pi膮tek, 14 czerwca 2013

Ciep艂y czerwcowy dzie艅 (albo widzie膰 i rozumie膰)


Wsta艂 jasny, s艂oneczny dzie艅. Ja wsta艂em. Wstali艣my. Kosmiczny rejestrator ruchu odnotowa艂 nasz膮 ruchom膮 obecno艣膰. Czu艂y rejestrator 偶ycia odnotowa艂 miliardy ludzkich 偶y膰. Rejestratory prawdy, uczu膰, emocji, osobowych relacji zacz臋艂y pracowa膰 pe艂n膮 par膮. Na szcz臋艣cie pojemno艣膰 ich pami臋ci jest nieograniczona. Nie maj膮 jednak jeszcze – i wcale si臋 nie spodziewaj膮 w najbli偶szej przysz艂o艣ci – analizator贸w, program贸w najwy偶szej z mo偶liwych generacji, by przerobi膰 wszystkie dane i u艂o偶y膰 z nich sensown膮 ca艂o艣膰.

W domu mam dzisiaj wi臋ksz膮 i d艂u偶sz膮 cisz臋. Czy co艣 zapisz臋? Sam z siebie nie chc臋, ani nie spr贸buj臋. Jestem mo偶e za leniwy, a na pewno nie wierz臋 w wielki sens takiej pracy. Ale, je艣li b臋dzie mi co艣 wa偶nego, pi臋knego dane... JESTEM REALIST膭. 呕YJ臉 W 艢WIECIE REALNYM, DANYM MI I ZADANYM.
Sam niczego nie wymy艣lam. Moje postrzeganie 偶ycia, siebie i 艣wiata jest, jak st膮d, a偶 po gwiazdy. Po co mia艂bym dok艂ada膰 jeszcze w艂asnych fantazji. Szkoda czasu i miejsca. Mnie te偶 nie uda si臋 przeanalizowa膰 wszystkich danych. Bylebym nie przegapi艂 i nie zmarnotrawi艂 tego, co dostan臋. O ile dostan臋. Wtedy tylko siadam do pisania.
Zaczyna si臋 ten proces zazwyczaj z pierwsz膮, a ko艅czy z ostatni膮 liter膮. Nie wiem, czy dostan臋 pierwsz膮, kiedy i gdzie. I czy do ostatniej b臋d臋 prowadzony za r臋k臋. My艣l, za my艣l膮. Zdanie po zdaniu.

Do艣wiadczenie 偶ycia jakiej艣 wsp贸lnoty 偶ycia na jakim艣 terenie, tzw. wsp贸lnoty lokalnej w ustawie samorz膮dowej (ale tak偶e narodowej, globalnej, jako Ludzko艣膰?) mo偶na by dopiero pozna膰/rozezna膰 maj膮c mo偶liwo艣膰 przeanalizowania sumy wszystkich naszych rado艣ci i zmartwie艅, rado艣ci i smutk贸w, rado艣ci i zgryzot. Danych ka偶demu. Zadowole艅 i nie. Prawdy i fa艂szu. Tego, co si臋 objawia i tego, co si臋 skrywa i maskuje. Tego, co mo偶na zobaczy膰, us艂ysze膰, dotkn膮膰, poczu膰 smakiem i w臋chem. Poj膮膰 (przyj膮膰) wiar膮 i rozumem. Przez wszystkich szczerych ludzi, podmiot贸w 艣wiadomych, my艣l膮cych, na jakim艣 terenie.

Gra偶yna daleko wyjecha艂a bardzo rano, zamiast mnie. P贸藕niej odwioz艂em dzieci do szko艂y. Wysiad艂y przy sklepie, co艣 dokupi膰 do sa艂atki, kt贸r膮 robi膮 na stopie艅. Mia艂em jecha膰 dalej, ale poczeka艂em, podrzuci艂em kilkaset metr贸w dalej. Normalnie bym zakr臋ci艂 i odjecha艂, nie wysiadaj膮c. Ale nie dzisiaj. Na tablicy rozdzielczej zapali艂a si臋 lampka od temperatury. 殴le. Niedobrze, to za ma艂o powiedziane. To samoch贸d z odzysku. Wysiad艂em, klap臋 podnios艂em, oleju dola艂em. Trzeba by艂o mu jeszcze wody do ch艂odnicy. Butelk臋 po winie w koszu znalaz艂em, poszed艂em do kranu. Wyszed艂em z drugiej strony szko艂y, na plac pomi臋dzy budynkami, z sekwencj膮 czterech wej艣膰 z daszkami. Dwa ze schodkami. Plac zagospodarowany przy okazji budowy hali sportowej. Parkingi, 艣cie偶ki, dojazdy uporz膮dkowane, 艂awki ogrodowe i sto艂y bardzo kolorowe, takie same pojemniki na 艣mieci. Reszta si臋 zieleni. Drzewa - jedne opuszczaj膮 cienkie witki ga艂臋zi do ziemi, inne, nie dawno zasadzone, pn膮 si臋 do g贸ry. Plac zabaw dla dzieci m艂odszych roi si臋 i weso艂o krzyczy, t臋tni ich 偶yciem.

Szybko przechodz膮c przez ziele艅 i 艣cie偶ki wszystko wiernie odbijam, notuj膮c mimowolnie w rejestratorze pami臋ci mojego rozumnego 偶ycia osobowego. Mam ju偶 60 lat. Jestem 艣wiadkiem, tego, co tu widz臋 i tego, co tutaj si臋 dzia艂o przez kilkadziesi膮t ostatnich lat ubieg艂ego wieku i trzyna艣cie lat obecnego. Coraz bardziej, ju偶 tylko 艣wiadkiem. W艂a艣nie stwierdzi艂em, 偶e to w艂a艣ciwie ju偶 “moja” historia 偶yje, ja tylko, o ile.
Ziele艅 ma si臋 tu zieleni膰, dzieci bawi膰, szko艂a pracowa膰, ob艂oki deszcze przewozi膰, burze czasem grzmie膰 i gin膮膰. Ja mam widzie膰 i rozumie膰. I w艂a艣nie dzisiaj tu, na placu szkolnym, nagle zobaczy艂em. Jak widzicie, ca艂kiem niespodziewanie. Kto to m贸g艂 przewidzie膰: pogod臋, wyjazdy, rozjazdy, sa艂atki, zakupy, nag艂膮 zmian臋 decyzji, przegrzanie silnika, nabieranie i uzupe艂nianie wody (ratuj膮cej 偶ycie starego samochodu z odzysku)...

Jak si臋 nie cieszy膰 tym, co zobaczy艂em. Jak si臋 nie cieszy膰 tak膮 szko艂膮. Jak si臋 nie cieszy膰 tym, co tutaj si臋 sta艂o (dzia艂o) przez ostatnich lat 23 (33!), w odzyskanym kraju. 艢ci艣lej – odzyskanej wolno艣ci i podmiotowo艣ci. Wszystko si臋 zmieni艂o. Prawie. Mo偶na zobaczy膰 jak wielk膮 drog臋 przebyli艣my, pielgrzymi膮, ku wolno艣ci, godno艣ci osoby... na setkach zdj臋膰 papierowych i w Internecie. Mo偶emy przeczyta膰 w setkach artyku艂贸w prasowych (wyda艅 papierowych ), na blogach, na Facebooku. A jednak nie 艣piewamy pie艣ni dzi臋kczynienia. Mi臋dzy nami zalega cisza, przez konflikt d艂ugi, jego cie艅.

Mam oczy nawet z ty艂u g艂owy.Odchodz膮c od budynk贸w mam 艣wiadomo艣膰 jasnej wystawowej sali w 艣wietlicy szko艂y., kt贸r膮 zostawi艂em za plecami. Wystawa dopiero roz-pocz臋ta, ale ju偶 ma rang臋 powiatowej. “Rzeczpospolita Norwidowska - dziedzictwo Norwida w powiecie wo艂omi艅skim, w 130. rocznic臋 艣mierci Poety”.
Dzisiaj akurat nasza szko艂a jest lu藕niejsza i l偶ejsza o kilkadziesi膮t os贸b, kt贸re pojecha艂y do Cz臋stochowy. Dzieci I Komunijne, z rodzicami, ksi臋dzem proboszczem, wychowawczyni膮 i dyrektork膮. Jak si臋 nie cieszy膰 w dw贸jnas贸b.

A jednak jest cie艅. Nasza rado艣膰 jest przyt艂umiona, nie s艂ycha膰 艣piewu dzi臋kczynienia. Co nas gasi? NIEPRZYJACIEL. Nieprzyjaciel pilnuje, aby nasza rado艣膰 nie by艂a pe艂na. I 偶eby艣my nie mieli jej w obfito艣ci. Kim jest nieprzyjaciel?

Boimy si臋, 偶e nieprzyjaciel mo偶e kiedy艣 wygra膰 konkurs na dyrektora szko艂y. Boimy si臋, 偶e nieprzyjaciel mo偶e kiedy艣 wygra膰 wybory na w贸jta gminy. Boimy si臋, 偶e nieprzyjaciel mo偶e powi臋kszy膰 realn膮 w艂adz臋 nad nami... Boimy si臋 o prac臋, przysz艂o艣膰 naszych dzieci, rodzin... Wolimy nawet o tym nie my艣le膰. Boimy si臋 rozmawia膰. Wolimy milcze膰. Gdy rozum 艣pi, budz膮 si臋 upiory (wersja mocniejsza m贸wi - demony).
Nieprzyjaciel nie lubi historii najnowszej naszej gminy. Zw艂aszcza nie cierpi Solidarno艣ci. Nie lubi naszej szko艂y. Nie lubi jej nazwy. Nie lubi jej hymnu. Nie lubi jej idea艂贸w i cel贸w. Nie znosi Rzeczpospolitej Norwidowskiej.

Dlaczego (tylko) ja o tym m贸wi臋 i pisz臋? Bo czuj臋 t臋 histori臋 (najnowsz膮) i towarzysz膮c膮 jej walk臋 duchow膮 do szpiku ko艣ci. Nie da si臋 zaprzeczy膰, 偶e nowa Polska, odrodzona, wzi臋艂a si臋 z ziarna zasiewu ponadtysi膮cletniego. By艂a brana przez nas, obliczanych wtedy (1980/81) na 10 milion贸w, t臋cz膮 zachwytu od zarania dziej贸w. Z Norwida, z wszystkich narodowych wieszcz贸w, z powsta艅c贸w o wolno艣膰, ze 艣wi臋tych, z wychowania w domach rodzinnych, z przekazu idea艂贸w w 艂a艅cuchu pokole艅. Spodoba艂o si臋 Bogu zbawi膰 nas we wsp贸lnocie. Spodoba艂o si臋 Bogu objawia膰 i dawa膰 Siebie z pokolenia na pokolenie.

Przyjecha艂em pod koniec grudnia 1980 roku do Strach贸wki zakochany po uszy w Polsce. W duszy gra艂y mi wszystkie najwi臋ksze, najpi臋kniejsze ide艂y osobowe, ko艣cielne i narodowe. Przyjecha艂em na zew. Z Francji. Po lekturze “Redemptor hominis” wzi臋tej na drog臋, wraz z chor膮giewkami polsko-watyka艅skimi po pierwszej pielgrzymce papie偶a do Polski. Po kazaniu na Placu Zwyci臋stwa. Po lekturze Matki Teresy z Kalkuty “Zrobi膰 co艣 pi臋knego dla Boga” (we francuskim t艂umaczeniu chef-d'艙uvre to arcydzie艂o). I po lekturze Ewangelii na wzg贸rzach Burgundii w Taize. Taize to 艣wiatowa stolica m艂odych duchowych idealist贸w. Idea艂 braterstwa, przejrzysto艣ci, wolno艣ci, godno艣ci bierze si臋 stamt膮d na ca艂e 偶ycie. Za moim drugim pobytem we Francji wybuch艂a Solidarno艣膰. Nie mog艂em nie wr贸ci膰.

Powsta艂a w Strach贸wce Solidarno艣膰. Z idea艂贸w – m艂odzie艅czych, narodowych, wszelakich. "Wszystko bierze 偶ywot z Idea艂u". Nie wiedzia艂em, 偶e a偶 tak g艂臋boko by艂 we mnie Norwid. Ale to mog艂em jeszcze przypu艣ci膰, po zastanowieniu. W 偶aden jednak spos贸b nie mog艂em przypuszcza膰, 偶e go tutaj – w Strach贸wce - spotkam. I 偶e w 2013 roku us艂ysz臋 od Andrzeja Madeja, 偶e Norwid jest nawet w dokumentach Soboru Watyka艅skiego II.
Nie by艂o cz艂owieka, kt贸ry m贸g艂by mie膰 sen, 偶e tamte idea艂y roku 1981 zaowocuj膮 na tej ziemi po kilkudziesi臋ciu latach i przybior膮 kszta艂t dojrza艂y Rzeczpospolitej Norwidowskiej. Nikt takich rzeczy nie mo偶e zaplanowa膰. To tylko mo偶na otrzyma膰 od Opatrzno艣ci Bo偶ej. Rzeczpospolita Norwidowska jest przedsionkiem narodowej 艣wi膮tyni Opatrzno艣ci i Dzi臋kczynienia. Za cuda jakie si臋 po艣r贸d nas dokona艂y. “Dlaczego nie 艣piewamy Hymnu Dzi臋kczynienia?” (Cz. Mi艂osz).

Jak si臋 nie cieszy膰 i...
… “Jak si臋 nie nudzi膰? gdy oto nad globem
Milion gwiazd cichych si臋 艣wieci,
A ka偶da innym ja艣nieje sposobem,
A wszystko stoi - i leci...

I ziemia stoi - i wiek贸w otch艂anie,
I wszyscy 偶ywi w tej chwili,
Z kt贸rych i jednej kostki nie zostanie,
Cho膰 b臋d膮 ludzie, jak byli...

Jak si臋 nie nudzi膰 na scenie tak ma艂茅j,
Tak niemistrzowsko zrobion茅j,
Gdzie wszystkie wszystkich Idea艂y gra艂y,
A teatr 偶yciem p艂acony -

Doprawdy, nie wiem, jak tu chwil臋 dobi膰,
Nudy mi臋 bior膮 najszczersze;
Co by tu na to, prosz臋 Pani, zrobi膰,
Czy pisa膰 proz臋, czy wiersze - ?

Czy nic nie pisa膰... tylko w s艂o艅ca blasku
Si膮艣膰 czyta膰 romans ciekawy:
Co pisa艂 Potop na ziarneczkach piasku,
Pewno dla ludzkiej zabawy (!) -

Lub jeszcze lepiej - znam dzielniejszy spos贸b
Przeciw tej nudzie przekl臋t茅j:
Zapomnie膰 ludzi, a bywa膰 u os贸b
- Krawat mie膰 艣licznie zapi臋ty...!”
                        (Marionetki, CKN)

Dlaczego nasza rado艣膰 (w Strach贸wce) jest przygaszona? Bo jest, wiem po sobie. Przechodz膮c przez teren szko艂y przemyka艂em poniek膮d, jako siewca nienawi艣ci, zdrajca dzieci komunijnych, kandydat - wraz z 偶on膮 DyrKa - aby nas wywie藕膰 na taczce gnoju poza granice wsi. Przecie偶 dlatego te偶 nie by艂o mnie w autokarze jad膮cym na Jasn膮 G贸r臋 Zwyci臋stwa. Uprosi艂em 偶on臋, a przez ni膮 kole偶anki i matki dzieci, wsp贸艂-organizatorki wyjazdu, o zast臋pstwo. Bywa艂em wiele razy pielgrzymkowym kierownikiem ch贸ru “zapiewaj艂膮” i prowadz膮cynm modlitwy od samego rana, do “Wszystkie nasze dzienne sprawy”. Bywa艂 te偶 syn gitarzysta Jasiek, bywa艂a Gra偶yna. Ale to by艂o dawna, za ksi臋dza Antoniego. Deprawacja publiczna nie by艂a jeszcze tak posuni臋ta w艣r贸d nas. Wroga propaganda – o dziwo – nasili艂a si臋 4 lata temu. O dziwo, bo pierwszym jej 藕r贸d艂em – i wydawa艂o, 偶e mistrzem – by艂 by艂y w贸jt.
Nikt nie ma prawa milcze膰, widz膮c z艂o. Nawet, je艣li musi przy takiej okazji pisa膰 dobrze o sobie. Sorry ;-)

A tak “to” - czyli nasza pi臋kna, dumna i zwyci臋ska historia najnowsza – zacz臋艂a si臋 w Strach贸wce, przed 33 laty:
... kiedy艣, w Annopolu, robi艂em sobie prywatne przyrzeczenia (dobre postanowienia) na pami臋膰 powsta艅c贸w warszawskich. A dzi艣? Ano, zobaczymy... w Polsce trzeba teraz zburzy膰 i odbudowa膰 Sejm. Mo偶e historia odnotuje swoje kolejne arcydzie艂o. Trzeba krok po kroku odrodzi膰 Polsk臋: przywr贸ci膰 艣wi臋to 11 Listopada i 3 Maja, i wszelkie rocznice narodowe... Czuj臋 si臋 jak Niechcicowa na w贸zku Szymszela, z dymem Kali艅ca w oczach, ze 艂zami w duszy. A jeszcze bardziej, jak autorka „Nocy i dni”, przygi臋ta do ziemi w sanatorium w Komorowie. To refren mojej - tutaj - pie艣ni. A stary Tomasz Mann, zastyg艂y (na emigracji) nad kartkami "Doktora Faustusa"? S膮 dla mnie jak test wytrzyma艂o艣ci dla jednego ludzkiego serca i rozumu... Annopol te偶 jest nape艂niony z oceanu istnienia. Jest miejscem wype艂nionym - do rozmiar贸w bytu. Zdoby艂 osobowo艣膰 prawn膮 w 艣wiecie egzystencji... Z nasza rodzinn膮 wra偶liwo艣ci膮 i naturaln膮 mi艂o艣ci膮 bli藕niego - musimy skierowa膰 si艂y ku innym, tym, kt贸rzy potrzebuj膮 mi艂o艣ci: sieroty, chorzy, starcy itd. Inaczej te si艂y mog膮 obr贸ci膰 si臋 przeciw nam, lub zmarnie膰...

Tamte my艣li, spisywane od stycznia, przyczai艂y si臋. Wiedzia艂em, 偶e musz臋 je wydoby膰 i zapisa膰.
O Polsce, o przebudzeniu si臋 narodu. Bo teraz jest w艂a艣nie taka chwila. To nie jest nic mniejszego, cho膰 mo偶e dla 艣wiata takie my艣lenie wydaje si臋 archaiczne. Nie mog膮 nas zrozumie膰.
Majaczy przed nami zarys pa艅stwa narodowego. W nim ju偶 jest i sens historii, i wsp贸lnoty, i kultury. To nie s膮 nasze wymys艂y. Je艣li wymys艂y - to wymys艂y ojc贸w i dziad贸w. Naszej historii, naszej kultury. Czy mam si臋 ba膰 powiedzie膰: taka jest dusza narodu? Ona nie pozwala nam zgin膮膰. 艢piewamy o tym w hymnie. Dusza ka偶e na nowo podj膮膰 pr贸b臋. By sta膰 si臋 podmiotem 艣wiadomym siebie i historii. Takie sprawy nie rodz膮 si臋 z wymys艂贸w. Ani z plan贸w polityk贸w. Zrodzi膰 je mog膮 tylko czyny.
Jakie s膮 czyny nasze? Czyny twoje Polsko? Rok 966, ... 1410 ... 3 Maj 1791, 1830, 1863, 1918, 1920, 1980. Teraz ci, co si臋 dziwi膮, zrozumiej膮. Taka dusza nie powstanie z historycznego komfortu, ani z rewolucji.

Zrozumie膰 to, co si臋 dzisiaj dzieje! Trzeba spojrze膰 wstecz, ale i rzuci膰 na nas okiem z g贸ry... Naprawa Rzeczypospolitej! Ile razy to has艂o wraca艂o. W takim wymiarze trzeba widzie膰 zapocz膮tkowane ostatnio dzia艂ania. Co by kto nie m贸wi艂 - tu jest Polska, i takie jest g艂臋bokie my艣lenie Polaka... W Polsce, zacz臋li艣my napraw臋. Je艣li si臋 uda, b臋dziemy mieli spo艂ecze艅stwo nad-towarzyszy, czyli zwyczajnych ludzi. Ludzi w pe艂nym wymiarze, o w艂asnych sercach i umys艂ach. Sercach pe艂nych mi艂o艣ci. Brzmi to jak sen, ale tak by膰 mo偶e, bo taka jest nasza dusza. Realna. Potwierdzona czynami, dusza Polski." (3 Maja 1981)

Nasz – ka偶dego cz艂owieka i ka偶dej wsp贸lnoty - nieprzyjaciel ma cz臋sto posta膰 nieodgadnionego (czasem anonimowego) sfinksa:

Zast膮pi艂 mi raz Sfinks u ciemnej ska艂y,
Gdzie jak zb贸jca, celnik lub cz艂owiek biedny
"Prawd!" - wo艂aj膮c, wci膮偶 prawd zg艂odnia艂y,
Nie dawa go艣ciom tchu;

- "Cz艂owiek?... jest to kap艂an bez-wiedny
I niedojrza艂y..." -
Odpowiedzia艂em mu.
*
Ali膰 - o! dziwy...
Sfinks si臋 cofn膮艂 grzbietem do ska艂y:
- Przemkn膮艂em 偶ywy!”
              (Sfinks, CKN)


O! wielkie dziwo, taki kr贸tki wierszyk, a sta艂 si臋 wielkim natchnieniem dla wielkiego cz艂owieka - “Ta my艣l zawsze by艂a mi bliska. Mog臋 powiedzie膰, 偶e w pewnym stopniu kszta艂tuje ona spo艂eczny wymiar mojego pontyfikatu.”(JPII, Watykan 2003).


PS.
Marysia za zaj臋cie drugiego miejsca w konkursie recytatorskim poezji Norwida w D膮br贸wce otrzyma艂a ksi臋g臋 pt. “Polska” Adama Zamoyskiego. Podtytu艂 brzmi “Opowie艣膰 o dziejach niezwyk艂ego narodu 966 – 2008”. Ksi臋ga zosta艂a napisana w j臋zyku angielskim i wydana w Londynie, gdzie mieszka autor, potomek s艂awnego polskiego rodu. W historii rody wyr贸偶nia si臋 tzw. linia jadowska, kt贸rej przedstawicielem jest Andrzej Zamoyski, z kt贸rym bardzo chcia艂 si臋 spotka膰 Cyprian Norwid w Pary偶u, co mu si臋 w ko艅cu uda艂o. Z okien pa艂acu Andrzeja Zamoyskiego w Warszawie dokonano zamachu na carskiego dostojnika, za co w rewan偶u zosta艂 wyrzucony na bruk fortepian Chopina.


We wst臋pie do “Polski” hr. Adam, autor napisa艂 m.in – “Historia, a raczej jak jest pojmowana, le偶y u sedna to偶samo艣ci ka偶dego narodu i ma ogromny wp艂yw na to, jak on si臋 zachowuje... Splot kompleks贸w wy偶szo艣ci i ni偶szo艣ci, jest jedn膮 z najgorszych naszych cech narodowych... W 1989 roku wyswobodzili艣my si臋 spod jarzma sowieckiego, ale nie wyzwolili艣my si臋 od na艂og贸w psychologicznych, w kt贸re uzbroili艣my si臋 przez te d艂ugie lata niepowodze艅 i upokorze艅. Zbiorowe poj臋cie naszej historii nadal cechuje ca艂y zestaw emocjonalnych i pseudoreligijnych odruch贸w, kt贸re przeszkadzaj膮 w uczciwej i zr贸wnowa偶onej dyskusji na jej temat... Pisz膮c [t臋 ksi膮偶k臋], stara艂em si臋 wyzby膰 emocji, obserwowa膰 ch艂odnym okiem zar贸wno aspekty buduj膮ce, jak i kompromituj膮ce, powa偶ne i dziwaczne, tragiczne i 艣mieszne, i wydaje mi si臋, 偶e takie spojrzenie na nasz膮 wsp贸ln膮 przesz艂o艣膰 偶adnemu Polakowi nie mo偶e zaszkodzi膰”.“

Brak komentarzy:

Prze艣lij komentarz