
Powodem mojego pisania nie są kartki, karteluszki. Jestem nim ja sam. Do mnie dochodzi głos Losu. Na kartkach jest zapis. Nie dosłowny, ale taki, jak go potrafiłem ubrać słowem.
Część mojego losu jest na niebieskich kartkach z 1994 (zasłużyły już na gablotę chwały;-), część w votach wdzięczności w sakralnej przestrzeni parafialnego kościoła. Różni gracze mogą na bieżąco zasłaniać to i owo z losu, ale zawsze kiedyś narodzi się prawdziwy lider, który pamięć o prawdzie przywróci.
Na mszy 14.8 też przyszło, więc zapisałem, zdanie o konfesjonale. Pusty konfesjonał i pełny ołtarz darów - przede wszystkim sam On eucharystyczny. Czeka. Daje się. Jak można odrzucić to zaproszenie, tę miłość. Tylko dlatego, że konfesjonał po drodze stoi pusty? Nie odmawiam wagi i powagi konfesjonałowi. Pokuta każdemu się przydaje. Stawiam znak zapytania nad związaniem formą wolnej osoby. Osoba wolna i odpowiedzialna zna ciężar win i lekkość łaski. Osoba biegnie do Jezusa, nawet po wodzie. Skoro On woła i się daje! Osoba lekka, wolna, rozumna i odpowiedzialna nigdy nie wypiera się swoich win. Przyznaje się do nich w obfitości i chce je wyznawać przy każdej sposobności. Miłość wszystko zwycięża. Jak to jest zawsze między kochającymi się naprawdę osobami. Nie potrzeba im wydawać i odnawiać co i rusz licencji na zbliżenie. Na posiłek sobą. Z Małgorzatą Marią Alacoque miałbym o czym rozmawiać.
"Niech ci się stanie według słowa mego." Kto ma uszy do słuchania niechaj słucha. Jeśli chcesz - niech ci się stanie. Twoja wiara cię uzdrawia. Są relacje osobowe na tym świecie i formy instytucjonalne. Miłość mi wszystko wyjaśniła.
Radość, światło wewnętrzne, lekkość istnienia ściga mnie ciągle. Jest we mnie ciągły Adwent. Mogą rozbłysnąć (roz-iskrzyć) nie wiadomo kiedy i skąd. Na przykład z radosnego oczekiwania na spoczynek nocny, zwyczajnego - niezwykłego daru snu. Mistrz Tomasz poświęcił mu na początku XX wieku długi esej. Czytałem w młodości. Ile dobrych wskazań może przyjść we śnie! Albo inna bliska sprawa - poczucie bezpieczeństwa (trwania, miłości, wybaczania) jakie daje rodzina i rodzinny dom. Z pokolenia na pokolenie. W naszej kulturze wyraża to słowo "matka". Ale ja wolę szersze ujęcie "dom". O nim mówią m.in. zdjęcia obok, po prawej.
Choć wyznać muszę, że sam nie robię wiele dobra i nie daję wielkiego moralnego zabezpieczenia - wsparcia. Jam żaden autorytet. To, co moją jest specjalnością, to zagadywanie żartobliwe w różnych sytuacjach i żartobliwie poważne ujmowanie życiowych spraw. W tej żartobliwej formie prześwieca jednak inny świat. Jaki? Wieczny. Duchowy.
Radosne oczekiwanie snu jest tylko jednym z dziesiątków (setek) codziennych przebłysków wiecznej radości (wieczności?). Nie sposób ich nieraz zanotować. Ważne, że coś błyska. Jeśli uda mi się uchwycić i jakoś zanalizować, zapisuję. Wtedy zaczynam pisać.
Żadne czarne dziury nie unieważnią (unicestwią) dobra, które się kiedyś wydarzyło. Mojego sensu, który stał się pośrednio "zgodą" na śmierć, nie zmiecie złe samopoczucie, ani inna katastrofa.
Lucy napisała na Fb "zmierzamy do zoo". Jestem jej wdzięczny. Że chciała podzielić się chwilą bieżącą, sobą i swoim życiem rodzinnym. Ja też na Fb napisałem, czym żyję. Dałem swoje emocje i myśli. Dajemy to, co mamy najlepszego i najcenniejszego. Grosz własnego istnienia do skarbony dziejów. Wdowa w Ewangelii też dała grosz. "Powiadam wam, że ta wdowa wrzuciła najwięcej".
Jest PRAWDA, a nawet jej przystępna wersja, kompendium. Mogę iść z nią na cały świat, z Polski, przez każdy kraj i naród XXI wieku. Tak jak 30 lat temu szedłem z nauką WOLNOŚCI, GODNOŚCI I SOLIDARNOŚCI przez gminę Strachówka. Ze stuletniego "Ogrodu", od stuletniej Matki Boskiej Annopolskiej do wszystkich zamieszkałych tu rodaków. Z wioski do wioski, z zagrody do zagrody, z domu do domu. Wspomnienia bywają tyleż radosne co bolesne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz