalewane po dużych deszczach.  Tak się rodził kształt dzisiejszego Vademecum – w korowodzie weselnym rodziców Cypriana Norwida. ORGANICZNIE. Hyphothesis non fingo! Życiem poznajemy największe prawdy. Życie łączy fakty, pokazując ich logikę, sens. Największe prawdy są przed nami odsłaniane, objawiane nam, ale nie tylko dla nas. To, co największe w naszym życiu jest DAREM! Tak, Andrzeju, miałeś rację. Święci są objawieniem człowieczeństwa, jego pełnych (bezgranicznych) możliwości. Andrzej żyje w opinii świętości.

Za rok będzie X Vademecum. Pierwsi organizatorzy i pomysłodawcy nie są wieczni. Nigdy nie dość klarowania założeń, pokazywania źródeł i korzeni. Oby nigdy nasza impreza nie poszła w stronę cepeliowskiego anty-norwidowego festynu. Oby zawsze była związana z wytężoną pracą umysłu i ducha, wiary i rozumu, całego człowieka. “Będziesz pracował w pocie swego czoła”. Będziesz całym człowiekiem. Na dwóch skrzydłach będziesz unosił się do kontemplowania prawdy.

Dlaczego to IX Vademecum było takie ważne? Pomimo mniejszej liczby uczestników i smutnego widoku pustych miejsc na wozach (trudniej było zorganizować kawalkadę, niż zapełnić). Pokazało, na czym się opiera, z czego czerpie siłę i natchnienie. “Nie złamie nas wróg, ni żaden frasunek... ani zhołdują żadne świata hołdy, bo na Chrystusa my poszli werbunek, na Jego żołdy” (Słowacki, Pieśń Konfederatów). IX Vademecum – jak 9-letnia nowenna w intencji Polskiej Rzeczpospolitej Norwidowskiej!

Jaka jest struktura Vademecum? Sakramentalna i ewangeliczna. Wyrosła wokół sakramentu małżeństwa Jana i Ludwiki Norwidów. Wyjeżdżamy z dworu, z włości Sobieskich, ze Strachówki, do Sulejowa w gminie Jadów, do kościoła Świętej Trójcy. Zaczynamy mszą świętą, bo jest niedziela, i -  bo Cypriana Norwida nie sposób zrozumieć bez perspektywy chrześcijańskiej, eucharystycznej, biblijnej. Potem zwalniamy bieg, jedziemy furmankami przez równinę, kawałek Równiny Wołomińskiej, rozpatrując się w pejzażach, najwyższym punktem jest most na Osownicy, rzece dzieciństwa Poety. Nie można zmarnować tego czasu podarowanego przez jazdę wozami konnymi. Żeby się z kimś spotkać, poznać go, trzeba się napatrzeć, namedytować. Vade mecum, znaczy - pójdź za mną ("pójdź za Mną" - powiedział Jezus do Lewiego, celnika)!

I jeszcze słowo o posłudze, jaka szczególnie mnie przypadła w udziale, ułożenia wezwań modlitwy powszechnej i komentarza liturgicznego. Niech posłuży przykład ostatniego Vade mecum. Czytam teksty mszalne przewidziane na daną mszę. Wracam, czytam, podkreślam słowa, zdania, frazy, które przyciągają moją uwagę, nie cenzurując swojego wzroku, myśli, skojarze, inklinacji umysłowo-duchowych. Kasuję wszystko pozostałe. Zaznaczone fragmenty układam liniowo, jak punkty. Pięć z nich posłuży jako ukierunkowanie wezwań, połącze je z życiem kościoła, świata, naszej lokalnej wspólnoty. Pozostała część wzbogaci komentarz. Ile trzeba na to czasu? Tym razem zacząłem w piątek, skończyłem po południu w sobotę. Nie da się przewidzieć, ile czasu upłynie, nim się zobaczy, usłyszy, zrozumie sens.
                                                                                       
Mam poczucie, że robię to z natchnieniem/asystencją Ducha św. Potwierdza się to potem, przez odnajdywanie pieczęci tego samego ducha w słowach innych osób, głównie w kazaniu księdza (obecni w kościele mogą sprawdzić, tekst modlitwy i komentarza jest na stronie www). Takich rzeczy nie trzeba uzgadniać, są właśnie wynikiem tego samego ducha, tej samej lektury i podobnej modlitwy/medytacji.

Sumując – tegoroczne Vademecum było zwycięstwem wiary i zapowiedzią jeszcze większych rzeczy. Skoro deszcz nas nie wystraszył (tzn. główną organizatorkę i organizatorów), to będzie X Vademecum i następne, co daj Boże Wszechmogący, bo tylko Ty wszystko możesz i tylko na Tobie można budować najlepszą ludzką kulturę.

niedziela, 28 kwietnia 2013

Teologia deszczu (modlitwa na piasku)


Ciekawe było tegoroczne "Vademecum - w korowodzie weselnym rodziców Cypriana Norwida" dla mnie, inne. Przede wszystkim - teologiczne. Nie z wyboru lub mojego widzimisię. Siła wyższa to sprawiła, deszcz.

są sytuacje
gdy niewiele można
lub nic
jest za to morze i pustynia piasku
dokoła
siadam w samym środku
i piszę palcem

były większe i mniejsze
trzęsienia ziemi
i zaćmienia
nawet po śmierci Matki
tak napisałem
chwałę i dziękczynienie

uprawdopodobnienie
fizyką kwantową
całunem turyńskim
i inną wyobraźnią
niewiele dać może

słowo Amen
nie ma kształtu
formy smaku
ale może mieć postać
czyjegoś życia

modlitwa
najczęściej jest w mojej gestii
przynajmniej początek

dlaczego chcę wielbić dzisiaj?
bo mam już 60 lat
i kiedy się odwracam
widzę świat
lepszy lub gorszy
który stworzyłeś dla mnie
ja sam
nic z tego
uczynić bym nie zdołał

czy może być tak ważne
to – co było?
dla mnie jest
wiem nawet
że i to co jest
będzie tym
co było

moja struktura wiary
jest taka słaba
byle błoto
byle deszcz
byle zepsuty samochód
i się drze
na strzępy
ja się rozsypuję

jestem tak silny
jak moja wiara?
każdej chwili mojej niewiary
ktoś obok mnie wierzy
w nie-dalekim świecie

Czym jest dla mnie dzisiaj nasze Vademecum? Głównie teologią. Trud organizacyjny wzięli na siebie inni, głównie Grażyna, Krzysztof Kalinowski, panie ze stowarzyszenia, nauczyciele, pracownicy szkoły, koła gospodyń... Coraz bardziej włącza się gmina Jadów z wójtem i Domem Kultury, przejmując część organizacyjną na swoim terenie.

Stowarzyszenie Rzeczpospolita Norwidowska wzbogaciło nasze gminy i powiat: przykościelne place w Strachówce i Sulejowie, ale chyba jeszcze bardziej naszą zbiorową pamięć i tożsamość, dwoma norwidowsko-papieskimi tablicami. Dług wobec Poety, wobec Opatrzności, wobec dziejów spłacamy na raty. Dorzuciliśmy cegiełkę. Następne pokolenia będą miały co robić, w miarę jak będzie rosła ich wiedza i świadomość. Dlaczego użyłem dwuczłonowego określenia tablic? Proszę się w nie wczytać!

Nie wróciłem z koncertu w Sulejowie na biesiadny ciąg dalszy w Zespole Szkół im. Rzeczpospolitej Norwidowskiej w Strachówce. Nie byłoby warunków do rozmów o Norwidzie i teologii. O pogodzie? Deszcz, każdy widzi. Pada, albo przestał padać. Wrócić milczącym faryzeuszem? Albo przyłączyć się do jakiegoś kółka "ręce imając, śliniąc się szczelnym uściskiem... kłamiąc płynnie, serdecznie się zwodząc... ni współcześni, ni bliscy, ani sobie znani... polarnie nieświadomi siebie i osobni...". Przecież nie tworzymy już prawdziwej Wspólnoty Samorządowej, nie włączymy się wspólnie w jej zjazd powiatowy.

Wolę wrócić z duchem, po mszy i koncercie, w szczerości serdecznej - do siebie, w 100-letnim annopolskim Ogrodzie, z Matką Bożą we wschodnio-północnym rogu. Wolę wrócić do teologii deszczu, którą spisałem przed wyjazdem z domu. Tak było. Tak jest. I do ducha modlitwy, nad którą siedziałem w piątek wieczorem i sobotę rano. To jest mój rdzeń Vade mecum. Tu jest link do niego, opublikowałem na pod-stronie "Osobnego świata", od dawna tam daję niektóre modlitwy powszechne i komentarze liturgiczne, te najbardziej uroczyste z naszych uroczystości, nazwałem je agatologią - tajemniczą nauką o dobru.

PS.
Spokojnie mogę dopisać, żeśmy i my "zostali przeznaczeni do dzieła, które wykonali" :-)

środa, 17 kwietnia 2013

Kwartet ewangeliczno-nagrobny


Nie chcem, ale muszem :-)” - powtórzę za klasykiem, publikując zestaw czterech tekstów. Żaden nie jest nowy, całość jest nowa. Mówią o wydarzeniach, które rozegrały się na naszym terenie w przeciągu niespełna trzech tygodni (26 marca - 10 kwietnia). Wszystkie są częścią naszego życia, tzw. wspólnoty lokalnej w Strachówce (parafia, szkoła, gmina...).

Z niedowierzaniem kręcę głową nad jednym, że poproszony lub przymuszony, jestem jeszcze w stanie wykonać jakąś (swoją) pracę. Tym razem przymus przyszedł od środka.

       I - Wielki Poniedziałek w Rzeczpospolitej Norwidowskiej (wizyta Mr Andrew Staples) - tutaj
     II - Orędzie Wielkanocne (wyśpiewane ponad swoje możliwości muzyczne i wizerunkowe) - tutaj
   III - Zaproszanie Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej do Boruczy i Strachówki - tutaj
    IV - Pokaż mi swoje myślenie (głównie o Podwójnym Norwidowskim Konkursie Powiatowym) - tutaj 
........
Jaki będzie EPILOG?

PS.
Do tego posta nie ma "Post scriptum".

wtorek, 16 kwietnia 2013

Pokaż mi swoje myślenie - Résumé


Poniższe słowa zapisałem, w spontaniczności swojej, głównie  w związku z Podwójnym Konkursem Norwidowskim w naszej szkole (podstawówki i gimnazja). Ale nie tylko. Napisało życie. Jest w różnych miejscach na Facebooku, tutaj zebrałem w jedno. Życie jest jedno. Myślenie jest jedno. Pamięć i tożsamość człowieka powinny być jednością. Tak jest u mnie. POKAŻ MI SWOJE MYŚLENIE, abyśmy żyli przez czas jakiś blisko siebie, jako homo sapiens, a nawet - w większości na tym terenie - jak chrześcijanie.
***
- Życie dyktuje warunki i okoliczności Roku Wiary (i Rozumu). Wspaniała jest reakcja Archidiocezji w Glasgow na wybuchy (zamachy) w Bostonie. Od razu chcą być z nami, poprzez Internet, wskazując kierunek myśli, światło, Drogę-Prawdę-Życie. Przypominając, że jest jedna owczarnia i jeden pasterz. Że w niej nikt nie jest sam. Jak potrzebny jest głos wiary i rozumu w takich (każdych) sytuacjach. Dzięki nim pomodliliśmy się i my, w jedności rodzinnej i globalnej, w wierze, w duchu rozumnym. Tak, jak przed laty łączyliśmy się w gminie i poza nią w modlitwie w strasznych latach kadencji wójta KŁ, w obliczu innego “terroryzmu”, który miał unicestwić szkołę (konkurs na dyrektora/kę). O taką modlitwę prosiłem wtedy biskupów i wszystkich księży, siostry i katechetów świeckich zgromadzonych na odprawie katechetycznej w kurii warszawsko-praskiej. Wobec zła nie jesteśmy bezsilni.
- Tuż przed nadejściem informacji z Bostonu coś pisałem, równocześnie kątem oka śledziłem spektakl "Rozmowy z katem" Kazimierza Moczarskiego w TVP1.
Miałem powody do głębszych osobistych refleksji. Po raz pierwszy usłyszałem o tym scenariuszu (książce) w lipcu 1980 w Hede, małej wsi w Bretagne, we Francji. W tamtejszym "Théâtre de poche" wystawiono spektakl na podstawie książki, podczas Festival de Hede. Reżyser ucieszył się, że w ekipie jest wolontariusz z Polski, chciał/potrzebował nocnych egzystencjalnych rozmów przy winie na rozświetlonym rynku...
"Post Scriptum"
C. Norwid

Nie tylko przyszłość wieczna jest - nie tylko!...
I przeszłość, owszem, wieczności jest dobą:
Co stało się już, nie odstanie chwilką...
Wróci Ideą, nie powróci sobą...

- Nieporównanie wyżej jestem, kiedy przeżywam wielkie rzeczy (wielkie i wyższe może być przemienne). Mieć i być - jest nieprzemienne. O, jak wielkim darem dla nas jest Rzeczpospolita Norwidowska ♥
- Słyszycie tutaj echo VI Konkursu Norwidowskiego w Strachówce, w Rzeczpospolitej Norwidowskiej! Pokłosie, to za mało. Echo, nakładanie się fal, interferencja i inferowanie, w obrębie strumienia świadomości i ciągłości kultury. Strumienia świadomości? Oceanu!
- To, co przelatuje przez nas mgnieniem, z (między)lądowaniem lub bez, zachwyt, myśl, wspomnienie, doznanie, także w przeżyciu seksualnym (akceptowalnym), medytacji, konteplacji... jest nie tylko piękne. Jest życiem osoby człowieka. Tajemnicą życia? Istotą? Cóż wobec nich znaczy wiek, waga, napełniony brzych, stan włosów i uzębienia?! Choć podstawowe potrzeby muszą być zaspokojone.
- 11 kwietnia 2013 r. odbył się VI Powiatowy konkurs o życiu i twórczości Cypriana Norwida. Rozpoczął obchody 130 rocznicy śmierci poety w powiecie wołomińskim pod wspólną nazwą "Dziedzictwo Norwida" - w powiecie wołomińskim. Pięknym elementem wydarzenia był koncert muzyki poważnej zorganizowany przez Stowarzyszenie AXA z Rysi. Bardzo dziękujemy pani Dorocie Walaśkiewicz prezesowi Stowarzyszenia. (udostępniłem ze strony szkoły)
- Europa Plus. Polityka obrazkowa? Ładne buzie, mili ludzie, każdy elokwentny. Ale to połączenie prof. Hartmana z ładnymi buziami, milczącym Palikotem (zakneblowanym?) i celebryckim Prezydentem Kwaśniewskim w stylu zachowania (rozpięta biała koszula, ręka w kieszeni, w tonie patriarchy udzielającego błogosławieństwa) nie rodzi mojej sympatii.

- Jasiek dał z Glasgow link na Dokument bioetyczny Episkopatu.
(Skomentowałem): Dobrze, że Ty to mówisz, przedstawiciel pokolenia, ktore będzie kształtowało XXI wiek. Moje pokolenie powinno spokojnie przechodzić na pozycje wspierające, jako zaplecze myśłi, doświadczenia, jako świadkowie wiary i rozumu ukształtowanych w wieku XX ♥

Udostępniam ten link jeszcze raz, bo się bardziej wczytałem w to studium o "osobliwym ministudium śmierci".Śmierć bardzo oddziaływała na moje lektury i nastroje w młodości. Głównie Tomasz Mann (Czarodziejska Góra", "Buddenbrookowie"...), który głosił, że choroba jest bardziej napędem, błogosławieństwem dla artysty niż zagrożeniem.
"Śmierć Iwana Ilicza" Lwa Tołstoja uwielbiam. To jego przemieniające wszystko "wybaczcie", traktuję jak antycypację miłosierdzia św. Faustyny!!!!
Dzisiaj duże wrażenie, może lepiej, dużo do dobrego myślenia daje mi regularna obecność w Internecie 
Jima Wright z ciężką chorobą (jest dyr. organizatorem kursów wakacyjnych j.ang. w Canterbury, w szkole Pilgrims, niezapomnianego dla mnie, więc obecnego we mnie – pamięć i tożsamość - a teraz dzięki Jimowi jeszcze bardziej egzystencjalnie).

Mniej mi chodzi w tym przypadku o katechizm, bardziej o metody nowej ewangelizacji (bardziej życzyłbym sobie, żeby to była rozmowa Dobrą Nowiną, ze sobą najpierw, dalej z całym światem, niż tradycyjnie pojmowane katechizowanie).

- “Zróbmy to razem! Zmieniaj rzeczywistość w swojej gminie. Pokażemy Ci jak to zrobić razem! Najpierw zbudujecie koalicję. Zaprosicie do niej przedstawicieli lokalnej społeczności oraz władz samorządowych. Wspólnie zdefiniujecie problemy z przepływem informacji oraz zbierzecie pomysły na ich rozwiązanie. Następnie wyniki prac zaprezentujecie mieszkańcom - zorganizujecie debatę, przeprowadzicie sondaż lub głosowanie...” - Tak, ale żeby coś razem robić trzeba się najpierw spotykać i rozmawiać, a to truuuuuudne :(

- Dziękuję za przyjęcie do grona znajomych. Radość moja jest wielka, ze spotkania na Facebooku. Dedykuję film nr.4 pt. "Norwidowi w hołdzie, w 130 rocznicę śmierci" z wczorajszego wydarzenia w naszej szkole im. Rzeczpospolitej Norwidowskiej - otwiera się na nim niesamowita perspektywa ♥

- Pozycja szkoły – chyba nawet cały świat lokalny i globalny - i owoce jej dydaktycznej, a jeszcze bardzie jej wychowawczej pracy, zależy nie tylko od tego, co robimy i od tego, co robią (z nami) inni, ale także od naszej obecności w tzw. przestrzeni publicznej, w tym, w mediach (Internecie, papierowych i wszelkich). Mamy autentyczne skarby. Jesteśmy zbudowani na skale wartości wiecznych.

Czy umiemy docierać do opinii publicznej? Czy dzieląc się SOBĄ - z użyciem słów... jak chlebem? (nasza ludzka eucharystia?!) - współkształtujemy ludzki wymiar życia we wspólnocie lokalnej (szkoła, gmina, parafia...)? NAJWAŻNIEJSZY JEST CZŁOWIEK - banał? W przemówieniach polityków różnego szczebla, także samorządowego, często jest to banał poprawności marketingowej, ale dla chrześcijan świadomych i odpowiedzialnych za swoją wiarę i rozum jest to MIARA człowieczeństwa, chrześcijaństwa, obywatelskości... Łatwo się ją weryfikuje - "pokaż mi publicznie wyrażone swoje poglądy, opinie, myśli... czyli pokaż mi swoje myślenie, SIEBIE!"

“Byłem głodny, a nie daliście Mi jeść; byłem spragniony, a nie daliście Mi pić; byłem przybyszem, a nie przyjęliście Mnie; byłem nagi, a nie przyodzialiście mnie; byłem chory i w więzieniu, a nie odwiedziliście Mnie...", [chciałem się z Wami spotykać, w domach, miejscach pracy i w waszych wspólnotach, chciałem z Wami rozmawiać, Was słuchać, przeczytać Wasze zdanie na różne (ważne) sprawy, chciałem Was poznać bardziej, dogłębniej, chciałem byście spotykając się między sobą i dzieląc się słowem, czyli sobą w spotkaniu serdecznym, w serdecznej, szczerej rozmowie, ze Mną się spotkali - w braciach i siostrach, ale nie daliście mi takiej sposobności, nie chcę wierzyć, że nie chcieliście?]. A właśnie dzisiaj jest Światowy Dzień Braci i Sióstr!


- Na tym filmie z koncertu w szkole (nr.4) jest nagrana muzyka z filmu "Misja". My, w Rzeczpospolitej Norwidowskiej, również podjęliśmy misję. Jasno jest ona wyłożona w liście do Papieża Jana Pawła II - z prośbą o błogosławieństwo dla tej misji.

"Pragniemy poinformować Waszą Świątobliwość, że Rada Pedagogiczna, Rada Rodziców i Samorząd Uczniowski Szkoły Podstawowej w Strachówce zwrócili się z wnioskiem do Rady Gminy Strachówka o podjęcie uchwały i nadanie szkole imienia Rzeczpospolitej Norwidowskiej...
Nazwa szkoły wskazuje na największe i najpiękniejsze postaci z historii Strachówki i na najgłębsze ideały dla każdego człowieka i każdej społeczności, tak lokalnej, narodowej, jak i całej ludzkości.
Pragniemy, aby nasza szkoła pomagała w wychowaniu dzieci w duchu głębokiego patriotyzmu. Jednocześnie chcemy, aby nazwa wyraźnie wskazywała na wartości i tradycje, które chcemy zachować i przekazać młodemu pokoleniu w dobie jednoczącej się Europy... [Przygotowując się do nadania imienia szkole] odprawiliśmy wraz z całą parafią Rekolekcje Norwidowskie, przeprowadzone przez siostrę Alinę Merdas RSCJ.
Prosimy Cię Ojcze Święty, pobłogosław naszym zamierzeniom. Zapewniamy Cię Ojcze o naszej miłości i stałej modlitwie, szczególnie w czasie niedzielnej szkolnej Mszy Świętej."

PS.
Cały list RzN do Papieża wisi na korytarzu szkolnym, ze zdjęciem wręczania go papieżowi przez siostrę Alinę na Placu Św. Piotra, list jest także na internetowej stronie naszej szkoły
 ♥

- W miejscu: Rzeczpospolita Norwidowska, Strachówka, Mazowsze, Polska, Europa
"Czwartek 11 kwietnia 2013 roku był drugim dniem VI Powiatowego konkursu o życiu i twórczości Cypriana Norwida. Jednocześnie było to wydarzenie inaugurujące obchody Roku Cypriana Norwida na Mazowszu w 130 rocznicę śmierci poety, pod wspólną nazwą „Dziedzictwo Norwida” w powiecie wołomińskim. Konkursowi towarzyszył koncert muzyki klasycznej przygotowany przez Stowarzyszenie AXA z Rysi." (G.Kapaon, na stronie www.zsstrachowka.pl)
Czy mogliśmy marzyć o takim zaszczycie? O takim miejscu i roli w życiu kulturalno-oświatowym w powiecie i na Mazowszu?
Każde ważne (wielkie) wydarzenie ma swoich organizatorów, z imieniem, obliczem, poglądami, emocjami, wiarą, rozumem, sercem...
Warto powtórzyć: Dzisiaj jest Światowy Dzień Braci i Sióstr! ♥
- ad. Czy ktoś pamięta słowa starosty Konrada Rytla z pierwszego Vademecum? Że będziemy kiedyś stolicą kulturalną Mazowsza! - ogłasza się co jakiś czas wybrane miejsca. I stało się nagle, niespodzianie (choć nieformalnie). Jeszcze ważniejsze, żeby nie szkodziły sprawie pewne osoby wśród mieszkańców gminy (grupa osób, w tym z władzy), pomniejszając działania szkoły Rzeczpospolitej Norwidowskiej, knując przeciwko niej lub lekceważąc.

- Takie rzeczy nie dzieją się same. Mają swoich Organizatorów - z imieniem, obliczem, logo... wiarą, nadzieją, miłością i rozumem (poglądami, obrazem świata, człowieka, Boga, gminy, Polski, Europy)
- Mam nadzieję, że nad hasłem, pod którym odbywa się konkurs w Strachówce, będą myślały kolejne pokolenia! ♥
- Było pięknie. Przepięknie. I nadal jest! - bo Słowo mieszka między nami! To samo słowo. W nim (Nim) jest cała pełnia piękna i prawdy. Jest Dogą Prawdą i Życiem. Z niego (Niego) jest to piękno, którym zachwycił sie Cyprian Norwid. I Organizatorzy Konkursy i nasza szkoła Rzeczpospolita Norawidowska.

Pozwoliliśmy się zachwycić. Daliśmy się porwać. Zachwycić Pięknu. Do pracy, w perspektywie zmartwychstanai. W wieczne za-chwyceni! jesteśmy - w łączności z Poetą i Janem Pawłem II.
Zachwyceni wespół z Czwartym Wieszczem "jednym z największych chrześcijańskich myślicieli Europy" i jednym z nawiększych papieży w dziejach chrześcijaństwa. Znaczki-loga na plakacie Konkursu Wiedzy o Norwidzie (o Człowieku, Polsce, Kościele, Europie, świecie...) także mają swoją wymowę. Oby wszyscy z nas to zauważyli. Oby wszyscy przemyśleli, zrozumieli. Kim jesteśmy? Skąd idziemy? Dokąd? Jakie są nasze osobiste i grupowe ideały?

- NORWID UHONOROWANY! Konkurs przeszedł wszelkie oczekiwania! Koncert był przepięknym zwieńczeniem. Jasne miejsce Strachówki jeszcze bardziej rozjaśniało ♥
- Wiązanka leżąca jeszcze na stole, została po krótkim okolicznościowym akcencie artystycznym w wykonaniu gimnazjalistek złożona pod Dębem Pamięci Katyńskiej, który został zasadzony trzy lata temu, dla upamiętnienia ppłk. Kazimierza Jackowskiego. To był 10 kwietnia - Katyń i Smoleńsk. Dobrze, że mamy Cypriana Norwida. Dobrze, że Konkurs wypadł właśnie wczoraj ♥

- "Przemiana Kościoła instytucjonalnego w misyjny(?!)" (papież Franciszek?)
Daj Boże. Żeby był głównie osobowy. Tam, gdzie jest wiara. Wiara i rozum działają głównie na poziomie OSOBY! obdarzonej nieporównywalną z niczym godnością, wolnością, odpowiedzialnością, a dla wierzących, stworzoną na obraz i podobienstwo Boże. Niech instytucje zejdą do roli służebnej, gdzie jest ich zaszczytne miejsce. Od Watykanu, przez diecezje, po parafie! ♥

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Zapraszanie Prezydenta


„Kto dziś się jeszcze w dzieje nasze wczyta, 
powie o polskiej pospolitej rzeczy Niepospolita”
 (Szlachcic, CK Norwid)

Jesteśmy kromką polskiego chleba. Naszą gminę i okoliczne miejscowości nazwaliśmy Rzeczpospolitą Norwidowską, ze względu na życia rys i twórczość Cypriana Norwida, czwartego narodowego wieszcza. W Strachówce poznali się jego rodzice, na dworze Sobieskich, Hilarii i Józefa, posła na Sejm Wielki, w bocznej linii spowinowaconego z królem Janem III, obrońcą chrześcijańskiej Europy. Norwid przywiązywał do tego duże znaczenie - umierał w 200. rocznicę Wiktorii Wiedeńskiej.

Administracyjnie należymy do powiatu wołomińskiego, który szczyci się imieniem „Ziemi Cudu nad Wisłą i Cypriana Norwida”. Przywołujemy najpiękniejsze karty historii gminy i Polski w osobach i czynach naszych przodków wszystkich czasów: królewskich koligacji, wielkich poetów, literatów (Maria Konopnicka bywała w tych stronach u krewnych), błogosławionych męczenników
(ks. Jerzy Popiełuszko wypoczywał we wsi Kąty Wielgi na wakacjach). W księdze historii najnowszej imię Strachówki też powinno zostać zapisane – 3 Maja 1981 roku powstała u nas NSZZ Solidarność RI, byliśmy wśród nielicznych gmin zorganizowanych w 100%, każda wieś miała swoje związkowe koło i zarząd. Zasiew wolności został dokonany. Ziarno Solidarności – rzucone w glebę.

Z Poetą możemy wpaść tutaj w zadumę i za Nim i z Nim opowiedzieć:

… Było to jeszcze w roku 1864, kiedy tak odmienne było całe tło myśli w Europie. Było to w dzień najprozaiczniejszej barwy, ni suchy, ni dżdżysty, o dobie okołopołudniowej i bardzo powszednią barwę mającej, na zagrodzie ubogiej ojców moich, gdzie żyjemy — na prostej, bezpoetycznej, obwodu stanisławowskiego, [dzisiaj powiatu wołomińskiego] w Mazowszu, równej jak piaski ziemi. Nie myślimy przeważnie o niczym, w tak nijakim miejscu pod każdym względem, choć od czasu do czasu zdarzyć się może, że jakbyśmy słyszeli  w sobie czyjąś niedokończoną, urwaną pieśń:
...a odjechać od niej nudno,
a przyjechać do niej trudno...

Prosta pieśń, ale dobrą myśl zawiera... z pieśni gminnej możemy ją czerpać. A tam, gdzie owa ziemia maleńka, kończy się też i cała ziemia z lądami swymi, a zaczyna się... Ojczyzna i wieczność.

Jeżeli mówią cisze różne, to i uroczystości i pieśni i wyrazy, którym możemy być świadkami, bo od tła, na którym miejsca swoje znalazły, nieodłącznymi być mogą...

Dzisiaj, w wolnej od 23 lat Polsce, szukamy swoich korzeni i fundamentów, odkrywamy skarby, choć czasem nabijamy sobie także guzów o rafy nieporozumień. W każdym narodzie „są rachunki krzywd”, bywają waśnie i swary, jak na całym świecie, ale trwa też wśród nas prawdziwa walka o prawdę, pamięć i tożsamość. Trudno jest je w całości odkryć, jeszcze trudniej na nich tylko budować.

Coraz lepiej zdajemy sobie sprawę, że żyjemy w niezwykłych czasach, które po części były zapowiedziane przez wielkich synów naszej ziemi, także poetów. Widzieliśmy wielkie cuda, które dokonały się wśród nas pod koniec XX wieku. Nasza gmina, Polska, Europa i świat zmieniają dzięki nim swoje oblicze. Jesteśmy mądrzejsi nie tylko o wydarzenia, fakty, ale i o naukę największego globalnego autorytetu jakim był Jan Paweł II. Dzięki Niemu wiemy, że mamy dwa skrzydła, wiarę i rozum, na których możemy unieść się ponad poziomy i słabości, dotrzeć do prawdy, ją kontemplować, nią żyć i ją przekazywać w sztafecie pokoleń. Wielki Polak uczy wszystkie narody, że „jest możliwa postawa miłości intelektualnej”, zdolna poznać istotę rzeczy i kamień węgielny ludzkich, a nawet Bożych spraw.

Karol Wojtyła, już jako Jan Paweł II złożył również hołd Poecie, Czwartemu Wieszczowi, naszemu Mistrzowi i Nauczycielowi, spłacił mu swój osobisty dług. Budując podstawy Rzeczpospolitej Norwidowskiej napisaliśmy list do Watykanu, do Niego, z prośbą o błogosławieństwo dla naszych poczynań. Zdjęcie wręczania listu Papieżowi na placu Świętego Piotra jest przechowywane w Zespole Szkół im. Rzeczpospolitej Norwidowskiej jak relikwia. To Papież Polak w Rzymie nazwał Cypriana Norwida jednym z największych chrześcijańskich myślicieli Europy. A my, tutaj w Strachówce, w małej, ale pięknej i dumnej polskiej gminie stawiamy sobie - zwłaszcza w dziele wychowania następnego pokolenia, dzieci i młodzieży szkolnej - pytanie wieszcza „Co to jest Ojczyzna”? Chcemy Ją widzieć całą i jedną „wzięta tęczą zachwytu od zarania dziejów”.

„O Polsko! Nie rzeczy swej, ale krzyża swego, to jest rzeczy pospolitej - tak z chrystianizmem obrońcy chrystianizmu nauczaliby nas, Ojcowie spod Wiednia... Naród, tracąc przytomność - traci obecność - nie jest - nie istnieje... Głos prawdy - ludzie prawdą żyjący i dla prawdy - mogą znowu powołać go do życia.”

„Z ciebie, z ciebie powyrasta
Nowy lud — i miasta. . . .
I ze sklepień podkościelnych
I z oranej ziemi
Wielu wstanie nieśmiertelnych
Z szablami jasnemi.
...
Tych stosunków spokrewnienie
W treści, co rozkwita,
To jak drzewa jest nasienie
To rzecz-pospolita.

I nie spisek ani zmowa,
Ani sprzysiężenie,
Ani żadna partia nowa
Lecz wielo-sumienie.

Przez się tworzy narodowi
kto się doskonali;
przez naród - człowiekowi
Kto naród ocali.

Pospolita rzecz jest — wiecie
Co, rzeczpospolitą?..
Miłość tylko — ta na świecie
Żebraczka niby to.

To, o bracia! — a nie jaki
Krój — lub chorągiewka,
Albo inne jakie znaki
Albo jaka śpiewka.

Pieśń to cała i ogromna
Ziemi śpiewająca,
Jak stworzenie wiekopomna,
Końca niemająca.

I że miłość, więc dla tego
W tak różne odcienia
Prze-pokrewnia do jednego
Światów wszech-sumienia.

Bo są różne prawd nasiona
I kształtów warunki —
Co grunt, ludzi i imiona
Pokrewnią w stosunki.

Bo i nieme zmarłych słowo
W pomniku lub czynie,
Bo i przeszłość jednakowo
Z przyszłością tam płynie.

Chcemy ucieszyć Prezydenta Rzeczpospolitej naszymi dziejami i wysiłkiem dotarcia do ich korzeni i źródeł. Chcemy sobą ucieszyć Rzeczpospolitą. Nie samymi sobą, ale świadomymi obywatelami w nas: Rzeczpospolitej Polskiej... i Norwidowskiej zarazem. Jedna jest prawda, jak jeden jest ojciec wszystkich rzeczy na niebie... jeden też ideał narodowej wspólnoty powinien nam przyświecać.
Wszędzie znajdą się ludzie, którzy szukają zwady i trampoliny do karier osobistych, ale jest też  mądrość ludu i pieśń gminna - „Tam to wszczęła się pieśń gminna, jakby z dna / Uspokojonej na skroś głębi / Czerpiąc tok swój i jęk gołębi; / A Bóg ją sam zna!”.

Przybądź Panie Prezydencie Najjaśniejszej Rzeczypospolitej do Strachówki, na groby Powstańców z roku 1863/64 w Kątach Wielgi i Boruczy, nie tylko, aby im oddać hołd, ale także wzmacniając fundamenty Ojczyzny i małej gminy, która, jak każda, jest miniaturowym modelem państwa.

PS.
Tekst ten napisałem na prośbę Wójta Piotra, jako materiał pomocniczy do listu gminy Strachówka z zaproszeniem Prezydenta RP Bronisława Komorowskeigo. Czy, ewentualnie w jakim stopniu, został wykorzystany, nie wiem. Może się jeszcze kiedyś, komuś przyda :-)











PS.2
Zdjęcia Grażyny "DyrKa" - mnie nie było - z wczorajszej (7 kwietnia 2013 - w Święto Miłosierdzia Bożego) uroczystości gminno-powiatowej przy Grobie Powstańczym w Boruczy.

sobota, 6 kwietnia 2013

Kapryśna (zawodna) natura prawdy?


Od razu udzielę odpowiedzi, NIE – chodzi o kapryśną i zawodną naturę odbiornika (osobowego rejestratora) prawdy homo sapiens, człowieka myślącego.
Pokażę to na trzech przykładach i zakończę konkretną propozycją.

I

(Nie)zapomniany sen z Poniedziałku Wielkanocnego (wielkiego inaczej?)

Niezapomniany, bo zapisany. W notatniku jeszcze bardziej pod-ręcznym, papierowym, spod poduszki. Notatkę spisałem przy latarce, którą także zawsze staram się w nocy mieć przy sobie – pozostałość po obozie harcersko-wychowawczo-resocjalizacyjnym w okolicach Świętajna w roku 1974. Wtedy była warunkiem przetrwania, i tak chyba pozostało.
Choć sen zrobił na mnie wielkie wrażenie, to mógł przepaść w otchłani niepamięci, albo pod naporem kolejnych dni i nocy zostać przysypany piaskiem wielu spraw bardziej aktualnych, także wołających o refleksję i zapis.

Spraw zebrało się wielce-prawdziwych zebrało się do dzisiaj aż trzy. Dzień podarował wołanie/natchnienie/poczucie zobowiązania do pisania. Jako czwarte? - chyba tak, co sugeruje tytuł. Kapryśną naturę i zawodność mnie, homo sapiens przecież, w zdawaniu relacji z prawd, które są mi dawane (objawiane). Byle co wystarczy, bym nie (za)pisał.

Bo pisanie jest wysiłkiem, pracą. W pocie czoła?! Jest pracą (raczej) odtwórczą. Twórcza jest prawda, objawienie. Pisząc muszę tylko odtworzyć treści i okoliczności (można je określić jako wewnętrzne i zewnętrzne). Zarówno te dawane na jawie, jak i we śnie.

Uciekam przed wysiłkiem. Duchu Święty zmuś mnie (no dobrze, skłoń, pomóż).

We śnie byłem nachylony nisko, w kucki, do ziemi na podwórku ziemnym na ulicy Kościuszki 26 w Legionowie. Przyglądałem się ubitemu klepisku? Co chciałem zobaczyć? W tę pozycję wcisnął mnie chyba ogrom wyzwania, niewykonalność zadania, które chciałem podjąć – zasadzić i wyhodować tam trawnik. Aby ta jałowa ziemia się zazieleniła!
Takie pragnienie miała chyba także sąsiadka, Grażyna, dwa lata starsza ode mnie(?), siostra kolegi z podwórka, Irka. Ona już chyba dwa razy siała bezskutecznie nasiona traw.
Dlaczego mnie miałoby się udać? Jednak! Gdybym nie miał gorczycznego ziarna wiary, to bym nie kucał i się nie wpatrywał z mocą w tę jałową ziemię.

W kolejnym ruchu wstałem i szedłem do Grażyny, by znaleźć sprzymierzeńców. Na odcinku między połową ściany wschodniej budynku, prostopadłym do ulicy, a winklu z rynną i skrętem wzdłuż ściany północnej, przypomniało mi się coś niebywałego. Przyszedł z siłą i wyrazistością skalpela sen we śnie. Zdarzenie (i motywacja) wcześniejsze niż moje kucki i wpatrywanie się w klepisko podwórka. Sen o świętości. O tym, że świętość równa się obecność. O świętości, która jest obecnością?! Zalałem się łzami. Ale nie ztrzymałem się. Wszedłem po schodach, oni mieszkali na tym samym piętrze (jednym, jedynym), byli sąsiadami przez ścianę. Wytarłem oczy, nie dbając jak wyglądają, co mówią, co zdradzają, a niech tam, zapukałem. Była matka Grażyny i Irka. Wyjaśniłem o co mi chodzi. Że gdyby pomogli, to może uda się tym razem, warto spróbować.

Znów nie mogę usiedzieć, wstaję, chodzę po mieszkaniu. Dobrze, że zachował się niby prosty, ale jakby szyfrowany zapis z nocy z Wielkiej Niedzieli na Poniedziałek Wielkanocny (wielki inaczej). Żeby (znów) pisać muszę się jakby wysublimować z okoliczności tego świata. Żeby włączyć, uruchomić proces zapisywania muszę wyłączyć różne procesy ucieczkowe i stan rozpraszania zamienić (skupić) w stan koncentracji. A emocje i tak się uruchamiają, grzeją, wprowadzają maksymalne nieuporządkowanie. Duchu (Święty) przybądź.

Zastanawiałem się pewnie już nie raz, kiedy i jak wróci i przemówi sprawa świętości Mamy Babci Heli. Mówiło się o niej dużo podczas pogrzebu, zaczął nieznany mi ksiądz z Legionowa, z parafii św. Józefa Oblubieńca. Czym zaskoczył mnie/nas kompletnie, bo, żeby ktoś nieznający, nie będący świadkiem całego życia, a jedynie ostatnich miesięcy, namaszczenia chorych i I Piątkowej Eucharystii roznoszonej chorym! To, że Klara i jej mama miały podobną estymę od 50 lat, wiedziałem. Że także miała i okazywała ją śp. Lilka, (współ)założycielka Instytutu Prymasowskiego, zmarła w opinii świętości, wiedziałem. Swój hymn miłości, wiary i nadziei wyśpiewałem jeszcze raz, na wiadomość o śmierci.
Wysłałem list do Jej parafii w Szczucinie o okoliczności Jej chrztu, ksiądz obiecał przesłać xero aktu chrztu, ale jeszcze nie mam, może przepadło w drodze?

Zastanawiałem się potem, w lutym, marcu, kiedy i jak wróci, przemówi i zadziała sprawa Jej świętości. Bo, że będzie wracać, jestem pewny. Wróciła wielo-piętrowo – jako sen we śnie, przebudzenie, głęboki pokój, radość, refleksje w nocy z Niedzieli Zmartwychwstania na Wielkanocny Poniedziałek.

Wróciła historią obecności. Historia świętości na pewno jest historią obecności, ale czy historia obecności jest historią świętości? Muszę spytać teologów.

Co to znaczy, otworzyć się na czyjąś obecność?
Mam przykład matki - każdy z nas chyba ma taki - tak stworzony jest świat, tak my jesteśmy stworzeni, urodzeni i wychowani. To co naturalne, jest (bywa) także mocno teologiczne. Każdy myślący homo sapiens może przerobić materiał doświadczalny na obecność Kogoś, na przykładzie matki, ojca lub innej bliskiej osoby.

Dochodzę do ciekawego i zaskakującego mnie, katechetę, wniosku, że w katolickich rodzinach stykamy się ze świętością jeszcze przed chrztem. Czemu to zaskakujące? Bo katecheta naucza, że życie Boże dostajemy w sakramencie chrztu. Owszem, niech tak będzie, ale to nie znaczy, że nie mamy wcześniej kontaktu ze świętością!
Nim się urodziłem, byłem wymodlony nowenną. Byłem przyjęty z miłością w oczekiwaniu i bólu, cierpieniu i szczęściu porodowym. Może moje przyjście na świat, jak i inne, stały się dla kogoś przeżyciem religijnym, nie tylko dla rodziny. Tak bywa. Porodówki to wieczne Betlejem.

Hela ze Świdrówki też była tak oczekiwana. Nim została zaniesiona do chrztu w kościele w Szczucinie była na wiele sposobów ofiarowana Bogu. Każdy człowiek przynosi w sobie i sobą obraz i podobieństwo Stwórcy. Chrzest jest etapem, nie początkiem, a jeśli początkiem, to teologowie muszą mi to mocniej wytłumaczyć. Z chrztem Jezusa w Jordanie też tak było. Które sakramenty są inwencją człowieka? A które Jezusa jako Boga? Jest o czym rozmawiać, ale nie ma płaszczyzny, zwyczaju, potrzeby(?) ustawicznej rozmowy o sprawach Królestwa Bożego między nami :-(

Powinienem opisać obecność świętości w życiu Heli na Świdrówce i w Legionowie na Kościuszki 26, we własnym życiu, w życiu własnych dzieci, naszego małżeństwa i dziejów rodzinnych z obu stron.
O! gdybyśmy chcieli dawać sobie historię obecności (świętości) w naszym życiu, a nie płaskie jak naleśniki CV!!!

Czy zdziwi jeszcze kogoś wyznanie, że mój Bóg (i) Jezus są bardziej miedzy nami, niż w tabernakulum. Zgorszonych co prędzej uspokajam, ze nie nie mam najmniejszego zamiaru podważać komplementarnej nauki Kościoła o obecności Ciała i Krwi Jezusa poza eucharystią, dzielę się jedynie moim doświadczeniem wewnętrznym, co jest moim obowiązkiem moralnym, religijnym, ludzkim itd. Miejsce Świątyni w Starym Testamencie i Nowym jest zupełnie inne. Żyję(my) w czasach ostatecznych, zapoczątkowanych Nowym Testamentem, czyli życiem, nauczaniem, męka i zmartwychwstaniem Jezusa Chrystusa, a po Zesłaniu Ducha Świętego także Apostołów, szczególnie Matki Jezusa Maryi.
Czyż nie uczymy dzieci, że “Kościół to nie budynek z kamieni i złota, Kościół Żywy i prawdziwy to jest serc wspólnota”. Bądźmy konsekwentni – konsekwentnie wierzący i myślący. Ze względu na rozszerzoną naukę o obecności eucharystycznej nie należny przywracać – wbrew Jezusowi – starotestamentalnej roli Świątyni (w związku z tym i tamtej wizji kapłaństwa) w naszym życiu.

„Człowiek to kapłan bezwiedny” napisał Cyprian Norwid, a Jan Paweł II wyznając swoja miłość do Poety powtórzył za nim “Człowiek to kapłan, jeszcze "bezwiedny i niedojrzały", którego życiowym zadaniem jest od samego początku budowanie mostów (ponti-fex) łączących człowieka z człowiekiem, a wszystkich z Bogiem. Marne są społeczeństwa, w których zanika ów kapłański charakter osoby ludzkiej. Ta myśl zawsze była mi bliska. Mogę powiedzieć, że w pewnym stopniu kształtuje ona społeczny wymiar mojego pontyfikatu”. Nie poprawiajmy wieszcza i papieża. Szukajmy lepiej w sobie kapłaństwa, niech dojrzewa wraz naszą samoświadomością.

II

Poczucie więzi i wspólnoty z ludźmi z Lincoln

To się zdarzyło dwa dni temu, w czwartek. Znalazłem na Facebooku post z linkiem do artykułu opublikowanego na FOCUS (stowarzyszenie studentów uniwersytetów katolickich). Tytuł zaciekawiał - „Jak szalejące dziewczyny i prezerwatywy Trojana pogłębiły moją wiarę” (luźne tłumaczenie). Nie pamiętam, czy do FOCUSA trafiłem przez Rachael z Lincoln, ale ona odgrywa w całej sprawie rolę wiodącą i jeszcze do końca się nie objawiło jaką.

Rachael spotkałem na fejsbukowym koncie Kevina z Glasgow. Kevin mnie porwał swoim postem na Fb, w dniu kiedy Watykan ogłosił datę beatyfikacji Jana Pawła II. On perwszy zakrzyknął „błogosławiony Janie Pawle, módl się za nami”. Kevin znalazł się na mojej fejsbukowej liście znajomych dzięki Jaśkowi, który zaryzykował studia na uniwersytecie, który ma w swoim motcie „Drogę – Prawdę – Życie” (nie wiem, czy wiedział o tym podejmując decyzję). Kevina poznał w duszpasterstwie uniwersyteckim, przy księdzu Johnie.

Kevin udostępnił kiedyś (a może tylko zalajkował) post na koncie Rachael. To było wielkie świadectwo wielkiej przemiany życiowej amerykańskiej 17-latki. Jej świadectwo natychm,iast włączyłęm do kanonu swoich katechez. Potem poprosiłem Kevina, by opowiedział swoją drogę wiary i też je (wielkie świadectwo) włączyłem do kanonu. Tak mam. Nie ma wiary bez myślenia. Moja wiara jest życiem, prawdą, drogą. Wierzę w Boga Żywego i tylko dlatego jestem katechetą. Tylko dlatego mogłem wytrzymać na tej drodze 31 lat. Bóg prowadzi moją katechezę. Bóg Żywy, Duch Święty, którego sobie wymodlamy w ciszy na początku katechez (lekcji religii) stojąc przed krzyżem. Od 31 lat.

Pod jakimś moim komentarzem pod którymś postem Rachael (nie ma znajomości bez wpisywania lajków i komentarzy) wpisała się Lucy, także mieszkanka Lincoln. Zainteresował ją gość z Polski, pod postem jej młodej przyjaciółki. Jeszcze bardziej zszokowało to, co znalazła w mojej wizytówce. Jak można wypisywać wśród swoich inspiracji, fascynacji itd. Noama Chomskiego, Jana Pawła II i kult eucharystyczny?! Lucy myślała, że tylko jej się takie rzeczy (przygody intelektualno-duchowe) przytrafiły i dalej trafiają. SPOTKALIŚMY SIĘ. A wraz z nami spotkały się Strachówka (Rzeczpospolita Norwidowska) z Lincoln, Ne, USA (parafią i szkołą św. Teresy od Dzieciątka Jezus). Dzisiaj nasi uczniowie włączyli się do rozmowy korespondencyjnej, do bratersko-siostrzanego spotkania w tej samej kulturze wiary i rozumu. O tym spotkaniu mogliśmy opowiedzieć już w naszej szkole także dyplomacie z amerykańskiej ambasady w Wielki Poniedziałek 2013. Rzeczy się dzieją. Świat się dzieje. Prawda się objawia. Jest możliwa postawa miłości intelektualnej, sięgająca aspektów istotowych i konstytutywnych rzeczywistości (człowieka, świata i - dla osób wierzących – Boga).

Kiedy w czwartek artykuł w FOCUS przyciągnął moją uwagę, zajrzałem i ja do wizytówki autorki. Szczęka mi opadła, skopiowałem w całości:
„Amanda Teixeira hails from Nebraska, aka "The Good Life". She graduated from University of Nebraska-Lincoln with a degree in Nursing in 2008. She was a member of Alpha Phi on campus and served in many leadership roles in the house. Amanda is serving as the FOCUS Greek Director nationally. She and her husband, Jonathan, are entering their fifth year as staff members in the FOCUS apostolate.
Where I serve: University of Illinois
Years in FOCUS – 5
Favorite Scripture: „For to me life is Christ, and death gain” (List do Filipian)
Confirmation Saint: St Dymphna
Inspired by: Blessed John Paul II and St Jeanne Jugan”

Co mogłem zrobić? Natychmiast UDOSTĘPNIĆ, z takim oto wykrzyknikiem „Amanda Teixeira hails from Nebraska... She graduated from University of Nebraska-Lincoln!”. Wybiłem na czoło swój podziw dla opatrznościowego spotkania z ludźmi ze stolicy stanu Nebraska. Po paru minutach, raczej kilkudziesięciu sekundach, lajkneła Rachael i dopisała komentarz „She actually discipled me in college, Jozef” dołączając wielki promienny uśmiech.
Błyskawiczność, natychmiastowość, reakcji jest symptomatyczna w obrębie (nowej) kultury wiary i rozumu między nami. Szkoda, że nie jest powszechną.

Rozgadałem się w wyniku tych micro/macro zdarzeń. W rozmowie z Grażyną-żoną przypomniałem, że Rachael zdążyła, od czasu pierwszych lajków, świadectwa i komentarzy, być w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach, po drodze poznać Jaśka w Glasgow, a Kevin wylądował w szkockim konwencie w Rzymie. Rachael zaś działa dzisiaj z posługą misyjną FOCUS na uniwersytecie w Miami na Florydzie. Trudno nie wspomnieć o uczniowskim-naszym projektowym zadaniu, które sami sobie wymyśliliśmy – w Roku Wiary (i Rozumu) pojedziemy do Domu św. Faustyny tuż obok nas w Ostrówku, gmina Klembów i zdamy Ameryce sprawę ze swoich przeżyć (arkusz obserwacyjny pięciu zmysłów, wiary i rozumu). Tak się stało, amen.

Częścią przeżyć związanych z artykułem o szalonych dziewczynach... i konsekwencjach/reperkusjach były smutne refleksje (bardzo) lokalne. W tej samej bowiem godzinie maiło miejsce Spotkanie Wielkanocne do niedawna naszej Mazowieckeij Wspólnoty Samorządowej, z której już jednakowoż zostaliśmy wypchnięci (zdarzenie bardzo gminne), choć należeliśmy od samych początków do ojców i matek założycieli/lek. „Praeterit figura huius mundi”. Jak na ironię pozostaną w dokumentach stowarzyszenia (wartości i cele) zapisy o źródłowym znaczeniu encyklik społecznych Jana Pawła II i wspieraniu demokracji partycypacyjnej (partycypacji publicznej), które na mój wniosek zostały zgłoszone i przegłosowane na Zjeździe Programowym.
Co ludzi łączy naprawdę, jak, gdzie, co ich napędza i kieruje ich życiem? Z moich doświadczeń, tylko Słowo Życia, Droga-Prawda-Życie i rozmowa Dobrą Nowiną ze sobą i z całym światem.

III
Spotkanie, rozmowa i brak dialogu

Wiem, że ten podtytuł wydaje się paradoksem. Jednak jest to moje życiowe doświadczenie. Nie teoria, nie miałbym śmiałości głosić takich teorii.
Ta część tryptyku ma być o moim wpisie w tzw. notatkach na Facebooku pt. „Zmartwychwstanie (i ustrój mądrościowy)” i rozmowie/dyskusji pod nią. Dyskusji nieoczekiwanej i zbawiennej (dla mnie). Nieoczekiwanej, bo „jak niewiele jest ludzi i jak nie ma prawie pragnących się objawić” (CKN). Zbawiennej – bo żyję w izolacji intelektualno-społecznej, więc rozmowa jaką możemy toczyć w trójkę pod postem jest dla mnie świętem, świętym zbawiennym wydarzeniem. Spotkanie osób ma dla mnie aż takie znaczenie. Spotkanie i rozmowa w duchu wiary?! - jest zamierzeniem zbawczym Boga Stwórcy, który stworzył nas na swój obraz i podobieństwo i odwiecznym zamiarem i działaniem Boga Zbawiciela – bo jest manifestacją i działaniem wcielonego Słowa, przez które stało się nam zbawienie. Nie ma wiary bez myślenia. Nie ma wiary bez spotkania osób i ich rozmowy (dialogu, udziału w zbawczym dialogu Boga z Historią i z każdym z nas).

Tylko Piotr i Norbert zechcieli poświęcić trochę czasu, serca, wiary i rozumu sprawie, która właściwie jest moim/naszym życiem. Nie chcę, by brzmiało to jak wyrzut. To są smutne fakty w moim/naszym życiu. Powszechny prawie BRAK (chęci) DIALOGU. Zwłaszcza o sprawach ważnych, wielkich. O pogodzie, zakupach i tzw. d... M... gada się bez wytchnienia.
W tym kontekście spotkania i rozmowy, sięgające aż pułapu niebiańskiego dialogu z ludźmi z Lincoln i Piotrem i Norbertem, są czymś absolutnie niezwykłym. Niech będą zwiastunem czasów, które już nadchodzą! Które już przebiły się przez bariery polityczne, technologiczne... Muszą jeszcze przebić powłokę mentalności w społeczeństwach postkomunistycznych, zablokowanych dziedzicznie, z niedorozwojem pewnych połaci mózgu :-)

Nie dotyczy to tylko sfery publicznej świeckiej. Tacy jesteśmy cali, także my kościelni. Kiedy mówię, piszę o braku dialogu np. w poście na Fb „w moim świecie (w mojej okolicy?) zarówno w tzw. wspólnocie lokalnej (samorządowej) gminnej, jak i kościelnej (wspólnocie wiary) cierpimy na deficyt dialogu. A u Was? Jak go ożywić, zrodzić, animować? Przecież mamy globalny Rok Wiary (i Rozumu)? - dla wielu ostatni rok życia na ziemi”, a potem dokładam i rozwijam w auto-komentarzu - „Czy można (jak) budować wspólnotę duchową, pozostając a jakiejś formie izolacji intelektualnej? Wspólnota duchowa to inaczej wspólnota osób. Osoba to CAŁOŚĆ, cała pamięć i tożsamość... WIARA I ROZUM! - po drugie. Czy religijność redukowana (przeważnie? nadmiernie? bezrefleksyjnie?) do form liturgicznych i katechetyczno-kaznodziejskich nie jest skazywana na marginalizację? Czy formy liturgiczne nie wymagają uprzednich spotkań, pełnej (ludzkiej) obecności i rozmowy, a kaznodziejstwo czyż nie domaga się zakorzenienia w dialogu? Czy może być dialog z kulturą, bez spotkania i dialogu z b.różnymi osobami?” - to mogę założyć z 99% pewnością, że nie doczekam się żadnej reakcji, pomimo że jestem katechetą od 31 lat, a większość księży w moim dekanacie i diecezji chyba korzysta z Internetu, bo przecież papież Benedykt XVI zalecał to duszpasterzom w oficjalnym piśmie.

Ciężko jest żyć jednocześnie w sercu Kościoła (publiczna katecheza w stanie wojennym i w czasie pokoju i liberalnej wolności) i na jego marginesie, w strefie ciszy (przemilczania) - jakby się wcale nie żyło. To żadna rewelacja na gruncie psychologii, ale na gruncie teologii (zwłaszcza pastoralnej) to ciężkie oskarżenie, co wcale nie jest moją intencją. Moją intencją jest służba, moje świadczenie, w porę i nie w porę.

Łatwo jest dzisiaj mówić „papież Franciszek to, papież Franciszek tamto”. Każdy z nas jest dla siebie papieżem na polu myślenia. On, w Watykanie, ma „tylko” większą wiedzę, z wielu stron, i wielki ciężar odpowiedzialności za obowiązek stanu - podejmowanie decyzji. Wszyscy musimy być papieżami na polu (własnego) myślenia. Wtedy także Jemu będzie lżej, Jemu tym ulżymy!Każdy z nas, tzw. świeckich i tzw. duchownych musi zauważyć śmieszność jakichś butów i pelerynek, niestosowność pewnych objawów bogactwa - i odrzucić je do lamusa na poziomie diecezji, dekanatów, parafii, szkół, gmin, życia osobistego.
Bóg się chce tak samo w nim, i w nas, OBJAWIAĆ, a nie celebrować. Jezus urodził się jako Słowo wcielone między nami, w SZOPIE. Słowo, które może paść, być wypowiedziane, usłyszane, a przede wszystkim zrozumiane i przyjęte przez osobę, osoby! Słowo zamieszkało między nami. Słowo musi mieszkać między nami, jeśli mamy być homo sapiens, a nasz świat i kultura światem i kulturą człowieka myślącego.

W ilu parafiach i innych wspólnotach lokalnych odbyło się – na przykład – spotkanie po wielkanocnych celebracjach, aby poznać (i świętować), to, co Bóg nam objawił na poziomie osobowym? Gdyby każdy opowiedział swoje przeżycia, swoją Wielkanoc, ze swojego punktu widzenia (zwłaszcza tych, którzy wzięli kawałek współodpowiedzialności za przebieg przygotowań i celebracji) – to byśmy poznali przeżycia Boga w tych niezwyczajnych dniach w naszych parafiach. Bóg nie ma (nie może mieć?) innych przeżyć, niż te, w swoich obrazach i podobieństwach. Bez względu na wiek. Każdy świadczy, tak jak umie. „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, Mnieście uczynili” i „kto podał kubek wody.... mnie podał... i umycie nóg Apostołom... i...i...”.
Kto czuł wtedy coś, Ja też to czułem – mówi mój Bóg, choć nie ma takich słów w Biblii. Są w mojej wierze i rozumie. Nie ma wiary bez myślenia.

Pod iloma postami wpisałem/wpisaliście komentarz lub chociażby lajk? Żeby ktoś po drugiej stronie monitora, w jakimś zagubionym w przestrzeni i czasie oczku sieci spraw ludzkich (ludzko-boskich) nie przeżywał samotności, odrzucenia, depresji, rozpaczy...???
Dla kogo okazaliśmy się człowiekiem, (współ)bratem? siostrą? Komu podaliśmy wirtualny kubek wody, który zamienia się w realny bodziec, tlen, impuls, obraz i podobieństwo drugiego człowieka, a nawet Boga?
-----------
No to na koniec, bo czas kończyć, wzmiankowana propozycja, a może nawet prośba. Jeśli nie – marzenie. NIE PRZERYWAJMY TEJ ROZMOWY.
Nie musi być kontynuacją rozmowy o konkursie na dyrektora(kę) Zespołu Szkół im. Rzeczpospolitej Norwidowskiej w Strachówce, a nawet wątków, zgodnych i spornych, z wcześniejszych wypowiedzi/komentarzy. Oczywiście, dobrze jeśli będą. Ale moja propozycja/prośba/marzenie dotyczy wiecznie nowej i wiecznie trwającej (continuum) ROZMOWY DOBRĄ NOWINĄ, Boga z nami, nas ze sobą... i z całym światem. Uczciwie mówię, że choć namawiam na to od dłuższego czasu, nikogo jeszcze nie namówiłem.

Punktem wyjścia miałyby być codzienne czytania biblijne z mszy. Dość często zaglądam i komentuję je na takimże blogu księdza Tomasza, polsko-włoskiego proboszcza nurka-poety itd. Stały się dla mnie inspiracją takiegoż myślenia. Można oczywiście spytać gospodarza blogu, co o takiej zmowie sądzi, albo założyć oddzielną stronę.

Wiele osób ma praktykę codziennej tzw. lektury liturgicznej. W słowach Jezusa i ewangelistów jest cały kosmos ludzkich spraw. One mogą być jak najbardziej naturalnym punktem zaczepienia rozmowy. Dla nas i dla wszystkich otwartych ludzi (dobrej woli). Z dobra nie można wywieźć zła, według klasycznej logiki!

PS.
Ta wypowiedź miała być tylko komentarzem pod notatką „Zmartwychwstanie (i ustrój mądrościowy)”, ale skoro tak się rozrosła, muszę ją dać na blogu, a pod notatką tylko link do niej. Kapryśna i zawodna jest natura nawet myślącego człowieka. Byle co może odwieść od zapisania natchnienia, myśli lżejszej od babiego lata, która przyjść może z każdej strony, ale najczęściej pod wpływem spotkania ze Słowem wcielonym, mieszkającym między nami, byle co może przerwać pisanie, dobrze, jeśli wyrzut sumienia moralnego pod wpływem burczenia na żonę lub dzieci... Przepraszam.