„Kto dziś się jeszcze w dzieje nasze wczyta,
Powie o polskiej „pospolitej rzeczy”:
„Niepospolita” C.K. Norwid, Szlachcic
Powie o polskiej „pospolitej rzeczy”:
„Niepospolita” C.K. Norwid, Szlachcic
Niewyrwane z kon-tekstu, moje TO, dopiero kiedyś napiszę, może dopiero w jakiś poniedziałek powielkanocny, jak dożyję, sobie a muzom...
Tu, wokół mnie - w czas wielkiego fałszowania historii, pamięci i tożsamości - nie ma narodu polskiego. Gdyby był, "nie mógłby wyżyć dnia jednego"... bez dialogu o świadomości narodowej, pamięci, tożsamości... KTÓRA JEST, TRWA i PRZEŻYJE NAS - co wyznajemy hymnem i biało-czerwonymi barwami.
POLSKA
(repatryjacja)
/przeciw złowieszczym ideologom/
W tym miejscu przejdę na narrację linearną, która razem z wersowaną jest całością, w jedności ducha i prawdy. Tylko moją? NIE! ŚP Cioci Jadzi KAPAON, rodzinną, ojcowską, matczyną! Bo to jest moja Matka ta Ziemia! Bo to jest moja Matka, ta Ojczyzna" (za JPII, Kielce 1991)/przeciw złowieszczym ideologom/
jak się działa dzieje
póki są Polacy myślący
niemyślącym wszystko jedno
jak się nazywają i co czują
odkąd ją ustanowiono krajem Polaków
póki językiem władamy tworząc kulturę
w pieśniach wierszach modlitwach
w po-polsku-odważnym-myśleniem
bez wiary i rozumu odwagi
trudno prawdy dociec
i chyba nie można kontemplować
stając się współświętością ducha
dzisiaj mamy tłumoków polityków
pseudo myślicieli medialnych
dla nich Polski nie było po 1945
ani jeszcze w 1968
ale moja prawda jest inna
nie z polityków populizmu
ale z życia konkretna trójjedna
droga-prawda-życie
nie wymyślam niczego tutaj
z potrzeby popularności wyborców
zapisuję co jest mi dane
zostało zachowane i przekazane...
***
Neumünster 1944/45, Durchgangslager 25 DPAC, na Wittorferstrasse:
"Parę razy były silne naloty na Neumunster, co słychać i widać było doskonale. Na Einfeld na szczęście nalotu nie było. Dzięki temu, że zostaliśmy przeniesieni do tego obozu, uniknęliśmy bezpośredniego zetknięcia z bombami. Przy końcu kwietnia niepokoiły nas pojedyncze samoloty wywiadowcze, które ostrzeliwały z broni pokładowej: szosy, tory itd. Plotki polityczne krążyły w najrozmaitszych wersjach i rozmiarach. Aż nareszcie nadszedł upragniony dzień 3 Maja - zupełnej kapitulacji Niemiec...
Początkowo nie chcieliśmy wierzyć, bo wszak tyle było najróżniejszych plotek, ale gdy niektórzy wrócili z miasta i oznajmili, że są plakaty angielskie o kapitulacji, wzywające do wywieszenia przez Niemców białych chorągwi w każdym domu- przekonaliśmy się, że to prawda. WOLNOŚĆ, POKÓJ! - Czy to możliwe? I to w uroczysty dzień święta Królowej Korony Polskiej (i w rocznicę śmierci śp. cioci Zosieńki [w ANNOPOLU, w sanktuarium rodzinnym MBA]).
Tegoż dnia byliśmy wszyscy jakby nieprzytomni ze szczęścia. Powrót do Kraju i Rodziny wydawał się tak bliski. Z niecierpliwością oczekiwaliśmy pojawienia się Anglików; wychodziliśmy na szosy, aby witać ich przejeżdżających samochodami. Machali do nas również rękami i uśmiechali się. Oznaki ‘’P” zmieniliśmy na chorągiewki biało- czerwone...
... rozpoczęłam pracę w Kancelarii Obozu. Kierownik Obozu- Polak- por. Królicki przyjął mnie jako sekretarkę i maszynistkę - dotychczas jeszcze nikogo nie było na tym stanowisku. Janek od paru dni pracował w Biurze Rejestracyjnym obozu, podległym UNNRA, dojeżdżał z Einfeld na rowerze. Główne Dowództwo Obozu sprawowali Anglicy, lecz ponieważ był to obóz polski (zaledwie 1/2 % innych narodowości), posiadał swego Dyrektora - Polaka.
Pracy w Kancelarii miałam zawsze dużo, tak, że nieraz, zwłaszcza w początkach, przy zakładaniu ewidencji obozu- odrabiałam ją do późnego wieczora...
Po "leniuchowaniu" w Einfeld oddałam się pracy z całym zapałem i byłam wdzięczna red. Fikusowi i Jankowi, że namówili mnie na przeniesienie się tutaj, gdyż zajęcie w Kancelarii dawało mi satysfakcję i czułam, że jestem pożyteczna. Poza tym, przy robocie dzień mijał bardzo szybko i nie było czasu na rozmyślanie o domu. Dopiero wieczorami leżąc w łóżku, myślą i sercem byliśmy przy kochanych postaciach. Najwięcej tęskniłam do Mamusi i siostrzeńców: Aneczki i Stasia, których fotografie wisiały u mnie nad łóżkiem...
Z powodu braku wiadomości z Kraju (korespondencja nie dochodziła) bardzo niepokoiliśmy się o Rodzinę, zwłaszcza o Mamusię. Nic nie wiedzieliśmy również od Powstania o losach naszych najbliższych w Koszewnicy (Janka i Marysi Pieczarów z dziećmi) oraz w Annopolu (wujka Andziusia i cioci Marysieńki). Od Nowego Roku 1945 korespondencja z Polską została przerwana. W lipcu, na wiadomość o przywróceniu jej, wysłaliśmy karty do: Warszawy, Milanówka, Koszewnicy i Annopola, na które nie mogliśmy doczekać się odpowiedzi...
Odpowiedź na kartę z lipca, pisana do Rodziny w Warszawie otrzymaliśmy dopiero 24 listopada t.j na tydzień przed wyjazdem z Niemiec - od Janka i Marysi Pieczarów. Był to list wrzucony okazyjnie w Berlinie. List ten sprawił nam wielką radość, gdyż zawierał tak upragnione wiadomości o całej Rodzinie. Za wyjątkiem o śmierci dwóch sióstr Ojca (cioci Stasi Kusocińskiej i cioci Helenki Ślaskiej) na szczęście wieści były na ogół pomyślne. Mamusia i najbliższa Rodzina zdrowa. Zmartwiliśmy się bardzo ciężką chorobą i podwójna operacją siostrzeniczki - Aneczki, która wprost cudem wszystko to przetrzymała.
Zasmuciła nas również wiadomość o spaleniu przez Niemców domu w którym mieszkaliśmy, przy ul. Śniadeckich 4 (łudziliśmy się, że zastaniemy go całym po powrocie), ale to, wobec wiadomości o Rodzinie schodziło na plan dalszy. List odczytywaliśmy kilkakrotnie sami oraz najbliższym sąsiadom, którzy ciekawi byli co słychać w Polsce. Warszawiacy chcieli dowiedzieć się wieści ze Stolicy. Byliśmy uspokojeni i pragnęliśmy każdej chwili powrotu do domu. Dowiedzieliśmy się nowego naszego adresu w Warszawie - Górnośląska 22-4, a więc obok domu (24), w którym mieszkaliśmy przed wojną, a który został zburzony w 1939 r., oraz tego, że prawie wszyscy z dalszej Rodziny mieszkają poza Warszawą, a z bliskiej - Pieczarowie z dziećmi - w Klarysewie pod Warszawą, a Królowie nadal w Annopolu.
Życie kulturalno-oświatowe obozu stało na dość wysokim poziomie. Często urządzane były przedstawienia (rewie) przez amatorski zespół artystyczny obozu, lub przez zespoły gościnne, szczególnie wysokiej klasy był koncert litewski w wykonaniu artystów operowych, na którym śpiewano również arie z ‘’Halki”. Brak było materiałów teatralnych, więc stworzenie czegoś połączone było z dużymi trudnościami, ale pomimo to starano się własnymi siłami i pomysłami coś sklecić aby urozmaicić ludziom pobyt w obozie. Szczególnie duże zasługi na tym polu położyli: p. Kaznowski, por. Darda, PP. : Szkudlarek, Sobczak, Fijałkowscy, Olbertówna, Janek (Kapaon) i inni.
Poza tym, w związku z różnymi uroczystościami, urządzane były poważne Akademie, a więc: 1 sierpnia - rocznica Powstania Warszawskiego, 1 września - rocznica wybuchu wojny, 28 października - Święto Chrystusa Króla, 11 listopada - Święto Niepodległości. Brat Janek brał udział w prawie każdej z tych imprez, grając różne role w rewiach, lub deklamując w Akademiach. Oboje zaś układaliśmy okolicznościowe wiersze do tych Akademii, lub do kupletów z życia obozowego - w rewiach...
Stan zdrowotny obozu przedstawiał się zadowalająco. Było 2-óch lekarzy: 1 Polak i 1 UNRRA, oraz 2-óch medyków podchorążych. Na miejscu był szpital dla lżej chorych, a w razie cięższych wypadków zachorowań, odsyłano chorych do szpitala w Neumunster lub Lubece (miasto powieściowego rodu Buddenbrooków, Tomasza Manna).
Suchy prowiant na cały dzień składał się z 375 gr. chleba lub sucharków, 50 gr. tłuszczu i 50 gr. wędliny. Raz na tydzień dawano twaróg lub ser, cukier i marmeladę. Na śniadanie była czarna kawa. Pracujący w obozie, t.z.w. funkcyjni, otrzymywali lepsze obiady i kolacje, gotowane w kuchni obozowej, oraz pensje: 100-160 Marek niemieckich i dodatkowy przydział papierosów ( płacili Anglicy).
Żywności mieliśmy z Jankiem pod dostatkiem. Za dwie paczki żywnościowe M.C.K. ( bez papierosów) Janek kupił mały aparat radiowy, który zabrał do Polski.
Mieszkańcy obozu byli na ogół spokojni i sympatyczni (przeważnie od Bauerów), choć czasem zdarzały się awantury nawet z bronią w ręku. Powodem tego była przeważnie wódka, pędzeniem której zajmowało się wielu młodych ludzi w obozie. Pomimo, że Anglicy i Dyrekcja obozu tępili tajne „gorzelnie”, były one jednak zawsze gdzieś czynne.
Na ogół ludziom w obozie (zwłaszcza mężczyznom, których była większość), nie chciało się pracować. Długo spali, grali w karty, handlowali wódką, lub artykułami żywnościowymi z paczek M.C.K., wymieniając je na odzież lub obuwie (często handel wymienny odbywał się z Niemcami, chociaż Anglicy zabraniali tego). Niektórzy mieli b. dużo towaru i nie pragnęli wracać do Kraju. Byli i tacy, którzy pytali się, czy jak wrócą do Polski to też będą dostawać paczki? Tu mieli wszystko za darmo, więc po cóż im było wracać?
Większość jednak mieszkańców chciała wracać jak najprędzej do Kraju, kierownictwo zaś (przeważnie oficerowie) było za pozostaniem na miejscu do czasu unormowania stosunków w Polsce i nawet odradzało wyjazdu. Dużo przyczyniły się do tego fałszywe pogłoski dochodzące z Polski różnymi drogami...
W każdą niedzielę przyjeżdżał Ksiądz Kapelan mjr. Walerian Baranowski (były więzień obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu), który odprawiał o godz. 11-ej Mszę Św. Ołtarz urządzany był w świetlicy, gdyż kaplicy nie było. (Urządzaniem ołtarza zajmowały się ochotniczo panny Wiatrówny, bardzo dobre i miłe panienki). [Panny Wiatrówny to… Moja Mama Hela od 1948 KAPAON i jej siostra Jula, przyszła zakonnica]. Na Mszy Świętej śpiewał chór zorganizowany z miejscowych członków obozu. Janek zawsze służył do Mszy Św. Ze wszystkimi żyliśmy w zgodzie i muszę przyznać, że byliśmy lubiani i szanowani.
Wieczorami od godz. 19-20.30 uczęszczaliśmy na kurs języka angielskiego, którego wykładał por. Wilanowski. Kurs ten trwał zaledwie dwa miesiące (przerwała repatriacja), lecz nauczyliśmy się początków...
Z grupy 30 osób, z którymi byliśmy od początku naszej wędrówki: 1-mu udało się zwolnić w grudniu 1944 r. i jako chory pojechał z transportem do Polski, 2-gi zaś, we wrześniu 45 r. zmarł niespodziewanie, w tydzień po swoim weselu. Z pozostałych 28-miu osób: 21 wróciło do Polski, 7 zaś zostało w obozie w Einfeld.
Początkowo ustalony przez Władze Angielskie termin repatriacji na 22 listopada 1945 r. został odwołany na czas nieokreślony, co wywołało duże zdenerwowanie w obozie. Na szczęście jednak wkrótce wyznaczono nowy termin - 1 grudnia, który pozostał w mocy.
Wiadomość o pewnym terminie repatriacji napełniła większość mieszkańców radością. Kto chciał mógł wracać. Z naszego obozu 70% zapisało się na wyjazd...
Dnia 1 grudnia 1945 opuściliśmy Obóz, żegnani z żalem przez pozostałych. Dzień był pogodny. Samochody angielskie odwiozły wszystkich, wraz z bagażem - po 20 osób na samochód, na stację w Neumunster, skąd pociągiem dojechaliśmy do Lubeki. W Lubece czekaliśmy 4 dni w Koszarach artyleryjskich na dalszy transport. Ten okres był najnieprzyjemniejszy, bo nie mogliśmy się od nikogo dowiedzieć, ile czasu będą nas tu trzymać, a każdy pragnął jechać jak najszybciej. Żywności dawali mało, przez pierwszy dzień nic, bo myśleli, że tam nam dali na drogę i nudziliśmy się bardzo. Pewna atrakcja była rewia, urządzona przez zespół amatorski Polaków z obozu w Lubece.
W czasie pobytu w Lubece mieliśmy możność wzięcia udziału w uroczystości powitania Księdza Biskupa Gawliny, polskiego biskupa polowego na obszar Niemiec, i wysłuchania odprawionej przez Niego Mszy Świętej, po której wygłosił piękne kazanie i udzielał bierzmowania.
Idąc przez ulice Lubeki podziwialiśmy, że tak mało miasto zostało zniszczone przez działania wojenne. Byliśmy również na cmentarzu, gdzie pochowanych jest wielu Polaków (dużo mogił bezimiennych) oraz: Francuzów, Włochów i Rosjan. Oglądaliśmy budynek „szubienic” - miejsce kaźni, przykre wrażenie.
Dnia 6 grudnia wyruszyliśmy wreszcie w dalszą drogę. Samochody podwiozły nas do portu, gdzie wsiedliśmy na duży statek „Preussen” odchodzący do Gdyni. Duże bagaże zabierali do bagażowni, małe można było mieć przy sobie.
Czuliśmy się szczęśliwi, że opuszczamy ziemię niemiecką i jesteśmy coraz bliżej Kraju...
Podróż trwała 2 doby. 8-go grudnia rano w Święto Matki Boskiej Niepokalanego Poczęcia stanęliśmy przed Gdynią, na redzie, nie było wolnego wjazdu. A więc już Polska! – i znów dzień Święta Matki Boskiej! 9-go rano statek dopłynął do portu; całą dobę przebyliśmy na statku, a 10-go o godz. 13-ej zostaliśmy wyokrętowani. Mężczyznom zrobiono fotografie do dowodów repatriacyjnych.
Bagaż dowieźliśmy w całości - nic nie zabierali po drodze i szczęśliwie przez cały pobyt w Niemczech nic nam nie zginęło.
W Gdyni wydano nam przepustki na kolej, dowody repatriacyjne i po 50 zł na osobę i pozostawiono wolną rękę do dalszej podróży. Pociąg do Warszawy odchodził dopiero o 0.30, więc na dworcu czekaliśmy kilka godzin, od 19.30, przy dość silnym mrozie, w Niemczech jeszcze mrozów nie było. Nareszcie doczekaliśmy się pociągu o godz. 4-ej rano. Szczęśliwie trafiliśmy na wagony towarowe, gdyż mieliśmy dość dużo paczek, jechaliśmy razem z pp.: Koseskimi, Wyciszkiewiczami i Dylewskimi.
Do Warszawy zajechaliśmy 11-go grudnia o godz. 22-ej, a 20 godzin jechaliśmy na Dworzec Wileński. Nocowaliśmy w poczekalni dworcowej. Następnego dnia, 12-go o godz. 6-ej rano wynajęliśmy furmankę za 3 paczki amerykańskich papierosów i 1 konserwę mięsną i ruszyliśmy do domu. Po drodze oglądaliśmy straszne zniszczenia naszej kochanej Warszawy. Jechaliśmy przez Most, Karową, Nowy Świat, Chmielną, Bracką i Wiejską.
Na Wiejskiej, przy Hotelu Sejmowym, spotkaliśmy naszą ukochaną wytęsknioną Mamusię, idącą do kościoła. Zeskoczyliśmy z fury. Radość ogromna. Mamusi płyną łzy z oczu. Wróciliśmy szczęśliwi, że jesteśmy nareszcie razem, po 14- tu miesiącach rozłąki.
W domu, w jednym małym pokoiku przywitaliśmy się z Ojcem i Lolkiem, a wieczorem przyszedł Janek Pieczara, który polecił mi napisać podanie do Ministerstwa Żeglugi i Handlu Zagranicznego, gdzie jest naczelnikiem wydziału.
Opowiadamy nasze przygody i cieszymy się niezmiernie, że jesteśmy w komplecie, dziękując Panu Bogu i Matce Najświętszej za szczęśliwe przetrwanie, podróż i opiekę nad nami i Rodziną." (Relacja z pobytu w obozie w Niemczech, Jadwiga Kapaon, dostępne w książce "O miłości do Annopola, Strachówki, Polski i Kościołą, Annopol 2015))
***
NAWET MY NIE WIEMY
/co znaczy Vade mecum/
jaki skarb posiadamy
czyli jest nam dany
choć jeszcze nie znamy
ten lub ów przeczuwa
skarb rzucony w ziemię
perłę jedną jedyną
kto znajdzie i od-pozna
nie umrze nieszczęśliwy
od Sobieskiego pod Wiedniem
i pod Łazienkami w pomniku
przez Sobieskich w Strachówce
z prawnukiem Norwidem
przez Sejm Czteroletni Wielki
Konstytucji wysiłek i mądrość
do której ciągle się odwołujemy
my naród polski siebie świadomy
świadomy znaczeń i znaków
Wigilii w Puławach 1856
bratersko siostrzanej miłości
Placówki ukorzenienia w głębi
przez Virtuti Militari za rok 1920
dla Czerwińskiego z Księżyk
przez sanktuarium annopolskie
i tych co ją MBA i II RP ustanowili
po daninę krwi w Katyniu
za swoją wierność i marzenia
wolności godności na wieki
której nikomu nie oddamy
przez Solidarność z 3 Maja 1981
z tego samego chrztu i korzeni
owoc dojrzały odwiecznej miłości
w tę glebę wieczności wrzucony
(wtorek, 24 kwietnia 2018, g. 10.54)
***
200 100 i SOLIDARNOŚĆ
/sens jest tylko w całości jedności/
co kiedy się działo
co kto pamięta i świętuje
nie wszystko od nas zależy
ale my dokonujemy wyborów
świadomych świadomi siebie
jeśli o ile jesteśmy
kto wie dlaczego 200
kto dlaczego setka
kto dlaczego inny był jeszcze warunek
co kto pamięta
kim jest
jeśli zna albo nie zna siebie
miejsce widzenia zależy
nie tylko od siedzenia
ale perspektywy życia
jaką każdy z nas nadaje
swemu życiu
i rodziny i wspólnot życiowych
dwieście lat od ślubu Norwidów
rodziców wielkiego Mistrza
Poety i wieszcza narodu
tu w Strachówce się działo
na naszej ziemi
ale czy w naszej pamięci
sto lat niepodległości
po życiu bytu rozebranego
ułożyła się w całość inną większą
i ja to świętuję bo mam pamięć
wydarzeń na naszej ziemi
gminnej powiatowej większej
Piłsudskiego znali moi przodkowie
Czerwiński z Księżyk ma Order
Virtuti Militari za Rok 1920
i ja jej stopy okrwawione polskie
włosami otrzeć chciałem na piasku
Strachówki Annopola Rozalina Wiktorii
we wszystkich wsiach mojej gminy
Solidarnością ze wszystkimi
ludźmi dobrej woli od 1050 lat
na dzień odrodzenia wolności z godnością
wybrałem dzień Majowej Jutrzenki
świadomość narodową zachowałem w sobie
podły dziś naród polaczków zjadaczy
rozmawiać o prawdzie nie chce
w swoje kompleksy zapatrzony boskie
pytajcie proboszcza co z wotami zrobił
jaką ma pamięć i tożsamość
i jakiej naucza nowe pokolenie
więcej nie piszę bo może przelęknę
samemu trzeba dojść myśleniem
by w ogóle coś świętować
(poniedziałek, 23 kwietnia 2018, g. 14.19)
***
100 200 i WIECZNOŚĆ
/ja tylko pytam i próbuję więcej/
co to dla mnie znaczy
jest moją pracą (dzisiaj)
nie żyję na pustyni
ani na księżycu dróg mlecznych
i cóż że jestem pewny
że to jest wyzwanie dla wszystkich
ba ale tylko dla myślących
których w Polsce 2018 jest mało
stulecie odzyskania Polski
po 123 latach rozebranego bytu
dwieście od ślubu Norwidów
rodziców wielkiego Ooety
i cóż że wieszcza narodowego
kogo to obchodzi kto i co łączy
moja rzeczpospolita i Norwida
nie jest sprawą waszą
ani vade mecum skąd dokąd
alfy i omegi ponad ludzkich osób
i cóż że on sam nam to powiedział
jak tyle innych prawd wielkich
o godności człowieka-osoby
o Polsce Kościele Europie
każdy coś robi po swojemu
ale czemu nie w dialogu wielkim
(poniedziałek, 23 kwietnia 2018)
***
DANO NAM UDZIAŁ
/aż w tym co wieczne/
mam bo dano mi udział
nie że bez mojego wkładu
w pracy swego czoła
udział w życiu i prawdzie
cóż życie bez prawdy udziału
bez jej kontemplowania
udział w tym co wieczne
co miłosierne zbawienne
z udziałem Jezusa Chrystusa
na koniec dziękuję
nigdy dość dziękczynienia
za cud ponad realny
i tu w strachowskiej ziemi
Sanktuarium Matki Bożej Annopolskiej
cud za cudem się dzieją (jak działy)
cud wolności powrócił
dzięki czynowi Solidarności
w Rzeczpospolitej Większej
świadomość narodową mi dano
tożsamość konstytucyjną
więc się nią dzielę
nie mógłbym uwierzyć
gdyby na początku życia
ktoś aż tyle mi zaoferował
logika dziejów i logika życia
ależ tak - zawsze we wspólnocie
droga-prawda-życie
(poniedziałek, 23 kwietnia 2018, g. 10.20)
***
SKARB RzN
/iusiurandum patri datum.../
tu się nie liczy polityka
partyjne podchody i zmiany
były są i będą
tu skarb jest prawdziwy
świadomość narodowa
tożsamość konstytucyjna
to czym żyje kultura
w wierze i rozumie
preawdę kontemplując
więc mi nie mówcie
w mediach i parlamencie
gdzie moja ojczyzna
myśmy ją dostali w darze
od ojców przodków naszych
wywalczyliśmy solidarnością
pamięć i tożsamość zostanie
nawet gdy ksiądz wyniesie z kościoła
wota wdzięczności za wolność i godność
czym wtedy jest kościół
oto jest pytanie
do Polaków AD 2018
(niedziela, 22 kwietnia 2018, g. 17.00)
***
W SERCE UGODZONY
/niech rykoszet kogoś trafi prócz mnie/
wystrzelałem się słownie
zmęczyłem bio-egzystencjalnie
rykoszet trafił w serce
jak żyć panie premier
i wy najbliżsi
w gminie i parafii
nieczuli na ludzką krzywdę
przemilczania
gubicie zbyt wiele
bym milczał
kształcąc nowe pokolenia
ziemię przeorując inwestycjami
o świadomości narodowej
podanej na dłoni Opatrzności
nie podejmując dialogu
z czasem ludźmi ziemią
Ziemio Norwida
i Cudu nad Wiłą
kogo dziś promujesz
jakie ziarno w ciebie wpadło
(sobota, 21 kwietnia 2018, g. 12.48)
***
CO NAS HAŃBI DZISIAJ AD 2018.pl
/świadomość narodowa w 100."N" w RzN/
odziera z godności (większej)
brak odwagi myślenia
zwanej także cywilną
uczą dzieci w szkołach
także na katechezach
strach i mnie jest pisać
wszyscy się mogą obrazić
że to o nich
nie nie nazywam nikogo po imieniu
wy wiecie że o was do was piszę
codziennie
w Polsce i w polskim kościele
skoro mi przemilczenie zadajecie
czego się spodziewacie dla siebie
od historii
1050 lat potem i teraz 100 nowych
haniebne gdy się ma skarb wielki
nie dzielić się nim
w dialogu
z siostrami braćmi narodem
wiem że każdy coś robi
unikając dialogu
jak może od ołtarza pulpitu itd.
komu nic nie dano
tego się nie rozlicza
ale takich nie ma
w chrześcijańskim świecie
(sobota, 21 kwietnia 2018, g. 10.24)
***
ŚWIADOMOŚĆ STRACHÓWKI
/Norwid-Jan-Paweł-II-Sobór/
I
albo innej części świata
zależy od ludzi tam zamieszkujących
kim jesteśmy jeśli myślimy
albo czym gdy nie myślimy
tyle nam dano zadano
każdemu homo sapiens na ziemi
nikt nie jest odgrodzony od prawdy
tylko przez samego siebie
gdy nie myśli
nie jest nawet papieski
na polskiej ziemi
od ponad tysiąca lat
papieski zna siebie
z pomocą dokumentów i świadków
wie że taki jest drogą Kościołą
i że przyszłość zależy od kultury
każdej kulturze dano
każda ma to w sobie
że sięga transcendencji
przynajmniej może (kto chce)
zamknięci na słowo na dialog
nigdy prawdy nie sięgną
ani jej nie przekażą
następnym pokoleniom
II
siedząc przed kościołem
myślałem w samochodzie
czekając na rodzinę
która tutaj po raz pierwszy zagości
chciałem przywitać poprowadzić
od tablicy norwidowskiej RzN
do Katyńskiego Dębu
potem do Annopolskiego Sanktuarium
życie inaczej wymogło
i to co miało być na początku
zostało na koniec
o Armenii i królu nie wspominając
sam się upomniał o siebie
wczoraj fundatorki postem
o protestach na ulicach Erywania
trzeba wracać do początków by rozumieć
każda kultura ma wszystko co potrzebne
aby prawdę kontemplować
trzeba tylko ludzi odważnych
myśleniem
III
nie ma u nas ludzi dialogu
nie poznamy prawdy za życia
że tyle nam tutaj dano
nie wiemy że (co) prawda nami gra
że chce się nami objawić
dawnym i nowym pokoleniom
nie tylko gminy Polski Europy
po zenit Wszech-doskonałości
jak miałem Jackowskich wprowadzić
w krainę i ich królestwa
po wiersz ich dziadka i pra-
i świadomość narodową (polską)
zobaczyłem przypadkiem
w książkach już wydanych
o miłości do wszystkiego
co nas Polskę i Kościół stanowi
świadomość narodową nam dano
do kontemplowania w Prusach i Norwidach
nie ciężkich dla myślących (serc wiary rozumu)
tożsamość od początku do końca
(sobota, 21 kwietnia 2018, g. 10.05) TUTAJ - Po bierzmowaniu (w Strachówce, RzN)
PS.
Ostatni akapit książki "O miłości do Annopola, Strachówki, Polski i Kościoła" brzmi - "Mój Anioł Stróż – jako wotum wdzięczności za cuda Solidarności, wolności i wszystkie dary z nieba - stoi i adoruje przy tabernakulum w kościele Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Strachówce. Wniebowzięte są także nasze ideały. Z nieba przyszły i do nieba zmierzają."
TEGO JUŻ ŻADNEMU PROBOSZCZOWI, ANI NIE-PROBOSZCZOWI ZNISZCZYĆ (ZAKŁAMAĆ) JUŻ SIĘ NIE DA.
BĘDĘ KRZYCZAŁ (powtarzam od 15 marca) - SŁYSZYSZ PROBOSZCZU MIECZYSŁAWIE, MOI BISKUPI DIECEZJALNI I CAŁEJ POLSKI! USŁYSZCIE GŁOS SZAREGO CZŁOWIEKA, KTÓRY PRZESZEDŁ TĘ DROGĘ POLSKIEJ I LUDZKIEJ WOLNOŚCI I GODNOŚCI OSOBOWEJ - W SOLIDARNOŚCI ZE WSZYSTKIMI LUDŹMI DOBREJ WOLI. KTÓRY POZNAŁ PRAWDĘ NA MIARĘ SWYCH MOŻLIWOŚCI I KONTEMPLUJE JĄ NA DWÓCH SKRZYDŁACH WIARY I ROZUMU! KTÓRY ŻYŁ TYM ŻYCIEM - TUTAJ NA TEJ NASZEJ ZIEMI - BO JE OTRZYMAŁ W DARZE MIŁOŚCI OD RODZICÓW, BOGA I KULTURY.
BTW. W tym roku chcemy obchodzić (?, "świętować"?) 100-lecie Odzyskania Niepodległości??? Naprawdę? Bez myślenia i prawdy, do której dochodzi się tylko szczerym dialogiem???!!! Impossible! To jest naprawdę już Rzeczpospolita Norwidowska, ludzi-obywateli świadomych swojej godności i praw. W niektórych z nas to już nie jest popłuczyna PRL.
„Kto dziś się jeszcze w dzieje nasze wczyta,
Powie o polskiej „pospolitej rzeczy”:
„Niepospolita”
C.K. Norwid, Szlachcic
(cytowany fragment zamieściliśmy jako motto w Liście do Papieża Jana Pawła II)!
OdpowiedzUsuń"Nie tylko ludzie bowiem piszą historię. Razem z nimi pisze ją także Bóg. Od tego wymiaru historii, który możemy nazwać transcendentnym, zdecydowanie odeszło oświecenie. Kościół natomiast nieustannie do niego powraca: wymownym przykładem takiego powracania był również II Sobór Watykański." (JPII, Pamięć i tożsamość)
https://www.facebook.com/events/132865646903302/
OdpowiedzUsuńTania religijność pl.2018! Polityka swoich i "wygrana PiS to dar od Boga"???
https://kobieta.wp.pl/mieszkala-u-zakonnic-brama-zamykana-o-21-modlitwy-o-uzdrowienie-gejow-i-dobrego-meza-6244627593029249a