środa, 23 marca 2016

Sens, rozum, świadkowie Rzeczypospolitej (Duch Polski)


Szukając wiersza śp. Ojca Jana Kapaona z obozu przejściowego w Neumunster, gdzie poznali się Rodzice w 1944, pod tytułem “Duch Polski” znalazłem zdjęcia jego Wujów Jackowskich - braci Babci Emilii - ppłk. Kazimierza (zamordowanego w Katyniu) i Stanisława (rzeźbiarza autora m.in. pomnika Kilińskiego w Warszawie).

Duch Polski

Polsko nasza ukochana
coś tyle lat była w niewoli
wyglądamy cię co rana
chcemy ulżyć twej niedoli

Ty, coś tyle lat brodziła
znana światu ze swych czynów,
zawsześ jednak prym wodziła
za brawurę swoich synów
....
Ile wróg użył przemocy
by osłabić hart Polaka
zamęczał go w dzień i w nocy
czy złamał ducha wojaka?

O, nie złamał i nie złamie,
na nic są jego starania
bo Polacy ramię w ramię
są gotowi do działania.

Nie zgniecie ich przemoc wroga
pewni są w swoje zwycięstwo
ufność pokładają w Boga
a dewizą - honor, męstwo

Jak więc chcecie tak się rządźcie
taj jak sława, pieniądz minie
tego jednak pewni bądźcie
że Duch Polski nie zginie.

Może jeszcze ciekawsze od zdjęć, są okoliczności wewnętrzne znalezisk. Szukałem tekstu Ojca (i Jego przeżyć) w związku z TYM, co dzieje się w Polsce dzisiaj – akurat Wielki Tydzień 2016 jest najlepszym obramowaniem?

Walka z rozumem i z sensem życia mojego pokolenia jest najgorszą treścią tzw. „Dobrej zmiany PiS-u”. Znaczenie symbolu nabrała walka z Trybunałem Konstytucyjnym, z Konstytucją, z duchem Polski od 37 lat, co najmniej. Duchem oporu wobec totalitarnej władzy, zagrożenia, myślenia, siły… Konferencja Episkopatu Polski nie zauważyła, że na polu walki padła także „Wiara i rozum”. Katecheta ostatniego ponad trzydziestolecia rozumie, daje świadectwo, ze łzami. Kto jeszcze zapłacze z nami nad naszą Jerozolimą, matką ziemią, matką Ojczyzną?


Prezydent Ignacy Mościcki na otwarciu Muzeum Technicznego. Obok dyrektor ppłk. Kazimierz Jackowski. Zdjęcie z Narodowego Archiwum Cyfrowego (z opisem).
Prezydent Ignacy Mościcki uczestniczył także w uroczystości odsłonięcia pomnika Jana Kilińskiego (poniżej, z tego samego źródła):



***

Wiersz Ojca znalazłem na stronie świadectwa "Mój 13 Grudzień 1981" . Dzisiaj niczego zmieniać nie muszę. Zrozumiałem jeszcze także, że żyjemy w Sanktuarium Matki Bożej Annopolskiej (patrz przemówienie Papieża Franciszka w Guadelupe, Meksyk):

"Wierzę w tego ducha. Można go różnie definiować. Wierzę w "ramię w ramię", czyli we wspólnotę, która (w największym zakresie) może pochodzić tylko od Boga.
Tym duchem oddychałem w domu rodzinnym i na wakacjach w Annopolu, w którym dochodził kult Bolesława Prusa, duch II RP, wielki portret księdza Ignacego Skorupki na ścianie, dyplom "Za walkę o szkołę polską" dla Marii Królowej, wojenne zapiski Andrzeja Króla, wspomnienie założyciela Muzeum Techniki, ppłk. Kazimierza, brata babci, zamordowanego w Katyniu, jego brata Stanisława, rzeźbiarza (autora Jana Kilińskiego w W-wie) itd. Jako dzieci lubiliśmy, kiedy ojciec grał nam na fortepianie i recytował swój inny, kabaretowy wiersz z obozu w Niemczech.

Czy mając takie geny i wychowanie, mogłem inaczej postąpić w 1980 roku? I w 1981/2, 1990 i następnych? Czy bez takich genów, wychowania i własnej drogi myślowo-życiowej zobaczyłbym i rozpoznał po latach Rzeczpospolitą Norwidowską?

Jakie to geny, wychowanie, własne poszukiwania i wybory? Sięgnę do samoświadomości, napiszę coś na kształt własnej "apologetyki" :)
Najwcześniejsze wspomnienia podsuwają mi takie fakty: ministranturę po łacinie, I Komunię w tzw. grupie wcześniaków, wybranych z rodzin bardzo zaangażowanych w życie kościoła (parafii) i oddzielnie przygotowywanych (m.in. w szaty liturgiczne), wakacyjne msze w kaplicy na Trawach (wtedy parafia Pniewnik), śpiew i czekanie na przyjazd księdza wozem konnym, wieczorne czytanie przez ojca przy lampie naftowej "Pana Tadeusza", rodzinny opór wobec wychowania w szkole, spotkania w Warszawie w Rodzinie Rodzin (w tym u Prymasa Wyszyńskiego), co roczne pielgrzymki z RR do Częstochowy, mnóstwo przeczytanych książek, wspaniała klasa w LO im. Konopnickiej w Legionowie, sportowy duch, zachwyt książkami Tomasza Manna, studia politechniczne i filozoficzne, wybór Karola Wojtyły na Papieża, autostop po Europie i pobyt w Taize, Solidarność, 7 lat katechezy młodzieżowej w Legionowie, ekumenizm w Kodniu i spotkanie Andrzeja Madeja OMI (dziś przełożonego Kościoła w Turkmenistanie i dyplomaty watykańskiego), wyjazdy z nim na ewangelizację do Jarocina, Brodnicy, Łeby, małżeństwo, rodzina, błogosławieństwo siódemką dzieci, wójtowanie, spotkania oświatowe w I Kadencji, Rzeczpospolita Norwidowska, prowadzenie bloga "Osobny świat".

Fakty są mową Boga. Dorzucę fakty wewnętrzne - rozmowę z Bogiem po drodze do szkoły (jakaś późna klasa podstawówki?), że On choć jest Jeden, to jednak jakoś jest Ich Trzech, a ja tylko jeden. Jak widać, z szacunkiem, ale zaznaczałem swój indywidualizm (jednostkowy byt osobowy) i upominałem się o to przed Najwyższą Osobą od wczesnej młodości. Może w odpowiedzi na taką postawę dostałem po latach w Kodniu "prywatne objawienie", że On jest Prostotą, której z kolei ja za bardzo nie spełniam. I tak trwam sobie w serdecznym z Nim sporze, i jak dotąd, bez zwichniętego stawu biodrowego.

Mam nadzieję, że wymienione fakty zewnętrzne i wewnętrzne, dają odpowiedź na pytanie "dlaczego podjąłem konkretne decyzje w kluczowych momentach życia, do których zalicza się czas Solidarności".

CZŁOWIEK JEST OSOBĄ WOLNĄ- KSZTAŁTOWANĄ PRZEZ TO, CO ODZIEDZICZYŁ, PRZEMYŚLAŁ, PRZYJĄŁ - ZDOLNĄ PODJĄĆ ŚWIADOME DECYZJE I PRZYJĄĆ ZA NIE ODPOWIEDZIALNOŚĆ
Smutna była wigilia 1981. Dla Ojca była ostatnią. Po smutnej wigilii 1981 czekała naszą rodzinę smutna Wielkanoc 1982. Ojciec zmarł tuż przed nią. Trwał stan wojenny. Ale jednak coś się także wtedy narodziło w moim życiu.
W odpowiedzi na stan wojenny generała Jaruzelskiego, narodziły się spotkania w parafii świętego Jana Kantego w Legionowie i ja, jako katecheta. Z potrzeby bycia razem i w objęciach ducha (w ostateczności Ducha Świętego). Najpierw były spotkania kolędowe, które zaowocowały spotkaniem opłatkowym na sali katechetycznej. Zaprosiłem na nie rodziców. Wypadło w połowie "wojennego", ostatniego odcinka na linii życia Ojca. Dobrze się połączyły ogniwa pokoleń.
Po kolędach i opłatku nie mogliśmy się już rozejść. Spotykaliśmy się na wspólnotowej modlitwie. Jej mocnym akordem była ostatnia posługa śp. Ojcu. Potrafiliśmy już razem zaśpiewać w kościele i na cmentarzu Misericordias Domini, Crucem Tuam adoremus Domine, Salvator Mundi... może nawet na głosy.
Przetrwaliśmy uderzenia losu. We wrześniu 1982 odpowiadając na apel-ogłoszenie księdza proboszcza Józefa Schabowskiego zgłosiłem się jako kandydat na katechetę młodzieży. Solidarność, stan wojenny, śmierć ojca, katecheza - to był może trudny okres, ale nie bezowocny. Dla mojego życia był to okres decydujący."

***

Wiara-rozum-sens-terroryzm ?!

SENS
                    /Polsce 2016
                     w Europie UE
                     i Wałęsie /

niech mi kto pokaże
wywiedzie sens z niczego
bo ja tylko mogę w trójjedni
drogi-prawdy-życia
go zobaczyć
w każdym oddzielnie
też musi się bronić
ale zwłaszcza razem
terroryzm go i je rozwala
(środa, 23 marca 2016, 9.57)

***

WIARA I SENS

                  /Fides et ratio/

gdzie wiara nas prowadzi
gdzie rozum
wiara wiadomo do nieba
rozum do sensu wszystkiego
jeśli wiara i rozum
nie znają siebie lub boją
to są gówno warte oba
jak terroryzm
(środa, 23 marca 2016, g. 9.52)


WYJAŚNIENIE:
Ten post napisałem w poniedziałek, ale zwlekałem z opublikowanie. Nie moglem przypuszczać, że tak się życie potoczy. Duch Czasu mówi więcej i częściej, niż chcemy się na Niego otworzyć. Wystarszy notować, publikować. SENS! nie rodzi się z dnia na dzień, z miniutu na minutę, choć całkiem nagle możemy go zobaczyć!

PS.
Zdjęcie nr.1 z tej strony.
Zdjęcie nr.2 z tej strony.


1 komentarz:

  1. Jak TO się ma do Tryptyku Rzymskiego JPII?
    Przeżycie SENSU!

    https://www.facebook.com/jkapaon/posts/10209736335111540?pnref=story

    OdpowiedzUsuń