piątek, 27 grudnia 2013

Jak zmieniać religię?



Boże daj mi słowa łagodnie adekwatne. Zabierz ode mnie słowa zbyt ostre, napastliwe, zbędne. Chcę pisać o Twoim Kościele, po wizycie u lekarza.
Trzeba mi pisać szybko, nim aura przeminie. Nic nie trwa na ziemi wiecznie. Dobre skutki czegoś, też nie. Żyję 60 lat, wiem. Nie pisać? - nie ma takiej opcji. Nikt nie żyje i nie umiera dla siebie. Trzeba dawać świadectwo. Nie mogę robić tego, co ciągle wypominam innym: tłumić objawienia, skrywać, przemilczać.

Na początku tego doświadczenia jest słowo. Opowiadam sam siebie i mój/nasz świat. Pani doktor słucha. Nie mówi „milcz”, ani „nie wolno ci pisać o swojej u mnie wizycie” (co w kościele zdaje się jest powszechna metodą dyscyplinowania). Słuchanie stwarza przestrzeń do rozumienia, nawet auto-. Pisanie także.

Po wizycie u lekarza wychodzę w świat, na Warszawę, mocny, jak każdy mijany obywatel tego kraju. Polak-katolik? O, nie daj Boże, by ten slogan żył zbyt długo, ku zgorszeniu wielu i świata całego. Jak... każdy obywatel wolnego demokratycznego kraju ma prawo się czuć!

Czuję się wolny. Czuję się bezpieczny. Czuję się wartościowy. Czuję się, jak powinienem się czuć w gminie, Polsce, kościele, świecie, w Internecie, także przy klawiaturze. Częścią świata, któremu mogę być pożyteczny.
Stawiam więc sobie pytanie, dlaczego tak jest? Dlaczego cały świat się zmienia po wizycie u lekarza.
Notowanie na kolanie w pociągu może nie jest wygodne, ale notatki są klarowne. Nawet zuchwałe zdanie: 'Eucharystia a porada lekarska'. Jakim sposobem eucharystia się tu znalazła? wdarła? Bo myślę o przemianie wewnętrznej mojej i świata całego. (pośpiesznym krytykom z bastionów naszej polsko-katolickiej teologii praktycznej codzienno-parafialno-medialnej zwracam uwagę, że nie utożsamiam). Eucharystia i sakramenty też mnie zmieniają. I każda modlitwa, mądra lektura, dobry głos lub lajk w necie, medytacja...

Tu zaszła zmiana w polu mojego widzenia... Eucharystia to nie tylko tajemnicze przeżycie tajemniczego aktu (akt – przejście z możności). To także (jak u lekarza) człowiek, osoba, myślenie. Przyjaźń, patrzenie, czucie wszelakie, słuchanie, zrozumienie, wiara i rozum. Religia cała, nie tylko spowiedź i komunia. Czyli bliżej roku 30, gdy nie było instytucji kościoła. Było spotkanie osobiste, osobowe i Dobra Nowina. Nie – czarna nowina o gender, LGBT, tęczach nowomodnych, wrogich politykach i mediach, o walce z kościołem... to wszystko jest też częścią naszego świata, ale nie Dobrej Nowiny, której chcemy słuchać w nieskończoność i nauczyć się WRESZCIE nią rozmawiać ze sobą i całym światem. I o miłosierdziu dawać adekwatne przykłady. Jeśli tego nie umiemy, to trzeba zmienić religię. Mówimy biskupom „dość”, bo w roku 30 n.e. też był trąd i okupanci w Jerozolimie.

Mówimy biskupom „dość”. Dlaczego ks. Lemański ma być dla nas zły i bardziej zły, bo dostał decyzję administracyjną i odwołanie mu się do Watykanu nie powiodło? Człowiek jest człowiek. Nie przeto mnie połaj... Kwiatów, Ty, nie chciej od kłosu...

Może ktoś być zły tylko dla i według instytucji? Ale może nie dla miłosierdzia. I nie, dla wielu z nas, uczniów i braci Jezusa. Chcemy, oprócz decyzji administracyjnych i prawa (wszech)mocnego, zobaczyć tę pierwszą i pierwotną twarz kościoła – miłosierdzie. Jeśli ich nie możemy zobaczyć łącznie, to zmieńmy religię. Przecież wierzący i niewierzący wszystkich kontynentów tęsknią/my – zupełnie niereligijnie - za światem osobowym, wspólnotowym, siostrzano-braterskim, nieinstytucjonalnym.

W tym miejscy trasy kolejowej i notowania na kolanie znalazłem odpowiedź. Przyszła sama, aż brwi lekko uniosłem, bo taka prosta. - Prawda się objawia także w badaniu na wizycie lekarskiej w gabinecie/laboratorium medycyny człowieka. To nią wychodzę mocny, z głową godnie podniesioną, z podniesioną godnością, z większą wiarą, nadzieją, miłością. I miłosierdziem?! A PRAWDA nas wyzwoli! Jeśli tego nie dają wspólnoty lokalne, religijne... to zmieńmy religię.

Po wyjściu z gabinetu, jak po każdym dobrym doświadczeniu, trzeba pisać natychmiast, zanim polska kołtuneria (nie znam innych), ale wiem, że gdzie indziej mówią 'plemię żmijowe', nas nie zatruje. Nie zaczadzi naszego samopoczucia, wraz z nim czucia świata całego i nie pozbawi wspaniałomyślnego miłosierdzia. W katolickiej Polsce, w katolickiej gminie, w katolickich w wielu procentach stowarzyszeniach i tzw. wspólnotach lokalnych. Można zaczadzieć milczeniem, które jest chore kompleksami, albo „bratersko-siostrzanym” i niemiłosiernym przemilczaniem. (Dlaczego wypominamy Niemcom, że milczeli w latach 30-tych?)

Mówiąc o złu w polskich kazaniach i listach, mówmy(?) zawsze precyzyjnie – w polskim katolickim społeczeństwie? narodzie? Polak-katolik??? - wolne żarty, mówię z obserwacji. Albo, to samo z odrobiną ironii - to także jest nim piszący te słowa krytyczne i miłosne zarazem, z niejaką znajomością rzeczy po 32 latach pracy jako katecheta. Nie rozstrzygnę jednoznacznie, jak jest, bo, jak dotąd, żaden biskup, ani inny kapłan, nie chciał podjąć tematu w rozmowie otwartej, w Internecie, w globalnej parafii.

Wysyłam czasem prośbę o akceptację na Facebooku do księży, którzy tam są, które zostają bez odpowiedzi. Mogą mnie przecież jako-tako poznać i sprawdzić. W wizytówkach na swoich profilach piszę prawdę o sobie, rodzinie, życiu... Nie proszę o przyjęcie do partii. Ani nie interesują mnie sprawy śmieciowe. Sprawy wiary i rozumu?? Po trzykroć TAK. Niby przymusu nie ma, ale niech spróbują wysłać podobną prośbę do mnie, tylko katechety, a nie wyobrażam sobie, żebym nie przyjął. W naszej siostrzano-bratersko-wspólnotowej religii? Może powinni zmienić religię i oni.
Kazania, katechezy, nawet spowiedzi i komunie nie pokryją nieobecności w świecie współczesnym i przemilczania BLIŹNICH i ich spraw.

Ostatnio wstrząsnęły mną pytania ze strony nowych znajomych na Fb, czy naprawdę ich chcę wśród swoich znajomych, bo jeden jest niewierzącym, a drugi gejem! Wstrząsnęło - bo doszło do mnie, że ich pytania są związane z postrzeganiem nas-kościoła katolickiego w Polsce. W obu przypadkach odpowiedziałem „a kimże ja jestem, żeby osądzać kogokolwiek i licencjonować przyjaciół”. Później znalazłem taką samą odpowiedź papieża Franciszka, na podobne pytania. Czy w Polsce, w kościele, tylko w papieżu mamy mieć powiernika i sprzymierzeńca?! A i tak miotają w naszą stronę (podobnie myślących, których jest coraz więcej, możemy się policzyć w Internecie) oskarżenie powszechne od Bugu do Odry, że „posługujemy się Franciszkiem”! Absurd zaślepionych lub bezmyślnych, bo kim mają się posługiwać katolicy?!

Postrzegają nas, masowych katolików, jako ludzi wsobnych, zamkniętych na innych, bezmyślnych, nie mających swojego zdania, ani woli i odwagi, by się podzielić jakimkolwiek myśleniem, bez zdolności do osądu spraw wspólnych, bez krytycyzmy wobec... Że być katolikiem, to potakiwać na niezrozumiałych kazaniach, listach, i wszystkiemu, co płynie ze strony „mundurowych” w sutannach :-)

Jeśli moje myślenie i pisanie nie podoba się moim współ-braciom (bez względu na tytuły i szarże), to niech mi to powiedzą. Nasza publiczna rozmowa mogłaby zapalić światełko nadziei nie tylko swoim, wśród których coraz więcej wzrusza ramionami, ale i innym, którzy mają do niego i do nas, i naszego myślenia wielkie prawo. Prawo prawdy? Prawo miłości? Prawo miłosierdzia? Prawo braterstwa? Prawo do rozmowy Dobrą Nowiną!

Dlaczego nie odpowiedział mi żaden brat-biskup, ani brat-dziekan, brat-proboszcz, brat-wikary, brat-diakon... Bo o tym się głośno nie mówi? Jeśli religia nie pozwala Wam mówić, rozmawiać o wspólnych, naszych sprawach, problemach, konfliktach – sięgając głębi i korzeni swojego myślenia (wiary i rozumu, i miłości intelektualnej, jak mówił JPII) – to szybko trzeba zmienić religię.
Brat-biskup nie musi mieć czasu na takie spotkanie, rozumiem. Ale może dać delegację każdemu dziekanowi i proboszczowi, by mnie zaprosili w jego imieniu, na herbatę lub kawę i serdeczną rozmowę po tych moich przeżytych 32 latach. Przyjąłbym taką rozmowę, jak rozmowę z biskupem (nawet jak z episkopatem :-)).
Nadmienię natychmiast, że ja bez tego przeżyję, ale nowe pokolenie niekoniecznie. W tak rozdartym kościele (polskim?) - słów i czynów.

Trzeba zmienić religię, nie wiarę, ani rozum (50 lat po Soborze).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz