Twierdzę, że w społecznościach pokomunistycznych (także my, w Kraju nad Wisłą) nie znamy swojej osobowej godności. Tego, że jesteśmy społecznościami postkomunistycznymi nie da się negować. Współczesne 30 lat społeczność zmienia, ale przecież nie aż tak, żeby zdążyło wytworzyć nową pamięć i tożsamość. Zwłaszcza, jeśli nie poświęca im się tyle pracy, na ile zasługują, tzn, na ile zasługujemy my-osoby-świadome i obiektywna prawda o człowieku.
"Otóż nie twierdziłem i nie twierdzę, jak Pan mi to przypisuje, że „człowiek zyskuje «godność osobową» tylko wówczas, gdy jest w stanie «przekroczyć siebie w stronę prawdy»...”. Twierdzę natomiast, precyzując zarazem, iż człowiek potwierdza posiadaną przez siebie godność osobową , gdy aktem wolnego wyboru potwierdza to, co sam stwierdziwszy osobiście swym aktem poznania - sam przez to samo już za prawdę uznał. Wówczas też „zyskuje”, rzec można, godność osobistą. W tym też znaczeniu można rzec, że „staje się sobą, gdy przekracza siebie w stronę prawdy”. Paralelnie do powyższego twierdzę, że człowiek uderza w posiadaną przez siebie osobową godność, bądź też uwłacza jej, gdy aktem wolnego wyboru zaprzecza temu, co sam osobiście stwierdziwszy własnym aktem poznania - sam przez to już za prawdę uznał. Wówczas też „traci”, rzec można, godność osobistą. W tym też znaczeniu można rzec, iż „przestaje być s o b ą”, gdy zaprzecza prawdzie, którą sam stwierdza". (cyt. z ks. prof. TS, link poniżej)
Skąd się wziął problem i puchnie, ropieje, trując cały organizm społeczny i każdą i każdego z nas, członków/obywateli takich społeczności?
Nb. używam własnego nowotworu "popeerelistyczny". Nie wiem czy bardzo niepoprawnego, niech mnie gania i korygują znawcy od języka polskiego. Moje myślenie biegnie tak:
- po-PRL-lowskie to mogą być pamiątki w neo-Cepelii
- coś "popeerelistycznego" żyje jak wrzód, albo bakteria gnilna w naszych - na naszych - organizmach, jednostkach i społeczeństwie (instytucjach, kulturze, oświacie... w sposobie postrzegania i rozumienia świata, siebie, Ojczyzny, Kościołą, wiary, rozumności naszego gatunku... vide: homo sovieticus ks. prof. J. Tischnera)
Po pierwsze, mówimy o czymś, czego nie widać. O czymś, co ma naturę (istotę) niematerialną. Nie możemy tego zważyć, zmierzyć, ba, ani zobaczyć, usłyszeć, poczuć sensorycznie. Możemy tylko o TYM rozmawiać, rozważać intelektualnie-duchowo. I tu jest sedno naszych polskich i innych krajów postkomunistycznych problemów. Nie jednego problemu, ale całej masy, rodziny problemów i ich związków!? Skutki tego głównego problemu, implikacje inaczej mówiąc (ale nie dużo mądrzej), są – w istocie i konstytutywnie – niszczące, bardzo, wręcz porażające (zabójcze).
Tamten ustrój był materialistyczny – światopoglądowo (filozoficznie?).
Tamten ustrój był totalitarny – co do sposobu siłowego egzekwowania swych „racji”.
Kto obronił się, swoje myślenie, rozumienie siebie i świata całego. Kto miał tak silne korzenie sprzed wojny, wychowanie, wykształcenie, warunki bytowania w rodzinie (jak w komórce konspiracyjnej) by prawdę poznawać, jaka jest, i ją w sobie pogłębiać, ukorzeniać… wraz ze swoją osobową (i rodzinną) pamięcią i tożsamością???
Instytucjonalnie był tylko Kościół w Polsce, który przechował część niezależności, prawdy, rozumu i kultury człowieka na ziemi. Kiedyś byśmy mówili, że całą ich spuściznę, i że nam przekazał nieskalaną, ale to oczywiście jawnie życzeniowe przekłamanie.
Dzisiaj już wiemy i musimy zawsze włączać w definicję Kościół w świecie współczesnym także inną, wypartą prawdę. W tamtym (i w tym) Kościele są także pedofile w sutannach i agenci tzw. „służb” (tajni współpracownicy). Jak oni wpływają na bieg-nurt realnego Kościoła? Zawsze pozostanie polem badawczym. Jest Jezus i Kościół „idealny” oraz Kościół realny nam zawsze współczesny. Mnie też zgwałcili (duszę, chyba ciała nie, ale cóż wie 7-letni wystraszony gówniarz przygotowywany do I Komunii?). Dzisiaj mnie przemilczająco unicestwili w społecznościach lokalnych (próbują także w Internecie, pewnie też z pomocą „służb”, które dzisiaj są ich bliżej, bo przyjaźniej z Kościołem w Polsce ustrojowego sojuszu tronu i ołtarza). Jestem wiec świadkiem wiarygodnym, katechetą powołanym i edukowanym nieustannie życiem, mojego/naszego tu i teraz.
W marksistowsko-leninowskim ustroju nie było sumienia, ani spraw duchowych - w człowieku i społeczeństwie - bo nie mogło na mocy obowiązujących praw wszelkich tylko przez nich przecież ustanawianych. Oni decydowali co to są "PRAWA NAUKI", stworzyli nowotwór Rewolucji Naukowo-Technicznej, która tylko w państwach komunistycznych prowadziła ICH (im podległą) społeczność-ludzkość najlepszego sortu do pełnego rozwoju i szczęśliwości.
Dla nich - i dla nas w tamtym ustroju - był tylko świat widzialny materialnie determinowany do imentu. Czego jeszcze nie było? Godności, prawdy, do której się zarazem dochodzi i czeka (Norwid). NIE BYŁO DIALOGU. Nie mogło, był ustrojowy wykluczony! Bez dialogu nie ma wspólnoty… i prawdziwego Kościoła i rozumnego rozwijającego bytowania w kulturze człowieka na ziemi! Była wszech rządząca, wszech definiująca i rozstrzygająca (ostatecznie) PARTIA. A w tej jedynie słusznej partii - jej wódz. Zwał jak zwał – Wodzem, Duce, Führerem, I Sekretarzem, Prezesem, a dalej Biuro Polityczne albo na ul. Nowogrodzkiej w Warszawie, a dalej Łubianka, CzeKa, NKWD, UB, SB… po Gestapo i współczesne służby na różne litery i ich konfiguracje itd. Tak powstają ustroje przemocy nad człowiekiem, wraz z rozumem i kulturą człowieka niszczące naszą ludzkość godność. USTROJOWO, ba, przeważnie nawet demokratycznie (tzw. dyktatury wyborcze).
Bez dialogu (ba, powszechnej postawy dialogicznej w wolnych społeczeństwach) zmiany ustrojowe mogą iść tylko w złą stronę. Czyżby ktoś wierzył, że można narzucić dobro (także ustroje) siłą! Bez naszego udziału w odważnej postawie dialogicznej we wszystkim CO NAS DOTYCZY? O naiwni, niedojrzali, albo... wręcz zakłamani.
Czym jest godność? Ba, kim-czym jest osoba? I dalej, czym jest sumienie… aż po prawa człowieka. Jak je definiować i chronić?
Nie możemy tego zważyć, zmierzyć, ba, ani zobaczyć, usłyszeć, poczuć sensorycznie. Możemy tylko o TYM rozmawiać, rozważać intelektualnie-duchowo, roz-poznając JE W DIALOGU DOROSŁYCH OSÓB (dojrzałych w kulturze). I tu jest sedno naszych polskich i innych krajów postkomunistycznych problemów.
Ale… NA LITOŚĆ BOSKĄ nie jesteśmy bezbronni wobec przemocy fizycznej i symbolicznej - ustrojów zabójczych, despotycznych (jednopartyjnych, jednoosobowych kultów…), FAŁSZU, ZAKŁAMANIA… Jeśli one zwyciężają to zawsze z naszym-obywatelskim-niedojrzałym, milczącym przyzwoleniem! (XI Przykazanie - "nie bądź obojętny" usłyszeliśmy w Oświęcimiu - po polsku, Auschwitz - po niemiecku, Освенцим - po rosyjsku).
Jak definiować i chronić wolność, godność człowieka i całych społeczeństw? DIALOGIEM, PRAWDĄ, ROZUMEM I KULTURĄ ZAWSZE DIALOGICZNYMI, PRAWEM, KONSTYTUCJAMI, PRAWORZĄDNOŚCIĄ!
Po to powstały organizacje międzynarodowe po II Wojnie Światowej – UNESCO, ONZ, Rada Europy, Komisja Wenecka, UE (i dzisiaj lekceważone np. przez PiS-KEP-władze).
Ale wszystkie te organizacje dają tylko możliwości obrony godności. Nikt tego nie zrobi za nas, jeśli milczymy, przemilczamy sami siebie.
Po PRL nie ma w nas wolności i zdolności życia w dialogu wolnych osób. Rozejrzyjmy się po naszych gminach, parafiach, zakładach pracy, organizacjach. Otwórzmy Internet i przeczytajmy nasz „głos wolny wolność ubezpieczający” na naszych kontach wielce osobowo-osobistych????
Odpowiedź jest brutalna – JESTEŚMY OWOCEM, ŻEBY NIE POWIEDZIEĆ PRODUKTEM, USTROJOWYCH ZABIEGÓW PRL. Koniec, Kropka. Wiem, że przyznajecie mi rację, ale boicie się do niej przyznać, pod swoim osobowym imieniem nazwiskiem, obliczem. PRL zatrutym „duchem” w nas siedzi i rządzi. Łatwiej dzisiaj przyznać się do bycia LGBT i genderowych teorii niż do swojej osobowej godności w dialogu, nawet z sąsiadem, kolegą, katechetą Józefem K.
A jednak wiara i rozum pozwalają na bardzo wiele, aż po kontemplację prawdy. Czyli – bycia współ-świątynią. Ta prawda ma jednak dopiero 20 lat, więc dopiero zakiełkuje w kolejnych pokoleniach. Nasza wolność, jako państwa w rodzinie wolnych państw, ma lat 30. Solidarność obchodzi (tam gdzie lokalne społeczności zechcą uczcić TĘ ROCZNICĘ) dopiero XXXX-Lecie. Od wyboru Papieża-Polaka-Globalnego, czyli w Powszechnym Kościele, 16 października minie 42 lat. Starczy – jak na jedno świadome, czyli w pełni osobowe życie. Ilu to pojmie, pojmuje, ma wolę i chęć??? Ze mną o tym nikt nie chce rozmawiać. Cóż, tak objawia się wolność… ograniczona schematami i uprzedzeniami. Schematy i uprzedzenia są w nas inną „żelazną kurtyną” przed prawdą i godnością realizowaną w osobach pracujących „w pocie swego czoła” na godność.
Napisałem to wszystko powyżej nawet jak na siebie całkiem nieoczekiwanie. Nie miałem takiego planu, czyli zamiaru.
Napisałem pod wpływem TEGO-CO–SIĘ-DZIEJE- W POLSCE, POD PANOWANIEM PiS-KEP-USTROJU.
Prowadzę teraz nieustanny dialog – jakby dialog, bo tylko ja w nim przemawiam, piszę, publikuję – z przyjaciółmi do grobowej deski: Andrzejem Madejem, hierarchą KK i profesorem politologii na UKSW Sławkiem Sowińskim. Ich osoby – tak jak się spotkaliśmy i poznali wzajemnie - wznoszą mnie na najwyższy poziom mojego osobowego (droga-prawda-życie), duchowo-intelektualnego funkcjonowania w sferze publicznej (racjonalności homo sapiens i kultury).
Budzę się rano, funkcjonuję, wieczorem zasypiam w nocy śpię – w mojej osobowej całości i jedności. Nie potrafię dzisiaj inaczej i lepiej tego osobowego fenomeny w kosmicznej i kulturowej wieczności opisać, niż jako Droga-Prawda-Życie.
Jeśli ktoś nie widzi subtelnych różnic między Jezusem z Nazaretu, który sam o sobie powiedział, że jest Drogą i Prawdą i Życiem (różne tłumaczenia dają gdzie indziej przecinki), a mną, którego definiuje moja osobista droga-prawda-życie, które tylko w komplecie potrafią mnie wytłumaczyć, kim jestem w każdym momencie. Dzisiaj jestem prawie już tuż-tuż 67-letnim gościem na tej ziemi, najlepszej z możliwych, innych nie znam! ;-)
Dzisiaj wstałem pełny myśli, które po prostu są, ja nimi, nikt tu – w tym układzie - nikogo nie wymyśla. Jestem ze swoimi myślami, które zrodziła moja dotychczasowa droga-prawda-życie. Mnie w naturze i kulturze (zawsze dialogicznej).
Zapisałem myśli tak:
***
PRAWDA I GODNOŚĆ KRZYŻOWANE
/………/
piszę
bo prawda świata rzeczywistości
rozszczepia się we mnie blaskiem
veritatis splendor
moją osobową drogą-prawdą-życiem
widzę
jak godność i prawdę krzyżują rodacy
z PiS-KEP-ustroju
pod jedynowładztwem prezesa swego
kościół.pl zdradził człowieka i siebie
fałsz na bezczela wciskany rządzi
księżą zasiadają w ich komitetach
nie tylko medialnych stacji
jak mój ale nie nasz ks Zieliński
z jakiejś innej rasy volks-pis-kat.pl
silny biskimi schematami uprzedzeniami
nie wolną myślą człowieka wierzącego
na skrzydłach wiary i rozumu
kontemplujący prawdę ze mną
zwykłym szarym człowiekiem z Annopola
zwykły szary syn mąż ojciec już dziadek
chciany wymodlony przez rodziców
w dwóch miejscach wychowany żyjący
Legionowie i u Matki Bożej Annopolskiej
z Norwidem Prusem Solidarnością RI
kultura dzieje w podszewce Opatrzności
czekały na mnie tu i w moim teraz
w czasoprzestrzeniach pokrzywionych
jednego albo co mi tam wielu kosmosów
wszech rzeczy spraw światów równoległych
absolut jest chyba zawsze tylko jeden
ten z małej i z wielkiej litery
z małej to moja droga-prawda-życie
nie biologia nawet najbardziej cyfrowa
z wielkiej Bóg prawdy dziejów objawienia
i jeden i drugi jest teraz u nas zdradzany
w Polsce od góry do najniższych dołów
placów ulic sklepów zakładów pracy
gmin parafii powiatów dekanatów diecezji
biczowany cierniem koronowany i hejtem
nie rozum rozumności osoby i świata
nie kultura w której wszystko żyje trwale
w bibliotekach muzeach uniwersytetach
tylko od dobrej woli zależy by tam sięgnąć
nie ma jej u PiS-KEP liderów i wyznawców
(czw. 30 sty. 2020, g. 10.17) TU- Niezjednoczeni...PL
O godzinie 10.10 jeszcze w ukośnikach niczego nie było. Ukośniki wstawiam na końcu, jeśli czuję taką potrzebę. Dzisiaj czułem, poszedłem do gogle, by czegoś stosownego poszukać. Jako poszukiwane hasło wpisałem „prawda i godność”. Z propozycji wybrałem polemiczny tekst ks. prof. Tadeusza Stycznia „PRAWDA O OSOBIE: GODNOŚĆ OSOBISTA WOBEC GODNOŚCI OSOBOWEJ. Odpowiedź Tadeuszowi Szkołutowi”.
Smakowicie brzmi również tytuł tekstu „Godność osoby ludzkiej źródłem praw człowieka w świetle nauczania Jana Pawła II”, ale poprzestałem na tym pierwszym.
Na mój wybór rzutował to nie tylko tytuł, expresis verbis trafiający w moje upodobania, ale także droga życia autora, czyli podmiotowo egzystencjalno personalistyczne skojarzenia z osobą Jana Pawła II. Był wszak jego uczniem i bliskim przyjacielem, aż po obecność przy śmierci Papieża-Polaka w Watykanie. Droga-Prawda-Życie raz jeszcze przemawia i mnie pociąga, nie tylko moja osobista. Droga-Prawda-Życie jest uwiarygodnieniem największym i prawdy i człowieka.
Tak uwiarygodniony napisałem, nawet nie poczułem kiedy i jak. Prawda mnie napędza. Pod koniec życia wszystko ze wszystkim się łączy, kojarzy Duch Czasu prowadził mnie wręcz fizykalnie przez życie, i cóż że małego człowieczka, męża, ojca… Możecie sobie na mnie krzyczeć przemilczaniem, albo przemilczając swoją bezradnością krzyczeć. Powtórzę z pełną świadomością i odpowiedzialnością TAK DZISIEJSZY USTRÓJ MAMY TAKŻE PRZEZ WASZE MILCZENIE. Zaczyna się w gminie, parafii... w społecznościach lokalnych (ustrojowo zwanych wspólnotami)... i kresu nie widać. Ani Polska, ani Europa nie jest dla Was the limit. Przed świątynią prawdy okopaliście się w schematach i uprzedzeniach (dlaczego ja, niech inni to powiedzą zrobią...). Popeerelizm zbiera obfite wśród nas żniwa. Ucieczka w prezydenckie i inne kampanie wyborcze, genderyzmy, zarzuty o seksualizowanie dzieci itp. problemu nie unicestwi.
I cóż, że strachy można na wiele sposobów tłumaczyć, psychologicznie, czy wręcz psychiatrycznie. Tchórzostwo albo jest zwykłym biologiczno-środowiskowym lękiem o opinię i zachowanie swojego status quo, albo bardziej wysublimowanym duchowo-intelektualnym. Intelektualne nawet łatwiej rozumieć, strach przed kompromitacją wobec innych, albo przed swoim własnym mniemaniem o sobie. Duchowe? NIE! Bo kto się zaprze prawdy, tego prawda się kiedyś może wyprzeć. Można o tej smutnej przyszłości można nawet przeczytać w Biblii (Mt 10,33).
Po pobieżnej lekturze tekstu księdza nomen omen Stycznia, wiedziałem dużo-dużo więcej niż przed. Tego nie da się odpowiedzieć krótkim słowem. Trzeba PO PROSTU przeczytać. To jest darmowa ROZKOSZ INTELEKTUALNO-EGZYSTENCJALNO-PERSONALISTYCZNE.
Moją długą odpowiedzią jest ten post. TAK, po lekturze tekstu o prawdzie o osobie i o godności osoby, ze skorelowanym we mnie tekstem, jak prowadzić dyskusję autorstwa Romana Ingardena, wiem, że nie mam żadnych wątpliwości co do tego, co napisałem. Ani co do treści, ani co do formy, z odniesieniami personalnymi. Howgh! Amen. Alleluja!
Post scriptum:
Nie pisuje się takich rzeczy… tak hop-siup. A i ja od dawna nie pisuję już postów linearnych dzień po dniu – od kiedy sił mi brakuje na długie eseje, nawet felietony i wolę wypowiadać się w dużo krótszych (przeważnie) tekstach wersowanych!
APPENDIX - dla koneserów, jeszcze jeden cytat z księdza profesora, papieskiego przyjaciela:
"Nota bene. Analizując tę sprawę korzystam rozmyślnie, czyli z racji metodologicznych - zarówno w mych tekstach, jak i w wykładach - z przypadków prawd zupełnie banalnych, jak na przykład stwierdzenie barwy tej oto konkretnej kartki papieru, z której odczytujemy tekst, lub stwierdzenie prawdy tego oto konkretnego faktu (skądinąd nie tak banalnego), że pan doktor Tadeusz Szkołut z UMCS polemizuje ze mną, Tadeuszem Styczniem z KUL. Zaraz jednak potem proponuję swemu rozmówcy w charakterze eksperymentu: Proszę teraz zaprzeczyć temu, co sam Pan stwierdził! Polemizuje Pan, Panie Tadeuszu, z Tadeuszem Styczniem czy nie? Tak czy nie? Prawda czy nie?
I czekam uważnie na odpowiedź i na reakcję w nadziei, że dowiemy się już razem ja wraz z mym rozmówcą - czegoś niezwykle interesującego i przedmiotowo ważnego dla nas samych o nas samych, czyli o sobie jako o podmiotach swych działań świadomych i dobrowolnych, a dalej idąc w głąb - o moralnej strukturze naszej wolności. Dlatego pytam siebie i rozmówcę:
Czy mogę (możesz) zaprzeczyć temu, com (coś) sam stwierdził? Mogę (możesz), oczywiście. Nie muszę (nie musisz) wcale potwierdzić tego własnym wolnym wyborem, co sam stwierdzam (stwierdzasz) własnym aktem poznania. Nikt mnie (ciebie) do tego nie może - nie jest w stanie - zmusić, jeśli nawet próbuje. Czy mi (ci) to jednak wolno?
Skąd płynie ten opór, czy też napór na to moje: „mogę, nie muszę”? Jakiego typu jest ten napór? Jakie są - i mogą być - jego źródła, te istotne czy nieistotne lub mniej istotne? Czy napór ten mnie zniewala? Czy nie jest raczej tak, owszem, właśnie tak, że każdy sam dopiero może siebie zniewolić i - niestety - sam siebie de facto niekiedy zniewala, gdy - jako podmiot wolny - sam temu dokładnie zaprzecza, co sam stwierdza - jako podmiot poznania? Czy bowiem wybierając to, czemu sam przeczy, i mimo to sam to wybiera, pozostaje nadal... wolny? I... sobą? Czy nie poddaje się sam wówczas w sposób ewidentny jakiejś przemocy? I cóż z tego, że czyni to dobrowolnie, skoro traci wtedy nieuchronnie coś istotnego ze swej samozaleźności, czyli właśnie ze swej wolności, o ile chce ją nadal rozumieć jako zależność od samego siebie? Sam oddaje swą wolność w służbę przemocy. Czy takie samozakłamanie nie jest aktem samozniewolenia, najgorszą z możliwych form zniewolenia, więcej, aktem przekreślania samego siebie?1 Pytam. I odpowiedzi na to ze strony rozmówcy oczekuję, by móc razem kontynuować analizę tej ważkiej sprawy.
A zatem: mogę, nie muszę. Owszem. Ale czy mi wolno? A bo co? A bo sprawa zahacza o mnie. To kto ja właściwie jestem? Oj! Nie byle kto. Uwaga! To k t o ś! Nie coś. Ale kto to zatem jest właściwie ten ktoś?
Oto więc przykłady prawd, które mnie interesują, i próbka ich analizy. Interesują mnie naturalnie nie tylko tego typu prawdy, te banalne konstatacje, ale także ich implikacje, czyli warunki konieczne zarówno ich sensu, jak i konieczne warunki ich zachodzenia. Można te warunki nazwać - za M. A. Krąpcem - racjami uniesprzeczniającymi zachodzenie faktu o tak oto wyłu- szczonej - w odnośnym doświadczeniu - treści. Do wejścia na trop tych interesujących mnie spraw starczą mi jednak, jak rzekłem, prawdy (ich stwierdzenie) zupełnie banalne, proste, ewidentnie oczywiste, jak to, że teraz piszę ten oto list do Pana" (tamże, ks. prof. Tadeusza Stycznia „PRAWDA O OSOBIE: GODNOŚĆ OSOBISTA WOBEC GODNOŚCI OSOBOWEJ. Odpowiedź Tadeuszowi Szkołutowi”)
HOWGH. AMEN. ALLELUJA! (dop. mój, jk)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz