niedziela, 25 sierpnia 2013

Oblicze człowieka! O Roku Ów! Trawy!



Od wczoraj – program TVN, godz. 20.00 - mam w myśli, sercu i duszy ojca Krzysztofa Jezuitę. Ze względów osobistych i instytucjonalnych. Zobaczyłem i usłyszałem osobę w kościele, moim kościele. Taką, jaką jest. Taką, jaką chciał nam pokazać. Jaką i jak pokazał, objawił. „Jak niewiele jest ludzi i jak nie ma wcale pragnących się objawić” (Kółko, CKN). W różnych kręgach, środowiskach, instytucjach jest jeszcze mniej. A my, Polacy, może i inne nacje w tej części Europy, nie lubimy mówić prawdy o sobie. Zdradzać tego, co ma pozostać intymne, osobiste, prywatne... itd. tak nam wmawiał system rządzący nami (wszystkimi aspektami życia) przez lat 45. Jest wiele usprawiedliwień i wymówek, by nie mówić, nie pisać, nie odzywać się publicznie, wobec siebie, skądinąd braci i sióstr - wspólnoty żyjących, mieszkających, pracujących, wierzących. Także - w kościele katolickim - wobec przeżywających Rok Wiary i Rozumu, tak, jak go zamierzył papież Benedykt XVI i kontynuuje Papież Franciszek.

Nie ma wiary bez myślenia. Bez dzielenia się, przekazywania. Bez spotykania się i rozmowy Dobrą Nowiną ze sobą i światem całym. Wiara rodzi się we wspólnocie myśli, odczuć, wrażeń, słuchania, mówienia, bycia sobą, z całą pamięcią, tożsamością, samoświadomością, samowiedzą. Spodobało się Bogu zbawić nas we wspólnocie. Żywy człowiek jest chwałą Bożą, nie numer statystyczny, albo obozowy.

Inne podręczniki używają określeń (definicji): homo sapiens, homo socialis, homo religiosus... Wszystko się zgadza, nie ma rozdzielności wiary i rozumu. Jest prawda. Jest poznawalna. Jest postawa miłości intelektualnej - do całej rzeczywistości: świata, człowieka i Boga (jeśli kto wierzący).

Co zobaczyłem i usłyszałem wczoraj w TVN, w 50 minutowym programie? Co Wy usłyszeliście i zobaczyliście, czy ktoś powie? Kto się odważy!

Człowieka zgnębionego. Człowieka. Mogliśmy przeżywać, wręcz dotknąć, opisywane przez niego sytuacje. Pobyć przez chwilę z nimi w auli, zasiąść w fotelu, może przy kominku, może niedaleko stołu, stolika z prasą. Usłyszeć relację na żywo, co czuje, jak myśli, jak przeżywa on-sprawca-bohater (kolejnego) zamieszania w naszym polskim katolickim świecie 2013. W Roku Wiary i Rozumu, który jak dotąd zatrzymał się w progu naszych domów, parafii, dekanatów, diecezji, zerkając co najwyżej za drzwi naszego życia? „Nauczycielu pokaż nam jak mieszkasz”. Pokaż, co czujesz, jak myślisz, jak przeżywasz, zapłacz z nami, śmiej się z nami, opowiadaj, opisuj, publikuj. Bądź sobą. „Jak się Ojciec Święty czuje(sz/my)? - SOBĄ!” Być Człowiekiem, najpierw, potem dopiero księdzem, biskupem, papieżem, pobożnym, świętym, naczelnym (prymas, primates :-), redaktorem, nauczycielem. Tyle nam dał, mnie dał Ojciec Krzysztof Jezuita.

Czego dowiedziałem się? Masy rzeczy. Jak wyglądają ich minuty, godziny, nastroje, samopoczucie w domu, za żelazną kurtyną klasztorów, seminariów, plebanii, pałaców biskupich, zakrystii... rezydencji, mieszkań. Jak się z(a)mieniają w konfesjonale i co czują – w związku z tym – czasami. Jakie bywają spowiedzi nas, błąkających się penitentów, szukających pokoju, odpuszczenia win, rad, często (jak?) rozwiązania nierozwiązywalnych problemów osobistych zagmatwanych spraw, rodzinnych, chorobowych, ucieczki od wyrzutów sumienia, od poczucia winy, od siebie, od świata... Różne są oblicza, postaci i głód miłosierdzia.

Dowiedziałem się, jak dochodzi do małych, coraz większych napięć, konfliktów, ale także nadużyć, wykorzystywania małych chłopców, ministrantów, dziewczynek, bielanek, uczniów i uczennic. Jak zło i słabość przeplatają się w człowieku. Zwłaszcza w człowieku samotnym w klasztorach, plebaniach, rezydencjach...
Dowiedziałem się ('zobaczyłem', 'usłyszałem' i 'przeżyłem' już było...) jak czas nic nie znaczy, albo znaczy bardzo dużo w związku z tym samym doświadczonym faktem. Molestowania seksualnego najpierw można nie pojąć, z racji wieku i niewiedzy, choć zostaje wyryte na resztę życia. Można z tym doświadczeniem żyć, nie wiedząc długie lata. Można zejść z tego świata w takim stanie. Może też potoczyć się inaczej, bo wiedzy przybywa, bo o czymś się więcej w ŚWIECIE (bo to zjawisko światowe) mówi, czyta, aż wreszcie wypływa z pamięci i tożsamości OFIAR tamto zdarzenie. Wracają obrazy, dźwięki, pogoda i klimat tamtego dnia, miejsca, księdza kolan, szeptów toksycznych, zjadliwych przez kratki konfesjonału, przebierania w sutannę, wypinania obnażonego tyłka do partnera zabaw/picia na terenie przy-kościelnym, kciuka głaskanego lubieżnie... Widziałem, słyszałem, przeżyłem. Co się dało, opisałem ojcu Marcinowi Dominikaninowi.

Co jeszcze kto zobaczył, usłyszał, przeżył dzięki ojcu Krzysztofowi Jezuicie w TVN? W rozmowie na miarę Roku Wiary i Rozumu. Mojej wiary i rozumu nic nie dotknęło, nie skaziło, uraziło... wręcz przeciwnie, dopełniło. DZIĘKUJĘ ojcu Mądlowi i papieżom, tym od Roku Wiary i Rozumu. Jakim wielkim darem może być to wyznanie! Establishmenty się pewnie oburzą (różnie w różnych diecezjach i mniejszych wspólnotach) na niego, na słuchających, oglądających, opowiadających, na pewno na piszących. Taka moda.

A my mogliśmy rozpoznać oblicze człowieka i niektórzy – swoje własne. Dajcie mi święty spokój z tymi Waszymi stertami nauk (w tym prawnych), rozporządzeniami, dokumentami zalegającymi tysiące zakurzonych półek... Z 2-tysięczną tradycją rzecz jest inna, zawsze jakąś zachowujemy, zawsze jakaś część przystaje i jest kompatybilna z naszymi czasami i duchem. Ja chcę żyć tylko tak, żeby móc spotykać się i rozmawiać z Jezusem. Teraz i na wieki. Wybaczcie, ale wszystko inne tak łatwo okazuje się śmieciem.

W mojej prywatnej historii życia, poznawania, odkrywania, lektur, objawienia... pamiętam wyraźne etapy, choć teraz już też tylko na wyrywki:
- Pamiętnik wiejskiego wikarego (G. Bernanos)
- Historie Jakubowe (i cały T. Mann)
- cały (?) F. Dostojewski
- kawałki Heideggera, Tilicha, Levinasa (którego chciałem tłumaczyć, znając tylko pobieżnie język francuski)
- Struktura świadomości (R. Ingarden)
- dwa tomy świętej Teresy z Avila (przeczytanej u kamedułów)
- Chmury i obłoki niewiedzy (Kuzańczyk, anonimy...)
- Wprowadzenie do życia duchowego (L.Bouyer)
- Dziennik miejskiego wikarego (A. Madej)
- Błogosławiona wina (Z. Kossak)
- Przełom w teologii katolickiej, albo coś podobnego (Schillebeeckxa, Mark Schoofa... ale także nazwiska Y. Congara, H. De Lubaca, K.Rahnera, H. Urs von Balthasara – łasy byłem na ich spojrzenie na świat, an człowieka, na Boga, na religię na Kościół)
- cały Miron Białoszewski
- cały (tak się mówi) Karol Wojtyła
Czemu się rozpisałem? - przy okazji i to? Bo istotne były i to bardzo, bardzo te etapy. Jest ciągłość życia, zainteresowań, wiary i rozumu, ale i są przełomy. Sprawa Krzysztofa Jezuity (jak ja nie lubię gadać „na pan, pani, ekscelencje, nawet proszę księdza...”) - najpiękniejszym moim tytułem jest imię - jest przełomem. Jej zaistnienie i to, co objawia.

A ja? Cóż. Człowiek żyje, poszukuje, znajduje... Nie mając studiów teologicznych i po łebkach filozoficzne, skończyłem akademię życia w niezwykłym czasie: 16. paźdz. 1978, Solidarność, pontyfikat JPII, wolna Polska (samorządowa), Rzeczpospolita Norwidowska.
Przestudiowałem Strukturę świadomości, Fides et Ratio, Centesimus annus... a przede wszystkim znalazłem fragmencik(!) wypowiedzi JPII do fenomenologów – „jest możliwa postawa miłości intelektualnej do całej rzeczywistości, świata, człowieka i Boga (dla wierzących), sięgająca jej (rzeczywistości) aspektów istotowych i konstytutywnych" (2003). Wielu filozofów i teologów nigdy tego brzegu nie osiągnie. Także moje otoczenie życiowe i katechetyczne nie chce nawet słyszeć, co mówię i piszę.

PO MSZY

Na mszę pojechałem do innej parafii. Do bliźniego bliskiego sąsiada (według definicji ks. prof. Andrzeja Draguły). To nie jest tak, jak lubią nam wmawiać kaznodzieje i spowiednicy, że nie ma znaczenia „do którego kościoła”. - Jeśli w ogóle budynki i style architektoniczne i piękno są Wam potrzebne i do czego? - Czasem bywa, i to dość radykalna. Jesteśmy ludźmi!! Ważne jest, gdzie się jak czujemy. Czy możemy czuć się SOBĄ. W pełni i lekko. Prawdziwi. W pobożnych maskach nie widzimy – dwustronnie – Miłosierdzia, nawet jeśli go pomimo masek doświadczamy. Pobożny dystans, konwenanse... uwierają, doskwierają, nie budują wspólnoty. Nadmiar omijanych problemów, spychanych pod dywany, nikomu nie służy. Nawet myszy i tłu.

Wszystko, albo nic! Dawajmy sobie – a cóż dopiero w liturgii - cały swój obraz świata, siebie, Boga... a nie "szachowanie", trzymanie w ryzach reszty świata i mnie tylko fragmentem, który chcę (spodobało się Wam) akurat ujawnić! Ukrywając dość szczelnie cały... wielki sobór, na przykład! Bo więcej lud nie zrozumie. Lud nie zrozumie zwykłej prawdy o nas. Po co im dawać wszystko, zachowajmy dla siebie, w diecezjach, klasztorach, Watykanie (dykasteriach)?, plebaniach... Przecież to takie proste – wystarczy samemu nie mówić, a innym zakazać.

Osoba, albo... jakieś instytucjonalnie ustalone ersatze. Prawda jest prawda (jaka filozofia, jaka polityka informacyjna zwierzchności, taka gramatyka niby-całości przez nią kreowanej). Cała, albo nic. Całość – to Bóg. Boże, na jakie szerokie wody mnie prowadzisz! Na jakie łąki i wzgórza. W trudnej sytuacji mnie stawiasz – wobec zwierzchności.

PS.1
Kiedy mam coś napisać, pod presją lekką duchową, nie zaglądam do Internetu, nie otwieram poczty, odchodzę w samotność i ciszę, żeby różne, różniaste rzeczywiste i uzurpowane zwierzchności i establishmenty (tła polskiego naszego z bliska i daleka promieniowanie) nie zgasiły mi ducha. Ducha nie gaście!

Lekko mi się zrobiło na Trawach, jakbym napił się nieba... (CKN). Mszę odprawił znajomy, przyjaciel młodości, chłopak z podwórka i ze szkolnej ławki, jeśli nie mojej, to siostry, co za różnica, dla ludzi wspólnoty, swojaków?
Jest księdzem, księdza w nim widzę, ksiądz, każdy, to „znak i narzędzie”. My też, i każdy przyjęty i sprawowany sakrament. Tajemnica bycia, tajemnica istnienia, tajemnica obecności i działania Boga. Nie na miarę naszych wyobrażeń (punktowo, ludzko, jakość związanego z miejscem i czasem), ale PONAD i W. Immanentny i transcendentny zarazem.

Przyjąłem nawet z pokorą i zrozumieniem zwyczaj i konieczność w małych wiejskich parafiach tzw. wypominków czytanych po mszy i ich teologię. To jak teologia listy obecności. Antycypacja świętych obcowania w pełni. Jak przedłużenie i uaktualnienie rodowodu Jezusa na ziemi z ewangelii św. Łukasza i Mateusza. Zrobiłem mocne postanowienie, że dołączę swoich bliskich, kochanych obecnych z nami na zawsze zmarłych.

PS.2
Zdjęcia kościoła w Trawach.


sobota, 24 sierpnia 2013

Szara siwa mysz piśmienna


Sobota. U Matki Bożej Annopolskiej. Przedostatnia, w te wakacje. Chciał nie chciał, siadam pisać. Bardziej chciał. Ponagla mnie post, za postem, na Facebooku. One są ośrodkami krystalizacji myśli. Tworzą zapis na ulotnej prawdzie, danej nagle, ni stąd ni zowąd. Z wysoka, z daleka, z głębi. Na pewno z dystansu 60 lat i wszystkiego, co poznałem, doświadczyłem, co zostało mi dane. Nie wolno zaprzepaścić. Nie po to jest światło, by pod korcem stało, ani sól ziemi do przypraw kuchennych. Nie żyjemy tylko dla konsumpcji. Jak na razie szybkość światła jest miarą wszystkiego na ziemi i w Kosmosie.

Każdy (świadomy) człowiek przychodzi na to na ziemię, aby dać świadectwo prawdzie. Świadomy człowiek wierzący – w dwójnasób. Nie ma wiary bez myślenia.

Dlaczego to pisanie dzisiaj jest takie pilne? Bo mam świadomość wagi spraw, które gdzieś tutaj wśród postów na Facebooku się ukrywają, lecz już objawiły. Ja sam nie znam jej/ich szerokości, długości, wielkości... , byłem tylko receptorem prawd cząstkowych i gdybym teraz nie spróbował zebrać...
Na przykład sprawa księdza-ojca Krzysztofa Mądla, wczoraj-dzisiaj dała aż tyle:

Ja - „To, co napisał ojciec Krzysztof Mądel jest rewelacyjne! Czyżby ten ksiądz zło-czyniący był też w Legionowie? Jota w jotę mam takie samo doświadczenie! Ilu nas?

Ale dzisiaj podobną traumą jest to, co robi ze mną (z nami) tzw. wspólnota lokalna! Choćby to - hejter (hejterzy) mnie niszczą, piszę o tym, ale WSZYSCY ważni i zwykli mieszkańcy mojej tzw. wspólnoty lokalnej (gmina, parafia, szkoła...) odwracają głowę, jakby sprawy nie było!”


Paweł - Panie Józefie - to jest rewelacyjne, że Pan tak odbiera wypowiedź ojca Mądla zważywszy na to, co Pan napisał o sytuacji w Legionowie sprzed lat. Takie głosy należy zbierać jak cenne diamenty. Pan Jezus był ze wszystkimi dziećmi tam, gdzie dochodziło do molestowania, i warto tam wrócić mentalnie, by doświadczyć obecności Ukrzyżowanego.
Ja - Dziękuję. A także ostrzegać dzieci i rodziców. Nie przed kościołem. Chodzi o zwykłą świadomość, pełną. Bez lęku przed opinią, i płytkim widzeniem Kościoła, także sakramentów. WIARA I ROZUM.
Paweł - Ta świadomość może się także zmieniać wraz z otwartym dialogiem o kształcie przygotowania do kapłaństwa. WIARA i ROZUM.
Ja - Ile ważnych spraw, rozmów czeka, a Rok Wiary i Rozumu krótki i (o)mijany :-(

Taka była wymiana zdań, ponad oceanem, wczoraj.
Dzisiaj spisałem myśli/prawd/odprysk:

- "Los 'innych' w kościele jest niewesoły, ciężki. Jak bardzo? Trzeba prac na to, nad tym, by zbadać, opisać. Przyszło mi do głowy pod wpływem ks. K.Mądla. Ale sprawa jest szersza i głębsza, ot np. Teresy z Avila, Filipa Neri, Andrzeja Madeja, Karola Wojtyły, teraz chyba Borgoglio itd.

Dlaczego to ma wręcz podstawy strukturalne?! systemowe!

W czym inni? Jak? Co wpływa? o decyduje, że aż tak:
- poglądy polityczne?
- stosunek do Żydów? żydowskiego rodowodu Biblii i Jezusa?
- odwaga i samodzielność myślenia?
- wrażliwość i religijność osobista?
- otwartość? temperament?
- talenty, zdolności ciut inne albo większe?
- przejścia osobiste?
......
Ci inni bardzo rozwijają Kościół, rozszerzają doświadczenie, widzenie, rozumienie, dają szansę, stają się szansą... dla kolejnych innych.

Jak rozszerzyli moją? Długo by pisać, najbardziej św. Teresa z Avila i Andrzej Madej, ale wracając do ks. Mądla...


po pierwsze – to, co dał w oświadczeniu, jako żywo przypomina to, co mnie się zdarzyło, zwłaszcza przy konfesjonale,

po drugie – że powiązał to, co kiedyś było strasznym, przykrym, wypartym doświadczeniem dzieciństwa, z dzisiejszym incydentem w dorosłym klasztorze jezuitów w Nowym Sączu. W dorosłym Kościele nas wszystkich wierzących. Że trauma dotknęła nas dzisiaj, naszego dzisiejszego życia (dnia i godziny). Sam nigdy bym traumy nie zastosował do naszych utarczek (życia) w Strachówce! Bałbym się, że za wielkie słowo.

Ale także to jak się zechciał przed nami prześwietlić w krótkich pół-zdaniach na Twitterze - „przełożeni powiedzieli mi, że nie wolno mi się pokazywać w kościele, bo o moim zachowaniu wszyscy już wiedzą... to ja zostałem zaatakowany, ale bardzo źle odpowiedziałem, zawiodłem, bo przeżyłem ten atak identycznie jak tamtą udrękę... w celu zakończenia nieustannych kpin, kpin, kpin... zły ksiądz, przed którym się trzeba ze wszystkich sił bronić - to odżyło... nie życzę panu tego samego w wieku 7-9 lat i nikomu nie życzę, żeby pan takim ofiarom pomagał bo pan tylko zaszkodzi... kiedy dostałem w Sączu w twarz od stojącego nade mną księdza, to wszystko wróciło, zerwałem się i odepchnąłem go z całych sił... wyszedłem z rozmowy z prowincjałem, bo zacząłem mu mówić o przyczynach incydentu i się rozbeczałem jak dziecko, bo to przykre wspomnienia... kiedy dostałem w Sączu w twarz od stojącego nade mną księdza, to wszystko wróciło, zerwałem się i odepchnąłem go z całych sił... bardzo Pani dziękuję, kiedyś to dokładnie opowiem, bo to niestety było echo molestowania przez księdza w dzieciństwie...”.

To nie Fiodor Dostojewski, to samo życie. Moje/Twoje/Jego. Nasz świat. Nasz kościół. Poznaj samego siebie. Człowiek, to ten, kto zna siebie. Nie ma wiary bez myślenia. Człowiek jest drogą Kościoła. Jest możliwa postawa miłości intelektualnej do całej rzeczywistości: świata, człowieka, Boga (jeśli ktoś wierzący).

Gdyby nie sprawa ks. Mądla, gdyby nie to, jak ją objawił, i co się tym/Nim objawiło, nie zrozumiałbym swojej sytuacji, aż tak:

Ale dzisiaj podobną traumą jest to, co robi ze mną (z nami) tzw. wspólnota lokalna! [Kpiny, kpiny, kpiny]. Choćby to - hejter (hejterzy) mnie niszczą, piszę o tym, ale WSZYSCY ważni i zwykli mieszkańcy mojej tzw. wspólnoty lokalnej (gmina, parafia, szkoła...) odwracają głowę, jakby sprawy nie było!”

To jest powód, że WYJĘ, czasem ryczę. A co, mam się zabić, jak niektórzy inni?
Zrozumiecie dopiero, gdy Was to dotknie lub Waszych dzieci, rodzin!!!
Czym jesteś tzw. wspólnoto lokalna – PARAFIO, GMINO, SZKOŁO... w prawdzie, nie w mniemaniu o sobie. Ile musi być ofiar, jakich, żeby oczy otworzyć i zacząć myśleć w prawdzie. By pokazać swoje myślenie?! Czym zgodziłaś się być, zgodziliście - dla jakiegoś konformizmu, kosztem innego człowieka. CZŁOWIEKA.

Jasienica jest bliziutko. Nowy Sącz trochę dalej. Kraków królewski czy jest jeszcze? Żadnego biskupa, ani prowincjała, ani innej władzy (wójtów, proboszczów, dyrektorów, kuratorów, redaktorów...) dotknąć nie chcę. Człowieka mi żal.


Odnośnie molestowania znajduję zbieżności (tożsamości) z moim przypadkiem. Z tym, że u niego, to był był jeden ksiądz, u mnie nie wiem, konfesjonał kryje oblicza, wiek miałem ten sam ten sam, sytuacje były dwie:
- rozmowa w cztery oczy na plebanii, niby egzamin (przed I Komunią i Spowiedzią Św?), na kolanach, albo między, idiotyczne pytanie o rozróżnienie między grzechem nieskromności i nieczystości, z wyjaśnieniem różnicy. Sytuacja ohydna. Dzisiaj bym powiedział krótko - „pedał”.
- po paru latach instruktaż samogwałtu w konfesjonale, ze szczegółami, co ściągnąć, co nacisnąć, w którą stronę... wyprzedzając chyba moją samowiedzę. Znów ohyda, do wymiotów. Tylko ci, którzy przeżyli podobne sytuacje, wiedzą jak straszny jest wstręt... na całe życie. Do sytuacji przemocy z wykorzystaniem chorym, bezwstydnym (gorszym od zwykłych gorszycieli) - z instrumentalnym wykorzystaniem sacrum - z przemocą sakralną, NADPRZYRODZONĄ!!? 
Bo przecież nie do seksu i cielesności, która u tamtych jest - musi być - chora.

To nie są wszystkie złe doświadczenia, albo wiedza naocznego świadka, z życia mojego kościoła. Opisałem je kiedyś jako świadectwo dla ojca Mogielskiego, zbierał, wysłałem.

To nie narusza w żadnej mierze mojej wiary, mojego obrazu kościoła Jezusa z Nazaretu i Apostołów, zwłaszcza po Soborze Świętym Wielkim Powszechnym Watykańskim II. Takiego nauczam, jako katecheta, w takim chcę zejść z tego świata. Ale ten inny, milczący, tuszujący, wsobny... czy mi pozwoli?

Ksiądz Mądel swoim wyznaniem i pół-zdaniami na Twitterze (upublicznionymi w wywiadach) dał mi coś więcej. Pomógł odkryć INNE MOLESTOWANIE, które dzisiaj jeszcze bardziej mnie niszczy. Jeśli mnie – ojca dużej rodziny, katechetę, uczestnika (zamierającego, wykluczonego?) życia społecznego, to ilu – ile osób -jeszcze?

Jestem molestowany przez plotkarzy, hejterów, trolli internetowych, mających przełożenie/sprzężenie z moją tzw. wspólnotą lokalną. Na jednych, bo w pełni podzielają opinie wypisywane przez trolli, inni – bo milcząc dają jakby akceptację, a na pewno przyzwolenie. Wiedne? Bezwiedne? Co dla mnie za różnica?

Sytuacja jest taka, od kilkunastu lat:

Ja jestem, się uważam, mniemam... za ojca wielodzietnej rodziny, katolickiej bardzo, do któregoś tam pokolenia, za ojca demokracji gminnej, będąc jednoosobowym założycielem w Strachówce SOLIDARNOŚCI (RI) w dniu 3 MAJA 1981, potem doszli członkowie, przyjaźnie, zarząd... nieocenieni, niedocenieni, za byłego wójta I Kadencji, za katechetę-autora publikacji w Internecie, za odkrywcę i promotora Rzeczpospolitej Norwidowskiej, za byłego kierownika parafialnych kolonii Caritas przez lata...

Votum Wdzięczności za czas Solidarności – Anioł Stróż Ziemi Wołomińskiej (kategoria: "Działalność w krzewieniu wartości patriotyczno-narodowych i chrześcijańskich", edycja 2008) - stoi przy tabernakulum w kościele parafialnym WNMP (nie ja postawiłem, jeden z poprzednich proboszczów).

Plotkarze, hejterzy, inni działacze, liderzy... zniszczyli mi bloga, rozsiali o mnie opinię „siewcy nienawiści”, „zdrajcy dzieci komunijnych i rocznicowych”, a żonę dyrektorkę szkoły RzN chcieli (chcą) wywieźć na taczce gnoju. Ślą na nas skargi/donosy, gdzie się da. Musiałem już starać się o zaświadczenie o niekaralności, żeby nie doszło do prokuratorskiego dochodzenia, które miało sprawdzić, czy nie jestem przestępcą zatrudnionym w szkole. Aktualnie wiszą u Biskupa i Kuratora Oświaty.

A w gminie, parafii, szkole... jakby nigdy nic. Nic się nie stało?! W takim klimacie, w takiej rzeczywistości chcemy wychowywać nowe pokolenie i (nie)prowadzić dialogu w Roku Wiary i Rozumu?!

Tym tylko, że jestem ofiarą, która nie milczy, która daje świadectwo „jak jest” między nami, narażam się wszystkim możnym tego mojego świata. W komentarzu od ks. prof. dostałem nawet, że wprawiam w zakłopotanie, tym „żenującym” czasami pisaniem. Czymś pewnie zasłużyłem w jego oczach na skarcenie. Czym? Przecież piszę od lat, publikuję nawet pod takim wyzywającym tytułem "Świadectwo polskiego katechety 1982-2012" i nikogo to nie obeszło, żadnego (od)głosu dialogu.

Nie gniewam się. W naszym polskim kształcie dialogu łatwo i szybko przechodzimy do emocjonalnych epitetów. Wiem to po sobie :-)
Chcę dialogu, nawet za taką cenę. Odepchnięci, zablokowani, uciszani znajdujemy dzisiaj pocieszenie u papieża Franciszka. Może powiedzenie „Roma locut” zmieni swoje znaczenie?

PS.1

Czuję się, jakbym toczył walkę na śmierć i życie z moim światem. Nie o przeżycie. Bo po co? O prawdę. Jest prawda, jest życie.

PS.2 
Na zdjęciach Matka Boża Annopolska i Pomnik Anioła Ziemi Wołomińskiej.



czwartek, 22 sierpnia 2013

Swojskie internetowe trolle


Dzisiaj dużo się o nich mówi. Używa się też określeń "hejterzy".

Moi prześladowcy podpisywali się "znajomy111", "Adam Kobyliński", "Warszawiak", "zwykly40", "DrDolittle", "Gall Anonim", "Sylwia", "Basia tchórzliwy anonim", "Basia"... nie wiem, czy to wszystkie ich/jego/jej "nick'i". Nick=Nikt. Inny, fachowiec z wyższej z półki, zniszczył mi bloga na www.strachowka.republika.pl w wielce wymowny i pamiętny dzień drugiej tury wyborów samorządowych, 5 grudnia 2010. I jakby nic się nie stało, nie dzieje. Kapaonom się należy (pogarda).

Wszyscy wiedzą, ale uważają, że nazywanie katechety, ojca dużej rodziny, założyciela Solidarności 3 Maja 1981 w Strachówce, wójta I Kadencji Polski Samorządnej, spadkobiercę wspaniałej patriotyczno-religijnej historii rodzinnej, autora bloga życia wewnętrznego... inwentora/promotora Rzeczpospolitej Norwidowskiej i postawy otwartości wobec siebie nawzajem i świata całego SIEWCĄ NIENAWIŚCI, ZDRAJCĄ DZIECI KOMUNIJNYCH I ROCZNICOWYCH, wysyłanie na niego i żonę dyrektorkę szkoły absurdalnych skarg/donosów do Kuratora i Biskupa, to NIC. Kapaonom się to należy, z definicji. Podpisano: hejterzy, trolle itd.

Może ktoś się zdziwi, że jeszcze żyję. Powinien.

wtorek, 20 sierpnia 2013

Mój/nasz "profil" w dziennikach aktywności



Facebook ma wspaniałą funkcję "Dziennik aktywności". Zbiera on (dokładnie, maszyna) wszystkie moje posty, komentarze, polubienia, emotikony itd. Mogę się pod koniec dnia przyjrzeć samemu sobie. Kim jestem? Jakie jest moje myślenie? Jaka jest moja obecność (i działanie) w najbardziej publicznej przestrzeni. Jaki jest mój wkład w samo-objawianie ludzkości (sporej części). Na szczęście, coraz więcej jest ludzi na globie, także tych, pragnących się objawić (Kółko, CKN).

Oczywiście ma to sens w przypadku ludzi szczerych, bez porażających kompleksów (każdy jakieś ma). Ci drudzy, a na pewno nieszczerzy, są czarnymi dziurami kultury (ludzkości)?!


Daję od czasu do czasu zestawienia zbiorcze, z paru dni. Wczoraj, zwłaszcza, uświadomiłem sobie dobitnie, że to jeszcze zbyt mało. Są aktywności moje/nasze na innych kontach, profilach, stronach...

Czasem bardzo, bardzo ważne, które należy uwzględnić.
Sięgnę dzisiaj do niektórych, bo nie wiem, czy wszystkie adresy pamiętam.

1) Na kolonijnej stronie "Rozmowa Dobrą Nowiną":


Mówili sobie, do siebie i do "swoich" - Niech umrze ten człowiek, bo naprawdę go nie cierpimy... osłabia naszą linię działania, mówiąc i pisząc te swoje prawdy. Człowiek ten nie szuka przecież pomyślności "po naszej myśli" dla tego ludu, i naszych planów, ale wręcz przeciwnie, jakiejś PRAWDY, która jest ponad-czasowa, i która zapisana jest w pełnej pamięci i tożsamości ludzi szczerych i otwartych.

Komentator pierwszy - Dzisiejsza Ewangelia powinna być otrzeźwieniem i przebudzeniem dla tych wszystkich, którzy chcą traktować chrześcijaństwo jako religię świętego spokoju i błogiej szczęśliwości." (Ks. Mariusz Pohl)


Komentator drugi -Warto zamienić kilka zdań z Jeremiaszem zanurzonym w błocie. Przede wszystkim trzeba mu zadać pytanie, jak to się dzieje, że on, który mądrze ocenia sytuację, jest prześladowany i skazany na śmierć? Dlaczego ludzie go nienawidzą, wiedząc, że jako prorok Boga mówi prawdę? Odpowiedź Jeremiasza jest jasna — dlatego, że tłumy nie lubią prawdy, że tylko fałszywego proroka noszą na rękach. Prawdziwego proroka zawsze rzucą do błota albo ukrzyżują. Wynika to stąd, że fałszywy prorok mówi to, na co tłumy czekają, a prawdziwy musi być wierny Bogu... Jest jeszcze drugie pytanie, które warto postawić Jeremiaszowi. Jak się to dzieje, że proroka, który mówi prawdę, odrzucają rodacy, a w jego obronie stają cudzoziemcy... 
Przeciwnikami Jeremiasza byli jego domownicy. Podejmuje ten temat Chrystus, kiedy stwierdza, że człowiek wierny Bogu spotyka się z wielkimi trudnościami ze strony swoich najbliższych. To dziwny paradoks, rzecz niezrozumiała. Często właśnie domownicy są wrogami człowieka, który chce być sprawiedliwy i uczciwy. Najtrudniejsza walka, jaką uczeń Chrystusa musi toczyć, to walka z jego najbliższymi.

Droga Ewangelii nie może być łatwa, bo chodzi w niej o prawdę. Tam zaś, gdzie chodzi o prawdę, musi być cierpienie. Na ziemi bowiem jest ono najmocniejszym świadectwem prawdy. Wszyscy fałszywi świadkowie załamują się w obliczu cierpienia. Tylko człowiek przekonany o słuszności sprawy potrafił dla niej cierpieć i oddać życie. Na ziemi nie ma mocniejszego świadectwa dla prawdy, jak cierpienie, jak ofiara. (Ks. Edward Staniek)

Komentator trzeci - Ochotnie oddaję moje serce na cierpienia, smutki i utrapienia. Raduję się, że nie doznaję radości, bo ten stół wieczności, który mnie oczekuje, winien poprzedzić post tutaj na ziemi.
"O Panie, Tyś na krzyżu dla mnie, a ja dla Ciebie. O, gdyby raz zrozumiano, jak słodko i jak warto jest cierpieć i milczeć dla Ciebie, Jezu! O drogie cierpienie, o dobry Jezu!" (Św. Teresa Małgorzata Redi). (tutaj, "I")

2) Na tej samej stronie (jw, "IIIb"), oddałem wczoraj miejsce głosowi Jima z Pilgrims w Canterbury. Więc daję swoje tłumaczenie Jego wypowiedzi:

"Kiedy byłem dzieckiem, nie wychodziłem w niedzielę z domu i starałem się [w ten dzień] nic nie robić. Nienawidziłem szkoły tak bardzo, i wyobrażałem sobie, że nic nie robiąc, niedziela będzie trwać dłużej i poniedziałek nigdy nie przyjdzie!

Teraz kocham poniedziałki! Choć paradoksalnie, prowadząc szkołę, nadal muszę do niej chodzić w poniedziałki!


Co się zmieniło? Dobrze zrozumiałem, zaledwie kilka lat temu, że wspaniałe tygodnie i poniedziałki można mieć tylko wtedy, jeśli to ty jesteś przygotowany do ich (s)tworzenia!

Całe życie czekałem, zamiast tworzyć! Widzisz, szkoła była pełna przyssawek od/do wysysania energii z innych! Nauczyciele i dzieci, którzy wysysają energię przez negatywne nastawienie i ciągłe krytykowanie, wciągają cię w takie zachowania i postawę. Teraz otaczam się tylko pozytywnymi ludźmi, ludźmi, którzy promieniują energią i cieszą się życiem!

Są tam ciągle te przyssawki od/do wysysania energii z innych, ale można ich ignorować, i to jest ok, bo to nie twoja wina, ani twoja odpowiedzialność, aby ich zmienić, niech sobie z tym żyją - po prostu powiedz [sobie] - słyszę, co mówisz/mówicie, ale nie dam się wciągnąć w te twoje/wasze historie!

Oni są jak kelnerzy, którzy przez  całe życie, na coś czekają... by żyć.
My jesteśmy twórcami - tworzymy i wybieramy sami, jak chcemy żyć, bo jesteśmy zdolni dać się czymś zachwycić, ["w wieczność za-chwyceni"], to czyni nas niesamowitymi!

Bądź twórczy, nie czekaj, że coś przyjdzie samo, a będziesz miał niesamowity tydzień, na który zasługujesz!"

PS.1
Podpisuję się pod jego postami, obiema rękami i stawiam sobie pytanie - "jak będzie w tym roku w mojej/naszej szkole im. Rzeczpospolitej Norwidowskiej? Ile w niej będzie otwarcia i szczęścia dzielonego między nami, a ile zamknięcia i nieszczęść?

3) Na bratniej stronie, biblijnego bloga, na której uczyłem się Rozmowy Dobrą Nowiną ze światem całym, dałem taki komentarz do ewangelii:

Przyszedłem przeciwstawić syna jego ojcu, a córkę jej matce... proboszcza biskupowi, parafianina proboszczowi... Kto [myśli, że] znalazł swoje życie, straci je; a kto stracił swoje życie [kariery i stanowiska...] ze względu na mnie, znajdzie je. Kto was przyjmuje, spotyka się z wami i rozmawia, mnie przyjmuje, ze Mną się spotyka i rozmawia... a kto mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który mnie posłał. Bóg jest żywy, realny, między nami. Także jako słowo rozmowy Dobrą Nowiną. Dlaczego unikają jej nasze parafie??? Ograniczając się do kazań?! Spotkania z ludźmi zaś - zastępując nabożeństwami. To, że uda się nam zrobić z nabożeństw ersatz życia, kto by to pomyślał."

4) Prawda coraz częściej (lepiej?), choć z trudem, przebija się na powierzchnię naszych ocen rzeczywistości. Aspekt prawdościowo/mądrościowy życia i dziejów jest najwłaściwszym polem uprawy życia i dziejów. W świecie światowym i w świecie kościelnym (kiedy wreszcie nauczymy się mówić o JEDNYM świecie? człowieka!). Tak to potoczyło się dzisiaj, do południa!:



Żyjemy zanurzeni w od-wieczność Prawdy, Dobra, Piękna! Bogu dzięki! za pięć zmysłów, wiarę i rozum!

Prawda jest tak cudowna, i potrafi tak nagle, jakby znikąd, przekłuć skorupę naszych ograniczeń i realnych kłopotów... Przychodzi, olśniewa i zaraz potem prosi -  'Weź mnie i zapisz'.
Pisz ponad wszelkimi własnymi niechęciami, niesprawnościami i zakazami, nawet wykluczeniami ze strony innych. Nikt nie ma mocy i prawa blokować dobra, piękna, prawdy. Zło? - jeśli się wkrada, trzeba przystrzyc otwarcie, na oczach i z udziałem wspólnoty. Zablokowani - więdną? My się zaś kisimy oczekiwaniem na ich głos. Komu to służy? Czemu?!


Prawda, która się daje, nam daje, daje siłę, by przeżyć dzień, w pracy, domu, a cóż dopiero przy ołtarzu, w konfesjonale, tak mniemam. Rozdając ją dalej. Łaska się udziela przy przekazywaniu. Sztafeta prawdy nieustannej i nieskończonej. Nawet na sali katechetycznej, lekcyjnej, szkolnej. Przy pisaniu bloga i krótkich (natchnionych) postów na Fb.

Myślę, konstatuję, patrząc i uczestnicząc w życiu mojego małego świata, że różne rozumienie prawdy, dochodzenia do niej i uznawania jej roli w życiu, ma w naszym (polskim?) przypadku odciśniętą pieczęć wychowania i wykształcenia szeroko pojętego. Z wielkim wpływem naszego tomistycznego katolicyzmu. BO TAK JEST! I tak ma być! Z jakiegoś autorytetu i "dogmatu" w życiu narodowym (nie mylić z całą katolicką dogmatyką). 

Druga strona opiera się - przede wszystkim - o to, co widzi, słyszy, czuje węchem, smakiem i dotykiem, co przerabia intensywnie myśląc Wiarą i Rozumem. Masz-ci babo placek! A mogło być, po komunizmie, inaczej? W okresie kościoła walczącego o wolność!? Z tym, że historia myśli współczesnej nie zdrzemnęła się, ani na chwilę, nie zważając na granice  zakazy, dzieje Kościoła też... miały swój Sobór Wielki Święty Powszechny, osadzony w realiach. Aggiornamento do nas nie doszło, albo się ślimaczy na wyboistej i chwalebnej zarazem (choćby Solidarność, papież) polskiej drodze. A propos:

- No proszę, skądże nadeszła mi pomoc! Nie ze wszystkimi teoriami musimy się zgodzić, tej pani profesor lub innej, ale "Polska jest krajem ludzi wierzących. A równocześnie religijnych analfabetów. I to moim zdaniem jest jednym z powodów słabego rozumienia współczesnego świata."

Jak jednocześnie religia ma mieć ogromny wpływ na CAŁE życie człowieka i jednocześnie jak można jej nie uwzględniać w naszym rozumieniu codzienności! W jakiejś gminie, parafii, szkole, stowarzyszeniu... Zwykłego szarego i słonecznego dnia w jakiejś wspólnocie lokalnej, w której prawie zawsze obecna jest w jakiejś formie (nasza i społeczna) religijność? Jak można mówić, rozprawiać o Polsce, bez uwzględnienia wszystkich jej "stron", w tym religijności - naszej, nie kosmitów. Naszych osobistych modlitw, medytacji, adoracji, przyjmowanych sakramentów, (wy)słuchanych kazań, rekolekcji, wielkich zgromadzeń, procesji itd. To, co się dzieje w kościele, wpływa na życie publiczne, a to, co się dzieje w sferze życia publicznego, wpływa na to, czym żyje kościół nasz. Bo państwo i kościół to my. Plus... 
(tutaj).


PS.2
Papieski wkład w fenomenologię? Niech badają naukowcy. Ale często/zawsze "nasz" papież zaczynał od opisania stanu rzeczy, nie z sufitu (tomistycznego?) - "Dziwicie się, że papież przyjechał z Watykanu, i tak stoi i patrzy. I patrzy! - Bo, żeby się spotkać, trzeba się napatrzeć!" - w Tarnowie, na Lisiej Górce, do wielkiego zgromadzenia pielgrzymów i obserwatorów.
A papieskie dokumenty, np. List o Różańcu Świętym?! Wykażcie, że jakiś aspekt materialno-duchowy został pominięty!

"Aby przezwyciężyć kryzys sensu, którym naznaczona jest część myśli nowożytnej, jak pisałem w Encyklice Fides et ratio (por. n. 83), konieczne jest otwarcie się na metafizykę. Właśnie fenomenologia może w znaczący sposób przyczynić się do takiego otwarcia." (więcej, tutaj) 
Wiekopomna wypowiedź świętego zaczyna się - "Czcigodni Profesorowie!".

Bądźmy profesorami wiary rozumnej XXI wieku po Chrystusie! :-) 

To jest metoda Jezusowa mówienia, działania, reagowania w rzeczywistości tego świata i tamtego. W przypowieściach, zakorzenionych w RZECZYWISTOŚCI, nie w dogmatach, teoriach nad-obowiązujących, prawie kanonicznym, autorytetach na nieokreślonych podstawach (instytucjonalnych? z urzędu?)... Życie każdego z nas może być (jest) przypowieścią, zakorzenioną w ŻYCIU! (nie teorii).

PS.3
Po co zdoby(wa)li wykształcenie ludzie w naszych wspólnotach lokalnych, światowych i kościelnych?! 

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Cudowne "Rozmowy DN"


Pod naszym tchnieniem i palcami jest wieczność do odkrycia i przekazania w publikacji "światu całemu".
Dlatego siadam i kopiuję drobiazgi z Facebooka, żeby nie przepadły. Utrwalać dobro, prawdę, piękno każdy może. Na Facebooku już po chwili wszystko wpada w otchłań tego świata. Na blogu są bardziej, choć mniej rozprzestrzenione.
***
Post - "Kocham Boże sprawy tego świata. Coraz bardziej. Ziemskie? Coraz mniej" - narodził/sprowokował poniższą rozmowę:

- Ludzie, jaki potencjał się marnuje, w tym (i tamtym? na ziemi, jako Królestwie już prawie Niebieskim) świecie, bo nie rozświetlona jest powszechnie prawda, że "człowiek jest drogą Kościoła, nie odwrotnie". Więc i potencjał Roku Wiary i Rozumu 2013. Jest ponad miliard katolików! Odnajdźmy w sobie, co rychło, Szymona Piotra i Pawła Apostoła(ów)!
- Odnajdujemy w sobie, tylko może nie tak, jak to sobie wyobrażasz…
- Na szczęście nie napisałem, jak sobie wyobrażam
- Pomyśleć, że nasze sprawy są tak ważne, jak ich!? Wiara ("ty" jesteś opoką), wyzwanie (apostoł narodów)! I jak naszych współczesnych: pielgrzymki JPII-Wojtyły, rezygnacja Benedykta-Ratzingera, nieinstytucjonalność Franciszka-Borgoglio!      
- No tak, piszesz, jakiego Kościoła pragniesz np. że w ustawicznym dialogu. Wyrażasz też zawód-rozczarowanie jeśli takiego nie doświadczasz. Że Cię jako kościół rozczarowujemy ? No cóż pewnie każdy jest sobą po prostu, każdy ma różne preferencje, upodobania, jednemu bliższa jest msza w „trydencie” drugiemu „charyzmatyczna”. Jeden ma dar przemawiania, drugi nie. Mamy do tej różnorodności zdolności i wrażliwości i prawo. A to, że Cię czasem rozczarowujemy, jako Kościół i ludzie w nim? Nie spełniamy Twoich oczekiwań, dialogujemy z rzadka, jeśli w duszy zagra - no cóż, to po prostu my - Kościół!                   - Dobrze mnie znasz. Jak to dobrze, że rozmawiamy. Taki kościół kocham!
- Uściskania...
- Naucz się dziwić w kościele / że przyszedłeś na świat w (porządnej) rodzinie / że masz rodzinę / że idzie kolejne pokolenie / masz nadzieję, że pójdzie tą drogą / że dane ci było żyć wiarą i z wary / poznać, uczestniczyć i rozwijać te wielkie tajemnice / ponad język wymowny / i ponad kosmicznie / gdy tymczasem ktoś inny / gdzieś, jakoś żył tylko w grawitacji swojej wyobraźni, geo-bio-chemio-fizyki i posiadania / czegóż chcieć więcej...                                      
- Wyobraźnia, biologia, fizyka, chemia są piękne, posiadanie dobra to też wspaniała rzecz.              
- Tak, ale z poprzedzającym "tylko" już tak pięknie nie jest. Szczęście - dla mnie, w moim przypadku - to to, że to się zdarzyło realnie, czyli naprawdę.
- Szczęściarz! - są one również ważne w przyjaźniach i to też szczęście.              
- Oczywiście. To jest, proporcjonalnie i analogicznie dobra nowina w świecie 2013, co pomnożone razy miliard katolików (chrześcijan) na świecie, pi razy drzwi, prawie nieskończoność!

Samo przepisanie rozmowy nie oddaje wszystkiego, choćby "polubień", "buziek", "serduszek". Jest jednak - dla mnie - wielkim dobrem. Zwycięstwem kościoła (ośmielę się i nie omieszkam tego powiedzieć). I Roku Wiary i Rozumu! Kościół milczący, to według mnie i dla mnie - porażka. Kościół walczący zresztą też. I tryumfujący. Przecież Kościół kocham. Jestem synem Kościoła (i Jego katechetą). 
WIELKIE DOBRO stało się/wydarzyło/jest dzięki cierpliwości Małgosi wobec mnie.

Jakże bym chciał, żeby ten płomyk rozmowy rozgorzał (już) na całej ziemi. Nie wszystkie parafie (dwa eufemizmy?) mają szczęście mieć grupy modlitewno-ewangelizacyjno-dyskusyjne-współczesnym językiem i kulturą. A najpierw w mojej, bliskiej okolicy, terytorialnie, kulturowo, historycznie, Internetowo! Człowiek jest drogą Kościoła, nie instytucje, takie/owakie. Instytucje dobrze,że są, ale tylko służebnie, nie rządczo/rozkazująco/bezosobowo/stemplowo-rozporzadzane. "TY" jesteś opoką. Nie "to".

Cudowna rozmowa DB. Dzięki niej/nim słowo objawienia drogi, prawdy i życia dla miliardów ludzi ożywa w świecie. Staje się ziarnem na żyznej glebie?! A to, że w różnych kwestiach mamy czasem inne zdanie, pozwala więcej wydobyć?!

(a) W innych postach (poniżej) jest chyba to samo:

Wspaniały jest przekaz dla świata w postach Jima z Pilgrims w Canterbury. Jim jest niebywały. Objawia się. "Jak niewiele jest ludzi i jak nie ma prawie pragnących się objawić"(Kółko, CKN). JEST! Dzisiaj oddałem mu swój głos na stronie kolonii "W Muszynie/Caritas", na pod-stronie "Rozmowa Dobrą Nowiną".

Nasza "Katecheza online" też niezgorsza. Dała zdjęcia wieńców dożynkowych, pod wpływem katechezy (natchnienia) od KGW z Równego. "Promieniowanie! Strachówka z Cefalu :-)"
Nie tylko ja - na tym terenie - upominam się o ROK WIARY I ROZUMU! Nie tylko ja - o WOLNOŚĆ! 
Dziękuję Wam/Ci Równe. Czy znajdziemy okazję, żeby porozmawiać o Roku Wiary i Rozumu!? Spotkajmy się! Także w Internecie. Nie mówiąc już, że w naszych parafiach, gminie, szkole im. Rzeczpospolitej Norwidowskiej i stowarzyszeniach!

(b) W innych postach (poniżej) jest chyba to samo:
Inny post - "Dzięki miłości Rodziców trafiło mi się życie. Pobyłem na Ziemi. Poznałem wartości absolutne: jedność, miłość, Boga, prawdę" - dlaczego w ogóle się trafił? To jest (po)ważne pytanie. Teologiczno-antropologiczne. Taki jest człowiek. Ciągle dostaje(my) natchnienia z wysoka. Im dłużej żyjemy... Byle ich nie odrzucać. Byle rozmawiać, świadczyć, dzielić się między sobą i ze "światem całym". By słowo mieszkało i było realnym partnerem/XXXfaktorem naszego życia wspólnotowo-społecznego. Nie tylko w zakrystii, plebanii i przed ołtarzem podczas nabożeństwa.
- Rozmowa Dobrą Nowiną ze sobą i "światem całym" (nie tylko przeczytanie dla siebie) też jest taką wartością. Kwestie wypowiadane w tej rozmowie nie mają adresatów tymczasowych i tymczasowo ważnych, ale pułap ostateczności -
sub specie aeternitatis
- Wierność też. W wierności jest też jedność, podmiotu dochowującego(?), adorującego(!), świętującego(!) raczej jedność, i to, żeby tak powiedzieć, podwójną, bo i w sobie i w relacjach do osób i wartości, którym pozostajemy wierni. Jest to przy tym relacja dynamiczna, może czasem związana z walką, z pokusą, z ideologią jej przeciwną, czasem(?), odległością(?); czy nie ma miary wierności? Czy jest nią śmierć? za, dla... W wierności jest też miłość? prawda? Bóg! Alem się rozspekulował :-) 
- Spekulacja, dobra rzecz w niedzielne popołudnie( a nawet wieczór). Ale skąd we wpisie ten zdecydowany czas przeszły? Nieomal jak: "żyłem z wami, płakałem i cierpiałem z wam..." jeszcze jeszcze, nie tak prędko! 
- Życie ukryte?! Tak! Choć czas przeszły "wykluczony" podyktowały władze takie i owakie i tzw. anonimowy głos ludu. Co jeszcze będzie? Bóg wie.


Trzeci wątek – wraca jak bumerang sprawa jasienicka (proboszcza). W zupełnie nieoczekiwanych kontekstach. Tym razem powiązana z pobliskim Ostrówkiem, Domem Świętej Faustyny i ich właścicielami. W tej sprawie także możemy zabrać głos jako – w małej to prawda skali – naoczni świadkowie.
W moich spostrzeżeniach z Domu Świętej Faustyny wybija się wrzos wokół ołtarza (byliśmy 9 listopada), siedmioramienny świecznik na szafie, dyplomy, certyfikaty Sprawiedliwych wśród Narodów na ścianie, zapach drewna spalanego w kominku/kozie... itd. Wielkie wrażenie pozostało. Inna rzecz, że widziałem też coś nie tak w koordynacji działań w diecezji, bo otwarcie Domu było równoległe z konferencją rocznicową (190. śmierci) "Norwid w świecie wartości" w seminarium (nb. słowa JPII dla IV Wieszcza przed Katedrą na Pradze).
Żydowskie fundamenty domu w Ostrówku zrobiły na mnie wrażenie. Także opowieść o ocaleniu sióstr Lipszyc na ulicy w Radzyminie (przegrany zakład o pół litra samogonu polskich granatowych policjantów?)... i w ogóle ocalenie żydowsko-polskiej rodziny pośród pożogi! Zaiste tajemnica miłosierdzia jest przeogromna.

czwartek, 15 sierpnia 2013

Obiektywizacja! Świadectwo! Tabu?!




OBIEKTYWIZACJA - tu jest proste wyjaśnienie z Internetu. Zawsze potrzebujemy obiektywizacji i zawsze jej brak, nie tylko w życiu osobistym i na poziomie lokalnym, w gminie, parafii, szkole, dekanacie, powiecie, diecezji, kraju itd. To jest wymaganie permanentne i nigdy dość zrealizowane. Te zapiski, powstające na Facebooku i tutaj zbierane z kilku dni są taką próbą. Są odbiciem tego, co się dzieje i jak świat postrzegają różni znajomi, rozrzuceni po całej Polsce i świecie. Nikt ich nie wymyśla, nie planuje. Są reagowaniem na rzeczywistość tego świata i włsanego życia, na różnych płaszczyznach.

1) Cud nad Wisłą wydarzył się dwa razy: 1920 i 1980/81. A może więcej! 

2) Człowiek jest bytem, który przeżywa. Czego sam nigdy do końca nie zrozumie. Czego, co, dlaczego... Dopokąd żyje. Potem to znika z jego śmiercią. Czasem znika to, co napisze tu i tam już za życia. Jakby nie było. Wiara i rozum są skarbem, dopokąd żyję, a nawet po śmierci innych i czekając. 

3) Cytuję z konta przyjaciół na Fb – bo jestem zablokowany na ich kontach, w ramach budowania jedności i wspólnoty lokalnej (w szkole, parafii, gminie...): "Krystyna Ołdak: Nudzi Ci się Emilio? Nie jątrz i zajmij się swoimi sprawami. Nasza uwaga dotyczy całościowej sytuacji i każdy kto ją zna, dobrze o tym wie. Nie udawaj więc zdziwionej. Wpisy o "fajnych" koloniach Waszego ulubionego pisarza blogowego od lat są pełne jadowitej pisaniny o konkurencji i nie tylko. Poza tym swego czasu też miałaś czelność skrytykować działania wakacyjne naszego stowarzyszenia mówiąc "to świństwo". Skończ więc te zaczepki, bo nikt z nas sobie tego nie życzy. Zamykam ten temat, znajdź sobie inne miejsce na udawanie, że jest OK."
- komentarz: „To nie udawanie. To ból, strach, niechęć, świadomość straszna, że znów się spotkamy w jednej szkole. Przynajmniej dla mnie.” 

4) Hurra! To nie okrzyk z 1920, ale zwołanie (εκκλησία, ecclesia, ekklesia, z greckiego ek-kalein - "wołać poza") na czwartkową telewizję z tegoż miejsca. Cud nad Wisłą !

5) Wobec życia (wiecznego) i śmierci daję świadectwo/wyznanie, że chcę wytrwać w pokornej wierności godności nadzwyczajnej otrzymanej z wysoka i własnemu myśleniu i nie dam się złamać, podporządkować władzy żadnej ziemskiej zwierzchności, o wszelakiej wysokości, szerokości, długości, grubości itd.itp., która bardzo chce mnie złamać, podporządkować itd.itp.

- To, co przeżywamy naprawdę, w świetle wiary i rozumu. Świadomi godności niepowtarzalnej, która została nam dana i jest nam przynależna i niezależna od ŻADNEJ władzy i tego, że życie i osoba(wość) są niepowtarzalne, nie dajmy się stłamsić żadnej władzy, ani poprawności politycznej (także kościelnej, w parafiach, diecezjach, wspólnotach różnych, z których każda lubi mieć swój język i styl zachowań). To, co mam do przekazania, jest absolutnej wagi. Uświadamiam to sobie zwłaszcza w rodzinie, w przekazie wiary rozumnej następnemu pokoleniu. Tu nie zastąpi mnie żaden ksiądz, ani biskup i kardynał. Skoro w domu, Kościele Domowym, to i wobec świata całego. I na katechezie, skoro spodobało się Bogu zrobić Józia katechetą. Na wieki wieków. Amen.
- Wielu chce mnie kontrolować (na różnych poziomach), nawet mój sposób myślenia i pisania (moją Drogę Prawdę i Życie), ale żaden na razie nie jest gotowy na rozmowę ze mną! Co to mówi o nas, Polsce 2013 i naszym kościele, który jest cząstką naszego życia wspólnego, a my jego.

6) Na post ks. profesora AD - „Po raz kolejny stwierdzam, ze katolickie spojrzenie na świat rozpada sie na dwa. A może tylko jedno jest katolickie? - dałem odważny komentarz: „No, no. A kroczek dalej. Jakie dwa? Ja - bez obrazy, nie śmiałbym porównywać - mam dwie odpowiedzi o Kościół. 1) Kościół-wspólnota Jezusa z Nazaretu, Apostołów i papieża 2) Kościół (instytucja) kurialna/kuriozalna” (tutaj) 
- do innego posta (…To prawda, że dziś wszyscy po trosze, także nasza młodzież, ulegają fascynacji wieloma bożkami, które zajmują miejsce Boga i wydają się dawać nadzieję: pieniądze, sukcesy, władza, przyjemność. Często poczucie samotności i pustki szerzy się w sercach wielu ludzi i prowadzi do poszukiwania kompensacji, owych przemijających bożków. Drodzy bracia i siostry, bądźmy światłami nadziei!...) dopisałem - „A już zastanawiałem się, dlaczego nie zauważyłem, kiedy ksiądz był w tym sanktuarium. Ale i tak wszyscy w kościele Jezusa i papieża ą jednym ciałem, nieprawdaż!”

7) Seks jak muzyka.  Kiedy odkryje się piękno daru ludzkiej seksualności, zamiast lęku przed grzechem pojawia się odpowiedzialność za dobro – mówi o. Ksawery Knotz OFMCap. w rozmowie z Iwoną Świerżewską. GRAJ PIĘKNY CYGANIE :-) GRAJ NAM TA MUZYKO JAK NAJDŁUŻEJ! NA ILE JESZCZE PAN/PANI I JA MOŻEMY. 

8) "Że miłość to jest miłość. A miłość to ogród.
Że trzeba w tym ogrodzie unikać jesieni.
Że nie da się w ogrodzie uniknąć jesieni..."
(E. Lipska) 

- wpadam w rezonans z poetą/poetką - „Miłość to jedność, a na pewno droga do jedności. Ale trzeba iść na całość i do końca. Żadne tam zatrzymywanie, cofanie, zmiana obiektu itd.”

9) Dałem post i namiar na niego z komentarzem - „Nasz wybór. W dniu św. Maksymiliana. W jakim świecie żyć chcemy. Jaki współ-tworzymy?” Jak myślicie, ile i jakich zebrałem odpowiedzi o randze i ciężarze smutnego ZNAKU! 

10) Człowiek jest bytem, który przeżywa. Czego sam nigdy do końca nie zrozumie. Czego, co, dlaczego... Dopokąd żyje. Potem to znika z jego śmiercią. Czasem znika to, co napisze tu i tam już za życia. Jakby nie było. Wiara i rozum są skarbem, dopokąd żyję, a nawet po śmierci innych i czekając.
-  Pchają mnie i ciągną dzisiaj dobre moce zewnętrzne. Wystarczy je wieczorem zestawić? Może. Raczej tylko "może". Skąd jest ta moc? Jaka jest jej natura? Trzeba zaangażować wiarę i rozum, by odpowiedzieć. Nie zestawiając, nie szukając odpowiedzi... cóż człowiek wie o sobie, świecie, Bogu???? Bez dialogu? - chyba raczej nic, niż niewiele.
- Paranoidalna (diabelska) zawiesina spowija życie naszej tzw. wspólnoty lokalnej (gmina, szkołą, parafia, NGO'sy...). Ona JEST! Udawanie pogarsza, nie leczy niczego. (wszystko jest tutaj

11) Post MM (katecheza, filozofia, duszpasterstwo) - „Nie na temat oczywiście: "Gdyby ktoś z zachowujących dziewictwo z miłości do Pana, uważał się za lepszego od żyjących w związku małżeńskim, niech będzie wyklęty" (kan. 10 synodu w Gangrze, 340).
- mój komentarz - „Niech będzie wyklęty! A kysz!" 


12) Wielu chce mnie kontrolować (na różnych poziomach), nawet mój sposób myślenia i pisania (moją Drogę Prawdę i Życie), ale żaden na razie nie jest gotowy na rozmowę ze mną! Co to mówi o nas, Polsce 2013 i naszym kościele, który jest cząstką naszego życia wspólnego, a my jego. Wobec życia (wiecznego) i śmierci daję świadectwo/wyznanie, że chcę wytrwać w pokornej wierności godności nadzwyczajnej otrzymanej z wysoka i własnemu myśleniu i nie dam się złamać, podporządkować władzy żadnej ziemskiej zwierzchności, o wszelakiej wysokości, szerokości, długości, grubości itd.itp., która bardzo chce mnie złamać, podporządkować itd.itp.… To, co przeżywamy naprawdę, w świetle wiary i rozumu, świadomi godności niepowtarzalnej, która została nam dana i jest nam przynależna i niezależna od ŻADNEJ władzy i tego, że życie i osoba(wość) są niepowtarzalne, nie dajmy się stłamsić żadnej władzy, ani poprawności politycznej (także kościelnej, w parafiach, diecezjach, wspólnotach różnych, z których każda lubi mieć swój język i styl zachowań). To, co mam do przekazania, jest absolutnej wagi. Uświadamiam to sobie zwłaszcza w rodzinie, w przekazie wiary rozumnej następnemu pokoleniu. Tu nie zastąpi mnie żaden ksiądz, ani biskup i kardynał. Skoro w domu, Kościele Domowym, to i wobec świata całego. I na katechezie, skoro spodobało się Bogu zrobić Józia katechetą. Na wieki wieków. Amen! 

13) Ciągle nie straciłem wiary w Rok Wiary i Rozumu w Franciszkowym Kościele, choć nic się nie dzieje od dołu, ani nie zapowiada: w mojej parafii, dekanacie, diecezji (mówię o całych wspólnotach, nie o organach decyzyjnych). A może połączymy siły między-parafialne, między-dekanalne i zaprosimy ich gdzieś w nasze okolice. W pojedynkę nie mamy szans, a nasz kościół, nasze okolice, zwłaszcza nasza młodzież (następne pokolenie) czeka i bardzo potrzebuje świadectwa otwartego, optymistycznego, radosnego Kościoła i wiary! "Mówię Wam to, abyście radość mieli i mieli ją w obfitości. Od zamkniętego kościoła i wiary (tzn. b. luźno powiązanej z rozumem) tego nie dostaniemy... Jeśli uzbiera się trochę "lajków" i komentarzy, to stanie się dla nas/mnie bardzo zobowiązujące Słowo czasem staje się ciałem! Słowo rodzi się wewnątrz osoby i dąży natychmiast by zamieszkać między nami! 

14) Co musi się zdarzyć, żebyśmy spojrzeli w lustro! W naszych małych ojczyznach, w tzw. wspólnotach lokalnych? Na naszą, dominującą 2013, mentalność! Wyniki wyborów, działań... na wszystkich polach aktywności społecznej mówią więcej niż chcemy czytać. A mówić, rozmawiać, dyskutować publicznie, debatować (w kościele nawet ze względu na Rok Wiary i Rozumu) nie mamy najmniejszej ochoty. Najwyżej tu i tam, jakby ukradkiem i na zasadzie wentyla bezpieczeństwa? To, co musi się zdarzyć, tam, gdzie jesteśmy!? Tak w realu, jak i w necie.

15) W smutnym "dialogu" z moim światem pociechę zsyła Bóg mi w zwierzakach, kotach, psie, starych dobrych (bo otwartych) i nowych znajomych (Odnaleźć siebie - Samarytanka) na Facebooku.
Problem z moim światem jest taki, że oni nie chcą odnaleźć siebie, chcą zachowywać to, co jest, na wszelką siłę. Nie są otwarci... Zro­zumieć siebie... Od­na­leźć chęć czy­nienia dob­ra, która w nas drze­mie i od­rzu­cić strach przed tym co trud­ne - aczkol­wiek słuszne... To do­piero czy­ni nas kimś, to czy­ni nas ludźmi.

16) "Rok Wiary i Rozumu" i "Obudzićśpiącego olbrzyma", czyli dyskusja o roli tzw. świeckich w kościele powinny rezonować (nawzajem, symetrycznie i symultanicznie)... Kościół, to tzw. świeccy (nie lubię tego języka, bo mówi nieprawdę) - przede wszystkim. I przyszłość Kościoła także. To takie oczywiste. "Obudzić śpiącego olbrzyma"!!  To jest moje posłannictwo, dopóki żyję, podnosić, upominać się o taką debatę. Tutaj też już o tym pisałem