poniedziałek, 1 sierpnia 2011

O czym tu dumać...

Piję kawę, podgryzam podsuszana kiełbasę "od jadowskiego Kalinowskiego" (handel, nie produkcja), miód i "Mleczko z Doliny" - produkty z Naszyjnika Północy, to znaczy Debrzna, trzymam na deser.

Dumam o wszystkim, co poznałem, co Polskę stanowi, o życiu własnym i śmierci w ogóle. Wszystko w naszyjnik się układa, albo różaniec. Nasi wrócili wczoraj po g. 22.00 z Debrzna. Opis wizyty daję jednak mieszkańców pogórza. Tak się dobrze składa, że byłem na warsztatach nt. rozwoju wspólnoty lokalnej w Dobkowie, prowadzone przez UNESCO Initiative Centre, w Villa Greta. Mógłbym jeszcze linkować wiele razy, ale czy znajdzie się ktoś, kto je wszystkie otworzy? Kto zechce, dojdzie i sprawdzi każdy ślad. Kogo to nuży, nie musi.
Open Space - Open Mind - Open Society. Ale ciągle nie wśród nas, szkoda.

Robimy dzisiaj ognisko, żeby pośpiewać w rocznicę Powstania Warszawskiego, żeby być razem, dzielić się pamięcią i teraźniejszością. Ze skarbca wydobywać rzeczy stare i nowe, w zgodzie z tożsamością Polaków (nie rzucim ziemi skąd nasz ród).
Powstania, Solidarność, partycypacja - wszystko splata się w jeden nurt. Jesteśmy wychowani w kulcie nie tylko Powstania, patriotyzmu, ale w ogóle wielkich wartości (których korzeniem - można powiedzieć - jest wspólnota Kościoła). Jesteśmy od zawsze w głównym nurcie.
Dwie przecznice dalej zbiorą się "cichociemni". Nie uznają szczerości. Właściwie żadnej otwartej rozmowy. Bez niedomówień - partnerstwo ich nie znosi. Oni wszystko musza robić pod siebie (główny "ideolog"), nie z innymi. Są ślepym dopływem, donikąd, przeszkodą w rozwoju gminy. Nowoczesne musi umieć i chcieć współpracować. Żyć w nieustannym dialogu. Nowoczesność zbudowana jest na osobie. Osoba jest fundamentem cywilizacji współczesnej.

Odlatuję daleko, daleko, jak przystało mi dzisiaj. Patrzę na czaszki "niebiańskiego pochówku", gdzieś w Himalajach, w królestwie Mustangu - bez lęku. Co mnie tak uodporniło na "lęk istnienia" (całkiem przydatna ściąga) i dało "męstwo bycia". Paul Tilich - to klasyk. Tak, jak i cytat wprowadzający z Soboru Watykańskiego II. "Kościół zawsze ma obowiązek badać znaki czasów i wyjaśniać je w świetle Ewangelii tak, aby mógł w sposób dostosowany do mentalności każdego pokolenia odpowiadać ludziom na ich odwieczne pytania dotyczące sensu życia obecnego i przyszłego oraz wzajemnego ich stosunku do siebie. Należy zatem poznawać i rozumieć świat, w którym żyjemy, a także jego nieraz dramatyczne oczekiwania, dążenia i właściwości" (Gaudium et Spes).

- tu można ściągnąć całą książkę,
- tu można poszukać wersji papierowej
- tu można przeczytać ciekawy wywiad z prof. B. Skarga na temat

Dochodzę do ciekawych odkryć na wczesno-stare-lata. Mój pokój wobec śmierci opiera się - stwierdzam ze zdziwieniem - bardziej na pewnym życiowym doświadczeniu, niż na katechezie kościoła. Na poznaniu, przeżyciu pewnej bardzo osobistej prawdy. Na jej wewnętrznej logice. Prawda, logika, powiązanie zdarzeń w sens - jadę po bandzie. Bo wprzęgam własne doświadczenie w coś, co zazwyczaj w Polsce bywa przypisane religii. Co (taki pokój i sens, Zbawienie?) może dać tylko Jezus - Zbawiciel sensu stricte. Jadę po teologicznej bandzie. A może tylko pewnej praktyki duszpasterskiej. Kto rozstrzygnie?

Bo - ta moja prawda podchodziła do mnie pewnie przez całe życie, ale uświadomiłem ją sobie gdzieś z 2 lata temu, co obwieściłem oczywiście na blogu. Że poczucie pełni, tzw. spełnienia życiowego, spadło nagle. Zobaczyłem je w małżeństwie, rodzinie, dzieciach, własnej drodze (dzieciństwo, młodość i po) zanurzonych w czytelnym (od ok. XXXVII wieków) losie człowieka transcendentnego i planie transcendentnego Stwórcy. Nic większego nie mógłbym poznać, nawet gdybym żył jeszcze dłuuugo. Mnie wystarczy. "Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli". Czy człowiek może poznać większą prawdę, niż sens własnego życia? Stajesz się wtedy tym sensem. Sens staje się tobą. Dobrze, gdy prawda przeżytego sensu i prawda objawiona (poznana) w Biblii są dwoma skrzydłami, na których wznosi się duch ludzki do wzniosłej kontemplacji. Która kończy się ostatnim - "Tak". Ostatecznym "Amen".

Trzy tysiące lat temu mogli już żyć ludzie nad brzegami Kaligandali, nawet na wysokości 4.200 metrów nad poziomem morza. Mieli tam swoje domostwa wykute w skałach, schronienia i świątynie. O czym dumali?
A ja na pewno urodziłem się po to, by poznać i pokochać Grażynę, Jaśka, Zosię, Łazarza, Helę, Andrzeja, Marysię i Olka. Z całego Kosmosu i wieczności - ich właśnie. To jest moja prawda absolutna.

Cóż to jest czas? Przestrzeń (zakrzywiona)? A kultura? Język? "Każdy człowiek, każdy naród, każda kultura i cywilizacja mają swoją rolę do wypełnienia i swoje miejsce w tajemniczym planie Boga i w powszechnej historii zbawienia" (JPII).
Co mówi takie doświadczenie prawdy o naturze czasu i przestrzeni? Bo z jednej strony - prawda nie jest determinowana czasem i przestrzenią, a z drugiej - pełnia objawienia (Droga-Prawda-Życie) jest w Jezusie, żyjącym w konkretnym czasie i miejscu. Zostawiam to teologom.

Rogi dęły potężnie ludowi Mojżesza u stóp góry Objawienia, ale do mnie bardziej dociera cichy szept prawdy objawionej w moim własnym życiu. Bez niedomówień - szept jest echem tamtej muzyki i tamto objawienie jest jedynym i pełnym Objawieniem. Ale wiara i rozum muszą iść w parze, więc i objawienia we własnym życiu nic zastąpić nie może. Dwie prawdy muszą się spotkać. Poszukującego człowieka i objawiającego się Boga. Wolnej osoby i samej wolności.

PS.
"Da nam poznać zbawienie przez odpuszczenie grzechów". Tylko On. Jasne. Na śmierć i zmartwychwstanie tez nie mam sposobu. Tylko On. Jasne. Ale po stronie rozumu i doświadczenia życiowego (miłości) także leży możliwość znalezienia pokoju i spełnienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz