sobota, 28 września 2013

Anonimy i plotkowanie tutaj zakazane!



Dedykuję te słowa moim/naszym hejterom, którzy metodą anonimowych wpisów, donosów... niszczą życie spoleczne w mojej/naszej tzw. wspólnocie lokalnej: gminie, parafii, szkole... Rzeczpospolitej Norwidowskiej!

SZUKAJ AŻ ZNAJDZIESZ ADKWATNE RZECZOM SŁOWA! TO JEST ZAWSZE DOBRA NOWINA!

"Wojnę dzisiaj, przynajmniej tutaj, prowadzi się w inny sposób - to wojna ciemności przeciwko światłu, nocy z dniem... To diabeł stara się wywołać wewnętrzną wojnę, wojnę domową i duchową. To wojna, której nie prowadzi się orężem, jaki znamy, lecz językiem... Nigdy nie mówić źle o innym, nigdy nie nadstawiać uszu na plotki... Jeśli usłyszysz, że ktoś plotkuje, powstrzymaj go; wyproś go za bramę..." - słowa papieża Franciszka.

Żeby nikt nie udawał wśród nas, że nie wie, nie czytał, nie zna, nie rozumie... dam również ten wpis na swoim blogu "Osobny świat". 

Plotki, fałsz, anonimy, donosy do Kurii Biskupiej, Kuratorium Oświaty, Prokuratury... zniszczyły i dalej NISZCZĄ klimat naszego życia. I BARDZO REALNIE NISZCZĄ OSOBY, RODZINY, SZKOŁĘ, PARAFIĘ, GMINĘ! Od 1994? I później, drugi etap - od wyborów samorządowych w 2002. Zakazane pamięć i tożsamość prowadzą donikąd każdą wspólnotę. Jest Rok Wiary i Rozumu, jeszcze przez dwa miesiące! Dzieją się wielkie rzeczy, czasem straszne, także w naszej diecezji! Kto ma serce, duszę, wiarę i rozum, będzie umiał zająć stanowisko. Będzie umiał pokazać swoje myślenie, bez tego niech pozostanie milczącym obserwatorem, tłem, wypełniaczem życia społecznego, ale nie ma kwalifikacji by być liderem.

PS.
Zdjęcie z tej strony Katecheci.pl

wtorek, 17 września 2013

Mądrość Rzeczpospolitej


Coraz więcej liści opada ze mnie i przepada bez śladu. Nie nadążam? Nie mam ochoty? Woli? Energii?

SĄ! Ani na mgnienie oka nie przestają spadać łaski, natchnienia, cuda... TO chcę ocalić: wczorajsze spotkanie/radę/debatę/dialog o religii i katechezie w szkole. Tutaj jest ślad i owoc dojrzały. Kto będzie chciał przyłożyc rękę do pługa? Uprawiać DOBRO?

A jutro jest TO! - Rzecz Wspólna?!



sobota, 14 września 2013

Leave Now and Never Come Back




Dzieci śmiały się ze mnie, a po chwili złościły, że nie rozumiałem ich tekstów. - "Andrzej rozmawia ze swoją (byłą) dyrektorką!"

Dopiero jak znalazłem na pulpicie ten filmik, ZROZUMIAŁEM. Świetne. Podpisuję się obydwoma rękami. Pierwsze spotkanie z Golumem na plakatach miałem/mieliśmy z DyrKa, w Esbjerg, Dania. Byliśmy tam z wizytą roboczą w ramach mądrego europejskiego programu Socrates-Comenius (dwóch wielkich pedagogów).

Gollum nie wydał mi się wtedy sympatyczny. Nie znałem jeszcze Władcy Pierścieni. Ale w trakcie projektu szkolnego "Europejska świadomość w szkole" (Strachówka.Pl, Esbjerg.Dk, Alesund.N, Chomutov.Cz, Tibberton.GB) przeczytałem, także podczas biwakowania na lotnisku w Amsterdamie z powodu mgły, w drodze do Bristol, Gloucester i Tibberton.  Dołożyliśmy sobie drogi, do Oxfordu. Oddaliśmy hołd Twórcy i jego żonie, na cmentarzu. "Grób małżonków znajduje się w katolickiej części cmentarza Wolvercote Cemetery w Oksfordzie. Na płycie grobowej znajdują się ich nazwiska, a także imiona Beren i Lúthien – znak wiecznie trwającej miłości."

Zaczytałem się. Zakochałem. Bo na kasecie, którą przyniósł mi najstarszy syn ze szkoły (gimnazjum w Strachówce - które nie było jeszcze Zespołem Szkół im. Rzeczpospolitej Norwidowskiej) - od swojej nauczycielki języka angielskiego było coś, co usłyszałem słuchem wewnętrznym, co mnie dotknęło. Usłyszałem w słowach, inscenizacji, nagraniu - "a weary pilgrim on the road", a ponieważ było to zrobione w formie słuchowiska, było jeszcze - wcześniej?, po? -"Gandalf is gone". Co owładnęło mnie duchem: wspomnień, pamięci, wyobraźni, własnego wędrowania w poszukiwaniu mądrości i przyjaźni. 

Szkoła albo jest "THE FELLOWSHIP OF THE RING", albo minioną (post-sowiecką) instytucją oświatową. Szkoła może i powinna promieniować nie tylko na życie dzieci, młodzieży, ale i ich domów i całej tzw. wspólnoty lokalnej. I na całe nasze życie. CZYM!? Ja tak mam. U mnie tak było. Taką miałem klasę (kwintesencja szkoły) w liceum Marii Konopnickiej w Legionowie. Na całe życie, nie tylko jako zbieraninę, której metą jest maturalny egzamin/test.


Golluma-Smeagola, w postaci wymyślonej/wykoncypowanej przez twórców filmu też pokochałem. Osiągnęli - według mnie - fantastyczny efekt.

Filmik, który Andrzej wynalazł na Youtube, może pomoże nam wszystkim rozładować niedobre emocje związane z tym fatalnym epizodem w naszej rodzinnej karierze wychowawczo-edukacyjnej. Nie wiem, komu z nas jest najbardziej potrzebny. Chyba jemu! Świetny dialog z (byłą) dyrektorką i (byłą) szkołą, która ptraktowało go, i jego kolegę, jak śmieci, które wyrzuca się na ulicę (wbrew obecnemu prawu o gospodarce śmieciowej i oczywiście wbrew kulturze zbudowanej na wartości człowieka jako OSOBY). To jest ciągle nasz rodzinny bolesny temat, który czeka swego czasu, by zaistniał szerzej w necie. W debacie publicznej o systemie oświaty? O reliktowych pozostałościach? Jak nie w instytucjach implicite, to w ludziach.

PS.
Syn nie tylko zaraził mnie Tolkienem, ale po skończeniu liceum w Łochowie wybrał studia w Glasgow. Andrzej został wyrzucony, za niedostateczną umiejętność mówienia, a jego kolega - wypełniania testów w języku angielskim. Dobrych MIELI kolegów. Dyrekcja, pani od angielskiego i anonimowo głosujące (skierowaniem kciuka w dół?) ciało pedagogiczne VLO Poniatówki, nie pozwoliły tym przyjaźniom młodych pielgrzymów po dojrzałość w życiu i edukacji dojrzeć.

sobota, 7 września 2013

Realna wiara realisty (i życie)


Ciągnę dalej remanent z ok 2 tygodni życia w realu i w necie. Ten w necie jest bardzo REALNY. Wczoraj na czymś stanąłem, rozejrzałem się... A! - to testament papieża! Jana Pawła naszego i globalnego. Pięknie się złożyło.

A dzisiaj? Zjeżdżam na dół „Dziennika aktywności” i widzę! Co ja widzę? Cóż, tym razem?! WYZNANIE WIARY! Nie do wiary, czyżby ktoś tym (moją pracą i bytem, egzystencją moją marną i jedyną) sterował? Reżyser? Adiustator? Redaktor prowadzący? Naczelny?!

1) „Wierzę w świat (świecki i kościelny) podmiotowy osobowo-wspólnotowy, oparty na wolności. Objawiony i objawiający, pokazujący i dzielący się swoim myśleniem. Nie wierzę w świat (świecki i kościelny) przedmiotowy instytucjonalno-organizacyjny, wykoncypowany zakryty, oparty na sile (także rozporządzeń prawnych), unikający ufnego dialogu w pełnym świetle.” - to jest tutaj. 

Nie martw się, jest prawda. Jest poznawalna. Perła jedna, jedyna. Nie polepszenie warunków życia (nie wierzę), ale prawda jedna jedyna, jest usprawiedliwieniem mojego żywota. (wpisałem udostępniając wczorajszego blogowego posta na Fb)
 
2) A w międzyczasie - 10 liderów i liderek - absolwentów Programu Liderzy PAFW gościło dziś w siedzibie Fundacji na spotkaniu przygotowawczym przed wizytą studyjną w USA. Teraz czekają na wizy i na wylot 6 października. Gmina STRACHÓWKA i cała Rzeczpospolita Norwidowska ma się czym szczycić. Głośmy radość! 

3) Wczoraj wyznałem, że Syn mi podrzucił z Glasgow link na Ks. Bonieckiego, ale nie dałem linku. Dzisiaj linkiem jest całe zdanie - „Rezygnacja z nauczania religii w szkole byłaby krokiem fatalnym. Ale...” ... dołączylibyśmy do Albanii i Białorusi.

4) Odwrotnie niż w punkcie 3, postąpię teraz, w 4: dałem wczoraj namiar (link) ale nie dałem takiej treści - „Chyba nie mam ciekawszych pomysłów na szkołę i początek katechez czyli lekcji religii (bez dzielenia na czworo włosa subtelności):

- usłyszany od Szweda 10 lat temu (Kromeriż/Cz): zaczynać od realnego świata, w którym mamy korzenie, choćby przez wspólne obejrzenie i skomentowanie wiadomości telewizyjnych
- modlitwa zakorzeniona w sytuacji tu i teraz, zahaczona o rzeczywistość podmiotowo-przedmiotową uczniów i katechety (nauczyciela religii? idąc tropem językowych subtelności?)

PS.
Realizm jest drogą do Boga i wszelkiej „nauki wiedzy”, nie abstrakcje klas, podręczników i rozkładów materiału. Nawet nie abstrakcje tekstów modlitewnych - "Ojcze Nasz" miało 2 tys. lat temu i musi mieć dzisiaj kontekst, "Panie naucz nas modlić się"! Podmiotowe podejście do drugiego człowieka, uczeń też jest człowiekiem! Jeśli on pyta, znajduje i nauczy się tego, co potrzebuje! Programów się nie nauczy, chyba, że bryka na najbliższy test, nie NA ŻYCIE. „Pojedynczy człowiek sam nie chce być chrześcijaninem, ale przejmuje na swoje barki zadanie płodzenia dzieci, które mają się stać chrześcijanami, z kolei te dzieci postępują tak samo" (wrócę jeszcze do tego cytatu z Kierkiegaarda i podam źródło, już znajomą na Fb :-)

5) Bez pamięci i tożsamości ani rusz. Eklezjologia musi wynikać... bo nie dotyczy abstrakcyjnych tworów, ale żywych ludzi. Tak napisałem w kon-tekście dyskusji. Na potrzeby nieobecnej debaty w naszej tzw. wspólnocie lokalnej (gmina, parafia, szkoła...) dopisać muszę „samorząd”. Samorządność i eklezjologia muszą wynikać... Pamięć i tożsamość warunkuje REALIZM (poznawczy i egzystencjalny, działanie w oparciu o fakty). Odsyłam do punktu 1, bo to część dyskusji pod postem o „Wierzę w...”.

6) "Samotny chrześcijanin to chrześcijanin w niebezpieczeństwie. [...] Właśnie dlatego pilnie jest potrzebna wszelkiego rodzaju katecheza parafialna" - pisze w blogu ks. Andrzej Draguła w swoim blogu. "Elementem koniecznym dla wzrostu wiary jest bowiem wspólnota Kościoła, a trudno o nią w szkolnych warunkach".

Wpis ks. prof. ma się do innego, Zbigniewa Nosowskiego - „Czy owocem szkolnych lekcji religii jest zmniejszanie się liczby uczestników tych lekcji w następnym pokoleniu? Mamy wyraźnie do czynienia z nowym zjawiskiem – i to na tyle istotnym, że biskupi muszą wydawać specjalny komunikat. Pojawiają się coraz liczniejsi rodzice, którzy (z jakichś powodów) nie chcą posyłać swoich dzieci na lekcje religii, ale chcą (z jakichś innych powodów), aby przyjęły one pierwszą Komunię świętą.” Taka sprawa już u nas „zaistniała”. Czy przeszła u nas bez echa? Chyba nie, ale posłużyła tylko instrumentalnie stronnictwu anonimowych wrogów szkoły „111znajomych” (zawężająca interpretacja faktów i rzeczywistości, byle przeciwko DyrKa i katechecie).

JAK WIELKA TO JEST DLA MNIE SPRAWA? Kto chce, znajdzie w wielu (większości) moich katechetycznych rozważań. „Czy samotny to jeszcze chrześcijanin? Bez dialogu z resztą... i Bogiem samym? Bo jak z Bogiem bez bliźnich, którzy Go podali, przestawili... bez dialogu ze słowem, które jest między nami i inaczej być chyba nie może? Osamotnieni staną na Sądzie Ostatecznym przeciwko swojemu kościołowi! Patrz pkt.3 wczorajszego posta.

7) Inna wielka sprawa otworzyła podwoje na, z i pod postem tego samego PT Autora o pracy swojego magistranta nt. przeżywania śmierci. MIERZALNE ASPEKTY przeżyć egzystencjalnych. Kocham takie podejście, gdzieś jednak utkwiła we mnie filozofia przyrody :-)

Zaskakujące dane z pracy badawczej mojego magistranta: "Wśród osób stanu wolnego śmierci boi się 34,29%, a nie obawia się jej 65,71%. W grupie respondentów, którzy zawarli sakrament małżeństwa, śmierci obawia się 67,62%, nie boi się zaś 32,38%".

- Ciekawe, wszystko, co daje do myślenia! Ile można punktów i kątów, aspektów... znaleźć, pogłębiających widzenie! Za każdy jestem wdzięczny!
- Trend dobry. Kocham realistyczne mówienie o takich sprawach. Wszak CZŁOWIEK PRZEŻYWAJĄCY JEST BYTEM REALNYM, namacalnym i to, co przeżywa nie tylko jest eteryczne. Żywy człowiek jest chwałą Bożą! Nie idee, koncepcje, nawet nie religia, zwyczaje i tradycja. TY JESTEŚ OPOKĄ!... Spodobało się Bogu zbawić nas we wspólnocie podmiotów!
- Więcej badań! Więcej badań! - bo skoro coś daje się (z)badać!

8) Po ok. trzech godzinach dotarłem do wielkich trzech tematów:

A) Zarządzanie Kościołem, zarządzanie w kościele (szerzej: słaby podmiot, słaby Bóg?!)
B) Plusy i minusy oświaty w VLO warszawskiej „Poniatówce”
C) Wielki wyjazd do Poznania (szkoła rodzenia szkół)

Nie dam rady ich naruszyć, objętość i czas wypełniły się. Jednak zasygnalizuję, bo wchodzą tytułowy zakres. Wielka wymiana dokonała się pod ezoterycznym wpisem dyrektora Instytutu Fil-Teol. im. Edyty Stein - „Siedzi ksiądz u Lisa w telewizorze i mówi, że nie możemy być Kościołem, który ma parcie na szkło...”. Zobaczcie co się rozpętało, jak wielka jest potrzeba w nas-narodzie-i-kościele do OTWARTEJ publicznej debaty (gdybyż docenili to biskupi i proboszczowie, także dziekani terytorialnego kościoła...).

Wtedy wpisałem m.in. to - „Nie oglądałem, ale "jak być niedeklaratywną podmiotową wspólnotą podmiotów 2013"... Chodzą mi po głowie inne przykłady, w Sandomierzu słyszeliśmy o ks. współwłaścicielu hotelu(?) i pięknie odremontowanym kościoła (ktoś potwierdzi?), pod bokiem mamy mniej spektakularne "prywatne" inicjatywy księży, albo energię, talenty i temperament w tę stronę, które aż kipią... Widać gołym okiem, że zarządzanie typu instytucjonalno-organizacyjne nie potrafi tych potencjałów wykorzystać dla większego dobra. Czy jest to w ogóle niemożliwe, czy potrzebny inny model (podmiotowo-wspólnotowy)?? Ja tylko pytam. Z głębi czasów, które przeżyłem i przepracowałem w kościele jako zwykły katecheta.

Dzisiaj, po tyyyylu dniach, dopisałem to - „Ad. 'bez pozwolenia bp'. Otóż, jest tu wielki problem realnego kościoła-wspólnoty. Nie da się ze wszystkim dotrzeć, przedstawić, uzyskać zgód... Jako początkujący katecheta, a może chwilę przed, miałem chęć z natchnienia coś robić w k-le. Szukałem drogi (do prob.) spytałem wikarego. Ten dał mi zbawienną radę - "Ty nie zawracaj głowy prob., rób swoje, postaw go przed faktami dokonanymi ;-)". Wziąłem klucz od wikarego i ŻYCIE się potoczyło, wielu, wielu osób. Sakramentalne też. Proboszcz potem również był zadowolony, dumny... brał mnie na elitarne spotkania tzw. "duszpasterstwa wielkomiejskiego" (H. Bortnowska included :-)

Później sam doszedłem swojej niezawodnej metody załatwiania parafialnych inicjatyw - może z podpowiedzi owego wikarego, późniejszego budowniczego i prob. ważnych parafii. Należało podejść do prob. NATYCHMIAST po jego porannej mszy św. (g. 6.30), zajawić sprawę i szybko się oddalić. Po jakimś czasie sam wołał i akceptował oficjalnie, dawał nawet błogosławieństwo. Wyszło nam wiele rzeczy. Także wielkich, jak przygotowania grup ok.250 osobowych do bierzmowania. Wróciłem tutaj [na dyskusję pod tym postem], bo mi wyskoczył temat na blogu "zarządzanie Kościołem, zarządzanie w kościele". Ktoś już jest od ponad 2 tys. lat naszą Drogą Prawdą i Życiem! 
REALIZM chodzi po ziemi. Istnienie podmiotowo-wspólnotowe ma wyższy status ontologiczny od istnienia instytucjonalno-organizacyjnego. To drugie ma - stety? niestety? - siłę, by przymusić podmioty i zgasić wspólnoty.

PS.
Niniejszym dziękuję żonie, DyrKa, za to, że swoim wyjazdem na zakupy do miasta Łochowa, z córka naszą Zosią, pozwoliła mi spokojnie wypełnić pracę myślno-pisarską.

piątek, 6 września 2013

Istotowo i konstytutywnie


Od tygodnia zdarzył mi się pierwszy dzień, w którym mogę pisać. Tyle tego, że wymiękam. „Czuję” całym sobą kilka tematów i ich wagę, dlatego czuję całym sobą, egzystencjalnie. Będę postępował wstecz w „Dzienniku aktywności” na Facebooku, swoją metodą. Postaram się nie zapomnieć o innych kontach, równie mogą być istotne. Jak daleko uda mi się zajść?

Krok pierwszy, dzisiejszy - „Polubiłem projekt "Nakarm głodnego”, skomentowałem post ks. prof. A.Draguły - "Prawda naśladowana przestaje być prawdą" [sławny rabin z Kocka] włączając się do dyskusji - „Dobre i na czasie, przynajmniej u mnie. "Ty jesteś opoką" nie można rozciągać zbyt łatwo i bezrefleksyjnie na instytucję. Osobowe - zawsze jest niepowtarzalne, choć czerpie ze wzorów. I mój czyn mnie współkreuje.”

Internet jest korytem, którym biegnie myśl bez granic, w której znalazłem swoje miejsce. ZNAK I DOBRODZIEJSTWO CZASU. Przy braku dialogu w tzw. wspólnotach lokalnych, w których toczy się, tak lub inaczej, nasze życie (w wymiarze społecznym - gmina, parafia, szkoła, zakład pracy, NGO'sy itd.). Wątki, posty, komentarze, tu i tam, są odpryskiem naszego myślenia, pamięci, tożsamości... POKAŻ MI SWOJE MYŚLENIE. „Jak niewiele jest ludzi i jak nie ma prawie pragnących się objawić...” (CKN).

Krok drugi, kolejne będą tylko cyfry: zareagowałem na wieści ze świata - „Ktoś coś o Dominikanie? słyszał? wie? Echo? nim nas uprzedzą "wrogie" media?” nie po to, by atakować mój kościół, ale, żeby bronić wiary rozumnej, także w Niego. Dopinguje mnie również mój osobisty przypadek, który jest prawie identyczny jak ojca Krzysztofa Mądla. Choć coraz więcej spraw podobnych spowija nas obłok/wata przemilczania. Nie spotkałem/otrzymałem żadnej reakcji, jakbym był śmieciem w kościele, o który nie trzeba się troszczyć. Deklaruję, że sam sobie dałem radę, ale, bo ja wiem? Są w kościele chyba specjaliści, którzy mogliby mi to potwierdzić i uspokoić, że nie niosę w sobie robaka. To jest sprawa rozumu i czyjejś egzystencji, nie wiary i konfesjonału. Ale cóż, jesteśmy – jak widać - deklaratywną wspólnotą.

Coś dobrego się jednak dzieje. Skąd czerpałem informacje w tej sprawie (Dominikana/abp.nuncjusz)? - KAI, Deon, parafia w Opolu. Szczególnie mnie poruszył głos ks. prof. (omc) Wojciecha z Jerozolimy. Nie milczy. Z bólem mówi, pisze... bo pochodzi z tej samej parafii (co abp Wesołowski). Faktem jest kościół różnych prędkości, na pewno w Polsce. Bo popatrzmy, papież jest na Twitterze, a im niżej w strukturach organizacyjnych - tym gorzej. Od pewnego szczebla wierzą chyba tylko w dokumenty papierowe z pieczęcią. To znaczy mała jest u nas wiara w wolność myślenia, wolnego człowieka :-( 
Dla wielu, każdy przykład otwartego mówienia o rzeczywistości jest atakiem, spiskiem, oczywiście najgorsze, jeśli do tego można im przylepić "gębę", że są wodą na młyny medialne i polityczne. Własnym młynów medialnych i (samo)rządowo-politycznych nie dostrzegają, bo są zawsze słuszne.

3) Syn mi podrzucił z Glasgow link na Ks. Bonieckiego: „Rezygnacja z nauczania religii w szkole byłaby krokiem fatalnym. Ale...”. - Takie rozumienie jest mi bliskie. Praca u korzeni naszej kultury, pamięci i tożsamości. Przez osobiste zaangażowanie i świadectwo. Stając pod krzyżem. "... historia i kultura kształtowały się w ścisłym związku z chrześcijaństwem, zwłaszcza katolicyzmem, ignorancja w tej materii jest kulturowym kalectwem''. Kalectwem jest też wiara (pobożność) bezrozumna, rozdzielenie wiary i rozumu. Ale... nie ma prostych rozgraniczeń wiedzy i wiary. Rozmowy radiowe i gazetowe są zbyt skrótowe, by sięgnąć istoty. „Katecheta ma przekazywać wiedzę, ale nie powinien się wdzierać w zawsze intymny obszar wiary”, ale... czy pojęcie „łaski uświęcającej” w podręczniku dla klasy 2 szkoły podstawowej, to wiedza, czy wiara? Itd. itp. A korzenie kultury, to dziedzina wiedzy, czy wiary? Permanentny DIALOG PARAFIALNY, dialog w tzw. wspólnotach lokalnych (podstawowych) jest niezbędny. Na przeszkodzie mu stoi nie sytuacja kościoła globalnego (Watykan insider), ale aktualny etap rozwoju NASZEGO kraju.

4) Nikt nie jest samotną wyspą, monadą - gmina, parafia, szkoła... również. Napięcia między nami, na poziomie tzw. wspólnoty lokalnej, mają styczność (asymptoty?) z debatą globalną, również w Kościele. Niebezpieczne bardzo jest rozdzielanie wiary od rozumu, kościoła od świata, duszy od ciała itd. Człowiek jest jednością. Człowiek jest drogą kościoła. Piszę to na marginesie niejednej dyskusji w Internecie, w której zawsze staram się uczestniczyć, na miarę własnego oglądu i doświadczenia rzeczy, spraw, wiary, rozumu itd. Są konta (autorzy, osoby), które moderują większość z tych debat w moim świecie. Na przykład ojciec Kasper z Boliwii - „Prefekt Kongregacji Doktryny Wiary, abp. Gerhard Ludwig Müller, mówiąc o teologii wyzwolenia... i dalej jest o historii, rozumieniu konserwatyzmu, wyzwoleniu z grzechu itd.”

Na innym miejscu powiedziane jest - "Kto zatem jest aktywnie zaangażowany na rzecz wyzwolenia staje po stronie Boskiego Wyzwoliciela. Jest to w praktyce uczestnictwo w procesie przemieniającym historię, która zmierza w kierunku swego ostatecznego wypełnienia w rzeczywistości transcendentnej. Ten kto jest po stronie wolności i działa na rzecz wyzwolenia, jest już po stronie Boga, niezależnie czy zdaje sobie z tego sprawę czy też nie (...)
Teologia wyzwolenia jest bardzo mocno zakorzeniona w Objawieniu Biblijnym i w całej Tradycji Doktrynalnej Kościoła. Kościół nie może zrezygnować i odciąć się od teologii wyzwolenia. "

DOTKĄŁEM BOGA! DOTKNĘLIŚMY! ON NAS DOTKNĄŁ (pokoleniowo?) SOLIDARNOŚCIĄ!! Dlatego mam śmiałość głosić, że wściekłe (prze)milczenie i zwalczanie mnie/nas za Solidarność 3 Maja 1981 w gminie Strachówka przez wójta wszech-czasów a teraz grupę 111 anonimowych znajomych jest z piekła rodem :-(

5) Dotarłem w tym miejscu, i o tej minucie (po ok 1.5 godz. pracy) do kwestii KATECHETY I KATECHEZY. Pytanie, co jest najpierw, kura, czy jajko, wraca i tym razem. Wcale nie anegdotycznie. Odpowiedź ma bardzo realne konsekwencje w dziedzinie zatrudnienia, ekonomii, zarządzania itd. Każdy na to wpadnie, kto spróbuje odpowiedzieć. Ja tym razem, nie mam zamiaru. Odpowiadam całe zawodowe życie, i w setkach publikacji, przeważnie w Internecie, ale nie tylko.

Tak to się zaczęło:
- „Samuel, Heli, inne wzory osobowe, duch czasu, RzN... i katecheza realnie-integralna 2013 :-)” jako zdanie wprowadzające/udostępniające posta z bloga „Osobny świat”, po pierwszym dniu katechetycznym w Zespole Szkół im. Rzeczpospolitej Norwidowskiej w dniu 3 września, wtorek.
- DyrKa zauważyła, przeczytała, skomentowała tak - „Przeczytałam tekst polecany ks. prof. Andrzeja Kicińskiego z KUL o katechecie, jego miejscu, roli, wspólnocie etc.. Bardzo interesujący. Szkoda tylko, że to nie jest praktyka codzienności naszych parafii”. Ja i ks. proboszcz polubiliśmy/kliknęliśmy komentarz. Mówi on o rzeczywistości, w jakiej żyjemy, jaką znamy, w mniejszej i większej okolicy i całym kraju (na podstawie długiego życia i przekazu medialno-itd.). W naukowych teologicznych opracowaniach odnajdujemy siebie chyba w 100%, w życiu, czyli konserwatyzmie zwyczajowym w kilkudziesięciu. „Nie ma polityki spójności w kościele”, a nawet można powiedzieć, że „jesteśmy kościołem różnych prędkości”, choćby exemplum jest sprawa ks. abp Wesołowskiego i źródła, z których docieram(y) do istotnych informacji. Czy informacja i wiedza może być dzisiaj nieistotna? Ja tylko pytam.

6) O katechezie jest u mnie co i rusz. Nie może być inaczej, po 32 latach „w zawodzie”! Cały się zrobiłem „bytem katechetycznym”? Refleksy egzystencjalne padają tu i tam „Zdarzenia katechetyczne (1)”

A do niego (zdarzenia) dopisuje się także inny post - „Chyba nie mam ciekawszych pomysłów na szkołę i początek katechez czyli lekcji religii (bez dzielenia na czworo włosa subtelności)... ciąg dalszy tutaj:

7) O zgrozo! Jest – jak na razie – 86 dyrektorek/ów przedszkoli, którzy wierzą, że Ala jest chłopcem, a Jaś dziewczynką, i chcą przewracać w głowach, deprawując publicznie!!! O deprawacji publicznej napisałem proroczy – jak się okazuje – list otwarty do narodu :-(

8) Do mojej gminy (władz samorządowych, wśród których jest także nauczycielka RzN) wystosowałem apel publicznie-żartobliwy - „Moja gmino, wyślij kogoś! [Seminarium kontaktowe dla przedstawicieli władz lokalnych i organizacji pozarządowych ze Szwecji, Finlandii, Estonii, Łotwy, Litwy, Polski i Niemiec]. My mieszkańcy chcemy mieć partnerów i przyjaciół znad Bałtyku. Chcemy pomnażać kapitał społeczny, ludzki, wszelaki... na polu działań społecznych, oświatowych, kulturalnych! PLEASE!”. Nie wpadłem sam na tę stronę, Jasiek mi ją/nam (na stronie gminnej i wójtowej) podrzucił, żyje Europą, a może bardziej Polską i Strachówką w Europie, za pan brat ze Szkocją. Dyrektorce szkoły Rzeczpospolitej Norwidowskiej też się marzy, w imieniu uczniów i nauczycieli! Nie wypadliśmy sroce spod ogona! Bez kontaktów i współpracy (każdej i oświatowo-mentalnej) stoimy w miejscu. Bez pamięci i tożsamości ubogacanej dialogiem z innymi NIE MA ROZWOJU, choć konsumpcja i infrastruktura może rosnąć :-(

W innym poście o tym samym - „Ja obywatel Europy w gminie STRACHÓWKA zwracam się do moich władz samorządowych o zainteresowanie się sprawą, stroną, inicjatywami itd. Wiem, że są inni zainteresowani mieszkańcy gminy. /.../ Z poważaniem Józef Kapaon, wójt I Kadencji Samorządnej Polski <3 font="" serduszko="">

9) Chyba muszę zakończyć ten remanent, choć multum spraw, a przynajmniej zejść w dół/głąb pozostało na Fb i gdzie indziej. Są jednakże ograniczenia objętościowe i podmiotowe, po stronie ew. czytelnika i piszącego. Trzy godziny wytężonej pracy starcza, zazwyczaj.

Zakończę postem, z nagłego natchnienia, niedostrzeżonym, nie olajkowanym, nie skomentowanym przez nikogo - „Czy dzisiaj, z ICT, jako elementarną składową życia społecznego, nie dotarliśmy do granicy/bariery rozwoju tzw. wspólnot lokalnych (gminy samorządowe, parafii, szkoły itd.) w postaci unikania/omijania mądrze animowanej debaty publicznej? Jak mamy się rozwijać jako WSPÓLNOTY (deklaratywne, teologiczne, ustrojowe, ustawowe...) bez radowania się i korzystania ze zbiorowej mądrości. Nie wyimaginowanej, "podobnie" deklaratywnej, ale REALNEJ na mocy istoty gatunkowej homo sapiens, a dla ludzi wierzących także stwórczego aktu Boga. Gdzie nasza wiara w postawę miłości intelektualnej, zdolną sięgnąć aspektów istotowych i konstytutywnych rzeczywistości (część "testamentu" JPII)!

wtorek, 3 września 2013

Ciekawski uczeń i zamki z piasku


Najpierw oglądaliśmy z klasą Ib. Tak wyszło. Teraz zastanawiam(y) się nad filmem, jako podstawową sztuką/przypowieścią XX/XXI wieku.



Post jest wymuszony siłą wyższą. Dzień szkolny, po powrocie do domu, nie służy pisaniu. Wie to każdy autor ok. i po 6O-tce. Nawiązuję do nowojorskiego nauczyciela, co to poszedł na emeryturę, zaczął pisać, dostał Pulitzera...

Wymuszony, w taki sposób. Chciałem sobie pod koniec lekcji zanotować link do filmiku, by potem coś dowiązać, posklejać, domyślać... Na pocztę? Za dużo czasu. Facebookiem? Też musiałbym się przełączać. Acha! Udostępnieniem wprost z Youtube! Więc dałem na adres bloga. Teraz trzeba się z radością wytłumaczyć :-)

Oczywiście, nie budowaliśmy tylko zamku z piasku, na piasku. Było zwyczajowe gadu-gadu (według podsłuchujących 111 znajomych anonimów "bla bla bla"), był pluszowy wielbłąd, którego wziąłem ze sobą (wpływ metodyki nauczania języka angielksiego), którego dosiąść mogą tylko mędrcy, opowieści z mchu i paproci naszej tzw. wspólnoty gminnej, filmiki początku i końca mszy świętej inauguracyjnej, ujętej w odblaski zdjęć i dźwięku, tudzież ich nauczycieli - budowniczych RzN - u kolebki Ojczyzny i kościoła, szkół, uniwersytetów, kultury i języka naszego narodu. W okolicach chrztu Polski i św. Wojciecha. 
Repertuar języka, metod i środków dobiera się na miarę (kl. "0"-6). Miarę poznaję po oczach, uśmiechach dzieci, przynoszonych rysunkach, ciszy podczas "wykładu" lub projekcji.

Była cisza przed krzyżem, burza na Morzu Galilejskim, znanym jako Jezioro Tyberiadzkie, Jezioro Genezaret, albo Jezioro Galilejskim - odtworzona żywiołowym śpiewem i tańcem dzieci. Bo "Bóg nie umarł, Jezus żyje..." (przynajmniej, póki my żyjemy, uczymy... z imieniem otrzymanym na chrzcie i nazwiskiem od rodziców i poprzednich pokoleń :-)

Katechezy miały dzisiaj podobny rytm. Czy może być inaczej pierwszego dnia nauki?! Po powrocie z wakacji! Po uroczystej mszy, przemarszu za sztandarem przez wieś, hymnie szkolnym - "Z naszej ziemi się wywodził...". Po wprowadzeniu/komentarzu do liturgii, kazaniu, liście biskupów wręczonym każdej rodzinie... To wszystko MUSI być przypomniane, odkrywane, ożywiane, to musi się linkować, być spójne, czyli koherentne, czyli kompatybilne i nie wiem jeszcze jak... i czyli.

BÓG JEST ŻYWY. KOŚCIÓŁ JEST ŻYWY. KATECHEZA JEST ŻYCIEM-PRAWDĄ-i-DROGĄ. Albo realizacją programów, zwyczajem, statystyką...

Rozpoczęliśmy pierwszy tydzień r.szk. 2013/14. Jak przebiegają lekcje religii w szkole podstawowej Rzeczpospolitej Norwidowskiej? Zawsze zaczynają się w ciszy, pod krzyżem. Z ciszy, z zapatrzenia wyrasta spontaniczna mini-medytacja katechety, która przechodzi w modlitwę całej klasy, według znanych tekstów. Oczywiście na stoliku jest laptop, pod sufitem włączony projektor. Korzystamy od tamtego roku z WiFi, mamy internet w każdej klasie. To nieoceniona i niezbędna pomoc w szkole AD 2013. Na każdym przedmiocie, nie tylko na katechezie. Podręczniki papierowe też mi/nam nie przeszkadzają, choć ich czas dobiega kresu. Niech no tylko politycy spełnią obietnice o tablecie dla każdego ucznia.
Korzystamy z każdej mądrości i sposobu jej przekazywania.

Naucza się i wychowuje w JEDNOŚCI, można w konsensusie. Przypomnieli mi o tej zasadzie uczniowie klasy szóstej. Bez współpracy nauczyciela/li (katechety), wychowawcy, dyrektora niewiele można zdziałać. Do listy trzeba dopisać wójta, księdza proboszcza, prezesów stowarzyszeń... wszystkie ważne osoby w życiu tzw. wspólnoty lokalnej. Te więzi (naturalne z natury, w normalnych społecznościach) zostały zerwane i wynaturzone w czasach "komuny", długich 45 lat PRL i światowego komunizmu.
Współpraca, partnerstwo, zazębianie się wszystkich elementów (także: podręczniki, Internet, życie najszerzej lokalne i uniwersalne) jest WARUNKIEM pracy sensownej, owocodajnej w dłuższej i każdej perspektywie. Zwłaszcza w oświacie (i duszpasterstwie).

Siadłem na którejś przerwie i złapałem się za głowę. Przecież ja żyję tylko sprawami około-duchowymi. W szkole, w sposób szczególny. Wszystko inne jest już (chyba?) najzupełniej poza mną. Jest nawet abrąkadabrą: rozkłady, plany, tymczasowe i stałe, liczenie godzin takich-owakich, zliczanie/sprawozdawanie, frekwencji, zgodności z tym, z tamtym, nowe rozporządzenia... 
Umiem tylko wejść do klasy, stanąć pod krzyżem, dać sygnał, zaprosić do ciszy i w nią łapczywie wejść. Reszta jest pochodną. Tak było u początków, w Legionowie, 32 lata temu. Tak jest. To nie tylko sprawa wieku. To sprawa ałej natury, osoby, wychowania, kształcenia ustawicznego, formowania (ideałem szmata w pysku psa, korek na oceanie). Dać się prowadzić.

Katechezy miały dzisiaj podobny rytm. Tam gdzie większość przyniosła podręczniki (św. Wojciecha i diecezjalne), tam próbowałem ich nimi zainteresować, ba! zaprzyjaźnić. Szukaliśmy informacji o nich także w Internecie. Jeśli podręcznik nie ma strony internetowej, to jest złym podręcznikiem i lekceważeniem (nie zrozumieniem odbiorcy, adresata, rynku...). Żyje się w swoich czasach, albo się nie żyje (w ogóle).

Oglądając zdjęcia z odprawy (brzydkie słowo, militarne) katechetycznej... Wolałbym powiedzieć - gdybyż tak było! - ze spotkania katechetów z biskupami. Oglądając zdjęcia, trafiamy za każdym razem na slajd z definicją "katechety". Czytaliśmy je głośno, całymi klasami w Zespole Szkół im. Rzeczpospolitej Norwidowskiej - "Kim jest katecheta? Katecheta to Boży człowiek. To człowiek powołany przez Boga. Katecheta jest to osoba świecka lub duchowna, która w imieniu Kościoła dokonuje chrześcijańskiego wtajemniczenia, kształcenia i wychowania. Katecheta przeżywa i głosi doświadczenie Ewangelii urzeczywistniającej się w Kościele. Katecheta jest oficjalnym świadkiem wiary Kościoła. Uczestniczy w misji głoszenia ewangelii przez zaangażowanie w katechizację, na podstawie misji kanonicznej i odpowiedniego przygotowania teologicznego, pedagogiczno-dydaktycznego, psychologicznego i duchowego."

Taką definicję usłyszeliśmy wobec arcybiskupa Henryka Hosera, biskupa Marka Solarczyka i wszystkich zgromadzonych w auli kurii warszawsko-praskiej. Wykład inauguracyjny ks. prof. Andrzej Kiciński z KUL - obwołany pedagogiem roku przez studentów - zatytułował "Heli i Samuel - formacja katechety". Cały jego wykład można postudiować tutaj!!  Mam zadanie dla moich oponentów - przeczytajcie uważnie i po-(wy)-każcie, że się z nim nie zgadzam?! To ja Wam powiem, kto mnie uformował. Jakie wzory osobowe, jakie czasy, jakie decyzje, wybory i czyny. Pokażcie mi wreszcie swoje myślenie, albo dopiszcie się do stronnictwa anonimowych przyjaciół gminy, Polski, Europy, Kościoła i świata.

Dlaczego relacja z pierwszego dnia w szkole nie może się obyć bez odniesienia do anonimów? Bo one stanowią realne warunki pracy katechety (i nie tylko) w naszej tzw. wspólnocie lokalnej: gmina, szkoła, parafia, NGO'sy itd. Dopóki nie rozwiążemy sprawy anonimów - w komentarzach wpisywanych do blogów, rozsyłanych do różnych instancji: prokuratury, Kuratorium, a nawet Biskupa i Bóg wie, gdzie jeszcze - wpływających na życie społeczno-samorządowe, dopóty nasze wysiłki będą marnotrawione i nie wydadzą oczekiwanych owoców. Chowanie głowy w piasek jest przyzwoleniem i współ-odpowiedzialnością. Jest Rok Wiary i Rozumu. Obchodzimy 130. rocznicę śmierci Cypriana Norwida. Lada chwila będziemy obchodzić III Tydzień Wychowania (do wartości!) obwieszczony przez polskich biskupów. Musimy znaleźć sposób na uratowanie się przed ich niszczącą siłą. Działają za plecami, w ukryciu. Są osoby, mające władzę, kompetencje i powinność podjęcia inicjatyw w ramach naszej tzw. wspólnoty lokalnej.

Anonimy, anonimowi "miłośnicy" innych ludzi, wmawiają mi/nam, że na lekcjach religii sieję nienawiść. Oni są hejterami, internetowymi trollami. Hejter: specjalista od nienawiści... od angielskiego słowa hater, wymawiamy /ˈheɪtə(r)/ ktoś kto nienawidzi, nienawistnik.

Nigdy w nauczaniu nie robiłem niczego w ukryciu, co nie znaczy, że niczego w życiu prywatnym, mam wszak grzechy na prywatnym sumieniu. Nauczam od 31 lat publicznie, otwarcie, nie broniąc wstępu nikomu na moje sale lekcyjne. Co się da - i nadążę - spisać, publikuję. To, co zapisałem przed 27 laty, "Rok katechety", leży w zeszytach, czeka na przepisanie, pierwociny mają już oddzielną stronę na blogu. Rozmowa z katechetą świeckim z roku 1988, pod tytułem "Powiedz mi swoje imię", leży w 1-szym numerze "Odpowiedzialność i czyn". Metoda mi się nie zmieniła. Ani posłannictwo. Cieszę się, że kardynał Kazimierz Nycz "nawiązał" ostatnio do naszej/mojej metody sprzed 30 lat przygotowania młodych do sakramentu bierzmowania. Oj "mamy wygórowane oczekiwania wobec katechezy szkolnej" mówi hierarcha w purpurze. Poszedłem już dalej, mam wygórowane oczekiwania od tzw. wspólnoty lokalnej: gminy, parafii, szkoły, NGO'sów itp. - tu, albo nigdzie!