Od
tygodnia zdarzył mi się pierwszy dzień, w którym mogę pisać.
Tyle tego, że wymiękam. „Czuję” całym sobą kilka tematów i
ich wagę, dlatego czuję całym sobą, egzystencjalnie. Będę
postępował wstecz w „Dzienniku aktywności” na Facebooku, swoją
metodą. Postaram się nie zapomnieć o innych kontach, równie mogą
być istotne. Jak daleko uda mi się zajść?
Krok
pierwszy, dzisiejszy - „Polubiłem projekt "Nakarm
głodnego”, skomentowałem post ks. prof. A.Draguły - "Prawda
naśladowana przestaje być prawdą" [sławny rabin z Kocka]
włączając się do dyskusji - „Dobre i na czasie, przynajmniej u
mnie. "Ty jesteś opoką" nie można rozciągać zbyt łatwo
i bezrefleksyjnie na instytucję. Osobowe - zawsze jest
niepowtarzalne, choć czerpie ze wzorów. I mój czyn mnie
współkreuje.”
Internet
jest korytem, którym biegnie myśl bez granic, w której znalazłem
swoje miejsce. ZNAK I DOBRODZIEJSTWO CZASU. Przy braku dialogu w tzw.
wspólnotach lokalnych, w których toczy się, tak lub inaczej, nasze
życie (w wymiarze społecznym - gmina, parafia, szkoła, zakład
pracy, NGO'sy itd.). Wątki, posty, komentarze, tu i tam, są
odpryskiem naszego myślenia, pamięci, tożsamości... POKAŻ MI
SWOJE MYŚLENIE. „Jak niewiele jest ludzi i jak nie ma prawie
pragnących się objawić...” (CKN).
Krok
drugi,
kolejne będą tylko cyfry: zareagowałem na wieści ze świata - „Ktoś coś o Dominikanie? słyszał? wie? Echo? nim nas uprzedzą
"wrogie" media?” nie po to, by atakować mój kościół,
ale, żeby bronić wiary rozumnej, także w Niego. Dopinguje mnie
również mój osobisty przypadek, który jest prawie identyczny jak
ojca Krzysztofa Mądla. Choć coraz więcej spraw podobnych spowija
nas obłok/wata przemilczania. Nie spotkałem/otrzymałem żadnej
reakcji, jakbym był śmieciem w kościele, o który nie trzeba się
troszczyć. Deklaruję, że sam sobie dałem radę, ale, bo ja wiem?
Są w kościele chyba specjaliści, którzy mogliby mi to potwierdzić
i uspokoić, że nie niosę w sobie robaka. To jest sprawa rozumu i
czyjejś egzystencji, nie wiary i konfesjonału. Ale cóż, jesteśmy
– jak widać - deklaratywną wspólnotą.
Coś
dobrego się jednak dzieje. Skąd czerpałem informacje w tej sprawie
(Dominikana/abp.nuncjusz)? - KAI, Deon, parafia w Opolu. Szczególnie
mnie poruszył głos ks. prof. (omc) Wojciecha z Jerozolimy. Nie
milczy. Z bólem mówi, pisze... bo pochodzi z tej samej parafii (co
abp Wesołowski). Faktem jest kościół różnych prędkości, na
pewno w Polsce. Bo popatrzmy, papież jest na Twitterze, a im niżej w strukturach organizacyjnych - tym gorzej. Od pewnego szczebla wierzą chyba tylko w dokumenty papierowe z pieczęcią. To znaczy mała jest u nas wiara w wolność myślenia, wolnego człowieka :-(
Dla wielu, każdy przykład otwartego mówienia o rzeczywistości jest atakiem, spiskiem, oczywiście najgorsze, jeśli do tego można im przylepić "gębę", że są wodą na młyny medialne i polityczne. Własnym młynów medialnych i (samo)rządowo-politycznych nie dostrzegają, bo są zawsze słuszne.
Dla wielu, każdy przykład otwartego mówienia o rzeczywistości jest atakiem, spiskiem, oczywiście najgorsze, jeśli do tego można im przylepić "gębę", że są wodą na młyny medialne i polityczne. Własnym młynów medialnych i (samo)rządowo-politycznych nie dostrzegają, bo są zawsze słuszne.
3)
Syn mi podrzucił z Glasgow link na Ks.
Bonieckiego:
„Rezygnacja z nauczania religii w szkole byłaby krokiem fatalnym.
Ale...”. - Takie rozumienie jest mi bliskie. Praca u korzeni
naszej kultury, pamięci i tożsamości. Przez osobiste zaangażowanie
i świadectwo. Stając pod krzyżem. "... historia i kultura
kształtowały się w ścisłym związku z chrześcijaństwem,
zwłaszcza katolicyzmem, ignorancja w tej materii jest kulturowym
kalectwem''. Kalectwem jest też wiara (pobożność) bezrozumna,
rozdzielenie wiary i rozumu. Ale... nie ma prostych rozgraniczeń
wiedzy i wiary. Rozmowy radiowe i gazetowe są zbyt skrótowe, by
sięgnąć istoty. „Katecheta
ma przekazywać wiedzę, ale nie powinien się wdzierać w zawsze
intymny obszar wiary”, ale... czy pojęcie „łaski uświęcającej”
w podręczniku dla klasy 2 szkoły podstawowej, to wiedza, czy wiara?
Itd. itp. A korzenie kultury, to dziedzina wiedzy, czy wiary?
Permanentny DIALOG PARAFIALNY, dialog w tzw. wspólnotach lokalnych
(podstawowych) jest niezbędny. Na przeszkodzie mu stoi nie sytuacja
kościoła globalnego (Watykan insider), ale aktualny etap rozwoju
NASZEGO kraju.
4)
Nikt nie jest samotną wyspą, monadą - gmina, parafia, szkoła...
również. Napięcia między nami, na poziomie tzw. wspólnoty
lokalnej,
mają styczność (asymptoty?) z debatą globalną, również w
Kościele. Niebezpieczne bardzo jest rozdzielanie wiary od rozumu,
kościoła od świata, duszy od ciała itd. Człowiek jest jednością.
Człowiek jest drogą kościoła. Piszę to na marginesie niejednej
dyskusji w Internecie, w której zawsze staram się uczestniczyć, na
miarę własnego oglądu i doświadczenia rzeczy, spraw, wiary,
rozumu itd. Są konta (autorzy, osoby), które moderują większość
z tych debat w moim świecie. Na przykład ojciec Kasper z Boliwii
- „Prefekt Kongregacji Doktryny Wiary, abp. Gerhard Ludwig Müller,
mówiąc o teologii wyzwolenia... i dalej jest o historii, rozumieniu
konserwatyzmu, wyzwoleniu z grzechu itd.”
Na
innym miejscu
powiedziane jest - "Kto
zatem jest aktywnie zaangażowany na rzecz wyzwolenia staje po
stronie Boskiego Wyzwoliciela. Jest to w praktyce uczestnictwo w
procesie przemieniającym historię, która zmierza w kierunku swego
ostatecznego wypełnienia w rzeczywistości transcendentnej. Ten kto
jest po stronie wolności i działa na rzecz wyzwolenia, jest
już po stronie Boga, niezależnie czy zdaje sobie z tego sprawę czy
też nie (...)
Teologia wyzwolenia jest bardzo mocno zakorzeniona w Objawieniu Biblijnym i w całej Tradycji Doktrynalnej Kościoła. Kościół nie może zrezygnować i odciąć się od teologii wyzwolenia. "
Teologia wyzwolenia jest bardzo mocno zakorzeniona w Objawieniu Biblijnym i w całej Tradycji Doktrynalnej Kościoła. Kościół nie może zrezygnować i odciąć się od teologii wyzwolenia. "
DOTKĄŁEM
BOGA! DOTKNĘLIŚMY! ON NAS DOTKNĄŁ (pokoleniowo?) SOLIDARNOŚCIĄ!!
Dlatego mam śmiałość głosić, że wściekłe (prze)milczenie i
zwalczanie mnie/nas za Solidarność 3 Maja 1981 w gminie
Strachówka przez wójta wszech-czasów a teraz grupę 111
anonimowych znajomych jest z piekła rodem :-(
5)
Dotarłem w tym miejscu, i o tej minucie (po ok 1.5 godz. pracy) do
kwestii KATECHETY I KATECHEZY. Pytanie, co jest najpierw, kura, czy
jajko, wraca i tym razem. Wcale nie anegdotycznie. Odpowiedź ma
bardzo realne konsekwencje w dziedzinie zatrudnienia, ekonomii,
zarządzania itd. Każdy na to wpadnie, kto spróbuje odpowiedzieć.
Ja tym razem, nie mam zamiaru. Odpowiadam całe zawodowe życie, i w
setkach publikacji, przeważnie w Internecie, ale nie tylko.
Tak
to się zaczęło:
-
„Samuel, Heli, inne wzory osobowe, duch czasu, RzN... i katecheza
realnie-integralna 2013 :-)” jako zdanie
wprowadzające/udostępniające posta z bloga „Osobny świat”, po pierwszym dniu katechetycznym w Zespole Szkół
im. Rzeczpospolitej Norwidowskiej w dniu 3 września, wtorek.
-
DyrKa zauważyła, przeczytała, skomentowała tak - „Przeczytałam
tekst polecany ks. prof. Andrzeja Kicińskiego z KUL o katechecie,
jego miejscu, roli, wspólnocie etc.. Bardzo interesujący. Szkoda
tylko, że to nie jest praktyka codzienności naszych parafii”. Ja
i ks. proboszcz polubiliśmy/kliknęliśmy komentarz. Mówi on o
rzeczywistości, w jakiej żyjemy, jaką znamy, w mniejszej i
większej okolicy i całym kraju (na podstawie długiego życia i
przekazu medialno-itd.). W naukowych teologicznych opracowaniach
odnajdujemy siebie chyba w 100%, w życiu, czyli konserwatyzmie
zwyczajowym w kilkudziesięciu. „Nie ma polityki spójności w
kościele”, a nawet można powiedzieć, że „jesteśmy kościołem
różnych prędkości”, choćby exemplum jest sprawa ks. abp
Wesołowskiego i źródła, z których docieram(y) do istotnych
informacji. Czy informacja i wiedza może być dzisiaj nieistotna? Ja
tylko pytam.
6)
O katechezie jest u mnie co i rusz. Nie może być inaczej, po 32
latach „w zawodzie”! Cały się zrobiłem „bytem
katechetycznym”? Refleksy egzystencjalne padają tu i tam
„Zdarzenia katechetyczne (1)”
A
do niego (zdarzenia) dopisuje się także inny post - „Chyba nie
mam ciekawszych pomysłów na szkołę i początek katechez czyli
lekcji religii (bez dzielenia na czworo włosa subtelności)... ciąg dalszy tutaj:
7)
O zgrozo!
Jest – jak na razie – 86 dyrektorek/ów przedszkoli, którzy
wierzą, że Ala jest chłopcem, a Jaś dziewczynką, i chcą
przewracać w głowach, deprawując publicznie!!! O deprawacji
publicznej napisałem proroczy – jak się okazuje – list otwarty
do narodu :-(
8)
Do mojej gminy (władz samorządowych, wśród których jest także
nauczycielka RzN) wystosowałem apel publicznie-żartobliwy - „Moja
gmino, wyślij kogoś! [Seminarium kontaktowe dla przedstawicieli
władz lokalnych i organizacji pozarządowych ze Szwecji, Finlandii,
Estonii, Łotwy, Litwy, Polski i Niemiec]. My mieszkańcy chcemy mieć
partnerów i przyjaciół znad Bałtyku. Chcemy pomnażać kapitał
społeczny, ludzki, wszelaki... na polu działań społecznych,
oświatowych, kulturalnych! PLEASE!”.
Nie wpadłem sam na tę stronę, Jasiek mi ją/nam (na stronie
gminnej i wójtowej) podrzucił, żyje Europą, a może bardziej
Polską i Strachówką w Europie, za pan brat ze Szkocją. Dyrektorce
szkoły Rzeczpospolitej Norwidowskiej też się marzy, w imieniu uczniów i nauczycieli! Nie wypadliśmy sroce spod ogona!
Bez kontaktów i współpracy (każdej i oświatowo-mentalnej) stoimy
w miejscu. Bez pamięci i tożsamości ubogacanej dialogiem z innymi
NIE MA ROZWOJU, choć konsumpcja i infrastruktura może rosnąć :-(
W
innym poście o tym samym - „Ja obywatel Europy w gminie STRACHÓWKA
zwracam się do moich władz samorządowych o zainteresowanie się
sprawą, stroną, inicjatywami itd. Wiem, że są inni zainteresowani
mieszkańcy gminy. /.../ Z poważaniem Józef Kapaon, wójt I
Kadencji Samorządnej Polski <3 font="" serduszko="">3>
9)
Chyba muszę zakończyć ten remanent, choć multum spraw, a
przynajmniej zejść w dół/głąb pozostało na Fb i gdzie indziej.
Są jednakże ograniczenia objętościowe i podmiotowe, po stronie
ew. czytelnika i piszącego. Trzy godziny wytężonej pracy starcza,
zazwyczaj.
Zakończę
postem, z nagłego natchnienia, niedostrzeżonym, nie olajkowanym,
nie skomentowanym przez nikogo - „Czy dzisiaj, z ICT, jako
elementarną składową życia społecznego, nie dotarliśmy do
granicy/bariery rozwoju tzw. wspólnot lokalnych (gminy samorządowe,
parafii, szkoły itd.) w postaci unikania/omijania mądrze animowanej
debaty publicznej? Jak mamy się rozwijać jako WSPÓLNOTY
(deklaratywne, teologiczne, ustrojowe, ustawowe...) bez radowania się
i korzystania ze zbiorowej mądrości. Nie wyimaginowanej, "podobnie"
deklaratywnej, ale REALNEJ na mocy istoty gatunkowej homo sapiens, a
dla ludzi wierzących także stwórczego aktu Boga. Gdzie nasza wiara
w postawę miłości intelektualnej, zdolną sięgnąć aspektów
istotowych i konstytutywnych rzeczywistości (część
"testamentu" JPII)!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz