Jasiek przyjechał. Z Bolonii, przez Legionowo. Z pośredniego przystanku przywieźli go Krzysiek z Zosią. Posiedzieliśmy na 100-letniej werandzie, zjedliśmy gołąbki, które zamówił sobie z drogi. Pogadaliśmy ździebko. Tak o niczym i wszystkim. Taki luzik, chaosik, a la italiana przed burzową porą.
Mam kaca (osobistego, nie fizjologicznego). Trochę mam wstręt do siebie. Za to, co gadałem, trzy po trzy, za mało słuchałem, jak patrzyłem w oczy, jak reagowałem. Ale ten stan jest też okazją dla pozytywki. Odgrywam starą płytę - „To, że mam się tam gdzie mam, przywraca mi rozmach i siły. Bo gdzie i kim jestem ja sam”. Taki mądry jestem od dawna. Z wychowania w chrześcijańskiej rodzinie. "Zaakceptuj świat i siebie". Nie jesteś najważniejszy. Ani piękny, ani młody, ani uroczy. Ani za dobry, ani zbyt mądry. Ot, taki sobie dziadek-dziadyga. Moja moc jest poza mną. Mówię więc tej mocy – dziękuję. Dziękuję za wszystko, także za taki stan. Dziękuję za niedoskonałość, za niezręczności, za własną niemoc. Ale świat przez nie nie staje się - na szczęście - gorszy. Ktoś wziął moje słabości na siebie. Za mnie odpokutował. Korzystam z tej pracy nieswojej, bo przyznaję i uznaję siebie jakim jestem. Resztę nie ja – „bo ja się tam kończę, gdzie możność moja”. Jest świat niezależny ode mnie. Jest dobro, jest piękno, jest prawda. To jest fundamentem świata – nie ja. Ty. Bóg-Miłość. Jak w mojej mantrze - „Chrystus-pokój-dobro-Bóg-Miłość-Amen”.
Moja mantra zaczyna przynosić owoc dwudziestokrotny. Tak patrzę dziś na świat, nie w porywach, ale w stałości myśli, przekonań, twierdzeń, uczuć. A z drugiej strony (właściwie tej samej), ta mantra przynosi to, co wyraża, w każdej chwili, w której się do niej odwołam, tzn. jej użyję.
***
Siedzę sobie jak Bóg ojciec. W fotelu. Patrzę na świat. Zieleń drzew widzę przez firanki. Jest w różnych odcieniach. Za sprawą światła. Przed oknem jest pokój, nasz dom. Co jest w nim, i jaki, i jak? Mniejsza. To nie ma w tej chwili znaczenia. Jest pokój, jest dom.
Siedzę jak Bóg ojciec. Jest dobro. Jest wiara, nadzieja i miłość. Nie myślę o nich, ani rozmyślam. One są. One są mną, ja nimi... w tej (takiej) chwili.
Najpierw je się otrzymuje. Potem się dopiero w nie wierzy i rozumie. Rozumie, o ile się poznaje. To znaczy, o ile się chce poznać.
Złe ideologie i własna gnuśność może zburzyć ten porządek rzeczy. Mogą zburzyć, ale nie zniszczyć całkowicie - w to nie wierzę. To jest i zawsze się odrodzi, bo to jest naturalne. Nawet ekolodzy muszą się ze mną zgodzić :)
Ojciec wszelkiego fałszu (deprawator logiki) jest największym nieprzyjacielem człowieka.
***
Napisałem o bardzo poważnych sprawach żartobliwym językiem. Dlaczego? Bo tak zjawił się ten obrazek we mnie. Tak przyszedł mi do głowy. Myśli się dostaje. Można powiedzieć "przychodzą", można "rodzą się" w nas. Albo, że są nam "dane". Wybierajcie.
Mógłbym snuć poważne rozważania, może, gdybym pisał do pism naukowych. Na swoim blogu, bardzo osobistym, pozostawiam taką formę, w jakiej myśli przychodzą. "Formy nie nazywaj rzeczą wtórą" - napisał mistrz Cyprian. Nie tylko w sztuce. W sztuce życia także. Miewa się także talent religijny.
Mój dialog ze światem trwa (jeszcze). Co mi się uda, co do mnie dotrze, co zaobserwuję - przekażę. To moja powinność. Do mnie przecież też przekaz przychodzi non-stop.
1) "Siedzę jak Bój ojciec" - przyszło, kiedy zasiadłem obok Grażyny w fotelu. Ona od rana drukuje, poprawia, znów drukuje, znów poprawia dokumentację finansową "Vademecum". My w większości tylko idziemy w korowodzie, ona nad nim pracuje dniami, nocami, tygodniami, miesiącami. Trzeba jeszcze do tego bardzo dużo telefonować, jeździć tu i tam, zbierać kwity, zawozić do Wołomina, Warszawy, po drodze przez Urle itd.
2) mail od Sebastiana ze Starych Jabłonek - "W Ameryce o nas wiedzą". Spotkał Douglasa Adesa - sekretarz Rady Dyrektorów PAFW wspomina wizytę w Strachówce. Pamięta obiad na plebanii! Mówił w referacie do ponad 400 uczestników z całego kraju, że "fundacje i nauczyciele zmieniają oblicze Polski". Dodał po polsku - "Święta prawda". Zgadzam się z nim co do słowa. Cytowałem jego wiersz o Polsce (we własnym przekładzie) w Wołominie, kiedy wręczano mi "Anioła Stróża Ziemii Wołomińskiej" (jak dotąd ziemia strachowska omija prawdę własnej historii!). Świadkiem był ówczesny przewodniczący rady gminy, obecny wójt. I zgadzam się z zachwytem Sebastiana nad ET Market. Byłem cztery razy.
3) mail od administratora strony "Cyprian Norwid". Przesłałem natychmiast link do strony Andrzejowi Madejowi. On towarzyszy przy łóżku śmiertelnie choremu Ojcu. Autorka artykułu cytuje tekst wieszcza (niedokończonej rozprawy)- " Sztuka w obliczu dziejów (1850)... [której] Celem jest znalezienie wspólnego dla całej ludzkości, uniwersalnego źródła sztuki... Charakterystyczne dla Norwida pojęcie sztuki jako ,,pracy stanowiącej symboliczną ekspresję przekonań i uczuć religijnych” oraz jako „zachowania o wysokiej wartości moralnej, zazwyczaj powiązanego z religijnością człowieka i nadnaturalną inspiracją” można odnieść do terminu proto-sztuki, która jest jej pierwotnym stadium, wywodzącym się z potrzeb religijnych człowieka."
4) komentarz Jakuba Ruszniaka do mojego wczorajszego posta.
Mój dialog ze światem trwa. Przepływa przeze mnie. Skończy się wraz ze śmiercią. Ale wtedy nie będę go potrzebował. Będę oglądał twarzą w twarz.
Ciąg dalszy przez życie i śmierć dopisane:
5) zmarł ojciec Andrzeja Madeja. Jadę na pogrzeb.
6) byłem na sesji Rady Gminy. Odbieram to jako swoją powinność. Jestem świadkiem najważniejszych wydarzeń w jej najnowszej historii. Chcę jej dobra. Dobrze życzę wójtowi, radnym, sołtysom i wszystkim mieszkańcom. Jestem jednym z nich. Obecności w sali obrad towarzyszy - niestety - ciągłe napięcie. Cóż?! Czekam na ostatni punkt - "zapytania i wolne wnioski", który w Szklarskiej Porębie przyjął formę-"wnioski i wystąpienia mieszkańców", ale oni tam czują i realizują partycypacyjny model gminy. My jesteśmy na początku tej drogi. Zgłosiłem pomysł na gablotę pamięci (przynajmniej samorządowej) w hallu Urzędu Gminy. O formę dialogu nt. pamięci i historii 30-lecia ja pytałem, oni milczeli. Nie dostałem żadnej (wy)odpowiedzi. Dziwne? To po co jest taki punkt w porządku obrad? Może trzeba zmienić go na "zapytania i brak odpowiedzi?" Będę chodził, będę pytał. Pamięć i tożsamość jest fundamentem wspólnoty lokalnej (każdej, JPII). Przypominałem sobie dzisiaj podczas (ich sesji, a powinienem myśleć "naszej" wspólnotowej), wielki moment na tej sali. Gminna Rada Narodowa (tak to się wtedy nazywało) w Strachówce odrzuciła 30 lat temu kandydata na naczelnika gminy (takie było nazewnictwo) mianowanego przez władze wojewódzkie (wojewoda i partia - PZPR). Byłem "prowodyrem", choc moja jedyną bronią były argumenty rozumu i czapka z nadrukiem "Solidarność". Ryzykowaliśmy, ale poczucie godności, honor, patriotyzm, duch wolności był silniejszy od lęku. Ile było takich przypadków w PRL? Czy wiecie, co to znaczyło w tamtym ustroju? Dzisiejszy wójt (Piotrek) ma tyle lat, co najnowsza historia gminy. Niektórzy sołtysi są jeszcze młodsi. Następuje zmiana pokoleniowa. Nie są ciekawi skąd się wywodzą? Skąd się wzięła wolność? Nie chcą znać początków podmiotowości własnej wspólnoty? Czekają, aż wymrzemy? Wstydzą się nas? Chcą się wyobcować z dzisiejszej Polski? Z Unii Europejskiej? Jednocześnie chcą korzystać z unijnych projektów? I słyszą przy różnych okazjach, w tym od władz najwyższego szczebla, podziw dla osiągnięć Rzeczpospolitej Norwidowskiej. NIC Z TEGO NIE ROZUMIEM. Oni chyba jeszcze mniej.
PS.
Dziękuję tym, którzy (niestety w złej wierze) kopiują i zanoszą Piotrkowi "co ciekawsze" fragmenty mojego bloga. Robią niedźwiedzią przysługę. Czytając wyrywki, wyrywkowo się rozumie . Trzeba czytać w kontekście CAŁOŚCI. Zacząć np. od "siedzę jak Bóg ojciec", albo od pstryknięcia w ucho :)
Ale i tak dziękuję, choć wolałbym i z nim, i z nimi prowadzić otwarty (przyjacielski) i publiczny (oksfordzki) dialog. Dzisiaj nie zostałem na toaście, bo klimat nie jest jeszcze zbyt zachęcający (vide: brak odpowiedzi na moje zapytanie). Mam nadzieję, że za którymś razem zostanę. W samorządzie, we wspólnocie lokalnej (także w LGD) nie ma miejsca na tajemnice, wszystko musi być jawne. Wierzę, że dożyję. Nie powinno być powrotu do dawnych ustrojów i starej mentalności. Mamy skarby. Tkwią w nas, we wspólnocie. Nie bójmy się po nie sięgać.