W dwóch zaprzyjaźnionych parafiach był dziś odpust. W Trawach i Sulejówku. Siostra z szwagrem, córkami i Jaśkiem śmignęli do Traw. My - do Sulejówka. Nucąc po drodze - "a może byśmy tak najmilsi wpadli na dzień do...". Cudo.
Na mszy zrodził się w nas rozdźwięk decyzyjny. Czy stół dzisiaj tak jak zawsze jest zastawiony? Rozglądaliśmy się za wspólnymi znajomymi. Nie było. Może coś nie tak? Może jakaś zmiana zwyczajów?
Na wszelki wypadek postanowiliśmy zostawić księży samych. Niech sobie od nas odpoczną. A my - od upału i duchoty, niesprzyjającej biesiadowaniu. Eh! Żegnaj Sulejówku.
Ale i tak odebrałem swoją dawkę łaski. Zanurkowałem w kościół. Odbyłem pielgrzymkę. Były chwile zamkniętych oczu i ciszy wewnętrznej. Na stojąco! Zgodnie z moją filozofią i teologią, miałem więc wszystko.
Jakie to ważne, gdy ksiądz sam podejdzie do człowieka. Antoni taki jest! Wszystko mu będzie odpuszczone.
Wyjątkowa łaska czasem może przyjść na liturgii. W serdecznym spotkaniu z człowiekiem - zawsze! Obyż to było wskazanie synodalne, albo rozkaz papieża. Świat byłby zbawiony. Mocą Zmartwychwstałego Jezusa, za pośrednictwem kościoła.
Dużo mógłbym jescze pisać, ale niewielu jest, którzy zrozumieją. I jest już późno.
PS.
Beato, spełniło się oczekiwanie wyrażone przy ognisku w rocznicę wybuchu powstania. Choć innej osobie :)
Miło czytać, że ktoś otrzymuje tyle łask od Pana Boga :) Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńJak to miło spotkać brata w księdzu pod kościołem, lub w Internecie :)
OdpowiedzUsuń