czwartek, 27 marca 2014

Istota! - potem obyczaje


Życie pędzi. Napędza. Pomimo wszystko :-)

Dzisiaj ponad wody trupie wzbił mnie
filmik na vimeo, dany przez Syna Jana, ojcu Józefowi. Serdeczności i refleksje ojca Johna, biskupa Paisley. "DOBRY WIECZÓR" zaczął, potwierdzając Nowa Erę w kościele.

Niech więc nie uczą nas (w Polsce?) ludzie w sutannach jak mowic (myslec, uczyc, bawic się itd. - jesteśmy siostrami-bracmi-współobywatelami tego świata, lepiej jest rozmawiac niz pouczac i kontrolowac). Niech z uśmiechem odpowiadają na nasze serdeczne "Dzień dobry". Ani "proszę księdza", ani "Niech będzie pochwalony" nie wyznaczają katolickości. Owszem, znajmy, rozumiejmy, recytujmy Norwida, ale... zawsze "Wiarą i rozumem". W pocie swego czoła... nie "lekkich" obyczajów.



PS.
Miałem sen. Był w nim papież milczący w modlitwie, Madej medytujący nad puszką z komunikantami, tyłem do tabernakulum, z turkmeńską czapką na czole, jakieś zgromadzenie biskupów w czarnych sutannach i jeden, który się nie zmieścił w sali, przysiadł na ławce w przedpokoju, dosiadłęm się, zagadnąłem jak brata, czy - choc byc może wszyscy księża chcieliby byc biskupami - to trudniej to "byc" przyjąc świadomie, niż zwykłe święcenia? Co on czuł wtedy. Zamyślił się z pełnym zrozumieniem.



środa, 26 marca 2014

Konkurs - Wszechświat - dwie gminy - następne pokolenia



Prowadzę niemy dialog (jednostronny) z moim kościołem parafialno-dekanalno-diecezjalnym. Oni są niemi. To przykry epizod w moim/naszym życiu. Od pokoleń jesteśmy żywą i aktywną cząstką naszego kościoła, a to znaczy także, że w zażyłych stosunkach z księżmi (ludźmi w sutannach). Tak było 150 lat, teraz zgrzyta. Nie wiemy dlaczego. Druga strona nabrała wody w usta. Nie tylko sami milczą, ale oczekują również milczenia ode mnie?! Brak dialogu społecznego między katolikami (w sutannach i bez) jest "dogmatem", standardem, na tym skrawku Polski?! Abdykują ze współczesnego świata?
Są nieprzenikliwą ścianą milczenia. Ale, owszem, odczywalnego dystansu (niechęci? wrogości?).

Życie jednak nie śpi. Toczy się, jakby nigdy nic, jakby ich niebyło? w naszym życiu publicznym, społecznym, kulturalnym. Oni są pewnie zszokowani, że można tak z nimi rozmawiac (oczekiwac), mimo ich niemności, milczenia, zdystansowania się, zamknięcia... 

Nie rozumiem, nie chcę takiego kościoła i religii, aspołecznych, bezlitosnych wobec swoich członków, (nawet katechetów)... ni papieski, ni Franciszkow...

Nie mogę zapomniec, może nie tylko ja?, że w I Kadencji księża (ze wszystkich okolicznych parafii, na czele z dziekanem), nauczyciele i wójt stanowili zaczątek nowych czasów, Nowej Ery, na naszym terenie. A w późniejszych latach sisotrzano-bratnia wspólnota szkoły i parafii była potężną siłą przemian mentalności, ne tylko w narodowych ramach. NIE ZAPOMNĘ DOBRA. Gdybym zapomniał Cię nasze nowe Jeruzalem... Jakiś późny wnuk się upomni. To nie może przeminąc i zmarniec w niechęciach, podziałach, wrogościach, czyichś planach wyborczych... Bo zbyt jest wielkie!

Koło Studentów Teologii KUL zorganizowało sesję na temat, który mnie męczy i boli od dawna - DLACZEGO NASZ KOŚCIÓŁ (nasz od samego dołu, nie hierarchii, agend, stowarzyszeń odgórnych.... mediów tzw. katolickich) JEST NIEMY?

Jeden z referatów ma taki właśnie tytuł: "Blog katolika jako miejsce dawania świadectwa wiary i dialogu ze światem".
Czy ktoś chciałby (mógłby, dostał pozwolenie) rozmawiać ze mną o tym publicznie w moim kościele parafialno-dekanalno-diecezjalnym? No i na wszystkie pozostałe tematy wymienione na plakacie!!!!??? 
Dlaczego nie ma żadnego komentarza księży parafialno-dekanalno-diecezjalnych? Czy jestem dla nich potępiony? Bo, że odrzucony, to widac. Piszę list/apel do księży, szczególnie mojego kościoła parafialno-dekanalno-diecezjalnego. O...!!! Może kiedyś odpowie, ale chyba tylko, aż... papież Franciszek Jesteśmy inną Polską, innym kościołem, innym światem

A świat pędzi jak szalony. Rozszerza się Wszechświat. Zamykanie się, odcinanie, intencjonalna ślepota, głuchota... jest infantylizmem, ignorancją, wstecznictwem... długo można wyliczac.

Wczoraj także zachwyciłem się filmikiem o Kosmosie. Podróżą do krańców czasu i przestrzeni. Podzieliłem się refleksją na Fb:
- "
Kiedyś wpisałem dwa zdania - "Dotknięcie prawdy, muśnięcie jej - jest wielkie, głębokie, szerokie... jak wszechświat. Tak na oko 14 mld lat (razy światło)".

Dzisiaj rozwinę - żyliśmy od Kopernika do dziś, jego przewrotem. Geocentryzm, Heliocentryzm... Ale dzisiaj? to za mało. Kosmocentryzm? od czasu podróży, badań, sond, Voyagera 1, Teleskopu Hubble'a...

Poznajemy coraz więcej danych na temat
wielkości i czasu Kosmosu. Ewolucja gwiazd (materii kosmicznej) wnosi coś do... naszej samoświadomości. Składowych naszego uduchowionego ciała, lub ucieleśnionego ducha.

Czy podróżując ku granicom widzialnego wszechświata cofamy się w czasie, poznając to, co było bliżej Początku? A co o przyszłości?...

Nie można uczyć w szkołach podstawowych, gimnazjach, liceach itd. tak, jak przed Voyagerem 1, Teleskopem Hubble'a itd. Bo to nie tyle zacofanie, co wstyd? hańba i szkodnictwo :-(


I tak gadam sobie do obrazu, w gminie i parafii Strachówka. W polskim systemie oświaty. W polskiej katechezie. Po patriotycznym zrywie roku 1980/81 i Solidarności  z 3 Maja 1981, po czterech latach wójtowania, po 33 latach katechizowania, po Socratesie-Comeniusie, po 13 latach Rzeczpospolitej Norwidowskiej, która zadziwiła "świat" i wkorzeniła się już na stałe w życie wspólnoty lokalnej, powiatowej, wojewódzkiej, za którą wójtom i dyrektorom dają medale... po latach pisania do Łacznika Mazowieckiego i w Internecie...
Wodzowie lokalni, liderzy, wójt, radna-prezeska (i nauczycielka RzN mająca pełne prawo czuc się jej cząstką i korzystac w pełni z całego tego dobra wspólnego) ich stronnictwa (elektorat), nawet ksiądz proboszcz, uważają mnie za niszczyciela, przeszkodę w ich światłych planach, którego należy się bac, bo tak mówił przez 16 lat byly wójt Kazimierz. Jego mistrzowska propaganda! Ale i tak uważam w 2014 za wstyd, za wstydliwe bardzo powtarzanie jego tez przez wspólczesnych wodzów i liderów. Tamtem wójt miał 16 lat absolutnej władzy, w której prawda nie miała nic do powiedzeni i się liczyła tyle, co zeszłoroczny śnieg. Ja nie miałem mocy żadnej, ani razu nawet nie byłem zaproszony na jakieś gminne konsultacje, rozmowę z moim następcą.
Zdarzył sie natomiast taki "demokratyczny" epizod, że przez rok wójt lekceważył prawa obywatela do zgłoszenia sie do konkursu na dyrektora szkoły. Nagrywał nawet Kuratora Mazowieckiego, by go szantażowac, chwalił sie tym. ALE TO MNIE PODOBNO SIĘ BOJĄ. BOJA SIĘ NAWET ZE MNĄ ROZMAWIAC. Powtarzają to jak mantrę, obowiązującą w naszym życiu publicznym! Mówi tak Wójt, radna i ksiądz (może mam jakieś moce, o których nie wiem? może mogę im w czyms zaszkodzic realnie? - pytac nadaremno, nikt z nich nie odpowie, najwyżej jeszcze bardziej się zjednoczą, przeciwko kilku myślom, co nienowe).

Nie zgadzają się z moją narracją? Mają inną? Spotkajmy się, rozmawiajmy publicznie? Dla dobra wspólnego, całej tzw. wspólnoty lokalnej. W przeciwnym razie ciemnośc i podziały będą  coraz większe. Wierzę w świat jawności. Przejrzystości. Szczerości. Nikt nie wymyślił lepszej metody (lekarstwa) na podziały i konflikty, jak dialog!

Ciemnośc rośnie. Dzisiaj 26 marca odbywa się w Zespole Szkół w Strachówce Konkurs Wiedzy O Cyprianie Norwidzie i Rzeczpospolitej Norwidowskiej. Z wielką pracą organizacyjną, w wielkiej obsadzie powiatowej, nowej generacji Polaków, z bardzo godnymi goścmi z zewnątrz. Czy to jest chluba tylko szkoły? Czy całej gminy? parafii?

Trudne pytania dla wspomnianych wyżej wodzów, liderów, stronnictw... (ich elektoratu).
Niechęc (skrywana? widoczna np. w demonstracyjnych absencjach) tamtych i jawne działania dążą do stworzenia dwóch rzeczywistości w ramach jednej tzw. wspólnoty lokalnej. I oto na naszych oczach funkcjonują dwie gminno-parafialne rzeczywistości:



 
1) ta nawiązująca do przeszłości, prawie do zarania dziejów, która przeżyła wszystkie trudne chwile w polskiej historii, w duchu wolności, symbolicznie objawiona 3 Maja 1981 w Solidarności RI (która powstała z ogromnym udziałem Kardynała Prymasa Tysiąclecia Wyszyńskiego)
2) nienazwana, jawnie działająca od początku obecnej kadencji samorządowej i bazująca w wielkiej mierze na 16/20-letniej propagandzie byłego wójta, dystansująca się od Szkoły i rzeczywistości Rzeczpospolitej Norwidowskiej, będąc posłuszną propagandzie wójta Kazimierza (bo na niej można zbudowac karierę!!).

Ta pierwsza jawnie nawiązuje też do nauki soborowej. Do kadencji w dziejach świata - pontyfikatu w kościele rzymskim - Jana Pawła II. Słabo ją znają mieszkańcy, nawet w kościele, trudno im zobaczyc cos spoza obrazu namalowanego przez wójta Kazimierza.

Chwała i zawstydzenie chodzą dzisiaj naszymi ulicami. Co wybieramy? To znaczy, co, kto wybiera?

PS.
Byłem przez chwilę w szkole naszej małej i wielkiej Rzeczpospolitej w te dni, dano mi małe zadanie. Dlaczego chwilę? Rozerwany na strzępy przez napięcia dwóch gminnych światów (dwóch Ojczyzn? Kościołów?) nie mogę byc dłużej. Jako kto? Byt nieistniejący w dzisiejszej gminie i kościele parafialno-dekanalno-diecezjalnym! Ten, którego się boją jacyś anonimowi mieszkańcy? Których zastraszam? Niszczę? Ci milczący, "bojący się", nieprawdziwi jak propaganda, której zawierzyli? Którzy TĘ odznaczoną Krzyżem Zasługi DyrKa chcieliby na taczce wywozic ze wsi? TEN FAŁSZ I NIENAWIŚC CHODZI UŚMIECHNIĘTA NASZYMI ULICAMI, KORYTARZAMI, SALAMI KONFERENCYJNYMI, ŚWIETLICAMI WIEJSKIMI I O ZGROZO MIEJSCAMI KULTU.


Mam byc w 2014 tym, który jest ciągle "siewcą nienawiści"? "wrogiem dzieci komunijnych i rocznicowych"? itd., bo przecież nikt nie odwołał, nie odniósł się do publicznych pomówień, ba! niektóre decyzje, fakty, jakby potwierdziły tę wersję!
Więc jestem "dobry", kiedy czytam Norwida, ale zły, kiedy jako mieszkaniec, Polak, parafianin, katecheta dzielę się swoim myśleniem przez całe życie? Zły - nagle, od kiedy? - kiedy uczy religii? zły, kiedy wzywa do debaty publicznej nad naszą zbiorową pamięcią i tożsamością? Zły kiedy chce upamiętniac, świętowac wielkie rocznice? XXX Solidarności, XXV Polskiej Wolności formalnej?
Wszystko się we mnie wzdraga nad legitymizowaniem takiego podzielonego, zafałszowanego świata, gminy, parafii, Polski, religii... Wybaczcie. Wybaczam i proszę o wybaczenie - ale nie mogę. Te toksyny bez słowa wypowiedzianego w szczerym, i cóż, że pewnie trudnym, dialogu rozpuścic się nie da.

Co miałbym powiedziec w rozmowach z ludźmi życzliwymi z dalsza? Jak odpowiedziec na szczere pytania: co słychac? jak leci? jakie masz dalsze plany??? to ty jeszcze żyjesz?!

Druga gmina też pozostała w domach. Żona za to kupiła mi na tę wielką dzisiejszą 26 marca 2014 okazję nowe spodnie i białą koszulę, kazała założyc. Koleżankom nauczycielkom organizatorkom i żonie DyrKa - dziękuję z serca! Nigdy dośc! Myślę, że mogę podziekowac Wam także w imieniu naszych następnych pokoleń, w rodzinach, gminie, Polsce, Kościele, kulturze, świecie...!

PS.
Zdjęcie z tej strony !!


wtorek, 25 marca 2014

Biskup Keenan, kościół i my


Dam tu, to, co dałem na Facebooku, skąd wszystsko przepada jak ślad na wodzie. Tu, w Osobnym świecie, łatwiej dostępny pamięci i tożsamości.

GREAT STORY!


Zwyczajny niezwyczajny film. Zwyczajny niezwyczajny biskup. Nowy biskup Kościoła Jezusowego, Soborowego, Franciszkowego. Skoro Soborowy, to oczywiście także Janowy-Pawłowy. Nb. piękne liturgiczno-wspólnotowe zdjęcie diakona Keenana z JPII.

Strange! Ta historia stała się cząstka naszej historii rodzinnej. Przez Syna (John-Sona )który w bezpiecznym miejscu kaplicy akademickiej w Glasgow znalazł się pod "skrzydłami" ks. Johna.
Jak Ci dziękować, że dajesz tak wiele. Także znaków Twojej Obecności i działania (w świecie bardzo nam współczesnym). Jan-Maria wręczył kwiaty biskupowi nominatowi także od nas, rodziców ze starego domu w Ogrodzie, gmina Strachówka, u Matki Bożej Annopolskiej.
Nikt nie zna ojca, tylko syn, i nikt nie zna syna, tylko ojciec. Teraz także my, ojciec i matka John-Sona nazywamy ojca Johna biskupa Paisley naszym ojcem!!

PS.
Warto dotrwać (przewinąć) do historii krzyża i pierścienia biskupiego biskupa Keenana!

piątek, 14 marca 2014

Rachunki sumienia 2014



Dostałem zadanie. Samo przyszło. W dużym stopniu z mediów. Na kilku profilach Facebookowych znajomych wpisałem komentarze, bo ich właścicieli wpisali ważne dla mnie sprawy. Oni zaangażowani, ja zaangażowany... w kościół. Wieczorem wysłuchałem audycji w radio Wa-wa Praga, do której zostałem zaproszony fejsbukowo. Słuchałem, komentowałem, też byłem zaproszony, jako anonimowy słuchacz, do zabierania głosu. Dzisiaj znalazłem odpowiedź. Ja imiennie, on imiennie, znamy się ho, ho, ho.

W trakcie odpowiadanie przeze mnie jemu dostałem znak, że jeszcze ktoś z kręgu pytań i odpowiedzi, dialogu ze światem całym (jak w koronce do Miłosierdzia) jest z nami. Była to wypowiedź nieznajomego do znajomego wpisu o rekolekcjach udanych, w Szczecinie, w dominikańskiej rodzinie zakonnej. W tym kręgu wszystko się łączy, dopowiada, otwiera na dobro, gdzieś obok, w nas... i „świata całego”. Contemplata aliis tradere.

Dotarła do mnie wypowiedź nieznajomego, bliska mi przez kilka odniesień, natychmiast wysłałem prośbę o akceptację (i mnie) na jego koncie, w gronie znajomych. Zaraz odpowiedział. Znalazłem u niego inny ważny post-udostępnienie o księdzu Czechu Haliku, dostał Templetona. Jestem/śmy prowadzeni krok za krokiem, od osoby do osoby, dzień i noc, za nocą i dniem. Drogą-prawdą-życiem, wspólnymi wartościami. Dajmy się prowadzić. Nie ma mnie, Ciebie, ich, Jego bez znaków, języka, myślenia... Nie ma wiary bez myślenia (św. Augustyn). Tak się przejąłem tym zdaniem, że wypisywałem je przez 32 i pół roku na tablicach katechetycznych Legionowa i Strachówki (wierszyk zaś z pierwszej katechezy opublikowali nawet w pierwszym numerze pallotyńskiej „Królowej Apostołów”). Zostałem powołany do służby, nie chwalby :)

Wszystko powyższe jest tylko wprowadzeniem. I wytłumaczeniem metody. Teraz poszukam i wkleję swoich wypowiedzi z wczoraj i dzisiejszego poranka. W praktyce wyszło od 11 marca. One mówią same. Układają się w całość (i są kontynuacją przerwanej katechezy szkolnej, w necie):

1) Zapraszam do lektury jutrzejszego Tygodnika Powszechnego. W nim m.in. ROK Z FRANCISZKIEM; WYWY IAD Z PAPIEZEM I KOMENTARZE KS. ADAMA BONIECKIEGO, ANDREI TORNIELLEGO I MARKA ZAJACA.

W Tygodniku także mój [o. Kasper Mariusz Kaproń, OFM] list opisujący sytuację w mojej małej Urubichá. Zapraszam także do przeżycia Wideorekolekcji wielkopostnych z Boliwii. Tutaj ...


2) Kardynał Walter Kasper: "Każdy grzech może zostać przebaczony. Niewyobrażalne jest to, by człowiek mógł wpaść w czarną dziurę, z której Bóg nie mógłby go wyciągnąć (...) Kościół nie może nigdy osądzać tak, jakby miał gilotynę, lecz musi zawsze pozostawić otwarte drzwi przed miłosierdziem, drogę wyjścia, która pozwoli każdemu zacząć od nowa".

3) Poznaj nas, misjonarzy pracujących w Boliwii. Film z 2011 r. i trochę się zmieniło, lecz więź budująca naszą współnotę jest jak zawsze silna. 

4) "Don't forget to say thank you to the teachers who pushed you to question, create, and experiment." Wiele jest stron pobudzających do myśłenia, wdzięczności, otwartości na...

5) Post-zdjęcie-grafika o myślących, więc często niedopasowanych, szalonych itd. z komentarzem RM Rilke pod spodem, którego myślą można porozumiewać się z ludżmi, sisostrami, braćmi „i świata całego”
.... Ja wypatruję drzewom drogę burz...

6) Czy po dzisiejszych obradach (wyborze) KEP westchniemy z radością, czy stękniemy, "o rany". Czy będzie franciszkowy? Czy też przeciwnie, będzie z tych, którzy wmawiają nam, że "posługujemy się papieżem" ??? Zasłyszane - wybiorą dionozaura, czy orła?... zawszeć jakoś to brzmi "przewodniczący", a i ton może nadawać, w obradach, uroczystościach, skojarzeniach...

7) Nie można patrzeć księdza (jednym) okiem na świat. Przywróćmy jedność świata (Templetony!). Księdzu trzeba tłumaczyć świat. Raczej. Zwłaszcza takim, jak ksiądz Oko (przepraszam za kalambury)?! Pomimo profesury?! (samo się rymuje). 
Katechizując przez 33 lata wiedziałem, że katechezy Bóg prowadzi. Bo jest obecny na sali podczas lekcji-katechezy od zawsze i od pierwszego długiego spojrzenia na krzyż. W modlitwie „która może spłynie z krzyża, ze ścian, z portretu papieża...”. Podręczniki to tylko gadżety, bywają pomocne, tak jak i ekran już dzisiaj zamiast tablic, rzutnik, komputer, Internet... Życie-prawda-droga, nie teorie i programy zza biurek w najlepszej wierze wyprodukowane w innych czasach i okolicznościach.
Mój sezon trwa już ok 60 lat! A biorąc pod uwagę łańcuch pokoleń ponad 160... Nikt nie żyje i nie umiera dla siebie. Ale jeśli tzw wspólnoty parafialne i lokalne nie będą szukać rozumienia wspólnotowości (korzystając z Soboru Watykańskiego II i wyrosłych na nim encyklik społecznych Jana Pawła II), to kto wie, czy taka postawa będzie zrozumiała dla nowego pokolenia.
Złości mnie, że można mówić o pobożnej ignorancji kulturowej w polskim kościele, i to nie względem wielkich osiągnięć nauki i sztuki, ale dokumentów kościelnych sensu stricto i różnorodnej twórczości świętego Rodaka. Czym jest mój kościół parafialno-dekanalno-diecezjalny, skoro nie można w nim rozmawiać o fundamentach?! Kim oni są? Za kogo się uważają? W jakim świecie żyją? W jaki świat nas (owce) chcą prowadzić? Nie pachnąc owcami??!!

8) Na przewodniczącego episkopatu wybrano dziś kard. Reinharda Marxa, jednego z ośmiu członków grupy doradczej papieża Franciszka. Oczywiście episkopatu Niemiec (o. Biskup) :-)

9) I've just come back from a reception organised by the Apostolic Nunciature in Brussels for the occasion of the first anniversary of Jorge Bergoglio becoming the Pope. I'm pretty sure I shook hands with members of Belgian aristocracy” - napisał Pierwszy Stypendysta Diecezji Warszawsko-Praskiej  

10) "Biskupi mówili o ewangelizacji, o tym, co najważniejsze: o głoszeniu najprostszych prawd Ewangelii, o tym, jakie to ma przełożenie na podmiotowość i otwartość księży, na świeckich w Kościele, na ich upodmiotowienie." (biskup Ryś)
Głoszę to samo, jako zwyczajny wierzący Polak, jako katecheta... czekam, proszę, błagam, upominam się... w swoim kościele parafialno-dekanalno-diecezjalnym. Nadaremno. Nadaremno. Nadaremno. Pęknięcie poszerza się :-(

A co do wiarygodności biskupiej mowy - uwierzę, gdy dyskusje między nimi o naszych wspólnych sprawach staną się publicznie dostępne! 

11) A tutaj odważyłem się dyskutować z jednym z moich ulubionych świętych Janem Vianneyem, św. Proboszczem z Ars, i to o kapłaństwie! On - "Gdybyśmy dobrze zrozumieli czym jest ksiądz na ziemi, umarlibyśmy: nie z przerażenia, lecz z miłości... Bez kapłana śmierć i męka Naszego Pana nie służyłaby do niczego. To ksiądz kontynuuje na ziemi dzieło zbawienia…"

Ja - "Dziwne zdanie. Lubię tego świętego, ale... Święci są potrzebni, potrzebnym znakeim, ale tylko znakiem. Do głębszej dyskusji trzeba uwzględnić teksty Soboru nt. plus różne listy św. JPII. Wiara i Rozum, nigdy oddzielone... Czy nie jest to sens sakramentów? Bo chyba (przecież) nie osobowości, te są przeróżne, bywają przedziwne, także takie, nie do zaakceptowania!... Nie znam uzasadnienia dla rankingu sakramentów, prócz tego, że Chrzest "otwiera" wszystkie pozostałe, równorzędne?!... Zdanie św. Jana-Marii Vianneya śiwietnie uzasadnia za to podział Kościoła na "Oni" i "my". Wielu księży jest zafiksowanych na tym punkcie, i nie przystąp do nich (bez kija  Zamknięte plebanie i pałace biskupie są symbolem. Realizm, postawa miłości intelektualnej poznającej to, co jest istotą rzeczy: świata, człowieka, Boga... A propos - nasz najstarszy syn ma Jan-Maria i obchodzi imieniny na Vianneya. Więc niech nikt mnie nie uczy, gdzie moja Ojczyzna...

12) "Słowa papieża Franciszka (Evangelii Gaudium), z którym konfrontowaliśmy się dziś w ramach dnia skupienia, które poprowadził dla naszej wspólnoty szczecińskiej rektor seminarium w Szczecinie - ks. Piotr Gałas (na marginesie bardzo skromny, dobry, ludzki i Boży człowiek... bardzo franciszkowy): "Istnieje konkretny sposób wsłuchiwania się w to, co Pan chce nam powiedzieć w swoim Słowie i otwarcia się, by nas przemienił Jego Duch. Chodzi o to, co nazywamy «lectio divina». Polega ono na czytaniu Słowa Bożego w chwilach modlitwy, by ono nas oświeciło i odnowiło. To modlitewne czytanie Biblii nie jest odseparowane od studium, jakie podejmuje kaznodzieja, by odnaleźć centralne przesłanie tekstu. Wręcz przeciwnie, powinien od tego zacząć, by zrozumieć, co mówi to samo przesłanie jego życiu. Czytanie duchowe tekstu ma za punkt wyjścia jego znaczenie dosłowne. W przeciwnym wypadku łatwo byłoby wyczytywać z tekstu to, co wygodne, co służy potwierdzeniu własnych decyzji, co przystosowuje się do naszych schematów myślowych. Oznaczałoby to w końcu posługiwanie się czymś świętym dla własnej korzyści i przekazywanie takiego zamętu Ludowi Bożemu. Nie można nigdy zapominać, że czasem «sam [...] szatan podaje się za anioła światłości»(to u ojca Biskupa) 
– mój komentarz - "Istnieje konkretny sposób wsłuchiwania się w to, co Pan chce nam powiedzieć w swoim Słowie i otwarcia się, by nas przemienił Jego Duch...". Czy można mówić o specjalizacji? Że Wy bardziej w medytacji słowa, któremu z racji drogi życia i jej powinności, przeznaczacie więcej czasu, a my w mowie faktów, które obficiej(?) nas roszą też z racji drogi życia i jej powinności ?”

13) Dziękuję za zaproszenie do słuchania audycji „3 Anioły” (dokładam od siebie i kultury bardzo światowej czwartego, u Rainera-Marii Rilkego)... Dostałem zaproszenie. Więc dzielę się i polecam dalej, znajomym. Prowadzący jest prawie sąsiadem z sąsiedniej wsi sławnych Trawy! (był i może będzie na emeryturze). Gość Marek Górski też brzmi znajomo, zobaczy się, czy to ten sam… Wszedłem chętnie w dialog, wpisałem na stronie "Trzech Aniołów" (z moim czwartym):
- „Słucham, ale ciężka jest Wasza mowa. O tym pokrywaniu krwią Jezusa itp. Jakaś ekstremalna antropologia. Modlitwa? Tak. Ale w świetle wiary i rozumu. Bardziej. Mniej ciężka. Ja bardziej z tych, którzy reagują jak koń artyleryjski... na "modlitwa prostoty, odpocznienia, myślna itd." O tym da się mówić mniej ciężarnym językiem! Marki moje Marki :-) 
Słucham dalej. Nie przepadam za językiem "dewocyjnym"(?) (nie od „bezmyślnego” stosunku do praktyk religijnych, ale od praktykowania „wyznaniowości”). Nie deprecjonuję, ale wolę bardziej styl "życie-prawda-droga", czyli realizm first. Całe życie jest wielką mową dobra, piękna, prawdy. Życie first. Normalność, naturalność, wyznaniowość jest wtórna. Coś w duchu "Człowiek jest drogą Kościoła", nie odwrotnie. Nie martw się człowieku swoją pobożnością, "martw się" swoją drogą życia i prawdy. Nie ma wiary bez myślenia - coś w tym stylu. Daj(my) się prowadzić. Nie-ja-Ty-Bóg-Miłość-Pokój-Dobro..."
- a w odpowiedzi na odpowiedź administratora (ks. Marka?) dopisałem - „Dobrze trawię wszystkie formy, formuły (przed chwilą kliknąłem "bezprawnej" spowiedzi na Plantach)... które bywają napotykane życiem-prawdą-drogą, wiarą i rozumem, myśleniem... Fakt, dystansuję się, gdy zamykają się w sobie, lub tracą wyczucie, że otoczenie nie rozumie. Na przykład częste rozmowy nauczycieli, pedagogów z kimś spoza, dla kogo edukacyjny język jest tylko slangiem. Mam i tę skazę. W zagranicznym gronie źle się czułem, gdy ktoś wciągał mnie w obfitą mowę polską, nie zważając na nierozumiejące grono obok. Nie chciałbym z tego robić zarzutu innym, sprawa wyczucia(?), wychowania(?), edukacji (napotkanych Mistrzów)... nie mam prawa zarzucać. W końcu radio ma znacznik "medium katolickie". Ale płynąc na szersze wody, moją ideą fix jest życie-prawda-droga jako propozycja jedności, dla każdego. Kościół wspólnota otwarta, uczestnicząca, bez nadmiernego zaznaczania strojem, językiem, zachowaniem, zwyczajem... swojej inności od pozostałego rodzaju ludzkiego. Franciszkowym? Wczoraj na kilku kontach Fb (pobożnych) doszedł do głosu ten spór(?), inność(?), trend, może siądę i pozbieram je? dla usprawiedliwienia (się)” i otwarcia szerokiego na (rozmowę w) parafię, dekanat, diecezję, Kościół Powszechny Jeden i Uniwersalnie (powołany do...) Święty.

14) "W jakiej duchowości był Pan wychowany? - Moją duchowość ukształtowała wiara bez klerykalizmu i parafiańszczyzny. Tego nigdy nie doznałem. Było odwrotnie. Gdy zdarzyło się, że moja matka weszła w konflikt z proboszczem, a ten odebrał jej miejsce w kościelnej ławce, mama nie miała zamiaru ustąpić. Powiedziała, że chodzi do Boga, nie księdza. Podobną sytuację pamiętam z kolędy. Ksiądz w Smolicach, bo tak nazywa się miejscowość, w której się wychowywałem, zachorował, przyszedł zakonnik z miasteczka i zaczął mamie wypominać grzechy, z których dawno się wyspowiadała. Mama spytała, czy tak ma wyglądać duszpasterska wizyta? Że może by spytał, czy ma co dać dzieciom jeść. Gdy ksiądz się nie zamknął, mama zerwała się z krzesła, po czym - uważasz pan - złapała za święte chałaty i wypchnęła za drzwi, pomagając sobie kolanem. Hola, hola, świątobliwy głuptasie - by przywołać biskupa Krasickiego - są granice! Są sprawy między mną a Bogiem - i tobie nic do tego. Nie zapominaj, jesteś tylko Bożym sługą!..." 
- w komentarzu opisałem mój przypadek: "może by spytał, czy ma co dać dzieciom jeść"!! Miałem taką spowiedź! W 2005. Podczas wizyty nauczycieli z 4 krajów, Socrates-Comenius ich nam sprowadził. Byliśmy w Warszawie, na koniec po Powstaniu Warszawskim itd. puściliśmy ich samych na Stary Rynek, by se odetchnęli od ciężarów historii, martyrologii.. My też sobie odetchnęliśmy. Weszliśmy z DyrKa do Dominikanów na Freta, podszedłem do konfesjonału. Dialog początkowy, kto, co... grzechów plik. A on - "- jak sobie dajesz/dajecie radę materialne?" Targnęło mną do szpiku bytu osobowo-rodzinnego. Po paru minutach On - co Cię tak wzięło? - Bo pierwszy raz ktoś (spowiednik) spytał tak trzeźwo, realistycznie, życiowo. - ja, z przerwami. - On - bo nigdy u mnie (jeszcze) nie byłeś! Kazał napisać, dać namiary, być w kontakcie. SĄ i tacy! Ratują Kościół!” 

15) Najbardziej przykuło moją uwagę: "psychoterapeuta alkoholików i narkomanów"... Udostępniajmy! Czech i Polak dwa bratanki na polu teologii bez kompleksów w dialogu z nauką i światem! Laureaci Nagrody Templetona!...   

16) A tutaj jestem w dialogu z parafią - niestety nie moją - która nie boi się świata i ludzi. Świata ludzkiej wolności. - Oni (administrator, kiedy nie może ksiądz, są „cywile”, którzy mogą pełnić tę funkcję we wspólnocie kościoła) - „nie jest częste, by Bóg mówił o sobie wychodząc od człowieka, od jego kondycji. Tym razem tak właśnie to wygląda: Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec wasz, który jest w niebie, da to, co dobre, tym, którzy Go proszą.

Pierwsza rzecz: wyobraź sobie osobę dla Ciebie zawsze dobrą. Przyjaciela, rodzica czy współmałżonka - pewnie i to już będzie wyidealizowany obraz, jednak możliwy do spełnienia. Bóg jest większy. Jeśli coś daje, tylko to co jest dla nas dobre. Nawet wtedy, gdy na pierwszy rzut oka nie jesteśmy w stanie tego zauważyć.

Jeśli zaś tak, powalczyć warto o Jego chwałę w ten sposób, by każdą napotkaną osobę tym dobrem obdarzać. Nie dlatego, że jest dla nas dobrą, lecz dlatego, że taki dla nas jest Bóg. To Nowy Testament. A Stary? Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie!”
- ja, udostępniając tę bratnią mi parafię „Skoro Bóg "wychodząc od człowieka" prowadzi ku lepszemu poznaniu Siebie! Wcielenie także przemawia za taką metodologią. można. A dla nas - człowieka, ludzi - nie ma właściwie innego/lepszego wyjścia! Któż bowiem może powiedzieć o sobie, że tak jest zjednoczony z Bogiem, że będzie zaczynał od Niego patrzenie na świat... Dopiero po wielu doświadczeniach utarła się moja mantra "nie-ja-Ty... itd". 

17) W rocznicę wyboru papieża Franciszka przypominamy, jak na naszych łamach opowiadał o kardynale Bergoglio jego najbliższy współpracownik z Buenos Aires, abp Victor Manuel Fernandez:

"Zawsze był bardzo blisko ludzi i nigdy nie był 'księciem'. W tych ostatnich kilku latach, kiedy zbliżał się do 75. roku życia i gdy przekroczył już wiek emerytalny, po prostu wycofywał się, wolał pozostawać w cieniu. Ponadto trzeba wspomnieć o ostrej krytyce, jaka go spotykała ze strony środowisk konserwatywnych. Myślę, że to go bardzo niepokoiło. Obecnie, wraz z powierzoną mu nową funkcją i z nowym charyzmatem Ducha Świętego, może swobodnie i bez lęków być w pełni sobą, dać innym z siebie to, co jest w nim najlepsze i najpiękniejsze. Wróciły do niego z nową siłą entuzjazm i energia". - ja, komentując „Wielu z nas, wypowiadających się o sprawach kościołą (także "posługując się papieżem") także jest poddanych "krytyce, jaka go spotykała ze strony środowisk konserwatywnych" !!” Tutaj 

18) Czy można religijność (a raczej człowieka wierzącego) zawęzić do życia modlitewnego, sakramentalnego, pomijając sprawy, którymi żyje nasz dzisiejszy kościół? O czym dyskutuje się w Watykanie? Czym żyje prasa, np. tymi wyborami w KEP! Kim my jesteśmy? W co ubraliśmy wiarę i rozum żyjąc realnie konkretni ciałem uduchowionym, duchem ucieleśnionym w świecie współczesnym 2014? w Strachówce, Jadowie, Legionowie, Łochowie, Tłuszczu, Wołominie, Mińsku itd.itd. Nagroda Templetona, czyli punktem odniesienia dla mnie jest życie. Droga-Prawda-Życie. Nie – zawsze mająca tendencje do abstrakcyjności, religia. Nie chcę przy okazji tego posta (publikacji) dotknąć innych. NIKOGO! Choć znam popędliwość swojej mowy i języka. Raczej chce namówić ich „wszystkich”, do odwagi, ponad bojaźń swoich przełożonych, otoczenia, środowiska... itd. i by mi wytknęli braki w myśleniu. Bójmy się tylko Boga i wieczności. 

PS.1 
Oto – powyżej – są tezy moich niewygłoszonych prelekcji, wykładów, katechez... Na szczęście nie wstrzymuję ręki na klawiaturze. Dzięki Internetowi jesteśmy bardziej na bieżąco z naszym kościołęm, niż nasze kościoły parafialno-dekanalno-diecezjalne. TO SIĘ NIE DA DŁUGO UKRYĆ! KOCHANI PASTERZE NIE PACHNĄCY OWCAMI... Myśleć-rozmawiać-budować... innymi słowami to samo „widzieć, osądzić, działać”
, bo: "stanowisko ucznia i misjonarza nie jest stanowiskiem w centrum, lecz na peryferiach: żyje dążeniem ku peryferiom... w tym tych wieczności w spotkaniu z Jezusem Chrystusem. W ewangelicznym przepowiadaniu mówienie o „peryferiach egzystencjalnych” wyrywa z centrum i zazwyczaj obawiamy się wyjścia z centrum. Uczeń i misjonarz jest „zdecentralizowany”: centrum stanowi Jezus Chrystus, który zwołuje i posyła. Uczeń jest posłany na peryferie egzystencjalne...  Kościół jest instytucją, ale kiedy stawia siebie w "centrum” sprowadza siebie jedynie do wymiaru funkcjonalnego i przekształca się po trosze w jakąś organizację pozarządową. Wtedy Kościół wyobraża sobie, że ma swoje własne światło i przestaje być owym „misterium lunae”, o którym mówią nam Święci Ojcowie. Staje cię coraz bardziej odnoszącym do samego siebie i osłabia się w nim potrzeba bycia misyjnym. Z „instytucji” przekształca się w „dzieło”. Przestaje być Oblubienicą, aby stać się w ostateczności zarządcą. Z sługi przekształca się w „kontrolera”. Aparecida chce Kościoła Oblubienicy, Matki, Służebnicy, pośrednika w wierze, a nie kontrolera wiary... Biskupi powinni być pasterzami, bliskimi ludziom, ojcami i braćmi, z wielką łagodnością; cierpliwi i miłosierni. Mają być ludźmi miłującymi ubóstwo, zarówno ubóstwo wewnętrzne jako wolność przed Panem, jak i ubóstwo zewnętrzne, prostotę i surowość życia. Ludźmi, którzy nie mają „psychologii książąt”. Ludźmi, którzy nie byliby żądnymi władzy, ale którzy byliby oblubieńcami Kościoła, nie oczekując na kolejną nominację... 


Zaproponowane przez Aparecidę Kościołowi (czy tylko Ameryki Łacińskiej i Karaibów?) bycie uczniem i misjonarzem jest drogą, jaką Bóg pragnie dla „dnia dzisiejszego”. Wszelka projekcja utopijna (ku przyszłości) lub restauracji (ku przeszłości) nie jest z dobrego ducha. Bóg jest realny i ukazuje się w „dziś”... cała dynamika struktur kościelnych, „zmiana struktur” (z przestarzałych na nowe) nie jest owocem studium, ale jest konsekwencją dynamiki misji. Tym, co sprawia, że struktury stają się nieaktualne, co prowadzi do przemiany serc chrześcijan to właśnie misyjność. Stąd wynika znaczenie misji paradygmatycznej. Misja wymaga zrodzenia świadomości Kościoła, który organizuje się, aby służyć wszystkim ochrzczonym i ludziom dobrej woli. Uczeń Chrystusa nie jest osobą wyizolowaną w jakiejś duchowości intymistycznej, lecz osobą we wspólnocie, aby dać siebie innym... Róbmy WSPÓLNOTOWY RACHUNEK SUMIENIA 2014!  


KSIĘŻA CHĘTNIE ROBIĄ NAM RACHUNKI SUMIENIA. PRZYPISUJĄ SOBIE FUNKCJE KONTROLNE NAD NAMI. Dla małej odmiany ZRÓBMY IM - WE WSPÓLNOTACH PARAFIALNYCH ITD. - PODOBNY (PAPIESKI) RACHUNEK :-)

- Czy przezwyciężamy pokusę zwracania uwagi w sposób reaktywny na rodzące się złożone problemy? [tzn. obarczając odpowiedzialnością za nie świat zewnętrzny i nasze uwarunkowania]. Czy tworzymy nawyk proaktywny? [przyjmujemy, że to my decydujemy o kształcie naszego życia, poprzez nasze wybory]. Czy promujemy przestrzenie i okazje, by ukazać Boże Miłosierdzie? Czy jesteśmy świadomi odpowiedzialności za ponowne przemyślenie aktywności duszpasterskiej i funkcjonowania struktur kościelnych, poszukując dobra wiernych i społeczeństwa? Czy w praktyce czynimy wiernych świeckich uczestnikami Misji? Czy zwyczajnym kryterium jest rozeznanie duszpasterskie, posługując się Radami Diecezjalnymi? Czy takie rady, oraz rady parafialne duszpasterskie i ekonomiczne są rzeczywistymi przestrzeniami uczestnictwa świeckich w konsultacji, organizacji i planowaniu duszpasterskim? Dobre funkcjonowanie rad ma znaczenie determinujące. Sądzę, że w tej dziedzinie jesteśmy bardzo zapóźnieni....  Czy my, pasterze, biskupi i kapłani, mamy świadomość i przekonanie do misji wiernych świeckich i dajemy im wolność, aby zmierzali rozeznając zgodnie z ich drogą uczniów, misję jaką powierza im Pan? Czy ich wspieramy i towarzyszymy, przezwyciężając wszelkie pokusy manipulacji lub nieuzasadnionego podporządkowania? Czy jesteśmy zawsze otwarci, by stawiano nam pytania w poszukiwaniu dobra Kościoła i jego misji w świecie?...  Czy pomocnicy duszpasterscy i w ogóle wierni czują się częścią Kościoła, utożsamiają się z nim i przybliżają go osobom ochrzczonym, zachowującym do niego dystans? dalekim od niego?...  Warto przypomnieć słowa Soboru Watykańskiego II: „Radość i nadzieja, smutek i trwoga ludzi współczesnych, zwłaszcza ubogich i wszystkich cierpiących, są też radością i nadzieją, smutkiem i trwogą uczniów Chrystusowych” (por. Gaudium et spes, 1). To jest podstawą dialogu ze światem współczesnym... pociągają za sobą zrozumienie tożsamości chrześcijanina jako przynależności kościelnej wymaga, abyśmy jasno określili jakie są ważne wyzwania bycia uczniem i misjonarzem. Wskażę jedynie na dwa z nich: wewnętrzną odnowę Kościoła oraz dialog ze światem współczesnym
Odpowiedzi na pytania egzystencjalne współczesnego człowieka, zwłaszcza nowych pokoleń, zwracając uwagę na ich język, i środki komunikowania... Bóg obecny jest po wszystkich stronach: trzeba umieć Go odkryć, aby móc Go głosić w języku każdej kultury. A każda rzeczywistość, każdy język ma odrębny rytm... 
Bardzo aktualną pokusą jest również klerykalizm. Co ciekawe, w większości przypadków chodzi o grzeszny współudział: proboszcz klerykalizuje a człowiek świecki prosi, by był klerykalizowanym, bo w istocie wydaje się to jemu wygodniejsze. Zjawisko klerykalizmu wyjaśnia w znacznej mierze brak dojrzałości i chrześcijańskiej wolności poważnej części laikatu... [kryterium] na ile żyjemy kościelnie jako uczniowie i misjonarze: bliskość i spotkanie. Żadna z tych kategorii nie jest nowa, ale stanowią one sposób, w jaki Bóg objawił się w dziejach. Jest On „Bogiem bliskim” wobec swego ludu, a bliskość ta osiąga swój punkt kulminacyjny we Wcieleniu. Jest to Bóg, który wychodzi na spotkanie swego ludu. Ignoruje się „rewolucję czułości” spowodowaną przez Wcielenie Słowa. Istnieją duszpasterstwa zaprogramowane z tak wielką dozą dystansu, że nie są w stanie doprowadzić do spotkania: spotkania z Jezusem Chrystusem, spotkania z braćmi i nigdy nie prowadzą one do osiągnięcia ani włączenia w Kościół ani też przynależności do Kościoła. Bliskość tworzy komunię i przynależność, umożliwia spotkanie. Bliskość nabiera formy dialogu i tworzy kulturę spotkania. Probierzem bliskości jest zdolność danego duszpasterstwa do spotkania i homilia. Jakie są nasze homilie? Czy nas przybliżają do przykładu naszego Pana, który „mówił jak ten, który ma władzę” czy też są jedynie skoncentrowane na przykazaniach, dalekie, abstrakcyjne? :-)

PS.2
Jak polski kościół (parafie, dekanaty, diecezje, księża wszelkich kolorów sutann) mają sobie poradzić z nowymi wyznaniami, Franciszkiem, Aparecidą... grupą Maradiagi, skoro ominęli wielkim łukiem Sobór Watykański II, nawet w Roku Wiary (i Rozumu), także encykliki świętego Jana Pawła uważają za zbyt trudne. I skoro BOJĄ SIĘ NAS, TZW. ŚWIECKICH? Spotkań, rozmów z nami, naszych stron internetowych, blogów, Facebooka, dyskusji otwartych, zwyczajnego nie - ukrytego życia, ale - pełnego jawności!

PS.3
W czym i jak PRL skaził kościół w Polsce? Proponuje rozdział "Quo vadis Ecclesia Polonorum" w tym bryku !

czwartek, 6 marca 2014

środa, 5 marca 2014

Metafizyka (obecność) w studni


Facebook to głęboka studnia. Wpada do niej codziennie masę. Miliardy informacji, myśli... notatników. Bezpowrotnie straconych? Przeważnie. Komu się chce tam grzebać, i potrafi!

Próbowałem parę razy. Poddałem się. Jeszcze dwa dni temu, gest rozpaczy? próbowałem zebrać co-nie-co. To się zawsze układa w trzy wątki: 
- moje/nasze życie w kościele
- sprawy tzw. wspólnoty lokalnej i ogólne sprawy świata
- mądrości życiowe (rodzina, osoba, metafizyka...)

Wczoraj, nim padłem, zebrałem TO na postach zbiorczych Fb.:

1) https://www.facebook.com/jkapaon/posts/10203601229137725?stream_ref=10
2) https://www.facebook.com/jkapaon/posts/10203600785886644?stream_ref=10
3) dokładam dzisiejszy post małymi literami, choć na bazie wypowiedzi biskupa Polskiego Kościoła Katolickiego, bo to chyba dopiero (będzie) głos następnego pokolenia w moim kościele parafialno-dekanalno-diecezjalnego :-(

PS.
Grafika ze strony SPUC Scotland. Metafizyczna, no nie!


sobota, 1 marca 2014

Wyjazd do gminy i sprawa społeczeństwa obywatelskiego


Gminą na wsi nazywa się potocznie budynek administracji gminnej. Ja lubię inne pojęcie – gminę, jako wspólnotę samorządową mieszkańców i terytorium. Ten najbardziej naturalny, w początkach naszych kultur, związek człowieka z ziemią gra wielką rolę w dziejach cywilizacji. Wspomnienie go w zapisach ustawy samorządowej jest znakiem do odczytania. Wcześniej związek ziemi i człowieka, ludzkich wspólnot, zachwycił mnie w nauczaniu społecznym kościoła. Chyba u Leona XIII jest powiedziane, że wspólnota chrześcijańska mająca oparcie w własności ziemi, ma najdoskonalsze warunki rozwoju. Ziemia jest podstawą własności, bogactwa od samego początku. Później ta zasada ewoluowała, wraz z rozwojem kultury, wiedzy, bicia pieniądza, nauki, technologii. Antropologia domaga się wiedzy i miłości większej.

Dlaczego o tym piszę? Bo stałem samochodem pod „gminą”, mając po lewej stronie kościół nasz parafialny. Dwa budynki i my, ludzie, podmioty świadome całej rzeczywistości społecznej. Widziałem i kłaniałem się wielu mieszkańcom, także pełniącym różne funkcje w naszej gminnej społeczności. Myśl chodziła mi po głowie, co nie nowa, eksperyment myślowy w dzisiejszych okolicznościach dziejowych, nie – możliwość realna, żeby stanąć przed przedstawicielami jednej grupy społecznej i drugiej, tzw. cywilno-świeckiej i religijnej, co przecież przeważnie się w Polsce pokrywa zakresem i treścią, aby DAĆ ŚWIADECTWO PRAWDZIE – HISTORII ŻYCIA, HISTORII NAJNOWSZEJ NA NASZYM TERENIE I WIARY. Obie instancje tego nie chcą i się bronią, jak mogą. Boją się. Prawdy? Mnie? Siebie? Przebiegu dalszych osobistych karier?... Trafił im się ciężki los. Na ich drodze stoi stary solidarnościowiec, samorządowiec, wójt, ojciec dużej rodziny, katecheta.

O dziwo, dobrze się z tym wszystkim tego dnia, w tej godzinie czułem. Samopoczucie to wielka sprawa. Nie tyle ze względu na przyjemność świadomego podmiotu (hedonizm? a fe-be), co - na obiektywne jegoż przyczyny. Samo-(po)czucie mówi o świecie wielkim i dalekim. O osobie? TEŻ. Pytałem więc siebie, dlaczego? - pytam nie tylko Was, dlaczego!
Odpowiedź znalazłem bardzo prosto i prostą. Dzięki mojej metafizyce. Dzięki życiu-prawdzie-drodze. Wszystko to, w jakiś sposób, jest (dało początek, prowadzi do...) Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela – o której święty Jan Paweł II powiedział, że „pozostaje jedną z najwznioślejszych wypowiedzi ludzkiego sumienia naszych czasów.”

Pojechałem do „gminy” tylko jako kierowca, z Andrzejem, pełnoletnim obywatelem Polski, który chciał złożyć dokumenty potrzebne do wyrobienia dowodu osobistego. To mu się należy jak psu kość, z racji urodzenia w jakiejś rodzinie przed 18-stu laty. Mam szczęście być, należeć do tej rodziny. Andrzej wychodząc z samochodu zastanawiał się głośno, czy znajdzie drogowskazy do właściwego pokoju. - Synu, obaw zbądź, znam ten gmach, jak dobry i zły szeląg. Stoimy pod oknem pokoju spraw obywatelskich i sali ślubnej. Zdarzyło mi się tam w czasach rodzenia się polskiej samorządności udzielać tzw. ślubów cywilnych. Twój najstarszy brat ma nawet zdjęcie, gdy mi raz towarzyszył z żono-matką moją, waszą i wlazł pod palmy, nie wyższy od donicy. Nosiłem wtedy pozłacany (żółty) łańcuch na szyi, z Orłem Narodu Polskiego. Polskiej państwowości!

Poszedł, a mój wzrok i dusza (pamięć i tożsamość) pieściły gmach po lewej stronie, kościół parafialny. Też miewałem w nim występy. W nabożeństwach para-liturgicznych (niektórzy mówią, że takich nie ma). Różańce, Drogi Krzyżowe, Gorzkie Żale(?), czuwania, śpiewania, upamiętniania i czczenie wydarzeń papieskich, rozdawanie Ciała Chrystusa... Msze szkolne. Tyle, tyle tego.

Dobra. Nie ma się co rozczulać. Było, minęło. Nastały inne czasy, wyparcia, zmiany warty, odepchnięcia, wykluczenia, zanegowania... zwał jak zwał. Są inne osoby, mają inne wizje. Kościoła, wspólnoty, gminy... Polski.

To dlaczego tak dobrze się czułem? BO NAWET ONI NIE SA W STANIE ZMIENIĆ CAŁEJ RZECZYWISTOŚCI. Są prawa człowieka, które – czy im się podoba, czy nie, tzn. czy się komukolwiek podoba, czy nie – należą się każdemu NA MOCY URODZENIA. Na przykład dowód osobisty Rzeczpospolitej Polskiej. Nie dorośliśmy jeszcze - by również szacunek, uznanie godności, dokonań...

Andrzej pokój znalazł, wszedł-wyszedł, wsiadł, odjechaliśmy. Po drodze sobie, a może na głos i jemu, myślałem, mówiłem, dowodziłem:
Dziennik Urzędowy Rzeczypospolitej Polskiej "Monitor Polski" ogłosił decyzję Prezydenta RP, nadającego odznaczenie państwowe dyrektorce szkoły... resztę pominę. WSTYD.

Krzyż zasługi! Krzyż? Rozumiem, żyjemy w cywilizacji chrześcijańskiej. Zasługi? - jakie! - spytam z głupia frant. 
Czy obniżyliśmy standardy demokracji? sięgnęliśmy jakiegoś niższego pośredniego(?) dna? nie najniższego, o nie!, to może nas jeszcze czekać, jest porzekadło „nigdy nie jest tak źle, żeby gorzej być nie mogło :-) ...
... że Polska się do nas przyznaje, a oni - NIE! 
Po co jest gmina? Po co parafia? Po to, po co my żyjemy i jesteśmy, skorośmy „jeszcze nie zginęli”. To nie jest problem lokalny, ale państwowy. Państwowo-twórczy! Zamykanie się w ciasnych granicach własnych kadencyjnych planów. Niezdolność do szerszego widzenia, rozumienia. Większej Całości. Antropologicznego myślenia, co znaczy związek ziemi i mieszkańców, mieszkańców-obywateli i ziemi zamieszkiwanej przez naród, obywateli kraju i mniejszych cząstek tegoż. Niestety, cechą charakterystyczną samorządów i parafii dzisiaj - nie wolno patrzeć na nie rozłącznie (A.Potocki, "Więź z parafią rz-katolicką a więź z regionem osiedlenia") - jest także brak (niezdolność) dialogu.

Można i trzeba w tym miejscu przytoczyć akty prawne, roty ślubowania wójta, radnej, radnego itd. "Wierny Konstytucji i prawu Rzeczypospolitej Polskiej, ślubuję uroczyście obowiązki radnego sprawować godnie, rzetelnie i uczciwie, mając na względzie dobro mojej gminy i jej mieszkańców." Czy uznanie i okazanie szacunku mieszkańcowi swojej gminy z powodu decyzji Prezydenta RP (po zaopiniowaniu Wojewody Mazowieckiego wniosku Solidarności z Łochowa, Jadowa, Urli, Strachówki i regionu NSZZ „S” Mazowsze) nie jest wypełnieniem uroczystego ŚLUBOWANIA? Czy odznaczenie przez Prezydenta RP (po zaopiniowaniu Wojewody wniosku Solidarności) nie jest dobrem dla tego i innych życzliwych (obiektywnych) mieszkańców i gminy?!

Więc jak to jest z rozumieniem u nas idei i praktyki samorządności? Jakiś mieszkaniec jest wymieniony w najwyższych dokumentach państwa, na chwałę jego i jego wspólnoty lokalnej itd. a organy jego gminy w ogóle tego nie widzą, nie czują, nie rozumieją. Po co są? Co i jak rozumieją! - 25 lat od czasu odzyskania wolności i ustanowienia samorządowego ustroju? 
Szukałem, czekałem, wierzyłem, że ukaże się notatka dumnych samorządowców (i ich organów) z faktu, że znajomy, koalicjant w ostatnich wyborach itd., współ-obywatel, współ-mieszkaniec, członek tego samego mistycznego ciała, dyrektor rozsławiający całą gminę itd. itp... na stronie www gminy. I że podczas najbliższego posiedzenia Rady Gminy zrobią to samo OSOBIŚCIE. Nie wierzę, że tak się nie stało! (nie stanie?!). Przecież nie chodzi tylko o ten jeden przypadek, tego jednego wyklętego nazwiska, ale przecież ta godność i wyróżnienie/odznaczenie może się zdarzyć innym, czego szczerze życzę. Precedens? Bardzo zły precedens! Jesteśmy bogaci bogactwem każdej osoby zamieszkującej ten teren i przyznającej się do tej samej pamięci i tożsamości. Personalizm, albo... Białoruś? skansen? inwestycje nie przykryja wstydu. Fochy, fobie, prywatne wyrachowania trzeba odłożyć na bok, gdy podejmuje się (przyjmuje) większe posługi i chce się służyć większym sprawom.

Na stronie szkoły jest notatka i strona z Monitora Polskiego. Szkoła jest liderem przemian w kierunku społeczeństwa obywatelskiego. Lokalnie, w województwie, w Polsce i globalnie. Nasi absolwenci studiują i reprezentują nas za granicą, pierwszy stypendysta naszej diecezji "jest w Brukseli." Nieciągłość życia i działań nie dotyczy tylko tzw. świeckiego wymiaru naszej małej i dużej Ojczyzny.

Ludzie myślący zawsze mogą uznać swój błąd i go naprawić. Oby! O czym z radością natychmiast powiadomię. Podziękuję! Jeśli dadzą powody - szczerze przeproszę. Nie ma sprawy, staram się żyć i pisać obiektywnie. Metafizycznie. Panoramicznie. Symultanicznie.

PS.
Przypadek? Los? Opatrzność! sprawiła, że dokończyłem i publikuję tego posta w dniu 1 marca – Pamięci Żołnierzy Wyklętych (też ogłoszony aktem prawnym najwyższego rzędu). Wstyd!