Nie mog艂em zaprzepa艣ci膰 tego do艣wiadczenia, tej nocnej pracy my艣li, czyli wiary i rozumu. Musia艂em w ko艅cu wsta膰 i zapisa膰. W my艣leniu s膮 nierozdzielne, jak ja sam, czyli m贸j podmiot my艣lenia i jego (moja) to偶samo艣膰. Nie dajmy sobie wmawia膰 irracjonalizm贸w (g艂upoty), 偶e s膮 rozdzielone i w konsekwencji 偶yj膮 w nas dwa podmioty – jeden my艣l膮cy pod艂ug wiary, a drugi – rozumu?! My艣li ten sam podmiot (jedno艣膰 w r贸偶norodno艣ci?). Rozbicie tej zasady rozbija ca艂y nasz 艣wiat.
Najpierw by艂 sen, z kt贸rym si臋
obudzi艂em, przed drug膮. Pierwszy raz, od do艣膰 dawna, pozytywny.
Przyjechali艣my w tr贸jk臋 do Annopola, by艂 ze mn膮 K i A. By艂y te偶
w domu dzieci, ale chyba spa艂y. Dom by艂 sprzed dziesi膮tk贸w lat,
ze star膮 szaf膮 w kuchni, pami臋taj膮c膮 Kr贸l贸w, zamyka艂a si臋 na
haczyk, wewn膮trz p贸艂ki by艂y wy艂o偶one cerat膮. Przyjechali艣my
jakby do starych czas贸w, kiedy dom by艂 tylko wakacyjny. K i A,
reprezentowali dwa 艣wiaty, legionowski i tutejszy, ale to dopiero
teraz zrozumia艂em. Wtedy byli tylko go艣膰mi, kt贸rym trzeba by艂o
chocia偶 da膰 herbaty, a tu nie wiadomo, czy jest. Znalaz艂em w
szafie, gorzej by艂o ze szklankami. By艂em zestresowany. Zanios艂em,
co mia艂em, na werand臋. A oni, jakby nigdy nic, rozmawiali o pi臋knym
widoku. Cho膰 by艂a wiosna-lato drzewa mia艂y ju偶 偶贸艂cienie i
z艂ocienie. S艂o艅ce schodzi艂o za drzewami - mi臋dzy Ogrodem a lasem
- na p贸艂 wysoko艣ci i k艂ad艂o ciekawe kolory na li艣cie. Gdybym mia艂 aparat, zrobi艂bym kolorom zdj臋cie, ale to by艂y czasy sprzed aparat贸w.
To pozytywne spojrzenie na estetyk臋
przyrody – widoku przed naszymi oczami – bardzo mnie pokrzepi艂o,
by艂o wyzwalaj膮ce. Uff! Moje zak艂opotanie i stres uzasadniony,
min臋艂y.
Potem nast膮pi艂a faza nico艣ci i
negacji, cz臋艣膰 prze偶y膰 przed艣miertnych? 呕e 偶ycie przelatuje?
Tak miewam. Cho膰 nie wiem, czy gorsze nie by艂o to niedawne wra偶enie
patrzenia z zewn膮trz na swoje nie-偶ycie, jak w 艣mierci klinicznej.
Ale i z tego si臋 wychodzi.
Pr贸bowa艂em mantry, nie za bardzo
dzia艂a艂a, trudno przywo艂ywa膰 (produkowa膰?) s艂owa. 艢wi臋tej
pami臋ci Mama Babcia Hela radzi艂a odmawia膰 r贸偶aniec w takiej
chwili, sama zawsze mia艂a ten przedmiot pod poduszk膮, w jej 偶yciu
by艂 bardzo skuteczny. Mo偶e i dla mnie zn贸w b臋dzie pomocny? Kto
wie. Tajemnice s膮 pi臋kne w nim zapisane, dopisane przez mojego
papie偶a. Rozmy艣la膰 ojcu o zwiastowaniu ma艂偶e艅stwa i „rodzeniu”
dzieci – zachwycaj膮ce zaproszenie. I tak dalej, dalej, dalej.
Ale jeszcze nie tej nocy. Na czym艣
si臋 jednak zatrzyma艂em, cho膰 trudno drobiazgowo opisa膰 艂a艅cuszek
(koronk臋) my艣li. Bo to musi by膰 szukanie sensu, 偶eby prze偶y膰 te
nocne obrachunki. Nocami dawane do艣wiadczenie ca艂o艣ci 偶ycia i dziennego nie-偶ycia. Sens leczy l臋k 艣mierci. Takie jest jedno z moich
kluczowych do艣wiadcze艅 – od l臋ku 艣mierci w dzieci艅stwie, do
zrozumienia wi臋kszego sensu, od niej. Bo moje oczy widzia艂y...
tyle. Tyle dobrego. Pi臋knego. Wi臋kszego od niszczycielki. To jest.
To jest, zbudzi艂o kiedy艣 starego
Mi艂osza, zapisa艂 „To”.
Ale u mnie jest bardzo konkretnie.
Do艣wiadczy艂em. Kiedy my艣lami szukam i wracam, zawsze jest. Zawsze
to jest, jest to. W Kodniu prze偶ycie/do艣wiadczenie Prostoty Boga.
Duchowej asystencji wsp贸lnoty ko艣cio艂a - na komisariacie Milicji
Obywatelskiej w Legionowie i jeszcze bardziej mi艂o艣ci
przebaczaj膮cej mi艂osiernej w samochodzie mi臋dzy UB-ekami, w
obliczu zagro偶enia 偶ycia. 呕e mo偶na przekroczy膰 strach, 偶e mo偶e
da膰 si臋 taka si艂a wewn臋trzna, kt贸ra strach 艣mierci odsuwa. Mam
taki obraz, wyobra偶enie, o 艣mierci Jana Chrzciciela, 偶e kiedy oni
przychodz膮 po niego, 偶eby 艣ci膮膰 mu g艂ow臋, on widzi
promienistego Jezusa, bardziej widzi chwa艂臋, ni偶 groz臋. Tego sami
nie wymy艣lamy, to bywa nam dane. To, co bywa nam dawane, jest du偶o
wi臋ksze ni偶 to, co sami wymy艣lamy. Niby oczywiste, ale w tym jest
ca艂y problem wiary, by tym 偶y膰. T膮 prawd膮 o nas, o 偶yciu, o
艣wiecie.
Trzecie z prze偶y膰 niewzruszonych
przypl膮ta艂o si臋 dzi艣 (bo nigdy nie wiadomo, co pami臋膰 wyrzuci
na brzeg w takiej nocnej chwili) dotkni臋cie wieczno艣ci w
sakramencie ma艂偶e艅stwa. Konkretny obraz – jedziemy z Gra偶yn膮
wind膮 na jej ulicy Norwida, w trakcie obiadu 艣lubnego, 偶eby si臋
przebra膰 (?), od艣wie偶y膰(?)... winda jedzie w d贸艂, potem w
samoch贸d i na moj膮 ulic臋 Warszawsk膮. Winda! Jeste艣my w niej
unoszeni, w g贸r臋 i w d贸艂, na wieczno艣膰. Ma艂偶e艅stwo
skojarzone z wind膮. Windowanie. Wtedy w艂a艣nie przysz艂a ta my艣l,
偶e oto dotykamy wieczno艣ci, wyrzekli艣my s艂owo na wieczno艣膰.
S艂owo „tak”.
Trzy obrazy: Kode艅, MO i nocny
strasznie samoch贸d UB, winda. B贸g si臋 daje na r贸偶ne sposoby. Bo,
co si臋 daje? Co si臋 da艂o wtedy? I jest!
B贸g si臋 daje za darmo, za odrobin臋
wiary. Daje si臋 tak偶e bez sakrament贸w instytucjonalnych (instytucjonalnie
administrowanych, co gorzko brzmi, poprawnie powinienem napisa膰
sprawowanych we wsp贸lnocie ko艣cio艂a, ale gdzie ta wsp贸lnota?).
Wsp贸lnota by艂a w Kodniu, by艂o par臋 os贸b modl膮cych si臋 za mnie
w Legionowie. Poka偶cie mi wsp贸lnot臋 wiary w Strach贸wce i w
innych, bli偶szych i dalszych parafiach. Szafujemy pustym poj臋ciem
wsp贸lnoty. Gdyby by艂a wsp贸lnota tu i tam (Polska katolicka?), nie
by艂oby odrzuconych, wypchni臋tych, prze偶ywaj膮cych nie-偶ycie za
偶ycia. Nie by艂oby pisz膮cych anonim贸w i milcz膮cych faryzeuszy.
Nie musia艂bym w nocnym do艣wiadczeniu ratowa膰 ca艂o艣ci 偶ycia
wspomnieniami i przechodzi膰 w dzienne nie-偶ycie, nie-byt.
B贸g si臋 daje za darmo.
Nieinstytucjonalnie te偶! Mo偶e nawet niedogmatycznie. Czy nie
przyszed艂 do mnie dzisiaj w nocy? Nie tylko we wspomnieniach trzech,
ale w samym procesie my艣lenia! Czy nie wyspowiada艂 mnie z 偶ycia? (jak w pami臋tnej spowiedzi u ks. Jana Twardowskiego, albo w sprawozdaniach pisanych przed laty dla ks. Bronis艂awa Mokrzyckiego SJ). Przesadzamy z instytucjonalizowaniem wiary. Postawili艣my instytucj臋
ko艣cio艂a jak stra偶nika mi臋dzy Bogiem a nami. Niczym srogiego
stra偶nika, kt贸ry wpu艣ci, nie wpu艣ci, dopu艣ci, rozgrzeszy... lub
nie.
A Jezus odwiedza艂 grzesznik贸w, siada艂
z nimi przy stole, rozmawia艂 i jad艂 i nie rzuca艂 kamieniami
pot臋pie艅. I dalej to robi. Takiego Boga nie odrzuci 艣wiat. Takiego
ko艣cio艂a nie b臋dzie negowa艂 nasz 艣wiat. Czy po to ust膮pi艂
Benedykt? 呕eby艣my przemy艣leli wiar臋 jeszcze raz. W Roku Wiary (i
koniecznie Rozumu). WIARA PRZYCHODZI PRZEZ TO, CO RACJONALNE. Dzisiaj
do mnie przysz艂a, przywr贸ci艂a pok贸j. Po my艣leniu i w my艣leniu
sz艂a. Ale niczego nie wymy艣la艂a, tylko zbiera艂a w kup臋 to, co
realne, co si臋 wydarzy艂o i trwa.
PS.1
Nie mam wra偶enia, 偶e pisz臋 nie na
temat, i 偶e te rozmy艣lania nie maj膮 偶adnej warto艣ci.
PS.2
Zdj臋cia pi臋knego "go艂ego" o艂tarza, kt贸rego z przyczyn technicznych nie mog艂em da膰 w 艢rod臋 Popielcow膮. Nadrabiam.
PS.2
Zdj臋cia pi臋knego "go艂ego" o艂tarza, kt贸rego z przyczyn technicznych nie mog艂em da膰 w 艢rod臋 Popielcow膮. Nadrabiam.
Widzisz cz艂owieku jaki jeste艣 zak艂amany, zdj臋cie zrobi艂e艣 w niedziele to jak mog艂e艣 da膰 go w 艣rod臋.
OdpowiedzUsu艅