niedziela, 25 sierpnia 2013

Oblicze człowieka! O Roku Ów! Trawy!



Od wczoraj – program TVN, godz. 20.00 - mam w myśli, sercu i duszy ojca Krzysztofa Jezuitę. Ze względów osobistych i instytucjonalnych. Zobaczyłem i usłyszałem osobę w kościele, moim kościele. Taką, jaką jest. Taką, jaką chciał nam pokazać. Jaką i jak pokazał, objawił. „Jak niewiele jest ludzi i jak nie ma wcale pragnących się objawić” (Kółko, CKN). W różnych kręgach, środowiskach, instytucjach jest jeszcze mniej. A my, Polacy, może i inne nacje w tej części Europy, nie lubimy mówić prawdy o sobie. Zdradzać tego, co ma pozostać intymne, osobiste, prywatne... itd. tak nam wmawiał system rządzący nami (wszystkimi aspektami życia) przez lat 45. Jest wiele usprawiedliwień i wymówek, by nie mówić, nie pisać, nie odzywać się publicznie, wobec siebie, skądinąd braci i sióstr - wspólnoty żyjących, mieszkających, pracujących, wierzących. Także - w kościele katolickim - wobec przeżywających Rok Wiary i Rozumu, tak, jak go zamierzył papież Benedykt XVI i kontynuuje Papież Franciszek.

Nie ma wiary bez myślenia. Bez dzielenia się, przekazywania. Bez spotykania się i rozmowy Dobrą Nowiną ze sobą i światem całym. Wiara rodzi się we wspólnocie myśli, odczuć, wrażeń, słuchania, mówienia, bycia sobą, z całą pamięcią, tożsamością, samoświadomością, samowiedzą. Spodobało się Bogu zbawić nas we wspólnocie. Żywy człowiek jest chwałą Bożą, nie numer statystyczny, albo obozowy.

Inne podręczniki używają określeń (definicji): homo sapiens, homo socialis, homo religiosus... Wszystko się zgadza, nie ma rozdzielności wiary i rozumu. Jest prawda. Jest poznawalna. Jest postawa miłości intelektualnej - do całej rzeczywistości: świata, człowieka i Boga (jeśli kto wierzący).

Co zobaczyłem i usłyszałem wczoraj w TVN, w 50 minutowym programie? Co Wy usłyszeliście i zobaczyliście, czy ktoś powie? Kto się odważy!

Człowieka zgnębionego. Człowieka. Mogliśmy przeżywać, wręcz dotknąć, opisywane przez niego sytuacje. Pobyć przez chwilę z nimi w auli, zasiąść w fotelu, może przy kominku, może niedaleko stołu, stolika z prasą. Usłyszeć relację na żywo, co czuje, jak myśli, jak przeżywa on-sprawca-bohater (kolejnego) zamieszania w naszym polskim katolickim świecie 2013. W Roku Wiary i Rozumu, który jak dotąd zatrzymał się w progu naszych domów, parafii, dekanatów, diecezji, zerkając co najwyżej za drzwi naszego życia? „Nauczycielu pokaż nam jak mieszkasz”. Pokaż, co czujesz, jak myślisz, jak przeżywasz, zapłacz z nami, śmiej się z nami, opowiadaj, opisuj, publikuj. Bądź sobą. „Jak się Ojciec Święty czuje(sz/my)? - SOBĄ!” Być Człowiekiem, najpierw, potem dopiero księdzem, biskupem, papieżem, pobożnym, świętym, naczelnym (prymas, primates :-), redaktorem, nauczycielem. Tyle nam dał, mnie dał Ojciec Krzysztof Jezuita.

Czego dowiedziałem się? Masy rzeczy. Jak wyglądają ich minuty, godziny, nastroje, samopoczucie w domu, za żelazną kurtyną klasztorów, seminariów, plebanii, pałaców biskupich, zakrystii... rezydencji, mieszkań. Jak się z(a)mieniają w konfesjonale i co czują – w związku z tym – czasami. Jakie bywają spowiedzi nas, błąkających się penitentów, szukających pokoju, odpuszczenia win, rad, często (jak?) rozwiązania nierozwiązywalnych problemów osobistych zagmatwanych spraw, rodzinnych, chorobowych, ucieczki od wyrzutów sumienia, od poczucia winy, od siebie, od świata... Różne są oblicza, postaci i głód miłosierdzia.

Dowiedziałem się, jak dochodzi do małych, coraz większych napięć, konfliktów, ale także nadużyć, wykorzystywania małych chłopców, ministrantów, dziewczynek, bielanek, uczniów i uczennic. Jak zło i słabość przeplatają się w człowieku. Zwłaszcza w człowieku samotnym w klasztorach, plebaniach, rezydencjach...
Dowiedziałem się ('zobaczyłem', 'usłyszałem' i 'przeżyłem' już było...) jak czas nic nie znaczy, albo znaczy bardzo dużo w związku z tym samym doświadczonym faktem. Molestowania seksualnego najpierw można nie pojąć, z racji wieku i niewiedzy, choć zostaje wyryte na resztę życia. Można z tym doświadczeniem żyć, nie wiedząc długie lata. Można zejść z tego świata w takim stanie. Może też potoczyć się inaczej, bo wiedzy przybywa, bo o czymś się więcej w ŚWIECIE (bo to zjawisko światowe) mówi, czyta, aż wreszcie wypływa z pamięci i tożsamości OFIAR tamto zdarzenie. Wracają obrazy, dźwięki, pogoda i klimat tamtego dnia, miejsca, księdza kolan, szeptów toksycznych, zjadliwych przez kratki konfesjonału, przebierania w sutannę, wypinania obnażonego tyłka do partnera zabaw/picia na terenie przy-kościelnym, kciuka głaskanego lubieżnie... Widziałem, słyszałem, przeżyłem. Co się dało, opisałem ojcu Marcinowi Dominikaninowi.

Co jeszcze kto zobaczył, usłyszał, przeżył dzięki ojcu Krzysztofowi Jezuicie w TVN? W rozmowie na miarę Roku Wiary i Rozumu. Mojej wiary i rozumu nic nie dotknęło, nie skaziło, uraziło... wręcz przeciwnie, dopełniło. DZIĘKUJĘ ojcu Mądlowi i papieżom, tym od Roku Wiary i Rozumu. Jakim wielkim darem może być to wyznanie! Establishmenty się pewnie oburzą (różnie w różnych diecezjach i mniejszych wspólnotach) na niego, na słuchających, oglądających, opowiadających, na pewno na piszących. Taka moda.

A my mogliśmy rozpoznać oblicze człowieka i niektórzy – swoje własne. Dajcie mi święty spokój z tymi Waszymi stertami nauk (w tym prawnych), rozporządzeniami, dokumentami zalegającymi tysiące zakurzonych półek... Z 2-tysięczną tradycją rzecz jest inna, zawsze jakąś zachowujemy, zawsze jakaś część przystaje i jest kompatybilna z naszymi czasami i duchem. Ja chcę żyć tylko tak, żeby móc spotykać się i rozmawiać z Jezusem. Teraz i na wieki. Wybaczcie, ale wszystko inne tak łatwo okazuje się śmieciem.

W mojej prywatnej historii życia, poznawania, odkrywania, lektur, objawienia... pamiętam wyraźne etapy, choć teraz już też tylko na wyrywki:
- Pamiętnik wiejskiego wikarego (G. Bernanos)
- Historie Jakubowe (i cały T. Mann)
- cały (?) F. Dostojewski
- kawałki Heideggera, Tilicha, Levinasa (którego chciałem tłumaczyć, znając tylko pobieżnie język francuski)
- Struktura świadomości (R. Ingarden)
- dwa tomy świętej Teresy z Avila (przeczytanej u kamedułów)
- Chmury i obłoki niewiedzy (Kuzańczyk, anonimy...)
- Wprowadzenie do życia duchowego (L.Bouyer)
- Dziennik miejskiego wikarego (A. Madej)
- Błogosławiona wina (Z. Kossak)
- Przełom w teologii katolickiej, albo coś podobnego (Schillebeeckxa, Mark Schoofa... ale także nazwiska Y. Congara, H. De Lubaca, K.Rahnera, H. Urs von Balthasara – łasy byłem na ich spojrzenie na świat, an człowieka, na Boga, na religię na Kościół)
- cały Miron Białoszewski
- cały (tak się mówi) Karol Wojtyła
Czemu się rozpisałem? - przy okazji i to? Bo istotne były i to bardzo, bardzo te etapy. Jest ciągłość życia, zainteresowań, wiary i rozumu, ale i są przełomy. Sprawa Krzysztofa Jezuity (jak ja nie lubię gadać „na pan, pani, ekscelencje, nawet proszę księdza...”) - najpiękniejszym moim tytułem jest imię - jest przełomem. Jej zaistnienie i to, co objawia.

A ja? Cóż. Człowiek żyje, poszukuje, znajduje... Nie mając studiów teologicznych i po łebkach filozoficzne, skończyłem akademię życia w niezwykłym czasie: 16. paźdz. 1978, Solidarność, pontyfikat JPII, wolna Polska (samorządowa), Rzeczpospolita Norwidowska.
Przestudiowałem Strukturę świadomości, Fides et Ratio, Centesimus annus... a przede wszystkim znalazłem fragmencik(!) wypowiedzi JPII do fenomenologów – „jest możliwa postawa miłości intelektualnej do całej rzeczywistości, świata, człowieka i Boga (dla wierzących), sięgająca jej (rzeczywistości) aspektów istotowych i konstytutywnych" (2003). Wielu filozofów i teologów nigdy tego brzegu nie osiągnie. Także moje otoczenie życiowe i katechetyczne nie chce nawet słyszeć, co mówię i piszę.

PO MSZY

Na mszę pojechałem do innej parafii. Do bliźniego bliskiego sąsiada (według definicji ks. prof. Andrzeja Draguły). To nie jest tak, jak lubią nam wmawiać kaznodzieje i spowiednicy, że nie ma znaczenia „do którego kościoła”. - Jeśli w ogóle budynki i style architektoniczne i piękno są Wam potrzebne i do czego? - Czasem bywa, i to dość radykalna. Jesteśmy ludźmi!! Ważne jest, gdzie się jak czujemy. Czy możemy czuć się SOBĄ. W pełni i lekko. Prawdziwi. W pobożnych maskach nie widzimy – dwustronnie – Miłosierdzia, nawet jeśli go pomimo masek doświadczamy. Pobożny dystans, konwenanse... uwierają, doskwierają, nie budują wspólnoty. Nadmiar omijanych problemów, spychanych pod dywany, nikomu nie służy. Nawet myszy i tłu.

Wszystko, albo nic! Dawajmy sobie – a cóż dopiero w liturgii - cały swój obraz świata, siebie, Boga... a nie "szachowanie", trzymanie w ryzach reszty świata i mnie tylko fragmentem, który chcę (spodobało się Wam) akurat ujawnić! Ukrywając dość szczelnie cały... wielki sobór, na przykład! Bo więcej lud nie zrozumie. Lud nie zrozumie zwykłej prawdy o nas. Po co im dawać wszystko, zachowajmy dla siebie, w diecezjach, klasztorach, Watykanie (dykasteriach)?, plebaniach... Przecież to takie proste – wystarczy samemu nie mówić, a innym zakazać.

Osoba, albo... jakieś instytucjonalnie ustalone ersatze. Prawda jest prawda (jaka filozofia, jaka polityka informacyjna zwierzchności, taka gramatyka niby-całości przez nią kreowanej). Cała, albo nic. Całość – to Bóg. Boże, na jakie szerokie wody mnie prowadzisz! Na jakie łąki i wzgórza. W trudnej sytuacji mnie stawiasz – wobec zwierzchności.

PS.1
Kiedy mam coś napisać, pod presją lekką duchową, nie zaglądam do Internetu, nie otwieram poczty, odchodzę w samotność i ciszę, żeby różne, różniaste rzeczywiste i uzurpowane zwierzchności i establishmenty (tła polskiego naszego z bliska i daleka promieniowanie) nie zgasiły mi ducha. Ducha nie gaście!

Lekko mi się zrobiło na Trawach, jakbym napił się nieba... (CKN). Mszę odprawił znajomy, przyjaciel młodości, chłopak z podwórka i ze szkolnej ławki, jeśli nie mojej, to siostry, co za różnica, dla ludzi wspólnoty, swojaków?
Jest księdzem, księdza w nim widzę, ksiądz, każdy, to „znak i narzędzie”. My też, i każdy przyjęty i sprawowany sakrament. Tajemnica bycia, tajemnica istnienia, tajemnica obecności i działania Boga. Nie na miarę naszych wyobrażeń (punktowo, ludzko, jakość związanego z miejscem i czasem), ale PONAD i W. Immanentny i transcendentny zarazem.

Przyjąłem nawet z pokorą i zrozumieniem zwyczaj i konieczność w małych wiejskich parafiach tzw. wypominków czytanych po mszy i ich teologię. To jak teologia listy obecności. Antycypacja świętych obcowania w pełni. Jak przedłużenie i uaktualnienie rodowodu Jezusa na ziemi z ewangelii św. Łukasza i Mateusza. Zrobiłem mocne postanowienie, że dołączę swoich bliskich, kochanych obecnych z nami na zawsze zmarłych.

PS.2
Zdjęcia kościoła w Trawach.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz