środa, 17 grudnia 2014

Mój realizm - dziękczynienie



Każdemu chyba zdarzy się powiedzieć „jest mi smutno”. A nawet „jest mi bardzo smutno”. Dlaczego? - trudno wytłumaczyć. Napada nas smutek egzystencjalny. Ma on swoje uwarunkowania bytowo-środowiskowe. Niby nie wiemy, trudno wyjaśnić, lecz jednak wiemy. Jakieś konkrety życia tak sprawiły.

Wstałem i mógłbym tak powiedzieć dzisiaj, ale piszę tekst o realizmie. O moim realizmie, który – do tego - jest przede wszystkim dziękczynieniem. Czy jest tu sprzeczność? Czy nie?!
Spałem, obudziłem się, wstałem w konkretnym dniu 17 grudnia 2014, w 61-szym roku życia. W miejscu naszego rodzinnego zamieszkiwania. W starym 106-letnim domu, z Matką Bożą Annopolską w rogu Ogrodu. Przez okno widzę dęby, mówię o nich 'dęby pamięci', jest szaro-zielono, śniegu brak. W szkole, w której pracowałem przez 20 lat, Zespole Szkół im. Rzeczpospolitej Norwidowskiej w Strachówce, będzie popołudniu wigilia zbiorowa, szkolno-gminno-pokoleniowa, dobry integracyjny pomysł na tę świąteczną porę roku. Dostałem zaproszenie, nie skorzystam, z niejakimi wyrzutami sumienia, ale niewielkimi (to trochę oddzielny temat). Papież Bergoglio, z wykształcenia chemik, z powołania jezuita, kończy dziś 78 lat.

Na mój nastrój(?), a raczej od-czucie egzystencjalne, czucie siebie i świata, wczoraj wieczorem, noc i poranek, wpływa najbardziej post, jaki wczoraj dostałem. Komentarz do posta. Na moim profilu na Fb napisałem - „W tej sytuacji wszyscy bądźmy (jesteśmy z) sędziami! "Jest to bezprzykładny w Europie atak polityka pretendującego do sprawowania władzy wykonawczej w Polsce, na władzę sądowniczą. Jest to pełen pogardy atak wymierzony w każdego z tysięcy sędziów wszystkich sądów w Polsce", który był udostępnieniem artykułu na wp.pl - „Prezesi SN, TK i NSA oburzeni słowami Jarosława Kaczyńskiego o sądach”.

 Internauta z Wołomina MS napisał w którymś z kolei komentarzu: Panie Józefie, nie akceptuję takiego rozdwojenia jaźni w którym z jednej strony postuluje pan likwidację PiS i Kaczyńskiego osobiście, a z drugiej strony ubolewa pan, że tyle nienawiści i wojenek w narodzie.”
Zareagowałem mocno, emocjonalnie i rozumowo (człowiek jest jednością): Miałem o panu dobre zdanie. Po słowach "postuluje pan likwidację PiS i Kaczyńskiego osobiście" nie chce mi się dalej czytać? I gdzie znalazł Pan moje ubolewania „tyle” nad nienawiścią i wojenkami w narodzie?! Czy pan jest teraz trzeźwy? 

Kiedy ktoś, jeden/jedna drugiej/drugiemu przypisuje (wmawia) słowa i poglądy, których ten ktoś nigdy nie miał i nie napisał – kończy się możliwość rozmowy. Nie jestem w stanie sobie tego wytłumaczyć, jak tylko zamroczeniem alkoholowym lub innym (bez chęci obrażania, to mój racjonalizm, realizm...). No bo jak, no bo czym? - dotychczasowe rozmowy dawały podstawy, by sądzić, że rozmawiający są na podobnym poziomie realizmu i racjonalizmu (R-R).

Rozdwojenie jaźni jest ciężkim podejrzeniem i diagnozą. Zwłaszcza w czasie dyskusji o morderczych dzieciach, które wymyśliły i zrealizowały zabójstwo rodziców! W mediach non-stop wypowiadają się biegli z zakresu medycyny sądowej, psychiatrzy, psychologowie, socjologowie... Pada określenie „struktura osobowości”. Jest mi bardzo bliskie, ale pod postacią „struktura świadomości”. Nie wiem, z jakiej wiedzy korzysta znajomy z Fb MS. Ja jestem pod ogromnym wrażeniem lektury „Struktura świadomości” (Roman Ingarden, Spór o istnienie świata, tom 2, Ontologia formalna, cz.2 Świat i świadomość, wyd. III, 1987). Po bardzo wielu latach zdobyłem egzemplarz książki pisanej przez wielkiego autora w latach II Wojny Światowej. Badania prowadził dużo dłużej. „Niech idzie [ta książka] w świat, jak ją ukształtowała wojna i warunki polskiego bytowania przez te lata” (przedmowa). I dalej „wojna... wymagała od nas nie tylko hartu i odwagi w dokonywanych rozstrzygnięciach, ale i niezachwianej postawy moralnej. Ta zaś z kolei wymagała od nas zdobycia się na ostateczny wysiłek wyjaśnienia sobie poglądu na świat, zakończenia z tym wymigiwaniem się przed istotnymi decyzjami teoretycznymi...”.

W roku 2014 żyjemy w Polsce w ostrym sporze o nasz kraj, z wymigiwaniem się od podania (wpierw przemyślenia) podstaw naszego światopoglądu. Światopogląd narzucony nam/Polsce przez ZSRR i trzymający naszą mentalność zbiorową w potrzasku (niewoli) przez 45 lat, dzisiaj wydaje poplon w postaci braku światopoglądu większości społeczeństwa w kraju, który o sobie mówi „katolicka Polska”.

Większość społeczeństwa milczy w kwestiach zasadniczych. Mamy przykład w granicach naszej gminy, powiatu, parafii i diecezji, bo nie wolno rozłączać zdolności myślenia na pole religijne i świeckie. Teren, o którym mówię z autopsji, tzn jego mieszkańcy, milczą w sprawach państwowych, samorządowych, parafialnych, kościelnych, religijnych... Jeśli mówią, to tu i tam, wyrywkowo, nigdy jawnie, otwarcie, publicznie, sięgając korzeni spraw (aspekty istotowe i konstytutywne, postawa miłości intelektualnej, JPII). Pokłosie PRL? Oczywiście. Ale także plon tradycyjnego katolicyzmu. Za nas mówią inni. My – nie wiemy, nie znamy się, to nie nasza sprawa, są inni, będę mieć potem kłopoty... Tak wygląda życie Polaków 2014, przynajmniej w tym zakresie, który dobrze oddaje hasło „pokaż mi swoje myślenia”.

BRAK MYŚLENIA cechuje nasze obecne pokolenia?! Za nas mówią inni: przywódcy partyjni i ich spin doktorzy, księża, biskupi, politycy, rząd, media (dziennikarze)... w ostateczności my sami, jako anonimy („znajomy111” na moim blogu). 
Czy to tylko zamęt? Czy już objaw poważnej nieprawidłowości psychologii społecznej i wszystkich dziedzin spokrewnionych, tak w państwie, jak i w Kościele. Łatwiej przy tym przychodzi nam mówić i pisać o nieprawidłowościach państwa, niż Kościoła - tu jeszcze trudniej, choć jest jeszcze bardziej wspólnotą(?), tzn. ma być. Moja diecezja, dekanat, parafia milczą jak zaklęte. Mój biskup, jego kuria, dziekan, proboszcz... inni/wszyscy księża na tym terenie. Bezpiecznie czują się tylko tam, i tam mówią, gdzie nikt nie może im odpowiedzieć, zapytać... na mównicach/kazalnicach, w konfesjonałach, w swoich mediach i gadżetach współczesnego świata. Byle nie w dialogu z nami, w świecie współczesnym. Nie chcą(?), nie potrafią(?) być razem z nami gaudium et spes, lumen gentium. 

Podstawą mojego światopoglądu jest REALIZM. To, co jest. Uznanie tego, co jest. Obraz/y świata i mowa faktów. W ciągłości i jedności. To, co jest teraz na scenie politycznej nie definiuje tego, co było - odkąd pamiętam, czego mam pamięć i tożsamość. Odwrotnie – to co było (wraz z tym co jest teraz) definiuje mój świat i mnie. Jest – bo było. Przeszłość bardziej wpływa na teraźniejszość. Teraźniejszość nie zmienia przeszłości, co najwyżej pomaga lepiej rozumieć.
Nie patrzę na świat przez dwu-okular PO/PiS. One istnieją dopiero 13 lat. Ja swój pogląd na świat i na siebie (samoświadomość) wyrobiłem sobie dużo wcześniej. Także na Polskę. Najłatwiej prześledzić kształtowanie mojego światopoglądu na odcinku od 16 października 1978 do dzisiaj. Jest to droga-prawda-życie wewnętrznie powiązanych słów i czynów. Papież, Taize, studia na ATK (zwieńczone pracą mgr nt. „Antropologiczne aspekty Rewolucji Naukowo-Technicznej...”), Solidarność, rodzina, samorząd, 33 lata katechizowania, Rzeczpospolita Norwidowska – nic do ukrycia. Wszystko zapisane (na gorąco, bez zmian redakcyjnych), opublikowane. Mam wrażenie, że myśli i słowa układają się same, w ciągi, sensy. Dobro-prawda-piękno są.

TRENY

1. jak zranione drzewa wyciekają żywicą
tak my płaczemy trenami
czas rzadko obraca je w bursztyny
ale one płyną
chociaż o nie będę lżejszy
2. swego smutku nie zabrudź goryczą
bądź smutny jak łza
jak kryształ smutku
cichym i dobrym
lepszym?
3. nie odwracasz koła
co było - jest dobre
co jest - jest ciężkie żałobą
wspomnienia jak oszczepy 
własną wyrzucone dłonią
jakby czas obiegły 
i wracają w ciebie
nie odwracaj się
one dokończą - 
co wtedy zacząłeś
4. kształt mego smutku?
zamknięte oczy
zaciśnięte usta
i noc jest we mnie
jak ta poprzednia
w której nie zmrużyłem powiek
otwieram oczy
świat stoi dokoła 
z załamanymi rękoma
i czeka aż się podniosę
otwieram usta
złorzeczyć mam?
nie - szczęść wam Boże - mówię
zamykam usta
i zaciskam oczy
tamto znów jest we mnie
ono jak morze
ja jednak - jak wyspa  (tutaj -> Wierszyki)

Tak sobie a muzom opisałem swój życiowy epizod sprzed 34 lat. Taki byłem i jestem. Dzisiejszy stan ducha, siebie i świata opisuję tak:


a. anty-świadectwo

w złym świecie żyjemy
w złym kraju
nie ma wolności
nie ma demokracji
nie ma wolnych wyborów
nie ma polskich szkół 
nie ma prawdy
- historia kłamstw 
głosi partia i ambony

b. świadectwo

o czasie ów
czasie cudów
16 października 1978
i dalej dalej dalej
przez wolność
place zwycięstw
solidarność
prawa osób 
ludzi i narodów
życie uwolnione
z kłamstw
aż po RzN
Rzeczpospolitą Norwidowską

c. sprostowanie

świecie mój
dobrze że jesteś
to nie jest tak
że jest dobra religia
i zły świat
zły świat
i dobra religia w nim

constans (czyli amen)

przyszło nie wiadomo kiedy i jak
wraz z tym co było i jest 
i odtąd jest bo było 
ze szczególnym wyróżnieniem rodziny 
jest najbardziej konkretnie 
wskazuje na drogę 
i prawdę 
i życie 
i miłość 
odtąd wszystko jest adoracją 
chwałą i dziękczynieniem 
jest bo było 
od nikogo nie zależy 
nikomu nie podlega 
jest we wszystkim 
i oddzielnie 
konfirmuje 
(w jedności
ciągłości...)
drogę 
prawdę 
życie 
droga-prawda-życie 
konkretnej osoby 
i tego 
który pierwszy wymówił 
i nie potrafi być inaczej
       
być osobą

być osobą to co
ani wobec papierów
rulonów i monet
ani wobec ważnych osób
ani wobec mody
nawet wobec religii
człowiek jest drogą Kościoła
cóż dopiero osoba
wobec wszechświata
i wieczności
trzeba mieć odwagę
być sobą

pokoleniowe równanie 

czuję się rówieśnikiem
własnych dzieci
żyjemy w tym samym czasie
tylko mam większą pamięć 
i innych znajomych  (post-post-scriptum - > tutaj)
...

Na koniec mojej drogi – to już oczywiste, tylko pytanie wcześniej czy później – dominującą postawą wiary i rozumu jest dziękczynienie. „A widział, że wszystko, co stworzył, było dobre”. To – Stwórca. Ja – robak i grzesznik – widziałem cuda, jakie się dokonały w moim czasie, "za dni naszych" i mogę odejść w pokoju, jak Symeon. Jestem naocznym świadkiem zbawienia. MUSZĘ DAWAĆ ŚWIADECTWO. Doświadczyłem w Polsce. Tutaj się urodziłem, tutaj żyłem, tutaj dochodziłem do poznania prawdy itd. Tutaj, za to wszystko składam dziękczynienie, w każdej prawie chwili. Nie potrafię tak pięknie jak Leopold Staff (wiersz Radość).

Może mi być, tak lub owak, smutno czasem, czasem jest mi bardzo smutno i tyle. To tylko nastroje. Ale nawet wtedy jest we mnie dziękczynienie, jako wyraz racjonalności i realizmu. Wystarczy poskrobać lekko, leciutko wiarą i rozumem. Innych R-R nie znam.

Dlatego jestem przeciwko partii Prawo i Sprawiedliwość. CO NIE OZNACZA automatycznej gloryfikacji Platformy Obywatelskiej lub innej partii. Platforma i koalicja rządowa z PSL jest mi bliższa, bo nie występuje przeciwko mojej pamięci i tożsamości (ostatnio 13 grudnia, wcześniej L. Wałęsa, 25 lat Wolności...). I nie zagraża taką ideologizacją życia, jak PiS. Od władzy nie wymagam i nie oczekuję moralizowania, wyznaczania/udawania wzorów moralnych, sojuszu z ołtarzem. Rządzący niech sobie będą (europejskimi) technokratami. I tyle. Sceną sporów o wszystko, co publiczne, w sposób naturalny i konstytucyjny jest parlament (i nie tylko). Od wyznaczania innych standardów, w tym i moralności są inne sfery działań człowieka, kultura, nauka, religia. Dlatego PiS uważam za bardzo szkodliwą propozycję, pomieszanie polityki i religii, bazującą na niewykształconej mentalności wolnych ludzi, bezwiednych(?) jeszcze w większości(?) podmiotów życia osobistego, rodzinnego, samorządowego, społecznego, kościelnego... Ale ŻADNĄ MIARĄ nie „postuluję likwidacji PiS i Kaczyńskiego osobiście”. Taki wymysł (idiotyzm) może napisać tylko ktoś bezrozumny (komu rozum odebrało), lub nietrzeźwy, co na jedno wychodzi w danej chwili. To jest pozarozumowy idiotyzm, teoretycznie i praktycznie. Nie da się komentować. Jeśli takie zdanie napisane jest celowo, to jest obraźliwe w najwyższym stopniu. I z kimś takim też nie sposób rozmawiać poważnie (przynajmniej w tym stanie). Do dialogu potrzebne są co najmniej dwie poważne/rozważne osoby. 

I tu niestety muszę wypunktować niechlubną rolę mojego kościoła parafialno-dekanalno-diecezjalnego (bo jak inaczej nazwać tę tzw. wspólnotę wierzących na naszym terenie podziałów administracyjnych?). Przemilczanie inaczej myślących to podła metoda niszczenia, wśród ludzi rozumnych. Do tego wierzących?! Nakazy milczenia są innym przejawem tej samej mentalności. Skutki opłakane w naszej diecezji widzimy. Żaden ksiądz się nie wyłamie! Nie ma ich tam, gdzie my jesteśmy! Gdzie prosimy o pomoc! Gdzie zwracamy się, jak do braci, odezwijcie się! Nie chodzi już tylko o mnie, katechetę od 33 lat! Choć zanegowali moje życie i pracę. Już nie tylko o Grażynę, żonę, Matkę, dyrektorkę szkoły! Jacyś diecezjalni „oni” poszli dalej – zamachnęli się na nasze dzieci, na naszą rodzinę.

Cóż dziwnego, że w takiej sytuacji, "potępienie przez przemilczenie"?!, byle koza na nas skacze, kto chce odsądza od czci i wiary. NIE CHCEMY TAKIEGO KOŚCIOŁA-ORGANIZACJI. Przekażemy następnemu pokoleniu wiarę i rozum, na ile się da, zdolność do myślenia, nakaz podmiotowości w życiu osobistym, społecznym, kościelnym i narodowym. Miłość do organizacji? Do ludzi, którzy odwracają się plecami do bliźnich, a usta mają pełne kazań? Nie, tego się też nie da wykonać. Niech ich Jezus tego nauczy i prowadzi. O tych ludziach, o wszystkich, bez wyjątków, trzeba mówić prawdę, to jest najlepsza przysługa.


1 komentarz:

  1. https://www.facebook.com/norwidianki/photos/a.1484693798464934.1073741828.1484196318514682/1519428364991477/?type=1&theater

    OdpowiedzUsuń