wtorek, 20 sierpnia 2013

Mój/nasz "profil" w dziennikach aktywności



Facebook ma wspaniałą funkcję "Dziennik aktywności". Zbiera on (dokładnie, maszyna) wszystkie moje posty, komentarze, polubienia, emotikony itd. Mogę się pod koniec dnia przyjrzeć samemu sobie. Kim jestem? Jakie jest moje myślenie? Jaka jest moja obecność (i działanie) w najbardziej publicznej przestrzeni. Jaki jest mój wkład w samo-objawianie ludzkości (sporej części). Na szczęście, coraz więcej jest ludzi na globie, także tych, pragnących się objawić (Kółko, CKN).

Oczywiście ma to sens w przypadku ludzi szczerych, bez porażających kompleksów (każdy jakieś ma). Ci drudzy, a na pewno nieszczerzy, są czarnymi dziurami kultury (ludzkości)?!


Daję od czasu do czasu zestawienia zbiorcze, z paru dni. Wczoraj, zwłaszcza, uświadomiłem sobie dobitnie, że to jeszcze zbyt mało. Są aktywności moje/nasze na innych kontach, profilach, stronach...

Czasem bardzo, bardzo ważne, które należy uwzględnić.
Sięgnę dzisiaj do niektórych, bo nie wiem, czy wszystkie adresy pamiętam.

1) Na kolonijnej stronie "Rozmowa Dobrą Nowiną":


Mówili sobie, do siebie i do "swoich" - Niech umrze ten człowiek, bo naprawdę go nie cierpimy... osłabia naszą linię działania, mówiąc i pisząc te swoje prawdy. Człowiek ten nie szuka przecież pomyślności "po naszej myśli" dla tego ludu, i naszych planów, ale wręcz przeciwnie, jakiejś PRAWDY, która jest ponad-czasowa, i która zapisana jest w pełnej pamięci i tożsamości ludzi szczerych i otwartych.

Komentator pierwszy - Dzisiejsza Ewangelia powinna być otrzeźwieniem i przebudzeniem dla tych wszystkich, którzy chcą traktować chrześcijaństwo jako religię świętego spokoju i błogiej szczęśliwości." (Ks. Mariusz Pohl)


Komentator drugi -Warto zamienić kilka zdań z Jeremiaszem zanurzonym w błocie. Przede wszystkim trzeba mu zadać pytanie, jak to się dzieje, że on, który mądrze ocenia sytuację, jest prześladowany i skazany na śmierć? Dlaczego ludzie go nienawidzą, wiedząc, że jako prorok Boga mówi prawdę? Odpowiedź Jeremiasza jest jasna — dlatego, że tłumy nie lubią prawdy, że tylko fałszywego proroka noszą na rękach. Prawdziwego proroka zawsze rzucą do błota albo ukrzyżują. Wynika to stąd, że fałszywy prorok mówi to, na co tłumy czekają, a prawdziwy musi być wierny Bogu... Jest jeszcze drugie pytanie, które warto postawić Jeremiaszowi. Jak się to dzieje, że proroka, który mówi prawdę, odrzucają rodacy, a w jego obronie stają cudzoziemcy... 
Przeciwnikami Jeremiasza byli jego domownicy. Podejmuje ten temat Chrystus, kiedy stwierdza, że człowiek wierny Bogu spotyka się z wielkimi trudnościami ze strony swoich najbliższych. To dziwny paradoks, rzecz niezrozumiała. Często właśnie domownicy są wrogami człowieka, który chce być sprawiedliwy i uczciwy. Najtrudniejsza walka, jaką uczeń Chrystusa musi toczyć, to walka z jego najbliższymi.

Droga Ewangelii nie może być łatwa, bo chodzi w niej o prawdę. Tam zaś, gdzie chodzi o prawdę, musi być cierpienie. Na ziemi bowiem jest ono najmocniejszym świadectwem prawdy. Wszyscy fałszywi świadkowie załamują się w obliczu cierpienia. Tylko człowiek przekonany o słuszności sprawy potrafił dla niej cierpieć i oddać życie. Na ziemi nie ma mocniejszego świadectwa dla prawdy, jak cierpienie, jak ofiara. (Ks. Edward Staniek)

Komentator trzeci - Ochotnie oddaję moje serce na cierpienia, smutki i utrapienia. Raduję się, że nie doznaję radości, bo ten stół wieczności, który mnie oczekuje, winien poprzedzić post tutaj na ziemi.
"O Panie, Tyś na krzyżu dla mnie, a ja dla Ciebie. O, gdyby raz zrozumiano, jak słodko i jak warto jest cierpieć i milczeć dla Ciebie, Jezu! O drogie cierpienie, o dobry Jezu!" (Św. Teresa Małgorzata Redi). (tutaj, "I")

2) Na tej samej stronie (jw, "IIIb"), oddałem wczoraj miejsce głosowi Jima z Pilgrims w Canterbury. Więc daję swoje tłumaczenie Jego wypowiedzi:

"Kiedy byłem dzieckiem, nie wychodziłem w niedzielę z domu i starałem się [w ten dzień] nic nie robić. Nienawidziłem szkoły tak bardzo, i wyobrażałem sobie, że nic nie robiąc, niedziela będzie trwać dłużej i poniedziałek nigdy nie przyjdzie!

Teraz kocham poniedziałki! Choć paradoksalnie, prowadząc szkołę, nadal muszę do niej chodzić w poniedziałki!


Co się zmieniło? Dobrze zrozumiałem, zaledwie kilka lat temu, że wspaniałe tygodnie i poniedziałki można mieć tylko wtedy, jeśli to ty jesteś przygotowany do ich (s)tworzenia!

Całe życie czekałem, zamiast tworzyć! Widzisz, szkoła była pełna przyssawek od/do wysysania energii z innych! Nauczyciele i dzieci, którzy wysysają energię przez negatywne nastawienie i ciągłe krytykowanie, wciągają cię w takie zachowania i postawę. Teraz otaczam się tylko pozytywnymi ludźmi, ludźmi, którzy promieniują energią i cieszą się życiem!

Są tam ciągle te przyssawki od/do wysysania energii z innych, ale można ich ignorować, i to jest ok, bo to nie twoja wina, ani twoja odpowiedzialność, aby ich zmienić, niech sobie z tym żyją - po prostu powiedz [sobie] - słyszę, co mówisz/mówicie, ale nie dam się wciągnąć w te twoje/wasze historie!

Oni są jak kelnerzy, którzy przez  całe życie, na coś czekają... by żyć.
My jesteśmy twórcami - tworzymy i wybieramy sami, jak chcemy żyć, bo jesteśmy zdolni dać się czymś zachwycić, ["w wieczność za-chwyceni"], to czyni nas niesamowitymi!

Bądź twórczy, nie czekaj, że coś przyjdzie samo, a będziesz miał niesamowity tydzień, na który zasługujesz!"

PS.1
Podpisuję się pod jego postami, obiema rękami i stawiam sobie pytanie - "jak będzie w tym roku w mojej/naszej szkole im. Rzeczpospolitej Norwidowskiej? Ile w niej będzie otwarcia i szczęścia dzielonego między nami, a ile zamknięcia i nieszczęść?

3) Na bratniej stronie, biblijnego bloga, na której uczyłem się Rozmowy Dobrą Nowiną ze światem całym, dałem taki komentarz do ewangelii:

Przyszedłem przeciwstawić syna jego ojcu, a córkę jej matce... proboszcza biskupowi, parafianina proboszczowi... Kto [myśli, że] znalazł swoje życie, straci je; a kto stracił swoje życie [kariery i stanowiska...] ze względu na mnie, znajdzie je. Kto was przyjmuje, spotyka się z wami i rozmawia, mnie przyjmuje, ze Mną się spotyka i rozmawia... a kto mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który mnie posłał. Bóg jest żywy, realny, między nami. Także jako słowo rozmowy Dobrą Nowiną. Dlaczego unikają jej nasze parafie??? Ograniczając się do kazań?! Spotkania z ludźmi zaś - zastępując nabożeństwami. To, że uda się nam zrobić z nabożeństw ersatz życia, kto by to pomyślał."

4) Prawda coraz częściej (lepiej?), choć z trudem, przebija się na powierzchnię naszych ocen rzeczywistości. Aspekt prawdościowo/mądrościowy życia i dziejów jest najwłaściwszym polem uprawy życia i dziejów. W świecie światowym i w świecie kościelnym (kiedy wreszcie nauczymy się mówić o JEDNYM świecie? człowieka!). Tak to potoczyło się dzisiaj, do południa!:



Żyjemy zanurzeni w od-wieczność Prawdy, Dobra, Piękna! Bogu dzięki! za pięć zmysłów, wiarę i rozum!

Prawda jest tak cudowna, i potrafi tak nagle, jakby znikąd, przekłuć skorupę naszych ograniczeń i realnych kłopotów... Przychodzi, olśniewa i zaraz potem prosi -  'Weź mnie i zapisz'.
Pisz ponad wszelkimi własnymi niechęciami, niesprawnościami i zakazami, nawet wykluczeniami ze strony innych. Nikt nie ma mocy i prawa blokować dobra, piękna, prawdy. Zło? - jeśli się wkrada, trzeba przystrzyc otwarcie, na oczach i z udziałem wspólnoty. Zablokowani - więdną? My się zaś kisimy oczekiwaniem na ich głos. Komu to służy? Czemu?!


Prawda, która się daje, nam daje, daje siłę, by przeżyć dzień, w pracy, domu, a cóż dopiero przy ołtarzu, w konfesjonale, tak mniemam. Rozdając ją dalej. Łaska się udziela przy przekazywaniu. Sztafeta prawdy nieustannej i nieskończonej. Nawet na sali katechetycznej, lekcyjnej, szkolnej. Przy pisaniu bloga i krótkich (natchnionych) postów na Fb.

Myślę, konstatuję, patrząc i uczestnicząc w życiu mojego małego świata, że różne rozumienie prawdy, dochodzenia do niej i uznawania jej roli w życiu, ma w naszym (polskim?) przypadku odciśniętą pieczęć wychowania i wykształcenia szeroko pojętego. Z wielkim wpływem naszego tomistycznego katolicyzmu. BO TAK JEST! I tak ma być! Z jakiegoś autorytetu i "dogmatu" w życiu narodowym (nie mylić z całą katolicką dogmatyką). 

Druga strona opiera się - przede wszystkim - o to, co widzi, słyszy, czuje węchem, smakiem i dotykiem, co przerabia intensywnie myśląc Wiarą i Rozumem. Masz-ci babo placek! A mogło być, po komunizmie, inaczej? W okresie kościoła walczącego o wolność!? Z tym, że historia myśli współczesnej nie zdrzemnęła się, ani na chwilę, nie zważając na granice  zakazy, dzieje Kościoła też... miały swój Sobór Wielki Święty Powszechny, osadzony w realiach. Aggiornamento do nas nie doszło, albo się ślimaczy na wyboistej i chwalebnej zarazem (choćby Solidarność, papież) polskiej drodze. A propos:

- No proszę, skądże nadeszła mi pomoc! Nie ze wszystkimi teoriami musimy się zgodzić, tej pani profesor lub innej, ale "Polska jest krajem ludzi wierzących. A równocześnie religijnych analfabetów. I to moim zdaniem jest jednym z powodów słabego rozumienia współczesnego świata."

Jak jednocześnie religia ma mieć ogromny wpływ na CAŁE życie człowieka i jednocześnie jak można jej nie uwzględniać w naszym rozumieniu codzienności! W jakiejś gminie, parafii, szkole, stowarzyszeniu... Zwykłego szarego i słonecznego dnia w jakiejś wspólnocie lokalnej, w której prawie zawsze obecna jest w jakiejś formie (nasza i społeczna) religijność? Jak można mówić, rozprawiać o Polsce, bez uwzględnienia wszystkich jej "stron", w tym religijności - naszej, nie kosmitów. Naszych osobistych modlitw, medytacji, adoracji, przyjmowanych sakramentów, (wy)słuchanych kazań, rekolekcji, wielkich zgromadzeń, procesji itd. To, co się dzieje w kościele, wpływa na życie publiczne, a to, co się dzieje w sferze życia publicznego, wpływa na to, czym żyje kościół nasz. Bo państwo i kościół to my. Plus... 
(tutaj).


PS.2
Papieski wkład w fenomenologię? Niech badają naukowcy. Ale często/zawsze "nasz" papież zaczynał od opisania stanu rzeczy, nie z sufitu (tomistycznego?) - "Dziwicie się, że papież przyjechał z Watykanu, i tak stoi i patrzy. I patrzy! - Bo, żeby się spotkać, trzeba się napatrzeć!" - w Tarnowie, na Lisiej Górce, do wielkiego zgromadzenia pielgrzymów i obserwatorów.
A papieskie dokumenty, np. List o Różańcu Świętym?! Wykażcie, że jakiś aspekt materialno-duchowy został pominięty!

"Aby przezwyciężyć kryzys sensu, którym naznaczona jest część myśli nowożytnej, jak pisałem w Encyklice Fides et ratio (por. n. 83), konieczne jest otwarcie się na metafizykę. Właśnie fenomenologia może w znaczący sposób przyczynić się do takiego otwarcia." (więcej, tutaj) 
Wiekopomna wypowiedź świętego zaczyna się - "Czcigodni Profesorowie!".

Bądźmy profesorami wiary rozumnej XXI wieku po Chrystusie! :-) 

To jest metoda Jezusowa mówienia, działania, reagowania w rzeczywistości tego świata i tamtego. W przypowieściach, zakorzenionych w RZECZYWISTOŚCI, nie w dogmatach, teoriach nad-obowiązujących, prawie kanonicznym, autorytetach na nieokreślonych podstawach (instytucjonalnych? z urzędu?)... Życie każdego z nas może być (jest) przypowieścią, zakorzenioną w ŻYCIU! (nie teorii).

PS.3
Po co zdoby(wa)li wykształcenie ludzie w naszych wspólnotach lokalnych, światowych i kościelnych?! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz