piątek, 10 maja 2013

Bóg – religia – samopoczucie


Jestem grzesznikiem, ale nie jestem grzecholubny. Jestem Bogolubnym, prawdolubnym, dobro-  piękno- też.
Grzech i zło niszczą piękno itd. Oczywiste. Ale jest dobro, jest prawda, jest piękno, które są większe niż nasz największy grzech i zło. I te – dobro, piękno, prawda - pod ręką, tuż tuż i te, jako Najwyższe, Osobowe, Bóg.

Oczywistości. Ale wychodząc od tych i innych oczywistości, chcę zastanowić się nad zwykłym niezwykłym fenomenem, dostępnym każdemu z nas, prawie codziennie. Nad relacją: Bóg – religia – samopoczucie. Celowo odwołuję się do samopoczucia. Powiedzenie: Bóg – religia – psychologia (człowiek) są zbyt trywialne. Wiadomo, że nie ma religii, bez człowieka. A Bóg bez człowieka byłby Bytem nieznanym. Ale co ma do tego samopoczucie?

Nie raz już chciałem wziąć to pod lupę. “To”, czyli właściwie środek siebie, relacje między ja i resztą bytów, zwłaszcza Ty - Boga (subiektywność - obiektywność?, mój świat wewnętrzny - świat zewnętrzny rozumu i wiary...). Nie znam innego samopoczucia, jak tylko swoje, samopoczucie innych osób jest poznawalne mniej doskonale.
Mogę już napisać: moje samopoczucie, a Bóg i religia. Czy to, co subiektywne może mówić coś o tm, co obiektywne. Co Największe? Subiektywność a Dobro Piękno Prawda? TAK. To mnie frapuje od dawna.

Samopoczucie jest jakby marginalizowane w rozważaniach religijnych na poziomie codziennym, lokalnym. U świętych (mistyków) – nie. Może nawet samopoczucie jest chowane za plecami, wstydliwie, jako nielicujące z wielką religijną domeną. O nie! O, biada nam, jeśli tak jest!

Przykład z wczoraj:
- po czarnej nocy i poranku pojechałem do szkoły, wiedząc, że spotkanie z dziećmi (czemuż także nie z dorosłymi, ależ oczywiście) musi dać dobro, które zajaśnieje czymś większym.

Przykład z dzisiaj:
- też nie najpiękniej, choć dużo jaśniej się budzę, po śnie takim-owakim, wśród innych, były też spowiedź, spotkania, rozmowy duchowo-intelektualne... (jestem zwykłym homo sapiens religiosus). Potem kawa, śniadanie, to, tamto i nagłe dobre samopoczucie. Na pewno w tym nagłym zwrocie był procent od wczorajszego dobra (opisanego w poście "Zachować (ratować) dobro i prawdę"). Po nitce do kłębka, do piękna, dobra, prawd licznych, pięknych i dobrych, wszystko w jasności się zanurza i jak psałterza wiersze i dęby pamięci otaczają mnie. Gdzieś w tej mączce-tworzywie bytu jest (znajduje się) punkt zaczepienia, ten pierwotny punkt zwrotny, ale nie jestem w stanie wyplątać go z całości. Ktoś nadmiernie religijny pójdzie na skróty I powie: Go w Całości, ale nie ja. Ja chcę bardziej pomyśleć, poszukać, zapisać. Adekwatne dać słowo rzeczy, która mnie pochwyciła. Homo sum et... Nawet Piłata zastanowiło dobro i zło w rozsądzaniu sprawy Jezusa, wskazywał poruszony na “Ecce homo” i pytał “A cóż to jest prawda”.

Doświadczenie dzisiejsze inne? Nie zaglądam do Internetu, by dzisiejszość, zwłaszcza ta nasza, zwłaszcza po moim wczorajszym poście opisującym nasze nie-rozsądne sprawy, I to właśnie z posługiwaniem się religią, nie zburzyły spokoju, nie zaciemniły jasności, nie zniszczyły dobra, nie utrudniły kontemplacji prawdy I piękna, które jest, mieszka wśród nas. W Tobie, we mnie, w nas, w nich!

Różne są samopoczucia. Różne miewają powody. Każde moje samopoczucie, dobre i złe, ma swój kontekst najgłębszy. Tak lub owak prowadzi do sprawy Boga, religii i człowieka (czyli i mnie, w istocie).
Samopoczucie może być dobrą (doskonałą) drogą do odnalezienia i odnowienia dobra, prawdy i piękna w nas. Czasem przechodząc etap refleksji nad grzechem i złem. Grzech i zło nie są oderwane od całości, pisanej z małej i wielkiej litery. Jesteśmy transcendencją. Transcendencja jest w nas. I znów, ta z małej i z wielkiej litery (nawet jeśli mamy swoje własne gramatyki i ortografie). My jesteśmy transcendencją – podobieństwem i obrazem transcendentnego Boga. Jesteśmy immanentną transcendencją. Nie możemy od niej uciec (się wyzwolić). Ba, nie jestem w stanie uchwycić jej punktu zaczepienia we mnie, nawet punktu zwrotnego swoich samopoczuć.

Psychologia nie jest w stanie ukonstytuować samej siebie. Bez reszty kultury. Bez całości, która na nas oddziaływuje, nas kształtuje, na nas wpływa tak i owak, wszechogarniająco. Bogu dzięki, jeśli w dialogu rozumnym. Fatalnie, jeśli poprzez filtry i kagańce zamkniętej (chorej) prywatności, które jej intencjonalnie (i nie) nałożymy.

Chwila refleksji nad sobą, nad swoim samopoczuciem, prowadzi homo sapiens (czy tylko h.s. religiosus?) na zielone pastwiska, nad wody spokojne. Stąd mogą ścieżki, ścieżynki, mosty I mostki prowadzić do medytacji, adoracji, kontemplacji. Jeśli zrobimy dalsze kroki, jeśli damy się poprowadzić.
To wszystko było i jest w religii, choć... Choć zdaje się, jakbyśmy w swojej codzienności mniemali, ze to tylko dla specjalistów mnichów, mniszki i w książkach. Otóż, nie. To wszystko jest w Dobrej Nowinie. Tylko – niestety – przykroiliśmy ją w naszej religijnej codzienności do utartych zwyczajów, tradycji itp. Ogólnie – do bezrefleksyjnej dominacji archaiczności (choć ciągle żywej) form, szat, gestów, obrzędów, jakby one były istotą religii. O bezrozumni. O zgrozo XXI wieku. Zgrozo w Roku Wiary (i Rozumu)! Kościele święty coś zrobił z powiewem Ducha Świętego w Świętym Powszechnym Soborze Watykańskim II. Jeśli nasze życie religijne, życie naszych lokalnych wspólnot wiary, zwanych parafiami, nie kręci się wokół nauczania soborowego, w licznych spotkaniach, rozmowach (np. w katechezach dla dorosłych), to słusznie ksiądz Tomasz Halik użył określenia “zdradzona rewolucja” (ze znakiem zapytania).

A co by dzisiaj powiedział święty Augustyn, który już w IV wieku wiedział, że “nie ma wiary bez myślenia”? Zdumiony był także tym, że podziwiamy świat, krajobrazy, osiągnięcia ludzkości, a sami siebie nie znamy, sami siebie nie podziwiamy.
Skierujmy więcej światła do środka, a więcej Światła odbierzemy, niż zainwestujemy. Zachwyćmy się, od czasu do czasu, nawet swoimi samopoczuciami :-)

PS.
Po jakimś czasie, nabywszy większego doświadczenia, trzeba rozszerzyć kwestię o możliwość zwodzenia, o rozeznanie, na ile tradycja, a na ile rozumność natury człowieka, jest fundamentem naszej religijności, o zakres miłosierdzia (np. o auto-miłosierdzie, nie tylko auto-oskarżenia, w związku z bliźnim i Bogiem samym...).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz