Sobota. U Matki Bożej Annopolskiej. Przedostatnia, w te wakacje. Chciał nie chciał, siadam pisać.
Bardziej chciał. Ponagla mnie post, za postem, na Facebooku. One są
ośrodkami krystalizacji myśli. Tworzą zapis na ulotnej prawdzie,
danej nagle, ni stąd ni zowąd. Z wysoka, z daleka, z głębi. Na
pewno z dystansu 60 lat i wszystkiego, co poznałem, doświadczyłem,
co zostało mi dane. Nie wolno zaprzepaścić. Nie po to jest
światło, by pod korcem stało, ani sól ziemi do przypraw
kuchennych. Nie żyjemy tylko dla konsumpcji. Jak na razie szybkość
światła jest miarą wszystkiego na ziemi i w Kosmosie.
Każdy
(świadomy) człowiek przychodzi na to na ziemię, aby dać
świadectwo prawdzie. Świadomy człowiek wierzący – w dwójnasób.
Nie ma wiary bez myślenia.
Dlaczego
to pisanie dzisiaj jest takie pilne? Bo mam świadomość wagi spraw,
które gdzieś tutaj wśród postów na Facebooku się ukrywają,
lecz już objawiły. Ja sam nie znam jej/ich szerokości, długości,
wielkości... , byłem tylko receptorem prawd cząstkowych i gdybym
teraz nie spróbował zebrać...
Na
przykład sprawa księdza-ojca Krzysztofa Mądla, wczoraj-dzisiaj
dała aż tyle:
Ja
- „To, co napisał ojciec Krzysztof Mądel jest rewelacyjne! Czyżby
ten ksiądz zło-czyniący był też w Legionowie? Jota w jotę mam
takie samo doświadczenie! Ilu nas?
Ale dzisiaj podobną traumą jest to, co robi ze mną (z nami) tzw. wspólnota lokalna! Choćby to - hejter (hejterzy) mnie niszczą, piszę o tym, ale WSZYSCY ważni i zwykli mieszkańcy mojej tzw. wspólnoty lokalnej (gmina, parafia, szkoła...) odwracają głowę, jakby sprawy nie było!”
Ale dzisiaj podobną traumą jest to, co robi ze mną (z nami) tzw. wspólnota lokalna! Choćby to - hejter (hejterzy) mnie niszczą, piszę o tym, ale WSZYSCY ważni i zwykli mieszkańcy mojej tzw. wspólnoty lokalnej (gmina, parafia, szkoła...) odwracają głowę, jakby sprawy nie było!”
Paweł
- Panie Józefie - to jest rewelacyjne, że Pan tak odbiera wypowiedź
ojca Mądla zważywszy na to, co Pan napisał o sytuacji w Legionowie
sprzed lat. Takie głosy należy zbierać jak cenne diamenty. Pan
Jezus był ze wszystkimi dziećmi tam, gdzie dochodziło do
molestowania, i warto tam wrócić mentalnie, by doświadczyć
obecności Ukrzyżowanego.
Ja
- Dziękuję. A także ostrzegać dzieci i rodziców. Nie przed
kościołem. Chodzi o zwykłą świadomość, pełną. Bez lęku przed
opinią, i płytkim widzeniem Kościoła, także sakramentów. WIARA
I ROZUM.
Paweł
- Ta świadomość może się także zmieniać wraz z otwartym
dialogiem o kształcie przygotowania do kapłaństwa. WIARA i ROZUM.
Ja
- Ile ważnych spraw, rozmów czeka, a Rok Wiary i Rozumu krótki i
(o)mijany :-(
Taka
była wymiana zdań, ponad oceanem, wczoraj.
Dzisiaj
spisałem myśli/prawd/odprysk:
- "Los 'innych' w kościele jest niewesoły, ciężki. Jak bardzo? Trzeba prac na to, nad tym, by zbadać, opisać. Przyszło mi do głowy pod wpływem ks. K.Mądla. Ale sprawa jest szersza i głębsza, ot np. Teresy z Avila, Filipa Neri, Andrzeja Madeja, Karola Wojtyły, teraz chyba Borgoglio itd.
Dlaczego to ma wręcz podstawy strukturalne?! systemowe!
W czym inni? Jak? Co wpływa? o decyduje, że aż tak:
- poglądy polityczne?
- stosunek do Żydów? żydowskiego rodowodu Biblii i Jezusa?
- odwaga i samodzielność myślenia?
- wrażliwość i religijność osobista?
- otwartość? temperament?
- talenty, zdolności ciut inne albo większe?
- przejścia osobiste?
......
Ci inni bardzo rozwijają Kościół, rozszerzają doświadczenie, widzenie, rozumienie, dają szansę, stają się szansą... dla kolejnych innych.
Jak rozszerzyli moją? Długo by pisać, najbardziej św. Teresa z Avila i Andrzej Madej, ale wracając do ks. Mądla...
po pierwsze – to, co dał w oświadczeniu, jako żywo przypomina to, co mnie się zdarzyło, zwłaszcza przy konfesjonale,
po drugie – że powiązał to, co kiedyś było strasznym, przykrym, wypartym doświadczeniem dzieciństwa, z dzisiejszym incydentem w dorosłym klasztorze jezuitów w Nowym Sączu. W dorosłym Kościele nas wszystkich wierzących. Że trauma dotknęła nas dzisiaj, naszego dzisiejszego życia (dnia i godziny). Sam nigdy bym traumy nie zastosował do naszych utarczek (życia) w Strachówce! Bałbym się, że za wielkie słowo.
Ale także to jak się zechciał przed nami prześwietlić w krótkich pół-zdaniach na Twitterze - „przełożeni powiedzieli mi, że nie wolno mi się pokazywać w kościele, bo o moim zachowaniu wszyscy już wiedzą... to ja zostałem zaatakowany, ale bardzo źle odpowiedziałem, zawiodłem, bo przeżyłem ten atak identycznie jak tamtą udrękę... w celu zakończenia nieustannych kpin, kpin, kpin... zły ksiądz, przed którym się trzeba ze wszystkich sił bronić - to odżyło... nie życzę panu tego samego w wieku 7-9 lat i nikomu nie życzę, żeby pan takim ofiarom pomagał bo pan tylko zaszkodzi... kiedy dostałem w Sączu w twarz od stojącego nade mną księdza, to wszystko wróciło, zerwałem się i odepchnąłem go z całych sił... wyszedłem z rozmowy z prowincjałem, bo zacząłem mu mówić o przyczynach incydentu i się rozbeczałem jak dziecko, bo to przykre wspomnienia... kiedy dostałem w Sączu w twarz od stojącego nade mną księdza, to wszystko wróciło, zerwałem się i odepchnąłem go z całych sił... bardzo Pani dziękuję, kiedyś to dokładnie opowiem, bo to niestety było echo molestowania przez księdza w dzieciństwie...”.
- "Los 'innych' w kościele jest niewesoły, ciężki. Jak bardzo? Trzeba prac na to, nad tym, by zbadać, opisać. Przyszło mi do głowy pod wpływem ks. K.Mądla. Ale sprawa jest szersza i głębsza, ot np. Teresy z Avila, Filipa Neri, Andrzeja Madeja, Karola Wojtyły, teraz chyba Borgoglio itd.
Dlaczego to ma wręcz podstawy strukturalne?! systemowe!
W czym inni? Jak? Co wpływa? o decyduje, że aż tak:
- poglądy polityczne?
- stosunek do Żydów? żydowskiego rodowodu Biblii i Jezusa?
- odwaga i samodzielność myślenia?
- wrażliwość i religijność osobista?
- otwartość? temperament?
- talenty, zdolności ciut inne albo większe?
- przejścia osobiste?
......
Ci inni bardzo rozwijają Kościół, rozszerzają doświadczenie, widzenie, rozumienie, dają szansę, stają się szansą... dla kolejnych innych.
Jak rozszerzyli moją? Długo by pisać, najbardziej św. Teresa z Avila i Andrzej Madej, ale wracając do ks. Mądla...
po pierwsze – to, co dał w oświadczeniu, jako żywo przypomina to, co mnie się zdarzyło, zwłaszcza przy konfesjonale,
po drugie – że powiązał to, co kiedyś było strasznym, przykrym, wypartym doświadczeniem dzieciństwa, z dzisiejszym incydentem w dorosłym klasztorze jezuitów w Nowym Sączu. W dorosłym Kościele nas wszystkich wierzących. Że trauma dotknęła nas dzisiaj, naszego dzisiejszego życia (dnia i godziny). Sam nigdy bym traumy nie zastosował do naszych utarczek (życia) w Strachówce! Bałbym się, że za wielkie słowo.
Ale także to jak się zechciał przed nami prześwietlić w krótkich pół-zdaniach na Twitterze - „przełożeni powiedzieli mi, że nie wolno mi się pokazywać w kościele, bo o moim zachowaniu wszyscy już wiedzą... to ja zostałem zaatakowany, ale bardzo źle odpowiedziałem, zawiodłem, bo przeżyłem ten atak identycznie jak tamtą udrękę... w celu zakończenia nieustannych kpin, kpin, kpin... zły ksiądz, przed którym się trzeba ze wszystkich sił bronić - to odżyło... nie życzę panu tego samego w wieku 7-9 lat i nikomu nie życzę, żeby pan takim ofiarom pomagał bo pan tylko zaszkodzi... kiedy dostałem w Sączu w twarz od stojącego nade mną księdza, to wszystko wróciło, zerwałem się i odepchnąłem go z całych sił... wyszedłem z rozmowy z prowincjałem, bo zacząłem mu mówić o przyczynach incydentu i się rozbeczałem jak dziecko, bo to przykre wspomnienia... kiedy dostałem w Sączu w twarz od stojącego nade mną księdza, to wszystko wróciło, zerwałem się i odepchnąłem go z całych sił... bardzo Pani dziękuję, kiedyś to dokładnie opowiem, bo to niestety było echo molestowania przez księdza w dzieciństwie...”.
To
nie Fiodor Dostojewski, to samo życie. Moje/Twoje/Jego. Nasz świat.
Nasz kościół. Poznaj samego siebie. Człowiek, to ten, kto zna
siebie. Nie ma wiary bez myślenia. Człowiek jest drogą Kościoła.
Jest możliwa postawa miłości intelektualnej do całej
rzeczywistości: świata, człowieka, Boga (jeśli ktoś wierzący).
Gdyby
nie sprawa ks. Mądla, gdyby nie to, jak ją objawił, i co się
tym/Nim objawiło, nie zrozumiałbym swojej sytuacji, aż tak:
„Ale
dzisiaj podobną traumą jest to, co robi ze mną (z nami) tzw.
wspólnota lokalna! [Kpiny, kpiny, kpiny]. Choćby to - hejter (hejterzy) mnie niszczą,
piszę o tym, ale WSZYSCY ważni i zwykli mieszkańcy mojej tzw.
wspólnoty lokalnej (gmina, parafia, szkoła...) odwracają głowę,
jakby sprawy nie było!”
To
jest powód, że WYJĘ, czasem ryczę. A co, mam się zabić, jak
niektórzy inni?
Zrozumiecie
dopiero, gdy Was to dotknie lub Waszych dzieci, rodzin!!!
Czym
jesteś tzw. wspólnoto lokalna – PARAFIO, GMINO, SZKOŁO... w
prawdzie, nie w mniemaniu o sobie. Ile musi być ofiar, jakich, żeby
oczy otworzyć i zacząć myśleć w prawdzie. By pokazać swoje
myślenie?! Czym zgodziłaś się być, zgodziliście - dla jakiegoś
konformizmu, kosztem innego człowieka. CZŁOWIEKA.
Jasienica
jest bliziutko. Nowy Sącz trochę dalej. Kraków królewski czy jest
jeszcze? Żadnego biskupa, ani prowincjała, ani innej władzy
(wójtów, proboszczów, dyrektorów, kuratorów, redaktorów...)
dotknąć nie chcę. Człowieka mi żal.
Odnośnie
molestowania znajduję zbieżności (tożsamości) z moim
przypadkiem. Z tym, że u niego, to był był jeden ksiądz, u mnie
nie wiem, konfesjonał kryje oblicza, wiek miałem ten sam ten sam, sytuacje były dwie:
-
rozmowa w cztery oczy na plebanii, niby egzamin (przed I Komunią i
Spowiedzią Św?), na kolanach, albo między, idiotyczne pytanie o
rozróżnienie między grzechem nieskromności i nieczystości, z wyjaśnieniem różnicy. Sytuacja ohydna. Dzisiaj bym powiedział krótko - „pedał”.
-
po paru latach instruktaż samogwałtu w konfesjonale, ze
szczegółami, co ściągnąć, co nacisnąć, w którą stronę...
wyprzedzając chyba moją samowiedzę. Znów ohyda, do wymiotów.
Tylko ci, którzy przeżyli podobne sytuacje, wiedzą jak straszny
jest wstręt... na całe życie. Do sytuacji przemocy z wykorzystaniem chorym, bezwstydnym (gorszym od zwykłych gorszycieli) - z instrumentalnym wykorzystaniem sacrum - z przemocą sakralną, NADPRZYRODZONĄ!!?
Bo przecież nie do seksu i cielesności, która u tamtych jest - musi być - chora.
Bo przecież nie do seksu i cielesności, która u tamtych jest - musi być - chora.
To
nie są wszystkie złe doświadczenia, albo wiedza naocznego świadka,
z życia mojego kościoła. Opisałem je kiedyś jako świadectwo dla
ojca Mogielskiego, zbierał, wysłałem.
To
nie narusza w żadnej mierze mojej wiary, mojego obrazu kościoła
Jezusa z Nazaretu i Apostołów, zwłaszcza po Soborze Świętym
Wielkim Powszechnym Watykańskim II. Takiego nauczam, jako katecheta,
w takim chcę zejść z tego świata. Ale ten inny, milczący,
tuszujący, wsobny... czy mi pozwoli?
Jestem
molestowany przez plotkarzy, hejterów, trolli internetowych,
mających przełożenie/sprzężenie z moją tzw. wspólnotą
lokalną. Na jednych, bo w pełni podzielają opinie wypisywane przez
trolli, inni – bo milcząc dają jakby akceptację, a na pewno
przyzwolenie. Wiedne? Bezwiedne? Co dla mnie za różnica?
Sytuacja jest taka, od kilkunastu lat:
Ja jestem, się uważam, mniemam... za ojca wielodzietnej rodziny,
katolickiej bardzo, do któregoś tam pokolenia, za ojca demokracji
gminnej, będąc jednoosobowym założycielem w Strachówce
SOLIDARNOŚCI (RI) w dniu 3 MAJA 1981, potem doszli członkowie, przyjaźnie, zarząd... nieocenieni, niedocenieni, za byłego wójta I Kadencji, za katechetę-autora publikacji w Internecie, za odkrywcę i
promotora Rzeczpospolitej Norwidowskiej, za byłego kierownika parafialnych
kolonii Caritas przez lata...
Votum
Wdzięczności za czas Solidarności – Anioł Stróż Ziemi
Wołomińskiej (kategoria: "Działalność w krzewieniu wartości patriotyczno-narodowych i chrześcijańskich", edycja 2008) -
stoi przy tabernakulum w kościele parafialnym WNMP (nie ja
postawiłem, jeden z poprzednich proboszczów).
Plotkarze,
hejterzy, inni działacze, liderzy... zniszczyli mi bloga, rozsiali o
mnie opinię „siewcy nienawiści”, „zdrajcy dzieci komunijnych
i rocznicowych”, a żonę dyrektorkę szkoły RzN chcieli (chcą)
wywieźć na taczce gnoju. Ślą na nas skargi/donosy, gdzie się da.
Musiałem już starać się o zaświadczenie o niekaralności, żeby
nie doszło do prokuratorskiego dochodzenia, które miało sprawdzić, czy nie jestem przestępcą zatrudnionym w szkole. Aktualnie wiszą u
Biskupa i Kuratora Oświaty.
A
w gminie, parafii, szkole... jakby nigdy nic. Nic się nie stało?! W
takim klimacie, w takiej rzeczywistości chcemy wychowywać nowe
pokolenie i (nie)prowadzić dialogu w Roku Wiary i Rozumu?!
Tym
tylko, że jestem ofiarą, która nie milczy, która daje świadectwo
„jak jest” między nami, narażam się wszystkim możnym tego
mojego świata. W komentarzu od ks. prof. dostałem nawet, że
wprawiam w zakłopotanie, tym „żenującym” czasami
pisaniem. Czymś pewnie zasłużyłem w jego oczach na skarcenie. Czym? Przecież piszę od lat, publikuję nawet pod takim wyzywającym tytułem "Świadectwo polskiego katechety 1982-2012" i nikogo to nie obeszło, żadnego (od)głosu dialogu.
Nie
gniewam się. W naszym polskim kształcie dialogu łatwo i szybko przechodzimy do emocjonalnych epitetów. Wiem to po sobie :-)
Chcę dialogu, nawet za taką cenę. Odepchnięci, zablokowani, uciszani znajdujemy dzisiaj pocieszenie u papieża Franciszka. Może powiedzenie „Roma locut” zmieni swoje znaczenie?
Chcę dialogu, nawet za taką cenę. Odepchnięci, zablokowani, uciszani znajdujemy dzisiaj pocieszenie u papieża Franciszka. Może powiedzenie „Roma locut” zmieni swoje znaczenie?
PS.1
Czuję
się, jakbym toczył walkę na śmierć i życie z moim światem. Nie
o przeżycie. Bo po co? O prawdę. Jest prawda, jest życie.
PS.2 Na zdjęciach Matka Boża Annopolska i Pomnik Anioła Ziemi Wołomińskiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz