wtorek, 3 maja 2016

Oto człowiek - pamięć i tożsamość - Strachówce na 3 Maja (i nie tylko)


Sejm Wielki (z Józefem Sobieskim ze Strachówki)


Jak to ogarnąć? Wielkie zadanie, bo wielkie wydarzenia i wielkie (moje) jest ich przeżywanie. Zawsze tak miałem. Łzy wzruszeń. Od Chopina, Norwida, wyboru Papieża-Polaka, Jego przyjazdów do Polski, Solidarności, Taize, stanu wojennego, który mnie zastał Na Jasnej Górze, tysiące godzin katechezy (medytacji przed krzyżem), dzieje rodziny i odkrycie odwagą nazywania rzeczy - kontemplowane takimi jakimi są - Sanktuarium Matki Bożej Annopolskiej.


Od czego zacząć? Chronologia pomaga. Czas porządkuje wydarzenia.

1) Czekałem na ten dzień - XXXV-lecie założenia Solidarności RI w naszej gminie, wsi, parafii. Ten dzień bardzo zamieszkał we mnie, adwentem wręcz, wigilią... "smutno, że aż Bogu smutno...". Wiedziałem, że będę dzisiaj miał i burzę i niebo w sobie. I że będę pisał. Je opisywał. Dać świadectwo prawdzie. Prawda nie może obejść się bez CZŁOWIEKA. Nie ma jej bez dialogu. Jest nam poręczna, najbliższa (upostaciowana na Kogoś): jako droga-prawda-życie. 
A propos: przed wielu laty dojrzałem do tego, by odtworzyć fragment naszej alei ogrodowej, straszliwie zarośniętej (duże drzewa). Robiłem to w kwietniu, by zdążyć. Nazywałem ją od początku pracy kosą i siekierą "Aleją 3 Maja". Zdążyłem.

2) Późno wstałem. Bez życia. Prawie na początek uroczystości odznaczania przez Prezydenta Orłem Białym. Prawie natychmiast przyszedł post od Norwidologa, skany tekstu ustanowienia (przywrócenia) Orderu Orła Białego. Nie-do-oszacowania jest taka symultaniczność reagowania na rzeczywistość ludzi-osób, Polaków w różnych częściach Polski i świata całego!
Potem jest tak: tu piszę-notuję myśli i siebie całego w nich, kątem oka (którego biologicznie nie mamy) słyszę przemówienie Prezydenta, co to wyróżnia/różnicuje w nim, stojących przed nim, za wyjątkowość godność życia, prawdę, zasługi, mądrość, odwagę, heroizm... człowieczeństwa. Rozumiem, że to trudne zadanie, ale jeszcze Prezydentowi naszemu nie udało się nas połączyć.

3) Pisząc/przeżywając swoje też sięgam do odległych czasowo tekstów i postaci (na odwrót). Historia nasza prawie sama się pisze. 

A) Tekst  (PrintScreen) z dokumentu Historii od Norwidologa:


B) Żródło do historii strachowskiej:
 


C) Z Ziarna Solidarności! Muszę/przepraszam (niestety) znów je odkurzyć i przypomnieć w jakimś skrócie. Są wielkie. Dlaczego tak myślę - bo je przeczytałem, jeszcze raz. A poważnie? - bo trudno mi uwierzyć, że byłem taki mądry, wrażliwy patriotycznie, religijnie, humanistycznie (kulturowo) dojrzały. Że tacy są/bywają młodzi ludzie. JEŚLI NIE ROZUMIE SIĘ TEGO (CZŁOWIEKA) CO BYŁO WTEDY, TO JAK MOŻNA ROZUMIEĆ TO, CO JEST DZISIAJ?!
Nie przestanę się dziwić do śmierci. Można mnie nie akceptować dzisiaj. Ale tamtego? Młodego, pełnego wiary i ideałów Polaka 1981? Nie odnajdujecie w nim swojego brata, siostry? To kimże Wy (Polacy 2016) jesteście?

Przechowuję swój pamiętnik z roku 1980/81. Jest też w Internecie od wielu lat. Zacząłem go pisać we Francji, miałem 27 lat…

"(30.08.1980) - Jest mi ciężko, nie widzę dobrego wyjścia. W trakcie rozmowy, Marek (brat w Taize) mówi o tym, żeby być dobrym dla innych, by robić z ludźmi coś dobrego. Zgoda. I zaraz potem trafiam u Matki Teresy na zdanie: "Chacun peut atteindre l'amour par la méditation, l'esprit de priere et de sacrifice, l'intensité de la vie intérieure". To daje mi, pewnie na chwilę, otuchy i napełnia (...)
(15 novembre 1980) - Kiedy dokonamy decyzji ostatecznej dla naszego życia, posiądziemy je w całości. Będziemy je mieli, jak we własnych dłoniach, bo nie będzie już sytuacji ciągłego wyczekiwania na to, co przyniesie przyszłość. Oto, do dyspozycji, otrzymamy swoje życie. Otwiera się wtedy cały wymiar egzystencjalny naszego bytu. Przed taką decyzja ciągle jesteśmy niepełni, ciągle mamy coś przed sobą i coś za sobą. A tak, mamy wszystko punkt-ualnie. Jesteśmy punkt-ualni. Tu i teraz, w punkcie.

Polska ma szczęście. Bo tak jest! Z historią, literaturą, z tą szczególna, ważna, rolą jaka one graja w naszym życiu, w naszej świadomości. Dają nam wielką rzecz, wymiar wertykalny, z dna rzeczy. Ku ostatecznemu celowi. Takie jest oddziaływanie żywej historii narodu i rodziny.
Przeciwieństwem jest np. Francja, która pogrąża się głównie w wymiarze horyzontalnym, tj. dodawaniem do stanu posiadania. Zakreśla tylko kręgi wokół centrum, którym jest "ja". 
Nic dziwnego, że jesteśmy religijni, otwarci na Boga (takie przemyślenia towarzyszyły mi podczas przygotowywania autoprezentacji (i swojego kraju) na kursie j.francuskiego w Tours. Szczęki im opadły. A byli tam słuchacze z wielu krajów i kontynentów świata)…

Pamiętam, że kiedyś, w Annopolu, robiłem sobie prywatne przyrzeczenia (dobre postanowienia) na pamięć powstańców warszawskich. A dziś? Ano, zobaczymy.

Wtorek, 11 novembre - w Polsce trzeba teraz zburzyć i odbudować Sejm. Może historia odnotuje swoje kolejne arcydzieło. Trzeba krok po kroku odrodzić Polskę: przywrócić święto 11 Listopada i 3 Maja, i wszelkie rocznice narodowe."

"Tours, France, 23 octobre 1980 - Czuję się jak Niechcicowa na wózku Szymszela, z dymem Kalińca w oczach, ze łzami w duszy. A jeszcze bardziej, jak autorka „Nocy i dni”, przygięta do ziemi w sanatorium w Komorowie. To refren mojej - tutaj - pieśni. A stary Tomasz Mann, zastygły (na emigracji) nad kartkami "Doktora Faustusa"? Są dla mnie jak test wytrzymałości dla jednego ludzkiego serca i rozumu.
Annopol też jest napełniony z oceanu istnienia. Jest miejscem wypełnionym - do rozmiarów bytu. Zdobył osobowość prawną w świecie egzystencji.
…  Z nasza rodzinną wrażliwością i naturalną miłością bliźniego - musimy skierować siły ku innym, tym, którzy potrzebują miłości: sieroty, chorzy, starcy itd. Inaczej te siły mogą obrócić się przeciw nam, lub zmarnieć" 

(Wróciłem z Francji do Polski tuż przed Bożym Narodzeniem 1980)

Annopol, 29.04.1981 - Znów duchowe łamanie. Po co, może sami zrobią to lepiej? Nieczystość intencji? 
Na rozum, to dobrze robię. Ale to rozumowanie oparte jest na racjach spoza mnie, tzw. wyższych, nauczonych, historycznych, obywatelskich, moralnych. Rozum, uformowany wcześniej, musi im, na chłodno, powiedzieć: TAK. 

30.04 - zaczęło się dawno, czyli jeszcze w styczniu. Rozmawialiśmy o tym z Wieśkiem [sąsiad, rolnik, 20 lat], podczas naszego "Sylwestra". Patrząc od strony życia i wsi, a nie polityki. Później ciągle ich tu zagadywałem i zastanawiałem się, jak im się przydać. Dobrnąłem do końca pracy magisterskiej ["Istota człowieka u Romana Ingardena"] i mogłem wziąć się za to. Przed świętami wielkanocnymi rozmawiałem z jednym proboszczem, drugim, tj. w Strachówce i Pniewniku. Obaj stwierdzili to samo: marazm, obojętność, pijaństwo, i więcej nic, głucho. 
Dalej, zatem, do roboty. Dostałem od ks. Jurka telefon do Czumów, u których mogłem złapać mecenasa Mizikowskiego z Węgrowa (chyba należał do KPN). Dogadaliśmy się i dwa dni po świętach byłem u niego. Zrobił mi wykład historyczno-polityczny, ale co najważniejsze porozumiał się z Siedlcami. Pojechaliśmy tam. Od przewodniczącego Komitetu Założycielskiego w województwie, Jana Dołęgowskiego, dostałem upoważnienie do przeprowadzania zebrań założycielskich NSZZ RI Solidarność, na terenie siedleckiego. i cześć. Co dalej?

W Warszawie, od Wieśka Kęcika [opozycjonista, też po filozofii] wziąłem 100 egzemplarzy starego numeru "Solidarność Wiejska" (był w nim projekt statutu), trochę znaczków, innych druków (jako lekturę dla siebie) - i z powrotem na wieś. I do zagród, nazwiska dostałem od księdza proboszcza [Iwanickiego]. On ich zna, wie z kim można pogadać"…
Następnego dnia Węgrów. Niby po nic, ale zdobyłem w tamtejszej księgarni "Wielki słownik francusko-polski", gdzieżbym dostał w Warszawie!, i żółty ser! 
Mecenas Mizikowski znów dał mi krótka korepetycję, z Konstytucji 3 Maja. Tę wiedzę chcę włączyć do programu zebrania w Strachówce. Akurat 3 Maja! Flagę już mam. Przypomniana, odgrzebana. Dawali kiedyś u nas, na osiedlu w Legionowie, żebyśmy wywieszali 1 Maja. Przyda się po kilku latach, i też w maju. 
Flagę i hymn chciał nam PRL-owski Sejm odebrać, i zostawić tylko do dyspozycji partii, PZPR! Ale, kto by to teraz respektował [ich prawo]. Czuję, że trzeba z flagą. I z hymnem.
Rozmawiałem jeszcze z jednym, z listy proboszcza. Usłyszałem od niego - "O to przecież nasi bracia walczyli" !!
Byłem u trzeciego proboszcza. Podobna opinia i możliwość podobnego poparcia. Po takich rozmowach lepiej się czuję.
Jak tylko się zasiedzę "u siebie", to opary pesymizmu i rezygnacji gęstnieją. Trudno się przez nie przebić.
To, na co się zdecydowałem, to na pewno rzecz słuszna i chwalebna. Ale trzeba iść w nią z duszą i ciałem. Czyli, trzeba mieć duszę i ciągle poddawać ją oczyszczeniu. Taką utrzymać i wysubtelniać. W takiej pracy [wewnętrznej] już jest czystość intencji, całkowite oddanie, odpowiedzialność i poświęcenie. A chciałem, właśnie tym razem, uniknąć trącania tak wysokich strun. Sądziłem, że coś trzeba, ale, że da się to zrobić, pozostając tylko w granicach myślenia obywatelskiego. A pokazuje się, jak już nieraz, że trzeba zejść do serca człowieka.
Wycofać się? Znam przecież siebie i swoja prywatna historię. Przymierzałem się do odczytywania szyfru księgi żywota i istoty rzeczy. Czasem można tam dorzucić (naraz): sercem, duszą i rozumem. Tym bardziej czuję swoją mizerię i ograniczenie. Choćby sprawa organizacji młodzieżowych na uczelni (ROMA, ATK), później wątek z Taize - niewiele wskórałem.
Wycofać się? Cóż, zobaczymy, co wyjdzie w Strachówce 3 Maja… 
Zależy mi, żeby w tę niedzielę, 3 Maja. W zawiewach natchnień czuję, że mam obowiązek, że coś im mogę dać. Zaraz potem przychodzą wątpliwości, że to słowa, słowa, a im głównie w głowie chleb, pług, błoto i zagroda. Rozumiem ten porządek, ale pozostaję w grzechu pierworodnym inteligenta - wielkie słowa, piękne plany.

2 maja 1981 - 8 godzin trzęsienia gnoju u sąsiada, potem 100-200 gram „żytniej” na głowę, na wzmocnienie. Jestem jako-tako przygotowany na jutrzejsze vis-a-vis ze wsią [polską wsią]. Zamiast wiele myśleć, walę się do łóżka. Wokoło ogród, las i ryczące wieczorami łosie. Samotność wśród zieleni i w lesie pomysłów. 
Może jednak „jak ziarno” - przyjemne dopowiedzenie nadziei i złudzeń.

3 Maja 1981 - Jest dzień. Wstałem o godz. 4.00, o 18.00 zjadłem pierwszy posiłek, i to obiad u księdza proboszcza. Ksiądz Iwanicki prosił, żeby po zebraniu przyjść do niego. Bardzo przeżywał, chciał wiedzieć „jak było?”.
Ano - 3 godziny gadałem, krzyczałem do ludzi (nie 'na' - sala duża, ludzi dużo). Poza tym, ganiałem po drogach - z plecakiem, na rowerze. Zmarzłem, zmokłem. Przyjaciele stracili dzień - przyjechali do mnie, ale nie zastali. Czy ktoś w ogóle zyskał? Zebranie się odbyło, koło NSZZ RI Solidarność powstało
W między-czasie przeszedłem "noc rozumu". W nic nie wierzyłem, siebie samego odsądzałem od zdrowych zmysłów. Ostry jest nóż samoudręczenia. Samotność nie jest łaskawa dla działaczy, nawet jeśli są oni tylko p.o. działaczy. Szczegóły jutro, jak się uleżą.

… Do domu wróciłem o 22.00, po ciemku, wiejskim drogami, na rowerze. Ale z moim Aniołem Stróżem… 9 maja 1981 - Dzisiaj było następne zebranie, Zofinin, 12 osób. W domu przed północą. W kieszeni manko na 500 zł. Wliczając już 1000 zł od proboszcza, które mi wcisnął, mówiąc, że on i parafia "też chce mieć w tym udział”…
13 maja 1981 - I dziś jest pięknie, srebrno, tajemniczo, samotnie, tylko ze świerszczami. A ja szukam Polski.
Przed zebraniem w Rozalinie dowiedziałem się o zamachu na Ojca Świętego. Świat zabija to, co ma najlepszego. Przychodzi natychmiastowa myśl, że to ma związek z tym, co się dzieje u nas. Szatańskie pazury i zamiary nie liczą się z niczym. I natychmiast pojawiło się dopowiedzenie: "Nie, nasz ból byłby niezmierny [gdyby umarł], ale nie poddamy się. Z tym większą determinacja będziemy walczyć o pokój Boży na świecie". Niech spróbują nas zdławić! Może trzeba aż takich ofiar, by zniszczyć to cholerne zło i dać światu nadzieję.
Na zakończenie zebrania odśpiewaliśmy Rotę, zmówiliśmy "Zdrowaśkę ..." w intencji Ojca Świętego.
Zebranie było udane, 42 osoby!

…  Przed werandą powiewa flaga [tak jak dzisij i stale]. Wśród zieleni - jak na szańcu. "Aż się rozwieje w proch i w pył sowiecka zawierucha" - tak śpiewali przed sądem w Warszawie, na rozprawie rejestracyjnej naszego związku. Jest w tym wszystkim i wyzwanie dla mnie. Wyzwanie, pytanie pod moim adresem: "czy rozumiem i czy chcę się dołączyć". Wybrzmiewa głębia, słyszę swój refren: "nie damy pogrześć ducha". A ja kiedyś zapisałem sobie w notatniku: "człowiekowi duszę - światu przywrócić ducha!". Więc teraz nie wolno mi milczeć i iść do swoich spraw.
Majowa noc! Za każdym razem zadziwia. Gdzieś, spłoszony ucieka łoś, w Ogrodzie nocne śpiewy ptaków. Ogród - oni tutaj zwą go ciągle "Sadem". Więc ja chyba dla nich jestem niczym dawny dziedzic, nie z tytułu, ale z pozycji i rangi społecznej. Więc - majowa noc, polska historia i tradycja. Żal, że pusty dom i samotność.
Rekompensatą są myśli o Polsce i o Człowieku. Dziś, rzeczywiście wysokie - jak dawno już nie. 
Ukradkiem, czekając na ludzi, widziałem u sołtysa [na Marysinie] film o Karolu Wojtyle. Te same mamy drogi, zamyślenia, pejzaże, szczyty do zdobycia. Te same korzenie i soki. I powołanie do służby. Rozumiem przez wczucie.
Było zebranie. Przyszło siedem osób. Lista jest, funkcje rozdzielone. Może trochę nie tak, trochę na siłę, za dużo mojej inicjatywy. No cóż. Wiem, że zapisują się trochę ze względu na mnie. Ze wstydu lub innej "krępacji". A ja wiem, że to dla dobra wsi. Muszę wziąć za nich odpowiedzialność i być jak inkubator. Nie mogę pozwolić, by pisklę się zadusiło.
Inaczej nie można. Bo co? Zostawić? To skazać ich na dalsze opóźnienie [cywilizacyjne], degradację, i, żeby tak powiedzieć, pozbawić możliwości doczłowieczania się.
… A cóż dla mnie? Noc, świerszcze, Pan Tadeusz i Litwa? Może dla nich - ja. Czyżby??
Zakola myśli - Tatry, Litwa i Rzym. I Annopol.



Ej Papieżu, Papieżu. Wiem, że coś im muszę. Jak matka. A przez nich - coś Polsce. I kulturze światowej. Sobie na noc dwie aspiryny, czekały na stole. Czekaja zamiast napomnień kochającej matki, żeby szanować swoje zdrowie. Ale czekają może i za kogoś, kto by drzwi otworzył i spytał "jak było?" 

(17 maja 1981) – Żaby rechoczą, pełnia księżyca. Z daleka dolatuje śpiew - to majówka przy krzyżu w Annopolu. Moja myśl wszystko jak mgła spowija - JA CZŁOWIEK. Oto jestem. Oto ciągle jestem.
Wiele odkładanych spraw, trzeba jutro uporządkować. Muszę bardziej wziąć się za pisanie. Wątków wiele: Polska, mariaż inteligencji z robotnikami i chłopami, kto - i czego - się uczy, od kogo? Duch Śląska."

"(18 maja 1981) - Te zapiski muszą złapać swój rytm. Myślę, że będzie on trójdzielny(jak wizja tytułu): Wieś, Solidarność i ja. Musze dopracować wewnętrzna metodę, a nawet logikę. Żeby zapanować nad chaosem. Nie, w sposób sztuczny manewrując tylko piórem, ale wprowadzając więcej ładu w siebie. To wydaje mi się warunkiem sine qua non odpowiedzialnego działania. Integracja wewnętrzna. Bo dla siebie, to ja mogę pozostać jaki jestem - i w końcu się rozsypać. Ale dla podjętego dzieła, będącego współwłasnością wielu ludzi, ogółu, muszę zacząć od siebie! Żeby niezachwianie wierzyć w to, co mówię innym i żeby wznieść się na wyższy poziom świadomości, obejmującej i mnie, i ten świat. Tutaj występuje jakby odbicie sytuacji z teorii poznania: związanie tego, co podmiotowe, z tym, co przedmiotowe. Moja świadomość i podjęte działania, ich zakres (ciągle się rozszerzający), poziom, możliwości, są w ścisłym związku. Świadome działanie zakłada rozwinięta samoświadomość. Można by to długo i dokładnie uzasadniać, ale to nie jest przecież esej filozoficzno-psychologiczny.
Zatem: Wieś. To, co wpada na moją kliszę. Domy, pola, lasy, ludzie, zwyczaje. Ze swoimi niespodziankami, specyfiką, siłą oddziaływania. Twarze, zachowania, dusze.
Potem: Solidarność. Warstwa idealna. zapis myśli, refleksji, powiewów historii, historiozofii. Warstwa szeroko społeczna i kulturowa. Tu jest ten wentyl, przez który uchodzi, to co wąskie, wiejsko-polskie, szczególne, do tego, co ogólne, co nazywam kultura światowa.
Powtórzę to, co już kiedyś zapisałem: ja daję siebie im, a oni podnoszą mnie do tego, co ludzkie. Tropy Człowieka.
Na koniec: Ja. Ja jestem we wszystkim. I przez sposób widzenia wsi, i w rozważaniach o Solidarności i w rozważaniach o kulturze. Ale pozostaje przecież jeszcze wymiar jednostki. Jednostki w świecie i w Kosmosie. I psychologia, i dusza, i poezja.

…  Kiedy ludzie podchodzą i rzeźbią litery swojego nazwiska na deklaracji członkowskiej Solidarności, a ja, pochylony nad papierem patrzę na spracowane, trzęsące się dłonie .... trzęsie mną miłość do nich i odpowiedzialność za ich sprawy. I wiem, że możemy się uczyć od nich i uczyć się może świat. Dobra, prostoty, otwartości i dziecięcej duszy. Jak w Ewangelii. Taka jest ich wiara, i tacy są oni sami. Nie wszyscy. Ale ci, moi profesorowie. Widać, że o wielkie rzeczy idzie. Odrzucić plewy - i pozwolić zajaśnieć tym twarzom, tym sercom.
Ich radość, uśmiech, trochę zadowolenia i satysfakcji z życia, z dzieła własnych rąk - daje mi spokój i poczucie spełnionego obowiązku. W takiej chwili, nie żądam dla siebie niczego więcej.
A potem znów napada samotność.

(21 maja 1981) - Tutaj są pola, zieleń, ogrody. Może łatwiej tu o Polsce pomyśleć. Może tu przetrwała. Tu serca i myśli ku ziemi, ku pracy. Głęboko w tych sercach i myślach jest Bóg… Polska zmieni oblicze, ukaże swoje własne, prawdziwe, które dotąd było zalepione plakatami propagandy. Ale oni? Muszą ostać się obcy, ze swoją pozorna wolnością, pieniędzmi, zyskiem, samochodami, wygodami, moda a la Saint-Germain-des-Prés ou a la Brooklyn. Z dążeniem za wszelka cenę do komfortu américain. Ze wszystkim, co stało się ich celem życia, ich ideałem. 
Może to jest nieuchronny kierunek rozwoju cywilizacji, ale Polska dzisiejsza odstaje od niego, i - przynajmniej przez jeszcze jedno pokolenie (działaczy Solidarności i duchowych synów Ojca Świętego Jana Pawła II) - będzie żyła inaczej. Więc tamci, ostaną się jako oszukani. Jako przedwcześni, i fałszywi.

Moim osobistym szczęśliwym trafem jest to, że trafiłem tutaj, na wieś i mogę się uczyć ponownie Polski, ze spracowanych rąk chłopów. Może pomogą mi odrzucić odium Zachodu, europejskości i "postępu" na siłę. Może jest w tym jakieś zanegowanie nowoczesności - taki ostatni polonez. Resztki ducha narodowego. Ale dla tych resztek, rozrzuconych po starych, spracowanych ludziach, warto podjąć każdą służbę. Są oni przygięci do ziemi, mają uśmiech i dobre słowo dla każdego - kiedy się odemkną - i mają szczere, wpatrzone w ciebie oczy. A to Polska właśnie!
- "Tak pan ładnie mówił, że się zapiszę".
- "Podobało mi się, bo to było z Panem Bogiem".
Więc jak tu utrzymywać, że są to jedynie zebrania informacyjne? A na nich, aż tyle oddziaływań, głębi? Rośnie moja odpowiedzialność. Za nich, za sprawę.
… W drodze powrotnej - nauka jazdy na rowerze po ciemku. Ciąg dalszy tej nauki. Ataki psów odparłem."

… "2 czerwca 1981) - Zamiast uzupełnień rośnie luka. Teraz powodem był wyjazd do Katowic na Pielgrzymkę Pojednania (z sąsiadem Wieśkiem, późniejszym radnym I kadencji). [W Katowicach poznałem Darka Korbika, obecnego proboszcza od Męczenników Podlaskich w Tłuszczu. Darek był związany z grupą, w której była Anka, z Foi et Lumieres]. Z Katowic przyśpieszony powrót na pogrzeb Prymasa Tysiąclecia, kard. Wyszyńskiego. 
Refleksje, refleksje, przemyślenia. Dzisiaj:
- Wszystko, z tego nowego, zaczęło się w dniu 16 października 1978 roku. Wielki ciąg, poryw, podmuch, historii i wieczności, poczułem w tamtą noc zadumy. Poczułem wektor sił spoza codzienności. I dziś kontynuuję. Po trzech latach powróciło wyzwanie. Okazało się, że nie da się obejść, odepchnąć.
Wyzwanie - by odrzucić to, co więzi w codzienności. By zdążać po nieogarnione. By porwać się na zadania niemożliwe.
Tamta noc myśli, o odpowiedzialności i zadaniach Polski i Polaków, znalazła potwierdzenie. Nie od razu wywołała zmiany w moim życiu, nie od razu miała zrozumiałe w nim, bezpośrednie odniesienia. Ale dziś to wszystko wróciło. I wiem:
- nie ma dla nas innej drogi. Musimy porzucić prywatne ambicje, życie małych świństw i wzlotów. Musimy podać rękę historii. Inaczej sprzeniewierzymy się samym sobie. Taki jest sens i konsekwencja obecności Jana Pawła II na "Stolicy Piotrowej". 
On nas niejako ubezwłasnowolnił. Czyniąc wbrew temu zobowiązaniu, zdradzamy siebie, jego i sens dziejów. Nałożono na nas obowiązek dawania świadectwa. Ten ciężar będzie zdjęty z Polski, gdy skończy się pontyfikat JPII. Ale dla naszego pokolenia, odwołaniem będzie nasze przejście do wieczności.
Odsłania się przed nami sens dziejów człowieka, a przynajmniej jeden z jego rozdziałów; wspólnota i jednostka, przenoszenie chmury sensów z poszczególnego człowieka na całą wspólnotę (i vice versa).
Siła narodu, poczucie życiodajnej więzi z ludźmi, z tymi, którzy są i tymi, którzy byli, a nawet z tymi, którzy nadejdą. Wie o tym Papież, wie działacz Solidarności, wiem ja, po rozmowie w wiejskiej chacie.
Jakby przez chwilę Polska była w sercu świata, a ja w sercu Polski. Tutaj - na wsi".

… Jutro, zdaje się, do Siedlec ruszam. Może zaczyna się batalia o gminę. na ostro, tym razem. Cóż, naczelniku - teraz ludzie zabiorą głos.
Kiedyś muszę podać przypowieść o sześciu braciach, znaczy, Józefa Kałuskiego z Annopola nauczanie o Solidarności Wiejskiej.


3 maja 1981
Polsko, Polsko...


Obudziłem się o 3 rano. Akurat 3 Maja!...  3 Maja 1981, o czwartej rano ma wiele niespodzianek. Na dworze biało i mróz! Też coś. Ptaki jednak, jakby nigdy nic, budzą dzień. W dodatku niedzielę… Parująca ziemia i podnosząca się mgła, przynoszą lekki oddech szczęścia. Nie mojego, w ogóle szczęśliwości. Podniosłem przewrócone gałązki kwitnącego kasztana i postawiłem w słoiku na stopniach figury Matki Bożej.

Tamte myśli, spisywane od stycznia, przyczaiły się. Wiedziałem, że muszę je wydobyć i zapisać. 
O Polsce, o przebudzeniu się narodu. Bo teraz jest właśnie taka chwila. To nie jest nic mniejszego, choć może dla świata takie myślenie wydaje się archaiczne. Nie mogą nas zrozumieć. 
Majaczy przed nami zarys państwa narodowego. W nim już jest i sens historii, i wspólnoty, i kultury. Niech się dziwią inni, później zaczną zazdrościć. To nie są nasze wymysły. Jeśli wymysły - to wymysły ojców i dziadów. Naszej historii, naszej kultury. Czy mam się bać powiedzieć: taka jest dusza narodu? Ona nie pozwala nam zginąć. Śpiewamy o tym w hymnie. Dusza każe na nowo podjąć próbę. By stać się podmiotem świadomym siebie i historii. Takie sprawy nie rodzą się z wymysłów. Ani z planów polityków. Zrodzić je mogą tylko czyny. 
Jakie są czyny nasze? Czyny twoje Polsko? Rok 966, ... 1410 ... 3 Maj 1791, 1830, 1863, 1918, 1920, 1980. Teraz ci, co się dziwią, zrozumieją. Taka dusza nie powstanie z historycznego komfortu, ani z rewolucji. 

Zrozumieć to, co się dzisiaj dzieje! Trzeba spojrzeć wstecz, ale i rzucić na nas okiem z góry… Serca i umysły wokoło są polskie. Nie trzeba o nie walczyć. Ludzie chcą tylko zgodnie z nimi działać i żyć. I żeby to nikt z nimi nie walczył! A wtedy, może nie zawstydzimy swojej historii i powiedzie się nam wielkie, zamierzone dzieło. 

Naprawa Rzeczypospolitej! Ile razy to hasło wracało. W takim wymiarze trzeba widzieć zapoczątkowane ostatnio działania. Co by kto nie mówił - tu jest Polska, i takie jest głębokie myślenie Polaka… My, w Polsce, zaczęliśmy naprawę. Jeśli się uda, będziemy mieli ludzi w pełnym wymiarze, o własnych sercach i umysłach. Sercach pełnych miłości. Brzmi to jak sen, ale tak być może, bo taka jest nasza dusza. Realna. Potwierdzona czynami, dusza Polski."

4) W Gdańsku "Marsz wkurzonych. Nie! dla łamania Konstytucji"


***

ODZNACZENI I PODZIELENI
          - kantata - 

          /Polakom w gm. Strachówka/

patrzę słucham żyję
prezydent mówi o wybitnym życiu
(tylko) odznaczonych
czekałem na ten dzień
nie na odznaczenia
czekam na pamieć i tożsamość

patrzę słucham żyję czytam
tv przez okno od norwidologa
tekst ustanowienia orderu orła białego
3 Maja jest definiowaniem polskości

życie każdego człowieka-osoby
zasługuje na przeczytanie w świetle
skąd światło płynie tak czytamy
veritatis splendor odnajdujemy

Strachówka ma w tym swoje miejsce
Józef Sobieski posłował na Sejmie Wielkim
znał Norwid pisał o nim w autobiografii
syn Józefa przemawiał pod pomnikiem J3S
Króla Jana III pod Łazienkami przy królu
ówczesnym i ostatnim naszym KSAP

przyjął NPan mile tę mowę 
przez szacunek domu który narodowi 
tak walecznego wydał króla
a oświadczając skutkiem łaskę swoją
dla JJPP Sobieskich [STRACHOWIAN]
przyjąć ich syna w swoją protekcję
i dać mu edukację kosztem swoim
POSTANOWIŁ

wspomina tego dnia wydarzenie
Adam Tadeusz Stanisław Naruszewicz
polski jezuita nadworny historyk poeta
biskup smoleński w latach 1788-1790
pisząc kantatę w dzień inauguracji statui
ale co to dzisiejszych obchodzi Polaków
zajętych innym znaczeniem Smoleńska

mieszkańcy nasi też nie pamiętają
ani znać potrzebują pamięci tożsamości
owszem tylko szkoła imieniem RzN
samorząd ekranuje od niepotrzebnej wiedzy
służąc własnym wyrachowaniom i lękom
wybiera sobie bezpieczne rocznice świętowania
czy kiedyś wytłumaczy się moim i ich dzieciom

odsłonięcie pomnika zapisało się trwale
w legendzie Sobieskich-Polaków i tych co miłują
prawdę jako fundament życia osoby i wspólnot
narodowej gminnej rodzinnej kościelnej
Michał wziął udział w powstaniu kościuszkowskim
w Księstwie Warszawskim doszedł pułkownika
jego syn śladem ojca w powstaniu listopadowym
doszedł porucznika w wojsku belgijskim itd. itd.

patrzę słucham żyję
czekałem na ten dzień
nie na odznaczenia
czekałem na pamięć i tożsamość

tutaj w mojej gminie Strachówka
w każdej jej wsi przysiółku i siole
uczyłem się Polski i Polski uczyłem
Solidarność Narodową założyłem 3 Maja 1981

nigdy bym nie dopuścił do głowy serca duszy
że potomkowie takich ojców matek historii
zamkną dusze serca wiarę i rozum na prawdę
odwrócą i odwracać będą głowę i historię
by służyć fałszowi i swoim wyrachowaniom

wstyd wstyd zawsze i wszędzie
ta nić czarna się przędzie między nami
czeka szuka osób odważnych myśleniem
gotowych znów podnieść sztandar wolności godności
Bóg honor Ojczyzna cóż znaczy dla kogo

patrzę słucham żyję jeszcze
czekałem na ten dzień 35 lat
skończyłem i już nie czekam
na odznaczenia ziemskie tylko
czekam na pamięć i tożsamość wieczną
na przemyślenie i przyznanie do prawdy (historii)
przyznanie do siebie (człowieczeństwa)
człowiek to ten kto siebie zna


     (3 Maja 2016, XXXV-lecie Solidarności RI w gminie Strachówka, g. 12.30)

5) Transseksualizm dzieci i młodzieży "Dzieciństwo nie w swoim ciele", film dokumentalny na TVN 24. Młody bohater/ka mówi m.in. "nie chcę ich obciążać swoimi przeżyciami". A nasze dzieci, uczniowie, sąsiedzi...


6) Kiedyś (5 lat temu) sami sobie zrobiliśmy świętowanie SOLIDARNOŚCI NARODOWEJ. Wota wdzięczności za WOLNOŚĆ POLAKÓW stoją na ołtarzu Rzeczypospolitej (Polskiej i Norwidowskiej) w kościele Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Strachówce. Myślałem, że może dzisiaj polski samorząd...




7) Definiowanie polskości to także wyzwanie do wyznania, jak się rozumie współdziałanie WIARY I ROZUMU. Bywaliśmy na ewangelizacji w Jarocinie (Grażyna, ja, młodzież z całej Polski i z Legionowa... pod kierownictwem duchowym o. Andrzejem Madejem, OMI). Jesteśmy zatrzymani i utrwaleni obiektywem bezpieki PRL. Pozostaniemy tam, na wieki wolnej Polski. To wiele tłumaczy z obecnie dominującej mentalności ignorancyjnej... Książkę wydał Instytut Pamięci Narodowej, GŁÓWNA KOMISJA ŚCIGANIA ZBRODNI PRZECIWKO NARODOWI POLSKIEMU!

Zdjęcie okładki książki i wystawy...

PS.

Tekst kantaty A. Naruszewicza tutaj!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz