Tytułów roboczych miałem dwa:
Przeplataniec – czas zwykły i metafizyczny
albo
Moje - i większego świata – myślenie
Na koniec wyszło inaczej. Wybrałem ten, o świetle wiary 2013.
Dziś dostałem czas, by zebrać to, co rozproszone jest już(!) na Facebooku. Wisi w Internecie. Duży nurt powinien być świadomy dopływów. Życia-rys i epizody nasze powszednie, jak chleb. Gdzie zacząć? Tyle tego, się narobiło. Tyle osób, kierunków, choć wątków tylko kilka – osoba (“ja”), świat, Kościół...
Dziś dostałem czas, by zebrać to, co rozproszone jest już(!) na Facebooku. Wisi w Internecie. Duży nurt powinien być świadomy dopływów. Życia-rys i epizody nasze powszednie, jak chleb. Gdzie zacząć? Tyle tego, się narobiło. Tyle osób, kierunków, choć wątków tylko kilka – osoba (“ja”), świat, Kościół...
No
to, po kolei:
1)
Mój komentarz do posta Tygodnika Powszechnego - “Wczoraj "Między
Ziemią a Niebem" wysłuchałem z przyjemnością rozmowy
prowadzonej przez red. Marka Zająca o Duchu Świętym. Przeczytam
chętnie rozmowę z innym rozmówcą, o Kościele
(polskim kościele). Rok Wiary i Rozumu jest po to?!“ - powiązanego
ze sprawą z Jasienicy. Ta sprawa, za sprawą opublikowanego
wieczorem oświadczenia kurii, legła na mnie. Zaciążyła. Noc,
ciemność, ciężar sprawy. Rzecz jest głębsza niż osobowości,
słowa wypowiedziane... Ale po cóż mamy RWiR.
Pomógł
mi rozjaśnić horyzont (spraw) mój własny post. Nawet nie post,
notatka do posta. Jedna z tych, na kartkach, albo w komputerze, które
miały coś uchwycić, coś co się dało, albo tylko zajawiło i
zostało szybko spisana.
Dlatego
ucieszył mnie dziś post na stronie Tygodnika Powszechnego. Nie
tylko ja się tak poczułem. A wczoraj właśnie Zając pięknie
prowadził program o Duchu Świętym! Czym również podzieliłem się
natychmiast na Facebooku. Ktoś dostrzegł, przeczytał, pochwalił,
widocznie też tak czuł i myślał. Pokaż mi swoje myślenie.
Uratujesz może nie jednego człowieka.
Dokąd
nas jeszcze zaprowadzisz sprawo jasienicka?! Ciężko mi Panie.
Każdy
z nas (chyab) został w tę sprawę zanurzony, umoczony. Kościół
jest wspólnotą. Jednym Ciałem! Nie da się załatwić sprawy
rozporządzeniem , oświadczeniem, zgromadzeniami poparcia. Jest
prawda, prawda jest poznawalna, jest możliwa postawa miłości
intelektualnej. Jest powinność. Ciąży na każdym,
proporcjonalnie i analogicznie. Modlitwa, osobista i w
zgromadzeniach jest bardzo pomocna. Duch tchnie, kędy chce.
2)
Dzisiaj
sobie nagle zanotowałem to, żadne a
propos,
do niczego. Cało-życiowe (najzwyczajniejsze) refleksje 60.latka:
“Czas
zwykły - czas metafizyczny. W oba jesteśmy zanurzeni? W obu jestem
zanurzony. Wystarczy coś i przeskakuję. Odkrywa się zasłona. Czas
relacji?
Bo.
Siedzę ze sobą w kuchni. Przy stole. Przy jedzeniu, piciu,
myśleniu. Ot tak, sobie, bio-psycho-itd. Ol. się odzywa z pokoju,
bo coś tam. Włączyły się relacje. Podjąłem, pożartowałem.
Życiowy teatr, kabaret, scena. Psycho-fizo-itd. Relacje są z ponad
nas (sponad?). Tylko w kulturze i z kultury? Także, ale nie tylko.
Bo więzi krwi, wychowania, odpowiedzialności, wartości, miłości...
Jakim adekwatnym pojęciem obejmiemy to wszystko?
Transcendencja,
metafizyka jest w nas cały czas. Można opisywać nasze życie
pojęciami cząstek elementarnych, cyklami czasu(?)... ale po co? Na
potrzeby konferencji naukowych i pseudo- wystarczy, ale dla życia
osobowego – NIE.”
3)
Cofam
się do...? “No to zaczynamy się poznawać... Ja jestem siostra Tadeusza, siostra zakonna ze Zgromadzenia Sióstr św. Dominika. Od 14
lat pracuję w Kamerunie, jestem misjonarką. Moje imię chrzestne to
Helena Marta Frąckiewicz. Mój ojciec to Edward Frąckiewicz,
urodzony w 1905 r. w Janopolu pod Bujwidzami, za Wilnem. Aresztowany
w Wilnie i wywieziony do łagra w Stalinogorska (nr. 116058). Moja
mama to Stanisława Rauba z Kudrawki koło Nowego Dworu
(białostockie). Mój dziadek ze strony taty to Augustyn Frąckiewicz,
ur. w 1852 r. zmarły w 1926, pochowany 20.V.1926 w Bujwidzach (akt
zgonu nr. 28). To z jego drugiej zony Ewy Marii Różewskiej pochodzi
mój ojciec. I wiem jeszcze tylko jedno, że dziadek miał ojca,
który się nazywał Wincenty Frąckiewicz. Podobno ten właśnie
Wincenty miał dużo synów i córki czyli rodzeństwo mojego dziadka
Augustyna było liczne tylko, że wraz z wysiedleniem babci po wojnie
do Polski, straciliśmy wszelki kontakt z jego rodziną, a sam
dziadek jest pochowany sam w Bujwidzach, więc cała jego rodzina
miała gdzie indziej swoje posiadłości.... I żeby zakończyć, mój
ojciec Edward Frąckiewicz, miał dwóch braci - Stanisław
Świętnicki (zmienił w czasie wojny nazwisko) i Kazimierz
Frąckiewicz (ur. w 102 r., aresztowany we Wilnie i wywieziony do
łagra w Workucie, nr. 150712), zmarły w Giżycku oraz 3 siostry:
Weronika (póżniej Węgrowska), Tomira (pozniej Jasiewicz) i Alina
(później Lipińska). Mam dosyć wyprowadzone dzieje rodziny ale
tylko z rodzeństwa taty, ale nic więcej nie wiem na temat
rodzeństwa dziadka...
“Rabin
Mendel z Kocka grzejąc się przy piecu do wypieku chleba
odwiedzającym go filozofom dialogu powiedział tak: "Jeżeli
ja, to jestem ja, bo ty to jesteś ty, to ani ja nie jestem ja, ani
ty nie jesteś ty.” Nadymającym się coraz bardziej z oburzenia
filozofom rabin kontynuował: "Jeżeli ja to jestem ja, bo ja to
jestem ja, a ty to jesteś ty, bo ty to jesteś ty - to wtedy ja to
jestem ja a ty to jesteś ty i możemy ze sobą gadać i wtedy
dopiero będzie prawdziwy dialog.” Bez spotkania dialog przeobraża
się w umizgi, w grę, która prowadzi donikąd, a nawet więcej –
taka gra przesądza o tym, że następuje uśpienie własnej
tożsamości.” - (za: ojciec jezuita Dariusz Kowalczyk)
-
Też często się odwołuję do "pamięci i tożsamości"!
Czy jest kanon polskiej tożsamości? Jaki?
Zacznijmy
się poznawać! W to mi graj. Rzucę światło, jak to było ze mną,
że odkryłem w sobie Frąckiewiczów, całkiem niedawno... w skali
życia. I dokąd mnie to doprowadziło, jak dotąd.
Parę lat temu zadzwonił i przyjechał wkrótce nieznany kuzyn Jacek. JŁ. Zajmuje się genealogią, jest członkiem warszawskiego oddziału... Trafił na nas, zadzwonił, przyjechał. Dowiedziałem się od niego, że moja prababcia była z rodziny Frąckiewiczów, Natalia Michalina ur. 10.10.1836 w Warszawie (zm. 03.05.1929). Ponieważ wyszła za Jana Kapaona jestem Kapaon. Mój ojciec też był Jan, syn nasz najstarszy? Oczywiście - Jan.
Jestem katechetą i wiem, że Bóg daje z pokolenia na pokolenie (ps.78, 89, 90, 100...).
Zrozumiałem, gdy miałem swoją pierwszą katechezę o rodzinie w klasie 7 (rok 1985?) w Legionowie w par. Miłosierdzia Bożego.
Każda rodzina ma skarby, czasem trzeba poszukać w łańcuchu pokoleń. Kuzyn Jacek przysłał mi namiary, z których dowiedziałem się o por. Zdzisławie Karolu Hennebergu, dowódcy Dywizjonu 303, który zginął w Kanale La Manche. Ostatnio - via Kanada, zdjęcia pra-pradziadka Michała Frąckiewicza zrobione we Lwowie z baretką Virtuti Militari (?), choć nie możemy pojąć dlaczego, za co, czy i jak???
Nasza pamięć i tożsamość wołają o jak najwięcej danych. Wiara i rozum przerabiają to, co mają w każdym danym momencie.
Czekam na odkrycia Jacka, ale także innych Frąckiewiczów. Siostra Tadeusza Helena z Frąckiewiczów robi wspaniałą robotę. Dopiero po Jej wizycie w naszej szkole im Rzeczpospolitej Norwidowskiej w Strachówce odkryłem, że Ona wszak też Frąckiewicz, co wcześniej umykało. I tak zostaliśmy/odkryliśmy swoje powinowactwo w Rodzinie (Bożej) :-)
"Cośmy słyszeli i cośmy poznali,
i co nam opowiedzieli nasi ojcowie,
tego nie ukryjemy przed ich synami.
Opowiemy przyszłemu potomstwu
chwałę Pana i Jego potęgę,
i cuda, których dokonał.
Albowiem nadał On w Jakubie przykazania
i ustanowił Prawo w Izraelu,
aby to, co zlecił naszym ojcom,
podawali swym synom,
aby to poznało przyszłe pokolenie,
synowie, co się narodzą" (ps.78)
Byłem
wreszcie na mszy w Jasienicy. W niedzielę 14.7, o 10.00. Warto. Odetchnąłem
powietrzem mojej młodości, kościołem pełnym ludzi. Wszystkich
namawiam (do eksperymentalnego stylu życia wiarą). W kościele, na
mszy świętej "to wszystko" nabiera zupełnie innej
perspektywy. Kościół, teren przykościelny, plebania... duuużo
więcej mówi. W mediach jest płaskie, naleśnik. Gdyby to była
tylko sprawa "biskup-proboszcz", pewnie bym nie jechał. Ale jest tu
jeszcze parafia i ten klimat (?!) w anonimowym – bo kto zna
ich poglądy, publicznie wyrażone, nie tylko kaznodziejsko z ambony -
gronie kapłańskim... no i my, bo to jest przecież nasz wspólny - jak jedno ciało - kościół. Przekonajcie
mnie, że Słowo mieszkające między nami, to jest to słowo tylko z
ambony. Wiara to nie (tylko?) doktryna. To (jeszcze bardziej) życie.
Moje, Twoje, nasze, każdego wierzącego i całego globalnego Kościoła! :-(
Dziś
odebrałem - podzielił się radością x.W.W - z wydawnictwa książkę z kazaniami. W tym tygodniu
powinna być do nabycia, przynajmniej na Straszewskiego [w Krakowie],
350 stron, 70 kazań polskich, 7 w obcych językach, taki subiektywny
wybór z ambony na 15 lecie kapłaństwa. Niech się sieje :-)
"Każdy orze, jak może", ja nie odbiorę swoich katechez z ponad 30 lat, bo ich tam nie wysłałem :-)
"Każdy orze, jak może", ja nie odbiorę swoich katechez z ponad 30 lat, bo ich tam nie wysłałem :-)
Rozpisuję
się za to w postach, na blogu i na Facebook'owym
notatniku/ścianie/profilu. Na przykład "Czytając
przypowieści i encykliki".
Ewangelie są napisane językiem czasów Jezusa. Przypowieści mówią obrazami tamtej kultury. Encykliki są pisane w czasach bliższych, najnowszych.
W naszym komunikowaniu się w aspekcie spraw duchowych, religijnych musimy dysponować jakim takim oczytaniem i rozumieniem dzisiejszego świata i jego kultury. Był papież, który pisał o epifanii twarzy, jest ten, który przytacza przypowieści rabina z Kocka... Nie da się bez: egzystencji, (samo)świadomości, filozofii spotkania, "drugiego", dialogu, sceny, dramatu, patrologii, Vaticanum Secundum...
Czy my o tym rozmawiamy w parafiach? Jeśli się spotykamy ze sobą-osobą, także w parafialnych klubach i świetlicach! Życie współczesnych ludzi wierzących, to nie tylko nabożeństwa. Czy dzisiejsze chrześcijaństwo schowane w nabożeństwach i nauczaniu tylko słuchającym (choć wiemy, że zna się tylko to, co się samemu przekazuje innym), od ambony, bez spotkania żywych z żywymi i rozmowy, dialogu, może się ostać i rozszerzać, głosząc prawdę Dobrej Nowiny o Królestwie Niebieskim, inaczej - o naszym życiu, świecie i Bogu!?
Ewangelie są napisane językiem czasów Jezusa. Przypowieści mówią obrazami tamtej kultury. Encykliki są pisane w czasach bliższych, najnowszych.
W naszym komunikowaniu się w aspekcie spraw duchowych, religijnych musimy dysponować jakim takim oczytaniem i rozumieniem dzisiejszego świata i jego kultury. Był papież, który pisał o epifanii twarzy, jest ten, który przytacza przypowieści rabina z Kocka... Nie da się bez: egzystencji, (samo)świadomości, filozofii spotkania, "drugiego", dialogu, sceny, dramatu, patrologii, Vaticanum Secundum...
Czy my o tym rozmawiamy w parafiach? Jeśli się spotykamy ze sobą-osobą, także w parafialnych klubach i świetlicach! Życie współczesnych ludzi wierzących, to nie tylko nabożeństwa. Czy dzisiejsze chrześcijaństwo schowane w nabożeństwach i nauczaniu tylko słuchającym (choć wiemy, że zna się tylko to, co się samemu przekazuje innym), od ambony, bez spotkania żywych z żywymi i rozmowy, dialogu, może się ostać i rozszerzać, głosząc prawdę Dobrej Nowiny o Królestwie Niebieskim, inaczej - o naszym życiu, świecie i Bogu!?
"Expecting
people to be like you or act like you can only lead to
disappointment, respecting people for who they are and what they
stand is far more satisfying!
And don't be afraid to ignore people who don't respect what you stand for - you're bigger than that - and bigger than them!
You're amazing - accept it- embrace - live it - enjoy it! Have an amazing week - (we already are -we're alive!" - to ważne lekcje od angielskiego nauczyciela z Pilgrims Teacher Training and School, szkoły pielgrzyma, z Canterbury, tych, od humanazing school and teaching. Życie go wystawiło na próbę, oddycha połową płuca.
And don't be afraid to ignore people who don't respect what you stand for - you're bigger than that - and bigger than them!
You're amazing - accept it- embrace - live it - enjoy it! Have an amazing week - (we already are -we're alive!" - to ważne lekcje od angielskiego nauczyciela z Pilgrims Teacher Training and School, szkoły pielgrzyma, z Canterbury, tych, od humanazing school and teaching. Życie go wystawiło na próbę, oddycha połową płuca.
Skoro
Siostra była w Rzeczpospolitej Norwidowskiej i skoro jest kuzynką,
od tej mniej więcej pory, to niech nam jak najczęściej “każe”
z dalekiego kraju, między innymi nad Rzeką Krzyżową. Najłatwiej
i prościej na Facebooku.
"Nauczyciele
powinni brać pod uwagę zmianę zawodu - ostrzega minister edukacji
narodowej Krystyna Szumilas".
Ależ odkrycie wysokiego organu! Może w stosunku do nauczycieli wyobcowanych z tego świata. Pisząc pracę magisterską przed stu laty, też o tym wiedziałem. Edukacja całe życie, zwiększająca się "elastyczność" mentalna (samowiedza, motywacje, ścieżki kariery osobistej lub rodzinnej...), mobilność życiowa itd. itp. To jest abecadło inteligenta od dawien dawna, w świecie i kościele :-)
Ależ odkrycie wysokiego organu! Może w stosunku do nauczycieli wyobcowanych z tego świata. Pisząc pracę magisterską przed stu laty, też o tym wiedziałem. Edukacja całe życie, zwiększająca się "elastyczność" mentalna (samowiedza, motywacje, ścieżki kariery osobistej lub rodzinnej...), mobilność życiowa itd. itp. To jest abecadło inteligenta od dawien dawna, w świecie i kościele :-)
Oł
i wow
(aż tak) jeśli chodzi o programowość pontyfikatu Franciszka. Inna
sprawa, te codzienne (prawie) kazania każą mi myśleć o
codzienności komunikowania się między nami (światem) np. na
Facebooku, Twitterze, także w rozmowie, rozmową Dobrą Nowiną. Bo
po co tracić czas i życie, milcząc uporczywie, robiąc/zwiększając
dystans między nami i Bogiem, skoro dostaliśmy takie możliwości -
a Słowo jak zamieszkało, tak mieszka między nami, permanentnie i
constantly (incessantly, non-stop). Wiemy to z pomocą pracy o.
Kaspra, tłumacza i pośrednika ze światem rzymskim (języka
włoskiego) z zaoceanicznej Boliwii. Papież wskazal nam, na
Lampeduzie, że zadaniem Kościoła w przestrzeni publicznej nie może
być manifestowanie siły". Ho! ho! ho! Jakie ważkie, złaszcza
dla polskiego kościoła i naszych rodaków-katolików i nie :-)
Ad.
media/dziennikarstwo,
to stwierdzam, że mamy u nas zjawisko segregacji medialnej. Tak
głoszą ludzie (wielu) kościoła i polityki. Są według nich media
wręcz nakazowo/urzędowo - w cudzysłowie – akceptowalne i
nieakceptowalne i, w konsekwencji, ludzie, czytelnicy bądź autorzy.
Bo jak te podziały, wytykanie i konsekwencje nazwać nazwać? Sprawa
stylu, jak kto pisze, jest sprawą drugorzędną. W jakich mediach
pisuje, też. Uczciwość się liczy. W niektórych, zaliczanych do
tzw. wrogich, można czasem znaleźć więcej lustrzanych flashów z
życia naszego kościoła, znanego nam z życia, niż w tych drugich,
zwanych bardzo katolickimi. Można znaleźć ileś tytułów/redakcji
nazywanych jednocześnie wrogimi kościołowi i przyjaznymi jakiemuś
księdzu :-) A ja wierzę (wiem), że jest jeden świat. Nasz. Ciągle plącze dwa posty, ten i
o segregacji medialnej, która dla mnie jest gorszącym zjawiskiem,
bardziej niż działalność wrogów kościoła.
Czy
nie jest to m.in. odmiana kościoła walczącego/tryumfującego?
Tworzącego para-dekalog, para-prawo (tzw. nauczania moralnego),
imputującego sobie te prawa. Niech mówią, ale jako własne
przemyślenia (pokaż mi swoje myślenie), albo tzw. świadectwo z
życia.
A
sprawa zaufania do myślenia w ogólności? I brania
odpowiedzialności za ten dar! Lubię inną optykę "zadaniem
Kościoła w przestrzeni publicznej nie może być manifestowanie
siły".
Czy
segregacja medialna jest tylko polskim zjawiskiem? Kto powie, że to
moralne/niemoralne? Dlaczego tolerujemy to zjawisko? Dla mnie jest to
obrzydliwe,
jak
każda segregacja
:-(
W
związku z linkiem do artykułu pt “Wściekła nagonka na Kościółna biera rozpędu” w “Naszym Dzienniku”, nie wytrzymałem. Wściekłem się i ja. Wpisałem - “Też uważam realizm za swój największy atut. Nie mam nic do
wybaczania, wręcz przeciwnie, jestem wdzięczny, każdy głos
inaczej postrzegający mnie i mój realizm (świat, Kościół) jest
szansą na lepsze myślenie. Realiów w redakcjach nie znam. Nie jest
to zresztą jakąś wielką moją potrzebą. Własne życie, w tym
niezwykłym, cudownym czasie, czasie cudów od 16.X.1978 do dzisiaj
(i antycypujący go czas Soboru Vat.II) znam jako-tako. Bogactwo
Polski, chyba nie rozpoznane, tj. pomóc światu zrozumieć fenomen
JPII i nas (Solidarności), jako-tako zobaczyłem, pojąłem,
oczywiście - w jakimś stopniu. Oby inni i następne pokolenia coś
do tego dorzuciły, bo przyszły kolejne etapy, pontyfikaty... nie
wszystko da się nadrobić :-(
Czy
Jaienica, nie jest dzisiaj wyzwaniem dla nas wszystkich, w kościele?
Czy spotkamy się na tym gruncie, w wyjątkowym Roku Wiary i Rozumu
2012/13 i roku dwóch papieży, by pogłębiać rozumienie siebie i
kościoła, i siebie w kościele, i odkrywać własne misje może,
także służby medialnej (na blogach też)? Tchnij Duchu! i odnawiaj
nas, i nasze ziemie 2013.”
Za
dużo na jeden raz. Nie skończę. Może jutro pociągnę.
O!
NIESKOŃCZONA JESZCZE DZIEJÓW PRACA. NIE PRZEPALONY JESZCZE GLOB
SUMIENIEM. Nie każdy wierzy w prawdę, poznawalną i wyznawalną
publicznie. Niewielu – w postawę miłości intelektualnej.
Niewielu chce ją pokazać, dzielić się nią. Nawet z tzw. Ludem
Bożym. POKAŻ MI SWOJE MYŚLENIE! W DIALOGU! Choćby tak, jak ja,
zbierając swoje wypowiedzi na Facebooku. Wychodzi wtedy (czyż może
nie?!), obraz
i podobieństwo,
zapisane w nas. Jesteśmy jednością osobową (pamięć i tożsamość
included),
czyż nie!
PS.
Zdjęcie por. Zdzisława Hennenberga (opis wskazuje który) i innych pilotów Dywizjonu 303 stąd.Rzeki Krzyżowej w Kamerunie stąd.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz