Księdzu Stanisławowi Walczakowi
wdzięcznym sercem za każdy wpis
bo każdy trzyma mnie przy życiu
Najpierw miała to być notatka na Facebooku, pod tytułem "Życie po życiu, karmelity, mnie-katechety i nie tylko".
Było tak - dałem notatkę na Facebooka dzisiaj pod tytułem "Po co żyłem".
Impuls (bodziec?) do niej przyszedł od prostej i wąskiej autorefleksji o tzw. samogwałcie! O takich rzeczach się ciągle nie mówi w katolickich rodzinach i na katechezach? A trzeba. Zbyt to ważyło w mojej młodości, zbyt może ważyć dla wielu i dzisiaj, szkoda, żeby wrażliwcy zmagali się ze zbędnym całkiem ciężarem. Tekst notatki wersowanej (wszystko najważniejsze w nich wyrażam) podejmującej temat - z odwagą godną starego katechety, męża i ojca - jest oczywiście w Siódmej Komnacie (już nr.3) i w wspomnianej wyżej zwykłej notatce na Fb. Ale to trzeba wszystko/zawsze widzieć, czytać, rozumieć w całości. Całością moją jest droga-prawda-życie osoby myślącej, z wiarą i rozumem kontemplującej na tych dwóch skrzydłach prawdę, duchem swoim i nie tylko swoim.
No dobrze, ale jak stąd przeszedłem do drugiej (planowanej) notatki, a w końcu do tego posta w Osobnym Świecie? Ano zwyczajnie, życie podyktowało. Ksiądz Stanisław wpisał mi w komentarzu (w czasie jeszcze teraźniejszym) - "Po to Pan żyje!" - zwiększając moją motywację do trwania. Chciałem podziękować, serdeczniej, niż kliknięciem w ikonkę serdeczną. Chciałem dać krótką info o księżach, których grób w Sulejowie widnieje w wizytówce pierwszej notatki. Bo publikując ową nawet nie dałem linka, skąd zdjęcie wziąłem. Takie to już dla nas oczywiste, że przemknąłem obok za tym razem.
Ksiądz Jakub Dost, wiadomo, proboszczował długo w Sulejowie Trójcy Świętej, lat 50. Musiał się przyjaźnić z domem Sobieskich Hilarii i Józefa, w Strachówce i Norwidów, może także po przeprowadzce do Głuch (Laskowo-). W mojej wyobraźni jest (są) od początku Rzeczpospolitej Norwidowskiej. Napisałem z zachwytem od razu w pierwszym "norwidowskim" tekście "Norwid i Strachówka" do Łącznika Mazowieckiego (wtedy jeszcze przyjaźniliśmy się z red. Wojciechem). Pomyliłem ks. Dosta z ks. Waszczukiem (co łatwo spr.). Z trudem - pomimo IX już konkursów wiedzy o Norwidzie - przebija się prawda i fakty do głów naszych, współczesnych, młodych, jeszcze trudniej - do starszych. Skoro jednak ks. Jakub Dost był po latach na ślubie siostry Cypriana Poety Pauliny w Niegowie, to chyba coś go łączyło z tymi rodzinami. Odległość Sulejowa i Niegowa do jazdy kolaską nie każdego skusi. Dzisiaj, po wyprostowaniu wielu krzywizn, to 24 kilometry. Głuchy są po drodze.
Drugi ksiądz w tym samym grobie, Kalikst Waszczuk, to inna znakomitość. Był Prowincjałem Karmelitów polskich. Jak zatem tu, do Sulejowa, trafił? Wcześniej tylko się domyślałem jego bardzo polskich rozbiorowych losów, które musiał dzielić z wieloma (tysiącami zakonników, zakonnic...) po upadku Powstania Styczniowego. Dzisiaj - dzięki Karmelitom z Lublina i Internetowi - wiem więcej:
"Ostatnia wieczerza – kasata klasztoru
Kolejne radykalne zmiany, które położyły kres bytności wspólnoty karmelitańskiej w Lublinie, nastąpiły w latach sześćdziesiątych. W styczniu 1863 r. w zaborze rosyjskim wybuchło powstanie narodowe. W działalność powstańczą zaangażował się przynależący do konwentu w Lublinie, a posługujący na jednej z podlubelskich parafii o. Kajetan (od św. Rozalii) Brudnicki. Przystąpił on do oddziałów powstańczych, pełniąc kolejno funkcję kapelana w oddziałach Deputowicza i T. Wierzbickiego. W sierpniu był uczestnikiem słynnej zwycięskiej bitwy pod Żyrzynem. Jeszcze w tym samym miesiącu został pojmany z bronią w ręku w okolicach Fajsławic. Po aresztowaniu ukrył swoją tożsamość, podając się za Józefa Niedzielskiego, poddanego austriackiego. Za udział w walce i fałszywe zeznania został skazany na 12 lat katorgi w kopalniach rudy na Syberii.
Po upadku powstania styczniowego władze carskie uznały działalność o. Brudnickiego za wystarczającą podstawę do kasaty klasztoru. Dokonano jej, podobnie jak wielu innych klasztorów w całym Królestwie Kongresowym, późnym wieczorem 27 listopada 1864 r. Jeden z młodych zakonników – br. Józef (od św. Gabriela) Tyrka – pozostawił opis tamtych wydarzeń:
„Wieczór [w pół do jedenastej] w dzień adwentowy do mojej celi zakonnej puka W. O. Przeor Kalikst od św. Edwarda Waszczuk i prosi do refektarza. Spieszę, myśląc po drodze, że może pilna jakaś zakonna wizyta zgromadza nas o tej porze. W refektarzu spotykam już 4 oficerów rosyjskich, [którzy] wobec całego zgromadzenia rozpieczętowali otrzymane przed trzema godzinami (o 6.00 wieczór) rozkazy od wyższych władz […]. Pozwolili nam Moskale spakować swoje książki i wkrótce mieliśmy opuścić nasz klasztor w Lublinie już na zawsze […]. Podano nam [jeszcze] herbatę – była to ostatnia wieczerza klasztorna – a za chwilę otoczeni żołnierzami na wozach wyruszyliśmy w drogę”.
Cała operacja dokonała się pod osłoną nocy, by nie prowokować ludności miasta gotowej do stanięcia w obronie wywożonych zakonników. Karmelici bosi zostali przewiezieni najpierw do Czerniakowa pod Warszawą, a następnie do klasztoru karmelitów trzewiczkowych do Obór w diecezji płockiej. Ostatnim przeorem w momencie kasaty klasztoru był o. Kalikst (od św. Edwarda) Waszczuk, były prowincjał polski, który po kilkuletniej tułaczce ostatnie 25 lat swojego życia spędził w Sulejowie, pełniąc obowiązki proboszcza. Zmarł w 1893 r. i został pochowany na sulejowskim cmentarzu."
Po coś, na coś żyłem na tej ziemi. A co widziałem, słyszałem, przeżyłem, poznałem... opisuję i się dzielę. Żyje się, aby dać świadectwo (prawdzie, pięknu, dobru)! Jeśli pozwalamy się prowadzić Duchowi Świętemu (duchowi czasu) możemy zajść najdalej. Własne plany bywają zawodne.
PS.
Zdjęcie nr. 1 zrobione podczas tegorocznej edycji "Vade-mecum, w korowodzie weselnym rodziców Cypriana Norwida".
Zdjęcie ks. S.Walczaka z Papieżem św. JP II i kardynałem Macharskim z tej strony!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz