Dlaczego o tym piszę? Bo stałem samochodem pod „gminą”, mając po lewej stronie kościół nasz parafialny. Dwa budynki i my, ludzie, podmioty świadome całej rzeczywistości społecznej. Widziałem i kłaniałem się wielu mieszkańcom, także pełniącym różne funkcje w naszej gminnej społeczności. Myśl chodziła mi po głowie, co nie nowa, eksperyment myślowy w dzisiejszych okolicznościach dziejowych, nie – możliwość realna, żeby stanąć przed przedstawicielami jednej grupy społecznej i drugiej, tzw. cywilno-świeckiej i religijnej, co przecież przeważnie się w Polsce pokrywa zakresem i treścią, aby DAĆ ŚWIADECTWO PRAWDZIE – HISTORII ŻYCIA, HISTORII NAJNOWSZEJ NA NASZYM TERENIE I WIARY. Obie instancje tego nie chcą i się bronią, jak mogą. Boją się. Prawdy? Mnie? Siebie? Przebiegu dalszych osobistych karier?... Trafił im się ciężki los. Na ich drodze stoi stary solidarnościowiec, samorządowiec, wójt, ojciec dużej rodziny, katecheta.
O dziwo, dobrze się z tym wszystkim tego dnia, w tej godzinie czułem. Samopoczucie to wielka sprawa. Nie tyle ze względu na przyjemność świadomego podmiotu (hedonizm? a fe-be), co - na obiektywne jegoż przyczyny. Samo-(po)czucie mówi o świecie wielkim i dalekim. O osobie? TEŻ. Pytałem więc siebie, dlaczego? - pytam nie tylko Was, dlaczego!
Odpowiedź znalazłem bardzo prosto i prostą. Dzięki mojej metafizyce. Dzięki życiu-prawdzie-drodze. Wszystko to, w jakiś sposób, jest (dało początek, prowadzi do...) Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela – o której święty Jan Paweł II powiedział, że „pozostaje jedną z najwznioślejszych wypowiedzi ludzkiego sumienia naszych czasów.”
Pojechałem do „gminy” tylko jako kierowca, z Andrzejem, pełnoletnim obywatelem Polski, który chciał złożyć dokumenty potrzebne do wyrobienia dowodu osobistego. To mu się należy jak psu kość, z racji urodzenia w jakiejś rodzinie przed 18-stu laty. Mam szczęście być, należeć do tej rodziny. Andrzej wychodząc z samochodu zastanawiał się głośno, czy znajdzie drogowskazy do właściwego pokoju. - Synu, obaw zbądź, znam ten gmach, jak dobry i zły szeląg. Stoimy pod oknem pokoju spraw obywatelskich i sali ślubnej. Zdarzyło mi się tam w czasach rodzenia się polskiej samorządności udzielać tzw. ślubów cywilnych. Twój najstarszy brat ma nawet zdjęcie, gdy mi raz towarzyszył z żono-matką moją, waszą i wlazł pod palmy, nie wyższy od donicy. Nosiłem wtedy pozłacany (żółty) łańcuch na szyi, z Orłem Narodu Polskiego. Polskiej państwowości!
Poszedł, a mój wzrok i dusza (pamięć i tożsamość) pieściły gmach po lewej stronie, kościół parafialny. Też miewałem w nim występy. W nabożeństwach para-liturgicznych (niektórzy mówią, że takich nie ma). Różańce, Drogi Krzyżowe, Gorzkie Żale(?), czuwania, śpiewania, upamiętniania i czczenie wydarzeń papieskich, rozdawanie Ciała Chrystusa... Msze szkolne. Tyle, tyle tego.
Dobra. Nie ma się co rozczulać. Było, minęło. Nastały inne czasy, wyparcia, zmiany warty, odepchnięcia, wykluczenia, zanegowania... zwał jak zwał. Są inne osoby, mają inne wizje. Kościoła, wspólnoty, gminy... Polski.
To dlaczego tak dobrze się czułem? BO NAWET ONI NIE SA W STANIE ZMIENIĆ CAŁEJ RZECZYWISTOŚCI. Są prawa człowieka, które – czy im się podoba, czy nie, tzn. czy się komukolwiek podoba, czy nie – należą się każdemu NA MOCY URODZENIA. Na przykład dowód osobisty Rzeczpospolitej Polskiej. Nie dorośliśmy jeszcze - by również szacunek, uznanie godności, dokonań...
Andrzej pokój znalazł, wszedł-wyszedł, wsiadł, odjechaliśmy. Po drodze sobie, a może na głos i jemu, myślałem, mówiłem, dowodziłem:
Dziennik Urzędowy Rzeczypospolitej Polskiej "Monitor Polski" ogłosił decyzję Prezydenta RP, nadającego odznaczenie państwowe dyrektorce szkoły... resztę pominę. WSTYD.
Krzyż zasługi! Krzyż? Rozumiem, żyjemy w cywilizacji chrześcijańskiej. Zasługi? - jakie! - spytam z głupia frant.
Czy obniżyliśmy standardy demokracji? sięgnęliśmy jakiegoś niższego pośredniego(?) dna? nie najniższego, o nie!, to może nas jeszcze czekać, jest porzekadło „nigdy nie jest tak źle, żeby gorzej być nie mogło :-) ...
... że Polska się do nas przyznaje, a oni - NIE!
Po co jest gmina? Po co parafia? Po to, po co my żyjemy i jesteśmy, skorośmy „jeszcze nie zginęli”. To nie jest problem lokalny, ale państwowy. Państwowo-twórczy! Zamykanie się w ciasnych granicach własnych kadencyjnych planów. Niezdolność do szerszego widzenia, rozumienia. Większej Całości. Antropologicznego myślenia, co znaczy związek ziemi i mieszkańców, mieszkańców-obywateli i ziemi zamieszkiwanej przez naród, obywateli kraju i mniejszych cząstek tegoż. Niestety, cechą charakterystyczną samorządów i parafii dzisiaj - nie wolno patrzeć na nie rozłącznie (A.Potocki, "Więź z parafią rz-katolicką a więź z regionem osiedlenia") - jest także brak (niezdolność) dialogu.
Można i trzeba w tym miejscu przytoczyć akty prawne, roty ślubowania wójta, radnej, radnego itd. "Wierny Konstytucji i prawu Rzeczypospolitej Polskiej, ślubuję uroczyście obowiązki radnego sprawować godnie, rzetelnie i uczciwie, mając na względzie dobro mojej gminy i jej mieszkańców." Czy uznanie i okazanie szacunku mieszkańcowi swojej gminy z powodu decyzji Prezydenta RP (po zaopiniowaniu Wojewody Mazowieckiego wniosku Solidarności z Łochowa, Jadowa, Urli, Strachówki i regionu NSZZ „S” Mazowsze) nie jest wypełnieniem uroczystego ŚLUBOWANIA? Czy odznaczenie przez Prezydenta RP (po zaopiniowaniu Wojewody wniosku Solidarności) nie jest dobrem dla tego i innych życzliwych (obiektywnych) mieszkańców i gminy?!
Więc jak to jest z rozumieniem u nas idei i praktyki samorządności? Jakiś mieszkaniec jest wymieniony w najwyższych dokumentach państwa, na chwałę jego i jego wspólnoty lokalnej itd. a organy jego gminy w ogóle tego nie widzą, nie czują, nie rozumieją. Po co są? Co i jak rozumieją! - 25 lat od czasu odzyskania wolności i ustanowienia samorządowego ustroju?
Szukałem, czekałem, wierzyłem, że ukaże się notatka dumnych samorządowców (i ich organów) z faktu, że znajomy, koalicjant w ostatnich wyborach itd., współ-obywatel, współ-mieszkaniec, członek tego samego mistycznego ciała, dyrektor rozsławiający całą gminę itd. itp... na stronie www gminy. I że podczas najbliższego posiedzenia Rady Gminy zrobią to samo OSOBIŚCIE. Nie wierzę, że tak się nie stało! (nie stanie?!). Przecież nie chodzi tylko o ten jeden przypadek, tego jednego wyklętego nazwiska, ale przecież ta godność i wyróżnienie/odznaczenie może się zdarzyć innym, czego szczerze życzę. Precedens? Bardzo zły precedens! Jesteśmy bogaci bogactwem każdej osoby zamieszkującej ten teren i przyznającej się do tej samej pamięci i tożsamości. Personalizm, albo... Białoruś? skansen? inwestycje nie przykryja wstydu. Fochy, fobie, prywatne wyrachowania trzeba odłożyć na bok, gdy podejmuje się (przyjmuje) większe posługi i chce się służyć większym sprawom.
Na stronie szkoły jest notatka i strona z Monitora Polskiego. Szkoła jest liderem przemian w kierunku społeczeństwa obywatelskiego. Lokalnie, w województwie, w Polsce i globalnie. Nasi absolwenci studiują i reprezentują nas za granicą, pierwszy stypendysta naszej diecezji "jest w Brukseli." Nieciągłość życia i działań nie dotyczy tylko tzw. świeckiego wymiaru naszej małej i dużej Ojczyzny.
Ludzie myślący zawsze mogą uznać swój błąd i go naprawić. Oby! O czym z radością natychmiast powiadomię. Podziękuję! Jeśli dadzą powody - szczerze przeproszę. Nie ma sprawy, staram się żyć i pisać obiektywnie. Metafizycznie. Panoramicznie. Symultanicznie.
PS.
Przypadek? Los? Opatrzność! sprawiła, że dokończyłem i publikuję tego posta w dniu 1 marca – Pamięci Żołnierzy Wyklętych (też ogłoszony aktem prawnym najwyższego rzędu). Wstyd!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz