sobota, 31 maja 2014

„Messenger of the Truth” – daj świadectwo prawdzie

                               
Jak wysłowić wdzięczność mą za 36 lat? W 36 jest i 33 i 25, nie rozrywam strumienia czasu, strumienia świadomości, biegu życia, dziejów najnowszych Polski, mojej gminy Strachówka, Kościoła "i świata całego" (Miłosierdzie brane tęczą zachwytu w całości, nie ocenzurowane). NIE PRZEKAŻEMY INNYM TEGO, CZEGO SAMI NIE MAMY.

Czemu mi się zebrało znów dzisiaj...? Takie czasy. Od jednej rocznicy do drugiej, przez narodziny, śluby, śmierci, pochówki...
Ale dzisiaj pod wpływem konkretnego postu z USA. Z bardzo ważnego kierunku, ze świata. Miałbym mniej światła, mniejszą świadomość, gdyby nie ogląd świata, życia, Polski, wiary i rozumu, Kościoła.... przez Lucy

(Amerykankę, ale nie z Ranczo). Spotkaliśmy się w Internecie 8 lipca 2011, w przeddzień naszych szkolno-parafialno-diecezjalnych Kolonii CARITAS w Murzasichlu (II). I spotkanie i turnus w Murzasichlu to coś DUŻO, dużo więcej niż tylko spotkanie i tylko turnus kolonijny. To objawienie. Bóg z nami. Emmanuel. Duch który prowadzi i odmienia ziemię, nas, Polskę, Kościół. Mój towarzysz, pocieszyciel. Moja mądrość i stałość, uczuć,  także patriotycznych, mój Mistrz i Nauczyciel. Moje światło. Ten Duch prowadzi i odmienia ziemię, nas, Polskę, Kościół! BASTA! - obaw zbądź. Także z naszym udziałem i przez nas. Dzisiaj także w formie Rzeczpospolitej Norwidowskiej. Nie da się ich wymazać czyjąś niechęcią, decyzją... "Jak niewiele jest ludzi i jak nie ma prawie pragnących się objawić" (Norwid, Kółko). Kółka rodzinne, klany rodzinne, Polska gminno-parafialno-diecezjalna miała swój dobry czas w naszym życiu, dziejach... Dzisiaj jest - od ponad 50 lat - czas na Kościół w świecie współczesnym. Na Gaudium et spes. Na Lumen gentium. Radość i nadzieję. Światło dla ludów i narodów. Z wielką rolą dla nas, nie-księży, na ludzi małżeńskich, rodzinnych, samotnych, na Kościół Domowy, wierzących całą wiarą i rozumem, żyjących całym sobą w świecie (najpierw!!) i - dopiero po wtóre?! - w kościele. Bo człowiek jest drogą kościoła. Życie-Prawda-Droga. REALIZM, nie światowo-polityczny, a nawet nie pobożnościowy woluntaryzm. Nie instytucjonalne plany, decyzje, a czasem plotki, błędy, przemilczenia, intrygi... Żywa wiara, Żywy Bóg, żywa katecheza. NIE PRZEKAŻEMY INNYM TEGO, CZEGO SAMI NIE MAMY.

Wczoraj Lucy z Ameryki spytała o ks. bł. Jerzego Popiełuszkę, bo dają u nich film, dokument o Nim. - Czy znałem Go? Nie, nie znałem. Nie jeździłem na Jego Msze za Ojczyznę na Żoliborz. Jeździli z Legionowa inni, starsi, z Duszpasterstwa Ludzi Pracy. Ja, młody trzydziestoletni, dostałem, podjąłem się odpowiedzialności za inną działkę na tym samym polu, za duszpasterstwo młodzieżowe w parafii i mieście. Świata poza nim nie widziałem. Ale przecież z tych samych czuć byliśmy utkani. Wystarczyło mi po Jego porwaniu przekroczyć furtkę w kościelnym murku tam, na Żoliborzu, gdzie kiedyś "darowano" mi życie (inaczej?). Byłem na Jego pogrzebie. W tłumie.
Dzisiaj Lucy napisała w komentarzu: You lived through some pretty amazing times!” . NIE PRZEKAŻEMY INNYM TEGO, CZEGO SAMI NIE MAMY.

Lucy zakochana jest w św. Janie Pawle II, tak jak ja, jak my. To nas zbliżyło. I ciut filozofii, Noam Chomsky...
Lucy czyta naszą polską duszę bo kocha świętego (świętość). Więc zna i św. Maksymiliana, św. s. Faustynę, Solidarność, Lecha Wałęsę. Teraz także Cypriana Norwida, kardynała Wyszyńskiego, ks. Jerzego... Pozna wszystko "co nas stanowi", bo chce, bo pyta, bo musi - prowadzona głosem wewnętrznym i tym samym Duchem - jakże inaczej mówić o miłości, miłosierdziu, siostrzeństwie, braterstwie, wspólnocie w Kościele... NIE PRZEKAŻEMY INNYM TEGO, CZEGO SAMI NIE MAMY.


Ja poznałem ich stan niezwykły i stolicę, z katolickim ghettem (życzliwie), gdzie rodzin wielodzietnych jest masa (każda?) i figura Matki Bożej przed domem prawie obowiązkiem :-)
Nasi uczniowie, dzięki niej, korespondowali w Roku Wiary i Rozumu ze szkołą św. Teresy od Dzieciątka Jezus, znaczy z Lisieux. Oni, przez ten związek, związki, inspiracje... zaprowadzili nas do Domu św. Faustyny w Ostrówku, który jest w naszym gminnym sąsiedztwie :-)
Czytałem (poznałem?) dzięki niej pierwszego amerykańskiego biskupa z tych rodowitych Amerykanów, abp. Charles Chaput. Słuchałem jego debat na uniwersytecie, o wierze i rozumie, o kościele w świecie współczesnym, z każdym ateistą, z każdym wyzwaniem. Wszystko jest prawie w Internecie, nie chowa się po kątach. NIE PRZEKAŻEMY INNYM TEGO, CZEGO SAMI NIE MAMY.

Zrozumiałem, dzięki Lucy z Lincoln, że Polacy mają wielki dożywotni obowiązek względem świata (kościoła? za wąskie rozumienie ludzkości, braterstwa, wiary i rozumu...). Zrozumiałem to po raz drugi. Pierwszy raz? - 16 października 1978 w samotnym(?) pokoju szpitala na ulicy Akademickiej w Warszawie (tuż obok kościoła, w którym Faustyna dostała światło "podejdź do tego księdza.... i idź do polsko-żydowskiego domu Lipszyców w Ostrówku).
NIE PRZEKAŻEMY INNYM TEGO, CZEGO SAMI NIE MAMY.

W szpitalu się znalazłem, zostałem skierowany, na obserwację pracy nerek. Lucy obserwuje siebie, rodzinę, parafię, szkołę swoich dzieci, kościół, którego jest aktywnym członkiem, świat... Nie ma wiary bez myślenia. BEZ OBJAWIENIA, CIĄGŁEGO OBJAWIANIA – wiedział to Norwid, nie rozumie epoka postkomunistyczna (w której łączy ludzi materializm i władza). W moim, naszym chrześcijaństwie (nawet parafialnym, gminnym, narodowym, szkolnym, stowarzyszeniowym...) nie ma – BYĆ NIE MOŻE - siostrzano-braterskiej wspólnoty, bez dzielenia się sobą, wszystkim, co nas stanowi. Człowieku poznaj samego siebie (Delfy i encyklika Fides et Ratio). NIE PRZEKAŻEMY INNYM TEGO, CZEGO SAMI NIE MAMY. Bez otwartości. Przejrzystości, dialogu...


Jak bardzo Polska się zmienia w głąb, wszerz, wzdłuż, wzwyż zobaczyłem, usłyszałem, dotknąłem, poczułem... na Ogólnopolskim Forum Animatorów Społecznych 2011 w Augustowie. Z serca i w sercu spraw polskich. Z zasiewu Jana Pawła II (był w każdej diecezji). Z budżetu Unii Europejskiej. Nasi biskupi tego nie wiedzą? Nasz kościół nie rozumie?! Żyją patrząc wstecz, i nas chcą tak prowadzić?! Zgroza. NIE PRZEKAŻEMY INNYM TEGO, CZEGO SAMI NIE MAMY.

Życie się toczy i znajduje sens nie na polu zmiennej partyjności (materii), ale w niezmiennej domenie metafizycznej (ducha).



PS.
Zdj. błogosławionej kobiety z okolic Augustowa, zwanej patronką teściowych, ze strony stowarzyszenia Rzeczpospolita Norwidowska, z naszego udziału w Ogólnopolskim Forum Animatorów Społecznych. NIE PRZEKAŻEMY INNYM TEGO, CZEGO SAMI NIE MAMY.

piątek, 23 maja 2014

4 czerwca świętujemy razem ????!


Polaku! Nie śpij! Nie pakuj walizek! Działaj! Bez pamięci i tożsamości się nie da! Co mam jeszcze zrobic? Będę się modlił. Jestem katechetą tego 25 lecia, od 33 lat. Wszystko zaczęło się - dla mnie - 16 października 1978. Reszta - to fala uderzeniowa tamtego pierwotnego Wybuchu Wolności i Ducha Świętego obecnego i działającego w świecie, w tym świecie! Na tej jedynej zaludnionej Ziemi!



czwartek, 22 maja 2014

Osobiste 25-lecie Wolności




Trzeci wyjazd do orzecznika ZUS na Pradze, na 11 Listopada, miał być gorszy niż poprzednie. Czekałem jak na ścięcie. Ne da się nie bać. Nie ze względu na oczekiwania, tak w ogóle, egzystencjalnie. Oczekiwania? Żadnych, chmura niewiedzy. Nie ma dobrych rozwiązań. Da – przedłuży pozorny spokój za (w znaczeniu "i") niewielkie pieniądze. Nie da –będę/będziemy się martwic, co dalej. Jak żyć dalej tam, gdzie mnie (nas?) nie chcą proboszcz-zwierzchnik-(nad)programowy-katechety, kuria, wójt, radna co-niektóra i jej mąż i ich zwolennicy/wyborcy, piszący bez przerwy donosy, skargi, pozwy do prokuratora, Kuratora Oświaty, Biskupa, Sądu Administracyjnego...

Chwiejna równowaga podpowiedziała jedynie słuszną postawę – niech się dzieje prawda. Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli. Czyli – bądź wola Twoja. Każdy niech robi to, co do niego należy. Ja swoje, orzecznik – swoje (zawodowo, w imię swojej wiedzy, prawa instytucji i Polski, wszak on współobywatelem tej samej co i ja, za którą życie dać chciałem). Kościoła tu nie mieszam? On tam być nie musi. Co cesarskie – cesarzowi. Kto chce – wierzy i postępuje z wyższą motywacją.

Do kopert z dokumentacją medyczną włożyłem pocztówkę z Janem Pawłem II i Cyprianem Norwidem (o Krzyżu z Jezusem łączącym ich obu - grafika tego Drugiego - nie wspomnę), przygotowaną na Wspólny Dzień Kanonizacji i X Vademecum. Oni Trzej tak przyjaźnie patrzą na każdego widza! Nie każę mu robić cudu, nie oczekuję. Chcę normalności. A Oni po prostu są mi bliscy. Przyjaciele. Bracia. I to, co powiedzieli - "Nie lękajcie się", "Krzyż stał się nam bramą". 

Prawda niech rządzi, prowadzi, zwycięża - ale lęk pozostaje. Po raz kolejny waży się mój los i rodziny. Jest ważony?

Żeby znieczulić ten cholerny stan, lęk przed wyjazdem i w ogóle (taka porobiła się moja gmina, moja parafia... tzw. wspólnota lokalna), wziąłem coś na uspokojenie. Odpowiednio, by zadziałało na moją 94 kilogramową masę. Za mało? To po co. Za dużo – mogę zabłądzić w nieznanym mieście, albo usnąć na peronie lub w parku. Miałem wsiąść do pociągu, dojść – bo blisko od stacji końcowej PKP i Bus - do orzecznika, wrócić, odjechać.

Pech zechciał, że Grażyna nie mogła odwieźć, przywieźć na dworzec, grafik  DyrKa przeważnie bywa bardzo wypełniony (musi utrzymać liczne dzieci i męża niezgułę, wyrzuconego mocą kościoła parafialno-dekanalno-diecezjalnego na margines). Jedyny sposób, żeby zdążyć na wyznaczoną godzinę – wziąć samochód. Tego właśnie nie chciałem, nie dogadane jednak było, musiałem.

Jechałem. Na światłach w Markach podszedł kierowca zza pleców i zwrócił mi uwagę, że źle jadę. Przepraszam, już nie będę, się poprawię. Po czym ruszając pucnąłem tego przede mną. Leciusieńko, tak jakbym przybił pieczątkę swoją tablicą rejestracyjną na jego zakurzonym zderzaku. Szmatka wyczyści i wypoleruje. Państwo byli jednak przejęci, zdjęcie zrobili, wzięli moje dane, podpisałem. Jakoś i policja się znalazła przejazdem, ale nie mieli nic do stwierdzenia, dmuchnąć kazali w alkomat, nic nie mógł wykazać. Byłem czysty, strat nie było, więc i żadnego zdarzenia w ruchu drogowym. Rozjechaliśmy się, żeby nie robić sztucznego zatoru.

Orzecznik/czka czekała w drzwiach, popędzała. Niezdarnie chyba wyglądałem, upychając rozsypane papiery do koperty. - Mam wyznaczoną kolejną osobę za dwadzieścia minut, niech się pan pospieszy.

Wszedłem, usiadłem, nie pamiętam, papiery podałem. Koszulę zdjąłem, stetoskopem obsłuchała. Znów, a może więcej, nie pamiętam. Papiery pani doktor z biurka pozbierała, to i widokówkę z trójcą moją/naszą i powiedziała, że daje świadczenia rehabilitacyjne na cztery miesiące. Ubrawszy się, wyszedłem.

Samochód odnalazłem. Topografię drogi pamiętałem, pamiętam i pamiętać chyba będę. Stare trasy. Na Szwedzkiej w Teatrze Rodzice bywali. Stąd ulicę pamiętać zawsze będę. Taka byle jaka a jaka znacząca. Pamięć syna i tożsamość. Doczytałem, że „przebojem wszech czasów tego teatru (i bodaj w Warszawie) była adaptacja Ani z Zielonego Wzgórza Lucy Maud Montgomery (adaptacja Andrzej Konic, reż. Bohdan Głuszczak), której premiera odbyła się 19 października 1974 roku, a utrzymywała się na afiszu przez 15 kolejnych sezonów, miała grubo ponad 1200 przedstawień”.

Całkiem niedaleko, już na Radzymińskiej, coś się porobiło z prawym przednim kołem, opona poszła w drobiazgi, jechałem na feldze. Zatrzymałem się, ktoś obok z prawej też i powiedział, że to się stało z pół kilometra wstecz. Blisko stacja wulkanizacyjna była, wymienili na koło zapasowe, bo z tego były nici.

Potem już bez przygód (po)jechałem, tylko znów mnie zatrzymali policjanci w cywilu, bo źle się zachowywałem na jezdni? - Skręcał pan w prawo, jakby jechał ciężarówką- powiedzieli. Już się nie dziwiłem. Dokumenty sprawdzili, wszystko było w porządku. A i wykroczenia, poza dziwnością na oko, nie było. Jednak zawieźli mnie na komisariat, znów w alkomat dmuchałem, zero wykazało.
Wyjaśniłem, co mogło być przyczyną. Jechać zabronili, poczekali, aż skontaktuję się z żoną, która po mnie przyjedzie.


Poczekałem. Żona przyjaciół poprosiła (mamy jeszcze takich w Strachówce), wszystko się dobrze skończyło. Wszystkim jestem wdzięczny. Chyba prócz tych, którzy jedyni całej sprawie zawinili. Na uczczenie XXV-lecia. Ale oni ani tutejszej pamięci, ani tożsamości, ani samoświadomości, ani chyba odpowiedniej wiedzy o człowieku i Ojczyźnie nie mają (wierze i rozumie).

Tak świętuje ten, który był (tutaj) u początków najnowszej polskiej wolności. Który ją współtworzył, konstytuował w istocie. W szpitalu mnie zastała 36 lat temu, w świecie, Ojczyźnie długiej, szerokiej, na wskroś, gminie, Kościele, wielu parafiach i w szkole. Ale dzisiaj inna gmina i inna parafia. Inna Polska? Tylko część, ta którą gminną i parafialną można nazwać. Bo policjanci byli OK, i groźna orzeczniczka ZUS, współobywatele na drodze, w warsztacie, nawet ci cmoknięci, no i wierni przyjaciele/łki. Nie musiałbym ich wczoraj spotykać i się naprzykrzać, gdyby nie gminno-parafialna Polska. Ta, która nie chce być brana tęczą zachwytu od zarania dziejów. Która przebiera w pamiętnych rocznicach. Która pośrodku wolności Ojczyzny wolnej szuka. Modli się o nią starodawną pieśnią „racz nam ją zwrócić Panie”. Ta, która jest zideologizowana do własnych (ciasnych?) wizji, która zna tylko to, co jej wyznawcom pasuje, nie dalej niż... własna kieszeń, ścieżka kariery, posłuszeństwo hierarchiczne... dyplom, buźka, goździk. Której przeszkadzam, bo żyłem i dałem się Jej i Jemu prowadzić. Która wzrok odwraca od 3 Maja 1981, od 33 lat katechetycznej pracy, wielodzietności, która wybrzydza na Rzeczpospolitą Norwidowską, której obojętna jest (niema) Matka Boża Annopolska... i wszystko, co Polskę stanowi, ale czego oni sami nie ustanowili lub swojej władzy nad tym czymś jeszcze nie rozciągnęli.
 

środa, 21 maja 2014

Pokój i łaska (x2)


 
x1
Pierwszy raz pokój straciłem na skutek zmęczenia dniem. Życiem? Polemikami w necie, telewizji, prasie (katolickiej), Polsce, gminie, kościele...?! O Monte Cassino, wielką wodę w Polsce (bo nie w Bośni, Serbii, Hercegowinie...), wybory do europarlamentu, ocenę stosunku do chrześcijaństwa tego i tego drugiego, konflikt? (dialog) między organizacją amerykańskich zakonnic a przedstawicielami tzw. Watykanu (najwyższych władz w hierarchicznym Kościele?) itd. itp. i jeszcze kukuryku.

Sukcesywnie sprawy się wyłaniają z oceanu spraw tego świata. Sukcesywnie poznaję i poznajemy stosunek do nich tego, owego, osób, instytucji, organizacji. Mamy lub nie własne zdane w tym, w tym, w tym nie, w tamtym... Czasem ja też mam, czasem sobie dopiero wyrabiam. Pytam kogo się da, kogo mogę (w tym, wszystkich księży z mojej diecezji i całego Kościoła Powszechnego obecnych w wymiarze publicznie dostępnym w Internecie). Sięgam do opublikowanych stron na temat. Tak przyszedł do mnie wczoraj pokój po raz pierwszy.

Rzecz niby poważna, tytuł grzmi w Niedzieli katolickiej - „Watykan znów upomina amerykańskie zakonnice”. Najgroźniej brzmi „znów”. Dla niektórych pewnie jak dzwon potępienia, bo pierwsze napomnienie powinno wystarczyć!

Wchodzę, czytam artykuł. Dowiaduję się, że „Zaostrza się linia postępowania Stolicy Apostolskiej [SA] względem liberalnego i większościowego nurtu amerykańskich zakonnic... [ważny] kardynał zarzuca im prowokacyjne zachowanie względem SA, a także uleganie nurtom gnostycznym, które są sprzeczne z Objawieniem i stawiają zakonnice poza Kościołem i chrześcijańską wiarą”. U-lala-la, najcięższy wymiar spraw. Kolumbryny.

W środku i zakończeniu tekstu usłyszałem o „teorii świadomej ewolucji” [TŚE], która „prowadzi w sposób niemal nieunikniony do poważnych błędów dotyczących tak podstawowych kwestii jak wszechmoc Boga, wcielenie Chrystusa, rzeczywistość grzechu pierworodnego, potrzeby zbawienia i definitywnego charakteru zbawczego czynu Chrystusa w Tajemnicy Paschalnej... że TŚE nie jest w rzeczywistości niczym nowym. Opiera się bowiem na podobnych założeniach, co tradycja gnostyczna.”

Konkluzja ważnego kardynała „bezkrytyczne przyjmowanie wizji Boga, kosmosu i człowieka, które są sprzeczne z Objawieniem, stawia zakonnice poza Kościołem i zdrową chrześcijańską wiarą.”


Roma locut causa finita? Chyba - na pewno - jeszcze nie, choć tekst jest podany za wielką trójcą sygnowaną tak: RV / Watykan / KAI.

Pierwsze co robię po lekturze, to piszę (pytam) na Facebooku, największej ścianie świata - „Mam pytanie! Co to jest teoria świadomej ewolucji? Czy to jest ewolucja świadomości?
I [dołączam od razu, bo i tak musi się w tym kontekście pojawić] drugie naglące: czy ktoś prowadzi prace nad słowami św. Jana Pawła II o postawie miłości intelektualnej i poznaniu sięgającym aspektów istotowych i konstytutywnych rzeczywistości człowieka, świata, Boga?”


STAN DYSKUSJI PROSZĘ SPRAWDZIC NA MOIM KONCIE FB :-(

Kto by poważnie traktował katechetę ze wsi! Na pewno nie mój kościół parafialno-dekanalno-diecezjalny (zarówno clerics jak i laity). Kościół mój, na razie, to wspólnota kultu ale nie myślenia. Myślenie i wiara się jeszcze nie potrzebują na tym terenie. Fides et ratio? Sobór Watykański II? – to wszystko za trudne, a może i niepotrzebne (im). Mentalnie i pobożnościowo (co nie jest nadmierną krytyką ani tym bardziej odrzuceniem) są w roku 1910, ze współczesności biorą głównie gadżety, ale nie myśl, kulturę, teologię, filozofię... Jeśli mielibyśmy być aktualną (nie tylko możnościową) wspólnotą, musielibyśmy się nad tymi tekstami kultury pochylić we wspólnej lekturze. I wszystkim, co dzisiejszy świat, kulturę, religię, Polskę, Europę... stanowi!

Po tej dygresji wracam do sytuacji tracenia i odzyskiwania pokoju przez człowieka wierzącego 2014, we wsi Annopol, gmina Strachówka.

Teorii świadomej ewolucji” [TŚE] musiałem szukać sam. Musiałem? - tak. Oczywiście, że tak. Magister filozofii przyrody, uczeń ks. prof. Kazimierza Kłósaka (był nauczycielem wychowawcą Karola Wojtyły w tajnym i nie seminarium kardynała Sapiehy) nie może być głuchy na takie wyzwania.

Skutek poszukiwań niewielki. Strony głównie poświęcone ewolucji świadomości isamoświadomości. Często powiązane z czymś, co ważny kardynał zaliczyłby do nurtów gnostyckich.

Takim ciężarem zostały obarczone siostry zakonne w USA. Podejrzeniami. Napomnieniami. Nawet powtórnymi. Nie mnie pchać palce między drzwi. Bo cóż ja mogę wiedzieć. Mając palce jeszcze niepołamane moge je skrzyżowac i trzymac za siostry i nie tylko. Za siebie? Za nas? Za Strachówkę? Za Rzeczpospolitą Norwidowską? A nuż komuś wpadnie do głowy posądzić Norwida i nas o gnozę? Jan Paweł II już na obroni, jak to zrobił 11 lat temu. Nawet, choć już oficjalnie (z papierami) święty.

Pochodną lektur, polemik na Fb i ciężarów nałożonych na zakonnice w Stanach (a gdzieś w tle i z doświadczeń także na mnie, na żonę-DyrKa, na nas - więcej, szerzej, głębiej, dalej) było zmęczenie, smutek (metafizyczny), utrata pokoju i zamęt?

Czas na odnalezienie pokoju! Nadszedł wraz z lektura strony LCWR – inkryminowanej organizacji zakonnic w USA. Piersze wejrzenie, rzut kątem oka... i tyle łask! Pokoju! Skądże mi to, że Matka Pana Mpjego iOn sam przychodzą do mnie! Za pośrednictwem sióstr zakonnych z USA!?

Nie mogłem oderwac oczu od migających slajdów z hasłami (highlighted) na nich. Jakby święty Franciszek przychodzący do papieża z wizją i programem ratowania Kościoła:

- wierzymy, że Boże (po)wołanie jest zapisane w znakach czasu
- zawierzając dobremu Bożemu przewodnictwu (kierownictwu) i większej Opatrzności
- zainspirowane przez radykalizm ewangelicznego wezwania
- prowadzone przez Bożego Ducha i towarzysząc sobie nawzajem (jedna drugiej)
- przyjmujemy czas, w którym żyjemy (uznajemy) jako święty
- nasze przywództwo jako dar, a wyzwania jako błogosławieństwo

Potem dopiero sięgnąłem do bardziej „logistycznych” danych. „The Leadership Conference of Women Religious (LCWR) jest stowarzyszeniem przełożonych żeńskich zgromadzeń zakonnych Kościoła Katolickiego w USA. Jest nas ok. 1400 i reprezentujemy ponad 80% sióstr (z ok. 51.600) ze wszystkich stanów Ameryki Północnej. Stowarzyszenie założone w 1956 towarzyszy/pomaga wszystkim członkiniom wypełniać ich liderską służbę we współpracy, aby lepiej głosić/realizować Ewangelię w dzisiejszym świecie.

- we welcome new members, new ideas and new ways of living religious life into the future
- we live and lead rooted in right relations with all of creations
The purpose of the conference shall be to promote a developing understanding and living of religious life by:

- assisting its members personally and communally to carry out more collaboratively their service of leadership in order to accomplish further the mission of Christ in today's world.
- fostering dialogue and collaboration among religious congregations within the church and in the larger society. / developing models for initiating and strengthening relationships with groups concerned with the needs of society, thereby maximizing the potential of the conference for effecting change.

Ile pokoju! Ile światła! Ile łaski! - nagle zalało mój pokój i mnie. Mogłem odejść w pokoju, iść spać :-)

GDYBY WPROWADZIĆ TE ZASADY/WIZJĘ W ŻYCIE MOJEGO/NASZEGO KOŚCIOŁĄ PARAFIALNO-DEKANALNO-DIECEZJALNEGO DOŻYŁBYM NIEBA NA ZIEMI? :-)

- w przeciwieństwie do stanu obecnego, izolowanych księży w swoich probostwach, wikarówkach, dekanatach... ni to sierot, ni udzielnych książąt). Czego nie mają, nie mogą dać innym – WSPÓLNOTY duchowej, intelektualnej (bo wiara domaga się intelektu). Mnie mogą (sobie) ignorować, przemilczać, izolować, wykluczać, ale moich/naszych następców (pokoleniowych) już nie. Bo sami zostaną wyizolowani jeszcze bardziej, sami się wykluczą, skażą na duchowo-intelektualną pustkę i miałkość. Jakiej wspólnocie Kościoła służą?! Prymas aktualny mówi, że chce otwierać drzwi kościoła! A oni?!

Nie martwcie się moje siostry. Jeśli w czymś pobłądziłyście (nie błądzi tylko ten co nic nie robi) to gdzie indziej przepiszemy te same hasła! Upomnimy się o życie prawdziwe, prawdziwszych wspólnot Kościoła, niż obecne. Nie zagrażając liturgii, Eucharystii, kapłanom, sakramentom... ale żyjąc nimi jako osoby świadome siebie i wspólnoty wielkiej, świętej powszechnej (niczym każdy sobór i Watykański II) i mniejszych lokalnych.


x2
Wieczorem Grażyna wróciła ze szkoły. Było spotkanie z rodzicami (pozostał miesiąc do zakończenia nauki). Długo, późno. Zmęczenie? Oczywiste. Ale to normalne.

Przywiozła jednak coś nienormalnego, granat odbezpieczony, pismo z Caritas kurii warszawsko-praskiej do Dyrektora Zespołu Szkół im. Rzeczpospolitej Norwidowskiej. KARYGODNY LIST! Nie do pomyślenia w kościele-wspólnocie! Pomówienia/wykazywanie nieprawidłowości przy rozliczeniu kosztów Kolonii Caritas 2013 wMuszynie (Nim wejdziemy w problemy księgowe, zajrzyjmy za kurtynę Kolonii Dzieci i Młodzieży). W piśmie jest dziwny wymiar i rozumienie współpracy (bo nie wspólnoty)?! – jest skierowany do wiadomości miejscowego proboszcza (co słuszne, oczywiste, dobre...) i zagrożenie informacją do Kuratorium Oświaty (może i miejscowego Wójta?) w przypadku nie wpłacenia różnicy!!! Różnicę ma wpłacić matka wielodzietnej rodziny, noże zabierze dzieciom fundusze na studia, może każe im je przerwać, może narzuci drastyczny rygor dietetyczny, i styl jeszcze bardziej surwiwalowy. Ten bezduszny, bardziej niż dziwny i nie do zaakceptowania styl listu jest o lata świetlne od Caritasu, diecezji, Kościoła, z którymi się utożsamiamy i w którym chcemy dalej wychowywać dzieci i umrzeć! List z Caritasu (kurii, diecezji) ma wszelkie cechy bezpodstawnego (urzędniczego) szantażu! Diecezja nie podpisała przecież żadnej umowy ze szkołą!

Przez 15 lat dostawaliśmy na zakoczenie Akcji Letniej Caritasu Diecezji Warszawsko-Praskiej Dyplomy podziękowania – jako Przyjaciele dzieci” -tzn także naszej diecezji. Co się w niej ostatnio porobiło?, że stajemy się krok za krokiem persona non grata?

Sytuacja jest ze wszech miar (raczej) klarowna, dwa razy już DyrKa, kierowniczka Kolonii Caritas w Muszynie 2013, rozmawiała z Dyrektorem Caritas diecezjalnego. Wyjaśniała mechanizm finansowych kłopotów, nie tylko w tamtym roku. Prowadziliśmy je od 1999. Najpierw ja, z woli ówczesnego proboszcza, od paru lat żona, ja wysiadłem z różnych życiowych przyczyn. Finansowanie nigdy nie było proste. Prze pierwsze lata brał to na siebie ksiądz proboszcz. Ja, my-wolontariusze, mieliśmy zajmować się tylko sensownym prowadzeniem kolonii. Dlatego przeważnie w kadrze byli nauczyciele. Pierwszy turnus, 1999, pomyślany był głównie dla ministrantów i jego prawie wyłącznie parafialny charakter był OCZYWISTY. W kolejnych latach turnusy były większe (max. na 120 osób) i różnie były komponowane, we współpracy z Gminnym Ośrodkiem Pomocy Społecznej, Gminną Komisją Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, szkołą/szkołami, bywały turnusy z dwóch parafii (Poświętne, … Buraków), decyzją Dyrektora Caritasu, czasem ogłoszeniami w sąsiedniej parafii Jadów, bliżej, dalej, byle uratować wyjazd. Bo wielu jest zaproszonych, ale mało wybranych, by płacić coraz wyższe stawki (niskie w porównaniu z komercyjnymi koloniami, ale dla tutejszych mieszkańców...). Zorganizowanie kolonii stawało się kwadraturą koła. Pojawiła się też konkurencja na lokalnym podwórku szkolno-parafialno-gminnym pod kierownictwem nauczycielki z (samej szkoły), radnej gminnego samorządu.

W ostatnich latach jedynym ratunkiem była obniżka pierwotnie proponowanej opłaty, (wyszła z diecezjalnego Caritasu).

Tak samo potoczyły się losy w 2013, z tym, że podania rodziców kolonistów o obniżenie opłat dotarła do Dyrektora już po turnusie. Z tego tłumaczy sięDyrKaod jakiegoś czasu (trzeci raz). Sąd problem w rozliczeniu z osiągnięciem zakładanej kwoty.

Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, by takie działania kurii (i styl) rodziły się i pozostawały bez wpływu (związku) z jakimiś donosami, które płyną z naszego terenu nieustannie(?) pod różne adresy, w tym do kurii, do Biskupa, do prokuratora, Kuratora Oświaty, sądów (ostatnie odrzucone przez Sąd Aministracyjny pismo nauczycielki-radnej i jej męża, małżeńskiego działania, lleży przede mną na stole). Prośby, apele o jawność życia w tzw. wspólnocie lokalnej (gminno-parafialno-coraz wyżej), działań obywatelkso-duszpasterskich, poglądów, ocen, programów na przyszłość, w tym tak istotnych, z najwyższej półki: oświaty, wychowania, patriotyzmu, życia religijnego... pozostają w głuchej ciszy. TAK SIĘ ŻYĆ NIE da, choć tak żyjemy. Z wielkim ciężarem na sercu, duszy, ramionach (rodzina wielodzietna). Nie dotyczy to tylko Kapaonów.

Co przyniosło mi pokój po raz drugi ubiegłej doby i promieniuje na dzisiaj (że mogę to wszystko pisać z dużym wewnętrznym pokojem). Sen? Jawa? - nocnego czuwania.

Konkretny, kiedyś napisany – jako świadectwo – tekst-wyznanie jedne/go/j współatora/ki „Listu do Papieża z 1985 roku”.

TE SŁOWA - „Nie wiem, nie znam, nie rozumiem, nicość, szarość, przeciętność. To ja, sprzed dwóch lat. Koszmarne dwa lata studiów, w ciągu których przeżywam ciągłe zagrożenie, lęk przed odrzuceniem, poczucie, że nic nie jestem wart/a. Trafiłem/am do grupy młodzieży, spotykającej się przy parafii. Znalazłem/am się wśród ludzi, którzy o nic nie pytali, przyjęli mnie takiego/ą, jakim/ą jestem, tak jakby tylko na mnie czekali, jakby moja obecność była dla nich powodem największej radości. Po raz pierwszy, od dłuższego czasu, poczułem/am się wolna” - SPRZED 29 LAT OPISUJĄ MOJĄ (NASZĄ?) SYTUACJĘ W POLSCE, GMINIE, PARAFII, DIECEZJI 2014.

PS.
Kto, czyj duch mnie prowadzi w dzień? Kto, czyj Duch w nocy? Sięgnął tak głęboko, do pamięci, której nie mam za dnia? Do tożsamości, którą mam jedną, całe życie-prawdę-drogę. Kto, czyj Duch daje łaskę i pokój!

sobota, 10 maja 2014

Wielociągi (z trzech dni)



***
sen jak sen
życie jak życie
dąb jak dąb
szczęście jak szczęście


chce się je opisywać
gdy się je zobaczy
przeżyje

jak dziś

z sali do sali
przenikałem
raczej
niż przechodziłem
na Jasnej Górze?
przy okazji poszedłem do spowiedzi
uściskaliśmy się
mocno
po męsku
serdecznie
człowieczeństwo
i Bożość się spotkały

obudziłem się szczęśliwy
nie ważne która godzina
który świat
***

strumień świadomości józefa k.

                      jestem żyję moje komórki przerabiają materię
poruszone big bangem
rodzinnym osobistym
choć dzisiaj trudno
wskazać po co
istnieję we Wszechświecie
- przestrzeń czas materia energia i oddziaływania -
  nie żyję już w świecie?
żyję poza światem
  • i co...

    co to znaczy
    dla kogo
    dla wszystkich
    tutaj
    skoro był 3 Maja 1981
  • SOLIDARNOŚC
    wójtowanie
    tworzenie samorządu
    20 lat katechezy
    Rzeczpospolita Norwidowska
    pojawiła się
    wyznacza horyzont
    i wyznaczać będzie
    słońce nie chowa się
    za planety
    ja?
    nie mogę nie widzieć
    nie śpiewać
    o Polsce
    branej tęczą zachwytu
  • od zarania dziejów
    więc macie problem
    - nie moja wina
    że się od niej odwróciliście -
    znaleźliście inną?
  • (budżetowo-wyborczą)
    wyrosłą obok (historii?)
    może Wam spadła z (waszego) nieba
    kto jeszcze upomni się
    o ciągłość i jedność
    ABY BYLI JEDNO”
to nie jest tylko
problem Strachówki
wiem
bo długo żyję
i byłem uczestnikiem
drogi-życia-prawdy
nie dla swojej chwały
dwie Polski
dwie gminy
dwa kościoły?
komu są potrzebne
co to znaczy
    dla kogo
    dla wszystkich
    tutaj
    za innych mówić nie będę
    dla mnie?
    że czuję widzę słyszę myślę
    bez interakcji
    z tzw wspólnotą lokalną
    tak się porobiło
    milczą
    - nie chcą dialogu -
    która zorganizowana jest
    w gminę parafie
    miejsca pracy nauki
    stowarzyszenia
    dla dobra i rozwoju osób
    PRZEDE WSZYSTKIM”
    swoich mieszkańców
    obywateli Polski
    na kawałku Ojczyzny
    która odzyskała wolność
    25 lat temu
    także tutaj
    nie wiem
    czy dowiozę te słowa
    do wieczora
    czy opublikuję
    może stracę odwagę
    może zejdzie powietrze
    życie (istnienie??) jest dynamiczne
     
    ***

    XXV Rocznica Wolności?! 
Patrzę, słucham, staram się rozumieć. Innych i siebie. Więc(?) pomówienia, plotki, doniesienia przeciwko faktom - oto nasze życie? W chrześcijańskim kraju? Z takimi, jak my, się nie liczą. Wodociąg też ma nas ominąc! Płacimy cenę za Wolną Polskę, za wolną gminę, za poziom oświaty, Rzeczpospolitą (także Norwidowską), za szkołę w Europie i świecie... Nie skończą walki na donosach (nawet do biskupa), zniszczeniu bloga, zabójczym języku (siewca nienawiści, zdrajca dzieci komunijnych i rocznicowych, wywieźc na taczce dyrektorkę, co nierodzonych...),  Hołdują tym, którzy władzę mają, wpływ (realny? toksyczny? mechanicznej piły? Lub pomarańczy („A Clockwork Orange”)!

Żyłem dla wieczności, nie dla siebie, tam pójdę. Planów nie robiłem. Dałem się prowadzić. Wciąż daję. Natchnieniom. Rozum większy niż siła.

Historia się tworzy i za dni tych, na naszych oczach. Także rozmów – w rozmowach - katechety ze swoją wspólnotą parafialno-dekanalno-diecezjalną. Ktoś kiedyś osądzi.

Odważyłem się pojechać do dentysty. W ogóle wyjść z domu. Musiałem podjechać pod byłe miejsce pracy. Szkoła aż huczy. Ktoś chce wszystko mieć pod swoją prywatną kontrolą i wpływem. Gminę, parafię, szkołę (dzieci, młodzież, rodziców), straż ochotniczą, partię (PSL)... Czy Polska samorządowa i oświatowa widziała, żeby ktoś... z tylnego siedzenia? miał wgląd tam, gdzie nie ma prawa (ni zdrowego rozumu), cenzurował, kierunki wskazywał gminnej oświacie, szkole, szkołom, przed Wójtem, Komisją Oświaty... parafii! Mnie się boją (podobno), innych słuchają, bez słowa sprzeciwu? Aż huczą! Ani pisnąć raczą? Bo? To wkrótce będzie im głową, i szyją, wiarą i rozumem, wszystkim we wszystkim. Będzie wszystko sam/a ustalać, sam/a kontrolować... ustali wyniki wyborów? kanony literatury? pytania maturalne? piątą część tajemnic modlitwy bardzo popularnej... skoro ktoś przyzwala, nikt słów adekwatnych nie powie, nie napisze, przed błędem i złem innych nie ostrzega. Nawet nade mną strach dziś zapanował. Boję się otworzyć Internet, aż huczy mi w głowie :-(

PS.
"Nie można ewangelizować bez dialogu. Nie można. Trzeba bowiem wychodzić z tego miejsca, w którym jest dana osoba, potrzebująca ewangelizacji. Jakże jest to ważne... warto tracić czas na ten żmudny dialog z konkretną osobą, którą Bóg nam daje, byśmy jej głosili Ewangelię. Chodzi o konkretną osobę, taką jaką ona jest w tej chwili, a nie jaką powinna być” (papież Franciszek).

***

czym jest małżeństwo?
związkiem zakochanych
pożądliwych siebie
na życie
w życiu
na śmierć
w życiu i śmierci

bez ślubowania
(przyrzeczenia)
podpisów
pieczątek
się nie da?

chyba nie
nikt nie ma
aż tyle wiedzy
i dobrej woli
nie zna
siebie samego?
Jej? Jego?

trzeba wiele przejść
na szczyty
obozów założyć
trwać
ufać
kochać
przebaczać
szukać
pytać
przełamywać

po latach
coś zostaje?
może dopiero się zaczyna
właściwa pamięć
tożsamość
Ogród Życia
i metafizyka
wszystko
zobaczymy ze szczytu?
 
***

Czy mój Bóg jest ten sam? Przez całe życie? To niemożliwe. Najpierw był Bóg Rodziców, potem podręczników (katechizmowy). Jest jeszcze filozofów... Bóg Jezusa Chrystusa jest na samym końcu? Czy ten sam? To niemożliwe.

Pytanie się wzięło z wczorajszych rozmyślań wieczornych. Nocnych, przedrannych...

Od jakiegoś czasu jest ten sam. Jeśli tak, to mogę Go opisać, może zdefiniować? Jeśli ten sam przychodzi? Jeśli z tym samym rozmawiam! Dzień w dzień. Wieczór w wieczór, noc w noc. Gdybym nie potrafił rozpoznać, to byłaby fata morgana, albo ja miernota-niemota.

Od dawna (30 lat?) wystarczy mi odpowiedzieć mantrą, której kształt (ostateczny?) wiążę z pobytem u kamedułów na podkrakowskich Bielanach. Ma swoją historię, ale mniejsza...

Każdemu powinno dawać do myślenia - ten sam rozmówca, gość, towarzysz drogi. Życie-prawda-droga. Każdemu myślącemu. Nie ma wiary bez myślenia. I bez Objawienia objawień.

Myśląc o tym, nad tym, znów nie włączę Internetu, będę pikował w głąb przyjaznego wiru. Dam się unieść, wciągnąć, oderwać, prowadzić. Jak w siódmym niebie? A kiedyś mógłbym tak odejść, zniknąć... na amen.

Przypomniałem sobie brakujące słowa i nazwiska w wczorajszym poście w „Osobnym świecie”. Pójdę, uzupełnię. Sprawdzę też w „Wierszykach”. I wrócę. Jeszcze wrócę?
  
***

MODLITWA KATECHETY

pośrodku ciszy
głodnych szukających dusz
stoi zuchwale
pokorny żebrak modlitwy

która może spłynie
ze ściany
z krzyża
z uśmiechu papieża
ze złożonych rąk
pełnych skupienia

***

Ciebie nie ma w księgach nauki
nie zna Ciebie szkiełko i oko
ale co począć z nami
w nas ciągle wznoszą się i opadają
krzyczą i milkną
choć ich nieraz nie chcemy
a są

o każdej porze
tysiące ich
zawołań w nas
do Ciebie
i o Ciebie Boże
***

a) Tobą
jak czystym powietrzem
jak źródlaną wodą
orzeźwiającym tchnieniem
obmywam swą duszę
w pustym cichym kościele
w tłumnym nabożeństwie
pod otwartym niebem

b) wolę z Tobą rozmawiać
niż pytać czy jesteś
niech pytają uczeni
zaszyci jak kokony
w preparaty swej wiedzy

c) za tych
którzy utracili wolność
przez mądre komunały
wysłuchaj nas Panie
nie znają rozmowy w polach
pod korona nieba
wysłuchaj mnie Panie
królami nie są
choćby w te godziny
nie widzą drzewa
nie znają wiatru
i nie są drzewem
nie mogą być wichrem
ogniem i wodą
lecieć, płynąć, umierać
ożywać na nowo

o was i za was
wysłuchaj mnie Panie

ODPOWIEDŹ

odpowiem
tak
słowo
ja
ty
i...

***

WIERSZ SPISANY

wracam do siebie
bo jestem tam
gdzie byłem wczoraj

modlitwa u Basi
zwiastowanie
Pan jest wśród nas
jesteśmy z Nim
skupieni
schyleni
nad modlitwą
ku Ojcu
który jest wszystkim
we wszystkich
***
WIERSZ FILOZOFICZNY

opowiem
doświadczenie bytu

biorę słowo Bóg
biorę go w całości
Jestem Który Jestem

gdy spotykam ludzi
najpierw widzę jestem
potem jestem drugi

zwiastunem dobrego
i dalekiej drogi
z Alfy do Omegi

gdy spotykam ludzi
gdy spotykam rzeczy
początek i koniec
jawi się wszystkiego

biorę słowo Bóg
biorę go w całości
Jestem Który Jestem

***


MODLITWA GRZESZNIKA

do Ciebie wyrywam się
ostatnią sylabą
nie wiersza
lecz życia

w krwi oceanie
się skryć
zmyć
od-żyć
w głąb miłosnego
sierdzia
spadać
opadać
być

***

MSZE

wchodzisz
jaki jesteś
cały

On i ty
właśnie cały
taki zły
lub dobry
lub nijaki

patrząc z innej strony

uznaj siebie
taki
cały

padnij kolanami
wstań

jesteś
będziesz
cały

dopóki jest On
są msze

wejście
ofiarowanie
dziękczynienie

***

w pół kroku jakiejś drogi
pośrodku każdego dnia
zatrzymanie

za tobą
wiesz że jest
ty też
przed tobą
może być

jest

pomiędzy
na
przenika
w

ciałem się przecież stało
i jest
wśród wszystkich
naszych mieszkań
Słowo

***

wiara
ktoś powie
jest natchnieniem
od Boga
inny że -
natchnieniem przez Boga
a trzeci
wszystko komplikuje
i mówi
że wiara
jest natchnieniem życia

i rozumu

***

ROZMOWA

prowadzi
albo wyprowadza
albo spotyka

z ciebie do kogoś
albo ja do ciebie
tajemnicę

co się obchodzi
nie rzucając słowa
jak most

może zostanie
samo
nie spotkane

największe dwie
spotkały się tak
tajemnice

że pierwsza
powiedziała słowo
zaczęła rozmowę

słowem i ciałem
się stała
dla drugiej

***

miniesz na ulicy
tysiące ludzi
za których On
ale nie ty

a właśnie ty
żywy jak on
z żywymi idź

bo chcą cię brać
i w tobie on
ma dla nich być

nie mów że on
dla wszystkich jest
już przecież sam

bo może im
on tylko chce
się w tobie dać

***

ZWIASTOWANIE WIECZORNE

ptaki najsilniej
rano i wieczorem
teraz
dzień się nachyla
na ramiona
oczy uszy wątrobę
serce i nerki

Bóg
trzy litery
u z kreska
z dziecinnych pacierzy
chodzi po ogrodzie
i łące pod lasem

różaniec mówi
z matką rozmawia
(i z nami

po latach?)

tu w Annopolu
zdrowaśkami sypie
jak chłop zza pazuchy

to zwiastowanie

znów gdzieś
człowiek narodzi się nowy
z wiecznym 'teraz' i 'jestem'
i 'pokój wam'

wyrośnie jak cedr
słabym doda sił
siwe włosy matki zaplecie
poległych
pochowa na polach bitew

w słowach Bóg zaświeci
i każda rozmowa
nas tam poprowadzi
bo każda już będzie prawdziwa

***

W Piśmie są słowa
"uzupełniam braki cierpień Chrystusa"
"Dopełnienie Zbawienia"

czy można tylko powtarzać słowa
czy trzeba je zrozumieć

słowo stało się ciałem
słowa stają się ciałem
czyli żyją
pulsują
zmieniają konfiguracje
podlegają gramatykom
wchodzą w konteksty

Słowo jest tworzywem Objawienia
i tworzywem poezji

***

nauka wyjaśnia różne rzeczy
są dziedziny
np. cierpienie
sens
i całe życie człowieka
które rozjaśnia tylko Bóg
a teologia wyjaśnia (opisze)

***

TY
ks. prob. J. Schabowskiemu

w ciebie się wchodzi
zamyka oczy
jest

tobą się myśli
nazywa rzeczy
śni

w tobie się mieszka
ciebie się modli
i trzaska drzwiami


ty
ja
wokoło oni

tobie dzień dobry
tobie dobrej nocy

szczęść Boże tym
co stawiają kościoły

 

środa, 7 maja 2014

Te „przeklęte” 10 lat ;-)


Jeruzalem, jeśli zapomnę o tobie,
niech uschnie moja prawica!
Niech język mi przyschnie do podniebienia,
jeśli nie będę pamiętał o tobie,
jeśli nie postawię Jeruzalem
ponad największą moją radość”
(ps.137)

Ojczyzno! Polsko! Gmino Strachówka! Stałaś się moim Jeruzalem. W Tobie i z Tobą doświadczyłem Ducha Świętego. „Bóg istnieje, spotkałem Go”. Najbardziej? 16 października 1978! Na Placu Zwycięstwa, czerwiec 1979! Taize! 3 Maja 1981 w Strachówce! W Legionowie na katechezach i potem! W Kodniu na pierwszym Spotkaniu Ekumenicznym i kolejnych! W małżeństwie i rodzinie! W Comeniusie-Socratesie! W Listach pisanych do świętego Papieża, jeden z nich wisi na korytarzu szkoły w Strachówce, vota wdzięczności stoją przy ołtarzu! W Rzeczpospolitej Norwidowskiej i Vademecum! W mszach szkolnych niedzielnych przez lata w Strachówce! W koloniach CARITAS! Czy mógłbym zrobić coś z tego bez (po)mocy z góry! Ja, bardzo grzeszny człowiek?

"Skałom trzeba stać i grozić, obłokom deszcze przewozić, błyskawicom..." Mnie? Póki żyję, nazywać rzeczy i czasy, chronić dobro w nich, szukać tego, co istotne i konstytutywne... ks. Iwanicki, ks. Schabowski, ojciec Madej, błogosławieństwa, potrzeba, współpracownik! Kościół w narodzie, z narodem. Wolność nas prowadziła, jednała. Miłość Ojczyzny? A ktoś wątpi?! Od zarania dziejów. Brana tęczą zachwytu. Papież na Watykanie. Odwiedzali nas, spotykali, błogosławili, przyjaźnili itd... W jednym duchu. 150 lat. Katyń.... Kardynał Wyszyński. Wszystko się skończyło. 10 lat temu? Odchodzą lub głuchną starzy przyjaciele? Mają też kłopot z widzeniem dobra – jak Polska długa i szeroka, z udziałem europejskiego prawa i funduszy. Skupiają się wokół swojej władzy (koagulują). I zacieśniają, zamykają, zatrzaskują z hukiem. I ci nowsi, którzy nie pamiętają tamtych czasów. Nie odpłacę im tym samym, unikaniem, odmową rozmów, milczeniem. Kocham ich nadal, nienawidzić nie potrafię.

Ksiądz Mieczysław Iwanicki powiedział TAK, idź do nich, sam bym poszedł, mam inne zadanie... dał błogosławieństwo – 3 MAJA 1981, SOLIDARNOŚC, Wolność Polski na raty! Wcześniej przyjeżdżał do nas na rowerze do Ogrodu, do Rodziców, rozmawiać o ich ukochanym kardynale Prymasie Wyszyńskim.

Ksiądz Kazimierz Bors namawiał na wyjazd do Taize, a potem na pracę w parafialnej katechezie "będziesz miał kontakt z młodzieżą, rodzicami...".

Ksiądz Józef Schabowski (a za Nim ks. płk. Leszek Kołoniecki i ks. Lucjan Szcześniak) wezwał mnie do pracy z młodzieżą, katechezy, wtedy parafialnej, a ja nie odmówiłem, podałem policzki rwącym mi brodę... ;-)
Ksiądz Feliks Folejewski SAC dojrzał zaś, usłyszał coś w pierwszym moim katechetycznym wierszyku "Modlitwa katechety", że wziął i dał w pierwszym numerze "Królowej Apostołów". Czy dzisiaj Królowa się mnie wstydzi? Czy tylko kuria i wszyscy księża diecezjalni, po 33 latach! (Byłem człowiekiem tylko na tamte ciężkie czasy? Dzisiaj Piłat, Judasz i cały Sanhedryn umywa ręce? a może lekką ręką skreśla się pół Polski? według nowej doktryny Ojczyzny i kościoła!).

Ksiądz Stanisław Krupski pozwolił mi wrócić do katechezy, tym razem już w szkole, nie radził sobie z 8 klasą. Byłem wójtem katechetą, zastępcą księdza.

Ksiądz Antoni Czajkowski, tak jak Schabowski, powierzył mi bardzo wiele. Zawierzył? Zawierzyli? A jak mogłoby być inaczej w Kościele Jezusa Chrystusa, bez lęków! Wzrastałem, wzrastaliśmy we wspólnocie. Polska wzrastała. Europa. Świat. Przekroczyłem próg nadziei, wyzbyłem się lęków, w życiu, wierze i rozumie. Mam – dostałem, rozwinąłem - dwa skrzydła, by wznieść się ku kontemplacji prawdy.

Co się stało z nami (zwłaszcza w polskim kościele? I w polityce?) 10 lat temu? Przecie nie od razu. W kwietniu 2004 staliśmy na mszy w kościele Świętego Antoniego w parafii Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w siostrzano-braterskim kręgu z księdzem w środku, przy ołtarzu, nie zdążył zdjąć ornatu. Po mszy niedzielnej szkolnej (na prośbę biskupów) z czytaniami po polsku, angielsku i norwesku. Z wielkim duchowym przeżyciem (powrotem? nawróceniem?). Z przyjaciółmi z Norwegii, Czech, z Poznania, z Uniwersytetu, z młodzieżą i założycielami Fundacji AMF. ZJEDNOCZENI W DUCHU ZAŚPIEWALIŚMY. Dzień wcześniej przeżyliśmy I Vademecum, jeszcze z Duńczykami i Angielkami. A dwa dni wcześniej byliśmy w Treblince, po katedrze i Seminarium w Drohiczynie oprowadzał nas bratanek błogosławionego Beszta-Borowskiego, też ksiądz, a w pałacu „Pani na Korczewie” przyjęła nas i opowiedziała historię hrabina Beata Ostrowska, kończyliśmy pielgrzymkę bardzo polską i ekumeniczną na świętej Górze Grabarce. Wszystko wtedy było jeszcze takie świeżo-wiośniane, piękne i wszystko było jeszcze możliwe.

Ale nasze (nie)polskie obawy i zatwardzenia już się gromadziły w obłoczki i chmury. I błyskawice. By wkrótce wrócić, wychynąć z dziejowych zakamarków. Z lęków i uprzedzeń. W nich i w nas? Niech historycy i wszelcy badacze zmierzą. Dla wielu Rodaków – w sutannach i bez - zjednoczyły się, utożsamiły z jedną partią. Wtedy partie powstawały, dochodziły do głosu i władzy.

W polskim koście zaczęło się rozrastać i umacniać jednopartyjne duszpasterstwo. Częściowo pokrywające się z podziałem na integrystów i liberałów? W obrębie – jeszcze niedawno zjednoczonego kościoła, wspólnoty wierzących - doszło do głosu i władzy ideologiczne myślenie o wolności, Polsce, Europie i świecie. Starzy przyjaciele wymierają. Kościół umacnia (ideologizuje? Teologizuje?) podziały? U nas to widać jak na dłoni. Nasze dziesięć lat w Unii, nasze dziesięć lat Vademecum, myśl nowoczesna (współczesność) w szkole i Ogrodzie. Została dostrzeżona. Stała się solą w oku. Podłączono pod wrogą ideologię, zaczęło się potajemne zwalczanie. Z nami się już nie rozmawia. Nie odwiedza. Nie spotyka, unika. Według tej nowej dziesięcioletniej linii podziałów jesteśmy zapowietrzeni? Wymagamy egzorcyzmów, odprawia się je może po cichu, za plecami?!

Nie ma papieża Polaka Europejczyka, który by w stół uderzył i zagrzmiał. Obaw zbądź, nie zniknęły znaki zbawienia. Jest papież Argentyńczyk, zna smak i cenę wolności, nawet jej teologię przerobił na sobie. On się ujmie za nami. On jest nam bratem. Znamy smak i cenę wolności.

Czy mam rację? W jakiej mierze? Są miary i znaki. (Prze)milczenia mojego kościoła parafialno-dekanalno-diecezjalnego, przemówienia (kazania) okolicznościowe (3 Maja na Jasnej Górze), nowe grupy, ruchy, inicjatywy kościelno-jakieś (od samorządu po Parlament), sposób świętowania rocznic, odnajdywania siebie i myśli w kulturze czasów i miejsc, pamięci i tożsamości, także z tymi, którzy te czasy i miejsca współtworzyli, współtworzą. I niektórzy wciąż żyją, odrzuceni, przeklęci....

Strachówko, dokąd zmierzasz? Kościele polski, dokąd zmierzasz? Moją radością jest wysławianie Ciebie Boże mój i Panie i Twoich dzieł, jakich dokonałeś wśród nas. Za dni moich, naszych. Śpiewam pieśń dziękczynienia. Wychwalanie Boga i dobra jest moją siłą. Cóż może uczynić mi człowiek? W sukience, garsonce, sutannie lub garniturze! Radość w Panu jest naszą siłą!” Obym nie ustał w tej pracy. Ci, co są nam przeciwni mają być dzisiaj nowymi liderami. Nowej gminy? Kościoła w naszej Ojczyźnie? Całej Polski? Nie Europy i świata, chyba! Są promowani z wysoka? Też dostają znaki i przyzwolenie! Na tym poziomie rozstrzyga się życie i historia. Pod niebem prawd. Wyznacznikiem i ostoją prawd są (sprawdzalne) fakty.

PS.
Grafika ze strony Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego. Dość często dostaję i wypełniam od nich ankiety na temat życia wspólczesnego kościoła w Polsce. Robia badania i opracowania sytuacji w poszczególnych diecezjach itd.

wtorek, 6 maja 2014

Kim jesteśmy po 10 latach?

Kim jestem? - pyta siebie człowiek myślący od tysięcy lat. Proste to i oczywiste - pytanie o los i istotę. Filozofowie i każdy z nas zna odpowiedź. Mam samoświadomość.
Dzisiaj jednak dużo płycej zarzucam sieci. Chodzi o moją/naszą rzeczywistość społeczną zaledwie dziesięcioletnią. Obchodzimy taką rocznicę wejścia do Unii Europejskiej (na mocy podpisanego traktatu akcesyjnego). Nie jestem politykiem, nie chodzi mi o propagandę za albo przeciw, i choć trwa kampania do Europejskiego Parlamentu, wybory za 19 dni, nie o to mi chodzi.

Kim jesteśmy po 10 latach, ciśnie się na rozum pod wpływem dyskusji między nami rodakami na wielu frontach, od dołu do góry.
Tylko z wczorajszych tematów na różnych adresach internetowych, w telewizjach, gminie:
- czym jest parafia, kościół, tzw. wspólnota lokalna (gmina, wieś, stowarzyszenia i ich współpraca itd.) na przykładzie Jasienicy
- czy nasza gmina jest podzielona? Ja twierdzę, że bardzo, Grzesiek (student), że nie
- kościół i państwo w interpretacji abp. St. Gądeckiego (3 Maja, Jasna Góra)
- polscy katolicy i obywatele wobec wyborów europejskich i w ogóle

Jak na jeden dzień? - starczy. A w podszewce mam każdego dnia naszą nieciekawą sytuację w gminie i kościele parafialno-dekanalno-diecezjalnym, która promieniuje na wszystkie przejawy życia. Na mój i Twój stosunek do tego, co było, co jest i co będzie.
W Internecie wiszą:
„Pytanie o moją diecezję”  i sprawozdania, wspomnienia np. z 1 Maja 2004, unijnego zjednoczenia, które dopadło nas w Norwegii, w ramach współpracy szkół, w programie Socrates-Comenius pt. „Europejska świadomość w szkole”. Szliśmy tą drogą. Krok w krok. Razem z Ojczyzną. Z innymi. We wspólnocie większej, zawsze osobowej! Bratersko-siostrzanej! Poznawaliśmy się, słuchaliśmy, zachwycaliśmy. Nawet modliliśmy się, czytając Stary i Nowy Testament po polsku, angielsku i norwesku. Nawet nawracali!
Zdobywaliśmy kolejne wtajemniczenia w samoświadomość. Swoją samoświadomość. Polską, ludzką, kościelną, oświatową i europejską. Nie da się jej oddzielić od Dobrej Nowiny! TO SIĘ WIELU NIE PODOBA. Tym, którzy się zatrzymali. Pięćdziesiąt lat temu i dwadzieścia pięć i dziesięć. Którzy mają problem (nie potrafią?) przekroczyć progów: myślenia, samoświadomości, wiary, rozumu, nadziei. U których lęk jest większy od nadziei.
Kim jesteśmy? Kim byliśmy przed 1 maja 2004? Kim jesteśmy po 10 latach? - bez próby zmierzenia się z tymi pytaniami jesteśmy jak dzieci (w piaskownicy...).

Mnie najbardziej interesuje to ostatnie pytanie. Pierwsze i drugie przerabiałem na gorąco za dni owych. Wszystko prawie mam spisane. Dlatego widzę aktualną natarczywość trzeciego? Tak. Jak i jego natarczywą aktualność. Bez odpowiedzi nie tylko jesteśmy jak dzieci w piaskownicy, ale okładamy się łopatkami i kubełkami i czym popadnie. Jak nieewangeliczne dzieci.

Która gmina w Polsce nie ma zainwestowanych pieniędzy europejskich? Która parafia w Polsce nie czci i nie jest dumna z Papieża Polaka? W której nie ma Internetu? A w nim stron gminnych, parafialnych, szkolnych, stowarzyszeniowych i całkiem osobistych? W której nie zastanawiano się, czym jest wiara w Roku Wiary (i Rozumu)? Ile stowarzyszeń wpisało do swoich statutów naukę społeczną Kościoła, albo wartości chrześcijańskie? Z którego miasta, gminy, wsi nie wyjechał nikt na Zachód? Nie pracuje tam, mieszka, studiuje...

KIM JESTEŚMY PO 10 LATACH? Kim bylibyśmy, gdyby nie tych 10 lat?

Tyle zmian się dokonało w świecie, wokół nas, w naszych okolicach najbliższych. Także w Kościele. Dziesięć lat temu promieniował jeszcze z Watykanu święty Jana Paweł II. A ja byłem chwalonym katechetą. Tak, nawet ja! Potem był Benedykt XVI, który zasłynął swoją rezygnacją. Rezygnacją z papiestwa, z pontyfikatu, władzy. Ale wcześniej ogłosił Rok Wiary – a dla mnie również Rozumu – dla wydobycia z mroków niebytu i zapomnienia WIELKIEGO ŚWIĘTEGO POWSZECHNEGO SOBORU WATYKAŃSKIEGO II. Jak wiecie, przeszedł on bez echa i śladów prawie nie zostawił wśród nas. Tu i tam ktoś chciał przeżyć ów rok rozumnie („istotowo i konstytutywnie”) ale nie było to mile widziane. Prawda nie jest kochana. Myślenie nie jest kochane. Na tym polu w Kościele panuje monopol władzy. Sobór był i jest zawadą. Co tam osoba, co tam "Fides et ratio" :-(

Tak się złożyło, że 2004 był początkiem mojego bloga, który powstał z inicjatywy i mądrości przyjaciela z Legionowa, z materiałów, które powstawały (pisałem) dla Łącznika Mazowieckiego. Tam było wszystko. Została tylko część, wszystko poza blogiem. Blog został zniszczony przez hakera w dniu tzw. drugiej tury wyborów samorządowych 5 grudnia 2010. To ważny fakt, pokazuje klimat życia w mojej/naszej gminie, wojnę na śmierć i życie. To jest także odpowiedź dla każdego wnikliwego studenta szukającego prawdy o naszej tzw. wspólnocie lokalnej. Kto się boi prawdy? Komu wolność słowa jest nie po drodze... do władzy i kariery?! Jeśli ktoś lekceważy takie fakty, bliżej mu  do „tamtych” tajemnie skrytych, anonimowych, wiecznie donoszących na drugich, wszędzie, gdzie się da, w tym na „umiłowanych” bliźnich do biskupa. Sorry, do Arcybiskupa.

Niszczenie bliźnich w Internecie to drobiazg? Niszczenie, podkopywanie autorytetu szkoły i nauczycieli to drobiazg? Niweczenie wychowania? Unikanie dialogu! W tym samym czasie wypłynięcie na szczyty duszpasterstwa? - to drobiazg. Inne święta, inne rocznice, inna Polska (Ojczyzna), inna mentalność, wiara i rozum, inna świadomość, inne chowanie młodzieży... TO DROBIAZG?!

O paradoksie - Jasienico ratuj. Jasienico – wskaż drogę. Negocjacji w kurii? Rozmów ze sobą w towarzystwie biskupa, ekspertów, mediatorów. Tam gdzie zło, tam i szczególna łaska!

KIM JESTEŚMY DZISIAJ. Te dziesięć lat ma chyba ogromny wpływ na nasze poglądy, tzw. świeckich, i poglądy księży zwykłych i arcybiskupów (3 Maja 2014, Jasna Góra to bardzo ludzkie poglądy człowieka, każdy może mieć swoje, byle chciał je dzielić z innymi w dialogu, nie tylko w kazaniu), tzw. polskiego kościoła (w dobie globalnej piszę tzw. polskiego, bo... niech papież Franciszek dopowie). Kim my jesteśmy?

W toku dłuższych rozmów w Internecie dowiedziałem się, że Boga się nie doświadcza, w Boga się wierzy, że nie dialoguje się w kościele, że w PRL było więcej Polski, że Sobór jest podejrzany, że nieszczęsne poglądy papieża Jana Pawła II na temat Europy „podrzucił” abp. Życiński itd.itp. TAKIE SĄ MAINSTREAMOWE POGLĄDY POLSKICH KATOLIKÓW? TAKI JEST MAINSTREAMOWY POLSKI KOŚCIÓŁ? Chyba, niestety, tak.

Dziel i rządź? Kościół i państwo. Dusza i ciało. Gdzie się podziała nauka Jana Pawła II o uduchowionym ciele (duchu ucieleśnionym), o dwóch płucach Europy i Kościoła, o świętym Soborze, którego literę i ducha wypełniał każdego dnia przed i po wyborze... Dlaczego ludzie (w sutannach i bez) kierują się lękami? Dlaczego nie przekraczają progu nadziei? Dlaczego nie znają wieszczów? I współczesnych proroków.

Długo mógłbym jeszcze pisać. Ale się męczę i zacznę się powtarzać. WAŻNE JEST POSTAWIĆ PYTANIE. U mnie, jak wiecie, w moim kościele parafialno-dekanalno-diecezjalnym i tak nikt mi nie odpowie. Nie traktują mnie jak owcy, ani nie wykazują się (wobec mnie, nas, rodziny) duszpasterską troską. Są, jacy są. Zamknięci, zablokowani czymś. Powtórzę tylko zakończenie wczorajszego posta, który był i jest dla mnie bardzo, bardzo ważny:

Wybór, to znaczy inicjatywa człowieka. Chrystus jednak mówi: „nie objawiły ci tego ciało i krew, lecz Ojciec mój”. Wybór jest więc nie tylko inicjatywą człowieka, jest również działaniem Boga, który działa w człowieku, który objawia... Nie lękajcie się tajemnicy Boga, nie lękajcie się Jego miłości i nie lękajcie się słabości człowieka, ani też jego wielkości. Nie lękajcie się być świadkami godności każdej ludzkiej osoby – od chwili poczęcia aż do śmierci”.
Przekroczyć progi tych (absurdalnych? wrodzonych? kulturowych? katechetyczno-kościelnych?) lęków! Oby dożyć tej chwili. Tej odwagi? Tyyyle się za tym progiem odsłania. „Christianus alter Christus” (chrześcijanin jest drugim Chrystusem).”
Tę pracę trzeba odrobić samemu. Z wszelką dostępną pomocą.

„Nie lękajcie się” musimy odczytywać w bardzo szerokim wymiarze. W pewnym sensie było to wezwanie pod adresem wszystkich ludzi, wezwanie do przezwyciężenia lęku w globalnej sytuacji współczesnego świata, zarówno na Wchodzie, jak i na Zachodzie, na Północy i na Południu. [W świecie i w Kościele! dop. mój jk]. Nie lękajcie się tego, coście sami stworzyli, nie lękajcie się świata tych wszystkich ludzkich wytworów, które coraz bardziej stają się dla człowieka zagrożeniem! Nie lękajcie się wreszcie samych siebie. (…)

Słowa Chrystusa zmartwychwstałego: „Nie lękajcie się!” są potrzebne człowiekowi również i po upadku komunizmu... potrzebne wszystkim ludom i narodom świata. Trzeba, ażeby wracała do ich świadomości ta pewność, że istnieje Ktoś, kto dzierży losy tego przemijającego świata, Ktoś, kto ma klucze śmierci i otchłani, zarówno indywidualnych, jak i kolektywnych. A ten Ktoś jest Miłością, Miłością uczłowieczoną, Miłością ukrzyżowaną i zmartwychwstałą, Miłością bez przerwy obecną wśród ludzi. Jest Miłością eucharystyczną. Jest nieustającym źródłem komunii.(...)
JEST RZECZĄ BARDZO WAŻNĄ, AŻEBY PRZEKROCZYĆ PRÓG NADZIEI, NIE ZATRZYMYWAĆ SIĘ PRZED NIM, ALE DAĆ SIĘ PROWADZIĆ”...

I w tym miejscu rozmowy z człowiekiem współczesnym papież Jan Paweł II, kończąc rozpoczętą myśl, znów wraca do polskiego Czwartego Wieszcza:
„... myślę, że do tego odnoszą się słowa Cypriana Norwida, który tak określał najgłębszą zasadę chrześcijańskiej egzystencji: „A... gdyby to nie z krzyżem Zbawiciela za sobą, ale ze swoim za Zbawicielem szło się...”. Istnieją więc wszystkie racje po temu, ażeby prawdę o Krzyżu nazywać Dobrą Nowiną.””

PS.
Dlaczego jestem jeszcze, pomimo wszystko, jeszcze mówię? Bo wiem, co „własność ma, co ścierpieć muszę, bo już się znam.” To chyba jednak już mój łabędzi śpiew – w milczącym otoczeniu (choć wiemy, że nieobecni w dialogu nie mają racji?!). Sępy krążą nade mną/nami? Coś się dokonało za moimi/naszymi plecami. Chcą odwrócić historię. Ustanowić Nową Rzeczpospolita Ludową? W miejsce Rzeczpospolitej Norwidowskiej. Tajemny wyrok! Czy głównie za sprawą anonimów i donosów do diecezji?! Choć, być może, nigdy się nie dowiemy – biada im.

Co do przyczyn, wszystko jest zakryte (intryga? judaszowa zdrada?), wszystkie skutki dzieją się na naszych oczach. Także w Internecie. Przekroczyłem próg nadziei. Wiem, skąd się wziąłem. Z daleka idę. Ciągle podkreślam wagę 16 października 1978, 1979, 1980, 3 Maja 1981, 1982-1988, 1990-94, 2001, 2004... Konklawe, Plac Zwycięstwa, Taize, Solidarność, 33 lata katechezy, Kodeń, Madej, małżeństwo i duża (wielka) rodzina, I Kadencja samorządnej Polski, setki artykułów, Rzeczpospolita Norwidowska, Vademecum, Chwała i dziękczynienie po śmierci Matki... Dla tego wszystkiego warto było żyć. Warto i umierać. Bez Ducha Świętego? Bez miłości mojego kościoła? To wszystko byłoby niemożliwe. Boże mój, Boże mój, wybacz im, bo nie wiedzą(?) co czynią.

Kocham Kościół, od Abrahama... po Jana XXIII, Jana Pawła II. Po dzisiaj 2014 globalnego Kościoła papieża Franciszka. Kto mnie kocha? Tzw. wspólnota lokalna? Polska? Kościół parafialno-dekanalno-diecezjalny?... "Wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły" :-(
Co się stało w mojej diecezji? Co się stało w mojej gminie? Co się stało w Polsce? Kim jesteśmy po ostatnich dziesięciu latach ? O co się spieramy? - o (re)interpretację historii? Czyjegoś życiorysu? O jedną z polskich rodzin i jej losy na przestrzeni 160 lat? O pewną szkołę (RzN)? O ideały?? O wartości? Jakie? O byle jakie życie (ze sobą) w Nowej Rzeczpospolitej Ludowej? Czy o Pana Boga??!!!

PS.
Grafika z tej strony!