poniedziałek, 30 listopada 2015

Dlaczego? (AD 2015/16)


/biskupowi Grzegorzowi Rysiowi
od Nowej Ewangelizacji/

Dlaczego pielęgnujemy podziały? Dlaczego tak bardzo w Kościele w Polsce, a w szczególny sposób w diecezji mojej, naszej (warszawsko-praskiej) - które znam najlepiej.

Dlaczego piszę w pierwszych dniach Adwentu 2015/16? Dlaczego tak, a nie inaczej, adresuję!
BO JESTEM NAOCZNYM ŚWIADKIEM. W Kościele Katolickim w Polsce, od ponad pół wieku.

Adwent przenika mnie na wskroś. W kościele słucham ogłoszeń, kazań, rekolekcji i drżę - bo się nie odnajduję. Żyję w innej rzeczywistości. Słucham kościelnej mowy, jak niby-mowy z minionej epoki i ustroju, w których żyłem lat 36. Mam znajomość i świadomość tamtej epoki. Tamtego fałszu. Tamtej atomizacji, podziałów... Przez los, przypadek, wyższą siłę, wyznaczono mi czas (1981/82) i temat pracy kończącej moją naukę/studia - "Antropologiczne aspekty Rewolucji Naukowo-Technicznej w pracach marksistów...". Antropologiczne aspekty PRL nie są do dzisiaj (roz)po-znane. Nie są publicznie przedyskutowane w szkołach naszych, wspólnotach tak zwanych lokalnych, podstawowych, kościelnych, samorządowych...

Solidarność wezwała mnie do powrotu do Polski z Francji w grudniu 1980. To był mój punkt wielce osobliwy na resztę życia. Mój płot, moja granica przekroczona. Po to żyłem?! Nie mogłem nie zmienić planów, nie wrócić, całe wcześniejsze życie nie wierzyłem nawet, że może cud się zdarzyć wolności. Że tzw. komunizm polski może się chwiać, kruszyć. Wróciłem. Jako samotnik, Polak samotnik, Polak Patriota, wędrowiec życiowy, na ścieżkach prawdy i literatury - rzuciłem swoje wyzwanie ustrojowi. Dołączyłem się do dziejowej fali - namalowałem plakat, przybiłem na słupie w Strachówce, zwołałem zebranie wiejskie i ponad, założyłem SOLIDARNOŚĆ 3 Maja 1981, potem okazało się, że NSZZ Solidarność Rolników Indywidualnych. Zorganizowaliśmy - z Kazikiem i Jankiem - wszystkie wsie w gminie. Mieliśmy zebranie także 13 maja 1981, w Rozalinie. Nie rzucim ziemi skąd nasz ród, zdrowaśki za papieża, nie poddamy się złu zamachów... Pan mój i Bóg mój mnie/nas prowadził.

Bóg dał czas i zadania. Na drodze-prawdy-życia. Potem wszystko się wiązało z tym kluczowym wydarzeniem, wydarzeniami, z antycypacją i natchnieniem z dnia konklawe i Placu Zwycięstwa w Warszawie, wstyd byłoby mi przypominać daty, kartki z kalendarza. To nie był kalendarz. To było i jest moje życie-prawda-droga! Ale już nie w kościele naszym polskim, nie w mojej parafii, diecezji warszawsko-praskiej. W parafii pozostały tylko pierwsza chorągiew z 1948 i vota wdzięczności naszej za czas wolności. Niestety. Zostawili nas, obrali inną ścieżkę, swoją jakąś, której nam nie tłumaczą. Ilu jest takich, po obu polskich stronach podziałów?!

Stan wojenny zrobił mnie katechetą. Na wieś nie mogłem wrócić z Jasnej Góry, gdzie mnie zastał 13 grudnia. Wróciłem do Legionowa. Proboszcz Schabowski potrzebował katechety, do towarzyszenia młodzieży, w zły czas, czas nocy generałów i Partii.
Dla mnie, dla nas czas błogosławiony, błogosławionych spotkań, katechez, modlitw, pielgrzymek, nocy czuwań, bierzmowań, ewangelizacji... wyborów życiowych, formowania postaw. Siedem lat!
Transformacja ustrojowa dała nową nadzieję i zadania dla młodego małżeństwa i małej jeszcze wtedy rodziny. Wróciłem, wróciliśmy na wieś. Znów organizowaliśmy wieś polską, wsie, gminę, do pierwszych wolnych wyborów. Wygraliśmy wolność, demokrację, samorządność. Zostałem wójtem I Kadencji, Szkoły stały się moim, naszym oczkiem w głowie. Religia wróciła do szkół, zainicjowaliśmy Gminne Spotkania Oświatowe z udziałem wszystkich nauczycieli, wszystkich księży z okolicznych parafii (siedmiu) i spoza gminnych parafii (Urle), samorządowców. Byliśmy pionierami - nie wiem, czy ktokolwiek w Polsce i w polskim kościele poszedł tą drogą Nowej Ewangelizacji, Kultury Na Oścież Otwartej, na ludzi, wszystkich pokoleń i doświadczeń. Na poszukiwanie aspektów istotowych i konstytutywnych całej rzeczywistości (człowieka, świata i Boga).

Rzeczpospolita Norwidowska nawiązuje do jeszcze dawniejszej kultury, tradycji, dziejów. Jest związana genetycznie z Cyprianem Norwidem, jednym z największych chrześcijańskich myślicieli Europy. Jadąc na spotkanie z nauczycielami Europy w Kromeriż, Czechy (2002), na tzw. Seminarium Kontaktowe programu współpracy międzynarodowej szkół Sokrates-Comenius, wiedziałem, z czym jadę. Z wiarą, nadzieją, miłości. Silny Solidarnością, bogaty tym, co dał nam Duch Czasów, w ogromnej mierze - przez posługę Jana Pawła II. Zostałem wybrany, zaakceptowany przez innych, jako nowość i ciekawość nas, i jako nowy głos i propozycja dla Europy.

Każde działanie w projekcie "European Awareness in Schools" kładliśmy wpierw, nim się zrealizowało, na ołtarzu, dzieci niosły na naszych mszach szkolnych niedzielnych w procesjach z darami na ofiarowanie. Wiedzieli o tym nauczyciele z Danii, Norwegii, Czech i Anglii - bili nam za to brawo, dziękowali. Wnosiliśmy nowy głos i propozycję życia we wspólnocie szkół i Europy. Ostatnim akordem - tak wyszło - była msza święta szkolna w Strachówce, Ingeborg miała I czytanie po norwesku, Liba - drugie, po angielsku. Dla Liby to było ogromne przeżycie, dała się uprosić, przełamała, od dawna nie wchodziła do kościoła. Po mszy dziękowała, była wdzięczna, że może zdjęcie od ołtarza wysłać swojej Matce. Co to wszystko obchodzi mój dzisiejszy kościół diecezjalny, parafialny nawet... Nic. Więcej niż nic. Mniej niż zero.
Tak się wtedy złożyło - przez przypadek - że byli na tej ostatniej mszy także młodzi z Fundacji AMF z Ostrowii Mazowieckiej, ze swoimi fundatorami i opiekunami, oraz norwidolodzy z Poznania z UAM (prof. Zofia Trojanowiczowa i dr Zosia Dambek) - stanęliśmy wszyscy razem w kręgu wewnątrz światyni i odśpiewaliśmy "Zjednoczeni w Duchu", co było zwyczajem kończącym nasze spotkania modlitewne w Legionowie. Nic nie przemija, nie idzie na daremno. Jest drogą-prawdą-życiem. Chyba, że w naszej obecnej... oni chcą inaczej.... 
Skądże to nam, że Światowe Dni Młodzieży 2016 będą miały swój akcent tygodniowy? To jeszcze wcześniejsza historia, w łączności, z tym, co było, z nawiązaniem do początków, do Ducha Świętego, który nas prowadzi, a na pewno od 16 października 1978, 2 czerwca 1979... a może od chrztu, bierzmowania... Rodziny Rodzin, II RP, a może od 150 lat historii wielce rodzinnej z Bolesławem Prusem, Kongresem Eucharystycznym w Kartaginie (1930), Kilińskim w Warszawie (Stanisław Jackowski), Katyniem... W związku z Jednością Wiary i Rozumu. Na świadectwo.

Brat Marek z Taizé był w Strachówce w I Kadencji Samorządnej Polski, był też w naszym domu (wójta), w szkole w Rozalinie, w poniemieckiej kaplicy się modliliśmy o jedność, pojednanie..., w sali OSP w Strachówce była Liturgia Światła... młodzież zjechała z Tłuszcza i okolic, z księżmi wikarymi, oczywiście.
Po latach (18.9.1999) brata Marka biskup Kazimierz Romaniuk zaprosił na spotkanie z młodymi z diecezji w Ossowie. Byliśmy tam i my z młodzieżą ze szkoły i parafii (cudownie współpracowaliśmy wtedy). Jest gdzieś w rodzinnym archiwum zdjęcie jak nasi synowie, Jan-Maria 10 lat, Łazarz - 7, jedzą grochówkę na trawie z braćmi z Taize. - "Przepiękne spotkanie! Najbardziej zafascynowała mnie ta prostota: młodzi przychodzą, modlą się, bawią; księża oraz biskupi z nimi... W jakim jeszcze kraju jest tak?" - podsumowywał w rozmowie z KAI brat Marek ze wspólnoty Taizé.  
Na koniec tamtego roku odbyło się w Warszawie Europejskie Spotkanie Młodych, corocznie organizowane przez wspólnotę z Taizé, w którymś z wielkich miast naszego kontynentu. Wolontariusze z Taizé, tzw. permanenci, pracowali w stolicy i okolicach przez całą jesień. Przed Wszystkimi Świętymi zadzwonił brat Marek, z propozycją przysłania do naszego domu w lesie dwóch permanentów "na wyciszenia i odpoczynek" - przyjechali Edward z Belgii i Bruno ze Szwajcarii. Byliśmy zachwyceni, dzieci pokochały braci z Europy - braci w wierze, rozumie, w jdnym Kościele Bożym. Bruno wstąpił do wspólnoty braci, Edward został przyjacielem domu, szkoły, parafii na resztę życia. Posadziliśmy wspólnie jabłonkę w starym Ogrodzie, u Matki Bożej Annopolskiej. Pomagał nam w prowadzeniu kolonii Caritas w Kosarzyskach i Ustce. Super wychowawca, instruktor, animator, przyjaciel, duchowy rozmówca... Dzisiaj jest jednym ze świeckich odpowiedzialnych za duszpasterstwo młodzieżowy w Brukseli i organizację wyjazdu ich grupy na ŚDM 2016.

Co mam jeszcze napisać, żeby unaocznić jedność drogi-prawdy-życia, nowej ewangelizacji, czasu wolności, wychowania do jedności, przebaczenia...

Płacę za to cenę. Płacimy całą rodziną.
Kiedy dzisiaj, w Polsce i kościele polskim 2015, po zmianach osobowych na różnych szczeblach, na mszy słyszę ogłoszenia, kazania, wkrótce pewnie rekolekcje o jedności, wspólnocie, rodzinie (ale nie Rodzinie Rodzin w Kościle Powszechnym), ciągłości, dawaniu świadectwa i ŚDM 2016 w Polsce, Krakowie (ale broń Boże nie w Strachówce) - chce mi się tylko płakać i wyjść z kościoła, kościołów. Bez nienawiści, do niej nie jestem zdolny, niezdolnym do tego uczynili mnie rodzice i wychowane. Ale emocje są zbyt silne. Człowiek jest drogą Kościoła. Człowiek, taki, jakim jest, jakim go stworzył Stwórca, ciało uduchowione, duch ucieleśniny, z emocjami, wiarą i rozumem... w jedności Drogi-Prawdy-Życia. We wszystkich aspektach istotowych i konstytucyjnych, antropologiczno-teologiczno-socjologiczno-psycho... Cały człowiek się we mnie trzęsie, grunt usuwa się spod nóg, zawroty głowy wracają.

Dzisiaj, mój kościół lokalny, parafialno-dekanalno-diecezjalny nie chce nas znać, spotykać się, rozmawiać, nawet w Internecie. PRZEMILCZAJĄ! Żadnego dialogu. Dialog (wielostronny, otwarty, jawny, szczery...) jest przez nich wykreślony z Katechizmu Kościoła Katolickiego, ich kościoła. Wyniośli, czymś złym natchnieni... inną wizją Polski i kościoła inaczej posoborowego?! 

Popatrzmy po naszej okolicy: Jadowa, Strachówki, Łochowa, Tłuszcza, Traw... jak przygotowujemy się do ŚDM w przestrzeni między-parafialnej, między-osobowej, MIĘDZY-POKOLENIOWEJ, między-kulturowej, między hierarchicznej... w jedności naszej drogi-prawdy-życia ostatnich dziesięcioleci, przełomowych, wybranych... Jedni o drugich nie chcą nic wiedzieć? Po co nasza przeszłość, praca (zaznaczona jakoś w każdej z tych parafii), wychowanie, ciągłość... Rodzina Rodzin?! Jakie świadectwo dajemy dzisiejszej młodzieży?! Jak widzimy ich miejsce w Europie, świecie, Kościele... Gdzie jest głos publiczny wikarych, proboszczów, dziekanów, katechetów... Gdzie o tym rozmawiamy ze sobą i z światem całym!! 
Czy jestem nieodwołalnie przeklętym świadkiem czasów nie tych, nie ich hierarchii bytów? przeklętym pokoleniem?! Czuję się, czujemy się całą (dużą) rodziną, jakby ciążył na nas jakiś tajny wyrok? Inkwizycja 2015? Piszę dużo. Dedykuję Papieżowi, biskupom, proboszczom, Polsce. Wisi w Internecie, w przestrzeni publicznej. Przemilczanie jest jedynem jawnym echem, aż huczy

PS.1
„Zdejmij buty, bo miejsce, na którym stoisz, to święta ziemia".

PS.2
Zdjęcie z tej strony.
"Nie ma nic ukrytego, co nie miałoby stać się widoczne, ani nic niejawnego, co nie miałoby wyjść na jaw." Wplotłem w tekst linki na 1) Bierzmowania w Legionowie (lata 80-te XX w.), 2) Adwent 2015/2016, 3) Świadectwo polskiego katechety... 

   W braterstwie wiary i rozumu, 
       Józef, bezrobotny katecheta KK (1992-2015)


niedziela, 29 listopada 2015

Adwent 2015/16


Te rozważania są zbyt obszerne, bym ich tutaj nie zamieścił. Jako ważnego postu na Adwent 2015 w naszych okolicach i Polsce całej, zwłaszcza Polsce lat 80-tych w Kościele Powszechnym, posoborowym XX wieku. Nie tylko na www.komnata-siódma...

Powinienem dedykować moim wszystkim proboszczom w diecezji warszawsko-praskiej. Hierarchia nie pomaga - w TEJ sprawie ŚDM 2016 i dialogu - przeciwnie.

                                                           /diecezji i religijności naszej/

nowy rok się zaczął
w Kościele
rok kościelny
adwentem się zaczyna
kończy zaś
Chrystusem Królem Wszechświata

we wszystkich parafiach
w naszym kraju
mówi się dzisiaj o tym
bo i rok jest nadzwyczajny
na kilka sposobów
w Polsce w Krakowie w Strachówce
w Rzeczpospolitej Norwidowskiej
Światowe Dni Młodzieży zawitają
(zajaśnieją lub nie)
od 8 grudnia
także nadzwyczajny 
rok miłosierdzia Misericordiae Vultus
co to znaczy
dla ciebie dla mnie dla nas

dla mnie bardzo wiele
dobrego i frustracji
założyłem stronę samoświadomości
musiałem zawiesić bo
nikt nie chce o tym rozmawiać

ksiadz koordynator Emil jeździ
po diecezji i Polsce
ale nas omija nawet w Internecie
u nas nic się nie dzieje
wójt został wyznaczony do wszystkiego
co nas stanowi w tej sprawie

dzisiaj w kościele ocieplonym z góry
słuchając ogłoszeń myślałem
jak to drzewiej bywało
z nami i wśród nas Teofilu dostojny
że moją naszą parafią i kościołem
była Polska cała wolna
budująca naszą godność osobową
także we wspólnocie Kościoła
Powszechnego 
jak nasze życie i prawda i droga
w Legionowie Jarocinie Łebie
i Brodnicy
w Trawach pomagaliśmy w budowie
niewiele ale to co byliśmy w stanie
nawet spotkanie zaproponowaliśmy
młodym parafii kościoła i Polski
to samo w Jadowie
w Łochowie
w Strachówce nawet z bratem Markiem
była liturgia światła rodem z Taize
to znaczy z Chrystusem
powszechnym jak świat cały
i miłosierdzie nad nami
dzisiaj wszystko to nieobowiązuje
są zaistniały znów podziały wielkie
świat kościelnych niemożliwości
w naszej warszawsko-praskiej diecezji
co dom świętej Faustyny
ma na swym terenie

ksiądz postawił zadanie w kazaniu
przed nami wszystkimi (i sobie)
jak przeżyć i jak wiarę głosić
wiara i adwent idą pełną parą
chwyciłem za długopis
i jeszcze nie skończyłem
myśleć i pisać (publikować)
odpowiedzią moją jest
- modlitwą osobistą i czynem
co z niej wynika (wszelkie praktyki)
i d-i-a-l-o-g-i-e-m
bo inaczej wiara się nie rozwija
usycha
jak kwiatek do kożucha

religijność to wszystko
co w nas się wewnątrz dzieje
do czynu prowadzi motywuje dobrego
kiedyś było z tym lepiej

to jest czas miłosierdzia
ważnym jest aby wierni świeccy 
żyli nim i zanieśli je 
do różnych środowisk społecznych
naprzód powiedział Franciszek
trzeba czas przeszły odnowić

   (niedziela, 29 listopada 2015, g. 14.23)

PS.
Zdjęcie z tej strony (Christkönigskirche, Wiedeń).

sobota, 28 listopada 2015

Europejczycy (... 2015)


***

jesteś prawdziwym Eyropejczykiem
słyszałem parę razy
w Europie 1979/80
we Francji w Niemczech
od Szwajcarów Dunki ładnej
Holendrów w Taize i Anglików
i Amerykanki z Włochami
(Maurizio cretino mi utkwiło
i śmiech pozostałych)
z pewnym zdziwieniem
akceptacją afirmacji
na autostopie rozmowach
i w szkole (Tours św. Marcina)
a ja tłumaczyłem skąd tak mam
że ciotka z Annopola w Polsce
w gminie Strachówka
tak miała i była
przed wielką wojną
po wszystkich tych drogach
przede mną
(ale bardziej)
grała na raucie u posła polskiego
w Budapeszcie
prawie brata swego (chrześniaka)
na fortepianie (brat jej komponował)
i u konsula w Jerozolimie
jadła śniadanie
spoglądając na Ziemię Wybraną
zbawienia i Zmartwychwstania
po roku w Kartaginie się spotkali
na Kongresie Eucharystycznym
więc po ich śladach wędrowałem
pielgrzymich
w bramie św Kazimierza stałem
w Norwida Paryżu
no i uczniem byłem Manna
niemieckiego noblisty
bez kompleksów


***

VIA VERITAS VITA (1)

odbyłem podróż
aż po Iheringa
na razie aż dotąd
aż do niego
po rozważania
o człowieku i społeczeństwie
z czasów Norwida i Prusa
nie wychodząc z domu
odbyłem tę podróż
to i każdy może

prowadził mnie rodak
swojak z Annopola
mecenas Andrzej Król
rodziny rolniczej
z bratem księdzem dziekanem
jestem i byłem
prowadzony natchniony
tym i tymi którzy byli
tuż przed nami
w łańcuchu pokoleń
w rodzinie rodzin

ach
co to była za droga
pełna zachwytów i odkryć
niespodziewanych
choć przecież tak bliskich
i po namyśle oczywistych
coś jednak dotąd trzymało
mnie
moje myślenie na uwięzi
nas wszystkich
z tak zwanej wspólnoty lokalnej
ale chyba i narodowej
i kościelnej w Polsce
ja już swoją pracę domową odrobiłem


***

A tutaj jest strona POLSKA PRZEDWOJENNA, na którą wskazał Adam Norwidolog dzisiaj, co bardzo mnie uskrzydliło! 

PS.
Zdjęcie flagi UE z tej strony ("Polska w pierwszej piątce krajów z największymi problemami z prawem UE").

czwartek, 26 listopada 2015

Prawo - naród - pożytek



Z największą troską cytuję:

"Kto wynosi ponad skalę wartości ziemskich rasę albo naród, albo państwo, albo ustrój państwa, przedstawicieli władzy państwowej albo inne podstawowe wartości ludzkiej społeczności, które w porządku doczesnym zajmują istotne i czcigodne miejsce, i czyni z nich najwyższą normę wszelkich wartości, także religijnych, i oddaje im cześć bałwochwalczą, ten przewraca i fałszuje porządek rzeczy stworzony i ustanowiony przez Boga-Człowieka, i daleki jest od prawdziwej wiary w Boga i od światopoglądu odpowiadającego takiej wierze"

Właśnie w świetle tej zasady trzeba ocenić aksjomat: "Prawem jest to, co narodowi przynosi pożytek". Można wprawdzie zdaniu temu nadać sens właściwy, jeżeli się je rozumie w tym znaczeniu, że to, co jest moralnie złe, nigdy nie może być prawdziwie korzystne dla dobra narodu. Już dawni poganie uznali, że zdanie to, by mogło być naprawdę poprawne, musi być odwrócone i brzmieć: "Jest niemożliwe, by coś było pożyteczne, jeśli równocześnie nie jest moralnie dobre. I nie dlatego jest coś moralnie dobre, że jest pożyteczne, lecz dlatego jest pożyteczne, że jest moralnie dobre". Owa zasada, oderwana od tej normy moralnej, oznaczałoby bezustanny stan wojny pomiędzy poszczególnymi narodami."

Wszelka prawdziwa i trwała reforma zawsze miała swe ostateczne źródło w świętości, w ludziach pałających miłością i pociągniętych przez nią ku Bogu i bliźnim.

39. Zgubną tendencją czasów obecnych jest odrywanie od fundamentu Bożego Objawienia nie tylko moralności, lecz także teorii i praktyki prawa. Mamy tu na myśli szczególnie tzw. prawo naturalne, które ręką samego Stwórcy zostało wpisane do serca ludzkiego; a w sercu tym może je odczytać zdrowy, nie zaślepiony grzechem i namiętnością.
Według przykazań tego prawa naturalnego może być ocenione cale prawo pozytywne - bez względu na to, od jakiego prawodawca pochodzi - co do jego treści moralnej i tym samym co do siły jego obowiązywania. Ludzkie prawa, gdy sprzeczne są z prawem naturalnym do tego stopnia, że tej sprzeczności usunąć nie można, już od samego początku obciążone są wadą, której żaden przymus, żadna zewnętrzna siła uzdrowić nie może."

***

OPAMIĘTAJCIE SIĘ! Jest prawda. Prawda jest poznawalna (bezwyznaniowo też). Jest postawa miłości intelektualnej (św. JPII). Szukajmy tego, co istotowe i konstytutywne!

PS.
Zdjęcie z tej strony (bł. Kardynał von Galen) 




Czas konwalidacji!


Co to jest prawda? - "Naród (polski) ma rację". Nastał czas konwalidacji! Kiedyś była "dyktatura proleteriatu". Ktoś za kogoś... biuro polityczne stanowiło. Rozpłynęła się w jesiennej mgle stara zasada, że "prawo nie działa wstecz". I tzw. trójpodział władz. Naród polski se wybrał. Ktoś tutaj się dziwi?! Nie macie jeszcze hejtów pod swoimi postami?! (tutaj)

Czas konwalidacji... "Konwalidacja, "uzdrowienie" wadliwej czynności prawnej, polegające na tym, że czynność nieważna na skutek nowych okoliczności staje się czynnością ważną" (film z wystąpieniem posła Stanisława Piotrowicza tutaj).

sobota, 14 listopada 2015

Bierzmowania w Legionowie (lata 80-te XX w.)


Świadectwo o "naszych" bierzmowaniach napisałem na prośbę pewnego księdza, gdzieś z Polski. Byłoby nadal w poczcie, gdyby nie... 
Dzisiaj w mojej parafii w Strachówce odbywa się spotkanie młodzieży w ramach przygotowania do bierzmowania. Zawiozę na nie Marysię i Olka, których jeszcze nie było, gdy zrobiono to zdjęcie (poniżej). Ale to także ich Matka Boża <3 nbsp="">

***
Witam, Szczęść Boże,


Było tak. Parafia duża, kościół w budowie, stan wojenny. Proboszcz ogłosił, że potrzebuje katechety do młodziezy. Usłyszałem, byłem "uciekinierem" z gminy Strachówka, gdzie założyłem Solidarność RI 3 Maja 1981. Stan wojenny, 13 grudnia, zastał mnie na Jasnej Górze. Fakt chyba nie bez znaczenia w Polsce.
W 1979 pewien proboszcz inny, wiejski, w kaplicy filialnej parafii w Pniewniku namawiał mnie na wyjazd do Taize, a po powrocie - zostań katechetą, chcesz coś robić w Kościele, z ludźmi, będziesz miał kontakt z młodzieżą, księżmi, rodzicami. I tak się stało (słowo stało się ciałem) dla mnie we wrześniu 1982.
Jeden z wikarych par. św. Jana Kantego opowiadał, jak nasz proboszcz żartował przy obiedzie - rozsadzi młodych po kątach i każe im medytować.

Coś w tym było, ale nie od razu. Uczyliśmy się siebie. Miałem na liście ok 500 młodziezy ze wszystkich możliwych typów szkół, spotykali się w sali, w grupach, które wybrali. Uczyliśmy się siebie, zaczynając od imion.

Kiedyś po jakiejś z grup, po katechezie, zostały dziewczyny z warszawskiego liceum i opowiedziały, że w ich szkole koleżanki mają grupę parafialną... też by chciały. Zaczęło się, zaczęliśmy. W grudniu zaśpiewaliśmy na Pasterce Gloria in excelsis Deo, et in terra pax hominibus bonae voluntatis. I może jeszcze jakiś kanon z Taize. Wspierał nas swoim głosem i muzykalnością Artur Żmijewski, był w jednej z grup. Takie miejsce i czas :-)

Nasz proboszcz prowadził budowę, w parafii działało wiele grup, w tym np. Duszpasterstwo Ludzi Pracy, mieli swoje Msze z Ojczyznę. Młodzi byli ze mną. Rozrastało się, mieliśmy w piątki spotkanie modlitewne, byliśmy ruchliwi, chodziliśmy po całej okolicy, tzn. po wszystkich parafiach, ciekawi ich życia, gotowi dać swoje świadectwo, wolni!! Ogromne znaczenie miał wyjazd (30/40 os.) na I Spotkanie Ekumeniczne do Kodnia i poznanie Andrzeja Madeja OMI. Z nim za nim poszliśmy, w dym, do nieba doznań przeżyć wiedzy (wiara i rozum) religijnych... Jeździliśmy z nim na biwaki nad Jeziorak, na ewangelizację do Jarocina, do Brodnicy, Łeby... Był nam Mistrzem. Żył i żyje w opinii świętości.

Dla niego niejako, a na pewno z jego powodu - powstały nasze Noce Czuwania pn. "Podziękowanie za wakacje", bo... chciałem go zaprosić natychmiast do naszej parafii, ale miał kalendarz zajęty na dwa lata. - Ale noce mam wolne, jeśli zorganizujecie jakąś noc czuwania...

Na którymś etapie naszej obecności i pracy w parafii proboszcz zadał mi przygotowanie do Bierzmowania. Zaufał, zaryzykował. Zresztą oddał mi całe duszpasterstwo młodzieży w parafii, choć miał trzech wikarych. Widział, rozumiał, prześwietlał nas i swój czas. Też miał na imię Józef, był z Kalisza, od św. Józefa wielkich spraw.
Przygotowania do Bierzmowania oparłem o młodych, ciut starszych od danego rocznika, zaangażowanych w grupy przy-parafialne, aktywnych, gotowych by być świadkiem swojej wiary i życia. I na Słowie Bożym, konkretnie na nawróceniu św. Pawła i Jego przypadkach tuż po nawróceniu. Kandydaci (grupy ponad 200 os.) mieli znać tekst, rozmawialiśmy o tym w ramach tzw. "egzaminu". Animatorzy dokładali swoje pomysły: spacery, gry i zabawy sportowe, czuwania modlitewne... z całym autentyzmem. Proboszcz musiał przeżywać niepewność, zachodził, dopytywał - czy są przygotowani, myśląc pewnie głównie o listach, świadectwach chrztu, regułach zachowania i rytualnego dyskursu z biskupem. - "Tak, tak..." - co miałem mówić. Na wszelki wypadek dołożyłem jednak post...
Wszystko poszło jak po maśle, biskup był zdziwiony atmosferą wielkiego skupienia w kościele, wypełnionym po brzegi. Dla nas to było raczej coś oczywistego, spodziewanego. Jakieś wygłupy?! A niby skąd, od kogo... przecież wszystkich znaliśmy po imieniu.

W parafii musieliśmy szukać nowych rozwiązań, np. powstała grupa studencka i druga tura rekolekcji młodzieżowych dla starszej młodzieży studiującej i pracującej. TAK, to może dzisiaj dziwić, szokować. Ale po co są tzw. świeccy w Kościele? (Sobór Watykański II). A po co księża? Każdy ma swoje zadania, na miarę talentów, możliwości, przygotowania intelektualnego i życiowego. TEGO nie wolno rozrywać na Was, nas, ich... Droga-prawda-życie spotykają się w nas i dopowiadają, tłumacząc najdoskonalej każdy życiowy przypadek (osoby!). Taki jest mój Kościół Wspólnota. Wiara i rozum!

Proboszcz Schabowski nie żyje. Ma swoją ulicę w Legionowie. "Szef" duszpasterstwa ludzi pracy z tamtych czasów, został I Prezydentem Miasta w wolnej samorządowej Polsce. Jeden z uczestników tamtych wydarzeń, tamtej Polski i Kościołą w Polsce, jest prof. na UKSW, inny Posłem obecnej kadencji. Inni są aktywni w samorządzie, parafiach itd. TA PRZYGODA WIELKA trwała tylko 7 (siedem) lat. W 1989 wróciłem na wieś, w oczekiwaniu transformacji ustrojowej. Zostałem wójtem I kadencji, a od 1994 katechetą szkolnym.

Wcześniej pewien redaktor zrobił ze mną rozmowę, jest pt. "Powiedz mi swoje imię" w pierwszym numerze "Odpowiedzialność i czyn" (1988).

Dzisiaj? Proszę nie pytać o moją/naszą sytuację w diecezji warszawsko-praskiej ;-)
Wszystko opowie strona, która powstała w związku ze zbliżającymi się Światowymi Dniami Młodzieży 2016 w Krakowie, Polsce i... w Strachówce!

Acha. Niezależnie co myśli o mnie, o nas kuria, a wiec i proboszcz... (o RzN included) Matka Boża Annopolska (3 lipca 1910) opiekuje się nami cudownie.

                      Szczęść Boże
                        Józef, katecheta

PS.
zdj. przed naszą MBA, wrzesień 1995. Nie wszyscy obecni wtedy przed naszą Matką Bożą doczekali 14.11.2015. Wymieramy. Prawda pozostaje. Bo ona jest z Ducha, a może Duchem Samym.


Walka o tożsamość. Samoświadomość. I Paryż 14.11.2015


                           /Proboszczowi Antoniemu Czajkowskiemu/

Siadam i piszę. Muszę, coś mnie pcha. Widzę, więc opisuję. Słowo walka brzydko mi wygląda, ale nie wiem jakim innym zastąpić. To nie jest głaskanie. A tożsamość nie jest kotem. Wczoraj jechałem drogą, napisałem o drodze. Nie tylko na mapie. Wieczorem widziałem, słyszałem program w telewizji o kradzieży tożsamości, piszę o tożsamości ukradzionej. Walczę o odzyskanie, swojej i nie-swojej. Kradzież jest przestępstwem, trzeba je zwalczać, nim ono zwalczy nas. Więc walka jakoś się broni.

Najgorzej z własnym ja, z walką, w której broni się też siebie. Ale, czy inaczej bym pisał? Czy rozumiałbym temat? Czy miałbym o czym pisać, odpowiednie doświadczenie, poznanie, świadomość wagi, znaczenia, samoświadomość? Wątpię, raczej na pewno nie. Żyje się tym, co nas wypełnia, stanowi. Nie mam lepszego trój-jednego-narzędzia jak drogi-prawdy-życia. Kto podobnie przeżywa (doświadcza) życie, chyba mnie zrozumie.

Oto więc jestem. Kim, jakim... wiedzą najbliżsi, wiedzą przyjaciele, znajomi, sąsiedzi, wiem ja sam. Nikt nie zna ojca, tylko syn, żona, dzieci, i nikt ich tak nie zna jak ja, siostry, bracia, mężowie, żony. Każdy jakoś, w jakiejś mierze.
"Nikt nie zna siebie, bez...". Bez Chrystusa, kończy to zdania papież - przemawiał wtedy (2 czerwca 1979) do nas-Polaków, stałem na placu Zwycięstwa, słuchałem - "Bez Chrystusa człowiek nie może zrozumieć ani kim jest, ani jaka jest jego właściwa godność, ani jakie jest jest jego powołanie i ostateczne przeznaczenie".

Jest postawa miłości intelektualnej sięgająca aspektów istotowych i konstytutywnych całej rzeczywistości człoieka, świata i Boga (o ile ktoś jest wierzący) - to też słowa papieża, tego samego, z rodu Polaków. Przejąłem się kiedyś tamtymi słowami, dzisiaj jeszcze bardziej tymi ostatnimi (Rzym 2003).
Niewierzący, nieznający Chrystusa wiarą i rozumem też musi powiedzieć "Nikt nie zna siebie, bez...", ale inaczej to zdanie dokończy.

Bez pamieci i tożsamości nas nie ma - tak, jakby nas nie było, choć ciałem istniejemy wtedy, na sposób wegetatywny.
Jestem człowiekiem wierzącym - z wiarą i rozumem za pan brat - kończę to zdanie po papiesku. Ale, jakie to dziwne, że prawie wszyscy w Polsce cytujemy zakończenie papieskiego kazania na placu Zwycięstwa, ale nie środek. Nie CAŁOŚĆ. A ono jest taką samą wartością w każdym zdaniu tej całości. I przychodzi mi, nam z pomocą na wszystkie inne okolicznosci życiowe, nie tylko, kiedy rozmawiamy i rozważamy wolność Ojczyzny. Także - KIEDY ROZMAWIAMY I ROZWAŻAMY GODNOŚĆ, TOŻSAMOŚĆ SIEBIE, POLAKÓW. Łatwiej odmienić oblicze ziemi, niż oblicze człowieka współczesnego?!

I znów muszę wrócić do własnej osoby, własnej drogi-prawdy-życia, własnej pamięci i tożsamości i samoświadomości. Także do mojej tzw. wspólnoty lokalnej, do gminy, do parafii i do diecezji warszawsko-praskiej. W pewien sposób także do Europy i Światowych Dni Młodzieży 2016. Na tę konieczność wskazuje także papież w swoim pamiętnym (dla niektórych) przemówieniu - "Jeśli jest rzeczą słuszną, aby dzieje narodu rozumieć poprzez każdego człowieka... Dzieje narodu są przede wszystkim dziejami ludzi...". I dzieje gminy! I parafii! I diecezji!

Wieczór, dzień, noc wyboru papieża 16 października 1978 roku jest dniem, nocą, godziną mojego świadomego narodzenia dla życia społecznego, narodowego, kościelnego... Nikt mnie nie rozumie, kto tego nie rozumie. Ja też nie od razu to wiedziałem. Przeżyłem jednak tę noc jako noc dumania, w warunkach bardzo sprzyjających, w izolatce szpitalnej. Nikt mi nie przeszkadzał, nie rozpraszał. Położyli mnie na obserwację pracy nerek. W szpitalu na Uniwersyteckiej, bo byłem studentem ATK w Warszawie. Rok wcześniej otrzymałem z rąk Rektora "Concilio vitam alere" medytacje kardynała Pericle Felici o Soborze Watykańskim II. To był Dar Ojca Świętego Pawła VI, przekazany przez kardynała Wyszyńskiego (jest wypisane na stronie tytułowej) - może książka zalegała watykańskie biblioteki :-)
Ten fakt i ta książka jest tylko znakiem, jest po łacinie, nigdy jej nie odcyfrowałem, ale Sobór pokochałem, kocham dożywotnio. A w nim wolność, osobę, wspólnotę... i wszystko to, co jest antycypacją naszych po nim papieży. I osobistym wkładem niektórych (JPII). Łącznie z myślą Norwida, którą Karol Wojtyła wniósł w obrady i dokumenty soboru.

Dostałem zatem znaki. Każdy jakieś dostaje. Ja swój przemyślałem i dałem się według niego, im prowadzić. Taize, Solidarność, katecheza, wspólnota, małżeństwo, rodzina (duża), dzieje rodzinne od 150 lat, zakorzenione w kulturę i historię polską, polska samorządność, Rzeczpospolita Norwidowska. Tak wyglądają - z mojej strony - fakty istotne i konstytutywne mojego życia, drogi-prawdy-życia.

Z zewnątrz wyprodukowano inny obraz, dorobiono gębę - siewcy nienawiści, zdrajcy dzieci komunijnych, strasznego bijącego katechety. Zmieniono mi tożsamość w wymiarze społecznym, skradziono tożsamość. Dopóki był stary (tzn. dawny) proboszcz, którego wprowadzałem w progi wspólnoty lokalnej jako wójt, dało się z tym żyć. Zajęty przy ołtarzu nie widziałem i nie czułem tyłów i dołów, oprócz anonimów, które pozbawiły mnie możliwości sprawowania funkcji nadzwyczajnego szafarza Eucharystii. Z tym też dało się żyć. Plebania przecież była centrum gminy, spotykaliśmy się tam z biskupami, śpiewaliśmy patriotyczne pieśni w listopadzie, ucztowaliśmy imieniny i jubileusze Gospodarza, przyjmowani byliśmy razem z ważnymi gośćmi wspólnoty lokalnej, głównie szkoły, zza morza, zza Oceanu i z kraju. Tak było. Współpraca szkoły i parafii góry przenosi. Sieje miłość, umacnia każdego, kto rozumie i uczestnczy. Wiara i rpzum są jak dwa skrzydą, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy. Bo nie ma wiary bez myślenia. Jest jakiś kształt mieszaniny zabobonów, tradycji, przymusu, zaślepienia. Dziwny kształt pobożności, świątobliwości...

Żyć z zabójczymi anonimami się nie da, nie mając wsparcia w Proboszczu (i tzw. kościele lokalnym), Wójcie, Przewodniczącej Rady samorządnej gminy i Ojczyzny, osób odpowiedzialnych za przestrzeganie prawa do tożsamości osób i wspólnot(y) na jakimś terenie. Żyć się nie da. Wisi artykuł o tym - z dosłownymi cytatami zło-czyńców - w Internecie, bez znaczenia dla nich, dla wszystkich, dla nikogo?! Jakie ma znaczenie dla mnie i mojej naszej rodziny?! Cofnijcie się parę akapitów, do tekstu papieża z placu Zwycięstwa 1979 i chyba placu zmian dzisiaj.

Stanąłem przed sądem. Jeszcze nie ostatecznym. Stanąłem w sprawie zniszczonego zdrowia, bezrobocia... przeciwko ZUS-owi o świadczenia rehabilitacyjne. O ich przedłużenie. Przygotowałem Mowę Sądową. Poległem, któż chodzi do sądów bez adwokatów i świadków. Ale nie do końca. Sędzina usłyszała mój głos o zniszczonej tożsamości i zdrowiu, ale powiedziała, że tego muszę dochodzić gdzie indziej, innymi sposobami. Dochodzę.

Dam w załączniku moją Mowę. Ale te słowa, pod tytułem "Walka o tożsamosć" może lepiej wyjaśniają, o co (mi) chodzi. Może prościej, bardziej zrozumiałe? Doszły nowe aspekty, naświetlony jestem z innych stron. Na prawo do tożsamości zwrócone zostały moje oczy przy okazji ustaw sejmowych. Prawo do tożsamości w nich się objawiało, na to prawo powoływali się ustawodawcy, mówiło się o nim w tzw. przestrzeni publicznej.
Potem Sąd (Sądy w Polsce, prawo i sprawiedliwość) powiedzał mi, tak masz prawo, ale zrób to inaczej. A wczoraj zobaczyłem i usłyszałem program o przestępczej działalności tych, którzy kradną tożsamość innym ludziom. Ulęgałki przeciw gruszkom, kto się wgryza i zagłębia w sprawę tożsamosci w naszym życiu publicznym?! Nawet w programie telewizyjnym tożsamość to tylko dane osobowe, na papierze lub innym nośniku. Ale na nośniku osobowym? A CO TO JEST?!

Kradzież danych osobowych (tożsamości klientów bankowych itp.) ma groźne konsekwencje - zagraża naszemu bytowi społeczno-publicznemu, odcina od kredytów i finansowania w ogóle, jak żyć? Żyć bez kredytów, bez kart plastikowych się dzisiaj nie da.
Życie z ukradzioną tożsamością osoby w życiu publicznym? A CO TO JEST?!

To jest na przykład Józef K. solidarnościowiec-patriota, katecheta, ojciec dużej rodziny, odkrywca Rzeczpospolitej Norwidowskiej i jego RODZINA. Musimy żyć z brzemieniem fałszu rozpowszechnianego, którego nie bronią ci, którzy wzięli na siebie taki obowiązek, powinność moralną, nie tylko stanowiska z układem w kurii diecezjalnej, i budżetem gminnym w tle. Niosą odpowiedzialność za dialog publiczny i kształt dyskusji o prawdzie, o pamieci i tożsamości! 
Konsekwencje są bardzo praktyczne: usunięcie dzieci z FDNT, problemy z zapowiedziami przedślubnymi, depresje, przemilczanie w diecezji i gminie głosu (strony internetowej) w sprawie ŚDM 2016 na naszym terenie, rocznic Solidarności, Samorządności itd. Nie da się żyć z zabójczymi anonimami. Zabili. Mnie i historii, w której uczestniczyłem i współtworzyłem, już właściwie nie ma - w gminie, parafii, diecezji. W pamięci i tożsamości! A co jest?!

"Jeśli jest rzeczą słuszną, aby dzieje narodu [i gminy, parafii..] rozumieć poprzez każdego człowieka w tym narodzie - to równocześnie nie sposób zrozumieć człowieka inaczej jak w tej wspólnocie... Dzieje narodu [gminy, parafii...] zasługują na właściwą ocenę wedle tego, co wniósł on w rozwój człowieka i człowieczeństwa, w jego świadomość, serce, sumienie i gmina i parafia, i diecezja też. Jaka jest wspólnota, wspólnoty, w których wyraża się człowiek i zakorzenia. Jaka jest nasza wspólnota? Jesteśmy ogniwem wielkiej CAŁOŚCI.

piątek, 13 listopada 2015

Pochwała ruin (na cześć drogi)


Kapaonom z Glasgow
Katy i Janowi
bo jeszcze tej drogi nie widzieli

Droga od nas do Strachówki była przez lata w fatalnym stanie. Dziura na dziurze, a po doraźnych jesienno-wiosennych łataniach - tak samo, po chwili.

Dzisiaj jest drogą do Europy. I drogą europejską. Nie jakąś tam 50-tką albo inną krajową, ale naszą własną, powiatową i gminną nade wszystko. Drogą mieszkańców do pracy, dzieci i młodzieży do szkół, ludzi do kościołów... Więc i naszą prawie codzienną. Jak chleb.

Komu dziękować? Dyrekcji dróg, starostom, wojtom, przedsiębiorstwom drogowym, robotnikom... POLSCE XXV-Lecia Wolności!

Czemu się jej czepnąłem, zresztą jako pochwałą, pieśnią na cześć. Hymnem Dziękczynienia!

Moja osobista droga-prawda-życie mnie ponaglają. Czy wszystkim i wszystkiemu zdążę podziękować przed śmiercią? Czy zdążę i zdołam wyśpiewać hymn dziękczynienia za czas, w którym dane mi było żyć?! A po co człowiek żyje na tej ziemi?

Drogę tę znam od 60 lat. Najpierw była piaszczysta, po kostki. Zdejmowaliśmy buty, łatwiej było iść. Zakładało się je z powrotem za mostem, przed cmentarzem. Trza być w butach w kościele. To jeszcze nie meczety :-)
Piaszczystą drogą szli w tę i w tamtą stronę przybysze do Annopolskiego Domu i Ogrodu. Domownicy i goście. Wychodziliśmy w dzieciństwie na skraj lasu (tego bliżej Strachówki, choć on w istocie ten sam, co koło domu, rozaliński), wypatrywaliśmy Ojca Jana, który w wakacje dołączał do rodziny na niedziele. Soboty były jeszcze pracujące. 

Łoś w lesie naszym czasem zamieszka na chwilę, w pół swojej drogi dokądś i żurawie, co roku. Kiedyś często - dziki.

Nie wiem, kiedy została wyasfaltowana, w latach 70-tych? Stała mi się drogą solidarności, w roku 1981. W tę i nazad jeździłem, głównie na rowerze. Na zebrania założycielskie, chwalebne.
W latach 1990-94 - do pracy, na zebrania wiejskie i oświatowe, wójtem przecież byłem. A potem, później, po przegranych do zera wyborach - do szkoły, na lekcje religii, czyli katechezy moje, serdeczne w zamyśle, często nieporadne, czasem w wielkim gniewie. Ale nigdy gniew nas nie zwyciężył. Zawsze nad nami wisiał krzyż, przed którym stawaliśmy w ciszy. Z niego wyrastały lekcje i msze szkolne. Eh, zapomnieć trudno. Zapomniała Strachówka.

Drogą tą drogą chadzali Królowie. Z Annopola. Byli wszak umiłowanymi dziećmi Kościoła w Strachówce, pierwej nim parafia powstała. Maria była Matką Chrzestną Pierwszej Chorągwi Parafialnej z roku 1948. Dali na budowę kaplicy/kościoła 27 sosen. Pierwszy proboszcz uważał się za nieformalnego ich syna przybranego, Maria wdowa u niego umarła w Mikołajewie, brał ją na przeżycie zimy, miał już wtedy większą plebanię w Mikołajewie, tuż za Niepokalanowem.

Przed wojną do Królów czasem ktoś z rodziny zajechał samochodem. Przeważnie samochód i kierowca byli od Dyrektora Muzeum Techniki w Warszawie (obecnie Muzeum im. majora za życia, podpułkowniak po tragicznej śmierci Kazimierza Jackowskiego, tego samego, którego Dąb Katyński rośnie pod szkołą Rzeczpospolitej Norwidowskiej).

W czasie wojennym - lada miesiąc miało wybuchnąć Powstanie Warszawskie - po tej drodze wywieźli tym samym - albo innym - samochodem ciało ś.p. Zofii Jackowskiej, siostry Kazimierza i Marii Królowej z domu Jackowskiej i Stanisława rzeźbiarza i Emilii Kapaonowej z domu Jackowskiej i Aleksandra ojca profesora od "Sztuki zwanej naiwną", siedmioro było żyjących tych Jackowskich, Jadwiga zmarła w wieku 31 lat, a ósme umarło wcześnie, odnotował nawet Bolesław Prus w liście do swojej narzeczonej i żony). Zofia, utalentowana bardzo i świętej pamięci i serca zmarła w naszym Domu w Ogrodzie 4 maja 1944. Jest pochowana w rodzinnym grobowcu na Powązkach. Mnie też powiozą tą drogą? Może w drugą stronę?! Zawiść dzisiaj panuje i nie-pamięć, nie-tożsamość w mojej gminie i parafii. Może w całej Polsce.

Po jakich jeździmy drogach? Po takich, jakie pamiętamy, znamy, sami wytyczaliśmy...

Dzisiaj można powiedzieć, jest ta droga po kapitalnym remoncie. Nowa nawierzchnia, z żwirem utwardzonymi poboczami, okopana rowami. Jeszcze tylko parę drzew w rowie czeka na usuniecie i parę przepustów na wkopanie, dla zapewnienia płynności odpływu wód opadowych, wiosenno-jesiennych. Droga już porządnie europejska. Tu zaszła zmiana w polu mojego widzenia. Chwała bohaterom codzienności naszej i Polsce, Matce naszej, branej tęczą zachwytu od zenitu Wszechdoskonałości dziejów.






czwartek, 12 listopada 2015

Dedykowane Strachówce


Na początku długi cytat:
"Zadrżał przed chwilą ten plac, zadrżał pięknie. Od salwy armatniej, na cześć naszej niepodległości. 97 lat od 11 listopada 1918 roku, 97 lat niepodległości, niestety z 50-letnią przerwą. I to jest właśnie nasza historia, historia, o której musimy pamiętać zwłaszcza my, Polacy, ale także i inni, którzy znajdują się w podobnej sytuacji i położeniu geopolitycznym. Niepodległość, suwerenność i wolność nie są dane raz na zawsze. Trzeba o nią się starać, po to, żeby o nią nie walczyć, tak jak musiały walczyć pokolenia naszych prapradziadków i dziadków przez 123 lata, kiedy Polska niepodległości nie miała, kiedy krwawili się w trzech powstaniach i innych mniejszych zrywach niepodległościowych. Kiedy walczyli w różnych armiach, cały czas mając Polskę w sercu, na myśli i na bagnetach. I przez lata nie mogli jej odzyskać.

Na szczęście zachowała się w rodzinach, dzięki pielęgnowaniu tradycji, dzięki tym zrywom, dzięki tym, którzy tworzyli polską literaturę czasów zaborów, dzięki tym, którzy uczyli młodzież pięknej historii naszej Ojczyzny i tego wszystkiego, co ważne, byśmy przetrwali. To, że niepodległość udało się w 1918 roku odzyskać to wielka zasługa polskich żołnierzy, tych którzy walczyli z bronią w ręku. O nich dziś, w tym miejscu, tu, przy Grobie Nieznanego Żołnierza, powstałym w II Rzeczypospolitej i wielkiego jej symbolu, symbolu wolnego i niepodległego państwa polskiego – o nich przede wszystkim musimy pamiętać. Ale nie wolno nam także zapominać o tych wszystkich, którzy o Polskę walczyli bez broni w ręku - piórem, słowem, instrumentem muzycznym. To także są bohaterowie niepodległości, bohaterowie wolności. To oni także – czy może przede wszystkim oni - przez te lata budowali to wielkie poczucie wspólnoty, budowali tę więź, tkankę społeczną i patriotyczną, która w każdym państwie jest niezbędna.

Najcenniejszą rzeczą dla narodu jest wolne, suwerenne i niepodległe państwo, ale to działa też i w drugą stronę - najcenniejszą rzeczą w państwie jest naród, który ma poczucie wolności, który jest niezłomny w dążeniu do tego, by swoje niepodległe i suwerenne państwo utrzymać i mieć. Tacy właśnie jesteśmy my, Polacy, od pokoleń. Mamy prawo być z tego dumni. Bo jeżeli popatrzymy na naszą piękną, choć czasem trudną historię, na to, co nastąpiło po II Rzeczypospolitej, na napaść, jakiej ulegliśmy z dwóch stron i nie byliśmy w stanie przetrwać i na 50 lat, najpierw okupacji, a potem braku prawdziwej niepodległości i suwerenności, to także mamy prawo patrzeć na te czasy z podniesioną głową. Bo umieliśmy wyjść z tamtej opresji, umieliśmy pokonać przeciwników bez broni w ręku, ale dzięki niezłomności tych, którzy wtedy o Polskę walczyli.

Ale kiedy to się stało, kiedy przeszliśmy do prawdziwej ofensywy? Tym którzy tamtych czasów nie pamiętają przypomnę, a przed tymi, którzy je pamiętają i wtedy walczyli chylę dzisiaj głowę. To zryw poznaniaków w 1956 roku, ale byli sami. To zryw studentów w 1968 roku, ale wtedy udało się na studentów popędzić robotników, bo jeszcze nie rozumieliśmy tego, co najważniejsze, jeszcze nie odzyskaliśmy wtedy tej pamięci. Ona została przywrócona tutaj, na tym placu, w 1979 roku! Tam, gdzie stoi ten krzyż stał Ojciec Święty Jan Paweł II i powiedział: „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze tej ziemi”. To było więcej niż salwa armatnia. Może nie zadrżały budynki i okna, ale zadrżały serca w całej Polsce. Ludzie zobaczyli, że są razem, że myślą jednakowo i że mają jednakowe oczekiwania. Stali się na powrót wspólnotą - już nie byli podzieleni na studentów, robotników, inteligencję i innych, ale byli razem, byli Polakami, którzy chcieli odzyskać wolność i wydobyć się z zakłamania, którzy nie chcieli dłużej trwać w odrętwieniu, w pseudodobrobycie, którego tak naprawdę nie było, choć każdy miał swoją małą stabilizację. Ludzie doszli do słusznego wniosku, że to za mało i że byli cały czas oszukiwani. Że chcą być wolni, tak jak wolni byli wcześniej w II RP ich ojcowie i jak wolny jest Zachód Europy, który niektórzy z nich widzieli.

Szanowni Państwo,
z tego wziął się wielki zryw „Solidarności” – największego i najpiękniejszego ruchu społecznego, jaki chyba powstał na świecie, a z całą pewnością w czasach komunistycznych za żelazną kurtyną. Jedynego, prawdziwie wolnego, zrodzonego z wolnej myśli, przed którym ugięła się władza. Solidarność, choć chciano ją zniszczyć, zadeptać, potem w latach 80., przez stan wojenny, przez to wszystko, co się działo, gdy władza narzucona z Moskwy broniła się tutaj wszelkimi siłami, to jednak ten naród, ponosząc ofiary, poprzez cierpienie, krew przetrwał. Poprzez tych, którzy w tamtych czasach byli niezłomni. Którzy nawet kiedy załamywali ręce, to potrafili się podnieść. Kiedy wychodzili z więzienia, wracali z powrotem do działalności podziemnej. Byli nieugięci, ale za nimi stał naród i dlatego w 1989 roku to my, Polacy doprowadziliśmy do zawalenia się żelaznej kurtyny i zburzenia muru berlińskiego. To od nas to wszystko się zaczęło - musimy o tym pamiętać i świat powinien o tym pamiętać. 

Możemy iść z podniesioną głową. Odzyskaliśmy niepodległość, odzyskaliśmy suwerenność, zaczęliśmy odzyskiwać wolność - w szerokim tego słowa znaczeniu. Nie tylko taką, że nikt z zewnątrz niczego nam nie narzuca, że za poglądy nie zostaniemy aresztowani. Ale i wolność rozumianą przez to, że mamy poczucie, że żyjemy w państwie prawdziwie sprawiedliwym, państwie, które równo traktuje wszystkich swoich obywateli, państwie, w którym władza jest zawsze uczciwa.

Jeżeli dzisiaj mówimy, że są niedostatki obecnej, wolnej Polski, to one są jeszcze cały czas w tym zakresie. I jeżeli mówimy o naprawie Rzeczypospolitej, o dobrej zmianie, to mówimy, że te zmiany właśnie do tego muszą prowadzić - żeby Rzeczpospolita była dla wszystkich równa. Żeby była w stanie zaradzić tym, którzy wprowadzają innych w błąd, żeby była w stanie przed poszkodowaniem zabezpieczyć, a w razie poszkodowania pomóc i ukarać tych, którzy ich skrzywdzili.

Chcemy, by była to taka Rzeczpospolita, gdzie wymiar sprawiedliwości potrafi ukarać gangsterów, ale nie każe ludzi, którzy walczyli o silne państwo. Nie skazuje ich na drakońskie kary, bo to zwyczajnie niesprawiedliwe. To niszczy tkankę społeczną i podważa wiarę w praworządność.

Szanowni Państwo,
państwo silne, o którym minister Eugeniusz Kwiatkowski w II RP mówił, że tylko takie jest w stanie przetrwać w tym miejscu Europy, to państwo, które musi dostrzegać każdego obywatela i być oparte na silnych filarach. Na filarze silnej gospodarki, z której profitów wszyscy korzystają, dzięki której wszyscy się bogacą i podnosi się poziom życia całego społeczeństwa, a nie tylko jego części. To system prawny, który jest trwały, stabilny, a przede wszystkim przestrzegany. Warto przypomnieć słowa marszałka Piłsudskiego, który dawno temu powiedział: Urodziłem się w państwie bezprawia. Urodziłem się w państwie, gdzie wygodnie i dobrze mogło żyć się tylko takim, którzy lubią łowić ryby w mętnej wodzie. Ja marzyłem o państwie silnego prawa, takiego prawa, którego obywatel może być pewny, bo nie zależy od niczyjego kaprysu albo innego widzimisię. Takie państwo trzeba właśnie budować i to jest zadanie, które dzisiaj stoi przed nami. A ponieważ wciąż je realizujemy, mam nadzieję, że w najbliższym czasie przyśpieszymy w tym zakresie znacząco.

Jeszcze jedna rzecz jest niezwykle ważna - polityka patriotyczna i historyczna. Dziś właśnie, w tym miejscu ją prowadzimy. Dziękuję wszystkim organizatorom tej uroczystości, dziękuję żołnierzom - potomkom i następcom tych, którzy walczyli o niepodległość Ojczyzny i odzyskali ją w 1918 roku, a później bronili jej w 1939 r., w latach czterdziestych, w Powstaniu Warszawskim. Tym, którzy są potomkami i następcami Żołnierzy Niezłomnych, którzy do ostatniej kropli krwi nie złożyli broni. Wszystkim tym, którzy dzisiaj tu przybyli - rodzicom, którzy przyprowadzili tutaj swoje dzieci tak pięknie machające naszymi polskimi barwami. Bardzo serdecznie dziękuję. To jest właśnie polityka historyczna. To jest właśnie to, dzięki czemu chce się krzyknąć: niech żyje Polska wolna i niepodległa, nasze wspaniałe państwo! Dziękuję!"
Cytatem jest całe à la longue przemówienie Przezydenta Andrzeja Dudy na Placu Piłsudskiego w Warszawie w dniu wczorajszym - w Narodowe Święto Niepodległości 11 Listopada 2015. W Strachówce Stowarzyszenie Rzeczpospolita Norwidowska, czyli praktyczne żona DyrKa, zorganizowało uroczystość patriotyczną - narodowo-religijno-kulturowo... z pomocą przyjaciół, śpiewali artyści, dziękuję, choć nie byłem. Wysłucham na filmie. Dlaczego nie byłem? Żeby nie fałszować. Żeby nie legalizować fałszu w naszym życiu gminnym, parafialnym... w tzw. wspólnocie lokalnej. Żeby jeszcze raz (pierwszy raz - 3 Maja 1981) obronić prawdę.

Co dla mojego Wójta, dla mojego Proboszcza, dla mojej Przewodniczącej Rady Gminy, dla wszystkich Radnych znaczą TE słowa Prezydenta RP, na którego zresztą nie głosowałem:

"Szanowni Państwo,
z tego wziął się wielki zryw „Solidarności” – największego i najpiękniejszego ruchu społecznego, jaki chyba powstał na świecie, a z całą pewnością w czasach komunistycznych za żelazną kurtyną. Jedynego, prawdziwie wolnego, zrodzonego z wolnej myśli, przed którym ugięła się władza. Solidarność, choć chciano ją zniszczyć, zadeptać, potem w latach 80., przez stan wojenny, przez to wszystko, co się działo, gdy władza narzucona z Moskwy broniła się tutaj wszelkimi siłami, to jednak ten naród, ponosząc ofiary, poprzez cierpienie, krew przetrwał. Poprzez tych, którzy w tamtych czasach byli niezłomni. Którzy nawet kiedy załamywali ręce, to potrafili się podnieść. Kiedy wychodzili z więzienia, wracali z powrotem do działalności podziemnej. Byli nieugięci, ale za nimi stał naród i dlatego w 1989 roku to my, Polacy doprowadziliśmy do zawalenia się żelaznej kurtyny i zburzenia muru berlińskiego. To od nas to wszystko się zaczęło - musimy o tym pamiętać i świat powinien o tym pamiętać. Możemy iść z podniesioną głową."

Nigdy od nich nie usłyszałem podobnych słów. Boją się pamięci i tożsamości, bo na naszym i ich terenie ma między innymi imię, nazwisko i oblicze Józefa Kapaona. Przykro mi to pisać, przykro wyciągać swoje imię, nazwisko i oblicze na Agorę. Jest nas więcej, żyjących naocznych świadków i uczestników Historii Najnowszej Polski i Gminy. Stanowimy grupę "niechcianych powstańców". 

U nas Polska nie łączy, nie scala w jeden obraz "brany tęczą zachwytu od zenitu Wszechdoskonałości dziejów" (Cyprian Norwid, Fortepian Chopina). Rządzący naszym życiem gminnym i parafialno-diecezjalno-kościelnym nie chcą żadnej Agory w naszym życiu - nawet o Światowych Dniach Młodzieży 2016! Arcybiskup Hoser kiedyś dostał takiego samego jak ja Anioła Stróża Ziemi Wołomińskiej, a wczoraj - jedno z najwyższych odznaczeń Rzeczypospolitej Krzyż Wielki Orderu Odrodzenia Polski. GRATULUJĘ księże arcybiskupie.

Rządzący naszym życiem gminnym i parafialno-diecezjalno-kościelnym chcą przemknąć nad historią, budując, umacniając swoje pozycje (lub swoich grup). Życzę powodzenia - gminie, wspólnocie lokalnej, parafii, diecezji. Życzę życia w prawdzie kolejnym pokoleniom.

Szanowni Państwo,
ten problem, czyli my, żyjący jeszcze "powstańcy wolności i godności -najpiękniejszego ruchu społecznego" nie zniknie sam, nie zaczarujecie rzeczywistości człowieka, świata i Boga na swoją (pobożną) modłę. Nie da się nas "zniszczyć, zadeptać..." zamilczeć na śmierć społeczną. Problem rozwiąże nasza śmierć biologiczna, albo zmiany w Waszym życiu, Waszych karier i dotychczasowych stanowisk. My dojdziemy do grobu z podniesioną głową.

Jeszcze jedno powtórzenie z prezydenckiej przemowy - "Jeżeli dzisiaj mówimy, że są niedostatki obecnej, wolnej Polski [także w Strachówce], to one są jeszcze cały czas w tym zakresie. I jeżeli mówimy o naprawie Rzeczypospolitej, o dobrej zmianie, to mówimy, że te zmiany właśnie do tego muszą prowadzić - żeby Rzeczpospolita była dla wszystkich równa. Żeby była w stanie zaradzić tym, którzy wprowadzają innych w błąd, żeby była w stanie przed poszkodowaniem zabezpieczyć, a w razie poszkodowania pomóc i ukarać tych, którzy ich skrzywdzili."

Wszystko można naprawić, ulepszyć. Dopokąd idziemy...
PS.
Plakat z tej strony
Zdjęcie nr.1 z tej strony
Zdjęcie nr.2 "Wota wdzięczności za Wolność" w naszym strachowskim kościele św. Antoniego w parafii WNMP - z zasobów własnych.

wtorek, 10 listopada 2015

Prześwity totalitaryzmu



Oni - w których jest ten prześwit - wiedzą za nas, za drugiego człowieka. Wiedzą, co myślimy, kim jesteśmy i co trzeba z nami zrobić.
Oni wiedzą czego chcą - nie chcą mieć z nami i z naszym światem nic wspólnego. Tak zawsze mają totalitaryści wszystkich czasów.
Nie cierpią dialogu, kultury dialogu, pluralizmów... Więc pielęgnują postawę milczenia, przemilczania. Są ponad to. Bo i tak wiedzą lepiej. Wszystko wiedzą. To jest właśnie fundament totalitaryzmu. I kult wodzów jest u nich naturalny.
Skoro sami nie lubią myśleć, boją się dialogu, nie chcą się dzielić swoim myśleniem - współtworzyć najszerszą podstawę demokracji, wspólnoty ludzi dobrej woli.

Wina PT Rodaków w współtworzeniu klimatu terroryzmu totalitaryzmu tkwi m.in. w ich milczeniu. W ich oczekiwaniu, że i my będziemy milczeć. Przyzwalając milcząco (biernie) na wszystko, co myślą i wprowadzają w życie ich wybrańcy (partia rządząca), podporządkowana Jednemu (kult jednostki jest nieuchronny?).
A my milczeć nie możemy, bo to nasza wolność, nasza godność (osobowa, nie państwowo-partyjno-wyborcza)... w nas mówi. Wolność potrzebuje prawdy. Bez prawdy nie ma wolności. Prawdy nie ma bez naszego głosu-dialogu!

Tak i u nas wygląda - AD 2015.
Siedząc w Siedlcach na ogólnopolskim strajku rolników (szefowałem gminnej Solidarności RI w Strachówce)... Był przełom listopad/grudzień 1981. Za chwilę wybuchł stan wojenny, położył kres nadziei.
Siedząc w Siedlcach, w budynku Związków Zawodowych naprzeciw więzienia, przeglądałem ich związkowy peerelowski kanon lektur - ich bibliotekę - Dzieła Zebrane Włodzimierza Ilicza Lenina. Dużo tomów.
W jednym z  nich wyczytałem myśl Wodza - "demokracja będzie wtedy, gdy nie będzie już wrogów demokracji". Zlikwidować. Wygasić! Rozkaz. Wykonać.

PS.
To wszystko jest już w moich postach na Facebooku. Facebook oddycha naszym myśleniem - "O czym teraz myślisz?"

O czym ja teraz myślę? Nie myśleć nie mogę homo sapiens, homo sum, humani nihil alienum a me esse puto! A skoro myślę TO I MÓWIĘ. Mówię, piszę, daję świadectwo bo to jest HUMANIZM. Wszelki totalitaryzm, w którym za nas myślą i mówią (tylko) inni jest ANTYHUMANIZMEM!
- Gdzie jest Polska? W starym rządzie i prezydencie? Czy w nowych - rządzie i prezydencie? A może w nich wszystkich i między, czyli w nas wszystkich! TO DLACZEGO NIE ROZMAWIAJĄ!!!!!!!! ????????????? Do jasnej cholery!!!... Dlaczego Prezydent i zwycięska partia robią wrażenie wszystkimi wypowiedziami, że szczyt na Malcie to sprawa PO a nie POLSKI!...

Moja odpowiedź jest smutna. Jest straszna:
- Nie rozmawiają, bo podkreślają na wszystkie sposoby, że są INNĄ Polską, innym światem... i nie chcą mieć z nami - inaczej myślącymi - nic wspólnego! To leninowskie rozumienie polityki "wtedy będzie demokracja, gdy nie będzie wrogów demokracji". Ten sam sposób postępowania czujemy, przeżywamy na całej naszej rodzinie w parafii i diecezji! Traktują - jak potępionych. Diecezja nasza jest "prorokiem" nowych czasów, nowej ideologii. Tu u nas zdejmuje się komżę i przechodzi na drugą stronę przed takimi, jak my.

I spieram się o swoją Polskę z inaczej myślącymi, wdzięczny ty, którzy chcą podzielić się sobą i ze mną (z nami) rozmawiać!

- Ktoś - P. Kopacz chce to niech jedzie, niech nie ustawia innych, tak na poważnie!
- Ja - NIE! Na poważnie to JESTEŚMY POLSKĄ, KRAJEM EUROPEJSKIM, OJCZYZNĄ 38 MILIONÓW LUDZI! KTÓRY POWINIEN BYĆ REPREZENTOWANY ADEKWATNIE NA MALCIE! Nie - przez przegranych, przegraną Premier jakkolwiek by się nazywała. Chyba, że Prezydent Wygrany ją powaznie - i nas 38 Polaków - potraktuje, spotka się z Nią i poprosi by nas - w tym Jego - i nowy rząd - reprezentowała!
- Cieszę się szczytem na Malcie. Oglądam w telewizji przywitanie Donalda Tuska przez Prezydenta Malty. Urokliwe zdjęcia!
- "Europejskie Centrum Solidarności... Dialogi Dominikańskie... rola Kościoła w minionym wieku... 50. rocznica zakończenia prac II Soboru Watykańskiego.

Pół wieku upływa od zakończenia wielkiej, uniwersalnej debaty o kształcie Kościoła i jego miejscu we współczesnym świecie... w czasie, gdy katolicyzm zaczynał drastycznie odstawać od rzeczywistości nowoczesnego świata."
- Wszędzie, gdzie milczą, gdzie boją się dialogu - kopią grób swojej Ojczyzny, swojej religii, parafii itd. I niech przepadną jak najszybciej niedialogiczne niby wspólnoty niby-narodowe, niby kościoła?!

Jest też taki post - "Jak daleko, głęboko, totalitarnie idzie akcja niszczenia nas i "dzieła naszego życia" w gminie, parafii, diecezji, i większych okolicach?! Oto odprysk! Napisał to ktoś, kto w Legionowie(?) usłyszał tę "porażajacą prawdę" o Kapaonach ze Strachówki, z Rzeczpospolitej Norwidowskiej. Kto nam ani swat, ani brat... ani wróg. Z kim nigdy osobiscie się nie spotkaliśmy. Kto młody...

" pan robi akcję przeciw PiS jak przeciwko tej kandydatce na wójt(a), co to w ostatnich wyborach startowała"

Bzdury produkowane i obrabiane przez osoby i grupy, zaplecowo oczywiście, kolportowane, przetwarzane, wyolbrzymiane rosną, rosną, rosną... łańcuch kołysze się (im) u nóg.  Emotikon frown

Zawsze można się zreflektować, przeprosić, naprawić zło. Ale czy On, Ona posłucha "bo to głucha psiajucha", jak napisał wieszcz Wyspiański, adekwatny także na nasze czasy. "Miałeś chamie złoty róg" - a któż z nas powie, że nigdy nie dostał/dostała szansy!"


A ja wyrażam siebie, bez nienawiści, do której jestem niezdolny przez wychowanie i własną drogę-prawdę-życie. To wyrażanie siebie nie jest "hejtowaniem". "Myśląc Ojczyzna, wyrażam siebie i zakorzeniam!" (Karol Wojtyła).

Właściwie mógłbym dać tez inny tytuł temu postowi - CZAS NEGACJONISTÓW.
Negacjonizm jest w kodeksach karnych?!

Inny post i komentarze - "Słuchałem przed chwilą Ministra Szczerskiego. Ile głupich słów i zdań pada z ust Prezydenta Andrzeja Dudy, jego Ministrów i członków nowego Rządu. W sprawie szczytu na Malcie, Macierewicza w Rządzie...
Wielka DOBRA ZMIANA? W czym.
Na razie są tacy sami, jak większość polityków, obecnych i ustępujących... W tej materii - słowa, prawdy, traktowania słuchaczy-odbiorców jak niesprawnych umysłowo. Oni tracą, Polska traci. Po co?!
PS.
Budują inną Polskę. Ich wyborcy we wszystko im uwierzą, wszystko przyjmą za dobrą monetę?!
 "

Muszę jednak kończyć. Śpiewam hymn dziękczynienia. Nie jestem sam. "Uwziąłem się, znalazłem, pod datą 28.2.1942 - „Polak we własnym kraju tułaczem! Płacz duszo moja tem rzewniejszym płaczem” - pisał 100 lat temu wieszcz (Seweryn Goszczyński, Trzy struny, wyd. 1915r, za zezwoleniem cenzury niemieckiej z dn. 25.11.1915). Dopiero wiosna usposabia radośniej. „Słychać przygrywkę do pieśni dziękczynnej. Dla wiosny polskiej, dla wiosny rodzinnej, że przez jej twórcze, dobroczynne dziwy, na nowo Polskie zmartwychwstały niwy” - śpiewał ten sam wieszcz. A wszystko się powtarza, jedno co rok, drugie częściej, a inne rzadziej. Poza tem obchodzone na początku wiosny doroczne święto Zmartwychwstania wszystkich rozwesela i rozczula" (A.Król, Mecenas z Annopola)!"


PS.
Zdjęcie nr.1 Agora w ruinie, bez dyskutantów z tej strony
Grafika nr.2 z tej strony