bp Romaniuk z pracownikami UG Strachówka 1994
Biskupa Kazimierza Romaniuka witałem po raz pierwszy w imieniu katechetów w Legionowie. Pamiętam oś mojego przemówienia. Wybrałem prawdę o biskupach, jako "zwieńczeniach budowli". Biskup chyba zwrócił uwagę na moją "teologię". Ja odebrałem biskupa Kazimierza, jako trochę wyniosłego naukowca. Był to początek lat 80-tych. Z zachowaniem właściwych proporcji, to były początki - Jego biskupowania i mojego katechizowania.
Spotkań z biskupem w Strachówce nie zliczę. Niektóre wryły się w pamięć.
- Całkiem prywatne między kościołem a plebanią - ja z Grażyną i trójką wówczas dzieci, rodziną świeckiego gospodarza miejsca, wójta. Łazarz był w wózeczku, biskup zainteresował się biblijnym imieniem. Zawsze mnie przez lata pytał "jak tam Łazarz?" Przyszedł mu nawet do głowy pomysł, aby namawiać księży nowo powstających parafii (kościołów), żeby wzięli to imię pod uwagę, jako wezwanie swoich wspólnot, lub budowli. Miłe, bardzo spontaniczne. Już nie myślałem o biskupie Kazimierzu, jako o wyniosłym naukowcu.
W 1994 roku pojechałem do biskupa, jako do pasterza nowej diecezji, po poradę. Prosiłem biskupa-naukowca o podpowiedź, kogo zaprosić ze świata nauk teologicznych, aby wygłosił wykład na temat wspólnoty na spotkaniu wójtów, burmistrzów i samorządowców z rejonu (powiatu) jakie zorganizowaliśmy w sali konferencyjnej Urzędu Gminy. Biskup zaskoczył mnie kompletnie swoja spontaniczna odpowiedzią - "ja do was przyjadę". To było pamiętne spotkanie. Zasłużyło na ozdobną kartę w kronikach (historii) gminy. W naszym domu na honorowym miejscu znajduje się zdjęcie z biskupem Kazimierzem Romaniukiem i wszystkimi pracownikami urzędu.
Co więcej? Jest notatka ze spotkania samorządowego z biskupem, w Przeglądzie Katolickim, 15 maja 1994, sygnowana KR, czyżby Kazimierz Romaniuk? No bo nikt inny nie mógł jej napisać!
Jakby dalszym ciągiem tamtej wizyty było nawiedzenie Matki Bożej Annopolskiej i naszego domu, przy okazji poświęcenia szkoły w Rozalinie. Pojechałem do kurii na Floriańskiej, jak do "siebie". Byłem (i jestem) katechetą. Bywałem tam regularnie, także na opłatkach i świątecznych "jajkach" katechetycznych i ze strażakami (ich katedralna świątynia).
Wziąłem ze sobą zdjęcia dokumentujące "starożytność" naszej Matki Bożej i jej kościelność. Na zdjęciach były liczne msze święte pod figurą. Na jednym z nich był Andrzej Madej. "O prawie biskup" - zareagował bp. ordynariusz. "Biskupi jako zwieńczenia budowli" - znów mi się skojarzyło. W tych dwóch słowach usłyszałem 2-tysięczne echo biskupiej wspólnoty.
bp Romaniuk u Matki Bożej Annopolskiej 1995
Tym razem do bierzmowania idzie z naszej rodziny tylko Hela. Bierzmowanie jest wielkim wydarzeniem w rodzinie katechety. Z pokolenia na pokolenie! Ojciec wziął imię Ignacy, na cześć księdza Skorupki, ja - Andrzej, nie pamiętam, czym się kierowałem. Przygotowywał mnie chyba ksiądz Zygmunt Wudarkiewicz, przyjaciel rodziny.
Po latach ja przygotowywałem wielkie grupy, z pomocą starszej młodzieży i Grażyny. Grupy sięgały liczebnością 250 osób!!! Ci, co się orientują, co to znaczy, łapali się za głowę. Biskupi zaś podziwiali atmosferę skupienia tak wielkiej wspólnoty. Wspólnota jest kluczem mego katechizowania i innej posługi w kościele. Dzisiaj, dzięki dzieciom, czujemy się członkami wspólnoty Dzieła Nowego Tysiąclecia. Razem z nimi uczestniczymy w spotkaniach organizowanych w Domu Słowa Bożego im. bpa Kazimierza Romaniuka, na Grochowskiej w Warszawie, przy Rondzie Wiatraczna.
Na tłumnych przyjęciach z biskupem (biskupami) na plebanii księdza Antoniego siadałem na końcu stołu. Czasem robiłem zdjęcia.
Dziewięć lat temu musiałem publicznie, na zebraniu katechetów, w obecności biskupów prosić o modlitwę za Strachówkę. Lekceważone były podstawowe prawa. Lekceważony był człowiek.
Dzisiaj znów muszę prosić biskupa (biskupów) o interwencję. Lekceważony jest kościół. Lekceważona jest wiara i rozum. Potrzebna jest interwencja z wysoka. Konieczna jest otwarta dyskusja: w szkole, w Radzie Gminy, w kościele lokalnym i diecezjalnym.
Marzę o takich czasach, gdy każdy biskup będzie chętnie odwiedzał nasze domy i pisząc do nas listy będzie się podpisywał "wasz brat". Wtedy kościół przetrwa, bez obaw.
"NIECH ZSTĄPI DUCH TWÓJ I ODNOWI OBLICZE TEJ ZIEMI".

Acha! Bywaliśmy proszeni także, żeby występować przed biskupem (powitania, prośba o udzielenie sakramentu bierzmowania, pożegnania) jako rodzina wielodzietna. Dopisuję pod wpływem audycji radiowej o znaczeniu rodzin większych niż 2+1 i 2+2 dla społeczeństw i narodów. Media dopisują akapity do mojej twórczości :-)
OdpowiedzUsuń