wtorek, 6 grudnia 2016

Próba rozumienia (Polski i Strachówki)



Kim są  ci - prezes, liderzy na różnych szczeblach i ich wyborcy - którzy tworzą dzisiaj “grupę zmieniającą władzę”? Odpowiedź wydaje się prosta i zadziwiająca zarazem:  to są nasi znajomi, przyjaciele, członkowie rodzin, wspólnot, kościelnych, samorządowych, koleżanek i kolegów zakładach pracy...

Co nas zatem tak poróżniło, jak grom z jasnego i zachmurzonego (ciemnego) nieba?! Przecież przed wyborami z 2015 dobrze ze sobą żyliśmy, współtworzyliśmy owe wspólnoty, gminy, szkoły, parafie, kraj, Europę i świat!!! Nigdy dosyć wykrzykników dla mnie. NIE ROZUMIEM - dlaczego stałem się dla nich przeciwnikiem, wrogiem, wygnańcem z owych parafii, gmin, szkół, wspólnot, samorządów... świata!!! Bo, że głosuje się na różne partie? - niczego nie wyjaśnia.
OCZYWISTE, tak było zawsze. Także już w Wolnej Polsce, znajomi głosowali na OKP, AWS, PO, PiS, PSL, Unię Pracy, SLD, potem na takie efemerydy jak: Ruch Palikota, KORWiN, KUKIZ’15. Ale to nie wykopywało takich przepaści jak WYBORY 2015! - rów jest kolokwializmem jakże płytkim i słodkim.

Autor książki/artykułu/wywiadu - który jest podmiotową kanwą mojego posta - uważa, że Prezes “połączył interesy bardzo różnych grup w jedną historię, w jedną opowieść polityczną. I w tej grupie jest na pewno część ludzi jakoś wykorzystanych czy wykluczonych. Ale też jest cała masa - i myślę, że to jest tak naprawdę największa siła PiS-u - odłamu klasy średniej, która sobie świetnie radzi, ale z wielu względów nie odpowiada jej ten rodzaj państwa i gospodarki, który lansował ten drugi odłam klasy średniej, liberalny...

Są też ludzie po prostu bardzo konserwatywni, tradycjonalistycznie myślący, dla których wszystko, co nie jest religijne, jest po prostu obrazą. Są ludzie, którzy są niezadowoleni z tego, jak wyglądało ostatnie 8 lat. Jest bardzo wielu – więcej niż PiS kiedykolwiek by chciał przyznać - którzy uważają, że narodowy socjalizm PRL był lepszy niż demokracja. Są tacy, którzy po prostu nienawidzą Żydów i uważają, że zachodnia demokracja to ustrój żydowski.”

Autor, pozostając głównie na poziomie analizy socjologicznej (socjalnej) i ekonomicznej - ale i psychoteraupetycznej - widzi też inne KULTUROWE aspekty "dobrej zmiany" - "język wrogości wobec bardzo wielu grup [wewnątrz i zewnątrz Polski-Ojczyzny wspólnej nam], język wrogości wobec KOD-u, język wrogości wobec zagranicy – vide sprawa caracalli, wrogości wobec różnego rodzaju form inności, łącznie z inaczej myślącymi na przykład na temat zarodków czy homoseksualizmu. Język, który zakłada, że w społeczeństwie może być tylko jeden słuszny pogląd, a inne są zaprzaństwem. To język sankcjonujący rozładowywania frustracji poprzez agresję, akceptacji agresji po prostu bandyckiej jako czegoś, co jest nam w taki czy inny sposób potrzebne. Język sankcjonujący przejawy rasizmu, jak bicie kolorowych na ulicach, w sklepach czy barach. Wreszcie, język kultu śmierci [martyrologicznej]...

A ja - katolik, solidaruch, katecheta, norwidowiec, ojciec dużej rodziny nade wszystko - potrzebuję większego i GŁĘBSZEGO uwzględnienia aspektu religijności, który w Polsce trudno nazwać duchowo-intelektualnym. Bo żyjemy (ponoć) w katolickim kraju, obchodzącym właśnie 1050-lecie (też mi rocznica, dlaczego nie 1049? albo 1051?). Wpływ religii/Kościóła jest przeogromny. Wiedzą ci, którzy choć trochę znają zagadnienia i historię duchowości.
Niestety - chyba wszyscy z drugiej strony Polski, Ojczyzny naszej - zgadzamy się, że tzw. polski kościół, z małej litery więc piszę, odgrywa fatalną (niechlubną) rolę we współczesnych nam podziałach Polek i Polaków (nawet wierzących, ale bardziej rozumnie niż ogół).

To tylko próba rozumienia. Nikt nie potrafi do końca wytłumaczyć toksycznego piekła naszych parafii, gmin, diecezji, wspólnot... zatopionych w najgłębszym milczeniu, ba! PRZEMILCZANIU PROGRAMOWYM, FUNDAMENTALNYM, które tworzy klimat życia przed Bożym Narodzeniem w POLSCE 2016. Zakłamanie jest ceną.

Reakcję już widać - antyklerykalizm staje się spójnią i znakiem rozpoznawczym(?) naszej-polskiej drugiej strony. Świadomy, lub (jeszcze) nie. To straszne skutki intelektualnej piaskownicy. I wielkie zadanie dla następnych pokoleń, dla moich/naszych dzieci.

PS. 
Kto chce, może doczytać więcej, w pierwszej części rozmowy z prof. Andrzejem Lederem, z którym coś mnie łączy. Dopiszę/podpiszę się do autoprezentacji Autora artykułu/wywiadu - "atak na pierwszą Solidarność, na tradycję Solidarności, jest dla mnie czymś nieznośnym. Jestem z tego pokolenia, które Solidarność robiło, miałem 20 lat w 1980 roku, brałem udział w strajkach studenckich i tworzyłem NZS. I potem również przez cały ten okres między 1980 a 1989 rokiem jakoś się z tym ruchem identyfikowałem, czasem działając, czasem nie, i ten rodzaj dewaluacji i deprecjonowania tego, co potem z tego wynikło – przy wszystkich tego wadach - uruchamia mnie właśnie wręcz politycznie".
U nas - W STRACHÓWCE (gminie, parafii) - ten atak nastąpił sporo wcześniej, niż w całym kraju. Jesteśmy terenem/wspólnotą lokalną bardziej diagnostyczną, niż większość zdaje sobie sprawę. Ale cóż, milczącym/przemilczającym nie dzieje się krzywda. Trzeba nam psychologów społecznych i psychoterapetów?! Jezus płacze nad nami, bo nie mamy pasterzy (choć miewamy "świątobliwych" kapłanów)! A jaką rolę odgrywają katecheci szkolni?! - ktoś, kiedyś zrobi badania, światła wpuści i objaśni więcej. Amen. 

PS.
RATUJMY POLSKIE GIMNAZJA! Co ma wspólnego likwidacja polskich gimnazjów (także naszego, w Zespole Szkół im. Rzeczpospolitej Norwidowskiej) z tragiczną katastrofą polskich elit pod Smoleńskiem?! Bez myślenia nie ma: ani wiary, ani rozumu, ani kultury, ani przyszłości człowieka na Ziemi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz