poniedzia艂ek, 27 czerwca 2011
Re-mini-scencje (scientia!)
B贸g jest w ca艂o艣ci. Nie jest to panteizm Spinozy. B贸g jest w mojej osobistej ca艂o艣ci. M贸j B贸g? B贸g dla mnie? Jest to owoc, pointa nocnej bezsennosci.
Nie by艂o tak pogodnie, jak powinno by膰 po pi臋knym dniu, ale kto odgadnie meandry my艣li i nastroj贸w bezsenno艣ci (艣wiadomo艣ci przymglonej). Ciemno艣ci podkre艣la艂y og贸ln膮 beznadziejn膮 sytuacj臋 materialn膮 i r贸偶ne trudne sprawy szczeg贸艂owe. Wakacje - a nad perspektyw膮 dalszego kszta艂cenia dzieci zebra艂y si臋 strasznie czarne chmury. O mojej osobistej perspektywie szkoda gada膰. Koniec.
Wa偶ne, 偶e doszed艂em do pointy, i 偶e j膮 zapami臋ta艂em.
Jak rozumiem t臋 ca艂o艣膰? Nie bardzo filozoficznie, ale 偶yciowo. 呕e te same problemy, kt贸re wygl膮daj膮 beznadziejnie w samotno艣ci nocy, nabior膮 bardziej ludzkiego wygl膮du, kiedy dzie艅 nadejdzie i wszyscy aktorzy zbior膮 si臋 na scenie (w ko艣ciele domowym). Kiedy uruchomimy wszystkie nasze moce. Tak偶e te, z wysoka. Kiedy zaja艣nieje moc instytucji (sakrament贸w) ma艂偶e艅stwa, rodziny, przyja藕ni, wsp贸lnoty. Tyle razy ju偶 do艣wiadczali艣my, 偶e wtedy nie z jednym damy sobie rad臋. Nawet w sprawach publicznych, za kt贸re ponosimy cz臋艣膰 odpowiedzialno艣ci - kolonie, festyny, projekty, programy... Ile razy skuteczno艣膰 okaza艂a modlitwa rodzinna, z dzie膰mi! Chrze艣cija艅stwo, to nie teoria. Mi艂o艣膰 i wiara 艣wiat zwyci臋偶aj膮.
Wraca艂em noc膮 my艣l膮 do tego, co widzia艂y moje oczy w Legionowie i Jab艂onnie. Jakim cudem w tym 艣wiecie jest Ko艣ci贸艂! Bratersk膮 wsp贸lnot膮. Oczywi艣cie najbardziej tam, gdzie 艣wi臋to艣膰 jest osi膮. Ko艣ci贸艂-tradycja - jest s艂ab膮 pociech膮. Braterstwo ludom dam - pisa艂 Norwid - gdy ju偶 si臋 znam. Gdy wiem kim jestem, czym jest ca艂o艣膰, czym cierpienie, gdy umiem rodzi膰 dobro mimo to, dorastaj膮c do dobrowolnego i bezinteresownego daru z siebie. W skr贸cie - 艣wi臋to艣膰.
Mo偶e co艣 podobnego prze偶ywaj膮 na zjazdach partii i zgromadzeniach udzia艂owc贸w, ale czy tak偶e po powrocie do domu?!
Andrzeju, wiele lat musia艂o up艂yn膮膰, w艂a艣ciwie 偶ycie, 偶ebym pouk艂ada艂 sobie to wszystko. Do twoich pierwszych kaza艅 dosz艂y do艣wiadczenia, przyk艂ady, lektury (JPII), przemy艣lenia. Masz racj臋 - inne drogi s膮 p贸艂艣rodkami.
Szcz臋艣liwy ko艣ci贸艂, 偶e ma takiego misjonarza. Szcz臋艣liwa ziemie, 偶e ci臋 nosi. Szcz臋艣liwa Polska, Turkmenistan. I my. Szcz臋艣liwe Legionowo i Strach贸wka. Jeste艣 Jego Magnificencj膮 Rektorem naszego Obywatelskiego Uniwersytetu LGD Ziemi Wo艂omi艅skiej.
W niedziel臋 s艂ucha艂o ci臋 wiele setek w ko艣ciele, szkoda, 偶e nie tysi膮ce w najwi臋kszej katedrze, albo miliony na jakich艣 b艂oniach. W tobie chrze艣cija艅stwo pokaza艂o najpi臋kniejsze oblicze cz艂owieka i Ludzko艣ci. W pe艂ni - w Jezusie z Nazaretu. Zaraz potem - wybacz, my musimy tak powiedzie膰 - w tobie. Wiem, wiem, po drodze by艂o wielu podobnych, ale my 偶yjemy akurat w twoich czasach. Wi臋c, jeszcze raz, wybacz. M贸dl si臋 i za nas przy 艂贸偶ku ojca, patrz膮cego ju偶 w perspektyw臋 wieczno艣ci. Nauczy艂e艣 nas radosn膮 piosenk膮, 偶e "z Nim by膰 chcemy, w Jego chwale wiecznie 偶y膰". Towarzyszymy wam: tobie, ojcu, mamie, rodzinie, jak umiemy, modlitw膮 (zw艂aszcza psalmem 91).
Andrzej Madej (a偶 trudno m贸wi膰 o nim tytu艂ami: ojciec, ksi膮dz, attache kulturalny, prze艂o偶ony, prawie-biskup, autor...) zacytowa艂 w kazaniu chrzcielnym Sob贸r Watyka艅ski II ("powszechne powo艂anie do 艣wi臋to艣ci") i Cypriana Norwida ("ludzko艣膰 bez bosko艣ci sam膮 siebie zdradza"). W czasie spaceru po ksi膮偶臋cym parku dzieli艂 si臋 refleksj膮 z lektury dziennik贸w Yves Congar, s艂awnego francuskiego teologa, kt贸ry zanotowa艂 sw贸j podziw dla m艂odego biskupa z Krakowa, profesora z Lublina, Karola Wojty艂y, bardzo aktywnego podczas wiekopomnego soboru, kt贸ry wyznaczy艂 drog臋 ko艣cio艂owi w 艣wiecie wsp贸艂czesnym.
Dlaczego a偶 z Azji musi przyjecha膰 brat-chrze艣cijanin, 偶eby s艂ucha膰 takich s艂贸w w ko艣ciele i prowadzi膰 takie rozmowy w parkach (na plebaniach)? Za du偶o jest tradycji i hierarchii w naszej codzienno艣ci. Za ma艂o Ewangelii. A tak jej potrzebujemy, tak偶e w tym wymiarze. Wtedy 偶adna (moja) noc nie by艂aby zbyt ciemna. "Ludu m贸j, ludu...".
Najmniej oczekiwanym rezultatem wyjazdu niedzielnego by艂o naukowe potwierdzenie, 偶e艣my jedno艣ci膮 cielesno-psychiczno-duchow膮. Ot贸偶 w Legionowie-Jab艂onnie czu艂em si臋 艣wietnie. Nie tylko w ko艣ciele i przy stole, tak偶e podczas spaceru, a nawet w Mac-Larenie (jak pieszczotliwie nazywamy naszego staruszka na czterech k贸艂kach). Kiedy wracam w annopolskie (bardziej adekwatnie - w strachowskie) krzaki, wiotczej臋, staczam si臋, staj臋 si臋 do niczego. Nie mam motywacji do dbania o zdrowie, tym bardziej o tzw. przysz艂o艣膰. O 偶yciorysie m贸wi臋 ju偶 tylko w czasie przesz艂ym. Tak dzia艂a otoczenie, nisza, 艣rodowisko kulturowo-spo艂eczne. Tak dzia艂a 16-letnie przekle艅stwo, istne reminiscencje dawnego ustroju. Tak niszcz膮co dzia艂a (ka偶da) spo艂eczna nienormalno艣膰. Nie tylko na mnie. Na cz艂owieka w spo艂ecze艅stwie. Bo przecie偶 to samorz膮d wsp贸lnoty lokalnej ma zapewnia膰 warunki pe艂nego rozwoju ka偶dej osoby zamieszkuj膮cej dany teren. Taka jest ustawa sejmowa i taka jest encyklika "ukochanego" papie偶a. Nienormalno艣膰 nie tylko 艂amie zapisy prawa. 艁amie ludzkie losy.
Wiara i mi艂o艣膰 zwyci臋偶y - taka jest moja wiara. Taka jest wiara Ko艣cio艂a.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prze艣lij komentarz